Tuesday 30 September 2014

Zoe HELLER - "Wszystko, o czym wiesz"

Zoe HELLER - “Wszystko o czym wiesz”
Heller /ur.1965/ debiutowała omawianą książką w 1999 r.; podobno następna, w 2003, pt „Notes on a Scandal” była lepsza, w każdym razie nominowano ją do Booker Prize. Mam do tego poważne wątpliwości, bo jeśli 34-letnia kobieta wykazała się takim prostactwem, taką wulgarnością, taką obscenicznoscią, takim beztalenciem, jak w tej książce, jednym słowem po takiej totalnej kompromitacji, to zmiana osobowosci autorki wydaje się niemożliwa. Aby Państwa nie zesmaczyć, nie przytoczę fragmentów o hemoroidach czy obsesyjnych opisów ssania członka, lecz tylko zacytuję jedno z delikatniejszych zdań: /str.50/
„...podczas stosunku musiałem zaciskać zwieracze, żeby nie popuścić..”
Notabene wcale się nie dziwię obawom bohatera, bo skoro urodził się w czasie I w.św. tj w l. 1914-18, a zmuszeni jesteśmy poznawać jego orgie seksualne kilka lat po samobójstwie córki, której ostatnia notatka jest z sierpnia 1980 r., to nasz frywolny, niestrudzony lowelas jest po siedemdziesiątce.
Gwoli mojej staranności w wychwytywaniu ciekawych uwag, odnotowuję jedną o Polakach: /str.50-51/
„Skoro Polacy, którzy ukrywali Żydów w stogach siana, byli tacy święci, to kim byli ci, którzy mówili: wynocha stąd, zanim mnie zabiją - dlaczego uważa się ich za drani?”.
Autorka tych słów, oczywiście Żydówka, mimo ukończenia studiów na Columbia University, NY jest ignorantką, i w tej materii, bo draniami byli „szmalcownicy”, a inni Polacy mają, na amerykańskim kontynenci, tylko opinię antysemitów.
Strzeżcie swoje dzieci i wnuki od wytworów tej zboczonej baby !!!

Monday 29 September 2014

Jerzy KOSIŃSKI - "Malowany ptak"

Jerzy KOSIŃSKI - “Malowany ptak”
Na „lubimy czytać” 289 opinii, oceny od 1 do 10. Ekstremalną zacytuję:
„Antypolski kłamliwy paszkwil, który sprawił wiele krzywdy naszemu krajowi”
Toć taka „patriotyczna” ocena najbardziej pasuje do „Pana Tadeusza”, w którym autor wytknął wady narodowe, a z Żyda Jankiela zrobił jedynego pozytywnego bohatera. Gdy „prawdziwym polakom” /z małej litery, bo to nie narodowość, lecz charakter/ argumentów nie stało, zarzucili Kosińskiemu, że nie on jest autorem. Zacytuję tu fragment mojej recenzji Głowackiego „Good night, Dżerzi”:
„Uzasadnianie tezy, że nie on napisał „Malowanego ptaka”, bo słabo znał angielski, zakrawa na kpinę, a jeśli ktoś mówi to poważnie, to winien konsekwentnie zakwestionować angielską KLASYKĘ napisaną przez Conrada, który nigdy nie nauczył się dobrze mówić po angielsku. A czy na wartość dzieł innego klasyka - Szekspira ma wpływ „niepewne” autorstwo? Paralelnie stawia się drugi zarzut, że cała historia okupacyjna nie jest prawdziwa. A co to znaczy „prawdziwa”? Przecież to FIKCJA LITERACKA !! Zajmijcie się Kapuścińskim, który w swoich reportażach wypisuje dyrdymały, które nie mają pokrycia w faktach. Jemu wolno /akurat z tym jak najbardziej się zgadzam/, bo to nie reportaże, a powieści....”
Zapraszam do lektury całej recenzji, gdyż nie chcę się powtarzać, a najlepiej przeczytać całą książkę Głowackiego. Fakt, że moja recenzja znalazła się na pierwszym miejscu, dzięki 49 plusom od Państwa, świadczy poniekąd o słuszności argumentacji tam prezentowanej.
Jestem gorącym wyznawcą idei rozdzielania curriculum vitae od dzieła. W innym przypadku utracilibyśmy dużą część arcydzieł polskiej literatury, w tym autorstwa Iwaszkiewicza czy Dąbrowskiej. /Nie zapominam też o Miłoszu, który z kolei poddał w wątpliwość w „Zniewolonym umyśle” morale Andrzejewskiego, Putramenta, Borowskiego i Gałczyńskiego/. Zgodnie z powyższym rozpatrujmy omawianą książkę, nie sugerując się bujnym życiem Kosińskiego i tragicznym końcem.
Ani ja, ani Kosiński, nie wymyśliliśmy nazwy „ciemnogrodu” dla Polski, a szczególnie dla jej wschodnich rubieży. Nie my napisaliśmy „Antka” czy „Placówkę”, bezlitośnie odsłaniające ciemnotę i zabobony. I też nie my spowodowaliśmy w XXI wieku popyt na egzorcystów w Polsce, których lista wzrosła z trzech do 120. Kosiński ujawnia i piętnuje obyczaje polskiej wsi, a jeśli nawet przejaskrawia, to jest to licentia poetica. O zoofilii na wsi opowiadał mnie mój śp Ojciec, a od juhasów nasłuchałem się o stosunkach z owcami i z „matką” ziemią.
Tytuł i treść mówią o BRAKU TOLERANCJI DLA „ODMIEŃCA”, który przez swoją odmienność nie mieści się w standardach grupy, przez co może sprowadzić niebezpieczeństwo dla niej. A, że taki zarzut denerwuje zainteresowanych, to i fala krytyki i zarzutów. A KSIĄŻKA i tak ŚWIETNA.

Sunday 28 September 2014

Francois RABELAIS - "Gargantua i Pantagruel"

Francois RABELAIS - “Gargantua i Pantagruel”
Pisząc parę dni temu wzmiankę o Rollanda „Colas Breugnon” wspomniałem o poczuciu humoru pokrewnym Rabelais-owi. No to wypada przypomnieć jego dzieło o rubasznych wielkoludach. Książka jest dostępna na portalu „wolne lektury”.
Genialny tłumacz literatury francuskiej Tadeusz „Boy” Żeleński pisze w przedmowie:
„Tajemnicą czytania dzieł Rabelais'go jest, aby je czytać z tą samą beztroską, z jaką były pisane...”
Zamiast mojej recenzji tej zabawnej lektury dzielę się z Państwem apelem autora:
Do czytelnika
Przyjacielu, coś jął się tej Księgi,
Wszelki smutek chciej rozpędzić z czoła,
I czytając, nie gorszyć się zgoła:
Zła tu nie masz ni szpetnej mitręgi.
Choć nauczyć niewiele was zdoła,
Jeno śmiechu da nieco czasami;
To lekarstwo najlepszym się zda mi
Na zgryzotę, co sercu dopieka:
Lepiej śmiechem jest pisać niż łzami,
Śmiech to szczere królestwo człowieka.
Żyjcie w weselu!

Saturday 27 September 2014

Norman DAVIES - "Boże Igrzysko"

Norman DAVIES - “Boże Igrzysko”
Za zniesmaczenie mnie tylko 1 gwiazdka. - Wojciech Gołębiewski
Wśród Polaków panuje zadziwiająca „political corectness” polegająca na wychwalaniu Daviesa. Znów odzywają się kompleksy wobec Zachodu. Aby się ich pozbyć wyjaśnijmy, że ten „brytyjski uczony” tytuł doktora zdobył w Polsce na UJ i obecnie jest obywatelem polskim. Idolatria Daviesa jest tak silna, że nawet reżyser dwóch filmów o nim, zapytany przeze mnie, czy czytał co ten pan nawypisywał w „Bożym Igrzysku” o Polsce, odparł: „Słuchaj, Gołąb, ale to jest wspaniały gość”. A czy ja mówię, że niewspaniały?
Zacznijmy od tytułu: „playground” /przetłumaczone na „igrzysko”/- to miejsce dziecięcych zabaw, igraszek, ale podobno tytuł nawiązuje do fraszki Kochanowskiego. No to ją przeczytajmy
Nie rzekł jako żyw żaden więtszej prawdy z wieka,
Jako kto nazwał bożym igrzyskiem człowieka.
Bo co kiedy tak mądrze człowiek począł sobie,
Żeby się Bóg nie musiał jego śmiać osobie?
On, Boga nie widziawszy, taką dumę w głowie
Uprządł sobie, że Bogu podobnym się zowie.
On miłością samego siebie zaślepiony,
Rozumie, że dla niego świat jest postawiony;
On pierwej był, niżli był; on, chocia nie będzie,
Przedsię będzie; próżno to, błaznów pełno wszędzie.

Wg „INTERPRETACJA FRASZKI Kochanowskiego, www.sciaga.pl” fraszka mówi, że w człowieku:
„.... widoczny jest narcyzm. Ludzie są pyszni, zarozumiali, dumni... .. Sądzą, że mogą robić wszystko, ze to oni są najważniejszą częścią tego świata, że świat jest stworzony tylko i wyłącznie dla nich..... My swoim postępowaniem uczyniliśmy to, że Bóg ironicznie patrzy na nasze czyny.”
W moim odczuciu tytuł jest obrażliwy, ale przejdżmy do wątków interesujących wszystkich, najpierw do Piłsudskiego: /str.850/
„Kampanię na froncie wschodnim Piłsudski rozpoczął, zanim którakolwiek z zawodowych armii wykonała jakieś posunięcie. Po proklamowaniu 6 sierpnia 1914 roku FIKCYJNEGO Rządu Narodowego grupa strzelców przekroczyła granice Galicji i ruszyła w kierunku Kielc. BYŁ TO NIEZWYKŁY WIDOK. KAWALERZYŚCI NIEŚLI SIODŁA NA GŁOWACH W NADZIEI ZDOBYCIA KONI na nieprzyjacielu... ..Po krótkiej ulicznej potyczce z rosyjskim patrolem „ARMIA WYZWOLEŃCZA” ZOSTAŁA PRZEPĘDZONA Z MIASTA... Było to FIASKO, które skłoniło Piłsudzkiego do przejścia pod rozkazy Austriaków...” /podk.moje/
Davies, jako solidny historyk, podaje, że Piłsudski /str.556/:
„Potrzebne fundusze gromadził metodą ROZBOJU; we wrześniu 1908 r. zorganizował bardzo udany NAPAD na eskortowany pociąg pocztowy..”.
Dokładnie też scharakteryzował MARSZAŁKA: /str.556-7/
„...był konspiratorem, a nie mężem stanu... ..Natura wyposażyła go w pełni we wszystkie cechy, które są wadami polityka: był SAMOWOLNY, NIEROZWAŻNY, NIEUPRZEJMY, MŚCIWY, DZIECINNY, MAŁOMÓWNY I NIEOBLICZALNY... ..NIE BYŁ W STANIE przestrzegać dyscypliny partyjnej ani też ZORGANIZOWAĆ ŻADNEGO SPÓJNEGO RUCHU POLITYCZNEGO..” /podk.moje/
Kiedy Piłsudski służył wiernie Franciszkowi Józefowi, to Dmowski /str.854/
„W Londynie nie tracił żadnej okazji, żeby oczerniać Piłsudskiego...”
Nie mogę nie zauważyć ironii Daviesa i niewypowiedzianej wiadomej sugestii; /str.859/
„I wtedy stała się rzecz NIEOCZEKIWANA. Piłsudski, zwolniony 10 listopada 1918 z twierdzy w Magdeburgu, pojawił się na stacji w Warszawie... ...11 listopada.. ..na prośbę Rady Regencyjnej Piłsudski objąl urząd głownodowodzącego. Zaproponował niemieckim władzom wojskowym, aby PO PROSTU ZŁOŻYŁY BROŃ..... ...NIEMCY CHĘTNIE SIĘ ZGODZILI. ZATWARDZIALI ŻOŁNIERZE ODDZIAŁÓW SZTURMOWYCH ODDALI KARABINY SZTUBAKOM,, ..W ciągu paru godzin Niemcy opuścili miasto.. W ciągu trzech dni calutkie Królestwo aż po Bug zostało oczyszczone z niemieckich wojsk..” /podk.moje/
Pan Norman Davies, odznaczony Orderem Orderem Orła Białego /w 2012 r/ i obecnie obywatel polski raczył mnie poinformować, że /str.750/
„Na przestrzeni ostatnich dwóch stuleci polskie wojska zapisały na swoim koncie zaledwie jedno samodzielne zwycięstwo. „Cud nad Wisłą”, który zdarzył się w sierpniu 1920 r, jest czymś... wyjątkowym w nowożytnej historii Polski”.
Brak logiki, panie Davies, jakie SAMODZIELNE, przecież cudu dokonała Matka Boska. Zresztą historyk dodaje; /str.751/
„Całkowite wyjaśnienie nie jest znane, a jeśli obecna cenzura polityczna nadal będzie śię utrzymywać, naród polski nigdy nie pozna nawet podstawowych faktów”
Czytam wydanie z 1999 r z dołączonym Postscriptum napisanym w wolnej Polsce, to o czym on ględzi ?. Moze on wie, ale nie powie. Swoją ocenę naszego bohaterstwa kontynuuje na str.850-ej:
„W gruncie rzeczy, Polakom dano bardzo niewiele okazji do walki o własną niepodległość. WSZYSTKIE PRZEDSIĘWZIĘCIA, JAKIE PODEJMOWALI W TYM KIERUNKU - Z LEGIONAMI WŁĄCZNIE - KOŃCZYŁY SIĘ KLĘSKĄ... ..Chęci i czyny polskiego narodu były.....POZBAWIONE ZNACZENIA...”
Mam jeszcze kilkanaście stron notatek, ale przejdżmy do INWEKTYW pod adresem POLSKI, które Davies przypisuje różnym postaciom: /str.861/
„Mołotow nazwał ją „POTWORNYM BĘKARTEM TRAKTATU WERSALSKIEGO’ . Stalin mówił o niej jako o „PRZEPRASZAM ZA WYRAŻENIE, PAŃSTWIE”. Dla J.M. Keynesa.. była „ekonomiczną niemożliwością, której JEDYNYM PRZEMYSŁEM JEST ŻYDOŻERSTWO”. Lewis Namier uważał, że jest „PATOLOGICZNA”. E.H.Carr nazwał ją „FARSĄ”. David Lloyd George mówił o „DEFEKCIE HISTORII”, twierdząc, że „zdobyła wolność nie własnym wysiłkiem, ale ludzką krwią”... ... miał PODOBNO powiedzieć, że prędzej oddałby „małpie zegarek” niż Polsce Górny Śląsk... ..Hitler nazywał ją ...”tak zwanym państwem, POZBAWIONYM WSZELKICH PODSTAW NARODOWYCH, HISTORYCZNYCH, KULTUROWYCH CZY MORALNYCH” /podk.moje/
Davies kontynuuje swoje przedsięwzięcie m.in. na str 1079:
„..Aristide Briand nazwał Polskę „REUMATYZMEM EUROPY”. Pod koniec II wojny swiatowej prezydent Roosevelt nazwał ją „MIGRENĄ ŚWIATA” /podk.moje/
Ogólnie przyjęte długości recenzji na „lubimy czytać” ograniczają mnie, więc tylko zwolennikom polskiego Lwowa zadedykuje ostatni cytat: /str.970/
„W połowie czternastego wieku ZACHODNIE TERENY ROSJI WRAZ ZE LWOWEM ZAGRABIŁA POLSKA, wspierana przez rzymskiego papieża, którego celem było zapewnienie bazy DLA EKSPANSJI KATOLICYZMU NA WSCHÓD” /podk.moje/
ODRADZAM DOPUSZCZANIE DO SAMODZIELNEJ LEKTURY NIELETNICH

Friday 26 September 2014

Romain ROLLAND - "Colas Breugnon"

Romain ROLLAND - “Colas Breugnon”
W polskiej nowomowie przyjął się potworek językowy „POZYTYWNA ENERGIA”. Nie lubię go, lecz skoro już jest, to nim się posłużę, bo właśnie jest on najbardziej adekwatnym określeniem nastawienia do rzeczywistości bohatera omawianej książki, aury jaką wytwarza lektura jej, jaki i samopoczucia czytelnika w trakcie lektury i po niej.
Paradoksem jest, że Rolland /1866-1944/ dostał Nobla w 1915 r. za kobyłę pt „Jan Krzysztof” /biografia niemieckiego muzyka Kraffta/, a przeszedł do historii z powodu omawianej książki, wydanej cztery lata póżniej.
Krytycy określają styl tej książki, jako wywodzący się od Rabelais-ego, a niejednemu czytelnikowi nasuwa się porównanie z Szwejkiem. Mnie kojarzy się również z epikureizmem i dążeniem do osiągnięcia ataraksji, czyli stanu szczęścia wskutek błogosławionego wewnętrznego spokoju.
Wojtek Młynarski zalecał „na wszystkie smutki, Niedziela na Głównym”, a ja lekturę „Colasa Breugnona”

Thursday 25 September 2014

J.D. SALINGER - "Buszujący w zbożu"

J.D. SALINGER - “Buszujący w zbożu”
Większość recenzji zaczyna się od deklaracji wieku recenzenta, to i ja tak zacznę. Pierwszy raz go czytałem, gdy miałem 17 lat, bo wtedy został po raz pierwszy w Polsce wydany /w USA w 1951/, a drugi raz teraz, gdy mnie cyfry się miejscami pozamieniały /71/. I w obu przypadkach jestem zachwycony, chociaż punkt widzenia jest diametralnie różny.
Do 1956 r żyliśmy w izolacji, dopiero po XX Zjeżdzie KPZR, w ramach odwilży, zaczęto wydawać w Polsce Hemingwaya i Steinbecka /1956//wyjątek stanowiły „Myszy i ludzie” wydane wcześniej/, rok póżniej Faulknera /1957/, a rok 1958 przyniósł popularność Hłaski i Cybulskiego. Już wcześniej doszedł do Polski kult „buntownika bez powodu” Jamesa Deana, tragicznie zmarłego w 1955 r. Po premierze „Popiołu i Diamentu”, Cybulski stał się „polskim Deanem”. Przyczyniła się również do tego rola Zbyszka jako narkomana w „Kapeluszu pełnego deszczu” M.V.Gazzo, wystawionym w 1959 r przez Teatr Wybrzeże. Równocześnie tj w 58. Europa Zachodnia ogłosiła „polskim Deanem” - Marka Hłaskę. Z kolei niektóre dziewczęta widziały go w synu Szczuki z „Popiołu i Diamentu”, który grał epizodyczną rolę młodego partyzanta /nie pamiętam nazwiska aktora, lecz chodzi mnie po głowie - Jagiełło/. Tak więc kult „zbuntowanych” mieliśmy rozbudowany, gdy opublikowano w 1961 „Buszującego w zbożu”. Zrozumiałe jest więc, że zbuntowany Holden stał się nowym idolem, a książka „kultową”. A wszystko to działo się w epoce rock’n’rolla i sukcesów polskiego jazzu.
Bez względu na epokę, nastolatki snują plany ucieczki z domu, by poznać świat i poczuć LUZ. Pociąga ta swoista /pozorna/ możliwość decydowania o swoim losie. Dosyć zrzędzących rodziców i uprzykrzających życie belfrów. Wzbogacony o pobyt „na gigancie” jest kimś, jest po inicjacji dorosłości. Bunt przeciw dorosłym owocował ruchem hippiesów w połowie lat 60-tych.
Reasumując odwaga Holdena imponowała młodym. Ale problem polega na tym, że książka zachwyca wszystkich, bez względu na wiek. Bo każdy chciałby uciec od powszedniości, od obowiązków, mieć LUZ. Tylko odwagi brakuje.
I teraz, gdy dalej zachwycam się książką, mimo wspomnianego przestawienia cyfr mojego wieku /17 do 71/ , gdy mam już wymarzony LUZ, który jest niechciany, bo przyszedł za póżno wraz z emeryturą, nie chcąc marudzić własnym doświadczeniem, przywołuję wspaniały film z 1991 r. z niedawno zmarłym Robinem Williamsem i Jeffem Bridges-em pt „Fisher King”, a szczególnie scenę symbolizującą pełen LUZ, gdy obaj rozbierają się do naga, kładą się na miejskim skwerku i zapatrują w księżyc i gwiażdziste niebo.
Niestety, Jeff wraca do swojej profesji dziennikarza radiowego, Holden do rodziców, siostrzyczki i szkoły, ja też wiele razy musiałem wracać. Bo jak śpiewał Młynarski: „Miewamy takie sny, lecz budzimy się i.......”
Czytam obecnie „Buszującego...” już po doświadczeniu najlepszego chyba filmu z tych, które w moim długim życiu widziałem, mianowicie „Forresta Gumpa”, w którym mamy sytuację odwrotną do „Buszującego..”. Holden zdobywa doświadczenie od wielu osób napotkanych w czasie ucieczki, a Forest dzieli się swoim /a tak naprawdę - swojego pokolenia/ doświadczeniem z licznymi, zmieniającymi się w trakcie opowieści słuchaczami.
Ale to nie wszystko. Forest biegnie, a z nim jego kibice, przez całą Amerykę, biegnie czyli ucieka, aż zatrzymuje się i zadaje sobie pytanie: „PO CO?”. Holden też się budzi ze snu, złudy, jakim jest jego ucieczka i patrząc na bawiacą się ukochaną siostrzyczkę Phoebe, postanawia wrócić do obowiązków, bo PO CO miałby dalej uciekać.
PS.Odnalazłem nazwisko aktora grającego syna Szczuki: Jerzy Jogalla /ur.1940/

Wednesday 24 September 2014

Tadeusz SOBOLEWSKI - "Dziecko Peerelu. Esej-dziennik"

Tadeusz SOBOLEWSKI - “dziecko Peerelu”
JESTEM W SZOKU, ŻE TAK WARTOŚCIOWĄ KSIĄŻKĘ, WYDANĄ W 2000 ROKU MUSZĘ WPROWADZAĆ NA PORTAL.
Anderman w GW z 19.01.2001 r pisze:
„...kluczowa myśl, która pozwala zrozumieć jego /tj Sobolewskiego/ stosunek do ówczesnej rzeczywistości, brzmi: "Peerel jest dla nas czasem utraconym, ale chyba nie straconym".

I ma rację. Sobolewski, cztery lata ode mnie młodszy słusznie mówi, że: /str.12/
„...młodość mojego pokolenia, wychowanego między ’56 a ’68, upłynęła w blasku Pażdziernika, złudnych nadziei, jakie wywołał. Choć może nie tak złudnych, bo bez nich nie byłoby „Solidarności”. „Chcieliśmy, żeby ta Polska się udała” - zapisała Maria Dąbrowska na początku lat sześćdziesiątych. Wychowałem się wśród ludzi podobnie myślących”.
JA TEŻ. To oświadczenie, pod którym podpisuję się obiema rękami, jest bardzo ważne, bo jest prawdziwe, bo ODZWIERCIEDLA SPOSÓB MYŚLENIA WIĘKSZOŚCI POLAKÓW, w przeciwieństwie do obecnego totalnego potępiania w czambuł wszystkiego, co związane z PRL-em oraz bzdurzenia o swojej walce z ustrojem. Sobolewski dalej pisze: /str.13/
„’Nieudany eksperyment ustrojowy’, jakim był PRL, zagarnął wielką część naszej biografii wewnętrnej. Czy mamy ją sobie dać odebrać ?.... ..Grozi nam ‘dekomunizacja’ kultury w parze z postepującą amerykanizacją, a w efekcie zacieranie śladów tej dziwnej formacji kulturalnej i duchowej, jaką był PRL”.
Szczęśliwie, ta prognoza pisana 22 lat temu, nie sprawdziła się, bo DOROBEK KULTUROWY PRL-u BYŁ TAK WIELKI, ŻE PRZYTŁOCZYŁ OBECNĄ TWÓRCZOŚĆ I NIEPODZIELNIE DOMINUJE W MEDIACH. Sobolewski panujące obecnie nastawienie, słusznie podsumowuje: /str.13/
„Antykomunizm zażywany jako lekarstwo działa jak trucizna - zatruwa zdrowe części organizmu. W swojej skrajnej postaci jest rewersem komunizmu - nie może się bez niego obyć, tropi, gdzie się da, jego pozostałości, niczym antysemita Żyda”.
Roli i spuścizny tych lat nie da się pominąć, bo Peerel: /str15/
„..jako konstrukcja myślowa stanowił rodzaj trampoliny, która pomagała odbić się ku prawdzie, ku wartościom i ku wyobrażeniom o lepszej przyszłości dla wszystkich. Wyobrażeniom - dodajmy - jakich brakuje nowemu pokoleniu”.
W zwiazku z tym pomysły wyburzania Pałacu Kultury, jako symbolu tamtych czasów sa niebezpieczne: /str.29/
„Tego rodzaju próby odrzucenia peerelowskiej przeszłości mają w sobie coś zabobonnego - są jak spluwanie przez lewe ramię dla odpędzenia złego. Coraz mocniej odczuwam ich niesprawiedliwość. I lękam się zabobonnie, że odrzucenie pamięci tamtego czasu zemści się na nas w przyszłości. Sprawi, że czas, w którym teraz żyjemy, również zostanie usunięty w niepamięć. Dziś wobec Polski powojennej obowiązuje DWUMYŚLENIE: co innego należy do obowiązujacej świadomości historycznej, której uczy się w szkole, czymś innym okazuje się doświadczenie rodzinne, pamięć indywidualnego życia” /podk.moje/
Ten temat zakończmy wypowiedzią Kieślowskiego, który w trakcie wywiadu prowadzonego z nim przez Sobolewskiego mówi: /str85/
„Nie lubiliśmy tego świata i nie chcieliśmy go, ale żyliśmy w nim. Jeżeli bedziemy wstydzić się tego, że istnieje jakaś jedna nitka, która łączyła nasze życie w tych latach, jesli tę nić przerwiemy, zostanie pustka. I okaże się, że wszystko, co przeżywaliśmy do tej pory, było nic nie warte”
Wielotematyczność tego tomiku nie pozwala na szczegółową recenzję. Odnotujmy tylko eseje poświęcone Konwickiemu, Mironowi i Kieślowskiemu. Przypomnijmy tu, że Sobolewski jest autorem bestselleru, biografii pt „Człowiek - Miron”, wydanej razem z „Tajnym Dziennikiem” Mirona, którego prawa autorskie należą do Anny i Tadeusza Sobolewskich, jako, że poetka Stańczakowa, towarzyszka Mirona, to jego teściowa.
Część pierwszą kończy esej nt filmu Wojciecha Marczewskiego „Ucieczka z kina „Wolność’”, a część druga to pamiętnik autora z lat 1977-1989. Pamiętnik czy dziennik, wszystko jedno jak to zwał, jest pisany pod publiczkę, pod czytelnika, tak jak obecna political corectness tego wymaga. Można, by z niego wnioskować, że wszyscy spiskowali, walczyli tylko z czym i z kim. Żyłem w tej Warszawie, przypuszczam, że mieliśmy z autorem bardzo wielu wspólnych znajomych /choćby Kieślowskiego i jego ekipę/,, bo ta Warszawa to niewielka wieś. I ludzie pracowali, i ludzie się bawili, i wszystkie knajpy były pełne, a szczególnie Ściek, Spatif, Dziennikarze i Kameralna, czyli gdzie „elyta” bywała, i wóda normalnie się lała, a wyolbrzymioną martyrologię tworzy się dla przyszłych pokoleń. Czysta apolegetyka.
Broń Boże, ja nie zarzucam autorowi jakichkolwiek przekłamań, lecz, jak na autentyczny dziennik utratę realnych proporcji. Ale w ogóle fajnie się czyta i szczególnie pierwsza część z esejami pcha mnie do oceny całości na 8 gwiazdek.

Tuesday 23 September 2014

MÓJ DZIENNIK


DZIENNIK

23.09.2014 r. NAPISAŁEM 356 RECENZJI I DOSTAŁEM 10 008 PLUSÓW. POSTANOWIŁEM ZWOLNIĆ Z LEKTURAMI I ROZPOCZĄĆ DZIENNIK.
W odróżnieniu od innych, nie jestem zakłamany i nie twierdzę, że pisząc dziennik nie myślę o czytelnikach, bo piszę właśnie dla nich. Zrezygnowałem jednak z wprowadzenia w moją aktualną sytuację, gdyż byłoby za szerokie, przeto notatki moje, szczególnie z pierwszych dni pisania dziennika, mogą być mało czytelne. Sorry !
No to zaczynam. Zacząłem czytać Sobolewskiego, a że zrobiła się już g. 23, ograniczam dzisiejsze zapiski do początku napisanej recenzji:
Tadeusz SOBOLEWSKI - “dziecko Peerelu”
Sobolewski, cztery lata ode mnie młodszy słusznie mówi, że: /str.12/
„...młodość mojego pokolenia, wychowanego między ’56 a ’68, upłynęła w blasku Pażdziernika, złudnych nadziei, jakie wywołał. Choć może nie tak złudnych, bo bez nich nie byłoby „Solidarności”. „Chcieliśmy, żeby ta Polska się udała” - zapisała Maria Dąbrowska na początku lat sześćdziesiątych. Wychowałem się wśród ludzi podobnie myślących”.
JA TEŻ. To oświadczenie, pod którym podpisuję się obiema rękami, jest bardzo ważne, bo jest prawdziwe, bo ODZWIERCIEDLA SPOSÓB MYŚLENIA WIĘKSZOŚCI POLAKÓW, w przeciwieństwie do obecnego totalnego potępiania w czambuł wszystkiego, co związane z PRL-em oraz bzdurzenia o swojej walce z ustrojem. Sobolewski dalej pisze: /str.13/
„’Nieudany eksperyment ustrojowy’, jakim był PRL, zagarnął wielką część naszej biografii wewnętrnej. Czy mamy ją sobie dać odebrać ?.... ..Grozi nam ‘dekomunizacja’ kultury w parze z postepującą amerykanizacją, a w efekcie zacieranie śladów tej dziwnej formacji kulturalnej i duchowej, jaką był PRL”.
Szczęśliwie, ta prognoza pisana 22 lat temu, nie sprawdziła się, bo DOROBEK KULTUROWY PRL-u BYŁ TAK WIELKI, ŻE PRZYTŁOCZYŁ OBECNĄ TWÓRCZOŚĆ I NIEPODZIELNIE DOMINUJE W MEDIACH. Sobolewski panujące obecnie nastawienie, słusznie podsumowuje: /str.13/
„Antykomunizm zażywany jako lekarstwo działa jak trucizna - zatruwa zdrowe części organizmu. W swojej skrajnej postaci jest rewersem komunizmu - nie może się bez niego obyć, tropi, gdzie się da, jego pozostałości, niczym antysemita Żyda”.
Roli i spuścizny tych lat nie da się pominąć, bo Peerel: /str15/
„..jako konstrukcja myślowa stanowił rodzaj trampoliny, która pomagała odbić się ku prawdzie, ku wartościom i ku wyobrażeniom o lepszej przyszłości dla wszystkich. Wyobrażeniom - dodajmy - jakich brakuje nowemu pokoleniu”.
24.09.2014. g.3 rano. Mój Kochany starszy /o 11 lat/ brat Jędrek jako pierwszy poparł mnie w zamiarze pisania niniejszych notatek, a przy okazji zauważył:
„Prezydent mocarstwa atomowego, w kasku motocyklowym na łbie, do kochanki wieczorem zapieprza na motorynce, a My się starzejemy z ubolewaniem oglądając nasze marniejące „klejnoty rodzinne” podczas porannej kapieli. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie, Oj, nie ma!....”
On może tak mówić, a ja ważę 110 kg, wiec pozostało mnie lustro. Wczoraj, zawiadamiając o uzyskaniu 10 tys. plusów na „lubimy czytac”, wymieniłem recenzje, które uzyskały największą akceptację. Były to: „Nowy wspaniały świat” /137/, „Dziady” /129/, „Chłopiec z latawcem”/121/, „Rzeżnia numer pięć” /99/ oraz „Pamiętnik” Sparksa /84/. Wybór pierwszych czterech pozycji oceniam bardzo wysoko, bo trudno z nim się nie zgodzić. Oczywiście, każdy indywidualnie podałby inny zestaw, lecz ten wynik zbiorowy jest bardzo interesujący i świadczy dobrze o uczestnikach portalu. Piąta pozycja arcydziełem może i nie jest, lecz uznanie głosujących dla świadectwa miłości tam przedstawionej, jest budujące.
Skończyłem pisać recenzję Sobolewskiego; pierwsza część OK, ale druga, czyli dziennik z lat 77-89 to podlizywanie się obecnym trendom. Obsesja spiskowania, wszyscy się organizują, mają tajemnice, atmosfera prawie jak w 1830, kiedy to Lelewel rozpalił szczeniaków, a potem wymigał się tłumacząc chorobą żony. A Zamojska pisała do męża, że znów grupa niedpowiedzialnych młokosów popiła się i chciała zadymę robić, a nawet Belweder zdobyć. I że żle się to skończy. Ale MITOMANIA to nasza narodowa cecha.
Przymierzam się do Salingera „Buszującego w zbożu” i w tym celu porządkuje daty z polskiego punktu widzenia. James Dean zginął w 55; w 56 zaczęto wydawać Hemingwaya i Steinbecka, rok póżniej Faulknera; w 58 r „Popiół i diament”, i Cybulskiego ogłoszono Deanem, a Europa - Hłaskę polskim Deanem; w 61 - „Buszujący w zbożu”/w USA 51/; w 62 – Fitzgerald; od połowy 60-ych hippies; w 66 „Franny i Zooey”, „Wyżej podnieście strop, cieśle” i „Seymour - introdukcja”. Czyli najpierw dotarł do Polski mit Deana – jako buntownika bez powodu, potem do mitu doklepywano Zbyszka, Marka, a i jeszcze syna Szczuki, chłopca z lasu - chyba mu było Jagiełło, a książka ukazała się 3 lata póżniej i spełniała nasze wizje.
25.09.2014 g.4 rano Moi Kochani bracia, Tomek i Janusz opieprzyli mnie, że nie dzwonię do dr Fehlingsa; może mają rację, ale ja nie śmiem. Upłynęło 10 dni, gdy kopertę Kajka dała jego sekretarce. Mnie się wydaje, że tylko procedura z finansowaniem operacji może powodować brak wiadomości. Dr Zbiggy dawał swoje e-maile do mojej wiadomości i tylko stad znam adres e-mailowy Fehlingsa, więc trochę głupio z niego mnie korzystać. Tomek obiecał, że zadziała, aby dr Zbiggy to wyjaśnił. Ja po 25 latach pobytu w Kanadzie jestem bezwolną ofiarą tutejszego systemu zbudowanego na złotej myśli tow.Stalina: „Czekanie zmiękcza”. Przez te lata nie zdarzyło się mnie, ani mojej rodzinie, moim znajomym, aby załatwić cokolwiek bez czekania. Ten system jest tak głęboko zakorzeniony, że ludzie go nie zauważają. A zresztą ja już pogodziłem się z rytmem moich nocy: o 12 spać, co godzinę wstawać, a od 3 lub 4 laptop, by o 5 brać się za żarcie dla panienek i kawę, o 6 dziennik w polskim radio, a o 6.35, już z Kajką, wiadomości w TV”Polonia”.
g.22 Skończyłem recenzję „Buszującego w zbożu”, chyba nieżle wyszła. Najtrudniej jest recenzować książki powszechnie znane i zanalizowane z każdej mańki.
26.09.2014 g.3 rano Wczoraj czekałem na Kajkę, bo poszła do reumatologa, do którego skierował ją laryngolog. Cały czas chodzi o nadmierne pocenie się głowy i „rozlazły” język. Diagnoza: nie ma reumatyzmu, nie ma artretyzmu, o poceniu cisza, a język ma od amitryptyliny, której nie powinna brać i od papierosów, a ma brać wit.D i magnez. A niby dlaczego ?. Na jakiej podstawie REUMATOLOG to stwierdził, nie dysponując jakimikolwiek analizami. Tydzien temu była u neurologa, który polecił innego neurologa i orzekł, że wszystkiemu winna amitryptylina, chociaż nie wiedział czy ona biere 100 mg czy 100 g /??!!/. Nie daj Boże, by uwierzyła lekarzom, bo uboczne /sedative/ działanie amitryptyliny jest w jej przypadku zbawcze.
Patrycja leci dzisiaj do Barcelony, jak na razie na 3 m-ce, aby uczyć angielskiego. Początki skromne: utrzymanie plus 300 euro plus możliwosci dorobienia prywatnymi lekcjami w ekskluzywnej dzielnicy, a ja się biorę za „Colas Breugnona” /cha! cha!/
27.09.2014 g.3 rano Recenzja „Colasa Breugnona” chwyciła. Patrycja nie poleciała, bo zgubiła paszport. No comments.
Przeglądałem recenzje i w dotyczącej Sieniewicza znalazłem / w „Żydówek nie obsługujemy”/: „Jesteśmy odmieńcami-Żydówkami. Wszyscy!... Gorliwie tworzymy ułudne wspólnoty, z fałszywym przeświadczeniem, że w nich żyjemy i jesteśmy zakorzenieni. Tymczasem żyjemy, owszem, ale aż do bólu inności. Jeśli chcę być naprawdę człowiekiem, muszę mieć świadomość, że więcej mnie dzieli od ludzi niż z nimi łączy”.
Rozumiem to za warunek conditio sine qua non, ale rodzi się pytanie „co dalej?”. Chyba konieczne jest rozwinięte superego rozumiane jako:
„Superego to Twoje sumienie, nadświadomość, wyższa energia w Tobie, która ma wpływ na Twoje oceny, dąży do ulepszenia Twojej istoty i nadania jej wymiaru bardziej duchowego. Superego to Twoje wartości, zasady moralne, Twoje widzenie dobra i zła”. /”Mind Victory”/
U Walsha w „Conversation with God” /”Rozmowy z Bogiem”/:
Fundamentalne zasady przedstawianego systemu wierzeń (w nawiasie myśliciele o podobnych poglądach):
• Bóg jest wszystkim – panenteizm (Spinoza). Panenteizm (gr. pán en theós – wszystko w bogu) – pogląd religijno-filozoficzny, który wyznaje połączenie teizmu z panteizmem. W teizmie Bóg zachowuje osobową odrębność od świata, zaś w panteizmie immanentnie istnieje w świecie. Aby połączyć ze sobą te dwa poglądy panenteiści wskazują na element łączący obie tezy: Bóg zawiera w sobie cały świat, ale świat go nie wyczerpuje
• Bóg tworzy własne doświadczenie (celem Wszechświata jest doświadczanie samego siebie) (Hegel).
• Dobro i zło obiektywnie nie istnieją (ale w innym znaczeniu niż u Nietzschego).
• Rzeczywistość jest tworzona przez wolę (Schopenhauer, Thelema, wiele współczesnych postaci New Age, osobna książka poświęcona temu zagadnieniu to Sekret ).
• Nikt świadomie nie pragnie być zły (Sokrates).
• W Bożej naturze nie leży osądzanie lub karanie ludzi, dlatego nie ma piekła.
• Człowiek składa się z umysłu, ciała i duszy [czasami też występuje podział na podświadomość, świadomość i nadświadomość] (wielu filozofów, postaci New Age, większość filozofii Wschodu, w pewnej przenośni także chrześcijaństwo [Ojciec, Syn i Duch Święty]).
• Bóg jest kreatywną, samoświadomą jaźnią [człowiek jest stworzony na jego podobieństwo].
No i zabrnąłem w ślepy zaułek, naczytałem się wszystkich mędrców i wiem, że nic nie wiem, bo raz superego jest samoświadomością, a innym razem nadświadomością. To tak jak z transcendentnym a transcendentalnym, transcendecją u Kanta, a u innych filozofów, a na dodatek transcendecja Boga. Wszystko potrafią uczenie zagmatwać, a mnie Tischner nauczył kierować się chłopskim rozumem i konsekwentną, żelazną logiką. Amen
g.23 Pół dnia mnie zeszło na recenzję „Bożego Igrzyska”. Davies pluje Polakom w gębę, a analfabeta Komorowski daje mu Order Orła Białego. Co za pieprzona ciemnota!! Nawet Dziobak, który nakręcił dwa seriale o Daviesie nie czytał tej książki. Dałem 1 gwiazdkę, a wszyscy 9-10. Zobaczymy ile dostanę „like-ów”
28.09.2014 g.10 Napisałem krótką wzmiankę o „Gargantua i Pantagruel”. Najciekawsza przedmowa Boya, który to tłumaczył.
29.09.2013 g.5 rano Moja recenzja krytykująca Daviesa, z 35 pkt, wysunęła się na I miejsce. /cha,cha!/ Wspomniana w recenzji rozmowa z Dziobakiem odbyła się tu, w Toronto, po jego uczestnictwie w Festiwalu w Montrealu /ponad 10 lat temu/. On jeszcze nie myślał o drugim filmie-serialu, dzięki któremu zwiedził całą Europę. Przy perwszym pojeżdził sobie po Wlk.Brytanii. Bez żenady przyznał, że w ogóle „Bożego Igrzyska” nie czytał, a w „Europie” interesowały go tylko „kapsułki” tzn wstawki poniekąd anegdotyczne.
W Polskim Radio wiadomość, że mimo pomyślnego zakończenia strajku górniczego, „związkowcy” pojadą robić zadymę 1.10 pod Sejmem, w czasie expose Kopacz. A ja miałem nadzieję, że masy zmądrzeją i świetnie uposażonych związkowców pogonią.
Janusz przesłał mnie program konferencji KONGRES POLONII KANADYJSKIEJ – 70 LAT W SŁUŻBIE NARODOWI, OJCZYŹNIE I POLONII współorganizowanej przez Światową Radę Badań nad Polonią w dniach 7-8 listopada 2014 w Warszawie, której Sekretarzem Generalnym jest Ewa, a ja się pewnie naraziłem, bo mu odpisałem, ze praktycznie w Kanadzie zorganizowanej Polonii nie ma, czego świadectwem jest brak Polaków we władzach wszelkich szczebli. Nie mamy żadnego posła czy senatora. Trudno więc np do 214 455 /2011 r./ indywidualnych Polaków mieszkających w Toronto, w większości nieidentyfikujących się z Kongresem, na siłę przyklejać etykietę Polonii. Jedynymi aktywnymi grupami Polaków są społeczności lokalne katolików, związane z polskimi Kościołami oraz klienci Credit Union.
Północ. Opublikowałem wzmiankę o „Malowanym ptaku”. Przedtem poczytałem recenzje. Ale „prawdziwych polaków” zabolało. „Bo taki żyd będzie się z nas naśmiewał ! To nie dość, że kłamstwo, to jeszcze mu kto inny napisał”

30.09.2014 g.11 W nocy zacząłem, teraz skończyłem czytac i napisałem ostrą notkę nt Zoe Heller. No to mam ją z głowy, więcej po jej wytwory nie sięgnę. Od wczoraj uprzykrza mnie życie atak bólu nogi, przez co otumaniony jestem Tylenolem, a Hydromorphonu nie biorę, bo nie działa.
Moj kochany braciszek Tomek zmusił mnie z Dubaju, abym wreszcie interweniował w szpitalu, co z moim skierowaniem, listem protekcyjnym i CT. Już po pół godzinie znalazła się moja koperta, którą im dałem 16 dni temu. Potem było bla,bla,bla, ale udało się ustalić datę mojej wizyty /po protekcji dr-a z Dubaju/ na 25 listopada. Oczywiście jest to termin prowizoryczny, bo doctor is very busy, a więc mogę spodziewać się zawiadomienia o zmianie terminu. Ale jestem szczęśliwy, bo „normalną” drogą nie mam żadnych szans dostania się do szpitala, nie mówiąc o operacji. Ostatnim razem, gdy gryzłem ścianę z bólu,, przyjęli mnie wyjatkowo prędko, bo po trzech godzinach czekania i nawet recepty na środki przeciwbólowe nie chcieli dać, tylko kazali iść do family doctor. W Polsce narzekają, a za parę groszy mogą mieć wszystko, a tu NIE MA KOMU ZAPŁACIĆ, bo równość jest i za każdego rząd płaci.
1.10.2014 g.6 Awaria portalu „lubimy czytać” przypomniała mnie czeską komedię pt „Straszne skutki awarii telewizora”. Humor mnie się poprawił, gdy dostałem e-mail:
Witaj Braciszku! Posyłam Tobie link do strony, która na pewni Ciebie rozbawi, tak jak mnie rozbawiła. Mało nie zesikałem się z radości: nareszcie ktoś coś mądrego powiedział - Motylek.
Całuję - Twój brat Jędrek.
A teraz kliknij myszką na link i też z radości zesikaj się!!!:
http://www.mmj.pl/~cichy/motylek.swf
g.12 Upubliczniłem notatkę o „Kabale” Charlesa Mopsika. Trudna książka, a to tylko powierzchowny wstęp. W notce wykorzystałem fragment swojego eseju „Kabała, chasydzi, frankiści”. Dałem 9 gwiazdek bo książka niewątpliwie na to zasługuje, lecz czuję niedosyt.

2.10.2014 g.4 Nieznajomy Maciej Kondras zaprosił mnie, poprzez „lubimy czytać”, do uczestnictwa w zakładanej przez niego stronie zazyjkultury.pl. Zaakceptowałem propozycję i posłałem mu eseje: Coetzee, Achmatowa i ks.Twardowski . Zmuszony jestem wysyłać e-mailem, bo procedury logowania się na tej stronie przekroczyły moje intelektualne możliwości. Wszedłem teraz na zazyjkultury.pl i zobaczyłem, że opublikował pierwszą /??/ część Coetzee, bo podzielił całość. No i dobrze, może będzie bardziej czytelne.

3.10.2014 g.3 Oczy mnie się zamykają, lecz ból /prawy krzyż/ nie pozwala nawet pomarzyć o łóżku.
Wczoraj, po dwóch latach i 12 rozprawach, skończył się proces mojej żony o skręt w lewo na czerwonym świetle, za co groziło jej 150 $ i 3 demerit points. Te 3 points podniosłoby insurance na pół roku, który, jako kierowca bezwypadkowy i emeryt /tzn nie używający samochodu na dojazdy do pracy/ płacę w wysokości 288 $ miesięcznie /za 2 samochody/. Prawdziwym powodem była moja polska skłonność do pieniactwa i nakłoniłem Kajkę, by powiedziała „not guilty”. O dziwo nie była osamotniona, był jeszcze jeden pomylony, który chciał zmieniać zwyczaje na kontynencie płn-amerykańskim, ale załamał się dwie godziny póżniej. Muszę wyjaśnić zasady. W danej Sali sędzia rozpatruje 70-75 spraw w godz. 9-13, tak szybko, bo wszyscy przyznają, że są „guilty” i w nagrodę dostają karę o połowę mniejszą niż na „tickecie”. Ta procedura zajmuje około 2 godzin ze względu na pertraktacje prokuratora z oskarżonymi prowadzone na korytarzu. Zawsze znajdzie się jeden maniak bądż maniaczka, jak Halina Gołębiewska, którzy zamącą pracę Sądu. I te pozostałe dwie godziny są dla takich. Koronnym dowodem miało być nagranie video jej haniebnego czynu, które było, ale się zmyło, bo pan policjant z rozbrajającym uśmiechem, oświadczył, że nagrania nie ma, bo nie ma obowiązku trzymać takowego przez 2 lata. Szkoda gadać ! Zmęczona Kajka, jak i Monika, która jej sprawę b.dobrze prowadziła, zgodziły się na zapłacenie 40 $ /bez punktów karnych/, które się okazały 55 $, ze względu na opłatę śądową. /Bystra Kajka, na pytanie prokurator ile zapłaciła obrońcy, powiedziała, że 500 $, nie zdradzając, że to córka/.
Przypomniał mnie się proces upartego Polaka-pieniacza /z 15 lat temu, w Stanach/, który nie chciał się przyznać do czynu lubieżnego wobec córeczki jego konkubiny. Gdyby powiedział „guilty”, to by po, góra, 5 latach był na wolności, a tak uparty osioł jako „not guilty” odsiedział równe 10, podczas których napuszczeni Murzyni gwałcili go systematycznie.
Akurat, wczoraj, gdy toczyła się sprawa, zrecenzowałem książkę Albahari pt „Mamidło” pokazującą nieusuwalne różnice mentalne pomiędzy Europejczykami i Kanadyjczykami
Dzisiaj urodziny Jędrka /82/; wysłałem życzenia e-mailem. Chciałbym mieć taką jasność umysłu, gdy będę w wieku brata. A wczoraj wpadła też Patrycja /wnuczka/ z nowym paszportem, leci bezpośrednio do Barcelony w sobotę.
Zmarnowałem czas na obrzydliwość pt „Ja” niejakiego Yanna Martela, autora „Życia Pi”, nagrodzonego the Man Booker Prize w 2002 r. Mentalność głupka kanadyjskiego, gotowego zrobić wszystko, by zaistnieć. Przypomniał mnie się młody, przystojny nauczyciel ze szkoły dla newcomers /7 godzin zajęć codziennie/, pochodzący z małego miasteczka w Manitobie /to tłumaczy jego kompleksy/, obdarzony juz piątką bachorów, którego jedynym marzeniem było uczestnictwo w „prawdziwej” wojnie. Moje tłumaczenia, że marzeniem większości „normalnych” ludzi jest jej uniknięcie, trafiały na oporny kamień, mimo wsparcia koleżki z RPA, który jako szpieg rosyjski poznał wojnę w Afryce, „spalił” się w Somalii i przyjechał do Kanady na odpoczynek. Wracając do książki: obsceniczne dno. Zszokowany jestem jak pruderyjna Ameryka za mego życia zmieniła się w rynsztok. Trywialny przykład: Edward Kennedy nie mógł zostać prezydentem, bo wskutek kraksy ujawniono obecność w jego samochodzie sekretarki, a TO BYŁ WEEKEND; kilkanaście lat póżniej incydent z Moniką Lewinsky przysporzył Clintonowi sympatyków.
4.10.2014. g.2 Padłem wczoraj o 21, więc dzionek zaczynam wcześniej. Łyknąłem Tylenol i czytam Gretkowskiej „Polkę”. Po 45 stronach odnoszę wrażenie, że będzie to pisanina sprawna, ciekawa, lecz adresowana do czytelniczek magazynów kobiecych, czyli o poziomie intelektualnym przedstawionym świetnie przez Masłowską. Jeśli tak, to po co, Pani Manuelo, wstawki o Swedenborgu /str.37/ czy biblijnej Nefesz ? /str.41/

g.20 I tak było: nudny /dla mnie/ dziennik „ciążowy”, ale nie przerwałem czytania, właśnie, ze względu na te wstawki intelektualne. To dla niej typowe, chce podkreślać swoją erudycję, ale to nieporozumienie, bo jej czytelniczki nie zauważą odważnego porównywania Brzozowskiego z Mackiewiczem czy też czarnych słoneczników Przybyszewskiego. Za te uatrakcyjniające dygresyjki dałem 7 gwiazdek przy swojej recenzji. Teraz siedzę nad Łysiaka „Życiem erotycznym księcia Józefa”. Pięknie wydane, masa rycin i reprodukcji.

