21.09.2011
Inga IWASIÓW /ur.1963/, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego, literaturoznawczyni, krytyczka literacka. Wydała dziewięć książek, o dziewięć za dużo. Co gorsza, ulubiony przeze mnie Michał Paweł MARKOWSKI napisał o jednej z jej książek następująco: „ ‘Ku słońcu’ to książka, która swą mądrą skromnością dystansuje wiele fałszywych fajerwerków w polskiej literaturze”. Co to znaczy?
Markowskiego znam z odważnego wyrażania swoich poglądów. Przykładem jest choćby uwaga na temat Miłosza: „Miłosz, kiedy patrzy na chmury /niech będzie powiedziane obłoki/ myśli wyłącznie o SOBIE, nie może myśleć o niczym innym”. Cenię go za cenne analizy twórczości Gombrowicza, Miłosza czy Witkacego. Jako dygresję wtrącę tu jego parafrazę Mickiewicza, wyczytaną przeze mnie, w eseju o „Pożegnaniu Jesieni” Witkacego: „Kto za życia nigdy nie zazdrościł, ten człowiekiem nie był ani razu”. /więcej p. moje wypracowanie „ZAZDROŚĆ”/. Wynotowałem z jego artykułów dwa cenne spostrzeżenia. Jedno to: „Od KANTA ‘wzniosłość’ pojmuje się jako ‘nieprzystawalność’ tego co doświadczone, do środków rozumienia i wyrażania”. Drugie, z całkiem innej beczki: „Dwie ostoje zachodniej prywatności /i nowoczesności/ - KALWINIZM i KAPITALIZM”.
Wszystko co powyżej napisałem, to w celu podkreślenia uwagi jaką przywiązuję do poglądów Markowskiego. Tym bardziej zaszokowała mnie, przytoczona na wstępie jego uwaga, odczytana przeze mnie jako pochlebstwo. Szczęśliwie, po namyśle, widzę ją jako nic nie mówiący, gest dżentelmena wobec „koleżanki” z branży.
Nim przystąpię do oceny dwóch, przeczytanych przeze mnie książek p. Iwasiów, winny jestem wyjaśnić, czemu je wziąłem do ręki. Otóż, od pewnego czasu, „Tygodnik Powszechny” zamieszcza jej recenzje, które z obowiązku czytam, nie zaznając większej przyjemności. Powiedziałem więc - „sprawdzam” tzn postanowiłem sprawdzić czy własna twórczość pani profesor legitymizuje krytykę innnych. Oczywiście, krytyk muzyczny nie musi być kompozytorem, lecz jeśli już nim jest, to winien te same kryteria oceny stosować wobec twórczości własnej i innych.
Ze względu na czas /był to tydzień, czyli „nic”, w porównaniu z miesiącem zmarnowanym na McEwana - p. tekst pt „McEwan”/, jaki poświęciłem na poznanie twórczości Iwasiów zacznę od korzyści, jakie wyniosłem z lektury dwóch książek: „Ku słońcu” oraz „Bambino”. Dowiedziałem się na przykład, co to jest MARMIT, występujący w obu powieściach. MARMIT to maż na kanapki, skondensowana przyprawa maggi. W „Ku słońcu” znalazłem nadto trafną ocenę polskich pisarek: /str.216/
„Każda kandydatka ... ma nieusuwalne felery: skłonnośc homoerotyczna i kłopoty z dziećmi Konopnickiej; zdrada męża oraz ideału Matki Polki Orzeszkowej; frywolność Nałkowskiej; biseksualizm Dąbrowskiej; wariactwo na tle kobiecości Komornickiej; kazirodczy związek Przybyszewskiej z ojcem”.
Fajne, ino, że Dąbrowską bardziej kompromituje list kondolencyjny po śmierci Stalina, a i związek z Mistrzem loży masońskiej, Stanisławem Stempowskim był co najmniej kontrowersyjny. Co do nieznanej mnie Komornickiej, to jest to Maria /1876-1948/, pisarka modernistyczna, autorka „Baśnii, Psalmodii”. Podobało mnie się również podkreślenie „prowincjonalności polskiej kultury”. Niestety pozytywów to koniec.
Bełkotliwe, nudne opowieści żenują brakiem znajomości realiów PRL-u. Urodzona w 1963 roku autorka nie zna ich z autopsji, a do poczytania o nich się nie przyłożyła. Pominę problematykę polityczną i społeczną, bo zainteresowanym, a niepamiętającym wystarczy porównać Iwasiów z Hłaską czy Tyrmandem, a podam przykład „rzeczowy” dyskwalifikujący książkę. W „Bambino” czytamy: „W 1969 to nowość /adapter „Bambino” – przyp. mój/ .....matka odtwarza Karin Stanek....” Kompromitująca wpadka, bo ja „Bambino” kupiłem w roku urodzin IWASIÓW tj 1963 i w tymże roku poznałem w Sopocie - Karin Stanek. W 1969 r. świat o Karin dawno zapomniał. To drobiazgi, bo clou moich wywodów to cytat z „Ku słońcu”, książki pisanej przecież dla „szerokiego” czytelnika:
„....zamiast NOMADYZMU wyzwalała LOKALNOŚĆ jako KATEGORIĘ OPISU. Dawała się czytać FEMINISTYCZNIE, POSTKOLONIALNIE, POLITYCZNIE /w sensie FOUCAULTOWSKIM I RANCIEROWSKIM, dodawano/ i zarazem HERMENEUTYCZNIE”. /podkr.moje/
Dla normalnego, przeciętnego człowieka to BEŁKOT!
INGO IWASIÓW ! Proszę zostać przy recenzjach !
No comments:
Post a Comment