5.10.2014 g.4 Przepiękne ilustracje, imponująca znajomość tematu; z przyjemnością konsumowałem Łysiaka. Rozumiem, że pecunia non olet, ale trochę szkoda, że pisał takie idiotyzmy dla pieniędzy. Zapomniałem wspomnieć w recenzji, że Łysiak ukazał łajdactwo Zajączka, ale fachowcy to znają. Acha, Patrycja poleciała wczoraj o 22, ma być w Barcelonie o 12. Podobno tam 26 stopni, u nas 12.
Czytam Bartoszewskiego „Pod prąd”. Genialne. Co za pamięć? Encyklopedia wiedzy, szczegółów o ludziach, ich pokrewieństwach i inszych koligacjach. A przede wszystkim obiektywna ocena tamtych ciężkich lat. Jednocześnie zacząłem Wita Szostaka „Sto dni bez słońca”. Nigdy nic jego nie czytałem, bo nazwisko mnie się z przyczyn osobistych żle kojarzyło. A teraz się okazuje, że to pseudonim krakowiaka, dr filozofii i członka Towarzystwa Tischnerowskiego. Bomba !. Przeczytałem 62 strony i jestem oczarowany. Tymczasem jedna miła znajoma z „lubimy czytać” wciągnęla mnie w dyskusje o Stasiuku, a ja wszystko jego czytałem, a tylko jedną małą notkę opublikowałem. No to, żeby to zrekompensować umieściłem na blogu pod tytułem „Wiersze miłosne i nie” fragment mego eseju „Lektury styczniowe” z newsami o Stasiuku i recenzją świetnego reportażu „Bóg z radia”, zamieszczonego w TP 47 /3254/ z 20.11.2011 r.

7.10.2014 g.11 No to ciężko pracowałem! Bartoszewski - wolne czytanie, bo tysiące nazwisk, zaskakujące koligacje, no i o części ludzi nigdy nie słyszałem. Z kolej Szostak: świetna forma krótkich rozdzialików, dobry język, świetna satyra, a i groteska, jednakże 460 stron, a na starość wolę krótkie dystanse. Wczoraj zrecenzowałem B., a w tej chwili skończyłem pisać recenzję Szostaka. Nie znalazłem nigdzie wytłumaczenia nazwy wyspy „Finnegans”, to przedstawiłem własną /p.recenzja/ jako odrodzenie kultury.
Zmarł Mitoraj /70/ i Przybylska /”Marylka”- 35/ . Los specyficznie wybiera.
g.23 Przejrzałem Gretkowskiej „Podręcznik do ludzi” z 1996 r., czyli z okresu początkowego jej „kariery”. Przebłyski intelektualne w rynsztoku. Maniera nie do przyjęcia. Dno!!!
8.10.2014 g.9 Dorwałem nową /2014/ książkę o Tischnerze, tym razem o jego ostatnich latach, a autorem jest Tomasz Ponikło.. A, że Tischnera nigdy nie jest dla mnie za dużo, to z zainteresowaniem czytałem, mimo, że 90% to powtórzenia. Każda pamięć jest zawodna, a w przypadku sklerotyka WG szczególnie. Napisałem recenzję pozytywną, bo innej nie wypada i przeszedłem do korespondencji pomiędzy Iwaszkiewiczem i Wajdą. Z przypisów, notabene bardzo szczegółowo opracowanych przez Jana Strzałkę, wyciągnąłem na samym wstępie korzyść w odnalezieniu nazwiska aktora, grajacego w „Popiele i Diamencie”, syna Szczuki. To krakowski aktor Jerzy Jogałło /ur.1940/, zięć Turowicza. Wspominałem go jako przykład polskigo Jamesa Deana w recenzji „Buszującego w zbożu”.
Listy czyta mnie się żle ze względu na moją idiosynkrazję do Iwaszkiewicza-człowieka /jako pisarza go cenię/. Wkurza mnie wszytko. Mamy początek 1971 roku; społeczeństwo po traumie 1970 r, gdy to jedyny raz w powojennej Polsce, Polskie Wojsko strzelało do polskich robotników. A stary pedał w marcu bawi się w Palermo, w czerwcu w Leningradzie, we wrześniu w Rzymie, a następny rok zaczyna Wenecją. Zawsze umiał się ustawić. Nawet ze Stawisk przed rodziną uciekał i większość „polskiego” czasu spędzał w Sandomierzu. Na stronie nomen omen 13 profesjonalna krytyka starego, doświadczonego pedała tak dzieła Manna „Śmierć w Wenecji”, jak i adaptacji Viscontiego. Co jak co, ale na wykorzystywaniu młodych „efebów” to on się zna; sam przecież się chwalił jak „wydupcył” Cesia Miłosza w celi Konrada, w bazyliańskim zakonie w Wilnie, a z Andrzejewskim konkurował o względy Baczyńskiego.
g.22 Z korespondencji Iwaszkiewicza i Wajdy napisałem krótką notkę, a tymczasem zaliczyłem wpadkę ze Stasiukiem, bowiem pisałem zgodnie z własnym przekonaniem, że Wołowiec to Bieszczady, a czytelnik ostro mnie opieprzył, że to Beskid Niski, a do Bieszczad 150 km. Popatrzyłem w mapę i nie sądzę, bo Gorlice to na płn od Krynicy, a Beskid graniczy z Bieszczadami. W ogóle się nad tym nie zastanawiałem, bo jak Stasiuk pisał o Łemkach, to mnie się kojarzyło z Bieszczadami. Teraz czytelnik twierdzi, że Łemków tam nie ma, a byli i są w Beskidzie. A i jeszcze: sympatyczna znajoma śmiała się ze mnie, ze ja mam ADHD, no to musiałem jej wytłumaczyć, że aby nie myśleć o bólu to biorę Tylenol no.3 /paracetamol z kodeiną/, i czytanko; potem następny Tylenol no.3, i pisanko. I dzień jakoś leci. A w nocy, jak łeb opada, to tylko pasjansa na laptopie stawiam.

9.10.2014 g.3 Korespondencja z „czytelnikiem”, który nazywa się Jarek Mazur jest coraz ciekawsza, więc kopiuję fragment jego uwag:
korekta była w 1951. Za kamieniste Ustrzyki oddaliśmy węglonośny i urodzajny Sokal. Około 460 km kw. Co było robić... Jossif grzecznie poprosił. A Świerczewski miał dziwne rany. Jakiś strzał z bliska, dziura po bagnecie w mundurze. Niektóre sotnie upa zaklinały się, ze ich tam wtedy nie było... Co trochę dziwi, bo ustrzelenie czerwonego generała byłoby dumą dla bojców.

Jarek Mazur jest „uczycielem” i członkiem 3-osobowego zespou „Hudacy” /p.fb/
Hudacy to po rusnacku Muzykanci. W swojej muzyce, sposobie życia, ukochaniu gór, nawiązujemy do tego, co najpiękniejsze w Karpatach.
Śpiewamy w językach ich mieszkańców. Najczęściej jest to łemkowski/rusnacki i słowacki ze wschodu tego kraju.

10.10.2014 g.3 Wczoraj pół dnia spędziłem w warsztacie, bo w Nissanie zapaliły się trzy światełka ostrzegawcze: engine, slip i jakieś tsh lub coś podobnego. Mój mechanik powiedział, że ma tester zepsuty i dał samochód do sąsiada. Oddał po 4 godzinach i światełka się nie paliły przez 10 km. Rozmawiałem z Pawłem, on podziela moje zdanie /i mojego mechanika/, żeby udawać, że nic się nie pali i jeżdzić aż się samochód rozsypie. Bo jak zaczną kombinować przy elektronice, to tylko koszty nabiją, a to pewnie silnik stary.
Zrecenzowałem nowowydany zbiór starych miniopowiadań Stasiuka. Do prawie połowy - nuda; w ogóle odnoszę wrażenie, że on się wypalił. W każdym razie bezkrytyczny zachwyt nim minął. A jeszcze: znowu wygłup z Noblem: w zeszłym roku ośmieszyli się Munro, w tym dali jakiemuś nieznanemu Francuzowi, a Kundera, Murakami czy Oz mogą czekać „ad usranem mortem”.

12.10.2014 g.0 Może rzeczywiście coś ze mną nie tak, skoro od ostatniego wpisu przeczytałem I zrecenzowałem 3 książki. Na „usprawiedliwienie” mam, że „Taksim” Stasiuka tylko sobie przypominałem, a biografię o.Badeniego Judyty Syrek czyta się jak kryminał /może raczej jak Chmielewską/. Z kolei Mackiewicza „W cieniu krzyża” czytałem uważnie, lecz gdy „wszedłem w temat”, to był przewidywalny, wskutek swego, nazwijmy delikatnie, konserwatyzmu. A że czuł się „świętszy od papieża”, to niech docenią w niebiesiech.
Byliśmy u family doctor po recepty na następne 3 miesiące, trzy razy musiałem go poprawiać w dawkach; na moje wyniki krwi, ani na Kajki konsultacje u specjalistów nie miał czasu spojrzeć. Tradycyjnie zażądałem od recepcjonistki kopii i po porównaniu w domu z poprzednimi wynikami, wysnułem wniosek, że jeszcze pożyję. A Kajce , w koło macieju, nystatinę do płukania ust.
No i mecz z Niemcami za darmo obejrzałem /był na 371!!/, czyli jak Szczęsny był szczęsny.

13.10.2014 g.5 Jedna pani na „lubimy czytać” rozmawiała ze mną o cierpieniach jakich doznał w trakcie śmiertelnej choroby ks.Tischner. Rozmowa zeszła na temat reakcji społeczeństwa i mediów na równoczesną śmierć Mitoraja i Przybylskiej. Szczerze przejąłem się śmiercią młodej, uroczej aktorki, matki trojga dzieci, niemniej zauważyłem /cytat z mojej notki do wspomnianej pani/:
Kiedy byłem młody,, na Okęciu wylądowali równoczęśnie dyrygent Skrowaczewski i Staszek Królak. Skrowaczewski odniósł światowy sukces w Carnegie Hall zwyciężając w światowym konkursie dyrygentów, co było szczególnym ewenementem, bo ludzie zza "żelaznej kurtyny" w ogóle rzadko pojawiali się na Zachodzie. Był oszołomiony tłumami ludzi na lotnisku Okęcie, z naręczami kwiatów, które przyszły uczcić jego światowy sukces. Szybko został wyprowadzony z błędu, gdy kazano mu przejść bokiem, by nie przeszkadzał w powitaniu bohatera narodowego, który jako pierwszy Polak wygrał lokalny amatorski Wyścig Pokoju. Akurat teraz zaczęło się świętowanie przypadkowego zwycięstwa /jedynego/ w piłce kopanej nad Niemcami. No cóz, my przez wieki będziemy czcić Papieża-Polaka, bez względu na to, czego nauczał. Czysta megalomania zawarta w słowach Papież-Polak, jedyny. Niemcy ledwo zauważyli stanowisko Ratzingera. No cóż oni przez wieki MIANOWALI papieży, jak i królów /bez zgody niemieckiego cesarza nikt w Europie nie mógł ogłosić się królem/, to im papiestwo spowszedniało, jak i wygrywanie w piłkę.
W nocy napisałem pozytywną opinię o rozmowie prof.Szczeklika z Illgiem pt „Słuch absolutny”. Wyraziłem oczywisty zachwyt osobą Profesora /p.recenzja/, jednak w głębi duszy pozostały wątpliwości co do wyidealizowanego obrazu jego patriotyzmu i antybolszewizmu. Jako niewiele młodszy /5 lat/ od Szczeklika, nie mogę pojąć jego wyjazdów zagranicznych, i to już za Gomułki, bez nieodłącznych rozmów z UB przed wyjazdem i składania raportów po powrocie. Również manifestowanie nie bycia członkiem PZPR, o niczym nie świadczy, bo najbardziej czerwony rektor PW, Bukowski, który wywiesił na głownym Gmachu hasło „Politechnika zawsze czerwona” był bezpartyjny. Jestem pełen uznania dla Profesora, a moje uwagi dotyczą strony redakcyjnej książki.

Rozmawialiśmy /na skypie/ wczoraj długo z Patrycją, która już tydzień uczy w Barcelonie. Zgodnie z naszym przypuszczeniem jest zszokowana Europą a największe zdumienie budzi w niej widok ludzi odprężonych, nigdzie się niespieszących, na luzie.

14.10.2014 g.0 Jak padłem o 20, to dopiero teraz się zwlokłem; nie oglądałem dziennika TVN, nie oglądałem „Na Wspólnej”, bo byłem wykończony. Rano pojechałem na drugi koniec Toronto /40 km/ po Romana, z którego całą rodziną jesteśmy zaprzyjażnieni od lat, ale odkąd kupili dom daleko od nas, kontakty osobiste są utrudnione. Usiłowałem pójść jego śladem i grać w szachy przez internet, lecz zbyt „emotional” jestem i końcówki przegrywałem. Roman, „złota rączka” przyjechał ponaprawiać nam wszystko, co budynkowy „maintenance” popsuł. Trwało to długo, aż wreszcie usiedliśmy do szachów, w które ostatni raz grałem jakieś trzy lata temu właśnie z nim. No i oczywiście, miałem przewagę we wszystkich partiach, a wynik 4 przegrane, 1 remis, 1 wygrana. I tak sukces, bo Roman codziennie gra w internecie i jest naprawdę dobry. A potem jeszcze w trójkę, z Kajką w tysiąca, a na koniec musiałem go odwieżć. Nim wróciłem to już się telefonicznie na mnie poskarżył, że jestem wariat i więcej nie wsiądzie ze mną do samochodu. No to żonka triumfowała i usłyszałem, że jestem stary głupi dziad, skoro gruchotem jeżdżę 140 km/h. Tak więc po raz pierwszy od wielu dni nie przeczytałem dzisiaj ani jednej strony, ale rano jedziemy do biblioteki, to może coś ciekawego znajdę. Amen.
PS Uzgodniliśmy, że w wyborach na mera Toronto głosujemy na Forda, brata wspaniałego mera Forda, którego lobby chciało zniszczyć, a dokonał tego rak.

15.10.2014 g.23. Dwie notatki napisałem na temat Patricka SUSKINDA /umlaut/ „Kontrabasista i inne utwory” i Krystyny KOFTY „Mała encyklopedia małzeńska”. Arcydzieła to nie są /p.recenzje/
Znalazłem w wikipedii, że mężem Krystyny K jest Mirosław, prof.psychologii, rodzony brat Jonasza. To już 26 lat od jego śmierci, a 46 od naszej pamiętnej nocnej eskapady. A ja wciąż żyję.
Cha! cha! Napisałem jeszcze miażdżącą opinię nt Schmitta „Oskar i pani Róza”, że to superchała, o wiele gorsza od „Trędowatej” /ktorą notabene lubię, jak jelenie na rykowisku i porcelanowe pieski czy słoniki/. Na „lubimy czytać” ma 7,95 przy 21.848 ocenach, a ja dałem 1 /jeden/. Czyli prowokacja.

16.10.2014 Wdałem się w wymianę zdań nt gamonia-Hoffmana na gazeta.pl. Skopiowałem:

JA: Gamonia lansują media. Co gamoń piardnie pseudodziennikarze z nabożenstwem komentują
• bleblecz
Oceniono 15 razy15
@Wojciech Gołębiewski
Niestety masz rację. Nie tylko tego gamonia zresztą, ale każdą polityczną kreaturę byle była pyskata i wredna. Dzięki temu jest szoł, oglądalność, reklamy ...
A jakość polityki i dobro obywateli w czarnej dooopie!
Odpowiedz
• antropoid
Oceniono 7 razy7
@Wojciech Gołębiewski
Bo takie to i dziennikarstwo teraz. Gamoń pierdnie - dziennikarze to wdychają i roztrząsają, więc gamoń się cieszy i popierduje dalej.
Odpowiedz
• dziadekjam
Oceniono 8 razy-2
@antropoid
Bo takie to i dziennikarstwo teraz. Gamoń pierdnie - dziennikarze to wdychają i roztrząsają, więc gamoń się cieszy i popierduje dalej.
========================================================
Nie zapominaj, że końcowym odbiorcą tych popierdywań jest publika i to jej potrzeby zaspakajają dziennikarze. Gdyby oglądalność "popierdywaczy" była mała, to by ich nie zapraszano.
Odpowiedz
• Wojciech Gołębiewski
Oceniono 12 razy10
@dziadekjam
Falszywy wniosek. Dziennikarze jako czwarta władza mają moralny obowiązek służyc interesowi Panstwa i Społeczeństwa
Odpowiedz
• dziadekjam
Oceniono 11 razy-7
@bleblecz
Dzięki temu jest szoł, oglądalność, reklamy ...
A jakość polityki i dobro obywateli w czarnej dooopie!
==========================================
Taka "wola ludu". Dostają to, co oglądać lubią.
Odpowiedz
• dziadekjam
Oceniono 11 razy-7
@Wojciech Gołębiewski
@dziadekjam
Falszywy wniosek. Dziennikarze jako czwarta władza mają moralny obowiązek służyc interesowi Panstwa i Społeczeństwa
======================================================
Przecież służą dając to, co pospólstwo lubi i chce oglądać.
Odpowiedz
• bleble
Oceniono 10 razy8
@dziadekjam
"służą dając to, co pospólstwo lubi i chce oglądać"
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Nie do końca. Uważasz że Ty jako również ogniwo w tym "pospólstwie" (jak pogardliwie określasz własnych rodaków) masz wpływ na kolegium redakcyjne Fucktów czy innych wiadomości?
Odpowiedz
• antropoid
Oceniono 4 razy4
@dziadekjam
"Nie zapominaj, że końcowym odbiorcą tych popierdywań jest publika i to jej potrzeby zaspakajają dziennikarze. Gdyby oglądalność "popierdywaczy" była mała, to by ich nie zapraszano."
----------------
Nie zapominam.
Ja tam wyłączam/przełączam radio/tv ilekroć popierdywacza dają.
Odpowiedz
• dziadekjam
0
@bleblecz
Nie do końca. Uważasz że Ty jako również ogniwo w tym "pospólstwie" (jak pogardliwie określasz własnych rodaków) masz wpływ na kolegium redakcyjne Fucktów czy innych wiadomości?
====================================================
Pośrednio tak, bo w wiadomościach mówi się o tych politykach, z których udziałem "Kropkla nad i" czy inny "Lis na żywo" ma największą oglądalność. Realizowane jest więc domyślne zapotrzebowanie społeczne.
U Monisi najczęściej bywają politycy - szołmeni i skandaliści. Kompetentnych i merytorycznych mija jak trędowatych, bo są "nie medialni", czyli za trudni dla odbiorców. I to by było na tyle.
W Stanach jest stacja telewizyjna, która nie zamieszcza reklam i utrzymywana jest z DOBROWOLNYCH SKŁADEK. Nie ma tam populizmu ani tendencyjności, a rzetelny materiał popularno-naukowy, oświatowy, kulturalny i społeczno-polityczny.
Odpowiedz
• Wojciech Gołębiewski
0
@dziadekjam
to jest przewrotne odwracanie kota ogonem. Skoro dziennikarze uważaja się za lepszych od "pospólstwa", to przypisują sami sobie rolę Słowackiego 1000 harfiarzy, którzy winni być odpowiedzialni za to "pospólstwo" i m.in. kształtować jego gusty. i poglądy.

W co się bawić, w co się bawić ??
g.23 Napisałem notatkę nt Marianne GOURG „Michał Bułhakow 1891-1940”. Francuzka nie jest w stanie zrozumieć sowieckiej Rosji. Powinna przeczytać choćby Lejzorka Rojtszwanca czy o Ostapie Benderze.

18.10.2014 g.23 Dodałem 3 recenzje: Stanisławskiej /OK/, Gondek /ciekawy debiut/ i Bargielskiej /bełkot/. Kiepska noc się szykuje, bo lewa noga napuchła i potwornie boli; aż tak, że czytac nie mogę, a mam nowego ks.Hellera „Podróże z filozofią w tle”. Wziąłem obok tylenolu, furosemide i colchicynę, może ta ostatnia pomoże. Uśmiałem sie z polskiego dziennika TV, że oburzenie wzbudził Sawicki mówiąc, że rolnicy to frajerzy, gdy oddają jabłka po 12 groszy. Prawda w oczy kole; vide Urban: „Rząd się sam wyżywi”.

20.10.2014 g.13 Same przyjemności: po uczcie z Hellerem wziąłem się za opowiadanią nieznanej mnie mimo Nobla Doris Lessing; i postępowa /marksistka, feministka/, supernowoczesna babcia ur.1919 przypadła mnie do gustu, więc powoli ją konsumowałem i ukontentowany dopiero co notkę napisałem. A więc plon biblioteczny już dobry, a zaczynam świetnie się zapowiadające „Dykteryjki przedśmiertne” Jana Kulmy, co za żonę ma Kulmową /niespodziewanie/ i jeszcze mam Nurowskiej, którą zawsze Łukasz zachwala, „Rosyjskiego kochanka”. Ja za nią nie przepadam, ale toleruję póki nie miesza się w sprawy na których sie nie zna /np. Piasecki contra Miłosz/
g.23 Nurowską „przeleciałem”, gdybym nie był gentleman-em, to bym powiedział, że to blablabla, „babska” literatura; natomiast „Dykteryjki...” Kulmy - WSPANIAŁE, niesamowita ilość trafnych uwag. Czytam 10 stron/godz, więc na całość potrzebuję conajmniej 5 dni.

21.10.2014 g.20 Pół nocy, cały dzień czytałem Kulmę i gdy zaliczyłem „większą” połowę, napisałem opinię /p. na blogu/. Po prostu ugiąłem się pod ciężarem słusznych poglądów, zbieżnych z moimi. Za dużo materiału na recenzję. Teraz będę kontynuował lekturę „na luzie”, a ew. uwagi umieszczę tu, w „Dzienniku”. Zobaczyłem, że mam jeszcze do czytania Parnickiego i „Pałac” Myśliwskiego. No i się porobiło... Wszystko obszukałem, i okazało się, że ja napisałem tylko recenzję „Nagiego sadu”. A gdzie „Widnokrąg”, a gdzie arcydzieło „Traktat o łuskaniu fasoli”. Szczególnie „Traktat...” wielokrotnie wychwalałem, a tu klops, ani śladu, i chyba żadnych roboczych notatek nie mam. Musiałem to brać z biblioteki, to może w czwartek znajdę. Dobra, teraz „TVN TV”, „Na Wspólnej” i powrót do Kulmy, bo mnie to „wzięło”.

22.10.2014 g.4 Obserwuję z OBRZYDZENIEM reakcje zakłamanego ciemnogrodu na rzekomą propozycję Putina rozbioru Ukrainy. Co za fałsz!! Co za obłuda !! Ci sami krzykacze uważają przecież, że Lwów czy Wilno to polskie miasta. Ci sami wielbią Piłsudskiego, który po zdradzeniu Petlury i rozbiorze Ukrainy z bolszewikami, powiedział tylko „Przepraszam, nie tak miało być”. Nie chcą widzieć polskiej polityki typowo kolonialnej na tych terenach i sterowanego osadnictwa kolonialnego; nienawidzą Bandery i rezunów; to dlaczego udają oburzenie ew. propozycją Putina ? Logika nigdy nie była silną stroną tego plemienia.
g.14 Skończyłem „Dykteryjki przedśmiertne”:
PS Poza opublikowaną recenzją dopisałem następujące uwagi:
W rozdziale 44 pt „Człowiekiem ona była”, poświęconym „stalinówce”, symbolowi zła, Wandzie Wasilewskiej, szczegółowo podaje, jak bardzo ona pomagała Polakom w repatriacji, mimo upływu, w wielu przypadkach, 150 lat od czasu zsyłki ich rodzin.
W rozdziale 61 pt „Prawdziwi Polacy”, sam tytuł definiuje o czym mowa. Zaczyna się oskarżaniem przez emigracyjnych, angielskich „prawdziwych polaków” /ja zawsze piszę małymi literami, bo to nie narodowość, lecz charakter/ elit intelektualnych w Kraju o „kolaborację z reżimem”, a kończy retorycznym pytaniem: /str.156/
„....uciekliśmy od Prawdziwych Polaków z Birmingham. A dokąd mamy dziś uciekać od Prawdziwych Polaków, od których teraz zaroiło się w kraju ?”
W rozdziale 64 pt „O roku ów”/1968/ cudowne koligacje. Kulmowie podpadli Kilańskiemu /mężowi Szaflarskiej, a wtedy z kolei Gałczyńskiej/. Pomoc znajdują u Lechickiej:/str.162/
„Bo Ania Lechicka, wzruszona naszą historią, opowiedziała wszystko mężowi, czyli Kuśniewiczowi, a Kuśniewicz urzęduje w redakcji „Literatury na świecie” i ma biurko koło Putramenta, który telefonuje do Kraśki, sekretarza KC....”
A ten jest wszechwładny.
Bardzo otrzeżwiający dla uprawiających kult Kolbego winien być fragment z rozdziału 66, gdzie Kulma wspomina tego antysemitę i faszystę: /str.164/
„Mnie odżyły wspomnienia z lat trzydziestych, kiedy kolega przyniósł do szkoły „Rycerzyka Niepokalanej”, a całe gimnazjum zbiegło się, aby zobaczyć tego głupca, co czyta PRAWICOWO-OENEROWSKA PRASĘ MAKSYMILIANA KOLBEGO...” /podk.moje/
Nie mogę pominąć też słynnego pytania Gierka kończącego ten rozdział /str.165/
„”Towarzysze pomożecie ?”. A wielotysięczny tłum odpowiedział „Pomożemy”. Dziś, po latach, kpi się z tego, wyśmiewa, ale wtedy była to ZAPOWIEDŻ nowej polszczyzny, NOWEGO UKŁADU WŁADZY ZE SPOŁECZEŃSTWEM....” /podk.moje/
W końcówce rozdziału 72 pt „Wielki Guru” tzn Adam SCHAFF, czytamy o tytułach tego Wielkiego Człowieka: doktor h.c. uniwersytetu w Paryżu, Wiedniu, Madrycie, Szef Europejskiego Ośrodka Nauk Społecznych w Wiedniu.
Na dalszych stronach dominuje część opisowa, tak, że ja odnotowuję dopiero b. ciekawy rozdzial 111 o Opus Dei /b.krytyczny/, jak również 112 pt „Jak Polak z Polakiem” o stosunkach na Litwie, kończący się słowami: /str.265/
„Dziwnie Polakowi rozmawiać z Polakami na Litwie. Dla większości z nich Litwini to mordercy w czasach Drugiej Wojny Światowej, a teraz okupanci naszych prapolskich ziem. I trudno tłumaczyć, że Wilno przez wieki było stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego, a dopiero w roku 1920 Żeligowski zrobił prawdziwy zajazd, czyli NAPAŚĆ i włączył Wilno do Polski.... ..Teraz Litwini żyją z Polakami jak pies z kotem. Obie strony stosują wobec siebie chwalebną zasadę: wet za wet, oko za oko, ząb za ząb.... ..i tylko smutek człowieka ogarnia, że w tej diabelskiej sprawie żywy udział bierze Kościół, bo na tym Pan Bóg żle wychodzi..”
Kulmę /i mnie/ najbardziej obchodzi Polska i dlatego też zakończę refleksją ze str.313:
„Taki rozlam w kraju to przykra rzecz. A tym bardziej głupia, że dzieje się w momencie, kiedy wreszcie uwolniliśmy się od półwiecznej zależności od bloku radzieckiego i kiedy sami o sobie możemy decydować. Niby jesteśmy sami, ale już nie sami, bo jedni sami przeciwko drugim samym...”

23.10.2014 g.0 W Kanadzie terroryści - cha,cha. Jest uzasadnienie do bombardowania Iraku KANADYJSKIMI samolotami. A ja skónczyłem chałę Myśliwskiego „Pałac”. Nie rozumiem zachwytu snobów
g.7 Zdążyłem jeszcze na portalu gazeta.pl napisać „Skąd wy bierzecie te dyrdymały, bo ja siedzę w Toronto przed telewizorem, oglądam TV24 i tego nie ma”, a już o 6 rano wszystko znikło, panika minęła, tak w Polsce, jak i w Kanadzie, a biedna policja intensywnie kombinuje co nakłamać na temat swoich pełnych gaci i strzelania bez powodu. Gdy zabili kiedyś kolegę wnuczka, to chcieli na chłopca, który pistolet widział tylko w kinie, zwalić postrzelenie policjanta, a, że za dużo świadków było, to musieli przyznać, że sami się wzajemnie ostrzeliwali. Z trzech miejsc wczorajszych „zamachów terrorystycznych” ostało się jedno; z trzech „terrorystów” ostał się jeden Algierczyk /gdzie Rzym, a gdzie Krym, ale w kanadyjskich szkołach geografii nie uczą/, znany policji w całej Kanadzie /od Vancouver do Montrealu/. Ale zagrożenie jest, więc Polska, Kanada i Burkina Faso muszą być czujne

24.10.2014 g.0 Napisałem notatkę nt Parnickiego „Tylko Beatrycze”, wspierając się dwiema recenzjami profesjonalistów. A tak szczerze, to może i to genialne, ale ile trzeba samozaparcia, żeby to czytać. Tym większy podziw dla mego Ojca, który chyba wszystko jego czytał. Ja po POWTÓRNYM /bo w młodości czytałem to i „Srebrne Orły”/ czytaniu jestem wypompowany. No i, jak w czeskim kinie, bo nic nie jest dopowiedziane i możliwość interpretacji nieograniczona.

27.10.2014 g.0 Napisałem notki trzech książek: Hemingwaya „Za rzekę, w cieniu drzew” /6 gwiazdek/, Adamkowicza „Szepty” /7 gw/ i Roberta Stone’a „Zatoka dusz”./1 gw/
Patrycja ma zostać w Barcelonie do czerwca. Szczegóły póżniej.
g.23 Miłe rozczarowanie: pod wpływem recenzji byłem sceptycznie nastawiony do Petera Careya „Historii pewnej mistyfikacji”, a tak mnie wzięło, że od stołu przez 5 godzin się nie ruszyłem. Wielowątkowe konsekwencje stworzenią nowego bytu czy też inaczej urzeczywistnienią fikcji.
Rydzyk twierdzi, że jest ponad prawem, a dureń Lisicki wspiera go przykładem Thoreau., którego jeśli nawet ktoś zna, to i tak nie rozumie /por.moja recenzja Thoreau „Walden, czyli życie w lesie”/

29.10.2014 g.11 W poniedziałek byłem u nefrologa, moją Chinkę Dunn zastępowała inna Chinka, chciała mnie leczyć z wysokiego ciśnienia, cholesterolu i cukrzycy, uprzejmie podziękowałem; następna wizyta w kwietniu; w następny poniedziałek USG brzucha, bo mam aorta arthritis, i do 25.11 mam święty spokój.
„Zaczytany” byłem okrutnie w „Ostatnim rozdaniu” Myśliwskiego; wyśmienite, ale nic odkrywczego. Po prostu stary, to pisze aposteriorycznie dla starych. Dziwię się, że młodzi tym się zachwycają. Czy to nie chwilowa moda i snobizm? Swoją recenzją się nie zachwycam, bo wielótematyczność na 450 stronach – trudna do ujęcia.

2.11.2014 g.2 Nie pisałem w „Dzienniku”, bo o czym pisać, jak człowiek z bólu gryzie ścianę. Szczęśliwie zelżało, wydaje mnie się, że dzięki Colchicine. /podobno rozpuszcza kwas moczowy w żyłach/. Ale, żeby nie myśleć o bólu, czytałem i opiniowałem. Napisałem cztery recenzje z Lessing „Szczeliny” i „Piątego dziecka”, Chomsky’ego „Interwencji” /b.ciekawe/ i Mackiewicza „Drogi donikąd”. I o tej ostatniej dwa słowa. Podczas, gdy Mackiewicz potrafił się wznieść ponad swoją antybolszewicką obsesję i stworzył dzieło wybitne o KONDYCJI LUDZKIEJ, czytelnicy uparcie widzą w książce totaltaryzm i reżim. O tempora! O mores!.

4.11.2014 g.1 Zacząłem czytanie od Chico Buarque „Budapesztu” i nie wiem po co dotrwałem do ostatniej strony; chyba pod wpływem anglojęzycznych pochwał, że takie zabawne... Mnie nie bawiło, że Brazylijczyk zauważył odrębność i niezrozumiałość języka węgierskiego. Jeśli już nawet zgodzić się na taką bazę, to można wymyśleć szeroką paletę naprawdę śmiesznych nieporozumień językowych. Mizeria! Potem strawiłem Justyny Sobolewskiej /córki Tadeusza, wnuczki Stańczakowej/ „Książkę o czytaniu”, której wystawiłem wysoką notę trochę wbrew sobie, bo ilość ciekawych szczegółów imponująca, przeto czyta się wyśmienicie, trochę na zasadzie „magla”, a na końcu przychodzi japońska refleksja: pocomito ? W dodatku wiązanie czytania w toalecie z erotyzmem, obraża mnie, bo mnie to miejsce izoluje od świata zewnętrznego i ułatwia skupienie. No i wreszcie genialne „Opowieści afrykańskie” Doris Lessing, pisane na początku jej kariery, a najlepsze ze wszystkich jej czterech pozycji, które do tej pory czytałem. W trakcie lektury doznawałem ułudy, że to zakamuflowane pisanie o katopolakach i pani Dulskiej. Duża rzecz.
Polączył się Skypem Jędrek, dzięki czemu czuję się zwolniony od komentowania jego, przysłanego mnie, „niezależnego komentarza” o wypieraniu dobrego pieniądza przez zły, i per analogiam dobrych elit rządzących przez złe, gdyż na moją merytoryczną uwagę „gdzie te dobre elity?” kochany starszy Brat zmienił szybko temat.
A jeszcze wiadomości „powszednie”: na USG bolało, dostałem e-maila o zmianie terminu w szpitalu na 24.11,; Patrycja odczuwa w Hiszpanii brak polskiego paszportu /a nie mówiłem?/, a Pawluś dalej remontuje Moniki dom w Niagara Falls /będą zgrzyty/. No i doliczyłem się, że kocice są już u nas 5 lat. Ale ten czas fugit !!!

5.11.2014 g.4 Chleba i igrzysk. Chlebuś jest, to trzeba igrzysk, więc odgrzebano Gawronika, że niby miał zabić jakiegoś mądralę dziennikarza. Nie dość, że Bogu winien chłopina odsiedział tyle lat za ArtB /Bagsik, Gąsiorowski/, to znów ma być ofiarą walki politycznej. Bo jak rozpieprzono Grzegorza Żemka FOZZ, to w ramach rewanżu dokopali ArtB, ale nie nagłaśniają, że wskutek wyroku w Strassburgu musieli cofnąć nakaz aresztowania Gąsiorowskiego. I tak pospólstwo nigdy nie pozna całej prawdy, bo i po co? Na stronie FOZZ podają jako skazanych /ale bez wyroku/ moich szefów Komornickiego i Ebbinghaus, właścicieli Budexportu, a jako zamieszanych PC i osobiście braci Kaczyńskich.
No i zakończyłem serię lektur Lessing „Latem przed zmierzchem” feministyczną bzdurą, wychwalaną przez wydawców i recenzentów, a przeze mnie uhonorowaną pałką.

10.11.2014 g.4 Ale się naczytałem chał!! A na pałę oceniłem /i zrecenzowałem/: „Życie Pi”, „Toksymę”, oraz „Złą godzinę”. 7 gwiazdek dałem „Diaboladzie”; 8 -- „Podróży Bena”; 9 - „Czystej anarchii”, a 10 - „Tajemniczemu ogrodowi”. Udo prawe napieprza, a teraz opowiadanie:
Od dwóch miesięcy „życzliwi” donosili Prezesowi, że Hoffman i ska chcą go wysadzić z siodła. I nagle pewnego pażdziernikowego ranka Płaszczyk zameldował: „Szefie, Hofman i jeszcze dwóch pobrali zaliczkę na podróż do Hiszpanii trzema samochodami”. Prezes zatarł ręce i spytał: „A ile to kilometrów?”. „A, będzie jakieś 2700” Okrągła buzia Prezesa zabłysła jak słoneczko. „No to ich mamy, bo to trzy dni w jedną stronę, tera w końcówce kamoanii wyborczej. To fikcja” „Totez oni wykupili bilety tanimi liniami” - uzupełnił wieści Płaszczak. „Brawo, to 2:0, bo posłom kupuje TYLKO Kancelaria, więc mam ich na widelcu”. Orgazm Prezesa nastąpił 4 dni póżniej, gdy dowiedział się, że posłowie nie weszli nawet na salę obrad, a pijane małżonki zrobiły hecę w samolocie. „To mamy powtórkę z Powstania Listopadowego, gdy też plany szczeniaków przekreśliło pijaństwo.” - skonkludował Prezes.

12.11.2014 g.3 Skomentowałem Mailera pornografię „Twardziele nie płaczą”, a w Polsce obchodzono 11.11 i maszerowano od Piłsudskiego do Piłsudskiego, składając MU NA ZŁOŚĆ hołd Witosowi, którego poszukiwał międzynarodowym listem gończym i któremu przygotował miłe pomieszczenie w Berezie Kartuskiej; Dmowskiemu, który głosił ideę Polski NARODOWEJ, NACJONALISTYCZNEJ, ALE MOSKWIE PODLEGŁEJ i który wsławił się obsmarowywaniem dupy Marszałkowi w Paryżu, że to bandzior robiący rabunkowe napady, m.in. na pocztowy pociąg; no i Wyszyńskiemu, autorowi idei PRZETRWANIA, ale NIE NARODU, A KOŚCIOŁA i który w tym celu podpisał „lojalkę” zobowiązującą wszystkich księży do współpracy z ubecją. No i oczywiście była COROCZNA „zadyma” z wyrywaniem płyt chodnikowych i totalną dewastacją, która ujawnia SŁABOŚĆ PAŃSTWA wobec bandziorów. No to do zobaczenia za rok, gdy to znowu będziemy epatować samozadowoleniem.
g.13 Napisałem notkę nt Sieniewicza „Miasto szklanych słoni”. Dobre, ale tak namieszał, że nie wiadomo po co? Ja zrozumiałem, że, w gruncie rzeczy, chodzi o subiektywność pamięci czy też wyobrażenia. Itd itp

14.11.2014 g.22 Napisałem 4 recenzje Rylskiego „Wyspa” /8 gwiazdek/ i „Człowiek w cieniu” /8/ Tochmana reportaże „Schodów się nie pali” i Krzysztofa Czubaszka mocna rzecz o polskim antysemityzmie „Patron”.
Stankiewicz z „Rzeczypospolitej” napisał o „incydencie hiszpańskim” to, co ja 10.11. Zasugerował, że Jackowski z żoną zrobili to z wdzięczności dla Prezesa.
Znowu atak bólu, tym razem prawe udo.
Polska – Gruzja 4:0. W drużynie Gruzji nie grał ani Kałmanawardze, ani Jebieażkwili.

17.11.2014 g.9 Napisałem 5 recenzji, w tym jednej książki wybitnej; to Barbary Skargi „Po wyzwoleniu... lata 1944-56”, dwóch średnich: poczciwego Bardijewskiego „Dzikie Anioły” i nieżle zapowiadającej się Sofiji Andruchowycz, córki Jurija, „Kobiety ich mężczyzn” oraz dwóch chał „szkoda gadać” May „Żona Piłata” i Vicenta „Chorzy na miłość”.
W Polsce nie ma wyników wyborów, bo system się popsuł, ale z sondażowych wynika, że wygrał PiS z ok. 31% przy frekwencji ok.47%, co daje 14,57% populacji uprawnionej do głosowania. Skoro niecałe 15% wystarcza do zwycięstwa, to reszta społeczeństwa ubezwłasnowolniła się wskutek własnego GRZECHU ZANIECHANIA, jak i BRAKU OBYWATELSKIEJ POSTAWY, no to teraz „mordy w kubeł” i cierpcie za własną głupotę.

20.11.2014 g.17 Sześć recenzji; zacznę od najwyżej ocenionych: 10 gwiazdek - Kołakowskiego „Bergson”; doceniam, ale nie wszystko jestem w stanie strawić, gdyż niuanse filozoficzne są dla mnie za trudne; 9 gwiazdek Banach „Chwast” - o braku tolerancji dla inności i innych sprawach, czytelne posługiwanie się retrospekcjami; 8 gwiazdek - Piaseckiego „Nikt nie da nam zbawienia” - trzecia część trylogii o białoruskich kryminalistach, z fałszywym nibypolskopatriotycznym akcentem; 7 gwiazdek - ks.Twardowskiego „Autobiografia”, tak ugłaskana, taka grzeczna /choćby sprawa Zieleńczyków/, takie uważanie, by o nikim nie powiedzieć pół złego słowa, ze flaki się przewracają i mimo mojej sympatii do Twardowskiego, musiałem mu ocenę obniżyć; 3 gwiazdki jako średnia 6-7 dla Banach „pokonać strach” i zero dla Podsiadło „Staś”. Szczegóły w recenzjach.
„Grupa ludzi” opanowała lokal PKW, ktora przerwała pracę nad wynikami wyborów..- PAŃSTWO BEZSILNE. Podobnie jak przy przewidywanej zadymie 11 listopada - PAŃSTWO BEZSILNE. To samo /wstyd powiedzieć/ PAŃSTWO czuje się SILNE, by wojować z Putinem. Cha! Cha!

21.11.2014 g.16 Napisałem w końcu ćwierćrecenzję /bo z jednej czwartej książki/ z „Herbert nieznany. Rozmowy”. Typowy sposób zarabiania spadkobierców, bo nil novi sub sole, ale postać żywa, to się czyta. Z kim to się nie „przyjażnił” /Miłosz, Michnik, Tyrmand/, by potem opluć, ale on jest zawsze OK. Czuję do niego niechęć, a jedyne co w nim doceniam to jego ciepły stosunek do prof. Elzenberga /1887-1967/.

23.11.2014 g.5 Wanda M. informuje na fb, że po 3 tygodniach ma ulgę w bólach krzyża po blokadzie w szpitalu. Jak tu nie zazdroscić, jak u mnie to już z 3 lata. No mniej, bo po operacji rok było dobrze i chodziłem po 6 km. Dzisiaj trochę nerwów, bo to jutro tak długo oczekiwany appointment u dr Fehlings /co Tomek z dr.Zbiggy załatwili/. Jutro o 10.15 się wyjaśni!
Tymczasem napisałem recenzje Witkacego „Sonaty Belzebuba” i Anatole’a France’a „W cieniu wiązów”. Obie pozycje wyśmienite. Z Francem chodzi mnie po głowie opowiadanie czytane z 60 lat temu, jak Pan Bóg rozmawia z Piłatem i zarzuca mu, że narozrabiał z Nazarejczykiem, a ten nie może sobie przypomnieć żadnego takiego zdarzenia. Nie pamietam szczegółów.

24.11.2014 g.19 No i po stressie; wszystko się wyjaśniło. Głupio się łudziłem, że protekcja plus diagnoza na piśmie stwierdzająca konieczność natychmiastowej operacji zadziała. Pan dr Fehlings, po 3 miesiącach czekania, poświęcił mnie 20 sekund. Przywitał się i na stojący oświadczył, że nie widzi potrzeby jakiejkolwiek operacji, a dyrektywy odnośnie środków bólowych i ewentualnej fizjoterapii prześle family doctor. Była ze mną Monika, zaprawiona w dyskusjach z sędziami i lekarzami; poleciała za uciekającym lekarzem, by się upewnić, że on umywa ręce od mojej rehabilitacji; szczeknął, że wszystkie wiadomości wyśle do lekarza domowego.
Nie mam pretensji do dr Fehlings, że nie może operować starego dziada, bo w Kanadzie ludzie w wieku poprodukcyjnym są traktowani jak śmiecie, ewentualnie jako żródło dochodu. Dochodu, bo co drugi dostaje wózek inwalidzki wartości 5 000$, do którego Państwo dopłaca 3 500 $, może dostać aparat wspomagający oddychanie /1200 $/, który dmucha otaczające powietrze /NIE TLEN!!/ zwilżone wskutek przejścia przez kontener z wodą, a ponad wszystko ważny jest rozbudowany business „cukrzycowy”, gdyż większości emerytom wmawia się cukrzycę, a za tym idzie zaopatrzenie w aparat do pomiaru cukru, dieta, a więc cała gama produktów spożywczych dla cukrzyków. Jest to poważny business. A konkretne leczenie? A po co??
Mam natomiast PRETENSJE, że cynicznie trzymał mnie 3 miesiące w niepewności, w złudnej nadziei, mamiąc, ze potrzebuje zlecenie od family doctor, CT etc. Stara stalinowska zasada, że czekanie zmiękcza jest słuszna, dlatego też tu zawsze, na wszystko trzeba czekać. W pierwszych latach pobytu w Kanadzie buntowałem się: gdy byłem jedynym pacjentem czekającym na lekarza od żylaków, a ten przyszedł spóżniony i rozsiadł się w fotelu, po czym przez godzinę
bawił się dyktafonem, to trzasnąłem drzwiami i zmieniłem lekarza. Po 25 latach protestów i bezwzględnej tresury, oduczono mnie jakiegokolwiek protestowania.
No to łykam Tylenol nr.3 i obejrzę polski dziennik w TVN.
A, napisałem notkę nt Grabińskiego "Namiętności"

26.11.2014 g.21 Wczoraj odprężyłem się przy „Podróżach Guliwera” /p.recenzja – 10 gwiazdek/, a póżniej jeszcze przeleciałem 4 książki, lecz nie będę od dzisiaj wymieniał chał, przeto z tych czterech ostał się ino zbiór świetnych felietonów Arturo Perez-Reverte pt „Życie jak w Madrycie” /7 gwiazdek/. A jednej chały pt „Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę” nie umieściłem nawet na blogu; jest tylko na „lubimy czytać” i na fb.
Dzisiaj tylko dokucza lewa noga, tam gdzie martwica, a o krzyżu najlepiej nie myśleć. OK

2.12.2014 g.5 No i mamy grudzień. Plany: trzymać się, a 16 bm dr You od aneuryzmu aorty, i dr Arif od 3-miesięcznych recept. W lekturach nuda; 3 tomy „Rzeczpospolitej Obojga Narodów” Jasienicy /8gw./ jeszcze bardziej deprymujące niż 50 lat temu, bo chyba pod wpływem Janion odczytuję jako głównego winowajcę konflikt religijny i niespotykane nigdzie indziej panowanie kleru. Ponadto superkatolicki, supermądry, superponury i superrozmyślający Chwin ze „Złotym Pelikanem”/1gw./, którego wziąłem do ręki w celu ostatecznej weryfikacji po „Hanemannie” /3/, i teraz już wiem, że nigdy nic jego nie będę czytał. Ale to nic wobec „mądrej” Tokarczuk z „Biegunami” /1/: już wolę za karę przeczytać 3 chwiny niż jedną tokarczuk. To już trzecia jej książka z pałą ode mnie, w dodatku z nagrodą NIKE, która już jest kompletnie ośmieszona. Na pocieszenie „TRĘDOWATA” /10 gw./ naprawdę genialny melodramat, arcydziełó w SWOIM GATUNKU. Andy Warchola nikt nie porównuje z Rembrandtem.
A ponadto, a może przede wszystkim samozagłada Kościoła Krakowskiego. Dziwisz podnóżkiem Rydzyka, tego nikt mu nie wybaczy. Zawsze był głupkiem, zerem, potem naraził się ujawnieniem notatek Wojtyły, które miał spalić, a teraz poszedł na kolanach do Rydzyka. Szczególnie Wojtyła mu to z niebios wynagrodzi. Gdy Sapieha był podporą duchową społeczeństwa, Hlond bawił w Londynie; gdy Wyszyński podpisaną „lojalką” zmuszał cały kler do współpracy z UB, Sapieha trzasnął drzwiami, a księża krakowscy dostawali wyroki śmierci,; gdy Wojtyła zdobywał uznanie w pracach II Soboru, Wyszyński grzmiał, że w „JEGO CIEMNOGRODZIE" do żadnych zmian nie dopuści, gdy wysłannik Watykanu /Koenig/ przyjechał zaciągnąć języka nt kandydata na papieża, Wyszyński wydał Wojtyle supernegatywną opinię /myśląc, że to jego samego typują na papieża/.
Ale co najważniejsze, Dziwisz shańbił ideały MOJEGO Kościoła otwartego i moich nauczycieli takich jak Tischner, Wojtyła, Heller, Hryniewicz, Życiński i wielu in.

3.12.2014 g.0 Jeszcze trzy recenzje: o.Salija. Hołowni i Osiatyńskiego. Tylko Hołownię można pochwalić, bo to rozsądne rozmowy z ludżmi dotkniętymi przez los m.in. z Ochojska i wdową po Maćku Kozłowskim. Reszta szkoda gadać!!

5.12.2014 g.23 Właśnie skończyłem pisać recenzję „Kasrylewki” Szolema Alejchema, czytaną na „wolne lektury”. Lubię tam czytać, bo bardzo wygodne jest skakanie do przypisów i powrót do treści. Dałem tym opowiadaniom 9 gwiazdek, choć za szmondesy powinienem dać 10. Przedtem napisałem o debiucie Szymona Bogacza „Koło kwintowe” /dobre – 7 gwiazdek/, o „Baryłeczce” /9/, o wywiadzie z Czubaszek /9/ oraz o Sendlerowej /10/.
Dzisiaj reperował /czyścił/ mój komputer fachowiec z W-wy, znajomy Janusza. To już dla mnie niepojęte. Czas umierać! A jeszcze jedno: w sklepie z ramami znalazłem dzisiaj to, czego szukam od pół roku - reprodukcje impresjonistow i postimpresjonistów. Jutro idziemy obstalować. I ma to kosztować CZTERY RAZY TANIEJ niż ON-LINE, gdzie oprawiona reprodukcja interesujących mnie rozmiarów wychodzi od 400$ w górę. ZŁODZIEJE!!! Poprzednie, 24 lata temu oprawiał Edek, a listwy kupowaliśmy w hurtowni z metra.

10.12.2014 g.9 Co do recenzji to doszły: Les Dmowski „Żeglarz w Ziemi Świętej” - dowcipny opis życia w izraelskim kibucu /gw.7/, William Wharton „Opowieści z Moulin du Bruit” /9/ - pierwsza czytana przez mnie jego książka /z zadowleniem/, „Moralność Pani Dulskiej”/10 - JUŻ stać mnie na docenienie, podobnie jak „Trędowatej” /, chała „Zdumiewające błyski barw” Clare Morrall /1/ i ledwo zaczęty pomysł Camusa „Pierwszy człowiek” /1/, niepotrzebnie upowszechniony.
Poza tym była reperacja Nissana /wymiana coil /cewki/ - 200$/, zamówienie obrazów /cztery Van Gogh-i za 320 $, na sobotę/, no i najważniejsze – wczoraj, 36 ROCZNICA ŚLUBU, co uważam za duży NASZ sukces. Wytrwałość przyniosła zdumiewające efekty, z których możemy być dumni: bo nie żyjemy OBOK siebie, a Z sobą. I tego nam inne, nieliczne długotrwałe, małżeństwa zazdroszczą. Aby to osiągnąć trzeba umieć dzielić się z bliską osobą, zarówno radościami, jak i zmartwieniami, ale przede wszystkim stworzyć nierozerwalną wspólnotę polegającą na tak prozaicznych sprawach jak wspólne posiłki, wspólna „kasa” i świadczenie sobie wzajemnych usług i uprzejmości, jak i duchowych, poprzez wymianę poglądów na każdy temat, co daje okazję do systematycznego poznawania się, intelektualnego wzbogacania się i wyrabiania wspólnego zdania na wiele intrygujących tematów. Naszym nieodzownym rytuałem pomagającym realizację tego jest CODZIENNE rozgrywanie trzech partii w tysiąca, sprzyjających dlugotrwającym rozmowom w trakcie nich.. Rezultatem jest IDYLLICZNA, SIELANKOWA starość, mimo niedomagań zdrowotnych.

15.12.2014 g.8 O 9.30 mają wyłączyć światło na cały dzień, więc krótka notka z kronikarskiego obowiązku. Zrecenzowałem trzy świetne książki Anthony de Mello „Przebudzenie”, Mariusz Urbanek „Tuwim. Wylęknięty blużnierca”, oraz Bogdan Wojdowski „Chleb rzucony umarłym” - getto warszawskie 1940-42, widziane oczami chłopca /autobiograficzne/. Do tego, jak zawsze genialne, trzy „CHMIELEWSKIE” /kocham jej humor i inteligencję/, szkodliwą książkę Kopra „Życie prywatne elit II RP”, bo po co to udostępniać ciemnemu motłochowi, thriller starego Hena /p. koniecznie recenzja/ „Twarz pokerzysty” oraz chałę, o której szkoda gadać, „Międzymiasto” Agnieszki Gałuszko.
Ale mam potrzebę odnotowania innej sprawy: reakcji czytelników wiadomości.pl na mój negatywny komentarz nt nowego amerykanizmu „WATERBOARDING”. Otóż komentując użycie przez Lisa tego terminu w odniesieniu do zalewu czytelników informacjami, napisałem:
„Polacy nie gęsi.....” . WATERBOARDING. Rzygać się już chce od zachwaszczania polskiego języka amerykanizmami”
No i dostałem silny odpór, tylko i wyłącznie negatywne oceny mojej uwagi. Zakompleksiony ciemnogród constans est. Po ogłupianiu się pseudołaciną: „Disce puer latine, ego faciam te mościpanie”, mieliśmy paplanie pseudofrancuszczyzną, teraz snobistyczna głupota z pseudoangielszczyzną. „Podaj tubajfor asholu” - jak mówią polscy Kanadyjczycy na „konstrakszyn”.
A i jeszcze: dostałem zaproszenie na nagranie od programu prof. Miodka na 17 stycznia, w związku z moją uwagą dot. rozprzestrzeniania się wulgaryzmu pochodzącego z niemieckiego „BEZ SZWANKU”
Na koniec: „vangoghi” już wiszą, Roman pomógł; są cztery w jasnych „drzewnianych” ramkach, wyszło tanio - 320$.

16.12.2014 g.22 Byłem u swego gastrologa, no i aneuryzm aorty powiększył się dwukrotnie do 4,7x4,4, a że doktor jest Chińczykiem o nazwisku YOU, to mu mówię: „Doktor jujuhelpmi” /Doctor You, you help me.../. A YOU: nic nie jest, przyjdż w czerwcu. I mam spokój!!!
Z recenzji doszła „Matka Joanna od Aniołów” /8/, w której genialna jest odprawa jaką dał cadyk głupiemu księdzu, a teraz siedzę i dumam nad Lecem, bo myśli nieuczesane miał na miarę swojej żydowskiej inteligencji, ale jak to pogodzić z tytułem barona i karierą u bolszewików. A zapomniałem była jeszcze bzdura pt „Sekretne życie pszczół” /1/

21.12.2014 g.3 Janusz z p.Tomkiem założyli mnie „calibre” i przesłali kupę książek; niestety to głównie nie dla mnie. Przeczytałem ponownie „normalnego” Singera „Opowieść o Królu Pól” /10/ i e-booki „Transe...” cz.2 wywiadu Szczuki z Janion /beznadziejne/ i Marshalla Bermana „Przygody z marksizmem” /bełkot - 1/. Humor mnie poprawił Twardoch „Epifanią Wikarego Trzaski” - błyskotliwa satyra, może zbyt długa historia Prusaka., ale biorę się za następne „twardochy”. Nie ma sensu się powtarzać, a cały intelekt wkładam w recenzje.

25.12.2014 g.2 Święta, święta!! Dziś przychodzi Monika z wnukami, Wigilia we dwoje, a uwzględniając kocice - w czworo; życzeń masa, szczególnie na „lubimy czytać”. A w recenzjach doszły: Twardochy - „Sternberg”/7/, „Obłęd rotmistrza von Egern” /7/ i denne, na zamówienie Ziemkiewicz i s-ki –„Przemienienie”/1/. /Przeczytam jeszcze „Morfinę” i ustosunkuję się efektywnie - cokolwiek by to znaczyło/. Dalej: starego Hena, wizja rozliczeń po Jedwabnem „Pingpongista”/9/ i Szczeklika „Nieśmiertelność” /10/. I z tą ostatnią pozycją mam problem, bo jest to świetny materiał do wykorzystania i wypisania wielu rewelacyjnych ciekawostek i skojarzeń do „mojego pod ręcznika”, a ja nie mam pary aby wziąć się do tego.
g.6 Aby odzwierciedlić moje obrzydzenie do Ziemkiewicz i s-ki, przytoczę notkę z „Mojego Pod Ręcznika”, w którym zanotowałem opinię Urbana, podzielaną przeze mnie w 100%:
ZIEMKIEWICZ Rafał - wyjątkowo swołocz, autor m.in.. równie jak on plugawej „Michnikowszczyzny”; doczekał się rzetelnej riposty od Urbana po swoim ataku na Palikota: /NIE 49/2012/ „Uzdolniony do wszystkiego red. Rafał A. Ziemkiewicz z „Gazety Polskiej” ocenia /”Wszystko się zgadza”, „GP” z 21 listopada/: Palikot to już nie baran, to bydlę... ..Ziemkiewicz mniema, że potrafi pluć wyżej niż ja. Otóż błądzi..... ...Rafał A. Ziemkiewicz jest spiralnym chujem prawoskrętnym jak korkociąg. Z jego zgniłych jaj wylęgają się jadowite węże. Pierdolone to gady ! Zamiast krwi, którą Ziemkiewicz powinnie codziennie przelewać za Polskę, w żyłach jego płynie mocz pełen nieakceptowalnych zarazków. W głowie Ziemkiewicza polskie wszy i pluskwy walczą zajadle o kazdy gram złośliwego raka, który nosi zamiast mózgu. Ziemkiewicz wylęgł się na świat z pizdy zdechłej świni uwalanej gównem szczurów. Pisząc, pierdoli, a pierdoląc, zaraża HIV, syfem, patriotyzmem i rzeczączką.... ...Z bydlęcych ślepi Ziemkiewicza cieknie ropa pełna radosnych gonokoków.... ....A to jakim naprawdę Ziemkiewicz jest gnojem i odbytem ludzkosci, zachowam w myślach, gdyż opisując, mógłbym go obrazić.... ...ja.. ..okazuję powściągliwość, komplementując Ziemkiewicza słowem „CHUJ” zaledwie”.

26.12 g.6 W Bostonie zmarł, ceniony i lubiany przeze mnie, Barańczak. Z „Mojego Pod Ręcznika”:
BARAŃCZAK Stanisław /1946- / - od 81r mieszka w USA, gdzie wykładał na Uniw. W Harvard. Ur. W Poznaniu, debiut w 68: „Korekta twarzy”, w 98 r. „Nike” za „Chirurgiczną precyzję”; niezrównany tłumacz Mandelsztama. Współzałożyciel KOR-u, po 76 wyrzucony z pracy na poznańskim Uniwersytecie. Pisał w TP jako Barbara Stawiczak, tłumaczenia jako Sabina Trwałczańska. Jego wiersze stały się inspiracją dla słynnego spektaklu poznańskiego Teatru Ósmego Dnia.
Przeczytałem „Czkawkę” Janickiego, szowinistyczne, rusonienawistne dyrdymały o polskości Lwowa, w najskrajniejszym wydaniu. Dałem 4 gw., by nie drażnić innych. Fajna dykteryjka o oficerze NKWD, który wypuszczonej z aresztu Polce, rozpaczającej za skradzionym w tym areszcie złotym pierścionku z rubinem, obstalowuje nowy pierścionek dla niej u jubilera. Gdy ona go odbiera słyszy od polskiego jubilera komentarz: „Enkawudowska blać”. W moim odbiorze jest to nobilitacja NKWD, wg Janickiego napiętnowanie kradzieży. Ciekawe czy w POLSKICH komisariatach, aresztach etc nikomu ze znajomych Janickiego nic nie zginęło? Bo jak mnie zginęło, to nawet do głowy mnie nie przyszło upominać się w obawie przed pobiciem.
Czytam uparcie „Morfinę”, prawie 600 stron, jestem na 99, zapowiada się dobrze.

31.12. g.22 NOC SYLWESTROWA. Wydawało mnie się, że taka noc winna służyć podsumowaniom, lecz po namyśle zrezygnowałem z patrzenia w przeszłość, bo w moim stanie zdrowia należy AKTYWNIE radować się z każdej chwili terażniejszości i POGODNIE spoglądać w przyszłość. Tylko z kronikarskiego obowiązku odnotowuję 487 moich recenzji i 16 287 like’ów w ciągu niecałego roku /zacząłem 8 stycznia/. Końcówka roku to po genialnej „Morfinie”, „Wieczny Grunwald” /8 gw/, a dalej: francuskiego, warszawskiego Żyda Bialota, kryminałek „Gospoda pod Królewskim Węglarzem”, chała Barnesa „Jeżozwierz” /1/ i notka z Kisiela „Bez cenzury”. W Kisielu chodziło mnie o jedno stwierdzenie tj że w 1987 r NIKT nie przewidywał upadku ZSRR.
Po trzymiesięcznej próbie należy zastanowić się nad FORMĄ mojej pisaniny; i tak od nowego roku nie będę wyliczał swoich lektur, natomiast postaram się pisać monotematycznie, cytując w razie potrzeby fragmenty moich recenzji, by nadać przjrzystość i uniknąć odsyłania do recenzji. Pierwsza próba za parę dni z „Ubika” Dicka oraz „Głupich pytań” Hartmana.

3.01.2015 g.23 W Nowy Rok skończyłem „Ubika”, z uśmiechem na ustach. Teraz mogłem go z zadowoleniem przeczytać, bom stary, tolerancyjny i mam czas na refleksję. Ale rozumiem, dlaczego Dicka nie akceptowałem 55 lat temu. Wtedy moim idolem był Lem, uznawałem Bradbury’ego „Fahrenheita 451” i podziwiałem Chestertona „Człowieka, ktory był czwartkiem”. Wprawdzie sam Lem usiłował doszukać się głębi u Dicka, ale jej pprzecież nie ma. Pocieszne bzdury wypisują recenzenci, a Wikipedia podając straszne dyrdymały jeszcze raz udowadnia, że sama nie jest poważna. Dick bawi się z czytelnikiem, zmieniając przeszłość, a przez to terażniejszość aż w końcu trudno się połapać, kto jest żywy, kto jest półżywy, a kto jest trupem. Jeżeli zaakceptuje się proponowaną grę, to można spokojnie przyjrzeć się alternatywnemu wehikułowi czasu. Ta względność czasu i granice jego zmian można uznać dzisiaj za prorocze, gdy poglądy nań tak się ostatnio zmieniły. Dobra zabawa i basta!
Zrelaksowany wziąłem się do Hartmana „Głupich pytań”. Namęczyłem się z nim, niemniej niż on sam starając się na nie odpowiedzieć. Bo łatwo jest wymądrzać się na wyszukane szczegółowe tematy, choćby osobliwości początkowej czy czarnych dziur. O wiele trudniej sformułować zdanie na fundamentalne kwestie. W dodatku trzeba się zdecydować dla kogo się pisze. I chyba o tym najtrudniej było Hartmanowi pamiętać, bo ja sam odbierałem pewne kwestie za zbyt uproszczone, a inne za zbyt trudne dla mnie. Podobno najtrudniejsze jest racjonalne kształcenie dzieci, a ja się czuję takowym wobec profesjonalistów w wielu kwestiach. Podobne odczucia miałem przy lekturze książek ks. Michała Hellera, choć dotyczyły głównie spraw stricte fizykomatematycznych: im dalej, tym trudniej, aż zagadnienia fizyki, poniekąd teoretycznej, przekraczały moją zdolność percepcji. U Hartmana odczuwa się tautologię, czyli w koło Macieju, bo każda próba odpowiedzi na kolejne pytania, staje się feedback-iem do pierwszego pytania o istnienie Absolutu. Konkretne zastrzeżenia umieściłem w recenzji, która rozrosła mnie się do ośmiu stron.
Wczoraj zmuszony byłem ratować się morfiną /nogi/, ktora /o dziwo!/ porządnie mnie tąpnęła. /Nic przyjemnego, otumanienie i częściowy odjazd/

4.01. g.5 Zdecydowałem się na zacytowanie tu fragmentu mojej korespondencji z współuczestnikami „lubimy czytać”. To moja dzisiejsza odpowiedż, na zachwyt czytelniczki moją pozytywną oceną „Znachora”, którą umieściłem na portalu dzisiejszej nocy. Jest pisana ad hoc, więc jest erzacem moich możliwosci /cha,cha/
Droga Renato! Jedną z naszych narodowych cech jest SNOBIZM wynikający z naszych odwiecznych kompleksów niższości wobec Zachodu. Dzisiaj szczególnie wobec prostackiej Ameryki. Ilu mądrych ludzi walczyło o polski język, tylu przegrało. Była moda na łacinę, potem na francuski, dzisiaj na amerykański. Flaki mnie sę przewracają jak młoda, bez żadnego wykształcenia dziewucha mówi w "M jak Miłość", że zrobiła "rizerdż" dlaczego firma straciła zdolność kredytową, a na gazeta.pl czytam, że mamy WATERBOARDING informacji. Tak samo z literaturą. Poziom większości naszych kolegów jest żenujący: nie znają ortografii, a sklecenie jednego samodzielnego zdania sprawia im kłopoty. I te barany zachwycają się "Mistrzem i Małgorzatą", bo tak WYPADA, co moda nakazuje nazywać political corectness. Bo nikt mnie nie przekona, że poza Małgorzatą latającą na miotle są w stanie cokolwiek zrozumieć z tej jednej z najtrudniejszych książek na świecie. Zachwyty trwają chociaż ZSRR już 25 lat nie istnieje, więc książka się zdezaktualizowała. Czytelnicy "Ulissesa" zachwycają się, a nie wiedzą, że to nowa wersja homerowskiej "Odyseji", a Ulisses to Odyseusz.; są w stanie przyswoić jeno marzenie pani Blum jak "robi loda" młodzieńcowi. Jednocześnie pogarda dla pewnych książek jest "cool". To powtórzenie kompleksu WYŻSZOŚCI wobec Rosji. My kultura, chociaż w światowych almanachach nie mamy ANI JEDNEGO PROZAIKA, a kacapy - chamstwo, analfabeci, choć język pisany mieli 300 lat przed nami, azjatyckie prymitywy, choć w tychże almanachach, leksykonach etc mają zawsze conajmniej 15 prozaików, którzy stworzyli arcydzieła literatury światowej. Obecnie modę czy pseudokryteria wyznaczają "profesorki" prymitywy, jak Pawłowicz, a o talentach literackich wypowiadaja beztalencia jak profesorka Iwasiów. Mnie już stać na samodzielne zdanie i nie ma powodu, bym musiał się krygować. "Znachor" jest książką moralną i to jest ważne, a jeśli naśmiewać się to już prędzej ze szkodliwego Sienkiewicza, który wypisuje kłamstwa, ale podbudowuje PRÓŻNOŚĆ SARMACKĄ /czyli wywodzącą się z Persji , cha,cha/. Pozdrawiam Wojtek

6.01 g 23 Zrecenzowałem “Legendę Mlodej Polski” Brzozowskiego, ale, jak zawsze, mam mieszane uczucia wobec niego. Pozostaję przy wrażeniu, że zainteresowani wyciągają z jego pisaniny fragmenty pasujące do ich aktualnej tezy, a jest to ułatwione bo on i marksista, i katolik, i „newmanowiec”. To trochę jak z Balthasarem, którym /z braku laku/ lubił się wspierać Tischner. Przy takiej ilosci papieru jaki B. zapisał, to łatwe znależć coś w danym momencie pasującego.
Dostałem od Tomka e-mail do Julka; wymieniliśmy powitania, a ja mu wysłałem „cv”; czekam na odpowiedż. Dzwoniła dr.Dunn, ze aneuryzm się powiększył i była zdziwiona, że dr You nie reaguje. Jedna Chinka, co się jeszcze przejmuje pacjentami, ale ona nie może pomóc, bo jest nefrologiem. Kajce szaleje od tygodnia ciśnienie, i co robić?

8.01 g.23 Nie wypowiadam się w sprawach politycznych, lecz tym razem muszę, bo świat idzie w złym kierunku. Sterowanie opinią publiczna, aby utożsamiała całe zło /np.terroryzm/ z islamem, prowadzi do totalnej wojny, a w pierwszym etapie do powtórki z nocy św. Bartłomieja.
Odkryłem ciekawego faceta, Sławomira Górzyńskiego /ur.1962/, skrzypka i altawiolistę, autora kapitalnej książki pt „Kompozytor”. A czytałem jeszcze Hanuszkiewicza, ale wstyd gadać.

9.01 g.4 Wczoraj minął dokładnie rok mojej obecności na „lubimy czytać”. Zebrałem 16 800 like’ów. Dzisiaj piszę 500-ą recenzję. Jeśli nawet tylko do połowy z nich musiałem przeczytać książkę, to i tak wynik oszołomiający. Powiedziałbym: „Good job!”, gdyby nie był to tylko ratunek od wariactwa, gdy człowiek praktycznie jest unieruchomiony przy stole, a każde poruszenie musi być wspierane tylenolem z codeiną bądż morfiną. „Maly światek Wojciecha Gołębiewskiego”, „Nisza, niszeńka dla Wojteńka”. Czekam na wenę, jak bohater wczoraj recenzowanej książki, by porzucić recenzje i powrócić do esejów. A pięćsetną recenzowaną książką będzie pierwszy tom trylogii Andersa de la Motte „[geim]”

14.01 g.2 Dobre to „[geim]”, bo aktualne wobec zamachów tzw. terrorystycznych. Najpierw teza: str.397: „To Al-Kaida”. Potem /w realu/ marsz w Paryżu z udziałem 1 mln głównie chrześcijan. Ciekawe, że jak chrześcijanin pozabijał koło setki dzieci na szwedzkiej wyspie, to nikt marszy nie organizował. A oskarżycielami muzułmanów są NAJWIĘKSI ZBRODNIARZE w historii ludzkości CHRZEŚCIJANIE.
Zmęczyłem Dicka „Valis”; świetne, ale, że ja czytam ze zrozumieniem, to mitrężę kupę czasu sprawdzając każde słowo w encyklopediach. Najciekawszy fragment mojej recenzji to cytat: „..Jeżeli Logos jest racjonalny i Logos równa się Bogu, to Bóg musi być racjonalny. Dlatego właśnie stwierdzenie Czwartej Ewangelii o identyczności Logosu jest tak ważne: Kai theos en ho logos, czyli „i Bogiem było słowo”......”. No i konkluzja, że Valis to poniekąd Logos, jak i książkowa Zebra.
Z TVP zażądali, żebym zaktualizował Skype’a; nagranie w sobotę

18.01 g.0 Z książek /7 recenzji/ warte odnotowania Wilhelma „I cing”, które przekartkowałem i skomentowałem m.in. uwagą: „..Przekładając z polskiego na nasze, to odpowiednik żydowskiej KABAŁY, do której mnie bliżej, niż do wierzeń chińskich. „
Nagrałem z prof. Miodkiem, którego nie widziałem, bo bokiem mnie wyszła aktualizacja Skype’a. Dopiero pan Tomek z W-wy wszystko naprawił, a przy okazji namówił na kupno nowego laptopa. Dał mnie namiary na toshibę, która w Polsce kosztuje ok. 200o zl. Zobaczymy jutro!
Co do prof. Miodka to, jak się spodziewałem, jest ugodowy i tolerancyjny, więc dopuszcza „bez szwanku”, bez specjalnych zastrzeżeń. Trochę się wkurzyłem i odruchowo zaatakowałem „waterboardingiem wiadomości” , wyczytanym w wiadomościach na gazeta.pl. Zatkało ich, pani doktor zaczęła się pytać mnie o co chodzi; sądzę, że to wykasują. Emisja 7 marca.
Wśród recenzji znalazła się „Michnikowszczyzna”, no i nie mogłem sobie odmówić zamieszczenia w niej cytatu z Urbana /cha!cha!/

21 g.12 Z lektur i recenzji, to „Obcy” i trylogia Jerzego Żuławskiego, o której istnieniu nie wiedziałem, bo zawsze mówiło się i czytało tylko „Na srebrnym globie”. Aktualnie czytam II część.
Jestem wykończony kupnem /1160$/ nowego laptopa /HP i-7/ i jego instalacją. Genialny pan Tomek Gubernat z W-wy /znajomy Janusza/ dwa dni to ustawiał na odległość, a ja patrzyłem jak ciele w malowane wrota, jak na ekranie wszystko lata. Na koniec „chat” z Rogersem, by mnie zwiększyli internet z 25 MG do 70, przez 4 godziny, który skończył się niczym, tzn, że mam wymontować modem, jechać do ich sklepu, wymienić rentowanie na nowy modem, a oni mnie zwiększą; tylko, że jak ja będę w sklepie, to na miejscu formalności załatwię. Całą noc „ćwiczyłem” na tej cholerze, ale lata nauki mnie czekają, żebym coś wiedział. Grunt, że jakoś udaje mnie się pisać, publikować i czytać, i to z 3 żródeł /calibre, wolne lektury, polski sci-fi/

28.01 g.23 Czytałem, pisałem, cierpiałem /najgorsza wczorajsza noc 3 morfiny/. Przy „Spuściznie” Singera napisałem o Spinozie; z trylogii Żuławskiego najlepsza druga część, antyklerykalna pt „Zwycięzca”; dobra „Zalotnica niebieska” Samozwaniec o Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, poniekąd uzupełnienie „Marii i Magdaleny”; niezły Wharton z geriatriofilią pt „Spóżnieni kochankowie”; no i kupa chłamu z Nabokowem i Karpowiczem na czele /p.recenzje/.Żle się czuje, nie chce mnie się pisać.

10.02 g.13 Otumaniony tylenolem i morfiną gubię się trochę w chronologii, więc skupię się na najważniejszych lekturach z ostatnich dni. Pełen wykaz /b. liczny, bo w ogóle nie sypiam/ na moim blogu. Te 10-gwiazdkowe też tylko wymienię, a ciekawych zapraszam do recenzji. 1. Joseph Sheridan Le Fanu „CARMILLA” ; 2. WIENIAWA - DŁUGOSZOWSKI „Wymarsz i inne wspomnienia”; 3. ZAGAJEWSKI - „Obrona żarliwości”; 4. „CONRAD „Amy Foster” oraz krótkie opowiadania Czechowa i DOŁĘGI „Drugie życie dr.Murka”.
Na „lubimy czytać” przekroczyłem 20 000 like'ów przy 556 recenzjach. Dzisiaj wyję z bólu, /prawy krzyż/, więc nie chce mnie się pisać, ale mam nadzieje, że w końcu tygodnia będę mógł coś napisać, np. na temat egzegezy i hermeneutyki, bo zmuszony byłem ostatnio do wyjaśniania tych pojęć znajomej z blogu, w kontekście samodzielnego czytania Biblii.


26.02 g.17 Pogubiłem się w notatkach i teraz staram się to uporządkować, ale zacznę od spraw bieżących, bo po dwutygodniowej przerwie trudno mnie zacząć. W dodatku coraz mnie trudniej znależć chwilę spokoju i ciszy, by trochę pomyśleć. Przeczytałem drugą część pogaduchy Czubaszek z Andrusem, a teraz dodatkowo z udziałem Karolaka. Świetne, ale ja chcę tylko nawiązać do słów Karolaka o Koniewie:
"....zamieszkałem na ulicy, którą wkrótce nazwano 18 stycznia, bo w tym dniu WOJSKA MARSZAŁKA KONIEWA URATOWAŁY KRAKÓW. Teraz ta ulica nazywa się Królewska, bo po przemianie ustrojowej w 1989 roku nowa władza uznała w swojej nadgorliwości, że dziękowanie za cokolwiek rosyjskim żołnierzom jest w złym guście. MARSZAŁKOWI KONIEWOWI TEŻ ZRESZTĄ ODEBRALI ULICĘ. A co? Nie mieli prawa? Mieli". /podk.moje/
Przypomniała mnie się historia nazwy ulicy Międzyborskiej w Warszawie, która wcześniej nosiła nazwę ŻYMIRSKIEGO. Chodziło o gen. Franciszka Żymirskiego, bohatera bitwy pod Stoczkiem i o Grochów. Władza PRL-u bała się skojarzeń z usuniętym ze sceny politycznej gen Rolą- ŻYMIERSKIM i zmieniła nazwę na Międzyborską. Co tam Koniew, ja nie mógłbym nigdzie trafić w Warszawie po 25 latach nieobecności. A teraz rusofoby, oszołomy likwidują pomnik czterech śpiących, pod którym umawiałem się na większość randek. ZŁODZIEJE MOJEJ MŁODOŚCI!!!
g.18 Powoli się rozkręcam, więc teraz, o książkach, których w ciągu ostatnich dni sporo przestudiowałem. Na dokładne studiowanie zasługuje LIBERY „Godot i jego cień”; recenzję napisałem o warstwie zwierzchniej, a w głębi została cudowna analityka procesu tworzenia Becketta, masa metafor i wieloznaczności. Dociekliwość Libery porwała mnie w nurt zgłębiania sposobu myślenia Wielkiego Samotnika i Malkontenta, że nie mogłem całą noc oderwać się od książki. DUŻA RZECZ!! Po tym długo nic, aż „Drach”. Obawiałem się, że po „Morfinie” Twardoch nie wytrzyma ciśnienia i obniży loty. Wytrzymał!!! No i Czubaszek, Karolak, Andrus - czyli sentymentalna, ale wesoła, podróż w krainę mojej młodości. Wyśmienicie się bawiłem!!. O tych i innych, szczególnie agadach i midraszu - p. recenzje.

28.02 g.13 Zacznę od fragmentu mojej recenzji wyjątkowo głupiej książki jakiejś Goudge:
„....bo teraz, panie, to taka moda w tej Ameryce nastała, że jak nie zboczenia czy dewiacje, to chociaż szokujące różnice wiekowe w książce MUSZĄ BYĆ. Po latach AMERYKAŃSKIEGO PURYTANIZMU, ściśle związanego z protestantyzmem, wszystko się przestawiło o 180 stopni i kto bardziej zboczony, ten bardziej cool. Henry Millera "Zwrotnik Raka" tolerował tylko Paryż, z Dover dwukrotnie go cofano, również tylko tam Nabokov mógł wydać "Lolitę", PRUDERYJNA AMERYKA SEKSIZMU NIE TOLEROWAŁA. Edward Kennedy nie został prezydentem, gdy wyszło na jaw, wskutek samochodowej stłuczki, że w NIEDZIELĘ, w jego aucie obecna była sekretarka, zatrudniona w dni robocze, a kilka lat póżniej Amerykanie rubasznie rechotali na temat Moniki i Clintona. Pisarze amerykańscy prześcigają się przeto w wymyślaniu, nazwijmy to delikatnie, OBYCZAJOWYCH EKSTRAWAGANCJI”.
Teraz, choć polityki staram się nie komentować, to wspomnę o BEZRADNOŚCI PAŃSTWA np. wobec grupki pseudorolników blokujących międzynarodowy transport kolejowy. To PARANOJA!! A dla śmiechu to, obok błędu kardynalnego, winien istnieć błąd biskupialny bądż biskupijny.

1.03. g.21 W recenzjach poruszyłem problem zakłamania w political corectness. Z tego powstało w mojej głowie pytanie: co łączy antysemitę i alkoholika? Uparte twierdzenie, że to nie on.

13.03.g.12 Jak miesiąc zaczyna się w niedzielę, to 13 musi być w piątek. Spostrzegawczy jestem, no nie?. Od ostatniego wpisu napisałem 26 recenzji. Muszę je przejrzeć, by wyciągnąć ciekawostki. I tak, odnośnie "10 Murzynków" pisałem:
"Cytuję Elżbietę Bator z opracowania tej książki:"Książka ta, uważana za jedną z najlepszych w dorobku A. Christie, na życzenie wnuka pisarki, zarazem prezesa spółki dysponującej prawami autorskimi, jest wydawana teraz pod zmienionym – dostosowanym do zasad poprawności politycznej – tytułem "I nie było już nikogo". Murzynków zastąpiono żołnierzykami (także w tekście wierszyka). Nie brzmi to teraz rasistowsko".
No i mamy "political corectness", polegającą na tym, że jak policja morduje bezbronnego człowieka, to nazywa go Afroamerykaninem, a nie Murzynem.
Następna uwaga dot. Jerome'a "Trzech panów w łódce nie licząc psa", na której się zawiodłem wskutek własnej sklerozy:
"Może jestem wybredny, a może jestem po prostu upierdliwym, zgryżliwym starcem, w każdym razie zawiodłem się srodze, bo wspomnienie z młodości o tej książce miałem pozytywne, ino skleroza spowodowała, że mylnie spodziewałem się "angielskiego" subtelnego humoru".

W recenzji Szczygła "Łaski tworzenia", odnośnie reportażu "Onanizm polski", napisałem:
"Drugi reportaż "Onanizm polski" dotyczy przerażającego zacofania polskiego ciemnogrodu w podejściu do powszechnego onanizmu. Włosy dęba stają!!! Dodam od siebie, wiekowego starca, że zarówno mój syn, jak i wnuk, jako dorośli ludzie, serdecznie mnie podziękowali za to, że w odpowiednim momencie uświadomiłem ich, że onanizm w okresie dojrzewania, nie tylko jest praktyką normalną, ale wręcz wskazaną. Przy okazji podam, że o przepaści cywilizacyjnej między Polską a Kanadą /gdzie mieszkam/, świadczą darmowe prezerwatywy obecne w toaletach kanadyjskich SZKÓŁ KATOLICKICH !!!"
Recenzując zbiór "Od Ferdydurke do Kronosa" kontynuowałem swój sprzeciw odnośnie publikacji "Kronosa":
".. Bo co to przyniosło? Niesmak i popsucie wizerunku G., wskutek drażliwych opisów fizjologicznych oraz ogólnopolską dyskusję czy pisarz był homo czy biseksem. "KRONOS" WINIEN POZOSTAĆ W BIBLIOTEKACH UNIWERSYTECKICH!!!"
Ucztę miałem przy "Księciu" Machiavelliego, ale "nic albo wszystko", przeto odsyłam do recenzji.
Nie, jeden cytat muszę:
"..szczęście, tak jak kobieta, jest przyjacielem młodych, bo ci są mniej oględni, bardziej zapalczywi i z większą zuchwałością rozkazują..."
Polecić też chciałbym moją recenzję "Białych głupców" Moore'a, w której zamieszczam cytat:
" 'Stupid White Men' /2001/ is ostensibly a critique of American domestic and foreign policy, but by Moore's own admission, is also a book of political humor'....".
No i czas na drugą /obok "Księcia"/ perełkę wśród tych 26 przeczytanych, tj na "Życie Johna D, Rockefellera" Rona Chernowa z dewizą:
"gain all you can, save all you can, and give all you can."
Ponadto: pierwszy raz recenzowany przeze mnie Orbitowski /b.pozytywnie/; cztery /jedna wcześniej/ recenzje świetnej publicystyki Boya oraz przerobiona, specjalnie dla LC, recenzja "Listów św. Pawła". No i "Sentencje Ojców" w opracowaniu Friedmana.

18.08. g.0 Dziennik zaczynałem od słów: 23.09.2014 r. NAPISAŁEM 356 RECENZJI I DOSTAŁEM 10 008 PLUSÓW." A dzisiaj jest równo 600 i 22 300.

8.04.2015 g.22 Zaniedbuję "Dziennik", bo skupiam się na czytaniu i recenzowaniu, aby oderwać się od rzeczywistości. Ilości recenzji i przeczytanych książek sięgają obłędu /ponad jedna dziennie/, a to głównie umożliwiają e-booki i znajomi.
Już jako młodzieniec miałem legitymację od starego Pijanowskiego z "Życia Warszawy" nominującą mnie na "Experta Rozkoszy Łamania Głowy". Było to we wczesnych latach sześćdziesiątych, ale umiejętności pozostały. Obłożony jestem zadaniami MENSY, ale z konieczności zajmuję się nigdy nie kończącą się łamigłówką, które leki aktualnie wziąć z podręcznych 30, aby adekwatnie pomóc mojemu organizmowi nękanemu co najmniej 10 dolegliwościami zagrażającymi życiu. W ostatnich dniach po przetrzymaniu ataku dny /gout/ dzięki morfinie, walczyłem z przewodem pokarmowym /trzy dni nic nie jadłem/ i szalejącym ciśnieniem /do 200/. Jednocześnie mam kłopoty z oddychaniem i stałe z chodzeniem i krzyżem'
To powoduje, że unikam pisania "Dziennika", żyjąc w świecie wirtualnym. Ale obiecuję, że wrócę. A wspomniane liczne recenzje na blogu wgwg1943.blogspot.ca

10.04 g.12 Obejrzałem "Idę" i jestem zachwycony.. Okazuje się, że o sprawach najtrudniejszych można mówić kulturalnie. Film wyjątkowo subtelny, choć tragiczny. Dla mnie jest to film o spirali strachu, w której wszyscy są przegrani. Żydzi - wiadomo. Gospodarz w agonii, dżwigał ten ciężar całe życie, a nie dokonał tego z nienawiści, lecz ze strachu. Kogo się bał? Pawlikowski nie stawia kropki nad "i"; pozostawia interpretacje widzowi. Ja, stary, ale dorastający, gdy temat wojny był świeży, uważam, że bał się SĄSIADÓW, którzy donosili bądż do Gestapo, bądż do partyzantów, a ci jednakowo byli grożni dla chłopów, pomagającym Żydom. Jego syn przegrany, żyjący w nieustrannym strachu, że Żydzi wrócą i upomną się o swoje gospodarstwo. Najbardziej przegrana siostra zamordowanych, która do momentu pojawienia się siostrzenicy, nie szukała nawet grobów, tylko zalewała robaka. A jak razem odnalazły, odmówiła kadysz i zachlała się na śmierć. I ten wątek, że ona była krwiożerczym prokuratorem żądającym śmierci dla "chłopców z lasu", wiąże się logicznie ze znanymi przypadkami mordowania przez nich ukrywających się Żydów. I przychodzi Ida i zadaje chłopu pytanie: dlaczego nie mnie? -Bo malutka byłaś i do Żydówki niepodobna, to proboszczowi daliśmy, by cię przechował. I to jest wg mnie clou, bo świadczy o DOBROCI LUDZI, KTÓRYCH LOS TAK OKRUTNIE POTRAKTOWAŁ. Dlatego też nie rozumiem głupków, którzy mówią, że są akcenty antypolskie. Polski obsesyjny antysemityzm prowadzi do absurdu, hasło, że zagrażają nam "Żydzi, masoni i cykliści" w różnych odmianach trwa, a przypomina to mentalność żołnierza zapytanego z czym mu kojarzy się chusteczka? - Z dupą. - A dlaczego ? - pyta sierżant. -Bo mnie wszystko kojarzy się z dupą. Tak "prawdziwym polakom" /małą literą, bo to cecha osobowości, a nie nazwa narodu/ kojarzy się wszystko z atakiem na nich.
Artystycznie doskonały, bo taśma białoczarna, plus ciągłe przechodzenie z cienia w jasność, dobrze grają z nastrojami bohaterów. Film z niedomówieniami, pobudzający do refleksji. A jeszcze powrót Idy do klasztoru. To nie jest zwycięstwo kościoła, religii etc, to porażka ŚWIATA. Ida w króciutkim okresie poznała wszystko; dlatego ma sens podkreślenie defloracji, tańca z chłopakiem i picia alkoholu. Ucieka do klasztoru, tylko na jak długo, bo jeśli na zawsze, to nasza klęska, a wygrana STRACHU.
Czytam biografię Havla i wskutek prezentowanych tam różnych poglądów na temat Boga nasunęło mnie się porównanie do fizyki. Bo dlaczego czuję się PANENTEISTĄ /w moim znaczeniu, a nie kościelnym/ raczej, niż PANTEISTĄ. Bo PANTEIZM to FIZYKA NEWTONOWSKA, a PANENTEIZM - EINSTEINOWSKA. Czyż ta pierwsza jest słuszna ? Oczywiście, jest, ale sama w sobie jest szczególnym przypadkiem, jest ograniczeniem myślenia perspektywistycznego

12.04 g.22 Po skończeniu Havla wpadłem w zadumę nad nieprzewidywalnością, bo gdy Michnik i Macierewicz walczyli, ramię w ramię, w KOR-ze i wśród "taterników", z komuną, narażając życie, kto mógł przypuszczać, że po 25 lat, społeczeństwo będzie pierwszego opluwać jako Żyda i brata stalinowskiego prokuratora, a z drugiego robić sobie dżadża albo cynicznie wykorzystywać do swoich niecnych celów politycznych.
Podjąłem syzyfową samoterapię: jeżdżę moim wspaniałym wózkiem do parku, a tam o szczudle usiłuję chodzić. Dzisiaj pobiłem poprzednie rekordy i przeszedłem 5 razy po 300 m, a w domu podnoszę hantle /przez cały dzień 120 razy. Śmieszne, bo dwa lata temu podnosiłem po 1000 w jednej sesji/

16.04 g.19 Po intensywnych treningach zdecydowałem się wczoraj zaatakować Pape. Jest to ulica kończąca dzielnicę grecką, odległa ode mnie równe 3 km. Muszę dojść do Danforth, która przechodzi dalej w Bloor i jest najważniejszą ulicą w kierunku EW w Toronto i tym Danforthem 2,5 km kuśtykać na zachód. /w kierunku NS główna ulicą jest Yonge/. Zajęło to mnie równo 3 godziny, a dzisiaj to powtórzyłem z jeszcze większymi trudnościami, ale w czasie o 15 min krótszym.. Teraz walczę z potwornym bólem nóg i skurczami, ale jestem dumny z siebie. Jeszcze miesiąc temu gadaliśmy z Kajką, że moje chodzenie na Pape, to zamierzchła przeszłość i że to "se ne vrati". Nawet nie przypuszczałem, że mogę być tak zawzięty. Ale jest to jedyna droga by zrzucić parę kilo i obniżyć cukier. Na oddanie krwi mam jeszcze 6 dni, na razie zszedł z 15 do 6-8, a chcę mieć poniżej 6. Ale się porobiło: 6 km, 6 dni i cukier też 6.

17.04 g.12 Gorąco się zrobiło /15 st/, to wróciłem cały mokry i padałem na twarz, ale skróciłem czas do 2,5 godziny, przez które wypaliłem pół papierosa. Przypomniałem sobie, że to się mówi: "chodzić o kulach". Skleroza, i mówiłem o szczudłach. Przed meczetem postawili ławeczkę, to sobie posiedziałem, bo z poprzedniej - przed klubem greckich emerytów wolałem się wynieść bo ledwo usiadłem, to byłem nagabywany, a mnie się nie chce gadać. Idę przez całą dzielnicę grecką, a tam co kilka metrów jakiś lokal i przed nim ZAWSZE kilku Greków zawzięcie paplających. Do gadania są pierwsi i elokwentni, że lepiej uciekać.
Nie mam siły na nic: nie czytam, nie piszę, tak mnie daje w dupę te 6 km wyprawy; ale o kulach, to sztuka !!
Patrycja dogadała się w końcu z producentem, by przysłali service do wymiany baterii w wheelchair; ona pewnie padła, bo ja przez dwa lata tylko raz pojechałem wózkiem do szpitala, a tak co miesiąc doładowywałem.
O polityce staram się nie pisać, ale wyjątek robię, bo pierwszy raz ktoś /Korwin-Mikke/ powiedział prawdę o górnikach-rabusiach.
Mój specjalista, pan Tomek z W-wy, odezwał się po 3 dniach, to miał co robić, bo ja na laptopie narozrabiałem, powprowadzałem jakieś głupie programy i wszystko trzeba było czyścić. On wszystko mnie tłumaczy, a ja słucham jak chińszczyzny, ale wytłumaczył mnie dlaczego jedna z moich kotek jest telemaniaczką: to przez plazmę /obraz z laptopa w ogóle ją nie interesuje/

19.04 g.3 Ale się załatwiłem: wczoraj doczołgałem się po 3 h 5 min. wyjąc z bólu. Ból narastał, a gdy położyłem się o 22 zaczął się atak dny. Po tylenolu, colchicynie i morfinie dopiero teraz troszkę zelżał. Ergo dzisiaj nie pójdę na Pape. W dodatku "stara" ma znów chcicę, więc wyje i drapie mnie /"młoda" jest wysterylizowana, bo strasznie cierpiała, a stara nie/ Tym razem najgorzej lewa stopa, w ogóle nie mogę na niej stanąć, ale w piątek oddałem krew do analizy przy cukrze od 4,8-6,1. Teraz starą poczeszę i może się położę

25.04 g. 9 No to tydzień zleciał niepostrzeżenie, głównie na wymianie baterii do wózka i załatwieniu refundacji. Bez Patrycji nic bym nie załatwił, bo to nie tylko kwestia językowa, ale odpornościowa. Kompania, która sprzedała wózek z baterią z innej kompanii to typowe spółki "córki", już nie istniejące, a z "matką" - to trzeba było mieć cierpliwość Patrycji. Po 4-godzinnym wiszeniu na telefonie, w końcu ktoś podniósł słuchawkę i sprawy ruszyły. Można książkę napisać Finał jest taki, że w piątek był social worker, któremu przedstawiliśmy 156 dokumentów, w tym świadectwo szczepienia psa, i wskutek wadliwego systemu komputerowego w Governmencie, zaoferował się, że w poniedziałek zadzwoni i poinformuje, którą opcję wybrał tzn czek na 695 $ prześle do mnie, bądż do service'u, ktory wózek zabrał. To nastąpi w ciągu tygodnia lub dwóch, i będzie podstawą rozmów z service'm o zwrocie wózka
Poza tym ząb mnie boli. A Kajka z Patrycją były na Annie Kareninie wystawionej przez Eifman Ballet of St.Petersburg; zachwycone nie tylko baletem, ale i publicznością, głównie rosyjską, która ubrana była szykownie, stosownie do miejsca.
Umarł Bartoszewski, oczywiście, zgodnie z regułą Norwida, opluto go natychmiast; szczęśliwie właściciel strony wiadomości gazeta.pl, rano usunął wszystkie niestosowne wpisy internautów. Wskutek powracającej tematyki żydowskiej sprawdziłem, że żona Dudy to córka, cenionego przeze mnie Juliana Kornhausera. /Rodzice Dudy - profesorowie AGH/.
Z okazji moich imienin dużą radość sprawili mnie Julek z Małgosią, którzy przysłali miłe życzenia, bo obawiałem się o kontynuację kontaktów.
Z lektur /i moich recenzji/ znaczące: "Balzakiana Dehnela", "Kolebka" Łysiaka i "Akimudy" Jerofiejewa".
Moja korespondencja ze znajomymi na LC rozwija się wszechstronnie i zastanawiam się, czy wyboru z niej nie utrwalić w tym dzienniku.

28.04 g.0 I zacząłem w tej chwili siedemdziesiąty trzeci rok. Cóż, niech więc się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
Po śmierci Bartoszewskiego znależli się mędrkowie, którzy durnowato twierdzili, że śmierć starego człowieka jest spodziewana i jest mniejszą strat niż młodego. Oczywiście, się z tym nie zgadzam, a nawet jestem przeciwnego zdania.
Spodziewana jest każda śmierć, bo świat jest tak stworzony, i nieśmiertelność osiąga się przez przekaz genów. Ekstremalny przykład jętek, gdy samiec umiera natychmiast po zapłodnieniu, a samica po złożeniu jajek. U ludzi dochodzi przekaz intelektualny, duchowy. Naturalne jest też umieranie starszego pokolenia przed młodszym, za wyjątkiem przypadków wynikających z selekcji naturalnej. Bo w świecie fauny i flory następuje z reguły samooczyszczenie z jednostek słabszych właśnie wg tej zasady. Czy zawsze selekcja naturalna jest trafna, jest sprawiedliwa ? Oczywiście nie, lecz nie zmienia to słuszności reguły. Przykład geniusza Hawkinga jest znaczący.
No tak, ale przeszliśmy już do ludzi, którzy odeszli daleko od natury i jako jedyny gatunek bronią jednostek upośledzonych; mało tego, więcej poświęcają uwagi i środków jednostkom ułomnym niż wybitnym. Tworzy się placówki dla "downów", osób z porażeniem umysłowym, nie mówiąc o szkołach dla głuchych, ślepych i kulawych, przy jednoczesnym braku odpowiednich placówek dla "geniuszy", którzy są w stanie osiągnąć poziom profesjonalny w wieku dziecięcym.
Pomińmy teraz kwestię selekcji naturalnej, a zastanówmy się RACJONALNIE nad stratą zależnie od wieku umierającego. W tym celu stwórzmy model a-sentymentalny, w którym wartość człowieka wzrasta wraz z jego wiekiem. Wartość mierzona kufrem mieszczącym wiedzę i doświadczenie. Kufer takiego modelowego, przeciętnego człowieka przez pierwsze 20 lat jest pusty, póżniej systematycznie się zapełnia, ale dopiero gdy osiągnie się wiek refleksji zaczyna się jego zawartość porządkować i w pełni z niej korzystać. Gdy "stary" nie zdąży nikomu, w żaden sposób przekazać swojego dorobku, to strata dla ludzkości jest niepowetowana i nieporównywalna z odejściem dopiero dobrze /??/ zapowiadającego się młodego. c.b.d.o.
Przykłady osiągania apogeum w wieku starczym, tak ad hoc: Miłosz, Myśliwski.
Z lektur /recenzji/ ciekawy "Mocny człowiek" Przybyszewskiego i rozczarowanie opowiadaniami Glukhovsky'ego.
Aha, byłem wczoraj u nefrolożki Dunn /znowu w ciąży/, dała receptę na allopurinol i zabroniła chodzić, bo drastyczny wzrost uric acid /i ataki gaut/ od chodzenia. Rano, po 10-dniowej przerwie wybieram się na Pape /cha, cha!/
A propos urodzin: pierwsza złożyła Wanda M., a mile zaskoczył Andrzej B.

30.04 g.11 Prowadzę szeroką korespondencję na LC. Postanowiłem skopiować dzisiejszą poradę nt lektur
"Jestem na emeryturze ponadto ze względu na 96 dolegliwości: spać nie mogę /3-4 godz. dziennie/ i ograniczenie ruchowe /4 dni chodziłem po 6 km, przypłaciłem potwornym atakiem dny, tu zwanej gout/ spędzam głównie czas przy stole i czytam. "Bracia Karamazow" są genialni, jak wszystko Dostojewskiego, ale ja wolę "Biesy". Nie wiem co jego znasz, ale radziłbym zacząć /aby się rozsmakować/ od mniejszych form, a kolubrynę "Braci.." odłożyć w czasie. Joyce'a to można poczytać wspaniałych "Dublińczyków", a "Ulisses" jest jego prowokacją intelektualną, którą Słomczyński /Joe Alex/ tłumaczył ponad 20 lat. Mój śp ojciec, intelektualista, twierdził dumnie, że zrozumiał ok 70 %, ja się oceniam na 30 %; przeciętni czytelnicy skupiają się na dwóch opisach: pobytu Bluma w burdelu oraz na marzeniu sennym pani Blum jak robi loda. Ze względu na objętość wymaga to dużo czasu a w większości przypadków korzyści nie ma. Co do najnowszej historii /bo sądzę, że ona jest ciekawsza/ sięgaj po pozycje nie-polskie, bo obecna polityka historyczna to wielkie oszustwo i zakłamanie. M.in. wspominałem o Timothy Snyder-ze, który jest bezustannie w Polsce podejmowany i adorowany, bo go nikt nie czytał. Już "Bloodlands" powodują szok u polskiego czytelnika. Polacy są opętani mitem obrony w 1939, podczas gdy Zachód ubolewa, że pół milionowa armia poddała się prawie bez walki / a Finowie stawiani są za wzór bohaterstwa za obronę przed ZSRR/. U nas panuje mit o "państwie podziemnym", podczas gdy Zachód zna tylko partyzantkę francuską, jugosłowiańska, czeską /zabicie Heydricha/ i in, a z polskich wyczynów zna zamach na kawiarnię w Krakowie dokonany przez polskich Żydów. Kto w Polsce wie, że wielbiony obecnie Karski powiedział, że bez Polaków, bez AK, bez "państwa podziemnego" wojna nie trwałaby ani jednego dnia dłużej. Kto wie, że z transportu, z gestapo do szpitala, Karskiego odbił oddział znienawidzonego komucha - Cyrankiewicza? Także w kontekście upadku ZSRR i muru berlińskiego, nikt nie widzi ŻADNEJ roli Polski, bo zryw solidarnościowy skończył się osiem lat wcześniej. Ze swoim antysemityzmem i rusofobią jesteśmy znowu postrzegani za "bękarta Europy", ale wypaczamy historię i niczego nie chcemy przyjąć do wiadomości. Mówimy o "nożu w plecy" od Stalina, ale nie mówimy o zajęciu Zaolzia czy o wściekłości Churchilla gdy zerwaliśmy rozmowy z Wlk.Brytanią i ZSRR na temat wspólnej obrony przed Hitlerem. Dlatego sięgnięcie do literatury zagranicznej spowoduje i u Ciebie szok, przed którym ostrzegam. Dlatego też w recenzji "Bożego Igrzyska" wskazywałem fragmenty nie pasujące do wyidealizowanej historii Polski. Dwa dni temu oglądam program Lisa i słyszę szowinistyczny atak takiego brudasa nazwiskiem Gontarczyk z IPN-u na prof Grossa; Lis i rozmówcy /w tym prof z Kanady, gdzie i ja mieszkam/ są zażenowani wypowiedziami durnia i ich poziomem, ale jego słowa Polacy słyszą i w dużym stopniu akceptują. Żałośnie śmieszni szukamy oparcia w "wielkich Polakach", ale nie jesteśmy w stanie pojąć, że nikt nie wie, że Conrad czy Marie Curie byli Polakami, jak i większość ludzkości nie zna nazwiska JP II, podobnie jak i Polacy nie znają nazwisk poprzednich papieży. Szczytem zakłamania jest traktowanie polskich więżniów sowieckich łagrów, którzy nie zdążyli załapać się do armii Andersa, więc przyszli z Berlingiem, za zdrajców i okupantów, a wszelkich bezideowych bandytów leśnych nobilitować nazwą "żołnierzy wyklętych" i robić z nich bohaterów. Nawet wspaniały ks. prof.Józef Tischner poddawał w wątpliwość mit "Ognia". Reasumując, czeka Ciebie wyboista droga. Pozdrawiam Wojtek"

4.05 g10 W związku z wątpliwościami, jake wzbudziła moja recenzja "Idy" /z 10.04/ w bliskiej osobie, podaję część odpowiedzi jej udzielonej:
"...chłop zabija Żydów nie "ze strachu przed śmiercią", lecz ze strachu przed sąsiadami; jego syn, żyje w strachu, bo się boi nie śmierci, a że Żydzi zabiorą gospodarstwo. Prokuratorka - najpierw chla i skazuje na śmierć z zemsty, chla ze strachu przed prawdą, bo łatwiej przyjąć, że winni śmierci bliskich są Polacy, niż FATUM. Po poznaniu prawdy tj motywów dlaczego chłop zamordował jej rodzinę,  jednocześnie ratując dziecko, chla z rozpaczy nad FATUM, tj losem, który zrobił z niej morderczynię  chłopców "z lasu". Nie może dalej żyć ze świadomością SWOICH zbrodni. Ida jest chórem z tragedii  greckiej, czy tez głosem narratora z Kurosawy "Rashomona", przedstawiającym różne opisy tego  samego wydarzenia. Ida wraca do klasztoru, nie wiadomo na jak długo /!!!/, poznawszy CAŁE ZŁO I CAŁE DOBRO świata rzeczywistego /po to reżyser podkreśla spożycie alkoholu, stosunek płciowy, jak i  perspektywę włóczenia się z zespołem beatowym po kraju, a przede wszystkim odpowiedzi dlaczego  ona jedyna z rodziny została SKAZANA na życie/, bo musi oddać się kontemplacji nad MARNOŚCIAMI  tego świata /Kohelet/..."
Recenzji doszło sporo /ważnych!!!/, ale nie sposób je tu omawiać. Zacytuję odpowiedż czytelnikowi mojej recenzji "Sennika wspólczesnego" Konwickiego:
"Wkurzają mnie oficjalni recenzenci którzy tak naukowo do kazdego tekstu podchodzą, że to jest nie do strawienia. Nie można czytelników traktować jak matołów; każdy ma prawo do własnego odbioru. Dlatego staram sie nie opiniować poezji, której odbiór jest indywidualny, może nawet mistyczny. A w szkole prześladowała mnie polonistka /skądinąd miła, inteligentna kobieta/ pytaniem: co poeta chciał nam powiedzieć? Jak jej powiedziałem, że brakuje mu na czynsz, to się oburzyła."
...oraz recenzję Eisenhowera "World War II. The Chronicle", bo poszła w zapomnienie, a z okazji rocznicy 9.05 wydaje mnie się warta przypomnienia:

KRONIKA II WOJNY ŚWIATOWEJ styczeń 2011
/z cyklu: „Z AMERYKAŃSKIEJ PERSPEKTYWY”/
UWAGA /17.11.2013/: Czytając poniższy tekst, po prawie trzech latach od jego napisania, jestem ponownie głęboko poruszony odmiennością amerykańskiej wersji historii Polski od naszej, niewątpliwie megalomańskiej. Oswojony z poglądem naszego niewątpliwie, bohatera narodowego - Karskiego, że II Wojna Św. bez udziału Polaków, nie trwałaby ani jednego dnia dłużej, nie mogę jednak znieść pomniejszania naszych zasług przez Amerykanów, nota bene tak kochanych przez nas bez wzajemności. Nie, to za mało powiedziane; Jankesy z nas szydzą i dlatego stanowczo zabraniam wszelkim polskim nacjonalistom, „prawdziwym polakom” i inszym megalomanom, lektury tak tego tekstu, jak i żródłowej „Chronicle..”. Podobnie zabraniam czytania mojej recenzji „Bloodlands” Snydera, którą niebawem umieszczę na blogu.

Dostałem od zaprzyjażnionej, inteligenckiej rodziny kanadyjskiej piękny album WORLD WAR II - CHRONICLE, wydany przez LOUIS WEBER CEO, PUBLICATIONS INTERNATIONAL LTD, z przedmową napisaną przez syna prez. DWIGHTA EISENHOWERA - JOHNA, generała brygady, uczestnika II Wojny Światowej, jak i Wojny Koreańskiej. Moi darczyńcy dbają o mnie i ofiarowali mnie przedtem „Utwory zebrane” Conrada oraz „Bloodlands” Timothy Snydera. Zaskoczyłem ich infomacją, że Conrad to Polak Korzeniowski, o trzecim imieniu Konrad, a Snyder to „pupilek” salonów warszawskich. Na temat tego ostatniego zapraszam do mojego tekstu pt „Bloodlands”, w którym wyrażam zdziwienie tej niczym nieuzasadnionej polskiej idolatrii, wobec człowieka, który swoimi amerykańskimi oczami nie dostrzegł bohaterstwa Polaków.
Wracając do „Chronicle..”, to jest reprezentatywna dla powszechnie obowiązujących poglądów na tym kontynencie. Przestudiowałem ją z wielkim zainteresowaniem doznając SZOKU, szczególnie w kwestii proporcji działań wojennych w Europie a w reszcie świata. Otóż mnie - Polakowi wydawało się, że II w.św. to przede wszystkim napaść na Polskę w 1939 roku, potem kapitulacja Francji, bitwa o Anglię, a póżniej napaść na ZSRR, przełomowa obrona Stalingradu oraz bitwa pod Kurskiem, następnie zwycięska ofensywa Armii Czerwonej i oczywiście D-Day, czyli lądowanie aliantów pod dowództwem Eisenhowera w Normandii i w rezultacie tego bezwarunkowa kapitulacja Niemiec. Oczywiście, wiedziałem „co-nieco” o Narwiku, o potężnej armii Rommela, czy też wojnie chińsko-japońskiej, Pearl Harbour, aż po Hiroszimę i Nagasaki, lecz proporcje przedstawione w „CHRONICLE” uświadomiły mnie mój dyletantyzm. Skala działań na Pacyfiku i Atlantyku przyćmiewa bowiem nieco wydarzenia europejskie i dlatego należy mówić o dwóch równoległych przedstawieniach w teatrze II Wojny Światowej. W pierwszym, głównie na terenie ZSRR trwa Ojczyżniana Wojna i oczekiwanie Stalina na pomoc Roosevelta, w drugim, na terenie Azji, vice versa - oczekiwanie Roosevelta na uderzenie Stalina.
Tu potrzebne chyba wyjaśnienie. Stany Zjednoczone, w ramach the LEND-LEASE ACT zaczęły pomagać Stalinowi już 7 listopada 1941 r., śląc do 1945 r. towary wartości per saldo 11 mld $ /astronomiczna wówczas suma/. Sam Stalin, pod koniec wojny, podkreślił wartość tej pomocy:
„LEND-LEASE is one of Franklin ROOSEVELT’s most remarkable and vital achievements in the formation of the anti-Hitler alliance” /LEND-LEASE to życiowe I zasługujące na najwyższe uznanie osiągnięcie FDR w tworzeniu antyhitlerowskiej koalicji/.
Jednakże, w dniu śmierci Roosevelta i zaprzysiężeniu Trumana tj 12.04.1945 roku, Waszyngton zawiesił pomoc dla ZSRR, To był właściwie początek „zimnej wojny”. Co do pomocy Stalina w walce z Japonią, przyrzeczenie potwierdzone w Jałcie /4-11.02.45/ zostało dotrzymane, a zobowiązywało ono Stalina do uderzenia w Japonię w ciągu trzech miesięcy od upadku Niemiec, i już 23 sierpnia cała Mandżuria znalazła się w rękach Sowietów.
Jednakże tematem tej pisaniny miały być „sprawy polskie” z perspektywy amerykańskiej, więc już do nich przechodzę, ino dwie impresje dotyczące Pearl Harbour oraz Hiroszimy, bo nie zamierzam nimi osobno się zajmować.
Co do Pearl Harbour, „CHRONICLE”, w podejrzanie szerokim zakresie przedstawia walkę Roosevelta z Kongresem, Senatem i opinią publiczną:
„On bał się, że jeśli przedstawi bardziej agresywny stosunek do wojny, to jedność społeczeństwa, która jest podstawową wartością, może ulec zniszczeniu”.
Dzięki obietnicom danym amerykańskim mamusiom i tatusiom, że ich synowie nie pójdą na wojnę, przeforsował the LEND-LEASE ACT czyli pomoc finansową dla państw walczących z członkami „OSI”. I teraz istotny cytat /str.119/:
„Podczas gdy Amerykanie wierzyli, że mogą pozostać neutralnymi obserwatorami wydarzeń w Europie i na Pacyfiku, Roosevelt i jego doradcy, w tajemnicy, dopracowywali przeróżne strategie na wypadek gdyby Ameryka była zmuszona do wojny...”.
A dalej:
„..możliwość pozostawania poza wojną skończyła się 7.12.1941 roku wraz z atakiem na Pearl Harbor”
. Dziękuję, nic dodać, nic ująć. Ja nic nie wiem, ja nic nie sugeruję, ja wnioski pozostawiam czytelnikowi. Mnie ino przypomniało się WTC i proces Rosenbergów. Co do tej drugiej sprawy warto zacytować omawianą „CHRONICLE”, gdzie na str. 474 czytamy:
„Lata póżniej DAVID GREENGLASS /brat ETHEL ROSENBERG - przyp. mój/ wyznał, że kłamał o udziale ETHEL /w kradzieży bomby atomowej - przyp. mój/, by uchronić życie swoje i żony”.
Co do Hiroszimy, „CHRONICLE” sugeruje, że gdyby żył Roosevelt, to do zrzucenia bomb atomowych by nie doszło, a niestety Truman był głupi i „niewtajemniczony”. Jako „safe” /tzn niegrożny/, został wybrany przez Roosevelta na kandydata na vice-prezydenta i został nim 83 dni przed śmiercią FDR. Truman nie wiedział o pracach nad bombą atomową, /ani o sowieckich szpiegach/ aż do zaprzysiężenia tj 12.04.1945 r. /Przypominam, że bomby zostały zrzucone 6 i 8 sierpnia tegoż roku/. Ten „ordinary man” /przeciętniaczek, człowieczek/ podjął „NAJDONIOŚLEJSZĄ DECYZJĘ W HISTORII ŚWIATA”. Dodajmy, że Truman powiadomił „sojusznika” Stalina o zamiarze użycia „nowej” broni w trakcie konferencji w Poczdamie /17.07-2.08.45/, tylko, że w rzeczywistości nie była to lojalna informacja dla „alianta”, lecz „WARNING” /ostrzeżenie/ dla nowego wroga /p. poprzednia str. „zimna wojna”/.
No to wreszcie o Polsce. Zaczynamy od genezy, tj powstania, po 123 latach, niepodległej Polski. Po pierwszej wojnie światowej tj
„po upadku Rosyjskiego imperium, znikły także imperia Niemieckie, Austriackie i Otomańsko-Tureckie. Na ich terenach powstały nowe, małe państwa od Morza Bałtyckiego po Kanał Suezki”.
Koniec cytatu. Kropka. Żadnego PIŁSUDSKIEGO, czy WOJNY POLSKO-BOLSZEWICKIEJ 20 r., która niby to miała uchronić Europę przed zalewem bolszewickim nie odnotowano. Trzeba tu, na początku, jasno powiedzieć, że wszystkie nasze narodowe mity jak „cud nad Wisłą”, „państwo podziemne” czy „Powstanie Warszawskie”, nikogo na świecie nie obchodzą, a bohaterstwa Polaków nikt nie chce zauważyć, bo, jak powiedział nasz narodowy bohater Jan KARSKI, „BEZ POLAKÓW WOJNA NIE TRWAŁABY ANI O JEDEN DZIEŃ DŁUŻEJ”.
Następną wzmiankę o Polsce znajduję we fragmencie dotyczącym ŚLĄSKA: „Zgodnie z traktatem z 28.06.1919 roku restaurowanej Polsce przyznano region Śląska bogaty w węgiel i stal”. I znów koniec-kropka; ani słowa o Powstaniach Śląskich czy plebiscycie. Dalej Wolne Miasto Gdańsk: „Polacy stanowili 6% mieszkańców” tzn 24 tys. Mówiąc prawdę jestem zaskoczony, bo polska propaganda zrobiła mi z głowy siano i wyobrażałem sobie, ze Polaków i Niemców było „po połam”, a skoro tak, to wydaje mi się groteskowa cała ta Polska Poczta obsługująca CZĘŚCIOWO CZĘŚĆ z dwudziestotysięcznej populacji w pół milionowym dystrykcie.
No i mamy ów 1939 rok. Łączą nas pakty o nieagresji, oba z 1934 r., z Rosją i Niemcami. W dniu 3 kwietnia Niemcy mają przygotowany plan ataku na Polskę, który wcielą w życie pierwszego września, a 28 kwietnia Hitler zrywa pakt z Polską, żądając jednocześnie Gdańska i „korytarza”. Drugiego czerwca Sowieci przystępują do stworzenia paktu o wzajemnej pomocy z Francją i Wielką Brytanią. Na przeszkodzie staje POLSKA, gdyż do sensownej realizacji porozumienia NIEZBĘDNE jest umieszczenie sowieckich oddziałów na naszym terytorium. Należy podkreślić, że to nie jest inicjatywa sowiecka, lecz OSOBISTE uwarunkowanie ze strony CHURCHILLA, który skrajnie negatywnie ocenia przygotowanie Polski do starcia z Niemcami /trafność jego oceny, niestety, szybko się potwierdziła/. Marszałek Rydz-Śmigły oświadcza, że pozwolenie na przemarsz i pobyt Sowietów w Polsce byłoby błędem, gdyż Czerwona Armia raz wpuszczona, nigdy Polski nie opuści. Coś się Rydzowi popieprzyło z Krzyżakami. W każdym razie POLSKA UNIEMOŻLIWIŁA ZAWARCIE PAKTU ANTYHITLEROWSKIEGO i na własne życzenie pozostała sama, bo trudno poważnie traktować pakt z Wlk. Brytanią podpisany 25 sierpnia tj 2 dni po ratyfikacji paktu Mołotow-Ribbentrop. Czytamy bowiem /na str. 56/: „Ich /tj Francji i Wlk.Brytanii - mój przyp./ wojskowe dowództwa opracowały WAR PLAN w lecie 1939 r., w którym NIEUNIKNIONA zagłada Polski zostanie przez nich zaakceptowana”. Zreasumujmy:
WIELKA BRYTANIA I FRANCJA, PO UNIEMOŻLIWIENIU PRZEZ POLSKĘ ZAWARCIA SOJUSZU Z ZSRR, NIE ZAMIERZAŁY W NAJMNIEJSZYM STOPNIU INGEROWAĆ W SPRAWY POLSKI, tym bardziej, że negatywnie oceniały poziom polskich przygotowań do wojny. Na stronie 53 czytamy:
„Polska nie przygotowana. Chociaż Polska miała PIĄTĄ pod względem liczebności armię w Europie, w tym milion żołnierzy i prawie 500 czołgów, pozostawała nieprzygotowana na nowoczesną wojnę wymagającą manewrów. Mimo nieuchronności wojny Polska OPÓŻNIAŁA MOBILIZACJĘ, aby uniknąć oskarżenia za jej wybuch. Tylko 17 z 30 mobilizowanych dywizji było w pełni gotowych do walki w dniu 31 sierpnia. W rezultacie, mimo posiadania dobrze przygotowanych pozycji obronnych, oddziały zostały rozmieszczone w rozproszeniu, za szeroko aby stanowić spoistą i efektywną obronę przeciw Wermachtowi. Ponadto siłą polskiej armii pozostawały wciąż liczne oddziały kawalerii niezdolne do walki z nowoczesnymi czołgami”.
Aby przybliżyć atmosferę jaka panowała wokół Polski przypomnę, że Mołotow nazwał Polskę „potwornym bękartem traktatu wersalskiego”; Stalin mówił o niej jako o „przepraszam za wyrażenie, państwie”. Dla Johna Maynarda Keynesa, /1883-1946/, wielkiego brytyjskiego ekonomisty, Polska była „ekonomiczną niemożliwością, której jedynym przemysłem jest ŻYDOŻERSTWO”, a dla E.H. Carra - farsą. Z kolei brytyjski premier David Lloyd George mówił o Polsce jako o „defekcie historii” i że „jest pijana młodym winem wolności, które jej podarowali alianci” i że „uważa się za nieodparcie uroczą kochankę środkowej Europy”. Piszę to po to, by pokazać otchłań między opinią światową, a naszymi megalomańskimi mitami o naszej potędze, znaczeniu i naszym bohaterstwie.
No i mamy 1 września. Niemcy uderzają i już 5 września mają Kraków, 9 września są na przedmieściach Warszawy, 16-go - „efektywnie zneutralizowane” zostaje polskie lotnictwo a 27-go pada Warszawa. W rezultacie już 5 pażdziernika mamy koniec wojny, a „WIĘKSZOŚĆ Z PÓŁ MILIONOWEJ ARMII PODDAJE SIĘ I IDZIE DO NIEWOLI”. Gwoli ścisłości dodajmy, że Armia Czerwona wchodzi do Polski 17 września i bez żadnego oporu zajmuje pół Polski.
W opinii „CHRONICLE” Polska, dysponując silną armią, została rozbita w pył, NIE STAWIAJĄC ŻADNEGO POWAŻNEGO OPORU. Autorzy przeciwstawiają postawie Polaków BOHATERSKĄ POSTAWĘ FINÓW, którzy słabo wyposażeni stawiali opór przez CZTERY MIESIĄCE i wybili 125 000 sowieckich agresorów. To dopiero początek, przed dalszym czytaniem zalecam sole trzeżwiące i krople nasercowe.
Abyś czytelniku nie podejrzewał mnie o manipulacje podaję w originale:
„...UNLIKE the invasion of Poland, the attacks on Denmark and Norway launched a permanent state of fighting in Europe that lasted right down to German defeat in May 1945”. /NIE TAK JAK w przypadku Polski, atak na Danię I Norwegię URUCHOMIŁ PERMANENTNY STAN WALKI W EUROPIE , który trwał do klęski Niemiec w maju 1945 r./. No cóż „CHRONICLE” pisze dużo o partyzantce czeskiej, w tym o zabiciu zastępcy Hitlera - Reinharda HEYDRICHA, za co 130 czeskich cywili zostało rozstrzelanych, o partyzantce rosyjskiej, ukraińskiej, korsykańskiej, dwóch francuskich i oczywiście jugosłowiańskiej, w której brały udział DWA MILIONY KOBIET. O polskiej - JEDNO ZDANIE, z datą 2.02.1944 r., informujące, że „100 polskich cywilów zostało zabitych w odwecie za zamach na szefa warszawskiego SS - Franza KUTSCHERĘ”.
Aby być boleśnie dokładnym podaję, że znalazłem wzmiankę o jeszcze jednej akcji na terenach Polski. Otóż 22 grudnia 1942 r. grupa ŻYDOWSKICH partyzantów rzuciła bomby w dwóch kawiarniach krakowskich zabijając 20 niemieckich oficerów.
A skoro jesteśmy przy Żydach, to jest oczywiście JEDWABNE: „W ciemnym przypadku „ETNICZNEGO SAMOOCZYSZCZENIA” około 1600 żydowskich wieśniaków zostało poddanych torturom i zamordowanych przez miejscowych Polaków”
No to teraz zobaczmy, jak walecznie walczyliśmy poza granicami kraju. Wzmianki są aż dwie, obie z 1944 r. Jedna, że w bitwie o FALAISE POCKET /12-21.08.44/, uciekających Niemców zaciekle goniła I Polska Zmechanizowana Dywizja, a druga, że „Polacy, którzy uniknęli niemieckiej bądż rosyjskiej okupacji sformowali, pod dowództwem Władysława Andersa, II Polski Korpus, który 17.05.44 zaatakował i w końcu zdobył Klasztorne Ruiny na Monte Cassino...... Jednakże gen CLERK „niemądrze” pozwolił głównym siłom niemieckim wycofać się, aby walczyć z Aliantami w płn Włoszech”. Czyli 20 tysięcy żołnierzy zginęło bezsensownie.
W tymże 44 r miało miejsce Powstanie Warszawskie, które kato-Polaków napawa dumą, dla min. Radka Sikorskiego było katastrofą, a dla mnie - nierozliczoną zbrodnią Rządu Londyńskiego, która poprzez masowe samobójstwo doprowadziła do wyniszczenia „kwiata” narodu. Oddajmy głos „CHRONICLE”:
„W Polsce, Armia Krajowa miała nadzieję wyzwolić swój kraj nim siły Sowieckie utworzyłyby komunistyczny rząd. Pierwszego sierpnia /a więc 10 dni po 22 lipcu tj ogłoszeniu Manifestu PKWN i utworzeniu rządu - przyp. mój/ POLSKIE NACJONALISTYCZNE SIŁY /NATIONALIST, a nie NATIONAL - narodowe - przyp. mój/ zorganizowały powstanie przeciw niemieckim okupantom. Rezultatem była dzika odpowiedż sił niemieckich, które zniszczyły doszczętnie miasto”.
I na innej stronie:
„Chociaż Polacy zdobyli magazyny SS z żywnością i mundurami, HIMMLER szybko wzmocnił siły i zdławił powstanie. 18 tysięcy polskich żołnierzy i 150 tysięcy cywilów zginęło w czasie powstania, które szalało 63 dni. Armia Krajowa poddała się drugiego pażdziernika, po zapewnieniu o przestrzeganiu konwencji genewskiej”.
Nastroje powstańców oddaje wiersz poety-powstańca:
„Czekamy na ciebie, czerwona zarazo, byś uwolniła nas od czarnej śmierci”.
I tak 17.01.1945 r. Rosjanie weszli do Warszawy bez jednego strzału.
A na koniec o jeszcze jednym micie, o naszej chwale tj złamaniu ENIGMY. Czytamy:
„Alan TURING, pionier na polu obliczeniowym, był szefem grupy odnoszącej same sukcesy w analizach i łamaniach kodów, mieszczącej się w Bletchey Park, w Anglii. Z pomocą materiałów dostarczonych przez polski wywiad, JEGO ZESPÓŁ ZŁAMAŁ niemiecki operacyjny i strategiczny system „ENIGMA”. Ci łamacze kodów pracowali wyjątkowo długie godziny w ponurych biurowych kwaterach i nadmiernie gorących i hałaśliwych halach cyfrowych. Grupa obejmowała naukowców, matematyków, lingwistów i innych z różnymi analitycznymi zdolnościami”.
O Polakach jest jeszcze wzmianka, że mogli „ENIGMĄ” się zajmować dzięki Francuzom, którzy materiały, kupione od Niemców przez wywiad francuski, przekazali Polakom.
A jeszcze o V – I. Jak byłem młody, to zwykło się mówić, że to Polacy ostrzegli Angoli o nowych wyrzutniach V-I. A tu stoi:
„Michel HOWARD, przywódca FRENCH RESISTANCE ostrzegł Brytyjczyków o V-bombie”
Na koniec jeszcze dodam, że wyczytałem, iż „w 1939 roku Związek Radziecki był TRZECIĄ światową potęgą przemysłową”, a czołg T-34 był najlepszym wśród wszystkich użytych w II w, św.
No i zapomniałem, że nie napisałem, co po wojnie. O Polsce niewiele. Jest pogrom kielecki:
„4.07.1946. Uruchomiony, przez plotkę o rzekomym porwaniu dziecka, pogrom w Kielcach kosztował życie około 40 Żydów”.
A potem to o rozmontowywaniu systemu totalitarnego. I tak:
„W 1953 r. strajki i protesty we Wschodnich NIEMCZECH były pierwszymi wewnętrznymi działaniami przeciw SOWIETYZACJI Wschodniej Europy”. Następnie na WĘGRZECH: „Węgierscy nacjonaliści i inteligenci podnieśli antykomunistyczny bunt w 1956 roku”. Dalej rok 1968: „Kiedy żądania reform i otwartości rozwinęły się w 1968 r. w CZECHOSŁOWACJI, ZSRR i inni członkowie Układu Warszawskiego interweniowali”.
A póżniej cisza, żadnej „Solidarności” czy „Walesy”, od razu przeskok do 1985 r.
„W 1985 roku, nowy sowiecki lider, Michaił GORBACZOW postawił na nowy kierunek polityki tj szczerości i przebudowy /glasnost i pieriestroika/ mający na celu zreformowanie komunizmu w kierunku większej wolności gospodarczej. Reformy w ZSRR dały odwagę narodom bloku sowieckiego do kwestionowania systemu komunistycznego. Kiedy w 1989 r. GORBACZOW nakłonił inne komunistyczne reżymy do AKCEPTACJI ZMIAN, przewroty szeroko się rozprzestrzeniły. Nie-komunistyczny ustrój wyłonił się w POLSCE w sierpniu 89 r. i w ciągu CZTERECH miesięcy blok sowiecki upadł. Tej jesieni upadł mur berliński, a NIEMCY zostały zjednoczone w 1990 r.”.
Koniec, kropka, TAK NAS ŚWIAT WIDZI, a my ze swoim megalomańskim mitomaństwem pozostajemy pośmiewiskiem, czy też, jak delikatnie Norman Davies zatytułował swą pracę o Polsce:
BOŻYM IGRZYSKIEM

PS. Jego też lepiej nie czytać /bo boli/

21 g.12 Z lektur i recenzji, to „Obcy” i trylogia Jerzego Żuławskiego, o której istnieniu nie wiedziałem, bo zawsze mówiło się i czytało tylko „Na srebrnym globie”. Aktualnie czytam II część.
Jestem wykończony kupnem /1160$/ nowego laptopa /HP i-7/ i jego instalacją. Genialny pan Tomek Gubernat z W-wy /znajomy Janusza/ dwa dni to ustawiał na odległość, a ja patrzyłem jak ciele w malowane wrota, jak na ekranie wszystko lata. Na koniec „chat” z Rogersem, by mnie zwiększyli internet z 25 MG do 70, przez 4 godziny, który skończył się niczym, tzn, że mam wymontować modem, jechać do ich sklepu, wymienić rentowanie na nowy modem, a oni mnie zwiększą; tylko, że jak ja będę w sklepie, to na miejscu formalności załatwię. Całą noc „ćwiczyłem” na tej cholerze, ale lata nauki mnie czekają, żebym coś wiedział. Grunt, że jakoś udaje mnie się pisać, publikować i czytać, i to z 3 żródeł /calibre, wolne lektury, polski sci-fi/

28.01 g.23 Czytałem, pisałem, cierpiałem /najgorsza wczorajsza noc 3 morfiny/. Przy „Spuściznie” Singera napisałem o Spinozie; z trylogii Żuławskiego najlepsza druga część, antyklerykalna pt „Zwycięzca”; dobra „Zalotnica niebieska” Samozwaniec o Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, poniekąd uzupełnienie „Marii i Magdaleny”; niezły Wharton z geriatriofilią pt „Spóżnieni kochankowie”; no i kupa chłamu z Nabokowem i Karpowiczem na czele /p.recenzje/.Żle się czuje, nie chce mnie się pisać.

10.02 g.13 Otumaniony tylenolem i morfiną gubię się trochę w chronologii, więc skupię się na najważniejszych lekturach z ostatnich dni. Pełen wykaz /b. liczny, bo w ogóle nie sypiam/ na moim blogu. Te 10-gwiazdkowe też tylko wymienię, a ciekawych zapraszam do recenzji. 1. Joseph Sheridan Le Fanu „CARMILLA” ; 2. WIENIAWA - DŁUGOSZOWSKI „Wymarsz i inne wspomnienia”; 3. ZAGAJEWSKI - „Obrona żarliwości”; 4. „CONRAD „Amy Foster” oraz krótkie opowiadania Czechowa i DOŁĘGI „Drugie życie dr.Murka”.
Na „lubimy czytać” przekroczyłem 20 000 like'ów przy 556 recenzjach. Dzisiaj wyję z bólu, /prawy krzyż/, więc nie chce mnie się pisać, ale mam nadzieje, że w końcu tygodnia będę mógł coś napisać, np. na temat egzegezy i hermeneutyki, bo zmuszony byłem ostatnio do wyjaśniania tych pojęć znajomej z blogu, w kontekście samodzielnego czytania Biblii.


26.02 g.17 Pogubiłem się w notatkach i teraz staram się to uporządkować, ale zacznę od spraw bieżących, bo po dwutygodniowej przerwie trudno mnie zacząć. W dodatku coraz mnie trudniej znależć chwilę spokoju i ciszy, by trochę pomyśleć. Przeczytałem drugą część pogaduchy Czubasek z Andrusem, a teraz dodatkowo z udziałem Karolaka. Świetne, ale ja chcę tylko nawiązać do słów Karolaka o Koniewie:
"....zamieszkałem na ulicy, którą wkrótce nazwano 18 stycznia, bo w tym dniu WOJSKA MARSZAŁKA KONIEWA URATOWAŁY KRAKÓW. Teraz ta ulica nazywa się Królewska, bo po przemianie ustrojowej w 1989 roku nowa władza uznała w swojej nadgorliwości, że dziękowanie za cokolwiek rosyjskim żołnierzom jest w złym guście. MARSZAŁKOWI KONIEWOWI TEŻ ZRESZTĄ ODEBRALI ULICĘ. A co? Nie mieli prawa? Mieli". /podk.moje/
Przypomniała mnie się historia nazwy ulicy Międzyborskiej w Warszawie, która wcześniej nosiła nazwę ŻYMIRSKIEGO. Chodziło o gen. Franciszka Żymirskiego, bohatera bitwy pod Stoczkiem i o Grochów. Władza PRL-u bała się skojarzeń z usuniętym ze sceny politycznej gen Rolą- ŻYMIERSKIM i zmieniła nazwę na Międzyborską. Co tam Koniew, ja nie mógłbym nigdzie trafić w Warszawie po 25 latach nieobecności. A teraz rusofoby, oszołomy likwidują pomnik czterech śpiących, pod którym umawiałem się na większość randek. ZŁODZIEJE MOJEJ MŁODOŚCI!!!
g.18 Powoli się rozkręcam, więc teraz, o książkach, których w ciągu ostatnich dni sporo przestudiowałem. Na dokładne studiowanie zasługuje LIBERY „Godot i jego cień”; recenzję napisałem o warstwie zwierzchniej, a w głębi została cudowna analityka procesu tworzenia Becketta, masa metafor i wieloznaczności. Dociekliwość Libery porwała mnie w nurt zgłębiania sposobu myślenia Wielkiego Samotnika i Malkontenta, że nie mogłem całą noc oderwać się od książki. DUŻA RZECZ!! Po tym długo nic, aż „Drach”. Obawiałem się, że po „Morfinie” Twardoch nie wytrzyma ciśnienia i obniży loty. Wytrzymał!!! No i Czubaszek, Karolak, Andrus - czyli sentymentalna, ale wesoła, podróż w krainę mojej młodości. Wyśmienicie się bawiłem!!. O tych i innych, szczególnie agadach i midraszu - p. recenzje.

28.02 g.13 Zacznę od fragmentu mojej recenzji wyjątkowo głupiej książki jakiejś Goudge:
„....bo teraz, panie, to taka moda w tej Ameryce nastała, że jak nie zboczenia czy dewiacje, to chociaż szokujące różnice wiekowe w książce MUSZĄ BYĆ. Po latach AMERYKAŃSKIEGO PURYTANIZMU, ściśle związanego z protestantyzmem, wszystko się przestawiło o 180 stopni i kto bardziej zboczony, ten bardziej cool. Henry Millera "Zwrotnik Raka" tolerował tylko Paryż, z Dover dwukrotnie go cofano, również tylko tam Nabokov mógł wydać "Lolitę", PRUDERYJNA AMERYKA SEKSIZMU NIE TOLEROWAŁA. Edward Kennedy nie został prezydentem, gdy wyszło na jaw, wskutek samochodowej stłuczki, że w NIEDZIELĘ, w jego aucie obecna była sekretarka, zatrudniona w dni robocze, a kilka lat póżniej Amerykanie rubasznie rechotali na temat Moniki i Clintona. Pisarze amerykańscy prześcigają się przeto w wymyślaniu, nazwijmy to delikatnie, OBYCZAJOWYCH EKSTRAWAGANCJI”.
Teraz, choć polityki staram się nie komentować, to wspomnę o BEZRADNOŚCI PAŃSTWA np. wobec grupki pseudorolników blokujących międzynarodowy transport kolejowy. To PARANOJA!! A dla śmiechu to, obok błędu kardynalnego, winien istnieć błąd biskupialny bądż biskupijny.
g.21 W recenzjach poruszyłem problem zakłamania w political corectness. Z tego powstało w mojej głowie pytanie: co łączy antysemitę i alkoholika? Uparte twierdzenie, że to nie on.

13.03.g.12 Jak miesiąc zaczyna się w niedzielę, to 13 musi być w piątek. Spostrzegawczy jestem, no nie?. Od ostatniego wpisu napisałem 26 recenzji. Muszę je przejrzeć, by wyciągnąć ciekawostki. I tak, odnośnie "10 Murzynków" pisałem:
"Cytuję Elżbietę Bator z opracowania tej książki:"Książka ta, uważana za jedną z najlepszych w dorobku A. Christie, na życzenie wnuka pisarki, zarazem prezesa spółki dysponującej prawami autorskimi, jest wydawana teraz pod zmienionym – dostosowanym do zasad poprawności politycznej – tytułem "I nie było już nikogo". Murzynków zastąpiono żołnierzykami (także w tekście wierszyka). Nie brzmi to teraz rasistowsko".
No i mamy "political corectness", polegającą na tym, że jak policja morduje bezbronnego człowieka, to nazywa go Afroamerykaninem, a nie Murzynem.
Następna uwaga dot. Jerome'a "Trzech panów w łódce nie licząc psa", na której się zawiodłem wskutek własnej sklerozy:
"Może jestem wybredny, a może jestem po prostu upierdliwym, zgryżliwym starcem, w każdym razie zawiodłem się srodze, bo wspomnienie z młodości o tej książce miałem pozytywne, ino skleroza spowodowała, że mylnie spodziewałem się "angielskiego" subtelnego humoru".

W recenzji Szczygła "Łaski tworzenia", odnośnie reportażu "Onanizm polski", napisałem:
"Drugi reportaż "Onanizm polski" dotyczy przerażającego zacofania polskiego ciemnogrodu w podejściu do powszechnego onanizmu. Włosy dęba stają!!! Dodam od siebie, wiekowego starca, że zarówno mój syn, jak i wnuk, jako dorośli ludzie, serdecznie mnie podziękowali za to, że w odpowiednim momencie uświadomiłem ich, że onanizm w okresie dojrzewania, nie tylko jest praktyką normalną, ale wręcz wskazaną. Przy okazji podam, że o przepaści cywilizacyjnej między Polską a Kanadą /gdzie mieszkam/, świadczą darmowe prezerwatywy obecne w toaletach kanadyjskich SZKÓŁ KATOLICKICH !!!"
Recenzując zbiór "Od Ferdydurke do Kronosa" kontynuowałem swój sprzeciw odnośnie publikacji "Kronosa":
".. Bo co to przyniosło? Niesmak i popsucie wizerunku G., wskutek drażliwych opisów fizjologicznych oraz ogólnopolską dyskusję czy pisarz był homo czy biseksem. "KRONOS" WINIEN POZOSTAĆ W BIBLIOTEKACH UNIWERSYTECKICH!!!"
Ucztę miałem przy "Księciu" Machiavelliego, ale "nic albo wszystko", przeto odsyłam do recenzji.
Nie, jeden cytat muszę:
"..szczęście, tak jak kobieta, jest przyjacielem młodych, bo ci są mniej oględni, bardziej zapalczywi i z większą zuchwałością rozkazują..."
Polecić też chciałbym moją recenzję "Białych głupców" Moore'a, w której zamieszczam cytat:
" 'Stupid White Men' /2001/ is ostensibly a critique of American domestic and foreign policy, but by Moore's own admission, is also a book of political humor'....".
No i czas na drugą /obok "Księcia"/ perełkę wśród tych 26 przeczytanych, tj na "Życie Johna D, Rockefellera" Rona Chernowa z dewizą:
"gain all you can, save all you can, and give all you can."
Ponadto: pierwszy raz recenzowany przeze mnie Orbitowski /b.pozytywnie/; cztery /jedna wcześniej/ recenzje świetnej publicystyki Boya oraz przerobiona, specjalnie dla LC, recenzja "Listów św. Pawła". No i "Sentencje Ojców" w opracowaniu Friedmana.
Odbieram, że bał się partyzantów
18,03 g.0 Dziennik zaczynałem od słów: 23.09.2014 r. NAPISAŁEM 356 RECENZJI I DOSTAŁEM 10 008 PLUSÓW." A dzisiaj jest równo 600 i 22 300.

8.04.2015 g.22 Zaniedbuję "Dziennik", bo skupiam się na czytaniu i recenzowaniu, aby oderwać się od rzeczywistości. Ilości recenzji i przeczytanych książek sięgają obłędu /ponad jedna dziennie/, a to głównie umożliwiają e-booki i znajomi.
Już jako młodzieniec miałem legitymację od starego Pijanowskiego z "Życia Warszawy" bnominującą mnie na "Experta Rozkoszy Łamania Głowy". Było to we wczesnych latach sześćdziesiątych, ale umiejętności pozostały. Obłożony jestem zadaniami MENSY, ale z konieczności zajmuję się nigdy nie kończącą się łamigłówką, które leki aktualnie wziąć z podręcznych 30, aby adekwatnie pomóc mojemu organizmowi nękanemu co najmniej 10 dolegliwościami zagrażającymi życiu. W ostatnich dniach po przetrzymaniu ataku dny /gout/ dzięki morfinie, walczyłem z przewodem pokarmowym /trzy dni nic nie jadłem/ i szalejącym ciśnieniem /do 200/. Jednocześnie mam kłopoty z oddychaniem i stałe z chodzeniem i krzyżem'
To powoduje, że unikam pisania "Dziennika", żyjąc w świecie wirtualnym. Ale obiecuję, że wrócę. A wspomniane liczne recenzje na blogu wgwg1943.blogspot.ca

10.04 g.12 Obejrzałem "Idę" i jestem zachwycony.. Okazuje się, że o sprawach najtrudniejszych można mówić kulturalnie. Film wyjątkowo subtelny, choć tragiczny. Dla mnie jest to film o spirali strachu, w której wszyscy są przegrani. Żydzi - wiadomo. Gospodarz w agonii, dżwigał ten ciężar całe życie, a nie dokonał tego z nienawiści, lecz ze strachu. Kogo się bał? Pawlikowski nie stawia kropki nad "i"; pozostawia interpretacje widzowi. Ja, stary, ale dorastający, gdy temat wojny był świeży, uważam, że bał się SĄSIADÓW, którzy donosili bądż do Gestapo, bądż do partyzantów, a ci jednakowo byli grożni dla chłopów, pomagającym Żydom. Jego syn przegrany, żyjący w nieustrannym strachu, że Żydzi wrócą i upomną się o swoje gospodarstwo. Najbardziej przegrana siostra zamordowanych, która do momentu pojawienia się siostrzenicy, nie szukała nawet grobów, tylko zalewała robaka. A jak razem odnalazły, odmówiła kadysz i zachlała się na śmierć. I ten wątek, że ona była krwiożerczym prokuratorem żądającym śmierci dla "chłopców z lasu", wiąże się logicznie ze znanymi przypadkami mordowania przez nich ukrywających się Żydów. I przychodzi Ida i zadaje chłopu pytanie: dlaczego nie mnie? -Bo malutka byłaś i do Żydówki niepodobna, to proboszczowi daliśmy, by cię przechował. I to jest wg mnie clou, bo świadczy o DOBROCI LUDZI, KTÓRYCH LOS TAK OKRUTNIE POTRAKTOWAŁ. Dlatego też nie rozumiem głupków, którzy mówią, że są akcenty antypolskie. Polski obsesyjny antysemityzm prowadzi do absurdu, hasło, że zagrażają nam "Żydzi, masoni i cykliści" w różnych odmianach trwa, a przypomina to mentalność żołnierza zapytanego z czym mu kojarzy się chusteczka? - Z dupą. - A dlaczego ? - pyta sierżant. -o mnie wszystko kojarzy się z dupą. Tak "prawdziwym polakom" /małą literą, bo to cecha osobowości, a nie nazwa narodu/ kojarzy się wszystko z atakiem na nich.
Artystycznie doskonały, bo taśma białoczarna, plus ciągłe przechodzenie z cienia w jasność, dobrze grają z nastrojami bohaterów. Film z niedomówieniami, pobudzający do refleksji. A jeszcze powrót Idy do klasztoru. To nie jest zwycięstwo kościoła, religii etc, to porażka ŚWIATA. Ida w króciutkim okresie poznała wszystko; dlatego ma sens podkreślenie defloracji, tańca z chłopakiem i picia alkoholu. Ucieka do klasztoru, tylko na jak długo, bo jeśli na zawsze, to nasza klęska, a wygrana STRACHU.
Czytam biografię Havla i wskutek prezentowanych tam różnych poglądów na temat Boga nasunęło mnie się porównanie do fizyki. Bo dlaczego czuję się PANENTEISTĄ /w moim znaczeniu, a nie kościelnym/ raczej, niż PANTEISTĄ. Bo PANTEIZM to FIZYKA NEWTONOWSKA, a PANENTEIZM - EINSTEINOWSKA. Czyż ta pierwsza jest słuszna ? Oczywiście, jest, ale sama w sobie jest szczególnym przypadkiem, jest ograniczeniem myślenia perspektywistycznego

12.04 g.22 Po skończeniu Havla wpadłem w zadumę nad nieprzewidywalnością, bo gdy Michnik i Macierewicz walczyli, ramię w ramię, w KOR-ze i wśród "taterników", z komuną, narażając życie, kto mógł przypuszczać, że po 25 lat, społeczeństwo będzie pierwszego opluwać jako Żyda i brata stalinowskiego prokuratora, a z drugiego robić sobie dżadża albo cynicznie wykorzystywać do swoich niecnych celów politycznych.
Podjąłem syzyfową samoterapię: jeżdżę moim wspaniałym wózkiem do parku, a tam o szczudle usiłuję chodzić. Dzisiaj pobiłem poprzednie rekordy i przeszedłem 5 razy po 300 m, a w domu podnoszę hantle /przez cały dzień 120 razy. Śmieszne, bo dwa lata temu podnosiłem po 1000 w jednej sesji/

16.04 g.19 Po intensywnych treningach zdecydowałem się wczoraj zaatakować Pape. Jest to ulica kończąca dzielnicę grecką, odległa ode mnie równe 3 km. Muszę dojść do Danforth, która przechodzi dalej w Bloor i jest najważniejszą ulicą w kierunku EW w Toronto i tym Danforthem 2,5 km kuśtykać na zachód. /w kierunku NW główna ulicą jest Yonge/. Zajęło to mnie równo 3 godziny, a dzisiaj to powtórzyłem z jescze większymi trudnościami, ale w czasie o 15 min krótszym.. Teraz walczę z potwornym bólem nóg i skurczami, ale jestem dumny z siebie. Jeszcze miesiąc temu gadaliśmy z Kajką, że moje chodzenie na Pape, to zamierzchła przeszłość i że to "se ne vrati". Nawet nie przypuszczałem, że mogę być tak zawzięty. Ale jest to jedyna droga by zrzucić parę kilo i obniżyć cukier. Na oddanie krwi mam jeszcze 6 dni, na razie zszedł z 15 do 6-8, a chcę mieć poniżej 6. Ale się porobiło: 6 km, 6 dni i cukier też 6.

17.04 g.12 Gorąco się zrobiło /15 st/, to wróciłem cały mokry i padałem na twarz, ale skróciłem czas do 2,5 godziny, przez które wypaliłem pół papierosa. Przypomniałem sobie, że to się mówi: "chodzić o kulach". Skleroza, i mówiłem o szczudłach. Przed meczetem postawili ławeczkę, to sobie posiedziałem, bo z poprzedniej - przed klubem greckich emerytów wolałem się wynieść bo ledwo usiadłem, to byłem nagabywany, a mnie się nie chce gadać. Idę przez całą dzielnicę grecką, a tam co kilka metrów jakiś lokal i przed nim ZAWSZE kilku Greków zawzięcie paplających. Do gadania są pierwsi i elokwentni, że lepiej uciekać.
Nie mam siły na nic: nie czytam, nie piszę, tak mnie daje w dupę te 6 km wyprawy; ale o kulach, to sztuka !!
Patrycja dogadała się w końcu z producentem, by przysłali service do wymiany baterii w wheelchair; ona pewnie padła, bo ja przez dwa lata tylko raz pojechałem wózkiem do szpitala, a tak co miesiąc doładowywałem.
O polityce staram się nie pisać, ale wyjątek robię, bo pierwszy raz ktoś /Korwin-Mikke/ powiedział prawdę o górnikach-rabusiach.
Mój specjalista, pan Tomek z W-wy, odezwał się po 3 dniac, to miał co robić, bo ja na laptopie narozrabiałem, powprowadzałem jakieś głupie programy i wszystko trzeba było czyścić. On wszystko mnie tłumaczy, a ja słucham jak chińszczyzny, ale wytłumaczył mnie dlaczego jedna z moich kotek jest telemaniaczką: to przez plazmę /obraz z laptopa w ogóle ją nie interesuje/
19.04 g.3 Ale się załatwiłem: wczoraj doczołgałem się po 3 h 5 min. wyjąc z bólu. B ól narastał, a gdy położyłem się o 22 zaczął się atak dny. Po tylenolu, colchicynie i morfinie dopiero teraz troszkę zelżał. Ergo dzisiaj nie pójdę na Pape. W dodatku "stara" ma znów chcicę, więc wyje i drapie mnie /"młoda" jest wysterylizowana, bo strasznie cierpiała, a stara nie/ Tym razem najgorzej lewa stopa, w ogóle nie mogę na niej stanąć, ale w piątek oddałem krew do analizy przy cukrze od 4,8-6,1. Teraz starą poczeszę i może się położę

26.04 g. 9 No to tydzień zleciał niepostrzeżenie, głównie na wymianie baterii do wózka i załatwieniu refundacji. Bez Patrycji nic bym nie załatwił, bo to nie tylko kwestia językowa, ale odpornościowa. Kompania, która sprzedała wózek z baterią z innej kompanii to typowe spółki "córki", już nie istniejące, a z "matką" - to trzeba było mieć cierpliwość Patrycji. Po 4-godzinnym wiszeniu na telefonie, w końcu ktoś podniósł słuchawkę i sprawy ruszyły. Można książkę napisać Finał jest taki, że w piątek był social worker, któremu przedstawiliśmy 156 dokumentów, w tym świadectwo szczepienia psa, i wskutek wadliwego systemu komputerowego w Governmencie, zaoferował się, że w poniedziałek zadzwoni i poinformuje, którą opcję wybrał tzn czek na 695 $ prześle do mnie, bądż do service'u, ktory wózek zabrał. To nastąpi w ciągu tygodnia lub dwóch, i będzie podstawą rozmów z service'm o zwrocie wózka
Poza tym ząb mnie boli. A Kajka z Patrycją były na Annie Kareninie wystawionej przez Eifman Ballet of St.Petersburg; zachwycone nie tylko baletem, ale i publicznością, głównie rosyjską, która ubrana była szykownie, stosownie do miejsca.
Umarł Bartoszewski, oczywiście, zgodnie z regułą Norwida, opluto go natychmiast; szczęśliwie właściciel strony wiadomości gazeta.pl, rano usunął wszystkie niestosowne wpisy internautów. Wskutek powracającej tematyki żydowskiej sprawdziem, że żona Dudy to córka, cenionego przeze mnie Juliana Kornhausera. /Rodzice Dudy - profesorowie AGH/.
Z okazji moich imienin dużą radość sprawili mnie Julek z Małgosią, którzy przysłali miłe życzenia, bo obawiałem się o kontynuację kontaktów.
Z lektur /i moich recenzji/ znaczące: "Balzakiana Dehnela", "Kolebka" Łysiaka i "Akimudy" Jerofiejewa".
Moja korespondencja ze znajomymi na LC rozwija się wszechstronnie i zastanawiam się, czy wyboru z niej nie utrwalić w tym dzienniku.

28.04 g.0 I zacząłem w tej chwili siedemdziesiąty trzeci rok. Cóż, niech więc się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
Po śmierci Bartoszewskiego znależli się mędrkowie, którzy durnowato twierdzili, że śmierć starego człowieka jest spodziewana i jest mniejszą strat niż młodego. Oczywiście, się z tym nie zgadzam, a nawet jestem przeciwnego zdania.
Spodziewana jest każda śmierć, bo świat jest tak stworzony, i nieśmiertelność osiąga się przez przekaz genów. Ekstremalny przykład jętek, gdy samiec umiera natychmiast po zapłodnieniu, a samica po złożeniu jajek. U ludzi dochodzi przekazan intelektualny, duchowy. Naturalne jest też umieranie starszego pokolenia przed młodszym, za wyjątkiem przypadków wynikających z selekcji naturalnej. Bo w świecie fauny i flory następuje z reguły samooczyszczenie z jednostek słabszych właśnie wg tej zasady. Czy zawsze selekcja naturalna jest trafna, jest sprawiedliwa ? Oczywiscie nie, lecz nie zmienia to słuszności reguły. Przykład geniusza Hawkinga jest znaczący.
No tak, ale przeszliśmy już do ludzi, którzy odeszli daleko od natury i jako jedyny gatunek bronią jednostek upośledzonych; mało tego, więcej poświęcają uwagi i środków jednostkom ułomnym niż wybitnym. Tworzy się placówki dla "downów", osób z porażeniem umysłowym, nie mówiąc o szkołach dla głuchych, ślepych i kulawych, przy jednoczesnym braku odpowiednich placówek dla "geniuszy", którzy są w stanie osiągnąć poziom profesjonalny w wieku dziecięcym.
Pomińmy teraz kwestię selekcji naturalnej, a zastanówmy się RACJONALNIE nad stratą zależnie od wieku umierajacego. W tym celu stwórzmy model asyntementalny, w którym wartość człowieka wzrasta wraz z jego wiekiem. Wartość mierzona kufrem mieszczącym wiedzę i doświadczenie. Kufer takiego modelowego, przeciętnego człowieka przez pierwsze 20 lat jest pusty, póżniej systematycznie się zapełnia, ale dopiero gdy osiągnie się wiek refleksji zaczyna się jego zawartość porządkować i w pełni z niej korzystać. Gdy "stary" nie zdąży nikomu, w żaden sposób przekazać swojego dorobku, to strata dla ludzkości jest niepowetowana i nieporównywalna z odejściem dopiero dobrze /??/ zapowiadającego się młodego. c.b.d.o.
Przykłady osiągania apogeum w wieku starczym, tak ad hoc: Miłosz, Myśliwski.
Z lektur /recenzji/ ciekawy "Mocny człowiek" Przybyszewskiego i rozczarowanie opowiadaniami Glukhovsky'ego.
Aha, byłem wczoraj u nefrolożki Dunn /znowu w ciąży/, dała recetę na allopurinol i zabroniła chodzić, bo drastyczny wzrost uric acid /i ataki gaut/ od chodzenia. Rano, po 10-dniowej przerwie wybieram się na Pape /cha, cha!/
A propos urodzin: pierwsza złożyła Wanda M., a mile zaskoczył Andrzej B.

30.04 g.11 Prowadzę szeroką korespondencję na LC. Postanowiłem skopiować dzisiejszą poradę nt lektur
"Jestem na emeryturze ponadto ze względu na 96 dolegliwości: spać nie mogę /3-4 godz. dziennie/ i ograniczenie ruchowe /4 dni chodziłem po 6 km, przypłaciłem potwornym atakiem dny, tu zwanej gout/ spędzam głównie czas przy stole i czytam. "Bracia Karamazow" są genialni, jak wszystko Dostojewskiego, ale ja wolę "Biesy". Nie wiem co jego znasz, ale radziłbym zacząć /aby się rozsmakować/ od mniejszych form, a kolumbrynę "Braci.." odłożyć w czasie. Joyce'a to można poczytać wspaniałych "Dublińczyków", a "Ulisses" jest jego prowokacją intelektualną, którą Słomczyński /Joe Alex/ tłumaczył ponad 20 lat. Moj śp ojciec, intelektualista, twierdził dumnie, że zrozumiał ok 70 %, ja się oceniam na 30 %; przeciętni czytelnicy skupiają się na dwóch opisach: pobytu Bluma w burdelu oraz na marzeniu sennym pani Blum jak robi loda. Ze względu na objętość wymaga to dużo czasu a w większoci przypadków korzyści nie ma. Co do najnowszej historii /bo sądzę, że ona jest ciekawsza/ sięgaj po pozycje nie-polskie, bo obecna polityka historyczna to wielkie oszustwo i zakłamanie. M.in. wspominałem o Timothy Snyder-ze, który jest bezustannie w Polsce podejmowany i adorowany, bo go nikt nie czytał. Już "Bloodlands" powodują szok u polskiego czytelnika. Polacy są opętani mitem obrony w 1939, podczas gdy Zachód ubolewa, że pół milionowa armia poddała się prawie bez walki / a Finowie stawiani są za wzór bohaterstwa za obronę przed ZSRR/. U nas panuje mit o "państwie podziemnym", podczas gdy Zachód zna tylko partyzantkę francuską, jugosłowiańska, czeską /zabicie Heydricha/ i in, a z polskich wyczynów zna zamach na kawiarnię w Krakowie dokonany przez polskich Żydów. Kto w Polsce wie, że wielbiony obecnie Karski powiedział, że bez Polaków, bez AK, bez "państwa podziemnego" wojna nie trwałaby ani jednego dnia dłużej. Kto wie, że z transportu, z gestapo do szpitala, Karskiego odbił oddział znienawidzonego komucha - Cyrankiewicza? Także w kontekście upadku ZSRR i muru berlińskiego, nikt nie widzi ŻADNEJ roli Polski, bo zryw solidarnościowy skończył się osiem lat wcześniej. Ze swoim antysemityzmem i rusofobią jesteśmy znowu postrzegani za "bękarta Europy", ale wypaczamy historię i niczego nie chcemy przyjąć do wiadomości. Mówimy o "nożu w plecy" od Stalina, ale nie mówimy o zajęciu Zaolzia czy o wściekłości Churchila gdy zerwaliśmy rozmowy z Wlk.Brytanią i ZSRR na temat wspólnej obrony przed Hitlerem. Dlatego sięgnięcie do literatury zagranicznej spowoduje i u Ciebie szok, przed którym ostrzegam. Dlatego też w recenzji "Bożego Igrzyska" wskazywałem fragmenty nie pasujące do wyidealizowanej historii Polski. Dwa dni temu oglądam program Lisa i słyszę szowinistyczny atak takiego brudasa nazwiskiem Gontarczyk z IPN-u na prof Grossa; Lis i rozmówcy /w tym prof z Kanady, gdzie i ja mieszkam/ są zażenowani wypowiedziami durnia i ich poziomem, ale jego słowa Polacy słyszą i w dużym stopniu akceptują. Żałośnie śmieszni szukamy oparcia w "wielkich Polakach", ale nie jesteśmy w stanie pojąć, że nikt nie wie, że Conrad czy Marie Curie byli Polakami, jak i większość ludzkości nie zna nazwiska JP II, podobnie jak i Polacy nie znają nazwisk poprzednich papieży. Szczytem zakłamania jest traktowanie polskich więżniów sowieckich łagrów, którzy nie zdążyli załapać się do armii Andersa, więc przyszli z Berlingiem, za zdrajców i okupantów, a wszelkich bezideowych bandytów leśnych nobilitować nazwą "żołnierzy wyklętych" i robić z nich bohaterów. Nawet wspaniały ks. prof.Józef Tischner poddawał w wątpliwość mit "Ognia". Reasumując, czeka Ciebie wyboista droga. Pozdrawiam Wojtek"

4.05 g10 W związku z wątpliwościami, jake wzbudziła moja recenzja "Idy" /z 10.04/ w bliskiej osobie, podaję część odpowiedzi jej udzielonej:
"...chłop zabija Żydów nie "ze strachu przed śmiercią", lecz ze strachu przed sąsiadami; jego syn, żyje w strachu, bo się boi nie śmierci, a że Żydzi zabiorą gospodarstwo. Prokuratorka - najpierw chla i skazuje na śmierć z zemsty, chla ze strachu przed prawdą, bo łatwiej przyjąć, że winni śmierci bliskich są Polacy, niż FATUM. Po poznaniu prawdy tj motywów dlaczego chłop zamordował jej rodzinę,  jednocześnie ratując dziecko, chla z rozpaczy nad FATUM, tj losem, który zrobił z niej morderczynię  chłopców "z lasu". Nie może dalej żyć ze świadomością SWOICH zbrodni. Ida jest chórem z tragedii  greckiej, czy tez głosem narratora z Kurosawy "Rashomona", przedstawiającym różne opisy tego  samego wydarzenia. Ida wraca do klasztoru, nie wiadomo na jak długo /!!!/, poznawszy CAŁE ZŁO I CAŁE DOBRO świata rzeczywistego /po to reżyser podkreśla spożycie alkoholu, stosunek płciowy, jak i  perspektywę włóczenia się z zespołem beatowym po kraju, a przede wszystkim odpowiedzi dlaczego  ona jedyna z rodziny została SKAZANA na życie/, bo musi oddać się kontemplacji nad MARNOŚCIAMI  tego świata /Kohelet/..."
Recenzji doszło sporo /ważnych!!!/, ale nie sposób je tu omawiać. Zacytuję odpowiedż czytelnikowi mojej recenzji "Sennika wspólczesnego" Konwickiego:
"Wkurzają mnie oficjalni recenzenci którzy tak naukowo do kazdego tekstu podchodzą, że to jest nie do strawienia. Nie można czytelników traktować jak matołów; każdy ma prawo do własnego odbioru. Dlatego staram sie nie opiniować poezji, której odbiór jest indywidualny, może nawet mistyczny. A w szkole prześladowała mnie polonistka /skądinąd miła, inteligentna kobieta/ pytaniem: co poeta chciał nam powiedzieć? Jak jej powiedziałem, że brakuje mu na czynsz, to się oburzyła."
...oraz recenzję Eisenhowera "World War II. The Chronicle", bo poszła w zapomnienie, a z okazji rocznicy 9.05 wydaje mnie się warta przypomnienia:

KRONIKA II WOJNY ŚWIATOWEJ styczeń 2011
/z cyklu: „Z AMERYKAŃSKIEJ PERSPEKTYWY”/
UWAGA /17.11.2013/: Czytając poniższy tekst, po prawie trzech latach od jego napisania, jestem ponownie głęboko poruszony odmiennością amerykańskiej wersji historii Polski od naszej, niewątpliwie megalomańskiej. Oswojony z poglądem naszego niewątpliwie, bohatera narodowego - Karskiego, że II Wojna Św. bez udziału Polaków, nie trwałaby ani jednego dnia dłużej, nie mogę jednak znieść pomniejszania naszych zasług przez Amerykanów, nota bene tak kochanych przez nas bez wzajemności. Nie, to za mało powiedziane; Jankesy z nas szydzą i dlatego stanowczo zabraniam wszelkim polskim nacjonalistom, „prawdziwym polakom” i inszym megalomanom, lektury tak tego tekstu, jak i żródłowej „Chronicle..”. Podobnie zabraniam czytania mojej recenzji „Bloodlands” Snydera, którą niebawem umieszczę na blogu.

Dostałem od zaprzyjażnionej, inteligenckiej rodziny kanadyjskiej piękny album WORLD WAR II - CHRONICLE, wydany przez LOUIS WEBER CEO, PUBLICATIONS INTERNATIONAL LTD, z przedmową napisaną przez syna prez. DWIGHTA EISENHOWERA - JOHNA, generała brygady, uczestnika II Wojny Światowej, jak i Wojny Koreańskiej. Moi darczyńcy dbają o mnie i ofiarowali mnie przedtem „Utwory zebrane” Conrada oraz „Bloodlands” Timothy Snydera. Zaskoczyłem ich infomacją, że Conrad to Polak Korzeniowski, o trzecim imieniu Konrad, a Snyder to „pupilek” salonów warszawskich. Na temat tego ostatniego zapraszam do mojego tekstu pt „Bloodlands”, w którym wyrażam zdziwienie tej niczym nieuzasadnionej polskiej idolatrii, wobec człowieka, który swoimi amerykańskimi oczami nie dostrzegł bohaterstwa Polaków.
Wracając do „Chronicle..”, to jest reprezentatywna dla powszechnie obowiązujących poglądów na tym kontynencie. Przestudiowałem ją z wielkim zainteresowaniem doznając SZOKU, szczególnie w kwestii proporcji działań wojennych w Europie a w reszcie świata. Otóż mnie - Polakowi wydawało się, że II w.św. to przede wszystkim napaść na Polskę w 1939 roku, potem kapitulacja Francji, bitwa o Anglię, a póżniej napaść na ZSRR, przełomowa obrona Stalingradu oraz bitwa pod Kurskiem, następnie zwycięska ofensywa Armii Czerwonej i oczywiście D-Day, czyli lądowanie aliantów pod dowództwem Eisenhowera w Normandii i w rezultacie tego bezwarunkowa kapitulacja Niemiec. Oczywiście, wiedziałem „co-nieco” o Narwiku, o potężnej armii Rommela, czy też wojnie chińsko-japońskiej, Pearl Harbour, aż po Hiroszimę i Nagasaki, lecz proporcje przedstawione w „CHRONICLE” uświadomiły mnie mój dyletantyzm. Skala działań na Pacyfiku i Atlantyku przyćmiewa bowiem nieco wydarzenia europejskie i dlatego należy mówić o dwóch równoległych przedstawieniach w teatrze II Wojny Światowej. W pierwszym, głównie na terenie ZSRR trwa Ojczyżniana Wojna i oczekiwanie Stalina na pomoc Roosevelta, w drugim, na terenie Azji, vice versa - oczekiwanie Roosevelta na uderzenie Stalina.
Tu potrzebne chyba wyjaśnienie. Stany Zjednoczone, w ramach the LEND-LEASE ACT zaczęły pomagać Stalinowi już 7 listopada 1941 r., śląc do 1945 r. towary wartości per saldo 11 mld $ /astronomiczna wówczas suma/. Sam Stalin, pod koniec wojny, podkreślił wartość tej pomocy:
„LEND-LEASE is one of Franklin ROOSEVELT’s most remarkable and vital achievements in the formation of the anti-Hitler alliance” /LEND-LEASE to życiowe I zasługujące na najwyższe uznanie osiągnięcie FDR w tworzeniu antyhitlerowskiej koalicji/.
Jednakże, w dniu śmierci Roosevelta i zaprzysiężeniu Trumana tj 12.04.1945 roku, Waszyngton zawiesił pomoc dla ZSRR, To był właściwie początek „zimnej wojny”. Co do pomocy Stalina w walce z Japonią, przyrzeczenie potwierdzone w Jałcie /4-11.02.45/ zostało dotrzymane, a zobowiązywało ono Stalina do uderzenia w Japonię w ciągu trzech miesięcy od upadku Niemiec, i już 23 sierpnia cała Mandżuria znalazła się w rękach Sowietów.
Jednakże tematem tej pisaniny miały być „sprawy polskie” z perspektywy amerykańskiej, więc już do nich przechodzę, ino dwie impresje dotyczące Pearl Harbour oraz Hiroszimy, bo nie zamierzam nimi osobno się zajmować.
Co do Pearl Harbour, „CHRONICLE”, w podejrzanie szerokim zakresie przedstawia walkę Roosevelta z Kongresem, Senatem i opinią publiczną:
„On bał się, że jeśli przedstawi bardziej agresywny stosunek do wojny, to jedność społeczeństwa, która jest podstawową wartością, może ulec zniszczeniu”.
Dzięki obietnicom danym amerykańskim mamusiom i tatusiom, że ich synowie nie pójdą na wojnę, przeforsował the LEND-LEASE ACT czyli pomoc finansową dla państw walczących z członkami „OSI”. I teraz istotny cytat /str.119/:
„Podczas gdy Amerykanie wierzyli, że mogą pozostać neutralnymi obserwatorami wydarzeń w Europie i na Pacyfiku, Roosevelt i jego doradcy, w tajemnicy, dopracowywali przeróżne strategie na wypadek gdyby Ameryka była zmuszona do wojny...”.
A dalej:
„..możliwość pozostawania poza wojną skończyła się 7.12.1941 roku wraz z atakiem na Pearl Harbor”
. Dziękuję, nic dodać, nic ująć. Ja nic nie wiem, ja nic nie sugeruję, ja wnioski pozostawiam czytelnikowi. Mnie ino przypomniało się WTC i proces Rosenbergów. Co do tej drugiej sprawy warto zacytować omawianą „CHRONICLE”, gdzie na str. 474 czytamy:
„Lata póżniej DAVID GREENGLASS /brat ETHEL ROSENBERG - przyp. mój/ wyznał, że kłamał o udziale ETHEL /w kradzieży bomby atomowej - przyp. mój/, by uchronić życie swoje i żony”.
Co do Hiroszimy, „CHRONICLE” sugeruje, że gdyby żył Roosevelt, to do zrzucenia bomb atomowych by nie doszło, a niestety Truman był głupi i „niewtajemniczony”. Jako „safe” /tzn niegrożny/, został wybrany przez Roosevelta na kandydata na vice-prezydenta i został nim 83 dni przed śmiercią FDR. Truman nie wiedział o pracach nad bombą atomową, /ani o sowieckich szpiegach/ aż do zaprzysiężenia tj 12.04.1945 r. /Przypominam, że bomby zostały zrzucone 6 i 8 sierpnia tegoż roku/. Ten „ordinary man” /przeciętniaczek, człowieczek/ podjął „NAJDONIOŚLEJSZĄ DECYZJĘ W HISTORII ŚWIATA”. Dodajmy, że Truman powiadomił „sojusznika” Stalina o zamiarze użycia „nowej” broni w trakcie konferencji w Poczdamie /17.07-2.08.45/, tylko, że w rzeczywistości nie była to lojalna informacja dla „alianta”, lecz „WARNING” /ostrzeżenie/ dla nowego wroga /p. poprzednia str. „zimna wojna”/.
No to wreszcie o Polsce. Zaczynamy od genezy, tj powstania, po 123 latach, niepodległej Polski. Po pierwszej wojnie światowej tj
„po upadku Rosyjskiego imperium, znikły także imperia Niemieckie, Austriackie i Otomańsko-Tureckie. Na ich terenach powstały nowe, małe państwa od Morza Bałtyckiego po Kanał Suezki”.
Koniec cytatu. Kropka. Żadnego PIŁSUDSKIEGO, czy WOJNY POLSKO-BOLSZEWICKIEJ 20 r., która niby to miała uchronić Europę przed zalewem bolszewickim nie odnotowano. Trzeba tu, na początku, jasno powiedzieć, że wszystkie nasze narodowe mity jak „cud nad Wisłą”, „państwo podziemne” czy „Powstanie Warszawskie”, nikogo na świecie nie obchodzą, a bohaterstwa Polaków nikt nie chce zauważyć, bo, jak powiedział nasz narodowy bohater Jan KARSKI, „BEZ POLAKÓW WOJNA NIE TRWAŁABY ANI O JEDEN DZIEŃ DŁUŻEJ”.
Następną wzmiankę o Polsce znajduję we fragmencie dotyczącym ŚLĄSKA: „Zgodnie z traktatem z 28.06.1919 roku restaurowanej Polsce przyznano region Śląska bogaty w węgiel i stal”. I znów koniec-kropka; ani słowa o Powstaniach Śląskich czy plebiscycie. Dalej Wolne Miasto Gdańsk: „Polacy stanowili 6% mieszkańców” tzn 24 tys. Mówiąc prawdę jestem zaskoczony, bo polska propaganda zrobiła mi z głowy siano i wyobrażałem sobie, ze Polaków i Niemców było „po połam”, a skoro tak, to wydaje mi się groteskowa cała ta Polska Poczta obsługująca CZĘŚCIOWO CZĘŚĆ z dwudziestotysięcznej populacji w pół milionowym dystrykcie.
No i mamy ów 1939 rok. Łączą nas pakty o nieagresji, oba z 1934 r., z Rosją i Niemcami. W dniu 3 kwietnia Niemcy mają przygotowany plan ataku na Polskę, który wcielą w życie pierwszego września, a 28 kwietnia Hitler zrywa pakt z Polską, żądając jednocześnie Gdańska i „korytarza”. Drugiego czerwca Sowieci przystępują do stworzenia paktu o wzajemnej pomocy z Francją i Wielką Brytanią. Na przeszkodzie staje POLSKA, gdyż do sensownej realizacji porozumienia NIEZBĘDNE jest umieszczenie sowieckich oddziałów na naszym terytorium. Należy podkreślić, że to nie jest inicjatywa sowiecka, lecz OSOBISTE uwarunkowanie ze strony CHURCHILLA, który skrajnie negatywnie ocenia przygotowanie Polski do starcia z Niemcami /trafność jego oceny, niestety, szybko się potwierdziła/. Marszałek Rydz-Śmigły oświadcza, że pozwolenie na przemarsz i pobyt Sowietów w Polsce byłoby błędem, gdyż Czerwona Armia raz wpuszczona, nigdy Polski nie opuści. Coś się Rydzowi popieprzyło z Krzyżakami. W każdym razie POLSKA UNIEMOŻLIWIŁA ZAWARCIE PAKTU ANTYHITLEROWSKIEGO i na własne życzenie pozostała sama, bo trudno poważnie traktować pakt z Wlk. Brytanią podpisany 25 sierpnia tj 2 dni po ratyfikacji paktu Mołotow-Ribbentrop. Czytamy bowiem /na str. 56/: „Ich /tj Francji i Wlk.Brytanii - mój przyp./ wojskowe dowództwa opracowały WAR PLAN w lecie 1939 r., w którym NIEUNIKNIONA zagłada Polski zostanie przez nich zaakceptowana”. Zreasumujmy:
WIELKA BRYTANIA I FRANCJA, PO UNIEMOŻLIWIENIU PRZEZ POLSKĘ ZAWARCIA SOJUSZU Z ZSRR, NIE ZAMIERZAŁY W NAJMNIEJSZYM STOPNIU INGEROWAĆ W SPRAWY POLSKI, tym bardziej, że negatywnie oceniały poziom polskich przygotowań do wojny. Na stronie 53 czytamy:
„Polska nie przygotowana. Chociaż Polska miała PIĄTĄ pod względem liczebności armię w Europie, w tym milion żołnierzy i prawie 500 czołgów, pozostawała nieprzygotowana na nowoczesną wojnę wymagającą manewrów. Mimo nieuchronności wojny Polska OPÓŻNIAŁA MOBILIZACJĘ, aby uniknąć oskarżenia za jej wybuch. Tylko 17 z 30 mobilizowanych dywizji było w pełni gotowych do walki w dniu 31 sierpnia. W rezultacie, mimo posiadania dobrze przygotowanych pozycji obronnych, oddziały zostały rozmieszczone w rozproszeniu, za szeroko aby stanowić spoistą i efektywną obronę przeciw Wermachtowi. Ponadto siłą polskiej armii pozostawały wciąż liczne oddziały kawalerii niezdolne do walki z nowoczesnymi czołgami”.
Aby przybliżyć atmosferę jaka panowała wokół Polski przypomnę, że Mołotow nazwał Polskę „potwornym bękartem traktatu wersalskiego”; Stalin mówił o niej jako o „przepraszam za wyrażenie, państwie”. Dla Johna Maynarda Keynesa, /1883-1946/, wielkiego brytyjskiego ekonomisty, Polska była „ekonomiczną niemożliwością, której jedynym przemysłem jest ŻYDOŻERSTWO”, a dla E.H. Carra - farsą. Z kolei brytyjski premier David Lloyd George mówił o Polsce jako o „defekcie historii” i że „jest pijana młodym winem wolności, które jej podarowali alianci” i że „uważa się za nieodparcie uroczą kochankę środkowej Europy”. Piszę to po to, by pokazać otchłań między opinią światową, a naszymi megalomańskimi mitami o naszej potędze, znaczeniu i naszym bohaterstwie.
No i mamy 1 września. Niemcy uderzają i już 5 września mają Kraków, 9 września są na przedmieściach Warszawy, 16-go - „efektywnie zneutralizowane” zostaje polskie lotnictwo a 27-go pada Warszawa. W rezultacie już 5 pażdziernika mamy koniec wojny, a „WIĘKSZOŚĆ Z PÓŁ MILIONOWEJ ARMII PODDAJE SIĘ I IDZIE DO NIEWOLI”. Gwoli ścisłości dodajmy, że Armia Czerwona wchodzi do Polski 17 września i bez żadnego oporu zajmuje pół Polski.
W opinii „CHRONICLE” Polska, dysponując silną armią, została rozbita w pył, NIE STAWIAJĄC ŻADNEGO POWAŻNEGO OPORU. Autorzy przeciwstawiają postawie Polaków BOHATERSKĄ POSTAWĘ FINÓW, którzy słabo wyposażeni stawiali opór przez CZTERY MIESIĄCE i wybili 125 000 sowieckich agresorów. To dopiero początek, przed dalszym czytaniem zalecam sole trzeżwiące i krople nasercowe.
Abyś czytelniku nie podejrzewał mnie o manipulacje podaję w originale:
„...UNLIKE the invasion of Poland, the attacks on Denmark and Norway launched a permanent state of fighting in Europe that lasted right down to German defeat in May 1945”. /NIE TAK JAK w przypadku Polski, atak na Danię I Norwegię URUCHOMIŁ PERMANENTNY STAN WALKI W EUROPIE , który trwał do klęski Niemiec w maju 1945 r./. No cóż „CHRONICLE” pisze dużo o partyzantce czeskiej, w tym o zabiciu zastępcy Hitlera - Reinharda HEYDRICHA, za co 130 czeskich cywili zostało rozstrzelanych, o partyzantce rosyjskiej, ukraińskiej, korsykańskiej, dwóch francuskich i oczywiście jugosłowiańskiej, w której brały udział DWA MILIONY KOBIET. O polskiej - JEDNO ZDANIE, z datą 2.02.1944 r., informujące, że „100 polskich cywilów zostało zabitych w odwecie za zamach na szefa warszawskiego SS - Franza KUTSCHERĘ”.
Aby być boleśnie dokładnym podaję, że znalazłem wzmiankę o jeszcze jednej akcji na terenach Polski. Otóż 22 grudnia 1942 r. grupa ŻYDOWSKICH partyzantów rzuciła bomby w dwóch kawiarniach krakowskich zabijając 20 niemieckich oficerów.
A skoro jesteśmy przy Żydach, to jest oczywiście JEDWABNE: „W ciemnym przypadku „ETNICZNEGO SAMOOCZYSZCZENIA” około 1600 żydowskich wieśniaków zostało poddanych torturom i zamordowanych przez miejscowych Polaków”
No to teraz zobaczmy, jak walecznie walczyliśmy poza granicami kraju. Wzmianki są aż dwie, obie z 1944 r. Jedna, że w bitwie o FALAISE POCKET /12-21.08.44/, uciekających Niemców zaciekle goniła I Polska Zmechanizowana Dywizja, a druga, że „Polacy, którzy uniknęli niemieckiej bądż rosyjskiej okupacji sformowali, pod dowództwem Władysława Andersa, II Polski Korpus, który 17.05.44 zaatakował i w końcu zdobył Klasztorne Ruiny na Monte Cassino...... Jednakże gen CLERK „niemądrze” pozwolił głównym siłom niemieckim wycofać się, aby walczyć z Aliantami w płn Włoszech”. Czyli 20 tysięcy żołnierzy zginęło bezsensownie.
W tymże 44 r miało miejsce Powstanie Warszawskie, które kato-Polaków napawa dumą, dla min. Radka Sikorskiego było katastrofą, a dla mnie - nierozliczoną zbrodnią Rządu Londyńskiego, która poprzez masowe samobójstwo doprowadziła do wyniszczenia „kwiata” narodu. Oddajmy głos „CHRONICLE”:
„W Polsce, Armia Krajowa miała nadzieję wyzwolić swój kraj nim siły Sowieckie utworzyłyby komunistyczny rząd. Pierwszego sierpnia /a więc 10 dni po 22 lipcu tj ogłoszeniu Manifestu PKWN i utworzeniu rządu - przyp. mój/ POLSKIE NACJONALISTYCZNE SIŁY /NATIONALIST, a nie NATIONAL - narodowe - przyp. mój/ zorganizowały powstanie przeciw niemieckim okupantom. Rezultatem była dzika odpowiedż sił niemieckich, które zniszczyły doszczętnie miasto”.
I na innej stronie:
„Chociaż Polacy zdobyli magazyny SS z żywnością i mundurami, HIMMLER szybko wzmocnił siły i zdławił powstanie. 18 tysięcy polskich żołnierzy i 150 tysięcy cywilów zginęło w czasie powstania, które szalało 63 dni. Armia Krajowa poddała się drugiego pażdziernika, po zapewnieniu o przestrzeganiu konwencji genewskiej”.
Nastroje powstańców oddaje wiersz poety-powstańca:
„Czekamy na ciebie, czerwona zarazo, byś uwolniła nas od czarnej śmierci”.
I tak 17.01.1945 r. Rosjanie weszli do Warszawy bez jednego strzału.
A na koniec o jeszcze jednym micie, o naszej chwale tj złamaniu ENIGMY. Czytamy:
„Alan TURING, pionier na polu obliczeniowym, był szefem grupy odnoszącej same sukcesy w analizach i łamaniach kodów, mieszczącej się w Bletchey Park, w Anglii. Z pomocą materiałów dostarczonych przez polski wywiad, JEGO ZESPÓŁ ZŁAMAŁ niemiecki operacyjny i strategiczny system „ENIGMA”. Ci łamacze kodów pracowali wyjątkowo długie godziny w ponurych biurowych kwaterach i nadmiernie gorących i hałaśliwych halach cyfrowych. Grupa obejmowała naukowców, matematyków, lingwistów i innych z różnymi analitycznymi zdolnościami”.
O Polakach jest jeszcze wzmianka, że mogli „ENIGMĄ” się zajmować dzięki Francuzom, którzy materiały, kupione od Niemców przez wywiad francuski, przekazali Polakom.
A jeszcze o V – I. Jak byłem młody, to zwykło się mówić, że to Polacy ostrzegli Angoli o nowych wyrzutniach V-I. A tu stoi:
„Michel HOWARD, przywódca FRENCH RESISTANCE ostrzegł Brytyjczyków o V-bombie”
Na koniec jeszcze dodam, że wyczytałem, iż „w 1939 roku Związek Radziecki był TRZECIĄ światową potęgą przemysłową”, a czołg T-34 był najlepszym wśród wszystkich użytych w II w, św.
No i zapomniałem, że nie napisałem, co po wojnie. O Polsce niewiele. Jest pogrom kielecki:
„4.07.1946. Uruchomiony, przez plotkę o rzekomym porwaniu dziecka, pogrom w Kielcach kosztował życie około 40 Żydów”.
A potem to o rozmontowywaniu systemu totalitarnego. I tak:
„W 1953 r. strajki i protesty we Wschodnich NIEMCZECH były pierwszymi wewnętrznymi działaniami przeciw SOWIETYZACJI Wschodniej Europy”. Następnie na WĘGRZECH: „Węgierscy nacjonaliści i inteligenci podnieśli antykomunistyczny bunt w 1956 roku”. Dalej rok 1968: „Kiedy żądania reform i otwartości rozwinęły się w 1968 r. w CZECHOSŁOWACJI, ZSRR i inni członkowie Układu Warszawskiego interweniowali”.
A póżniej cisza, żadnej „Solidarności” czy „Walesy”, od razu przeskok do 1985 r.
„W 1985 roku, nowy sowiecki lider, Michaił GORBACZOW postawił na nowy kierunek polityki tj szczerości i przebudowy /glasnost i pieriestroika/ mający na celu zreformowanie komunizmu w kierunku większej wolności gospodarczej. Reformy w ZSRR dały odwagę narodom bloku sowieckiego do kwestionowania systemu komunistycznego. Kiedy w 1989 r. GORBACZOW nakłonił inne komunistyczne reżymy do AKCEPTACJI ZMIAN, przewroty szeroko się rozprzestrzeniły. Nie-komunistyczny ustrój wyłonił się w POLSCE w sierpniu 89 r. i w ciągu CZTERECH miesięcy blok sowiecki upadł. Tej jesieni upadł mur berliński, a NIEMCY zostały zjednoczone w 1990 r.”.
Koniec, kropka, TAK NAS ŚWIAT WIDZI, a my ze swoim megalomańskim mitomaństwem pozostajemy pośmiewiskiem, czy też, jak delikatnie Norman Davies zatytułował swą pracę o Polsce:
BOŻYM IGRZYSKIEM

PS. Jego też lepiej nie czytać /bo boli/

15.05 g 22 Tomek zainicjował działanie w celu ewentualnego wydania książki z recenzjami. Zmobilizował Małgosię i Łukasza, a przede wszystkim mnie. No to ciężko harowałem kilka dni, bo ogrom materiału mnie powalił. Po wielu zmianach zmuszony byłem tom pierwszy ograniczyć do polskich autorów, z wyróżnieniem pięciu moich ulubionych. Ale i tak wyszło przy czcionce 7,8 ponad 125 stron, które szacunkowo określam na ponad 300 stron po 1 800 znaków. Liczę głównie na Małgosie, ze fachowym okiem rzuci, i zaproponuje, co pousuwać. Wymyśliłem ew. tytuł „KWIATY I CHWASTY LITERATURY” i napisałem propozycję przedmowy, którą teraz przedstawię, bo nie wiem jaki los ją czeka

INICJACJA
czyli WTAJEMNICZENIE CZYTELNIKA
w genezę powstania poniższych recenzji, jak również w curriculum vitae autora.

Zacznę od obalenia mitu: nieprawdą jest, że człowiek po przejściu na emeryturę się nudzi, a czas powoli płynie. Jest odwrotnie. Upływ czasu jest funkcją paraboliczną wieku: im człowiek starszy tym szybciej "mknie" czas. Ponadto obowiązki "zagęszczają się": coraz częściej trzeba obcinać paznokcie, golić się czy chodzić do fryzjera; w młodości te czynności nie stanowiły problemu, przeto przechodziły niezauważalnie. Według Jerzego Urbana "..poczynając od matury CZAS, ogólnie biorąc, biegnie w tempie nierównomiernie przyspieszonym. W STAROŚCI akurat, kiedy człowiek ma go za mało, pędzi przekraczając dozwoloną prędkość".

Doświadczam tego każdego dnia, bo mimo systematycznych lektur, którym poświęcam kilka godzin dziennie, ilość nieprzeczytanych książek wzrasta. Zaczęło się niewinnie. W wieku 6 lat przeczytałem samodzielnie pierwszą książkę pt „Puc, bursztyn i goście” Grabowskiego, po niej przyszła fascynacja Dr Dolittle Hugh Loftinga, a potem czytanie weszło w nawyk. Niestety, po przejściu na emeryturę, odkryłem przeogromne braki w znajomości literatury światowej. Zacząłem natychmiast je likwidować, a świadom postępującej sklerozy, pisać notatki, jak i wypracowania zainspirowane lekturą. Pisałem je wyłącznie dla siebie i dla jedynej, wyrozumiałej czytelniczki, mojej żony, a zgwałcony przez wnuki, zacząłem zamieszczać moją pisaninę na swoim blogu wgwg1943.blogspot.com. W styczniu 2014 roku, przypadkowo odkryłem portal „lubimy czytać” i stało się...

W ciągu 16 miesięcy opublikowałem ponad 650 recenzji, które czytelnicy obdarzyli 25 tysiącami plusów, i niektórzy z nich podsunęli mnie myśl o wydaniu książkowym. I to cała historia, bo uległem sugestiom, a wtedy pozostał trudny wybór najciekawszych /??/ i poprawki.

Moi znajomi, profesjonalni doradcy, Małgorzata Kozłowska i Łukasz Gołębiewski, uważali, że powinienem przedstawić się Państwu. A więc...

Nazywam się Wojciech Gołębiewski, przeżyłem wesoło w Polsce 47 lat, w Warszawie, dla znajomych jako GOŁĄB, bądż PIGEON /pomysł Tomka Lengrena/; w 1990 roku wyjechałem do Kanady, z przyczyn rodzinnych, gdzie też jest niby wesoło, ale tęskno, chyba najbardziej za beztroską młodością, ale „to se ne vrati, pane Havranek”.. Według KABAŁY, do której studiowania zmusił mnie Umberto Eco /bo starałem się zrozumieć „Imię róży”/, umrzeć miałem w 2013 roku, a skoro nie umarłem, to się cieszę i w taki pogodny nastrój chciałbym Państwa wprowadzić moim curriculum vitae.

CURRICULUM VITAE
Wojciecha Jana Gołębiewskiego, z bierzmowania Konrada.
Uwaga ! Przejmując po GOMBROWICZU drzewce sztandaru walki o FORMĘ dezaprobuję wyrażenie „przyjście na świat” nie tylko jako idiotyczne, lecz również niezgodne z doktryną katolicką, uznającą już zygotę, in statu nascendi z dwóch gamet, za człowieka. Przeto:
WYSZEDŁEM na świat akurat w dniu 27 kwietnia 1943 roku w ścisłej zależności od Powstania w Getcie. W dniu tym przebywałem w łonie mojej Mamy w klinice przy ul. Złotej, nieopodal płonącego Getta, w którym przebieg ostatnich dni walki, warszawska gawiedż, kręcąca się na karuzeli przy placu Krasińskich z widokiem na nie, komentowała: „żydki się smażą” /porównaj Miłosz „Campo di Fiori”/. Gdy zawyły, ostrzegające przed nalotem, syreny, wszyscy, poza nami tj mną w Mamie, uciekli do schronu. Mama wpadła w panikę i zaczęła krzyczeć, wtedy ja, z ciekawości wyjrzałem i oceniwszy sytuację postanowiłem nie wychylać się i powrócić do poprzedniej pozycji. Niestety nie udało się, bo alarm odwołano, lekarze powrócili i siłą, kleszczami mnie wyciągnęli na ten świat, podobno „najlepszy z możliwych” /Kołakowski/. T R A U M A jakiej doznałem przychodząc na świat, w tak nieodpowiedniej chwili, rozpoczęła ciąg nieszczęść, które mnie towarzyszą przez całe moje pechowe życie. Aby nie zanudzić czytelnika, na wzór i podobieństwo Piszczyka, który swoim monologiem uśpił kierownika więzienia, wspomnę ino, że pierwszy rok minął pod znakiem problemów trawiennych.
Pamiętny rok 1944 zaczął się, od niezrozumiałej dla mnie po dziś, paniki i ucieczki z Warszawy. Niezrozumiałej, bo wprawdzie Ojciec pochodził z „bogobojnego ludu”, lecz był doktorem filozofii i antyklerykałem, czemu więc uległ „rusofobii”, szerzonej w Polsce przez Kościół katolicki od tysiąca lat ? Po zakopaniu walizki z „dobytkiem” w Wawrze, moi rodzice poprowadzili grupę ponad 100 osób w kierunku „byle dalej od Warszawy”. Po szczęśliwym minięciu /szczęśliwym, dzięki znajomości niemieckiego oraz wręczaniu wódki/ patroli niemieckich, grupa zmalała do około 30 osób i wtedy właśnie doznałem uszczerbku na zdrowiu, gdyż schowaliśmy się przed alianckim bombardowaniem w jakiejś chałupie, komuś urwało palec, a ja dostałem odłamkiem w głowę. Odłamkiem... ..tynku. T R A U M A.

Po jakimś czasie, Ojciec pojechał do Warszawy, długo nie wracał, toteż pieniędzy zabrakło. Chłopi orzekli, że pewnie go zabili i już go nie zobaczymy, przeto solidarnie odmówili dawania nam jedzenia bez natychmiastowej zapłaty. Mama sprzedała więc ostatni pierścionek, a nazajutrz okazało się, że ogłoszono wymianę pieniędzy; tym sposobem pieniądze ze sprzedaży pierścionka stały się makulaturą. I znów polska wieś okazała się solidarna, nawet szklanki mleka nie chciała dać. Szczęśliwie, dwa dni póżniej przyjechał Ojciec, i to wojskowym autem, a chłopi szybko ugościli, jego i towarzyszących mu żołnierzy, jadłem i bimbrem oraz wytłumaczyli, że „pani doktorowa coś ich nie zrozumiała”.
Ojciec przywiózł też anegdotę o znajomym, który wpadł w tarapaty, gdy sowieccy żołnierze wparowali do sklepu drogeryjnego, w którym pracował: najpierw chcieli go rozstrzelać, że ukrył przed nimi „sało”, a potem , po spożyciu „sała” ponownie, gdy dostali krwawej biegunki. No cóż, to była luksusowa pasta do podłogi z dodatkiem terpentyny.

Wróciliśmy poprzez Wawer /aby wykopać walizkę/ na Saską Kępę. Oczywiście bez walizki, bo ją wykopali „życzliwi” rodacy już w pierwszą noc po naszym wymarszu. Mimo uszkodzonego sufitu i „kacapów” w piwnicy /”żołnierzy sowieckich” - to amerykanizm nigdy w Polsce szeroko nie używany, a propagowany przez rozgłośnię CIA i „Wolną Europę/, ogarnęła nas powszechna, narodowa euforia wynikająca z zakończenia wojny i istnienia Polski. Bo, po pięciu latach Generalnej Guberni, Polska znów była. Radość z tego oddaje komentarz polskiego katolickiego, prawicowego publicysty Stefana Kisielewskiego, „Kisiela” /1911-91/:

„Bo ta POLSKA, powstała z kaprysu Stalina, czy jej ustrój komuś się podoba, czy nie, jest jedynym państwem polskim, jakie istnieje na całym globie.... ...Stalin był wielkim mordercą narodów, ale Polskę po II w. św. stworzył geopolitycznie logiczną”.

Radość i entuzjazm, mimo osobistych tragedii, przedstawiono uczciwie w serialu „Dom”, nie będę więc powtarzał truizmów. Przypomnę tylko, że prymas Hlond, po powrocie do kraju, brał czynny udział w uroczystościach państwowych, a w szkołach religia była przedmiotem obowiązkowym. Decyzją Rządu Londyńskiego Armia Krajowa została rozwiązana już 19.01.1945 r., a olbrzymia większość jej żołnierzy, zgodnie z londyńskim zaleceniem, ujawniła się, skorzystała z amnestii i formalnie rozpoczęła „legalne” życie. Niestety, żle oceniając realia, Polacy łudzili się, że sowiecka okupacja jest chwilowa, że nastąpi III w. św. i że przybędzie Anders „na białym koniu” ; co gorsza, podatna na propagandę młodzież akowska, licznie poszła do WIN-u oraz innych organizacji partyzanckich i toczyła beznadziejną wojnę domową do 1949 r.
Wracając do wątków osobistych, moi rodzice, podobnie jak wielu innych, ciężko doświadczeni rządami sanacyjnymi, pokładali nadzieję, że w Polsce, mimo pozostawania w sferze sowieckiej, zapanują lepsze stosunki społeczne niż w II RP. Słyszane słowa od Ojca odnalazłem póżniej u Leszka Kołakowskiego /1927-2008/:
„.....reagowałem dość ostro na pewną tradycję polską, której nie lubiłem, na tradycję klerykalno-bigoteryjno-nacjonalistyczną, antysemicką, endecką, która wydawała mi się złowroga kulturalnie, jak też odpychała mnie osobiście. Komunizm, jak sobie wyobrażałem, był pewną kontynuacją tradycji, która mi była bliższa, a więc racjonalistycznej i kosmopolitycznej, tradycji swobodnej myśli itd...”

Szczególnie Ojciec uczulony był na II RP, gdyż doświadczył osobiście i nędzy, i „getta ławkowego”, choć w przeciwieństwie do Piszczyka, nos miał „aryjski”, a wygląd żydowski nadawały mu okulary z „podwójnymi” soczewkami /-17 dioptrii/, jak i pracy na poczcie za 120 zł/m-c, z doktorskim tytułem w kieszeni. Teraz, dokończył habilitację i rozpoczął pracę na uczelni.

Julia /”krwawa” Luna/ Brystygierowa /1902-75/, dyrektor V Departamentu MBP /”bezpieki”/ przeprowadziła w 1950 r. „oczyszczenie” świata nauki z „elementu reakcyjnego i niepożądanego”, w wyniku którego wyleciało z uczelni wielu naukowców, w tym mój Ojciec, który „reakcjonistą” to, ze względu na pochodzenie, raczej nie był, lecz wytknięto mu jego przedwojenny artykuł, w którym użył określenia „Stalin krwawy tyran narodów”. T R A U M A . Co do Brystygierowej, to wg Giedroycia, jej pupilkiem był Dominik Horodyński, działacz PAX-u i póżniej - naczelny „Kultury”; wg Kisiela była ciotką Artura Sandauera /współczuję mu, bo porządny/, a wg Kotta - „zabawiała się z młodymi oficerami bezpieki, gdy w sąsiednim pokoju bito. Bardzo to ją podniecało”.

Wydaje mnie się potrzebne tu skrótowe wyjaśnienie kodeksu moralnego obowiązującego przyzwoitych /używając ulubionego określenia Bartoszewskiego/ ludzi w PRL-u. Panowało, akceptowane powszechnie, zakłamanie, może właściwsze byłoby umowne udawanie. Prawie wszyscy Polacy co innego mówili, a co innego myśleli. Inaczej: używanie komunistycznej nowomowy przez przyzwoitych Polaków, jak i pozorne przyzwalanie na niektóre działania aparatu władzy, przyświecało szczytnemu celowi pozytywistycznego postępu cywilizacyjnego. Należało umiejętnie balansować, pamiętając, że cel nie uświęca wszystkich środków. Więcej na ten temat, chociażby, w kontrowersyjnym „Zniewolonym umyśle” Miłosza.
Odbudowę Polski, walkę z wszawicą i analfabetyzmem, dostęp do oświaty, elektryfikację, a przede wszystkim likwidację zmory II RP - bezrobocia, akceptowano powszechnie, przy jednoczesnej dezaprobacji przede wszystkim dla działań „bezpieki”. Status „kacapów” był, „dzięki” aliantom, nienaruszalny, przeto społeczna nienawiść skierowała się ku Żydom. Rewitalizowany endecki antysemityzm II RP wzmocniony został obawą przed żądaniami zwrotu zagarniętego majątku przez powracających Żydów, utożsamianiem bolszewizmu z „żydokomuną”, lecz przede wszystkim nienawiścią do „zażydzonego” aparatu władzy. Wprawdzie zaprzyjażnieni Żydzi tłumaczyli, że to wina samych Polaków, którzy zamiast brać się do władzy, czekali na Andersa na białym koniu, to jednak dużą ich część „przyniosła na bagnetach” Armia Czerwona. Obok najbliższych współpracowników Bieruta - Minca i Bermana, rynkiem wydawniczym rządził Borejsza, nauką - wspomniana już Brystygierowa, a w podziemiach MBP - szalał brat Borejszy - Różański, obaj po ojcu Goldberg.

I znów się rozgadałem, a miało być o mnie. No to tak: lata leciały, pięcioletnia siostra poszła do szkoły, a ja trzylatek do przedszkola pani Kowalczewskiej. Asymilowałem się nieżle, ino trochę gapowaty byłem, co wyjaśniło się poniekąd, po 50-ciu latach w Toronto, gdy tutejszy nauczyciel w Seneca College poradził mnie, abym przebadał słuch. I tak wychodzi, że przez tych Żydów co Powstanie w Getcie zrobili, słuch straciłem, bo zdenerwowani lekarze tymi kleszczami przymocno pewnie moją głowę ścisnęli. T R AU M A Choć taką korzyść mam z ukończenia College’u w wieku 52 lat.
W domu dostawałem systematycznie w dupę /T R A U M A/, bo z siostrą rozrabialiśmy. Ona elokwentna była: „Tatusiu, ja w samej koszulce, a Wojtek w spodniach. To niesprawiedliwe !” - to i nie dostawała. A jak już elokwencja nie pomagała, to się zsikiwała. Poza tym była już uczennicą i po francusku mówiła. Mnie z jej francuszczyzny pozostało do dziś jedno słowo: la fenetre /okno/. Kierowca Ojca, Henio, woził mnie „na kwiatki” do Falenicy, a w domu znalazłem sojusznika w nowej gosposi Romie, z którą razem uczyliśmy się czytać i pisać. Mnie szło lepiej, lecz i ona nauczyła się i od tej pory „Słowo Powszechne” zagościło w naszym domu.
Następną T R A U M Ę pozwolę sobie nazwać „sałacianą”. Otóż, mając pięć lat, w 1948, skrzętnie odkładałem pieniążki w szufladce szafki stojącej w przedpokoju, aby kupić kwiatki w Dniu Matki. Wybrane kwiatki kosztowały 120 zł, uzbierałem 90, a brakujące 30 zł „wybajerowałem” od Mamy. Przerażenie ogarnęło mnie przeogromne, gdy pieniążków w szufladce nie znalazłem. Wyszedłem z domu i rozpaczliwie szukałem rozwiązania. Penetrując okoliczne sklepy znalazłem w cenie, pozostałych mnie - 30 zł, jedynie główkę sałaty. Kupiłem ją i poprosiłem, wracającą z zakupów, Romę, aby Mamie wręczyła prezent, bo ja się wstydzę. Po chwili, która dla mnie była wiecznością, pełen, jak się póżniej okazało słusznych obaw, udałem się do domu. Ojciec, ani starsza siostra, w ogóle nie pamiętali o Dniu Matki, a teraz natrząsając się z mojej głupoty poszli do „Grutzowej” kupić ciastka, po drodze kwiaty, i oni triumfowali pastwiąc się dalej nad moim debilizmem. T R A U M A
Najpiękniejsze wakacje w życiu spędziłem w Męcinie koło Limanowej w wieku 6 lat, bo miałem swoją krowę Krasulę, którą pasłem całymi dniami i miłe towarzystwo, które m. in. nauczyło mnie ustawiać kamienie na szynach przed nadjeżdżającymi pociągami. W latach póżniejszych usprawniłem to ze szkolnymi kolegami, podkładając gilzy napakowane siarką z zapałek pod tramwaje. Te miłe wakacje zawdzięczałem gospodarzowi, który, z okazji naszego przyjazdu, przykrył gnojówkę choinami, bo gdyby nie przykrył, to bym się w niej utopił, jak tam się znalazłem po ubodzeniu przez kozła. /T R A U M A/ Wakacje minęły i poszedłem do szkoły.
Zimna wojna rozpoczęta przez „głupka” /w cudzysłowie, bo to cytat z amerykańskiego bestselleru o II w. św. „World War II. The Chronicle” John S. D. Eisenhower/ Trumana w kwietniu 45 r., obudziła niczym nieuzasadnione nadzieje Polaków na III w. św., która miałaby wyzwolić Polskę spod opiekuńczych skrzydeł Stalina. Co za ekstremalne „wishful thinking” ? Wojna musiałaby się zacząć, następnie skończyć, i to klęską ZSRR, wspieranych teraz m. in. przez maotsetungowskie Chiny, a przecież, nawet i to nie gwarantowałoby zniesienia zależności od Sowietów. Skutek takiego myślenia odczuły dzieci, bowiem trzęsący się rodzice posyłali do szkoły dzieci sześcio- , a nawet pięcioletnie, by nauczyły się choć pisać i czytać przed ewentualnym wybuchem wojny. I tak posłano mnie do szkoły, gdy miałem 6 lat /T R A U M A/, a moją siostrę jeszcze wcześniej, co podkreślam, nie było ewenementem, jako, że w każdej klasie zdecydowana większość dzieci była w tym wieku, a w mojej - „miałem” nawet trzech pięciolatków. Negatywne skutki przyszły dużo póżniej, gdy za wcześnie „wydoroślałem” rozpoczynając palenie papierosów i picie alkoholu w wieku 15 lat, starając się przykryć, poniekąd, swoją emocjonalną i intelektualną niedojrzałość /T R A U M A/ oraz, a może, przede wszystkim niedostateczną zdolność percepcji /T R A U M A/ . Pozwolę sobie wybiec w przyszłość, by stwierdzić, że zdolność zrozumienia pewnych przedmiotów czy zagadnień, czyli otwarcie „klapki”, następowało, w moim przypadku, średnio o dwa lata za póżno, i tak rachunek różniczkowy zrozumiałem dopiero na trzecim roku studiów, a rysunek techniczny na czwartym. I nie tylko ja byłem takim głąbem.
Od pierwszych dni, i aż do ukończenia szkoły podstawowej, zmuszony zostałem do siedzenia w jednej ławce z indywiduum, co się zwało - Krzysio. /T R A U M A/ Muszę o nim opowiedzieć, bo w pełni zasłużył na to swoją wyjątkowością. Miał bardzo wysokie czoło i „koślawego” penisa, co podobno charakteryzuje geniuszy i psycholi. Mając siedem lat palił w piecach, opiekował się młodszym bratem, sprzątał mieszkanie, gotował posiłki, gdyż matka, samodzielnie ich wychowująca, zajęta była zarobkową pracą w „bezpiece”, podobno w stopniu pułkownika. Towarzysko miła, paliła, grała w brydża, znała perfekcyjnie francuski, rosyjski, a chyba angielski tyż, i miała równie wysokie czoło. Nie spotkałem, w moim ponad siedemdziesięcioletnim życiu, nikogo, kto by Krzysiowi dorównywał we wszechstronnych zdolnościach, tak „do dobrego”, jak i „do złego”. Oczywiście, niewiele się ucząc, był prymusem i na samych piątkach przeleciał szkołę i studia na Wydz. Łączności PW. Skonstruował łuk elektryczny, naprawiał radia, a na taśmie celuloidowej rysował filmy animowane. Przodował w modelarstwie i fotografice. Był specjalistą w filatelistyce i numizmatyce, był najlepszy w „zośce”, „gażdzie”, „ściance” czy „cymbergaju”, jak również konstrukcji latawców, jak i „kopci” z opóżnionym działaniem. Kurczę, czy to możliwe, że mieliśmy tyle zainteresowań ? Aha, nikt nam zabawek nie kupował, no i telewizji i internetu nie było. Krzyś miał wybitne zdolności humanistyczne i artystyczne. Po prostu człowiek Oświecenia. Największy jednak talent wykazywał w podporządkowywaniu sobie ludzi, manipulowaniu nimi i niszczeniu ich. Nie wiem jak potoczyły się jego losy, ale niech cieszą się Polacy, że mają ułomnego psychola Jarosława, a nie Krzysia. Moją „tresurę” zaczął od wbijania cichcem kościstego łokcia pod moje żebra /T R A U M A/, co przychodziło mu łatwo, jako, że siedział z mojej prawej strony odsłoniętej przez piszącą rękę. Wszelkie reakcje moje spotykały się z negatywną oceną nauczyciela, który wersję prymusa przyjmował za bardziej wiarygodną. Szybko pojąłem, że tylko „trzymanie” z nim zapewni mnie względny spokój, choć i wobec mnie stosował metodę „kija i marchewki”. W każdym zbiorowisku stawał się najważniejszy dzięki swoim intrygom i podpuszczaniu jednych na drugich; momentalnie stawał się zausznikiem i powiernikiem obu stron, zdobywając informacje do pożniejszego szantażu lub zniszczenia każdego kto mu „podpadł”. Pełnego uzależnienia się pozbyłem, gdy nasze drogi rozeszły się wskutek wyboru przeze mnie klasy „łacińskiej” w liceum, a przez niego „niemieckiej”.
Szkoła, sama w sobie, była dla mnie jedną wielką T R A U M Ą. Zostawałem po lekcjach za brak postępów w kaligrafii i nauce religii. Gehenna zaczęła się z kałamarzem, który wyjątkowo dla mnie był niestabilny; zmorą były kleksy. Jako ostatni zostałem dopuszczony do zmiany „serka” na „krzyżyk” /to nazwy stalówek symbolizujące postęp w pisaniu/, także mnie, na szarym końcu, przyzwolono na używanie wiecznego pióra, które zawsze ciekło. Wprawdzie, po dwóch latach, wraz z przeniesieniem nas z likwidowanej szkółki z szambem, /do którego ciągle ktoś wpadał - nie zawsze to byłem ja/ do nowej szkoły TPD VI /póżniejsza „35 im. B. Prusa”/ znikła religia i katechetka, lecz pojawili się nauczyciele bijący linijką po łapach. Oczywiście, ja dostawałem najczęściej. Poza tym, skacząc po krach, z podpuszczenia opisanego Krzysia, wpadłem do przerębla /T R A U M A/, z którego, jak można się domyśleć, mnie wyciągnięto. Szkołę ukończyłem w pamiętnym 1956 roku, z jedną piątką na świadectwie - ze śpiewu, bo nauczycielką tegoż była pani wychowawczyni zaszczycana herbatkami w moim domu.
W okresie uczęszczania do szkoły podstawowej doznałem jeszcze jednej T R A U M Y wynikającej z przymusu nauki gry na pianinie. Oczywiście, dwie nauczycielki muzyki stwierdziły, że ja, głuchy, nie potrafiący zanucić nawet „Wlazł kotek na płotek”, mam wybitny słuch i gwałciły mnie przez trzy lata, co uwieńczone zostało wykonaniem „Tańca gnomów”. Natomiast T R A U M A T Y C Z N E doznania religijne, wynikające z przymusu chodzenia na religię i w każdą niedzielę do kościoła skończyły się dopiero po bierzmowaniu, kiedy bunt mój przybrał zdecydowaną formę.
Muszę tu przedstawić „katolickość” obowiązującą w moim domu. Otóż, moja Mama, młodość spędziła w sanatorium grużliczym dla bogatych panien w Otwocku, prowadzonym przez siostry zakonne. Przyjęta z litości, miała „wikt i kwaterunek” oraz możliwość nauki, w zamian za palenie w piecach i usługiwanie bogatym pensjonariuszkom. Dzięki siostrom zrobiła małą maturę oraz opanowała język niemiecki, maszynopisanie i stenografię, co umożliwiło podjęcie pracy dobrze opłacanej. Była głęboko wierzącą, słabo praktykującą i dającą na tacę 5 zł - „na wszelki wypadek”. /Zawsze to mnie się kojarzyło z zakładem Pascala/. Nie dziw więc, że zaciągnęła Ojca do ślubu kościelnego, co już się powiodło za drugim razem. /Za pierwszym - Ojciec uciekł po zwrocie księdza: „Mój synu..”, uważając, poniekąd słusznie, że taki zwrot poddaje w wątpliwość moralność jego matki/. Ojciec nie praktykował, lecz nas - dzieci zmuszał do chodzenia do kościoła i na religię, mądrze argumentując, że czas na decyzję będziemy mieli gdy dojrzejemy. Pretensję mam do niego, że nie zachował dostatecznej równowagi pomiędzy wyszydzaniem naiwności i zakłamań religii katolickiej, a podkreślaniem mądrości Logosu zawartej tak w Starym, jak i Nowym Testamencie, przez co sam musiałem ją zgłębiać, od podstaw, wiele lat póżniej. T R A U M A
Przeczytałem, co dotychczas napisałem i zauważyłem brak jakichkolwiek uwag o sytuacji materialnej społeczeństwa, przeto dwa zdania o tym, z punktu widzenia warszawskiego bystrego brzdąca. Otóż, olbrzymia większość Polaków żyła bardziej niż skromnie. Szynkę, polędwicę czy pomarańcze widziało się tylko na wielkanocnym i bożonarodzeniowym stole. Wszyscy dostawali symboliczne pensje. Nawet mama Krzysia /płk „bezpieki”/ była równie biedna, a w sklepie „za firankami” mogła kupić chiński atłas z pagodami na zasłony, z którego starowne warszawianki szyły sukienki. Łatwiej był dostępny służbowy samochód z kierowcą niż kilogram mięsa. Dzieci w szkole, na drugie śniadanie, miały najczęściej chleb z marmoladą /”z bloku”/. Zabawek nie mieliśmy, a nawet posiadanie piłki było rzadkością. Ale.... Piłki pożyczało się na plaży, w ogródkach jordanowskich czy boiskach przyszkolnych na legitymację szkolną, jak książki. A książki ? Wypożyczałem z biblioteki miejskiej i szkolnej, i czytałem co najmniej dwie tygodniowo. Korzystałem z trzech Domów Kultury i Pracowni Modelarskiej na lotnisku. Bilety do kina, teatru czy filharmonii były śmiesznie tanie, podobnie zresztą książki. A w ogóle było fajnie, bo wspólna „bida” zbliżała ludzi, a puste półki w sklepach mniej bolały niż pełne, a niedostępne. Co do nas, to Ojca odnalazł jego student, a aktualnie minister, i zaoferował mu stanowisko swego radcy, na którym Ojciec spędził wiele lat na gadając, w kłębach papierosowego dymu, do licznych, chętnych słuchaczy, aż do czasu rehabilitacji dającej możliwość powrotu do nauki.
Z liceum zapamiętałem szczególnie dwoje nauczycieli, którzy mnie „skrzywdzili” /T R A U M A/ z pozytywnym skutkiem. Nauczyciel rosyjskiego, jednocześnie założyciel nowego, „zielonego” harcerstwa, jak i honorowy gość wielu młodzieżowych „prywatek”, uhonorował mnie na koniec dziesiątej klasy dwóją ze swojego przedmiotu i w konsekwencji tego obarczył pracą wakacyjną w ramach której miałem opanować pięć dowolnych rosyjskich wierszy „na izust’j”. Zaowocowało to moją miłością do rosyjskiej poezji, ale na więcej o tym zapraszam do mojego eseju o Achmatowej. Łacinniczka niszczyła mnie od dziewiątej klasy, kiedy to zakochałem się w Zosi z jedenastej, której wychowawczynią była właśnie ona. Na domiar złego nasza toaleta, zwana „stajenką”, w której spędzaliśmy wszystkie przerwy paląc papierosy, mieściła się naprzeciw klasy łacinniczki, a ta obsesyjnie notowała nazwiska uczniów za długo tam przebywających. W rezultacie na lekcji łaciny, przy całej klasie, zmuszony byłem do wysłuchiwania sakramentalnego, retorycznego pytania: „Gołebiewski, nie dość, że masz łeb zatruty nikotyną to jeszcze uganiasz się za dużo starszymi dziewczynami, czyż możliwe więc jest byś był w stanie nauczyć się łaciny ?” /T R A U M A/ I tak, aby hardo dać odpór temu pytaniu, zmuszony byłem wkuwać, ponad normę, nie tylko deklinacje i koniugacje, lecz również Owidiusza i Tacyta.
Z czasów licealnych nie sposób nie wspomnieć prywatnych lekcji angielskiego u Mrs Smith, która w końcowej fazie nauki kazała mnie, w ramach pracy domowej, tłumaczyć dowcipy ze „Szpilek” na język angielski. Przetłumaczyłem np taki reprezentujący wg nas „humor angielski”: „Konus trzyma papierosa w ustach i nerwowo szuka zapałek; podchodzi wysoki mężczyzna i podaje mu ogień. „Nie palę” - wykrzykuje konus i wypluwa papierosa z ust”. Mrs Smith nie widziała nic w tym zabawnego; pewnie dlatego, że była Irlandką. Co do angielskiego muszę przyznać, że opanowałem go nieżle, lecz wada słuchu i całkowity brak zdolności aktorskich powodują fatalne „pronunciation”. /Klasyk literatury angielskiej - Conrad, też słabo mówił/. Ino, że jak kto chce, to mnie zrozumie. /T R A U M A/
Również w liceum grałem na trąbce, w orkiestrze szkolnej. Kapelmistrz był nawet ze mnie zadowolony i posłał mnie na lekcje do Domu Kultury przy ul. Konopnickiej. Po kilku tygodniach zadecydował, że jestem gotowy, by wystartować do orkiestry młodzieżowej w Pałacu Kultury i Nauki. I znów T R A U M A. Stary dureń nie powiedział, żebym wziął moją trąbkę, więc, gdy trzeba było zaprezentować swoje umiejętności, to ja, na jakiejś „nieprzedmuchanej” trąbce z magazynu, wydałem dżwięki jak młody Piszczyk i kariera się skończyła, nim się zaczęła.
Matura przyszła w gorącym czasie pierwszej miłości, przeto nie miałem czasu na przygotowywania. Na egzaminie z języka polskiego /T R A U M A/ miałem udowodnić słuszność słów tow. Wiesława, że Niemcy są naszym odwiecznym wrogiem, na podstawie „Bartka Zwycięzcy”, „Krzyżaków” i „Niemców” Kruczkowskiego, a ja tego pierwszego w ogóle nie znałem, tych drugich - przelotnie, z ekranu /bo, książkę to nawet czytałem, ale jak miałem 10 lat/, a znajomość z tymi trzecimi nie wystarczyła, aby uzyskać przyzwoitą ocenę, toteż egzamin ustny miał poprawić moją sytuację. Niestety, nie wiedziałem jak zbudowany jest sonet, ani który polski wierszoklep się w nich specjalizował. T R A U M A. Szczęśliwie pani od geografii podpowiadała mnie: Kasprowicz, a pani od historii: Tetmajer, dzięki czemu zdałem, z obniżoną oceną do „trójki”. Wprost odwrotnie było z matematyką, z której na dopuszczeniu miałem „trójkę”, z racji nieustannej mojej kłótni z matematyczką, która była naprawdę stokroć głupsza ode mnie. Pisemny egzamin ukończyłem w 45 min, pozostawiając na najbliższe ponad trzy godziny kolegów samych. Następny wyszedł po 2 godzinach, lecz uczciwie muszę przyznać, że on pisał dwa razy, dla siebie i ukochanej, której rodzice pozwalali czasowo na ich związek, właśnie, pod warunkiem napisania za nią matury. Po maturze ich miłość się skończyła. Ja pisałem maturę tego dnia jeszcze dwa razy, raz przed gimnazjum Skłodowskiej, a drugi - w kawiarni „Sułtan”, by kochający rodzice przekazali swoim pociechom rozwiązania w trakcie podawania kanapek i napojów. W każdym razie z obu egzaminów z matematyki dostałem piątki, a mimo to nauczycielka, mszcząc się za podważanie jej autorytetu, postawiła na świadectwie „czwórkę”. T R A U M A. Teraz przyszedł czas na egzaminy na wyższą uczelnię.
Rodzice wybrali dla mnie Wydział Chemii Politechniki Warszawskiej /T R A U M A/, bo miałem z chemii „piątkę”, bo wg założeń RWPG przemysł chemiczny miał się w Polsce rozwijać, bo mało jest rysunku, do którego zdolności zupełnie nie miałem. Faktycznie miałem z chemii „piątkę”, ale dlatego, że należałem do kółka chemicznego, a ponadto dlatego, że wiekowy nauczyciel olewał nauczanie dokumentnie, pichcąc czerwone wino z korzeniami w „erlenmejerce”. Opłacili też półroczne korepetycje u asystentki z Wydz. Elektrycznego, która, oczywiście, była w zmowie z egzaminatorem. Był to między nimi „handel wymienny”, a z mego punktu widzenia - forma płatnej protekcji.
Nie czekając na wyniki pojechałem autostopem do ukochanej, do Sopotu, gdzie straciłem „dziewictwo”. TRAUMA, niebiańska. Wakacje się skończyły i miłość tyż, choć, wskutek przypadkowych spotkań, wracaliśmy do siebie wielokrotnie, mniej więcej, co 5 lat. Nie mogę nie wspomnieć, że nasze „chodzenie” opóżniło mój start w maturalnej klasie, gdyż pierwszy miesiąc „polskiej złotej jesieni” spędziliśmy w parku rozkoszując się tomikami poezji i samymi sobą.
Teraz, na studiach, formalna dojrzałość została boleśnie skonfrontowana z życiem. Wielka, długoletnia T R A U M A. Unikałem jej wszelkimi sposobami. Najpierw, odurzony „wolnością”, korzystałem z niej, przesiadując w modnych wówczas winiarniach, póżniej w studenckich klubach, akademikach oraz restauracji na Dworcu Głównym, opanowanej w 100 % przez studenterię. Towarzyskie życie studenckie wiązało się z dużymi wydatkami, na które zdobywałem pieniądze korepetycjami, a począwszy od drugiego roku pracą, głównie myciem okien, w Spółdzielni Studenckiej, którą opanowali koledzy z wydziału. Od trzeciego roku, doszło imienne stypendium fundowane, które załatwił mój Ojciec, bo zwykłe było niedostępne, ze względu na „progi finansowe”. Towarzystwo miałem liczne i wesołe, i tak, mimo T R A U M Y wynikającej z konieczności zaliczania ćwiczeń czy zdawania egzaminów, spędziłem najprzyjemniejsze 8 lat życia. Jest to temat rzeka, niezwykle bogaty w wydarzenia i najciekawsze znajomości, zmuszony więc jestem go pominąć, by skoncentrować się na „nieszczęściach”, które mnie dopadały. Wspomnę tylko, że w najpopularniejszych winiarniach tj w „Fukierze” i w „Hopferze” nie było marży i butelka wytrawnego wina kosztowała od 25 do 36 zł, a wykupiony „bon konsumpcyjny” za 40 zł zapewniał „upojną” noc w „Kameralnej” na Foksal, podczas gdy ja za 1,5 godz. korepetycji brałem co najmniej 60.
A więc pierwszym krokiem do serii „nieszczęść” był sam pomysł studiowania na Politechnice /T R A U M A/, ze względu na mój antytalent do rysunku technicznego, a w szczególności na Wydziale Chemii, gdyż poruszałem się w laboratoriach, jak „słoń w składzie porcelany”. Po nieprzespanych nocach nad „arkuszem”, uwieńczonych oceną niedostateczną, problem rozwiązałem zlecając rysunki uzdolnionym studentom, którzy brali za „A-1” 350 zł, tj równowartość moich sześciu korepetycji, natomiast w laboratoriach zdobywana z czasem wprawa, doprowadziła mnie do wyróżnienia, jakim był wolontariat w Katedrze Chemii Organicznej, tej samej, w której, lata świetlne później, obroniłem pracę magisterską. Skromnie zaznaczę, że miałem niebagatelny wpływ na życie Docenta, który, po doprowadzeniu mnie do końcowego egzaminu, zdanego, nota bene, większością głosów, solennie obiecał, że już nigdy w życiu nie będzie zajmował się dyplomantami. Ja, natomiast, wspominam go czule, gdyż dając mnie „w kość”, wzbudził moją miłość do chemii organicznej, i gdyby nie fatalne w skutkach /T R A U M A/ stypendium fundowane, swobodnie zostałbym doktorantem w Instytucie Chemii Organicznej.
Wrócę jeszcze do początku studiów, by podkreślić znaczenie poczucia krzywdy /T R A U M A/ jakiej doznałem, porównując moją ilość godzin zajęć z kolegami z „uniwerku”. Wobec moich 56 /!!/ godzin tygodniowo, w tym obowiązkowych ponad 30, ich 24, z obowiązkowymi 12 godzinami tygodniowo wydawało się ironią losu, jaki spotkał mnie - potencjalnego matematyka. Nie dziw więc, że po dwóch tygodniach chodzenia na wszystkie zajęcia, porzuciłem raz na zawsze uczęszczanie na wykłady.
Po ośmiu latach studiowania, które spędziłem głównie w „Hybrydach”, „Stodole”, „Medyku” oraz w piwiarniach i winiarniach Krakowskiego Przedmieścia i Starówki, zmuszony zostałem do obrony pracy magisterskiej. T R A U M A.
Ten mój dyplom zdobywałem w marcu 1968 r., trzy dni po zakończeniu okupacyjnego strajku studentów na Politechnice Warszawskiej. W nurt wydarzeń historycznych wepchnęła mnie staruszka bibliotekarka /T R A U M A/, która już raz nawarzyła mnie piwa nakłaniając do udziału w wiecu przeciwko podwyżkom cen węgla i elektryczności, po którym wizytowałem Pałac Mostowskich. Niewtajemniczonym objaśniam, że każdy chemik spędzał sporo czasu w bibliotece szperając w niezliczonych tomach Chemical Abstracts, znajomość więc z bibliotekarką jest oczywista. Podporządkowawszy się jej wskazówkom, podążyłem do auli Gmachu Głównego, by trafić na końcówkę wiecu, zdominowanego wezwaniami do marszu „na uniwerek”, by wspomóc brać studencką katowaną tam przez milicję. Momentalnie, tuż po opuszczeniu budynku, zostaliśmy zaatakowani przez MO, rozpierzchliśmy się i ponownie zgromadziliśmy w okolicach pl. Zbawiciela. Uformowawszy pochód udaliśmy się na Krakowskie Przedmieście, wznosząc okrzyki: „Polska czeka na Dubczeka”. Przed Uniwersytetem było gorąco, i przed kolejnymi szarżami milicji kryliśmy się w Kościele św. Krzyża lub wskakiwaliśmy do trolejbusów, których drzwi otwierali sprzyjający nam kierowcy. Wieczorem wstąpiłem do Rodziców, gdzie z „Wolnej Europy” dowiedziałem się dopiero, o co, w tym wszystkim, chodzi. W czasie demonstracji nie miałem pojęcia o „grze” Moczara, ani, tym bardziej, o jakichś „syjonistach”. Następnego dnia pałowano mnie dwukrotnie, bo zachciało mnie się iść na winko do p. Stasi czyli starego „Hopfera”, który przylegał do „Dziekanki”, a z jej okien studenci leli farbę plakatową na atakujących milicjantów, krzycząc, że to witriol. Zamknęliśmy się w winiarni i czekaliśmy do 23, aż się uspokoi. Po wyjściu, wpadłem w ręce milicji, która studentom zabierała legitymację, a innych ładowała do „bud”. Uratowany zostałem dzięki pomocy prezesa Izby Rzemieślniczej, który zaświadczył, że cały wieczór z nim piłem, oddali więc mnie legitymację, bez której ani magistrem, ani inżynierem, już bym nie został. Największą stratą „wypadków marcowych” był dla mnie wyjazd „w jedną stronę”, do Marsylii, wspaniałego człowieka, kochanego przez wszystkich, twórcę telewizyjnej „Eureki”, naczelnego redaktora miesięcznika „Problemy”, naszego Dziekana, prof. dr Józefa HURWICA.
Nim przejdę do pracy zawodowej, pozwolę sobie na parę słów, o moich udziałach w teleturniejach, a początki ich wiążą się z okresem studiów. Mam tu na myśli start w eliminacjach do teleturnieju Politechnika-Uniwersytet. Pod nieobecność „separatystów” z architektury, największą siłę intelektualną stanowili chemicy, a wśród nich, obecny poseł z SLD, Tadzio Iwiński. Eliminacja polegała na natychmiastowej pisemnej odpowiedzi na pytanie „co /kto/ to jest ?”. Haseł było sto. Utkwiły mnie w pamięci trzy kolejne: Isadora Duncan, asenizacja, Eleonora Duse. Tadek prawidłowo odpowiedział na 85/100, ja na 40. Przed kamerami wystąpiłem parę lat później, i to parokrotnie. /T R A U M A/, by przekonać się jaka to „ściema”. Pewnego razu, po wygraniu eliminacji, zaproszono nas na godz. 9 na nagranie. O godz. 12 pojawiła się uczestniczka, choć ani jedna kobieta nie startowała w eliminacjach, i wyraziła zdziwienie, że nas nie powiadomiono o zmianie godziny nagrania, bo do niej, jak najbardziej, telefonowali. Z zainteresowaniem oczekiwałem więc występu owej panienki, która w trakcie rozmów z nami wyróżniała się ignorancją dosłownie we wszystkim. Teraz, przed kamerami, panienka błyszczała, wiedziała nawet, że najlepszym bramkarzem ostatnich mistrzostw świata był Bob Mazurkiewicz z Urugwaju. Innym razem „załatwiono” mnie pytaniem: „Którego polskiego kompozytora kołysankę, śpiewają matki swoim dzieciom na II półkuli ?”. Gęba mi się rozdziawiła, gdy usłyszałem, że im chodzi o kołysankę Komedy z filmu „Rosemary’s baby”, filmu zakazanego w Polsce i w czasie, gdy reżyser filmu był „na indeksie”, a i kompozytorowi zarzucano koneksje z uciekinierem Hłaską. Największą chucpę zaprezentował jednak prowadzący teleturniej „Kombinuj i licz”, który unieważnił cztery nagrane już odcinki, wygrane przeze mnie, twierdząc, że zawierały moje błędne rozwiązania. Oczywiście, przy ponownym nagraniu, mój pokonany rywal okazał się geniuszem i ze mną wygrał. W najbliższą niedzielę, gdy oglądając TV, przypadkowo trafiłem na program dla głuchych, ujrzałem mego rywala w roli naczelnego redaktora tego programu. A ojciec prowadzącego był przyzwoitym człowiekiem; miałem od niego zresztą legitymację „Eksperta Rozkoszy Łamania Głowy” /odpowiednik terażniejszej amerykańskiej MENSY/, za rozwiązania zadań zamieszczanych w „Życiu Warszawy”.
Pracę zawodową podjąłem w TZF „Polfa” i zaczęła się ona, oczywiście, od T R A U M Y. Okazało się, że nie możemy nawet marzyć o zatrudnieniu zgodnym z wykształceniem, że mamy zająć się biosyntezą antybiotyków; poznawać tajniki mikrobiologii i biochemii, a w praktyce szukać, za pomocą mikroskopu, niebezpiecznych bakterii. Zacząłem, wraz z kolegami, od mistrza zmianowego, co miało dobre strony, bo w systemie pracy czterozmianowej, miałem dużo czasu na rozrywki. W cyklu 8-dniowym miałem 6 dni „luzu”, bo: dwa dni od 7-14, potem luz, następne dwa dni od 14-22, brak luzu, lecz możliwość wyspania się, jeszcze dwie nocki, od 22 do 7, całe dnie wolne, i w końcu dwudniowy odpoczynek. W „pracy” największą T R A U M Ę powodowała nuda; z brygadzistą i laborantką wyrywaliśmy sobie pracę z rąk, by nie zmarnieć z bezczynności. Ten problem był w PRL-u powszechny. Obowiązywała zasada „czy się stoi, czy się leży dwa „patyki” się należy”. Realizacja postulatu braku bezrobocia skutkowała przerostem zatrudnienia, a fabryka rozliczając się po cenach „fabrycznych”, a później „rozliczeniowych”, obu tworzonych na podstawie kalkulacji kosztów, nie miała żadnego interesu w obniżaniu zatrudnienia. Ponadto odpisy na Fundusz Socjalny i Zakładowy Fundusz Mieszkaniowy były naliczane procentowo od funduszu płac, wskutek czego ewentualna redukcja pracowników obniżałaby te odpisy.
Szczęśliwie, po dwóch latach, kierownictwo zauważyło, że jesteśmy zbędni i przeniesiono nas na etaty specjalistów na „ćwierćtechnice”, a nasze dotychczasowe obowiązki przejęli brygadziści. Teraz, poznawszy już mykologię i mikrobiologię /T R A U M A/, zająłem się metodami statystycznymi w doświadczalnictwie. Jako matematyk z zamiłowania, opanowałem je szybko, i niestety, odkryłem powszechne naginanie wyników badań do założonej tezy, co mnie skonfliktowało z bezpośrednim kierownictwem. Zasiedziałość w „pionie badawczym” skutkowała premiami za udział w zespołach racjonalizatorskich. Metody racjonalizacji procesu technologicznego były zasadniczo dwie, pozostające w paradoksalnej sprzeczności: oszczędności przez pomniejszenie wsadu surowcowego oraz zysk z podwyższenia stężenia antybiotyku, wskutek zmian we wsadzie. Zmniejszenie kosztów contra ich zwiększenie. Obie przynosiły wymierne efekty, lecz tylko i wyłącznie dzięki lepszemu dozorowi pilotowanych szarż, tzn dokładnemu przestrzeganiu przepisów technologicznych. Na drodze do uznania „wyników” racjonalizacji, stała jednak wszechpolska zawiść. T R A U M A. Ci, niezaproszeni do zespołu, podważali wyniki „racjonalizatorów”. Nie zdziwiłem się przeto, gdy rok po przejściu do „biurowca”, do pracy administracyjno-biurowej, dostałem wezwanie do kasy, po odbiór pieniędzy za udział w „brygadzie racjonalizatorskiej”. Było to stereotypowe zamknięcie mnie gęby.
Jeszcze przed przejściem do „biurowca”, odczułem powiew „nowego” tzn możliwości zakupów maszyn i urządzeń oraz realizacji inwestycji, wskutek nowej polityki gospodarczej za „wczesnego Gierka”. W wielu przypadkach prowadzono rabunkową gospodarkę, inwestując środki w projekty zbędne lub niedopracowane. Ale i w przypadkach trafionych, zawistni oskarżali realizatorów o korupcję i malwersację. I tak, niechcący, wybroniłem technologa odpowiedzialnego za sprowadzenie aparatury szwajcarskiej, uruchamiając ją, mimo szkód popełnionych przed mojego poprzednika, który delikatne, ćwierćcalowe zawory Saunders, dewastował systematycznie „szwedem”. Żródłem zawiści była wycieczka technologa z żoną do Szwajcarii, na koszt producenta.
Przeszedłem do „biurowca” dzięki znajomemu, kierownikowi Działu Ekonomicznego, który zgłosił chęć zatrudnienia mnie Głównemu Ekonomiście. Już w pierwszej rozmowie przypadliśmy sobie do gustu, przede wszystkim ze względu na zbliżony poziom intelektualny. Zostałem specjalistą d/s efektywności ekonomicznej inwestycji, co było w dekadzie gierkowskiej super „na czasie”. Zabrałem się ostro do pracy, wertując najpierw Monitory, Dzienniki Ustaw etc; ponanosiłem dziesiątki poprawek do podstawowych ustaw i stworzyłem oryginalny zbiór wszystkich przepisów prawnych w zakresie przygotowania, finansowania i rozliczania inwestycji. Po tygodniu zabłysłem, gdy poradziłem Gł. Ekonomiście, by obciążenie „setki” przenieść chwilowo na „czwórkę”, by potem przez „szóstkę” przenieść na „dziewiątkę”. Po chwili namysłu usłyszałem gratulacje. Jeszcze łatwiej poszło z efektywnością ekonomiczną inwestycji, gdyż okazało się, że tak w fabryce, jak i Zjednoczeniu /poza jednym staruszkiem naczelnikiem/ nikt nie ma zielonego pojęcia o tym zagadnieniu, a gdy nowa ustawa zamieniła mianownik z licznikiem, w wyniku czego pożądany wskażnik zamiast jak największego winien być poniżej jednego, pogubili się wszyscy, a ja stałem się ekspertem w skali Zjednoczenia. Inwestycje wszystkich Zakładów „Polfy” przechodziły przez moje ręce i ja opiniowałem, czy efektywność przedsięwzięcia jest wiarygodna i daje podstawy do zaciągnięcia kredytu. Stałem się też największym KŁAMCĄ inwestycyjnym, co w okresie inwestycji gierkowskich, dawało powód do dumy, jak również podziwu ze strony nadzoru bankowego. Przełomową datą w moim życiu stał się dzień 1 lipca 1975 roku.
W dniu tym zostałem kierownikiem Dz. Inwestycji, dostałem mieszkanie i zakochałem się. Trzy wydawałoby się radosne wydarzenia, które przyniosły TRZY TRAUMY. Co tam trzy upadki, gdy u Witkacego mamy „622 upadki Bunga”
Trzeciej TRAUMY nie żałuję, gdyż było to niewątpliwie silne uczucie, a tylko okoliczności nie pozwoliły go zamienić w stabilny związek.
Odszedłem z TZF”POLFA”, po dziesięciu latach pracy, w 1978, w związku z propozycją wejścia w spółkę i rozpoczęcia produkcji błotników i nadkoli z żywic poliestrowych. Tuż przed startem trafiła mnie T R A U M A. W dniu 9 grudnia, w trakcie przyjęcia weselnego z obecną żoną, nasz świadek podkupił mego wspólnika i wykolegował mnie ze spółki. W tej sytuacji, przez ponad rok jeżdziłem do NRD i przywoziłem „biedermeier” tj luksusowy materiał na obicia tapicerskie. Następnie przyjąłem ofertę z „pośredniaka” do ZELMOT-u, na stanowisko specjalisty d/s inwestycji. Okazało się, że jestem potrzebny do rozliczenia galwanizerni, sypiącej się już przed rozruchem, czyli „normalka” dla, nieprzemyślanych przez partaczy, inwestycji „gierkowskich”, a dla mnie, jak uprzednio się chwaliłem - superkłamcy, małe piwo. Po rozliczeniu nudziłem się jak mops /T R A U M A/, a na jesieni zgłosił się skonfundowany mój ślubny świadek i zaproponował otwarcie warsztatu we wspomnianej branży. Dyrektor, mimo redukcji etatów w Dziale Inwestycji, z 12 do 6, nie chciał mnie zwolnić, przeto nie mogłem skorzystać z dobrodziejstw nowej Ustawy dla nowych rzemieślników.
Otwarcie warsztatu nastąpiło w stanie wojennym i dostarczyło T R A U M A T Y C Z N Y C H przeżyć, lecz prowadzenie warsztatu w PRL-u to dopiero była T R A U M A. Opłacać, czyli dawać łapówki, trzeba było wszystkim, ale największe straty przynosił brak nadzoru, bo sprzyjał pijaństwu i złodziejstwu pracowników. Wyprowadził mnie na prostą domiar, dzięki któremu pozbyłem się przestraszonego wspólnika, a warsztat powierzyłem jedynemu pracownikowi, który przyjeżdżał z Garwolina na Stadion Dziesięciolecia, skąd go zawoziłem do Strugi, gdzie „klepał” parę sztuk, tylko tyle by wystarczyło dla nas dwóch. I ta mała skala okazała się wielce opłacalna, bo nikt mnie nie okradał i nie płaciłem podatku i ZUS-u za nierobów. Zarobiwszy też trochę na „czarnym” rynku surowcowym, spłaciłem szybko domiar, a do warsztatu zawitało słońce, gdy moja kochana żona zdecydowała się też zaangażować w wytwarzanie błotników. Niestety, trwało to krótko z powodu galopującej inflacji i wyjazdu mojej żony do Kanady. A była to jesień 1988 roku.
I tak dotknęła mnie następna T R A U M A, trauma samotności. A było to tak. Przebojowa, moja osiemnastoletnia pasierbica, Monika, wyjechała z koleżanką na wycieczkę do Włoch, tam pozostała w ośrodku dla emigrantów, w którym zresztą odwiedziła ją moja żona /dzięki przysłanemu zaproszeniu/, i po wielu przygodach, wylądowała w Kanadzie jako imigrantka sponsorowana przez kanadyjski rząd. Zaprosiła matkę, a po dziesięciu miesiącach i mnie. /T R A U M A samolotowa/. Przed moim przyjazdem wyszła za mąż, za narzeczonego z Włoch, z pochodzenia Kosowara oraz zdążyła zajść w ciążę, i to podwójną; znaczy się spodziewała się bliżniąt. Teraz wszystko poleciało błyskawicznie. My wróciliśmy do Polski, zlikwidowaliśmy warsztat, a Monika urodziła Patrycję i Patryka, których formalne imiona są Patricia i Petrit. Po niecałym pół roku przyjechała z dzieciakami do Polski, wparowała do Ambasady Kanadyjskiej drzwiami dla Kanadyjczyków i zażądała wiz imigranckich dla mojej żony i dla mnie, motywując złym stanem swojego zdrowia i koniecznością pomocy w wychowaniu dzieci. Powróciła do Kanady, a ja znalazłem dobrą posadę w Budexporcie, w pionie inwestycyjnym, którego dyrektorem okazał się kolega ze studenckich spływów kajakowych i demonstracji w 68 r, kiedy to on właśnie był najgłośniejszym „krzykaczem” rewolucyjnych haseł. Szczerze byłem zaskoczony, gdy pół roku póżniej, wezwano nas po odbiór stałych wiz emigracyjnych i w następstwie, decyzją mojej żony o natychmiastowym naszym wyjeżdzie. /T R A U M A/

I tak doszliśmy do Wielkiej T R A U M Y Emigranckiej, która dopadała szczególnie silnie zdezorientowanych i nieświadomych, podobnych nam. Dwudziestopięcioletni nasz pobyt w Kanadzie wymaga osobnego eseju, uwzględniającego aspekty życia w multicultural społeczeństwie. To wymaga zmiany mentalności.
Wracam do T R A U M A T Y C Z N Y C H pierwszych dni. Już w urzędzie dla „newcomers” zdziwiłem się ocenie urzędnika: „Polish? A. to na pewno inżynier z Warszawy”. Moje próby przekonywania, że naprawdę tak jest spotkały się z pobłażliwym, ironicznym uśmieszkiem. Po kilku miesiącach zrozumiałem zachowanie urzędnika emigracyjnego, co drugi poznany przeze mnie Polak, podawał się za „inżyniera z Warszawy”. Paradoksalnie, jedyny, poznany przez 25 lat, autentyczny „inżynier z Warszawy” ujawnił to niechcący wskutek naszej „fachowej” rozmowy, zaś szczycił się pracą na obrabiarkach „elektronicznych”. Przyjechaliśmy w okresie recesji i o pracę było wyjątkowo trudno, a próby weryfikacji moich kwalifikacji przy pomocy wszystkich polskich dyplomów uwieńczone zostały uprzejmym oficjalnym dokumentem, w którym uznano moje wspaniałe wykształcenie, /chylą czoła przed nim/, lecz nie upoważnia ono do wykonywania jakiejkolwiek pracy w Kanadzie. Tu muszę podkreślić mądrą politykę ekonomiczną rządu kanadyjskiego, który w okresie recesji, by nie „zamrozić” rynku, udzielał hojną ręką pomocy socjalnej, z której i my skorzystaliśmy. Gdy recesja miała się ku końcowi, wpadłem na „genialny” pomysł, który przyniósł kolejną T R A U M Ę. Wykombinowałem sobie, że zdam egzaminy do Seneca College, na technologię chemiczną w systemie „co-op”, tj praktykami wakacyjnymi w zakładach pracy i po pierwszym roku studiów, w trakcie praktyki, okażę się tak „genialny”, że dostanę od razu stałą pracę. Życie przyniosło inne rozwiązanie, przypominające pytanie: „Dlaczego nie strzelaliście ?” i merytoryczną odpowiedż: „Po pierwsze, nie było armat...”. Dla mnie „nie było” miejsca na praktyce, którą wprawdzie, w końcu zaliczyłem, dzięki pomocy polskiego lekarza, który załatwił mnie wolontariat w Medical Laboratories, gdzie z zacięciem ścierałem rozlane mocze, lecz sam „genialny” plan nie wypalił i trzeba było powrócić do rzeczywistości i studiować dalej. Muszę zaznaczyć, ze kanadyjski rygor studiów ośmiesza polskie szkolnictwo wyższe, które przecież poznałem dogłębnie - przez 8 lat, i to przed 1968 rokiem, po którym wymagających wykładowców wyrzucono i zwiększono efektywność studiów kosztem jeszcze niższego poziomu. Ukończenie College’u z „honours”, w wieku 52 lat dało mnie pewną satysfakcję, lecz nic poza nią; żaden potencjalny pracodawca nie chciał we mnie ujrzeć „chemist junior”. Ponadto spotykał mnie zarzut „overqualified” . Zaznaczę tu, że studiująca ze mną ambitna i tak zawzięta, że przezwałem ją „garbatą”, bardzo sprawna techniczka z Gdańska, ukończywszy College również z wyróżnieniem, „załapała” się na nocną zmianę do analiz mięsa, by wykonywać „badania” wymagające piętnastominutowego przyuczenia do zawodu, a jej mąż do zgrzewania plastykowych toreb.
Imając się przeróżnych prac dotarłem do emerytury osiem lat temu i błogo się „byczę”, w dobrobycie, dzięki znalezieniu się w Kanadzie, czyli najprzyjażniejszym miejscu na Ziemi. Moja kochana żona, po 22 latach nieustannej pracy, osiągnęła też wiek emerytalny i szczęśliwie spędza trzydziesty siódmy rok naszego związku, nieustannie mną dyrygując. Córka i dorosłe już wnuki /26 lat!!/ są z nami w ścisłym kontakcie, ale my najlepiej czujemy się w czworo tzn z naszymi dwiema abisyńskimi kotkami. A ja mam czas na czytanie i pisanie recenzji, którymi uparłem się Państwa zainteresować.

SZCZĘŚLIWE JEST ŻYCIE STARUSZKA. CHA, CHA !!! ŻADNEJ TRAUMY !!!

16.05 g.6 Artystą jestem: po wczorajszej zgubie wszystkich dokumentów, dzisiaj zablokowałem pisanie. Pan Tomek ma do mnie cierpliwość, no i wiedzę, bo reperuje w 5 sekund
17.05 g.8 przejrzałem recenzję z ostatniego okresu. Świetna Torańska w „Są”, a z Glukhovsky'm definitywnie skończyłem znajomość po dnie „Metro 2033”. W porządkowaniu recenzji obcych pisarzy jestem na literze G, ale ta zabawa mnie nuży. W polityce obserwuję jak Nałęcz z niejakim Tyszkiewiczem zawalili i zawalają kampanię Komorowskiego oraz jak polskie media omijają rozmowy Kerry - Putin

3.06 g 12 Ponad dwa tygodnie upłynęły od ostatniego wpisu, a tu nie ma o czym pisać O polityce czy Kościele, szkoda nerwów, bo jak motłoch głupi i ciemny, to kto bardziej cwany niech nim manipuluje. O lekturach -to napisałem ze 20 recenzji, ale też nic rewelacyjnego nie ma: ciekawy Powell i dobry debiut Czerskiego. Kajkę wezwali do Sinai Hospital do specjalistów „oto” na 19.06, ale już jutro pozna wyniki biopsji od swojego laryngologa. Ja jak zawsze, ale tylko Tylenol biorę, a morfinę gromadzę na atak. Kicia ma chcicę już czwarty dzień, chyba ją w końcu wyczyścimy, choć to decyzja trudna, bo ona znerwicowana jest potwornie, bo nim do nas trafiła znaleziono ją szalejącą na ulicy z łbem zawiązanym w plastikową siatkę i dalej jest nieufna. Zmęczony jestem, bo musiałem wykapać się po fryzjerze, a to już dla mnie wysiłek.

8.o6 g.23 Skończył się G-7 w Niemczech, o którego śmieszności /bo bez Rosji, Chin, Indii i Brazylii jest imprezą bez znaczenia/ zamierzałem pisać, a tu Jędrek podesłał mnie swój dobry tekst, który kopiuję:

„A jednak lawina ruszyła....

Pan Janusz Korwin-Mikke nie jest postacią z moich marzeń, ale że nie można odmówić mu inteligencji i spostrzegawczości, od czasu do czasu muszę przyznać mu rację, kiedy formułuje oceny dotyczące biegu wydarzeń w naszej współczesności. Otóż nie tak dawno w rozmowie z panią Moniką Olejnik w jej programie „Kropka nad „i”, pan Janusz Korwin-Mikke stwierdził, że - cytuję: „Unia Europejska jest trupem”. Tak powiedział. Nie jakimś „upiorem”, „wampirem”, czy innym Zombie, ale właśnie – „trupem”, w rozumieniu – tak sądzę – że nie jest zdolna do dalszego, normalnego życia, czyli funkcjonowania. Opinia to wielce kontrowersyjna, u wielu osób budząca gorący sprzeciw i oburzenie, ale jednak coś w niej jest z budzącej grozę prawdy. 

Unia Europejska, szczególnie po jej rozszerzeniu o państwa wyzwolone spod dominacji ZSRR, miała w szybkim tempie przekształcić się w obszar powszechnego europejskiego dobrobytu, powszechnego poszanowania praw obywatelskich, wolności obywatelskiej i gospodarczej, miała uwalniać społeczeństwa do karykaturalnej biurokracji ( charakterystycznej dla dawnych, post sowieckich systemów totalitarnych ), uwalniać społeczeństwa od wszechobecnej korupcji i innych patologii. Reasumując, miało być dobrze państwom należącym do Unii i narodom tych państw. Miało tak być! 

Jednak marzenia idealistów, dobre chęci i polityczna propaganda, to jedno, a życie i natura ludzka – to drugie. Chciano dobrze, ale wyszło jak zawsze. Dzisiaj cała Unia Europejska od kilku lat przeżywa nieustający kryzys polityczny, kryzys gospodarczy, po upowszechnieniu waluty euro także kryzys finansowy, a co najważniejsze w tym wszystkim, to kryzys – nikt tego głośno w Brukseli nie powie – całej współczesnej demokracji. Tak, współczesnej demokracji, patologicznie zmodyfikowanej amerykanizmem i neoliberalizmem, demokracji, która  podobnie jak kiedyś świętej pamięci socjalizm, wyczerpała swoje możliwości kreatywne, wytwórcze, i rozwojowe. Stało się to przede wszystkim za sprawą rządzących  nędznych intelektualnie elit politycznych, za sprawą nadmiernego upartyjnienia i upolitycznienia życia w poszczególnych państwach i w łonie samej Unii Europejskiej raz systemowego odejścia tych elit od jakichkolwiek wartości wyższego rzędu. Genialnie sygnalizował taką niepożądaną możliwość Jan Paweł II podczas spotkania z politykami europejskimi, w dniu 20 czerwca 1998 roku, na Zamku Hofburg w Austrii, kiedy apelował do nich o poszanowanie uniwersalnych wartości na których fundamencie zbudowana jest Europa, albowiem w przeciwnym razie  demokracja przekształci się w karykaturę upadłego totalitaryzmu. I tak właśnie stało się. 

Jest takie piękne i mądre porzekadło, mówiące o tym, że „Dłużej klasztora, jak przeora”. Właśnie obserwujemy jak „Przeor” – te polityczne elity - blednie i powoli duch z niego wychodzi, a „Klasztor” – społeczeństwa - budzą się i coraz głośniej artykułują, że tego, co im zgotowały elity polityczne, mają już dosyć. Tym głośniej mówią,  im są metrykalnie młodsze. 

„Władcom” - politycznym i partyjnym elitom poszczególnych państw, oraz Unii Europejskiej jako całości umknęło, że  kiedy oni niszczyli demokrację i partaczyli przyszłość kontynentu, z przedszkoli, szkól i uczelni wychodziły nowe pokolenia Polaków, Niemców, Francuzów, Anglików, Holendrów, Czechów i całej reszty Europejczyków ( niedługo dojdą młodzi ludzie z innych kontynentów ) dla których  cały dawny  ZSRR, cała Żelazna Kurtyna, a także były realny socjalizm, pan Gorbaczow z jego „pierestrojką” i pan Reagan z jego sankcjami, że Mur Berliński, polski Okrągły Stół, czeska Aksamitna Rewolucja z hasłem „Havel na Hrad”, czy polska Solidarność, Stocznia im. Lenina, Wałęsa i parę innych wydarzeń i osobistości, to już starożytna historia, którą powinno się opowiadać na spotkaniach emerytów i kombatantów, albo studiować na uniwersytetach tak, jak kiedyś filolodzy klasyczni studiowali  Historię Starożytnego Rzymu, autorstwa  N.A. Maszkina, a nie przypominać i uzasadniać tym, co było, tego co jest. Nowe pokolenia na takie działania elit politycznych i władz mówi „Ściema!”.

Nowe pokolenia – mieliśmy tego dowód podczas wyborów prezydenckich w Polsce – określiło się spontanicznie  jako „antysystemowe”. Oznacza to, że wypowiedziało posłuszeństwo „systemowi”, co oznacza również – zabrzmi to niemal jak z kabaretu -  na razie werbalnie wymówiło pracę politykom, demokracji, liberalnej gospodarce, czyli anarchii i finansjerze. Młode pokolenie określiło lapidarnie swoje priorytety mieszczące się w pojęciach:: dobra praca, uczciwa płaca za pracę pozwalająca utrzymać rodzinę, skuteczna służba zdrowia, mieszkania dla rodziny, przyzwoita emerytura za odkładane składki, ograniczenie ingerencji państwa w życie i działalność obywateli. To tyle i aż tyle!

Elitom politycznym grunt usunął się spod nóg. Usłyszały to, co dla każdego przeciętnie inteligentnego człowieka jest XXI wieku proste, jasne i w pełni uzasadnione. Europejczycy chcą żyć, pracować, zarabiać i myśleć o przyszłości swojej i swoich dzieci, jak przystało na ludzi, jak przystało na Europejczyków. Oczywiście przerażone elity „władzy”, partie „władzy”, finansjera „władzy” , którym coś wymyka się z rąk, będą robić wszystko, aby to nowe, „pyskate” i „pryszczate” pokolenie „skanalizować”, „rozmydlić”, być może częściowo „skorumpować” politycznie i finansowo, ale gruntownie nie potrafią już tego, co się dzieje zamieść pod dywan,. Nie uda się to ani poszczególnym rządom, ani osobiście pani M., ani panu H., ani panu T., ani panu O., ani im wszystkim razem.  Nie zauważyli bowiem Ducha Czasu, kiedy ten nadchodził.

Warto więc już teraz przypomnieć sobie pieśń z minionej epoki: „To idzie młodość, młodość, młodość…- albowiem lawina ruszyła i nabiera impetu. Samo życie!

Jerzy A. Gołębiewski. "


Poza tym u Kajki biopsja nic nie wykazała, do szpitala nie wiadomo kto i po co ją skierował, Kici chcica przeszła, a recenzji znowu trochę doszło, ale żadnego arcydzieła nie trafiłem. Tylko zadumałem się co starość robi z ludżmi, bo inaczej niż sklerozą nie potrafię wytłumaczyć zachowań Marka Nowakowskiego czy Leszka Długosza, którzy zdeklarowali się jako ludzie Kaczyńskiego.

9.o6 g.6 ad hoc Dyskusja o dochodach wolnych od podatku. Co za idiotyzm, przecież to przenoszenie konfliktu na nową granicę. Wszyscy winni płacić podatki tzn żadnych zwolnień od podatków, a pomoc przez podwyższenie najmniejszych dochodów i/oraz welfare care czyli system świadczeń socjalnych. O!! Cha! Cha! W tym momencie dziennik TVP zacytował moje wczorajsze słowa na temat G-7

14.06 g.22 Przejrzałem ostatnie notki i widzę brak uwag o przeczytanych książkach, ale nie ma sensu uzupełniać, bo są przecież recenzje. Obecnie utknąłem na przypisach do listów Broniewskich w opracowaniu Wioletty Bojdy, które są niesamowicie ciekawe, ale zmuszają mnie do dalszego szukania, jak np. na temat rodziny Koszutskich czy Grydzewskiego. Weryfikacja wiadomości na temat ludzi związanych w jakimkolwiek stopniu z ruchami komunistycznymi bądż socjalistycznymi, nie mówiąc o wątkach „żydokomuny” jest niezmiernie trudna, bo Wikipedia zieje nienawiścią do wszystkiego co czerwone, jak i do Żydów. A losy poszczególnych ludzi, a czasem całych rodzin są fascynujące i winne być rozpowszechniane jako przykłady postępowania humanitarnego i przyzwoitego. Jest to woda na mój młyn, bo zawsze sympatyzowałem bardziej z Tuwimem czy Broniewskim niż attache kulturalnym PRL w Waszyngtonie i Paryżu, zakłamanym Miłoszem. Bo na placówkę w USA, w latach bezpośrednio powojennych, to już nadzór polskich służb nie wystarczał, a trzeba było pracować dla NKWD. Wiem o tym od dziecka m.in. od K który był attache w różnych krajach azjatyckich.
We wtorek idę do dr You w sprawie aneuryzmu aorty. Z góry wiem, co mnie powie, ale mnie chodzi o kopię USG, aby porównać z poprzednimi.

29.06 g.10 Aby ciągłość była, to aneuryzm powiększył się do 5,2x4,8; wizyta w grudniu. Czytałem, pisałem, ale o tym za chwilę, bo skłonił mnie do otworzenia tej pisaniny Jędrek, którego artykuł zamieszczam:
„...Grecja Unii tańczy Zorbę...
...nareszcie! Grecja to piękny kraj o wspaniałej tradycji, kolebka demokracji, filozofii i kultury europejskiej i światowej. Niestety, nie wszystkim to się podobało, więc już w okresie funkcjonowania EWG rozpoczęto Grecję sprowadzać "do parteru" cynicznie  względem niej przemyślaną  polityką gospodarczą. Na "pierwszy ogień" poszedł Grecki przemysł. A później ruszyła lawina. Grecja stała się całkowicie zależną ekonomicznie enklawą usługową  od tych, co ją "wykańczali", aby dzisiaj, po latach być bezrobotnym bankrutem. I to takim,. którego obwinia się za wszystko co złe, albowiem nie chce wprowadzać narzucanych mu genialnych reform wymyślonych w korporacjach i firmowanych przez UE, MFW i inne takie"twórcze" instytucje. Reform takich, jakie i my, Polacy, znamy z autopsji, prowadzących do coraz głębszej pauperyzacji społeczeństwa w imię podobno, jedności europejskiej i dobrobytu - czyli pracuj do śmierci u Niemca za miskę kaszy gryczanej ( ryż u nas nie rośnie ).
Propaganda to piękna sprawa, a manipulacja - jeszcze piękniejsza. Tylko, że wszystko ma swój początek i wszystko ma swój koniec. Do Grecji i Greków wreszcie dotarło, że Unia Europejska  ich wykończyła, a waluta euro dobiła.
Dzisiaj, wszystkie media i wszyscy - głównie dobrze opłacani "dyżurni" ekonomiści, krajowi i zagraniczni - na Grecji nie zostawiają tak zwanej suchej nitki. W świecie rozlega się jeden wielki lament na temat, co to będzie jak Grecja podziękuje Unii Europejskiej, Funduszowi Walutowemu i korporacjom za ich "czułą" opiekę, za ich "kredyty" i "kroplówki" i opuści "wspólnotę europejską" , aby zadbać sama o siebie. bez tej lipnej waluty euro.  Krzyk rozlega się straszny. Jeszcze dzisiaj nad ranem dotarła do mnie depesza prasowa następującej treści: "Przedłużające się negocjacje Grecji z wierzycielami obfitowały w wiele zaskakujących momentów. Jednak wydarzenia, które miały miejsce w ten weekend, tworzą bardzo poważne ryzyko nie tylko dla Aten, ale również dla światowej kondycji giełd oraz polskiego złotego."Scenariusz czarny jak atrament Parkera...
Co to będzie jak Grecja wyjdzie ze strefy euro? Co to będzie, jak Grecja wyjdzie z Unii Europejskiej? Otóż nie będzie NIC. NIC proszę Państwa nie stanie się, poza jednym: Grecy i Grecja powoli staną na własne nogi, a Niemcy nadal będą urlopować się na greckich plażach, płacąc - mam nadzieję, że również wkrótce - walutą, noszącą dobrą, starą, godną zaufania nazwę - "Deutsche Mark". To zatańczmy Zorbę!
I to tyle na dzisiaj, z obszaru geopolityki..."
Dużo w tym racji, ale pisane tendencyjnie dla określonego czytelnika. A mnie się wydaje, że Niemcy nie wypuszczą Grecji ze swojej garści. Bez lagi już się nie ruszam, w ciągu dnia ucinam drzemki, a całe noce spędzam praktycznie przy stole, więc namnożyłem znowu recenzji od cholery. Na LC jest ich już 712, a plusów 28 733. Kilka dobrych książek się trafiło z Masłowskiej "Jak zostałam wiedżmą" na czele. Reszta wynika z recenzji, ale wspomnieć muszę o Domino (tym od "Syberiady polskiej"), że trzecia część "Młode ciemności"- również świetna, a że w recenzji o tym nie pisałem, to tu polecę stronę 51, gdzie autor wyłuszcza mój pogląd na skandaliczne dzielenie łagrowników, sybiraków, na "dobrych" co załapali się do Andersa i "złych", co nie zdążyli i przyszli z Berlingiem. No i zrelaksowałem sie przy Murakamiego "Zniknięciu słonia".
g.17 U Murakamiego piękna recenzja filmu „Wybór Zofii” wg Styrona : „....Meryl Streep rozwodzi się z Dustinem Hoffmanem, potem w pociągu w drodze do pracy poznaje inżyniera w średnim wieku granego przez Roberta DeNiro i wychodzi za niego za mąż. Bardzo ciekawy film". Jak go nie kochać?
O 12 miałem atak serca, całe szczęście nitroglicerynę miałem i przy stole, i przy łóżku. Recenzje "Listów.." Giedroycia nie wzbudzają zainteresowania.

6.07 g.23 Poprawiłem recenzje "Wyboru Zofii" i wywołałem burzę. Czytając Hosseiniego doszedłem do wniosku, że warto zweryfikować listę beletrystyki ulubionych pisarzy obcych (bez klasyki do XIX w). I mnie wyszło:
Podobnie jak z polską beletrystyką, nie miałem problemu z pierwszą „piątką”:
1.de SAINT-EXUPERY - MAŁY KSIĄŻĘ 2. JOYCE - ULISSES; 3. KAFKA – PROCES; 4. DOSTOJEWSKI - BRACIA KARAMAZOW; 5. HASEK - PRZYGODY DOBREGO WOJAKA SZWEJKA
Natomiast ustalenie dalszej kolejności to wiele rozterek i brak pewności co do słuszności decyzji.
6. Huxley - Nowy Wspaniały Świat; 7. Orwell - Folwark zwierzęcy; 8. Murakami - Kronika ptaka nakręcacza; 9. Vonnegut - Rzeżnia numer pięć; 10. Hosseini - Chłopiec z latawcem; 11. Gaarder - Świat Zofii; 12. Mo Yan - Kraina wódki; 13. Dick - Ubik; 14. Saramago - Balthasar i Blimunda; 15. Tołstoj - Wojna i Pokój; 16. Kundera - Żart; 17. Camus - Obcy; 18. Grass - Blaszany Bębenek; 19. Mann - Czarodziejska Góra; 20. Coetzee - Hańba; 21. Sołżenicyn - Jeden dzień Iwana Denisowicza; 22. Oz - Rymy życia i śmierci; 23. De Mello - Przebudzenie; 24. Beckett - Czekając na Godota; 25. Hugo - Nędznicy; 26. Dumas - Hrabia Monte Christo; 27. Fitzgerald - Wielki Gatsby; 28. London - Martin Eden; 29. Salinger - Buszujący w zbożu; 30. Szołochow - Cichy Don; 31. Erenburg - Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwanca; 32. Warren - Gubernator; 33. Wilde - Portret Doriana Greya; 34. Zola - Nana; 35. Capote - Śniadanie u Tiffany'ego; 36. Poe - Opowiadania; 37. Waltari - Egipcjanin Sinuhe; 38. Shaw - Pigmalion; 39. Wells - Wehikuł czasu; 40. Twain - Królewicz i żebrak Na koniec podkreślam, ze w wielu przypadkach chodzi mi przede wszystkim o autora; nie upieram się więc przy wyborze akurat tego utworu.
Zauważyłem brak takich nazwisk jak: Sartre, Hemingway, Steinbeck, Faulkner, Malraux, Durennmat, Ionesco czy Nabokov. Trudno!

9.07.2015 g.11 Zweryfikowałem listę polskich autorów:MOJE ULUBIONE KSIĄŻKI cz. I Polska Beletrystyka
/pażdziernik 2011/(WERYFIKACJA 9.07.2015)
We wrześniu ubiegłego roku pisałem o moich ulubionych polskich pisarzach i ich twórczości. Napisałem około 30 stron i się poddałem, gdyż przyjęta metodyka, wskutek obszerności tematu, okazała się błędna. Wszelkie moje szczegółowe oceny należy przenieść do haseł indywidualnych, a tu ograniczyć się do „rankingu”. Nim do niego przejdę sprecyzujmy, że BELETRYSTYKA /inaczej: literatura piękna/ to część LITERATURY /inaczej: piśmiennictwa/’ obejmująca przede wszystkim powieści i opowiadania. Piszę to, bo nie rozważam tu ani poezji ani publicystyki. No to zaczynamy. Aha, przyjmuję zasadę ograniczania każdego autora do jednego utworu.
Od wczesnej młodości do póżnej starości - LEM, LEM, LEM. Niezależnie od niego „wielka trójca” WGC: Witkacy, Gombrowicz, SCHULZ, a obok /a może ponad nimi/ - PARANDOWSKI. I już możemy zapisać pięć pierwszych pozycji mojego „rankingu”:
1.LEM - CYBERIADA; 2. PARANDOWSKI - MITOLOGIA; 3.GOMBROWICZ - TRANS-ATLANTYK; 4.SCHULZ - SKLEPY CYNAMONOWE; 5.WITKACY – POŻEGNANIE JESIENI
Pierwsza „piątka” odskoczyła od „peletonu” wyrażnie, a tam, im dłużej patrzę, tym coraz więcej przetasowań. W końcu mamy: (WERYFIKACJA 9.07.2015)
6.WYSPIAŃSKI - WESELE; 7. MASŁOWSKA - WOJNA POLSKO-RUSKA POD FLAGĄ BIAŁO-CZERWONĄ; 8.SZOSTAK – OBERKI DO KOŃCA ŚWIATA; 9.MYŚLIWSKI – OSTATNIE ROZDANIE; 10.ANDRZEJEWSKI - POPIÓŁ I DIAMENT; 11.IWASZKIEWICZ - SŁAWA I CHWAŁA; 12.PRUS - LALKA SZOS; 13.REYMONT - CHŁOPI ; 14.ŻEROMSKI - PRZEDWIOŚNIE; 15.MROŻEK - TANGO; 16.RÓŻEWICZ - KARTOTEKA; 17. TWARDOCH – MORFINA; 18.KONWICKI - SENNIK WSPÓŁCZESNY; 19.PASEK - PAMIĘTNIKI; 20.NOWAKOWSKI – HOMO POLONICUS; 21.DEHNEL - BALZAKIANA; 22.KRUCZKOWSKI - NIEMCY; 23.REDLIŃSKI - KONOPIEŁKA; 24.P0TORYCZYN – LUDZKA RZECZ; 25.SZCZYGIEŁ - GOTLAND; 26.TYRMAND - ZŁY; 27.KORCZAK - KRÓL MACIUŚ I; 28.ŻUŁAWSKI - NA SREBRNYM GLOBIE; 29.UNIŁOWSKI - WSPÓLNY POKÓJ; 30. MNISZKÓWNA – TRĘDOWATA; 31.HŁASKO - CMENTARZE. NASTĘPNY DO RAJU; 32. BRATNY - KOLUMBOWIE. ROCZNIK 20; 33. MAKUSZYŃSKI - PRZYGODY KOZIOŁKA MATOŁKA; 34. DOŁĘGA-MOSTOWICZ - KARIERA NIKODEMA DYZMY; 35.GŁOWACKI – NIE MOGĘ NARZEKAĆ; 36.SIENKIEWICZ - QUO VADIS; 37.KULMA – DYKTERYJKI PRZEDŚMIERTNE; 38.KOSIŃSKI – MALOWANY PTAK. 39.RYLSKI – OBOK JULII; 40.TOCHMAN – ELI. ELI; 41.STASIUK – DZIEWIĘĆ. 42.GROCHOLA – HOUSTON MAMY PROBLEM; 43.CHMIELEWSKA – LESIO; 44. SIENIEWICZ – CZWARTE NIEBO; 45.HERBERT – MISTRZ Z DELFT; 46.ŁYSIAK – KOLEBKA; 47.KUCZOK – MOJE PROJEKCJE; 48.GROCHOWIAK - CHŁOPCY; 49.PIASECKI- SIEDEM PIGUŁEK LUCYFERA; 50.ŁOZIŃSKI -KSIĄŻKA

18.07 g.22 Pominąłem niesłusznie Hena, Andermana, i in. Trzeba notować i póżniej kolejność przemyśleć. Jeśli tego „póżniej” doczekam się, bo w podłym nastroju jestem. Dlatego, jak furiat staram się nie odrywać od książek, by nie popaść w depresję. Czytam sobie dalej „Nowolipie” Hena (choć recenzję już opublikowałem), bo on o 20 lat starszy, a dalej pogodny i stać go na żartowanie z samego siebie; to podtrzymuje na duchu. Co zrobić ? Przychodzą momenty, że bólem i nieprzespanymi nocami, jestem potwornie zmęczony i wtedy ponury. Kryzys czułem od rana, wstałem o 4, położyłem się o 5, wstałem o 6, położyłem się o 9, i dalej zmiana co godzinę do 14. A teraz zbliża się 23, siedzę otumaniony po tylenolu i morfinie, zmęczony, jeszcze brzuch mnie boli (lansoprazol) i ani spać, ani czytać, ani pisać. Jutro będzie gorzej!!
Zamierzałem napisać coś o psychosomatyce a holistyce (holizmie), ale nie mam nastroju. Bo co pieprzyć o duszy, kiedy ciało boli.
Jędrek teraz pisze na www.europartner.com.pl, to go skomentowałem:
Kochany  Starszy  Bracie  Redaktorze,  Niezależny  Komentatorze!  W  imieniu  polskiego  motłochu,  katopolaków,  prawdziwych  polaków  oraz  wszelkich  innych  matołów  protestuję  przeciw  słowom  wyczytanym  na  www.europartner.com.pl:
"Nikomu Polska wojny nie wypowie, a gdyby wypowiedziała, to z nikim takiej wojny nie wygra"

Jest  to  czysty  defetyzm,  który  mam  obowiązek  potępić,  bo  95  lat  temu  podobno  bitwę  wygraliśmy,  choć  po  prawdzie  nie  wiadomo  dzięki  komu:  czy  Piłsudskiemu  czy  Najświętszej  Panience?  Bo  Skorupka  nie  wchodzi  w  grę,  bo  biegł  w  przeciwnym  kierunku.  Słyszałem,  że  to  Sikorski  uderzył  z  flanki,  ale  tego  nie  wolno  mówić,  bo  się  skompromitował  układem  z  Majskim  i  rozmową  ze  Stalinem (co  mu  nie  wyszło na  zdrowie  i  nagle  zginął  na  Gibraltarze) 
Lud  bogobojny  chce  się  zbroić  i  iść  na  Moskala,  "ja  wezmę  synowca,  to  już  będą  dwie  szable,  a  potem  jakoś  tam  będzie"  (z  wywiadu  z  Wajdą),  więc   Wasza  propaganda  defetystyczna  jest  szkodliwa  i  pozbawiona  patriotyzmu.  Żądamy  zaprzestania  tej  kreciej  roboty,  gdy  Moskal  puka  do  naszych  drzwi.

19.07 g.23 Dzień był "dywanowy", tzn zachciało nam się, w najcieplejszym dniu tego lata (32 stopnie) szukać dywaników, bo dotychczasowe zniszczyłem ja (dziury od papierosów), jak i koty (powyciągane nitki). Szczęśliwie AC w moim gruchocie (Nissan max, r.2000) działało świetnie, bo bez niego bym padł. Postanowiłem to opisać, jako dowód zawodnej pamięci, jak i luksusu życia w Kanadzie. Bo Kanada jest najwspanialszym miejscem na świecie, w którym każdy może żyć i świetnie się czuć, pod warunkiem przestrzegania zasad postępowania wedle statusu finansowego. Przykładowo: należę do tej części społeczeństwa, dla której wskazane jest kupować samochody 8-15 letnie, z przebiegiem 150-350 tys., w cenie 1500-2500$. Jakakolwiek próba wyjścia z tych limitów kończy się porażką finansową (vide Monika, która kupując luksusowe samochody, zajeżdża je przed spłaceniem ostatniej raty, bierze więc nowy, oczywiście drogi, pozostając w permanentnym zadłużeniu u dealera) . A my mamy dwa samochody (drugi to mała Toyota), które wymieniamy co 2-5 lat. Ale czasem się o tym zapomina.
I tak właśnie było dzisiaj z dywanami. Jako, że nasz dyżurny Hindus obiecał nam dywanik 6x9 feet, navy-blue, w cenie 90$, dopiero za dwa tygodnie, postanowiliśmy ruszyć w miasto i dywanik(-i) kupić gdzie indziej. Już sam pomysł jest świadectwem zawodnej pamięci, bo powinniśmy pamiętać, że te sklepy, podobnie jak salony samochodowe, nie są dla nas. No i w 40 sklepach byliśmy (może 30) i wszędzie to samo: byle szmata od 160$ wzwyż, tzn dwie z taxem powyżej 360, a w dodatku ani jednej odpowiadającej nam kolorystycznie. Przekonani już o konieczności czekania na naszego Hindusa, wstąpiliśmy do Rony i kupiliśmy dwa świetne dywany po 49.99$ każdy. W dodatku przy kasie okazało się, że one są na „special” i zapłaciliśmy ostatecznie 84$, czyli mniej niż za ewentualny jeden u Hindusa. Racząc się świeżo upieczoną pizzą, której zapas mam w zamrażalniku (special 3,33$ sztuka) podjęliśmy decyzję o powrocie do Rony, gdzie wykupiliśmy jeszcze dwa (ostatnie) dywaniki „na zapas”. Żałosne? Może, ale tak się tutaj racjonalnie postępuje. Parę miesięcy temu to samo przeżyliśmy przy wymianie obrazów na ścianach. Wszelkie oferty, w tym galerie internetowe oscylowały wokół 350$ za oprawioną reprodukcję postimpresjonistów, a my znależliśmy w końcu sklep z ramami, Chinki, w którym za pięknie oprawione cztery Van Goghi zapłaciliśmy 400$.
Ino skutek taki, że krzyż i nogi nadwyrężyłem i mimo morfiny nocka przy stole mnie czeka. No cóż, nie samymi książkami człowiek żyje, więc tym razem pozwoliłem sobie o marnościach życia.

20.07 g.22 Czytając dalej „Nowolipie” Hena, dowiedziałem się, że „din-tojra” to sąd wg Tory; szczeg. sąd polubowny.
Przesadziłem chyba z tym hydromorphonem, bo cały dzień chodzę jak pijany, co 2 godziny pokładam się na półgodzinną drzemkę, w trakcie której męczą mnie deliryczne koszmary, choć to już będzie z 5 lat, jak (niestety) nie baluję. No i teraz wieczorem nie chce mnie się spać, czyli chce, ale nie mam szans, czytać też nie, pozostaje więc uruchomić stary laptop z „moim” pasjansem.

21.07 g.14 W WIGILIĘ 22 LIPCA

W internecie znajduję kilka stron z tytułem lub pierwszymi słowami tekstu:
Najważniejsze święto PRL obchodzono 22 lipca
Forma bezosobowa, to sposób na wymigiwanie się od odpowiedzialności; zresztą tyle lat minęło, że istnieje możliwość nieuczestniczenia autora tych słów, w powszechnym święcie, ze względu na wiek. Ja, stary, muszę jednak pisać zgodnie z rzeczywistością w jakiej żyłem tzn:
Najważniejsze święto PRL obchodziliśmy 22 lipca
Nim powspominam, zacytuję Wikipedię:
„Narodowe Święto Odrodzenia Polski - najważniejsze polskie święto państwowe w okresie Polski Ludowej, obchodzone co roku 22 lipca (do 1989), na pamiątkę rocznicy ogłoszenia Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego w 1944 roku...
Dnia 22 lipca 1944 roku, po prawie 5 latach II wojny światowej, ogłoszony został Manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego...
Dzień 22 lipca ustanowiono świętem narodowym (i dniem wolnym od pracy) ustawą Krajowej Rady Narodowej w dniu 22 lipca 1945, czyli rok po podpisaniu Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego...
Na dzień 22 lipca starano się wyznaczać ważne rocznice i wydarzenia. W ten dzień otwarto m.in. Trasę W-Z (1949), Pałac Kultury i Nauki w Warszawie (1955), rozpoczęto produkcję Fiata 126p (1973), a także oddano do użytku Trasę Łazienkowską w Warszawie (1974)....”
No cóż, uprawiana „polityka historyczna” posunięta jest do takich absurdów, że nawet Wikipedia zachowując swoistą „political correctness” nie wspomina o najważniejszym wydarzeniu dla co najmniej dwóch pokoleń tj uchwaleniu Konstytucji PRL w dniu 22 lipca 1952 r.
Przez 44 lata świętowałem 22 lipca, radosne święto, dla szarego człowieka - utęskniony karnawał zabaw i rozrywek, CAŁKOWICIE ODERWANY od realiów i propagandy politycznej. Tzn ludzie się świetnie bawili, a aktywowi partyjnemu wybaczali celebrowanie, bo rozumieli, że takiej obłudy Moskwa oczekuje. Dyrektorzy fabryk, układając roczne plany produkcji, zabezpieczali część jej na „czyny” ku czci 1 maja czy też 22 lipca, a jeszcze na jesień, na rocznicę Rewolucji Pażdziernikowej.
Ale kto się tym przejmował? I czy się podoba propagandzistom z IPN czy nie, CAŁA POLSKA się bawiła, czyli tańczyła i ostro chlała. Na wszystkich placach, skwerach, w Domach Kultury i remizach ludzie się bawili, Żałujcie młodzi, bo dzisiaj gromadnie to możecie iść tylko na pielgrzymkę, a jeden lokalny Woodstock czy Jarocin to nie ta skala.
Nie żądam celebrowania tej rocznicy, ale zmowa milczenia wokół tego dnia jest żałosna. Jeszcze raz podkreślam: nie chodzi mnie o politykę. „zniewolenie” etc, ale takie głupie zacieranie ważności tego dnia nie przyniesie żadnych efektów. Naśladujecie władców PRL-u, którzy zmienili na warszawskim Grochowie ulicę Żymirskiego na Międzyborską, bo pomylili bohatera 1830 r. z Rolą-Żymierskim.
Ponadto brak logiki: dlaczego zachowujecie milczenie 17 stycznia („wyzwolenie” Warszawy), a nagłaśniacie 1 września ? Po cholerę męczycie dzieci rozbiorami Polski, i to aż trzema datami ?
Trochę finezji, psia krew. Uczcie się od Kościoła, który nawet 1 maja zrobił dniem „wspomnienia dowolnego Świętego Józefa Rzemieślnika”.
Apeluję: REAKTYWUJCIE 22 LIPCA ŚWIĘTO MOJEJ MŁODOŚCI pod płaszczykiem: 1.Dnia aproksymacji Pi (22/7); 2.Dzień Świętej Marii Magdaleny; 3. Dzień Bł. Augustyna Fangi; bądż 4. Dzień Nicefora od Jezusa i Marii

23.07 g.6 Najpierw Janek, potem Janusz przejęli się kretyńskim artykułem Pawlickiego „w sieci”, o konieczności rozbiórki „maczugi Stalina” czyli PKiN. To się im dopisałem, ze przy rozbiórkach porosyjskich należy zachować chronologiczną kolejność, i zacząć od Cytadeli Warszawskiej wybudowanej przez Mikołaja I w celu uhonorowania uczestników i zwolenników Powstania Listopadowego . Zajęty jestem, bo czytam agresywnie „Jana Kantego Osobnego” i zazdroszczę mu, że od małego miał odwagę realizować swoje cele. Na „wiadomości.pl” wyczytałem: Matka dwuipółrocznego chłopca z zespołem Downa wrzuciła na Facebooka zdjęcie dziecka siedzącego w pralce. Znajomi byli na tyle oburzeni, że powiadomili o tym policję. No to skomentowałem, że to nie Down, a obciążenie dziedziczne po kretynce - mamusi. No i w 5 minut opluto mnie (-42), żem kretyn i matoł, a ja nie mogę pojąć chęci publikowania najbardziej intymnych przeżyć, byle w sieci zaistnieć. To jest chore, a jeśli nie, to czas mnie umierać.
24.07 g.6 Absurdalna dyskusja o wyburzaniu „pamiątek” po Sowietach prowadzi do konieczności wyburzenia Krakowa, który nie został zbombardowany dzięki decyzji Koniewa. Zawaliłem się książkami: 9 z biblioteki (wątpliwej jakości) i dwie duże z Publio: „Matka Makryna” Dehnela i „Obfite piersi” Mo Yana

29.o7 g.12 Po zrecenzowaniu trzech książek Magdaleny Witkiewicz dostałem od autorki e-maila:
Subject: od autorki;)
> From: magdalena.witkiewicz@gmail.com
> Date: Wed, 29 Jul 2015 17:03:34 +0200
> To: wojciech.golebiewski@hotmail.com
> Panie Wojciechu bardzo dziekuje za wnikliwe recenzje moich książek. Ma pan rację - Pensjonat Marzeń jest najgorszą z moich książek. Polecam najbardziej Zamek z piasku i Pierwszą na liście, a ze śmiesznych - Moralność pani Piontek.
> Mam nadzieję, że się Pan nie zrazi do moich powieści, mimo tej ostatniej, bo dojrzały mężczyzna wśród czytelników to skarb;)
> Pierwsza na liscie z pewnością panu sie spodoba.
> pozdrawiam serdecznie
> Magda Witkiewicz
Odpowiedziałem:Dziękuję  za wzięcie  pod  uwagę  moich  uwag,  a  ja  i  tak  zamierzałem  przeczytać  inne Pani  utwory.  Proszę  się  nie  gniewać,  ale  dużo  ostrzej  potraktowałem  np  mego  ulubionego  Coetzee  za  "Dzieciństwo  Jezusa".  Życzę  dalszych  sukcesów  i  serdecznie  pozdrawiam  -  Wojciech  Gołębiewski
Wcześniej zdarzył mnie się odzew od K. Błażejowskiej: Panie Wojciechu,
dziękuję za miłą recenzję - każda recenzja od stałego czytelnika TP liczy się dla mnie podwójnie, a od czytelnika z takim imponującym stażem - potrójnie.
Pozdrawiam
Zawalony jestem książkami, więc tylko wspomnę o wartościowych lekturach ostatnich dni (Patrz recenzje): Torańskiej „Smoleńsk”; Winnickiej „Angole” i Kantego Pawluśkiewicza „Jan Kanty Osobny”.A i Witkowskiego „Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej”

2.08 g.22 Nil novi sub sole. Zaczynam zbijać cukier z ok.11 przed oddaniem krwi na test, bo inaczej będą mi wmawiać cukrzycę. Zaczynam też brać allopurinol, aby obniżyć (?) kwas moczowy we krwi. Wizytę u nefrolożki mam 31.08. Do tej chwili zjechałem na 8,5. A jak ja mam nie mieć wysokiego cukru, jak w ogóle się nie ruszam, hantle podniosłem 10 razy i ważę 115 kg.? A gdybym nawet mógł chodzić, to nie powinienem, bo natychmiast nogi puchną i uric acid idzie w górę. I to właśnie nefrolożka Dunn powiedziała, żebym nóg nie nadwyrężał.
Książek znowu dużo, najlepsza „Obfite piersi, pełne biodra” Mo Yan. Nic już nie mam do czytania, zaraz będę przeglądać Publio, a spać nie pójdę, bo mam atak gout, tym razem w prawej nodze.

4.o8 g.3 Ból potworny (w nasadzie dużego palca prawej nogi). Wziąłem już wszystko. Od 22 kolchicynę, irbesartan, allopurinol, furosemide, dwa tylenole no.3 i 2x2 mg hydromorphone. Zaraz wezmę trzeci, bo nie wytrzymam. Wątpliwa jutrzejsza jazda do Brantford. Do tego problemy z oddychaniem. Nic nie jestem w stanie czytać czy pisać. Cukier 90, ciśniene 160

6.08 g.11 Dostałem znowu zaproszenie do "Słownika polsko-polskiego" na nagranie 5.09. Odpowiedziałem im:
Szanowny Panie Dariuszu! Proszę wybrać jedno (chyba) z pytań:
1.  Gombrowicz  we  "Wspomnieniach  polskich.  Wędrówki  po  Argentynie",  s. 131  używa zwrotu  "JAKIMŻ  błogosławieństwem....".  Korektor  w   PC   pokazuje, że  to  błąd.
2.  libidalny  czy  libidinalny? Jerzy  Franczak  w  "Tygodniku  Powszechnym" (TP  20/2013)  w recenzji  Gombrowicza  "Kronosa",    pisze  o  "impulsie  libidalnym".  
3.  W  tej  samej  recenzji  Franczak  wyjaśnia  pomyłkę  Gombrowicza:  (dzieciożerca)  Kronos  zamiast   (czas)  Chronos.  Moje  pytanie:  Kronosa  czy  Kronosu?  Bo  Wydawnictwo  Literackie  i  wielu  recenzentów  stosuje  "KRONOSU",  a  to  paskudny  tatuś  Zeusa.
4  "W  małym  dworku"  Witkacy  pisze  "suki  się  zborsuczyły",  a  na  końcu  okazuje  się,  że  dwie  z  nich,  "Aldona  i  Fifi  są  nie  do  ODBORSUCZENIA".   "Borsuczyć",  "borsuczyć  się"  spotykam     i   przy  innych okazjach. Jaki jest  zakres  znaczeniowy  tego  czasownika?
Ślę  ukłony  i  czekam  na  kontakt - Wojciech  Gołębiewski
No i z panem Darkiem, przed chwilą, romawiałem na Skypie i chce mnie do trzech programów 5 i 6 września

14.08 g.6 Kilka razy zbierałem się do pisania i zawsze "coś" wyskoczyło. Ostatnio to była Maria Czapska, a teraz Modzelewski ze swoją kobyłą historii. Do tego problemy z ciśnieniem, które z trudem zbijam na 3-4 godziny. Na gazeta.pl próbowałem przekonać dyskutantów, że naciskanie przycisku zapewniającego odpowiednio długie zielone światło dla pieszych jest pożyteczne; obśmiano mnie, bo „przecież samochody stoją”. Polak wszystko wie i jest nieprzekonywalny!!!
g.14 Wysłałem Jędrkowi emaila: „Kochany  Braciszku!  Bardzo  mnie  przykro  z  powodu  Twojego  tekstu  umieszczonego  na  europartner.  Pogrążony  w  bólu  Wojtek” Adres: www.europartner.com.pl

16.08 g.10 Skończyłem Modzelewskiego „Zajeżdzimy kobyłę historii...”. Nie chcąc psuć ogólnej oceny, powstrzymałem się od recenzowania ostatniej części, ale poza LC, dołączyłem dopisek:
Świadomie nie ustosunkowałem się do ostatniej części książki, gdyż nie chciałem psuć mojej bardzo pozytywnej oceny, a z niektórymi poglądami autora w niej, nie potrafię się zgodzić. Uważam jednak za pożyteczne dwukrotnie go zacytować.
Poza recenzją:(994)
„Komunistyczna dyktatura – pozwolę sobie to powtórzyć – opierała się nie tylko na terrorze, a to, że budziła strach, nie było jedynym ani nawet najistotniejszym powodem uległości obywateli. Kamieniem węgielnym dyktatury był nade wszystko konformizm. Postawy i zachowania konformistyczne były tak rozpowszechnione, że uchodziły za normę. Nawet uczestnicy opozycji demokratycznej, zanim przekroczyli Rubikon buntu, praktykowali powszednie rytuały uległości. Przeciętny obywatel PRL, mimo że nie identyfikował się ideowo z komunizmem, nie widział w tych rytuałach nic hańbiącego. Ale to jego uległość, nawet jeśli pozorowana, była „ostoją mocy i trwałości” reżimu. Po upadku komunizmu, gdy zapanowały nowe kryteria poprawności, nasz domowy konformista uznał je posłusznie i odkrył, że to, co w PRL uważał za normalkę, było w rzeczywistości straszną hańbą.
Życie z brzemieniem takiej hańby jest niekomfortowe. Trzeba przeprowadzić rachunek sumienia, co jest zabiegiem szalenie niemiłym – lub zrzucić ciężar swojej winy na kogoś gorszego. Tylu było przecież gorszych od nas: członek partyjnej egzekutywy, dyspozycyjny dziennikarz, zwłaszcza zaś kapuś – podstępny, zdradziecki, z pozoru jeden z nas, a naprawdę oko i ucho wrażej władzy. Trzeba go wykryć, postawić pod pręgierzem i w ten sposób samemu oczyścić się z hańby. Lustracja ma w sobie coś z autoegzorcyzmów, jakbyśmy wypędzali Złego z siebie samych. Pogońmy więc wspólnymi siłami zdemaskowanego kapusia. Kto pierwszy rzuci w niego kamieniem, ten będzie bez grzechu. Jak w Ewangelii, tylko że na odwrót...”
Epilog str. 1006:
„Tytuł tej książki zaczerpnąłem z wiersza Majakowskiego Lewą marsz. Majakowski był genialnym poetą – futurystą, który oddał swój wielki talent i charyzmę na służbę rewolucji bolszewickiej, a w 1930 r. zakończył życie samobójczym strzałem z rewolweru. Lewą marsz nie należał do jego najlepszych utworów, ale metafora „zajeździmy kobyłę historii” świetnie oddawała bolszewicką filozofię dziejów. Każda rewolucja usiłuje dosiąść i ujarzmić tego zwierza, jest to jednak trudne rodeo. Kobyła historii jest dzikim, nieujeżdżonym mustangiem. Można wskoczyć na jej grzbiet, a nawet utrzymać się tam przez czas pewien, tyle że nie sposób nią pokierować – w końcu zawsze nas zaniesie tam, gdzieśmy nie zamierzali i nie spodziewali się znaleźć. Tak – w największym skrócie – interpretuję swoje własne życiowe doświadczenie."
g.23 U Modzelewskiego występuje kapuś pod celą: doc. P-H, czyli Polan – Haraszyn. W 1970 r. jak byłem przez 3 miesiące w WSWCh na Montellupich, zadzwoniłem do starego Rymara (młody otworzył kancelarię w Żywcu), by zapytać o ewentualny kontakt z p.Julkiem; ten mnie odradził, ba wręcz zakazał, kontaktowania, bo Haraszyn (który niedawno wyszedł z więzienia) jest towarzysko „spalony”. Wchodzę na Wikipedię i czytam:
Julian Polan-Haraschin (właśc. Haraschin) (ur. 1 kwietnia 1912 w Krakowie, zm. 9 lipca 1984 tamże) – zastępca przewodniczącego Wojskowego Sądu Rejonowego w Krakowie w latach 1946-1951, odpowiedzialny za wydawanie ponad 65 wyroków śmierci na żołnierzy podziemia niepodległościowego, pułkownik LWP, szwagier kard. Franciszka Macharskiego
Ani słowa o wykształceniu; wyrzucony z Wojska w 1951 z przyczyn politycznych(!!!), a pułkownikiem został w 1960:
Po II wojnie światowej wstąpił do LWP od 7 grudnia 1945. Został powołany przez Wojskową Komendę Rezerw Kraków-Miasto w stopniu kapitana na stanowisko sędziego Wojskowego Sądu Okręgowego nr 5 w Krakowie. Od lutego 1946 do 2 marca 1951 pracował na stanowisku sędziego, a następnie zastępcy szefa Wojskowego Sądu Rejonowego w Krakowie. Od 9 maja 1946 major, od 17 grudnia 1946 podpułkownik, od 1960 pułkownik. Przeniesiony do rezerwy w 1951 z powodów politycznych. 
…..Do 1962 był pracownikiem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz kierownikiem katedry prawa Wojskowego Instytutu Prawniczego przy Wojskowej Akademii Politycznej. 15 czerwca 1962 aresztowany przez funkcjonariuszy Wydziału III SB w Krakowie, 2 listopada 1963 skazany na więzienie za łapówki.
...Julian Polan - Haraschin przedstawiał się jako były członek AK, w stopniu kapitana, co ułatwiło mu wstąpienie w szeregi ZBoWiDu i awans. Po warunkowym zwolnieniu z więzienia w grudniu 1968 roku został tajnym współpracownikiem(zwerbowany do współpracy z SB przez Konrada Straszewskiego) SB, zajmując się m.in. rozpracowywaniem kurii krakowskiej, Wyższego Seminarium Duchownego i środowiska Radia Wolna Europa. Rozpracowywał m.in. ks. Franciszka Macharskiego i kard. Karola Wojtyłę.
Trzeba być idiotą, żeby nie zauważyć, że to się kupy nie trzyma. Udział w AK ułatwiło mu awans ??? na sędziego skazującego AK-owców??? W 1968 został agentem i rozpracowywał m.in. Szwagra-kardynała, gdy był powszechnie znaną "parszywą owcą" dla krakowskiej koterii???!!! Fakt, że się skompromitował i złamał zasady, bo wydawać dyplomy na własną rękę to brzydko, co innego jak Partia nakazuje; ale tak mu zmienić zyciorys, to chyba przez IPN. Na str. 349 Modzelewski pisze o docencie UJ (w domyśle), a Wikipedia o pracowniku, podczas gdy był profesorm i chyba dziekanem. Dodajmy, że M. pisze wyrażnie o fałszerstwach dyplomów dla wskazanych przez reżim. A łapówki?? A któz ich nie bierze?? Nie bronię go, a nawet mam w dupie, bo zabierał "mój" samochód z "moim" kierowcą i nie mogłem jeżdzić na kwiatki, kiedy miałem 3 lata, ale kolesie od zabawy u "Berentowicza", to konformiści (delikatnie ich nazywając)

19.o8 g.7 W notce do Jędrka, po „Płaszczu” Gogola, użyłem sformułowania: „frajer Baszmaczkin, całe życie poniżany, uwierzył w chwilowy awans, w spełnienie marzeń, zamiast spojrzeć w lustro...” W ramach „Mamo, chwalą mnie” z dzisiejszej korespondencji:
Dzień dobry,
uwielbiam Pana recenzje! Są świetne, napisane interesującym stylem, profesjonalne i bardzo dobre. Czyta się je z przyjemnością. Postanowiłam podzielić się z Panem wrażeniem, jakie na mnie wywarły. Po prostu cudo. Zastanawiam się, czy nie ma Pan w dorobku wydanej książki? Chętnie bym przeczytała.
Pozdrawiam serdecznie,
Anna Zborowska
g.11 Z rozmowy na Fb:
PW: To jest to co w świecie anglojęzycznym nazwane jest "preconceived idea". "Sześćdziesięcioletnia kobieta nie może być dobrą matką" Czemu? Podobnie. "dwie osoby tej samej płci (homoseksualne) nie mogą być dobrymi rodzicami". Niby dla czego? W żadnym z tych twierdzeń nie ma prawdy.
WG: Pozwolę sobie Ciebie Pawle doprecyzować, że "perconceived idea" to " a personal belief or judgment that is not founded on proof or certainty"

27,08 g.5 DUDA OBŁUDA:
"musimy być solidarni (z uchodźcami), jednak powinniśmy bardziej zdecydowanie zwalczać bandy przemytników...."
Wraz z przemytnikami znikną uchodżcy; aby zwalczyć plagę napadów na sklepy jubilerskie, kantory wymiany etc zamknąć je.

29.08 g 22 Dwie książki godne uwagi z ostatnio recenzowanych: "Początek" Szczypiorskiego i "Upał" Ciszewskiego

2.09 g.5 Z wczorajszego przemówienia Maliniaka na Westerplatte:
"- Polska zawsze stała po właściwej stronie, Polska zawsze stała po stronie wolnego świata - powiedział prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 76. rocznicy wybuchu wojny światowej na Westerplatte w Gdańsku..."
A Zaolzie w 1938, Czechosłowacja w 1968. Legiony Piłsudskiego w skladzie Państw Osi. Polacy na San Domingo, nie mówiąc o kolonizacji Ukrainy i Białorusi oraz "Targowicy litewskiej " czyli Unii Lubelskiej. Jako żem Wojciech, to pamiętam też łajdactwa mego imiennika i mordowanie Prusów pod jego przewodem.

5.09 g.19 "Słownik polsko-polski" nagrał mnie dzisiaj do odc. 279 i 280, a jutro będzie 284. Ucinają, pogadać nie daja; w 279 poszło "borsuczenie". A w 280 Kronos versus Chronos; jutro pójdą "sepulki"

7.09 g 7 Jeśli ktoś miał wątpliwości do tego, że Polska jest ciemnogrodem, zacofanym, ksenofobicznym zadupiem, cywilizacją średniowieczną, to wszelkie wątpliwości rozwiewają wiadomości napływające z Kraju, o reakcji społeczeństwa na problem uchodżców, głównie muslimów. Szczególnie to bulwersuje, gdy mieszka się w Kanadzie, gdzie wyznawcy wszelkich religii kohabitują w pokoju, a "polski" kościół katolicki na Scarborough stoi obok meczetu. Ergo: to co w Polsce się dzieje, nie jest winą PO, PiS-u czy Rydzyka, nie jest też winą "żydów, masonów i cyklistów", a jest odwiecznym opóżnieniem cywilizacyjnym tej części Euroazji.

10.09 g.6 Wyszło szydło z worka. Kompromitacja Polski największa od czasu ogłoszenia nas przez Mołotowa "potwornym bękartem traktatu wersalskiego", jak i Davida Lloyda George'a, że Polska "jest pijana młodym winem wolności". Jednak, mimo wszystko, wydawało mnie się, że głupota ma granicę. Okazało się, że nie, gdy jako dowód naszej szlachetności i tolerancji rzeczniczka PiS użyła argumentu: "Zawsze byliśmy państwem bez stosów...". Po pierwsze nie zawsze, tylko prawie zawsze, ale przede wszystkim dlatego, że do tego ZADUPIA, do tego CIEMNOGRODU, nie doszła fala Reformacji. Pani Witek, kto panią historii uczył?
g.8 Odnotowuję: na dzień dzisiejszy na LC umieściłem 800 recenzji, za które uzyskałem 34 480 plusów, co daje średnią 43,1. Na czele są: "Chłopiec z latawcem" (233 plusy); "Dziady" (213); "Nowy wspaniały świat" (209); "Tajemniczy ogród" (173) i "Dżuma" (166). Ciekawy wybór, nie?

11.09 g.9 Sobór Watykański w 1870 r:
„Zgodnie z świętym Soborem nauczamy i uznajemy za dogmat od Boga objawiony, że Papież Rzymski, jeśli przemawia „ex cathedra” tj. jeśli sprawując swój urząd jako pasterz i nauczyciel wszystkich chrześcijan mocą swej najwyższej apostolskiej władzy naukę dotyczącą wiary lub obyczajów jako obowiązującą Kościół cały określa: za pomocą boskiej, w Piotrze św. mu obiecanej przyczyny, tą obdarzony jest nieomylnością, którą boski Zbawiciel Kościół swój w nauce odnoszącej się do wiary lub obyczajów chciał obdarzyć; że też dlatego tego rodzaju orzeczenia Papieża Rzymskiego same ze siebie, nie zaś wskutek przyzwolenia Kościoła są nieodmienne”.
Niejaki Gowin w 2015 r. w TVN 24:
"..Uważam, że papież Franciszek nie ma racji w sprawie uchodźców. Dogmat o nieomylności papieża nie obejmuje kwestii politycznych..."
Obyczaje faktycznie z polityką nie współgrają. Ergo: Gowin - Santo Subito!!

18.09 g.6 Kanadyjskie media podają jako najważniejszą wiadomość, że Rosja zapewnia wysłanie żołnierzy do Syrii jeśli Damaszek poprosi. W Polsce - cisza!?

22.o9 g.22 Na LC dostałem prośbę:
Panie Wojciechu, od dłuższego już czasu czytam Pana opinie zamieszczane na LC, z niektórymi się zgadzam, z innymi nie, ale podoba mi się to w jaki sposób opowiada Pan o książkach. 
I od dłuższego czasu noszę się z zamiarem przyznania się Panu, że i ja jestem autorką. Nie ukrywam, że obawiam się wyznać tytuł mojego "dzieła", ponieważ jest Pan surowym krytykiem i może nie wyjść mu na dobre jedna gwiazdka w Pana rankingu.
Ale ciekawość i chęć sprawdzenia się robi swoje, zwłaszcza, że zauważyłam, iż czyta Pan sporo polskich autorów.
Gen hazardzisty odzywa się we mnie i nawet jeśli miałabym tego pożałować, wyjawię Panu tytuł mojej książki, z nadzieją, że kiedyś, w wolnej chwili sięgnie Pan po nią.
Oczywiście byłoby idealnie, gdyby się Panu spodobała, ale nie zdziwię się, jeśli uzna Pan ją za niedoskonałą.
Książka nosi tytuł "Płaczący chłopiec", być może kiedyś znajdzie się ona w kanonie Pana lektur. 
Byłabym zaszczycona, nawet jeśli nie będę usatysfakcjonowana oceną.
Życzę wszystkiego dobrego,
Agnieszka B
Grzecznie odpowiedziałem, że znajdę czas, więc proszę mnie książkę przysłać (podałem adres emailowy). W odpowiedzi dostałem adres internetowy księgarni, w której mogę kupić "Płaczącego chłopca" za 13,45 $. Odpowiedziałem:
"Szanowna Pani! Zaszło chyba jakieś, delikatnie to nazywając, nieporozumienie. Zwraca się Pani z prośbą o ocenę książki o czym nawet nie marzyłem. Gdy oświadczam, że ewentualnie może znajdę czas i wzbudzę w sobie chęci do poznania Pani twórczości, Pani raczy dysponować moimi pieniędzmi. A do tego na pewno nie dopuszczę. Krótko: Pani propozycja jest nieprzyzwoita."
No comments!

23.09 g.2 „Odrobiłem” wszystkie książki z biblioteki i mam czas do czwartku, a tu pół godziny temu, jak mnie złapała prawa stopa, to już wszystko wziąłem i zaraz będę chodził po ścianach. A przecież jestem praktycznie unieruchomiony przez ból w lewej nerce. Poza tym Monika była, chałupę sprzedała. Boli, nie mogę myśleć
g.6 I tak nieźle, prawie 2 godziny pospałem. Teraz znów się pogorszyło, bo wysiłek przy żarciu dla kotów i kawie. Znowu się nafaszerowałem wszystkim, co się da, i dalej boli. Żona ogląda płd-ameryk serial na ITVN (wczoraj nie mogła, bo była Monika), trup się gęsto ściele a ja podsumuje lektury wrześniowe. Wyróżniły się: John Kennedy Toole „Sprzysiężenie osłów” (Gombrowicz plus Twain czyli wybuchowa mieszanka); Lekarz weterynarii, Dorota Sumińska, oczarowała mnie króciutkimi opowiadaniami, ale wcale nie o zwierzętach; bardzo fajny moralitet Fablo Volo „Czekam na ciebie”; świetny debiut Debry Dean „Madonny Leningradu”, jak i całkiem zgrabne kryminały Miłoszewskiego (czytam go po raz pierwszy), dwie udane pozycje (jak zawsze) Nurowskiej i ciekawe opracowanie Kochańczyka „Polska-Rosja. Czas pokoju, czas wojny”. Kontrowersyjna, temat potwornie trudny, lecz na pewno wartościowa, warta uwagi.

27.09 g.2 Bardzo rzadko kanadyjska telewizja publiczna, kanał 24 (to gazetka do czytania i oglądania) podaje wiadomości dotyczące Polski. Dzisiaj jedną z ważniejszych wiadomości jest „POLES FURIOUS....” na wypowiedż rosyjskiego ambasadora o odpowiedzialności Polaków za wybuch II w. św. wskutek uniemożliwienia zawarcia odpowiednich sojuszy. Czy nam się to podoba, czy nie, taka opinia obowiązuje na amerykańskim kontynencie, czego przykładem jest opracowanie „World War II Chronicle” pod kierownictwem syna Dwighta, gen, Johna S. D. Eisenhowera, używane jako podręcznik szkolny i uniwersytecki. Więcej w mojej recenzji na blogu bądź na LC. Tutaj wspomnę, że chodzi o rozmowy pod pieczą Churchilla nad paktem brytyjsko-polsko-rosyjskim, które zerwał Rydz-Śmigły twierdząc, że „allowing the Soviets passage through Poland would be a mistake, claiming that once the Red Army enters Polish territory, 'they will never leave it'.” Churchill się wściekł, że Polacy w imię partykularnych interesów, uniemożliwiają obronę przed hitlerowską inwazją. Odbywa się ONZ; jest przez. Duda; ma okazję niech na tym forum poruszy kwestię „fałszowania” historii przez USA!!!! Bo pokrzykiwania w Polsce nikogo nie przekonają!

3.10 g 14 Nie mam czasu, więc tylko jedna sprawa. Na gazeta.pl była wiadomość o zbombardowaniu afgańskiego szpitala „lekarzy bez granic” przez amerykańskie lotnictwo. To samo w Kanadzie. Po pól godzinie na polskim portalu newsa zmieniono na:
„Czarna sobota dla organizacji humanitarnych: w Afganistanie USA ostrzelały szpital Lekarzy bez Granic - 19 zabitych. W rosyjskim ataku w Syrii zginęli członkowie Białych Hełmów”
Ciekawe, że Kanada nic o rosyjskim ataku nie wie, a tym bardzie o Białych Hełmach.
Ergo: polska paranoiczna rusofobia, a właściwie patologiczna nienawiść do Rosji, sięga szczytów. Nie liczcie na Amerykę, tu i tak będą przodowały „polish jokes” i „tubajfor”, jako swiadectwo opanowania języka przez polskich construction workers. A wizy już Duda wam załatwił karząc pisać pisma na Berdyczów.

4.10 g.7 Wysłuchałem południowych wiadomości z Polski z PR3 i PR1. Podczas gdy cały świat żyje tragiczną, morderczą pomyłką amerykańskiego lotnictwa w Afganistanie, w polskich wiadomościach a n i s ł o w a o zbrodni Wielkiego Brata. W Kanadzie podają również, że „lekarze bez granic” likwidują swoją działalność w prowincji Kunduz, ze względu na nieprzewidywalność amerykańskich bombardowań.

5.10 g.7 W-wa podała z opóźnieniem światowe wiadomości, a wśród nich, że Erdogan (to ten co daje broń IS i bierze od IS ropę, to ten co bombarduje Kurdów walczących z IS} potępia rosyjskie naloty. Dzisiaj na wiadomości.pl:
„Moskwa tłumaczy, że rozpoczęte 30 września naloty są wymierzone w dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) i inne grupy powiązane np. z Al-Kaidą. Jednak koalicja pod wodzą USA, która od roku atakuje z powietrza cele IS w Syrii i Iraku, zarzuca Rosji atakowanie opozycji syryjskiej, walczącej o obalenie reżimu prezydenta Baszara el-Asada”.
Trzeba być bezmózgowcem, by nie zauważyć, że to kwestia nazewnictwa, bo:
INNE GRUPY POWIĄZANE np Z AL-KAIDĄ = OPOZYCJA SYRYJSKA
g 7.30 Wychodzi na to, że Putin razem z Merkel rozgrywał „exodus syryjski”, bo dzisiaj najważniejszą wiadomością w Kanadzie jest: „wzrasta ilość syryjskich uciekinierów wracających do domu, z powodu gorszych warunków w Europie, niż się spodziewano”.
Bogaci są, grunt, ze czarne chmury nad Merkel, się rozeszły.
g. 12 Przydzielono ośmieszoną Nikę, tym razem nieczytelnej kobyle „Księgi Jakubowe” Tokarczuk (to jej już po raz drugi), a było z czego wybierać, bo do finału dopuszczono i „Matkę Makrynę”, i „Dracha”, i „Guguły”{, i „Sońkę”, a nawet „Szum”. Przypominam, że Tokarczuk ma u mnie TRZY PAŁY!!! i nic więcej.

6.10 g.5 gazeta.pl donosi:
"W opinii Tuska zwycięstwo reżimu Baszara al-Asada w konflikcie w Syrii, które z uwagi na zaangażowanie Rosji i Iraku staje się bardziej prawdopodobne, wywoła kolejna falę migracji. Taką sama ocenę sytuacji ma - jak powiedział szef RE - prezydent Turcji Tayyip Recep Erdogan, który ostrzegł, że z Syrii może uciec kolejne 3 mln ludzi".
Tusk mówi bzdury, bo tak musi, ale to jest nieistotne. Świat już wie, że uciekinierów z Syrii, która liczyła przed czterema laty 18 mln, może być 50 albo 100 mln zależnie od wydajności rosyjskich drukarni papierów wartościowych. Świat od wczoraj wie, że "syryjczycy" masowo opuszczają europejskie obozy, ze względu na kiepskie standardy i wracają "do siebie". Tym samym ryzykowna gra Merkel kończy się jej sukcesem i dalszą kooperacją z Putinem.
Natomiast BRAKIEM ODPOWIEDZIALNOŚCI i GÓWNIATERSTWEM ze strony polskich mediów, jest łączenie opinii Tuska ze zbrodniarzem, tyranem, dżihadżystą Erdoganem, który nie tylko zbroi IS i bierze od nich ropę, ale wspiera IS militarnie bombardując Kurdów, jedynych obok Asada, walczących przeciw IS. Polskie piekiełko przenosicie na szersze wody.
Już wczoraj zwracałem uwagę, że polskie media kompromitują się przytaczając opinię Erdogana na temat rosyjskich bombardowań. Przestańcie ludzi mamić, bo Erdogan jest wrogiem publicznym nr.1, z którym, jako członkiem NATO następca Obamy będzie miał problemy (a może Obama też)
g.22 NIE LUBIĘ PEDERASTÓW......
lecz, w imię uczciwości, rzetelności, przyzwoitości i sprawiedliwości, czuję się zobligowany parę istotnych uwag rzucić (szczególnie po aferze w Watykanie).
Zacznijmy od nazewnictwa, które plebsowi miesza w głowach i prowadzi do, delikatnie mówiąc, nieporozumień. W obecnym polskim potocznym języku pederastia i homoseksualizm męski, to to samo i NIE JEST ani chorobą, ani przestępstwem, w przeciwieństwie do pedofilii, która zbrodnią JEST, a podług prawa - przestępstwem.
Pierwotnie pederastia dotyczyła współżycia seksualnego dojrzałych mężczyzn z młodymi chłopcami, i miała dla nich, najczęściej, charakter czasowy. Dotyczyło to też zaszczytnej relacji mistrz -uczeń, jak w przypadku Platona, dymanego w nagrodę przez Sokratesa. Z kolei, za mojej młodości, w języku potocznym, używaliśmy słów wywodzących się z pederastii, o homoseksualizmie zapominając. Tak więc, Iwaszkiewicz, Waldorff czy Henio Meloman to byli pederaści, pedały, pedzie, a nie homoseksualiści czy geje. Dzisiejsze słownictwo jest bardzo bogate, lecz jam już stary i niekompetentny, więc wspomnę tylko o obraźliwych nazwach homoseksualisty biernego takich jak cwel i parówa.
Przyczyny homoseksualizmu są dwie: naturalna oraz okolicznościowa. Naturalna to znaczy zgodnie z prawem natury oraz krzywą Gaussa; inaczej mówiąc obok ludzi o skłonnościach heteroseksualnych rodzą się ludzie o predyspozycjach homoseksualnych, jak i w formie pośredniej - biseksualni. Z kolei, ci biseksualni bądź mają takie skłonności, bądź też są homoseksualistami, którzy zawierają związki małżeńskie, płodzą dzieci etc by przykryć wrodzone skłonności ze strachu przed opinią publiczną. Homoseksualiści naturalni wyboru nie mają, bo ich rezygnacja ze współżycia z osobą tej samej płci jest wyrzeczeniem i prowadzi do koszmaru, jakim dla każdego normalnego mężczyzny jest celibat.
Przyczyna okolicznościowa jest dwojaka: przebywanie w izolowanym środowisku jednopłciowym bądź nieumiejętność nawiązania kontaktu heteroseksualnego. Te, w mniejszym lub większym stopniu izolowane środowiska to bursy, internaty, seminaria duchowne, koszary wojskowe i, przede wszystkim, domy poprawcze i więzienia. W dużym stopniu, po zmianie okoliczności, stosunki te ustają. Trwalszy charakter mają związki zastępcze, które mogą również zaistnieć wskutek nieudanego pierwszego zbliżenia heteroseksualnego. Wszystkie związki „okolicznościowe” mogą zostać przerwane, ale to już zależy wyłącznie od decyzji osoby zainteresowanej.
Na koniec wypada wyjaśnić pierwsze słowa mojej notki. Tak, nie lubię pedałów, bo denerwuje mnie ich zachowanie, które z reguły jest łatwo zauważalne. Wolność jest, wolno mnie. Nie lubię również dzieci, które tylko hałasują i demonstrują postawę roszczeniową. Wolno mnie. Stary jestem, to już stać mnie na szczerość. Ale pedałów toleruję, dzieci swoje i znajomych również, a nawet osiągam sukcesy w walce z własnym antysemityzmem, wyssanym z mlekiem matki. Errare humanum est, perseverare autem diabolicum (błądzić jest rzeczą ludzką, trwać zaś w błędzie rzeczą diabelską)

7.10 g.6 Patologiczny IPN zakwestionował prawomocny wyrok sądowy z ubiegłego roku i obsesyjnie upiera się, że Kociołek był "komunistycznym zbrodniarzem" i odmawia mu prawa pochówku na Powązkach. Dziki kraj!!! Instytucja utrzymywana przez Państwo występuje przeciw niemu, podważając orzeczenia konstytucyjnych organów!!!!

8,10 g.6 WIELOMIESIĘCZNE amerykańskie, a i francuskie, nie mówiąc o tureckich, bombardowana obnażyły przerażającą słabość tych państw i w ogóle NATO. Nie śmiem przecież podejrzewać, że walka z IS to działania pozorowane. Wprawdzie USA gorąco poparły zmianę stanowiska Erdogana o 180 stopni i jego deklarację bombardowania własnych przyjaciół z IS, ale nie były w stanie przewidzieć, że bomby niechcący spadną na Kurdów, jedynych walczących z IS. Jedynym widocznym efektem działań USA w ostatnim czasie jest pogwałcenie Konwencji Genewskiej i zbombardowanie szpitala.
Wskutek przegranej na Ukrainie i w Syrii, jak i konfliktu z Clintonową (ostatni na temat TPP) Obama dzisiaj atakuje Koreę Płn, że zagraża bronią atomową. Wskutek niepowodzeń z Iranem, radzę odnowić doktrynę o "osi zła" tj Iran-Korea.
g.7 No i co? PRZEWIDZIAŁEM ALEKSIJEWICZ PRECYZYJNIE !!!! Łoj, panie, łoj, toć to polityka, a chińczyki trzymają się dobrze

9.10 g.5 W związku z wczorajszą prezentacją Szydło niejakiej glisty Gowina na ministra MON, na miejscu jest wypis z "Mojego Pod Ręcznika" (UWAGA na DATY) :
„GOWIN - obecny /2012/ min. Sprawiedliwości. Przeglądając moje notatki znalazłem pod datą 26.06.2000 stwierdzenie „Gowin to zadufany CH..”. Po 12 latach podtrzymuję ten słuszny aksjomat. Doszedłem do niego po lekturze wywiadu-rzeki z moim Tischnerem pt „Przekonać Pana Boga”. Urban /”NIE”, 6/2003/: „Żadnej w życiu kobiety nie pożądałem tak mocno jak Gowina. Gdy ta cudna mężczyzna pokazuje się na ekranie, pocę się, dostaję klekotu serca i bólu narządów rodnych. No i to puchnięcie jąder! Podziwiam jego nieskalaną fryzurę w kolorze spermy i cudowne krzywienie się... ..Natomiast moja żona Daniszewska... ...nazywa go obłym krętkiem bladym i inne takie.. ...Oświadczam, że Gowin.. ..udowodnił swoją małość. Gdyby nasz tygodnik nie brzydził się wulgaryzmami, powiedziałbym nawet, że zachował się jak gnojek...”
Podzielam ówczesną opinię Urbana, a nawet jeszcze gorzej...
g.6 Od rozpoczęcia rosyjskich bombardowań w Syrii cena baryłki z niecałych 45 przekroczyła 50. Komentarzy w polskich mediach nie zauważyłem, a w Kanadzie, wg mojej oceny, to dar losu w tygodniu przedwyborczym dla Harpera. Ja głosuję na Trudeau.
g.7 Mogli Nobla w ogóle nie przyznawać, skoro nie było consensusu czy Merkel czy Papież, a tak się znów ośmieszyli.
g.17 Nie rozumiem czym Polacy się szczycą. W gazeta.pl:
"Księga Henrykowska została wpisana na Listę Pamięć Świata UNESCO. Zawiera najstarsze zdanie zapisane w języku polskim
Księga Henrykowska to jeden z najcenniejszych eksponatów znajdujących się w zbiorach wrocławskiego Muzeum Archidiecezjalnego. To powstała w drugiej połowie XIII w. kronika opactwa cystersów w Henrykowie na Dolnym Śląsku. Księga jest spisana po łacinie, jednak w jej treści znajduje się zdanie uważane za najstarsze zapisane w języku polskim. Brzmi ono "Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj".
DOPIERO W XIII WIEKU!!!!! W języku rosyjskim w X !!!

13.10 g.8 Uwagę, kończącą moją znajomość z Druon tu zamieszczam, bo dotyczy szerszych aspektów, i nie chcę jej w masie recenzji zagubić:
Maurice DRUON - "Królowie przeklęci"
ZAMIAST RECENZJI
Recenzję z pierwszego tomu napisałem momentalnie po zakończeniu LEKTURY, emocjonalnie i bez refleksji. Chwilę potem zadałem sobie pytanie o sens tego cyklu oraz, najważniejsze, co ja robię w tej mistyfikacji ?
Problem wyjaśnię Państwu krótko posilając się Kapuścińskim. Umieściłem na LC 859 swoich recenzji, a wśród nich zabrakło Kapuścińskiego. Jeśli Państwo nie zauważyliście braku moich opinii na temat jego książek, to teraz to Wam uświadamiam. Czy ja nie czytam Kapuścińskiego ? Czytam, prawie wszystkie jego książki przeczytałem. Czy lubię je czytać? Bardzo, zawsze lubiłem bajki. To dlaczego ich nie opiniuje ? Bo nie chcę narażać się licznym jego wielbicielom i krzyczeć pierwszy "Król jest nagi". Czytałem jego książki jako wiarogodne reportaże, jako rzetelne źródło wiedzy, a wyszło na jaw, że "pisarza ponosiła fantazja" i w efekcie nie wiadomo, co jest prawdą, a co "fantazją", którą ja nazywam kłamstwem. W każdym razie Kapuściński przestał być źródłem solidnych informacji. To znaczy, że reportaże stały się opowieściami „fantasy”.
Tak samo, albo gorzej jest z cyklem "Królowie przeklęci". Zacząłem go czytać jako literaturę historyczną, w dodatku dotyczącą wydarzeń, o których nie mam pojęcia. Z przejęciem studiowałem pierwszy tom i wynotowywałem koligacje i pokrewieństwa. I wszystko bezsensowne, bo pan Druon pisze nową historię, nie mającą pokrycia w faktach, a w dodatku wskrzesza nieboszczyków. Wystarczy jeden przekonujący dowód, że to fikcja, a jest nim zbrodnicza działalność jednego z głównych bohaterów książki, Wilhelma de Nogaret w 1314 roku, podczas gdy biedaczek zszedł z tego świata 11 kwietnia 1313 roku ! Tak więc prawie rok przed spaleniem Jacquesa de Molay (18 marzec 1314 !!). Oskarżanie nieboszczyka o niecne działania jest wyjątkowo wredne!!
Cykl jest ciekawie napisany i prawdopodobnie, w chwilach relaksu, go przeczytam, lecz, podobnie jak Kapuścińskiemu, nie poświęcę mu ani jednego słowa (więcej).

14.10 g.0 Mało było kłopotów, to przypętały się początki jaundice (żółtaczki). Wiem, bo miałem w trakcie pobytu w Centrum Rehabilitacji, gdzie przyuważyli mnie, że lekarstwa wyrzucam do śmieci, zmusili do brania (ok. 20) i wylądowałem w szpitalu z potworna bilirubiną. Teraz prawdopodobnie załatwiłem się tylenolem (paracetamol z kodeiną), który z powodu coraz gorszych bólów brałem w dużych ilościach. Bóle brzucha cholerne, jeść dosłownie nic nie mogę, a żółć z człowieka leci. Muszę wyzdrowieć do piątku, bo mam wtedy cystoskopię w brudnym szpitalu, ale urolog dał mnie antybiotyk osłonowy, to może e-coli nie złapię, bo dwie sepsy wystarczą.

15.10 g.7 Przerwa w czytaniu, bo właściwie nic ciekawego nie mam, więc jest okazja, by tu coś naskrobać. Po długiej merytorycznej przerwie muszę się rozkręcić. Z żółtaczką chyba lepiej, wczoraj zjadłem kalafiora i trochę gotowanego mięsa bez przykrych konsekwencji. Usłyszałem teraz z polskiego radia informację o podpisaniu umowy z Litwą na budowę bodajże 580 km rurociągu dzięki któremu uniezależnimy się od gazu rosyjskiego. Paranoja! Był już rurociąg „Brody” tylko nie można było ustalić w nim kierunku przepływu. Teraz uniezależnienie od rosyjskiego gazu poprzez pobór tegoż rosyjskiego gazu z niemieckiej rury. A teraz Syria. Amerykanie prześcigają się w oskarżaniu Rosji o zbrodnicze interwencje poza granicami Rosji. Nawet komentatorzy na gazeta.pl zawsze agresywni wobec Putina, zgodnie naśmiewają się z obłudy USA. To polityka wg zasady: Bambo ukraść - dobrze! Bambiemu ukraść - źle!
Rzucam okiem na mnogość moich październikowych recenzji: starocie, a z nowych dla mnie wartościowe tylko dwie: „Senność” Kuczoka i listy Kafki. A jeszcze (choć nie najlepszy) Waldorff Urbanka.
g.15 A jednak napisałem o Miłosza „Rodzinnej Europie”, lecz w tym głównie o Krońskich. A teraz pod hasłem „Polska w ruinie” znajomy przesłał mnie zdjęcia i opis pięknego portu lotniczego w Katowicach. To mnie się przypomniał Stadion Narodowy i jego poprzednik Dziesięciolecia, na którym młodość spędziłem. I przypomniał mnie się jego straszny pożar w trakcie budowy. Rano nasza gosposia, Roma mówiła: Wiesz, Wojtuś, tak koło trzeciej rano było jak coś nad tą budową błyskało; jakby wielki pożar był. No i wieczorem wybuchł pożar. Ojciec zakazał Romie opowiadać, co rano widziała, a przyczyny pożaru nie znam do dzisiaj

16,10 g.12 Tak się rozpędziłem, że drugi raz napisałem recenzję „Ulissesa”, ale poniekąd uzupełniają się, więc zostawiłem obie. No i ubawiłem się serdecznie jak Wojewódzki podając się za kancelarię Maliniaka wyciągnął od pisowskiego Żyda Zelnika, których aktorów należy odstrzelić z powodu nieprzychylnego nastawienia do Dudy. Ten kretyn i kapuś podał Barcisia. Idę na cystoskopię. Bye!
g.20 Cholera, ale bolało!!!! Samo zmrożenie bolało i było nieprzyjemne, ale potem przyszedł mój „Jug” i zaczął wkładać, to ja skoczyłem do sufitu, i po każdym dalszym wsunięciu darłem się strasznie. Całe szczęście, że to trwało mniej niż 2 minuty. Na zakończenie włożył mnie paluch w odbyt, to po tych przejściach, odczułem prawie jak pieszczotę. Może marnie zmrożone? A w ogóle jak robiliśmy z Popielarskim pt „Cystoskopia”, to wynajętych chłopaków z ASP znieczuliśmy do tego stopnia, że po 3 dniach nie mogli seksu uprawiać. Najważniejsze, że lekarz powiedział, ze wszystko OK.

17.10 g.12 O tempora! O mores! Oglądam w TVP „Słownik polsko-polski”, w którego trzech kolejnych emisjach (od 24.10) sam występuję. I słyszę Miodka: „..juliański, gregoriański, oczywiście, pochodzi od imion papieży..”. Nie sądzę, żeby Miodek nie słyszał o Juliuszu Cezarze, ergo starą, sklerotyczną pierdołę wysłać na emeryturę.
g.20 Bystry, jak woda w gnojówce :
„...Nagle następuje też ta wędrówka ludów, w której Europa czuje się zagrożona. Kto pomaga? Pomaga oczywiście Rosja, działając wraz z reżimem Asada - mówi w RMF FM Marek Biernacki, koordynator ds. służb specjalnych, komentując kryzys migracyjny w Europie i zaangażowanie Putina w walkę z terroryzmem w Syrii”.
Pisałem 6.10: „Świat już wie, że uciekinierów z Syrii, która liczyła przed czterema laty 18 mln, może być 50 albo 100 mln zależnie od wydajności rosyjskich drukarni papierów wartościowych...
…..Tym samym ryzykowna gra Merkel kończy się jej sukcesem i dalszą kooperacją z Putinem.”

19.10 g.10 Na wyszukiwarce: 284434768 Krzysztof Łoziński, Piotr Rachtan - Raport Gęgaczy - O kłamstwach, manipulacjach i prawdziwych zamiarach środowiska PiS
20.10 g.4 Debata Kopacz - Szydło - żenada. Szydło, zgodnie ze swoimi zwyczajami, nie odpowiedziała na żadne pytanie. Pies ich trącał. Mnie chodzi jak traktowana jest Polonia przez publiczną (!?) TV. Płacę za TV Polonia 40 $, a praktycznie 150 $, bo muszę wykupić Basic, którego nie oglądam. I wczoraj, zgodnie z zapowiedzią, zarezerwowałem czas na 17, aby obejrzeć retransmisję debaty., a o 14 otworzyłem telewizor by posłuchać wiadomości. I co? PRZYPADKOWO obejrzałem debatę. Dużo jeszcze Polacy muszą się uczyć, by przystosować się do standardów obsługi klienta na świecie! Znów modne słowo - ŻENADA
g.5 Są oficjalne wyniki wczorajszych wyborów: „mój” Trudeau 188 (170 mandatów daje większość w Parlamencie), a ci co rozrabiali, czyli NDP - 44. Cha,cha!
g. 16 Przeżylem KOSZMAR - wysłuchałem debaty polskich elit politycznych! W tej masie niekompetentnych, tępych, nie rozumiejących pytań dyskutantów próbowali zabłysnąć iskierką inteligencji (o mój Boże!!) Korwin i młody człowiek Zandberg z "Razem". Mało tego, że reszta tej zbieraniny nie wyczuwa rzeczywistości, to również jeden z prowadzących wygłasza superidiotyzmy z miną niepodważalnego eksperta (ten chyba z Polsatu),
Boże, zmiłuj się nad Polską ! (i ustanów protektora, bo sami rządzić się nie umiemy)
Nie zdawałem sobie sprawy, że jest aż tak źle, że od mego wyjazdu w 1990 aż tak nisko elity polityczne upadły. Jedyne wytłumaczenie, że mądrzy Polacy racjonalnie myślą o sobie i nie chcą brać udziału w tym politycznym bagnie. Czy ktokolwiek z uczestników ma choć solidną maturę?
g. 16.30 Mam wizję: potencjalny elektorat Kukiza plus trochę inteligencji zagłosuje na "RAZEM", które eo ipso wejdzie do Sejmu.

21.10 g.5 Okazało się, że Zandberg podobał się ogólnie. Dr historii, wykładowca programowania. Na bezrybiu i rak ryba. Pamiętam przed laty (około 50) jak na debacie młodych lewicowców zabłysnął nikomu nieznany Ikonowicz. A swojego koleżkę z PW i teleturniejów Tadka Iwińskiego (szachy, brydż) też ceniłem. I co wyszło??
Paskudna noc, hydromorphone do oporu, bo od Tylenolu dostałem jaundice i muszę z nim uważać.
Kończę raport GĘGACZY (Łozińskiego i in), z którego bije bezradność Tuska i tzw Państwa wobec łajdactw ekipy Kaczyńskiego. Tak więc raport prowadzi do druzgocących wniosków przeciwnych od zamierzonych przez autorów: Państwo to nie piaskownica, polityka zawsze była brudna, Wielki Marszałek założył obóz koncentracyjny w Berezie i inicjował haniebny Proces Brzeski, rozwiązał Sejm, pozabijał żołnierzy w trakcie wojskowego Zamachu Stanu, i wszyscy twierdzimy, że Wielkim Wodzem Był. Bo był. Nie ma obecnie nikogo, kto mógłby konkurować z osobowością mściwego kartofla Kaczyńskiego. Przykra (dla mnie) to prawda, lecz prawda. Niech więc rządzi z moim błogosławieństwem!!!
g.10 KOGO CENIĘ ?
Wydawałoby się, że biorąc pod uwagę wypowiedzi prof. Bartoszewskiego odpowiem prosto: ludzi przyzwoitych. Niestety, prawda jest inna, a kryterium przyzwoitości jest istotne, lecz dominujące tylko przy ocenie miernot.
Cenię przede wszystkim ludzi wyróżniających się talentem i pracowitością. To sformułowanie skrótowe i sprawiające wrażenie banalnego, bo jak wieść gminna niesie, bez pracy nie ma kołaczy czy też, że sam talent nie poparty pracą efektów nie przyniesie. Może więc kryterium sukcesu, azali powiedziane jest: po czynach ich poznacie. Wypunktujmy więc:
1. WYBITNE OSIĄGNIĘCIA - bez względu na cechy osobiste ocenianego czyli adoracja czynu bądź dzieła w izolacji od oceny osoby. (np banalny wręcz przykład Iwaszkiewicza)
2. PRACA NAD SOBĄ - szczególnie dostępne dla osób startujących z niskiego poziomu czy też dotyczące działań polegających na szczytowym doskonaleniu się w pewnych dziedzinach (np osiągnięcia sportowe, wirtuozeria w jakiejś czynności). Dla miłośników literatury przypominam Martina Edena, a dla idiotów prześmiewców - Andrzeja Leppera, którego przemianom z podziwem kibicowałem.
3. ODWAGA - przede wszystkim tzw cywilna. Wbrew wszystkim stanąć i powiedzieć: Król jest nagi ! czy też: A jednak się kręci! Mieści tu się również zdolność do przyznania się do własnych błędów.
4. PRZYZWOITOŚĆ - nieprzekraczanie cieniutkiej linii granicznej, poza którą nie można już spojrzeć w lustro.
5. POŚWIĘCENIE SIĘ - komuś bądź czemuś, lecz bez eksponowania swojego cierpiętnictwa, bo jak ktoś mądry powiedział często oczekuje się docenienia swojego poświęcenia, a więc w zanadrzu tkwi chęć eksponowania własnej osoby.
A ponad wszystko cenię sobie spokój. AMEN

22.10 g.5 TV Canada podała pierwszą od dłuższego czasu wiadomość o Polsce; jako ciekawostkę, że kampanii przedwyborczej przewodniczą trzy kobiety. Znaczna część Kanadyjczyków wie o Polsce tyle, co przeciętny Polak o Burkina Faso. Poza tym odróżnienie Poland od Holland jest na poziomie rozróżnienia przez przeciętnego Polaka Libii, Libanu i Liberii. Jedyne skojarzenie u bystrzejszych to WALESA. Piszę to z myślą o tych Polakach, którzy uparcie uważają się za pępek świata i myślą, że świat się nimi interesuje.

26.10 g.21 Podano wyniki wyborów w Polsce i każdy Polak ma coś do powiedzenia. To ja również coś powiem. Tym bardziej, że usłyszałem agresywną, prywatną wypowiedź z Kraju, że my, na emigracji nie powinniśmy głosować, bo nie znamy realiów i nie płacimy podatków w Polsce. Na tak bezczelne i idiotyczne zarzuty nie zamierzam odpowiadać, natomiast przedstawiam niezaprzeczalną prawdę, że PiS zdobyło totalną władzę dzięki niecałym 6 mln głosów, a wszystkich Polaków, którzy zdecydowali się wziąć udział w wyborach, w wolny dzień od pracy, przy ładnej pogodzie uzbierało się niecałe 50 %. No to kochani Polacy, nie szukajcie dziury w całym, nie czepiajcie się emigrantów, tylko przyjrzyjcie się swojej obywatelskiej postawie.
Bo pięć dni wcześniej odbyły się wybory w Kanadzie, w powszechny dzień pracy, przy marnej pogodzie, no i w społeczeństwie „multicultural”, w którym duża część ma problemy z językiem. Mimo to frekwencja wyniosła 68,5 %, a wyniki były znane po paru godzinach. Disce puer.....

27.10.2015 g.10 Rozgorzała dyskusja na fb po wczorajszym moim wpisie, którą skrótowo lapidarnie można podsumować, że zdaniem moich adwersarzy głosować powinni ludzie płacący podatki w danym kraju, no i również mieszkający tam. Teoretycznie nawet się z tym zgadzam, choć praktyczne wyznaczenie granic okazałoby się niemożliwe. Bo np. czy oba warunki musiałyby być spełnione ? A jeśli jeden, to który ? A co w przypadku osób nie płacących w ogóle podatków ? Jak określić „czasowość” nieobecności w Kraju ? Dlatego skłaniam się do instytucji szeroko dyskutowanej już w starożytnej Grecji czyli do „obywatelstwa”. Oczywiście, wykluczone winno być więcej niż jedno obywatelstwo, a to akurat najłatwiej wprowadzić idąc za licznym przykładem innych państw. Niestety, już na początku ten postulat wydaje się przegrany, wskutek przeciwnych tendencji szerzących się w Europie. Globalizacja i kombinatorstwo podatkowe temu nie sprzyja. Wycofuję się więc rakiem, ale mam rozwiązanie inne: szokujące, lecz najprostsze i najsprawiedliwsze:
NAJMNIEJSZYM ZŁEM byłaby likwidacja lokali wyborczych poza granicami Kraju.

28.10 g. 6 Nikt nie zauważył kpiny w ostatnim zdaniu z logicznego rozwiązania ich postulatów. Gra nie warta ogarka; niech się rządzą. Szokujące jest brak zainteresowania rozwiązaniami lepszych. Dlatego nawet mandatów nie potrafią ściągać. To jest polska mentalność, bo Żyd podpatruje się dlaczego Ickowi lepiej się powodzi, a Polak sam wie wszystko lepiej. A już argumentujących, że Polska potrzebuje czasu, by nauczyć się „obywatelskości” (i np. podnosić psie kupki) trzeba wysłać na serial „Czarne chmury”, ukazujący obywatelską postawę szlachty (w karczmie). Dosyć z tym, bo następny absurd mamy z zastanawianiem się w prasie czy Polańskiego skują i wyślą do Hameryki. Niech wyślą, świat znowu będzie się z Polski naśmiewać. Jeśli ktoś nie rozumie zwrotu „znowu”, odsyłam do mojej recenzji „Bożego Igrzyska” niejakiego Daviesa Normana lub do samej książki.
g.10 Nigdy w moim 72-letnim życiu nie interesowałem się wyborami, a teraz przyglądam się i dziwię, tym bardziej, że wybory odbyły się w tym samym czasie w Polsce i Kanadzie. Nie znam się na systemach, a porównuję gołe fakty. W Kanadzie (startowało 5 lub 6 partii) dostałem kartkę z sześcioma nazwiskami, z których zakreśliłem jedno, przy którym była adnotacja „Liberal”. Koniec, kropka. Kto dostał najwięcej głosów (a to był mój typ) ten wszedł do Parlamentu. W Polsce całe książki z nazwiskami kandydatów, ale to nie istotne, natomiast całkowicie niezrozumiałe dla mnie jest, że wyborcy oddali w danym okręgu np. 80 000 głosów na kandydata z „niewłaściwej” partii i on nie dostaje mandatu, a jakiś niechciany nygus, co dostał zaledwie 1000 głosów znajomków w tymże samym okręgu - wchodzi. To gdzie wola ludu? To gdzie demokracja? Za trudne dla mnie!!

31.10 g.6 WIADOMOŚCI: 1. 24 godz. Kanadyjskie: "USA wysyłają do Syrii żołnierzy, by walczyli z ISIS". To nie będą już walczyć z Assadem? 2. "W Chinach cofnięto zakaz z 1975 roku posiadania więcej niż jednego dziecka". W jaki sposób ludność Chin zwiększyła się w latach zakazu z 825 mln do 1,4 mld ? 3. gazeta,pl: „Karczewski apeluje do Zembali o wstrzymanie się z ważnymi decyzjami. 'Jestem oburzony'....”. Kim jest Karczewski, po skończonej kampanii przedwyborczej? Szeregowym senatorem? Co za chucpa!!! 4. Polska na topie!!! Rekordowy wynik osiągnęli polscy europosłowie głosując w Parlamencie Europejskim wbrew całej Europie (poza Wlk. Brytanią) w sprawie Snowdena. Znowu świat się śmieje z polskiego włażenia w dupę Amerykanom

2.11 g.7 Coś im się popsuło i w sobotnim „Słowniku polsko-polskim” mnie nie było. Ja wypisałem pytania na 7 -8 listopada na następne nagrania:
Pytania dla Miodka
1.  Gombrowicz  we  "Wspomnieniach  polskich.  Wędrówki  po  Argentynie",  s. 131  używa zwrotu  "JAKIMŻ  błogosławieństwem....".  Korektor  w   PC   pokazuje, że  to  błąd. Ja używam "żem","tom". Czy to błąd?
2.  libidalny  czy  libidinalny? Jerzy  Franczak  w  "Tygodniku  Powszechnym" (TP  20/2013)  w recenzji  Gombrowicza  "Kronosa",    pisze  o  "impulsie  libidalnym".
3. sympatia to współczucie (od "sym-" - razem, współ, wspólnie, i "path-" - doznawać, odczuwać), w praktyce jest stosowne do składania kondolencji. Gdy w Kanadzie przesłałem w liście "wyrazy sympatii" do znajomych, otrzymałem odpowiedź: "Dziękujemy, jesteś fajny, tylko, że nam nikt nie umarł". Skąd ta zmiana znaczenia w języku polskim?
4. Jak to jest z eleganckim ubraniem zwanym po polsku "smokingiem". Po angielsku to jest "tuxedo" ewentualnie "dinner jacket". Mojego tłumaczenia nikt nie rozumie, bo "smoking" wyłącznie kojarzy się z paleniem papierosów czy fajki.

4.11 g. 2 Z dzisiejszej gazeta.pl:
"W grudniu 2012 r. na wniosek prokuratury i pokrzywdzonych Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił to umorzenie i nakazał przeprowadzenie procesu.
W marcu tego roku Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał.....
W październiku sąd przygotował pisemne uzasadnienie wyroku....".
Jest to działanie wbrew racji stanu
g.6 "nie należy odnosić obchodów Święta Niepodległości do zwyczajów, które były wprowadzane w ostatnich latach".
Święto Niepodległości obchodzone jest 11 listopada. W ubiegłych latach tego dnia w Warszawie odbywał się m.in. prezydencki marsz "Razem dla Niepodległej".....
-"Stworzymy nowy ład" (LENIN)
g.17 Powoli, po hydromorphonie, dochodzę do siebie bo wróciłem o 13 wykończony od Rohana - mojego mechanika, który mnie połachotał za 440 $ CAD. Hamulce przód i tył, plus olej; a w tym dwie tarcze, shoes, i takie przeguby, nieduże, nie wiem jak to się nazywa. Same części 300.

5.11 g.11 Amerykańskie prostactwo i nieporadność w dyplomacyji są rozbrajające: gazeta.pl'
Jawny agent CIA - „Michaił Saakaszwili jest gotów objąć urząd premiera Ukrainy. Były prezydent Gruzji, a teraz szef administracji obwodowej w Odessie....”
Do tego polskie media, podają autorytatywną wypowiedź amerykanów, że oni jakoby wiedzą, że ISIS włożyło bombę do rosyjskiego samolotu. No comments

6.11 g.7 Jadę dzisiaj do biblioteki, więc chwila refleksji nad opiniowanymi książkami. Przejrzałem około 100 swoich ostatnich opinii i pozytywne oceny dałem prawie wyłącznie starociom. Jeśli nawet ja nie mam dostępu do wszystkich obecnych „arcydzieł”, to czytam recenzje innych, dzięki czemu jestem zorientowany i mogę autorytatywnie powiedzieć, że mamy potężny zastój. Pozostaje czekać, bo choćby na polskim podwórku kilku pisarzy zapowiadało się obiecująco

7.11 g.11 Przestawiło się w TV, i dzisiaj byłem u Miodka zamiast tydzień temu. OK. To następny raz za 2 tygodnie.

9.11 g.13 "Nowy" rząd: Ziobro, Macierewicz, Kamiński - deja vu!!!

11.11 g.6 "Tak naprawdę problemu konstytucyjnego i prawnego w ogóle nie było. Nie potrafię więc odpowiedzieć na pytanie, czemu premier się tak broniła przed wyjazdem na Radę Europejską" – stwierdziło INTELIGENTNE Słoneczko Narodu - DUDA

13.11 g.14 TEGO JESZCZE NIE BYŁO !!
ZGNOJENIE URZĘDU PREZYDENTA RP
Urzędujący PREZYDENT do prezesa swojej partii"
- Przede wszystkim chcę pogratulować i złożyć wyrazy szacunku i podziwu panu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, prezesowi PiS (...). Każdy, kto z uwagą obserwuje scenę polityczną nie ma dzisiaj wątpliwości co do jednego: otóż z całą pewnością jest pan wielkim politykiem i wielkim strategiem. Ale ja muszę dodać jeszcze jedno: z całą pewnością jest pan także wielkim człowiekiem - podkreśla Andrzej Duda.
Upadek Urzędu, upadek RP !!!
g.22 W związku z natychmiastową oceną wydarzeń we Francji, wskazaniem sprawców i ich osądzeniem przez opinię publiczną, wyrażam podziw dla pewności siebie światowych elit oraz ich zdolności indoktrynacji, przekonywania i SZERZENIA NIENAWIŚCI wśród światowej gawiedzi, by zbić na niej swój interes. Jednocześnie mniej "odważnym" uświadamiam, że ilość "muslimów" przekroczyła katolików, a niebawem przekroczy chrześcijan, bo, jak historia uczy, religie najpiękniej rozkwitają w czasie prześladowań. Trudno bowiem nie zauważyć, że (w uproszczeniu) od lat mordują się wzajemnie sunnici z szyitami, a forsę na tym tłuką katolicko-protestanccy Amerykanie i prawosławni Rosjanie. Tym samym dowiodłem, że chrześcijanie sprytniejsi są od muslimów.

14.11 g.6 Pokaz światowej obłudy i zakłamania, bo skoro dosłownie wszyscy poza ISIS, łączą się w bólu z Francuzami, to albo mamy do czynienia oszustwem, albo najechali Ziemię Marsjanie. Wyrazy ubolewania złożyli też przywódcy sunnitow - Arabia Saudyjska i szyitów - Iran. Nie mam zamiaru poruszać kwestii wojny między USA i Rosją, którą rozpoczął "niezorientowany w polityce światowej" (jak to określają amerykańskie podręczniki) Truman, lecz interesuje mnie zachowanie, członka NATO, posiadającego największy potencjał militarny po USA w NATO, ortodoksyjnego państwa muzułmańskiego, które OFICJALNIE dostarcza broń ISIS i bombarduje walczących z ISIS - Kurdów. Obama i ska pewni są, że ostatnie wydarzenia to robota ISIS i równocześnie cierpią na kurzą ślepotę nie zauważając roli Turcji. Merkel i ska biadoli na tzw. uciekinierów, którym przymusową wycieczkę organizuje Turcja, do najbliższej Grecji i jeszcze chce Turcji dawać grubą forsę, by jako członek NATO wspierała ISIS.
Logika nakazuje zadać pytanie: dlaczego francuska tragedia nie zdarzyła się ANI w USA, ANI w Rosji ? Bo bajdurzenie o skuteczności działań bojowych francuskiego lotnictwa w Syrii i okolicy musi wywołać u każdego zdrowego psychicznie człowieka paroksyzmy śmiechu.
g.9 "W sobotę rano Konrad Szymański (PiS), który w rządzie Szydło ma być ministrem ds. europejskich, ocenił, że wobec tragicznych wydarzeń w Paryżu Polska nie widzi politycznych możliwości wykonania decyzji o relokacji uchodźców" Też piknie. Ideały IV RP wciąż żywe
Niechętnie, ale muszę przypomnieć niejakiego Gowina. W "Moim Pod Ręczniku" mam zapis:
GOWIN - obecny /2012/ min. Sprawiedliwości. Przeglądając moje notatki znalazłem pod datą 26.06.2000 stwierdzenie „Gowin to zadufany CH..”. Po 12 latach podtrzymuję ten słuszny aksjomat. Doszedłem do niego po lekturze wywiadu-rzeki z moim Tischnerem pt „Przekonać Pana Boga”. Urban /”NIE”, 6/2003/: „Żadnej w życiu kobiety nie pożądałem tak mocno jak Gowina. Gdy ta cudna mężczyzna pokazuje się na ekranie, pocę sie, dostaję klekotu serca i bólu narządów rodnych. No i to puchnięcie jąder! Podziwiam jego nieskalaną fryzure w kolorze spermy i cudowne krzywienie się... ..Natomiast moja żona Daniszewska... ...nazywa go obłym krętkiem bladym i inne takie.. ...Oświadczam, że Gowin.. ..udowodnił swoją małość. Gdyby nasz tygodnik nie brzydził się wulgaryzmami, powiedziałbym nawet, że zachował się jak gnojek...”
W dniu dzisiejszym dał głos:
"...fałszywa ideologia multikulturalizmu radykalnie zwiększyła wzrost zagrożenia atakami terrorystycznymi..."
Szczególnie jako obywatel "multicultural" Kanady, kpię z Gowina i gardzę nim.

15.11 g.4 Eureka! Eureka! Mój Dziennik się przydał. Pan Dyrektor niewątpliwie przeczytał moje uwagi i wybździł rewelcyję:
- Bez porozumienia dwóch głównych graczy na arenie międzynarodowej: Rosji i Stanów Zjednoczonych pokonanie Państwa Islamskiego nie jest możliwe - podkreśla dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas Krzysztof Liedel.
g. 15 Trzy razy przecierałem oczy, sami sprawdżcie, zmiana wypowiedzi Obamy dokładnie o 180 stopni; (gazeta.pl wiadomości)
..Obama miał też z zadowoleniem odnieść się do rosyjskich działań wojskowych wymierzonych w Państwo Islamskie...."

16.11 g.14 gazeta.pl
"Małżeństwo z Indii zaatakowane na ulicy Wrześni. Napastnik pomylił ich z Syryjczykami?" -7 minut temu
Paranoja. Gazeta sugeruje, że gdyby pijak-bandzior pobił Syryjczyka, to byloby OK. Może prokurator by się tym zajął, bo to jest namawianie do przestępstwa

17.11 g.13 "Prezydent ułaskawił Mariusza Kamińskiego jeszcze przed uprawomocnieniem wyroku" Czy Kamiński wycofa wniosek o apelację?
Nieudacznicy, tępaki bez polotu czyli prawnicy Wałęsy wykombinowali jakąś pomroczność jasną, by ratować tyłek młodego Wałęsy. A nasz orzeł Kaczyński opracował genialny tryb postępowania: ktokolwiek z "naszych" popęłni przestępstwo, Duda będzie korzystał z prawa łaski i uniemożliwiał śledztwo. Ile pieniędzy zaoszczędzimy!! Bez kosztów śledztwa, prokuratury, bez kosztów aresztu i wreszcie bez kosztów wieloletniego procesu sądowego zredukujemy wydatki i uzyskane oszczędności zużyjemy na realizacje obietnic wyborczych
g.19 Z przyczyn oczywistych (zarówno formalnych, jak i nakazów logiki) prawo łaski ma zastosowanie TYLKO do winnych. Niewinni przecież nie potrzebują niczyjej łaski, a jeśli zostali skazani, to prawem łaski nie można korygować wyroku, lecz należy ponowić proces sądowy. Ergo: Duda ułaskawiając Kamińskiego (i wspolników) potwierdzil jego winę. Logika nakazuje zadać następne pytanie: czy winny przestępstw popełnionych w związku z pełnioną funkcją, może pełnić ponownie tą funkcję, po skorzystaniu z prawa łaski? Ale kto się przejmuje logiką. Teraz, k...a MY!!

18.11.g.3 Głupota i łatwowierność ludzka nie ma granic. Zacznijmy od klasyfikacji ostatnich wydarzeń określanych jako terrorystyczne. Cały wywód buduję na założeniu wstępnym, że dokonało ich ISIS. Co mamy na myśli nazywając je terrorystycznymi ? Gdzie leży granica między działaniami wojennymi a terroryzmem? A może mamy do czynienia z aktami terroru w czasie wojny? Ale jak wtedy zakwalifikować działania partyzanckie, działania ruchu oporu, które wielokrotnie kończyły się odwetowymi pogromami niewinnej cywilnej ludności, której nikt nie pytał o zdanie. Czy z punktu widzenia nieświadomej i pokojowo nastawionej ludności akt zabicia Heydricha, który spowodował jej zagładę (ponad 3 000 Czechów) był aktem terrorystycznym? Czy podłożenie ładunku wybuchowego pod pociąg w warunkach II w. św., w wyniku czego ginie również ludność cywilna jest aktem terrorystycznym? Wydarzenia we Francji - terroryzm, zestrzelenie rosyjskiego samolotu - terroryzm, a zestrzelenie malezyjskiego - to też terroryzm? Jeśli tak, to przestańmy utożsamiać terroryzm z ekstemizmem muzułmańskim; jeśli nie - to dlaczego "nie"? A Breivik to terroryzm czy nie?
Wikipedia definiuje: "Terroryzm– użycie siły lub przemocy psychicznej przeciwko osobom lub własności z pogwałceniem prawa, mające na celu zastraszenie i wymuszenie na danej grupie ludności lub państwie ustępstw w drodze do realizacji określonych celów".
Wyjątkowy kretynizm, bo w myśl takiej definicji, każdy ruch oporu przeciw okupantowi jest terroryzmem. Trochę lepiej Encyklopedia PWN:
"terroryzm [łac.], - różnie umotywowane, najczęściej ideologicznie, planowane i zorganizowane działania pojedynczych osób lub grup, podejmowane z naruszeniem istniejącego prawa w celu wymuszenia od władz państwowych i społeczeństwa określonych zachowań i świadczeń, często naruszające dobra osób postronnych; działania te są realizowane z całą bezwzględnością, za pomocą różnych środków (nacisk psychiczny, przemoc fizyczna, użycie broni i ładunków wybuchowych), w warunkach specjalnie nadanego im rozgłosu i celowo wytworzonego w społeczeństwie lęku.
Istnieje ponad 100 definicji tego zjawiska; kilkadziesiąt powstało w ramach prac ONZ, gł. przy próbach określenia terroryzmu międzynarodowego...."
Temat jest tak szeroki, ze sygnalizuję tylko pewne problemy do przemyślenia. Np Palestyńczyk wysadza się zabijając wg niego - okupantów izraelskich - terroryzm; Izraelczycy zabijają w odwecie setki dzieci palestyńskich bombardując ich osiedla - nie, to "sprawiedliwy" odwet (??!!). Na koniec tej części zbrodnia przeciw ludności: bezsensowne zbombardowanie przez aliantów Drezna - popatrzcie na definicję - spełnia kryteria terroryzmu. Tak więc w tej materii nie sposób nic rozsądnego ustalić i dalej będziemy dane wydarzenie nazywać terrorystycznym bądź nie, zależnie od naszego zaangażowania emocjonalnego. Możemy iść dalej.
Dlaczego tyle się gada o tym ISIS, przedtem o al-Qaeda, bin Ladenie, a jeszcze wcześniej o jeszcze innych włącznie z Nasserem czy Saddamem? Czy ktoś choć gadał, bo przejmował się na pewno - nie, pogromami na tle etnicznym w dwunastoletniej wojnie w Burundi, pomiędzy Tutsi i Hutu, które pochłonęły 300 000 ofiar? Czy kogoś interesuje wojna w Sudanie? Ale gorzej jest. Czy kogoś interesuje zbrodnia przeciw ludzkości, dokonana w obecności świetnie uzbrojonych oddziałów ONZ, w Srebrenicy? W końcu zamordowano tam, tj w środku Europy 8 373 bezbronnych muzułmanów. To trochę więcej niż Francuzów i Rosjan zabitych, prawdopodobnie, przez muzułmanów. A co w wojnie na Bałkanach było ważne? Dać w dupę ruskim i na terenie serbskim stworzyć amerykańską enklawę zwaną Kosowo, z którym mają teraz więcej kłopotu niż pożytku. Ewenement: mały naród albański ma blisko siebie dwa "niezależne" państwa. I społeczność międzynarodowa to zaakceptowała: byle ruskim dać, we wspomnianą, dupę.
Wojny w tym rejonie toczą się non -stop, bo to "Poletko Pana Boga". Największe mocarstwo świata importuje (netto) 5 070 000 baryłek dziennie, a Rosja z kolei ma zasiarczoną i drogą w wydobyciu. No to już wiemy o co chodzi. Pecunia non olet. No to przestańmy ględzić o sunnitach i szyitach, a patrzmy, kto ma ropę Głównie sunnici, a z szyitów tylko Iran. No i pozostaje Irak szyicki, z ISIS sunnickim oraz Syria, gdzie spór jest między rządzącymi alawitami a większością sunnicką.
Jak tu bombardować sunnickie ISIS, wspierane przez Arabię Saudyjską, a w dodatku walczące z Syrią, w dodatku wspieraną przez Iran i Rosję? Pozorowane działania służą deznformacji opinii publicznej, dlatego dzisiaj - 18.11, zobaczymy, jakie sukcesy przyniesie kooperacja francusko-rosyjska. USA przyzwoliły Turcji, sojusznikowi z NATO, na bezczelne kłamstwo o bombardowaniu swojego największego partnera handlowego, wiedząc, że tureckie samoloty nie zamierzają dolecić do terenów zajętych przez ISIS, a dzięki przyzwoleniu zrzucą bomby na Kurdów. TVP pokazła konwoje cystern samochodowych podążające z ISIS do Turcji, ale nikt nie zająknie się nawet na forum międzynarodowym, że najefektywniejsze wyniki w walce z ISIS mozna osiągnąć zmuszając Turcję, w końcu członka NATO, do zaprzestania handlu z ISIS, a jeśli nie, to wystarczy zbombardować konwój cystern. No tak, tylko kto wtedy zapłaci Amerykanom za dostarczana Turcji broń. A poza tym zapędziłem się i zapomniałem, że to nie sunnici walczą z szyitami, a Rosja z USA.
Wszystko powyższe napisałem przy założeniu, że zbrodnie we Francji to robota ISIS. A jeżeli ISIS nic z tym nie ma wspólnego? Że się przyznali? Przecież oni się przyznali do ZESTRZELENIA samolotu rosyjskiego. Oni są żądni rozgłosu.
Na koniec zauważam, delikatnie to nazywając, zmianę zachowania Zachodu wobec Rosji, tak obłożonej sankcjami i systematycznie obrażanej. Na G-20 Putin był najważniejszy, teraz czekam na powrót G-7 do G-8. Przyszła koza do woza..

19.11 g.2 W związku z aktualną sytuacją na świecie, a szczególnie w Polsce, postanowiłem zamieścić w „Moim Dzienniku” parę starych swoich uwag na temat najpotężniejszego uczucia w ogóle, a supermodnego w szczególe obecnie:
STRACH /marzec-kwiecień 2005/
MOTTO: „Primus in orbe deos fecit timor” /Publiusz P. Stacjusz - “TEBAIDA”, 3,661 /
Tzn: „BOGÓW NA ŚWIECIE STWORZYŁ NAPRZÓD STRACH!”
Blednie ze strachu. Wszystko blednie ze strachu, a więc także wszystkie uczucia bledną ze strachu. Ściślej: bledną PRZY strachu, tj WOBEC, Z POWODU czy też WSKUTEK strachu. STRACH ma wielkie oczy; STRACH jest WIELKI. Zgodnie z powyższym mottem STRACH jest par excellence KREATYWNY. To strach inicjuje i utrwala WIARĘ, NADZIEJĘ i MIŁOŚĆ.
U ludów prymitywnych dominował STRACH przed żywiołami takimi jak ogień, woda, pioruny /a szczególnie grzmoty/, trzęsienia ziemi, tsunami, cyklony, tajfuny czy erupcje wulkanów. W pierwszym etapie rozwoju człowieka prowadził on do ANIMIZMU czyli tłumaczenia zjawisk przyrody działaniem duchów. Zauważmy, że współcześni nie odeszli zbyt daleko, skoro modlą się o ładną pogodę bądź o deszcz zależnie od ich aktualnych potrzeb. Wracając do ludów prymitywnych, zauważmy, że zupełnie zbędne jest uściślanie czy mówimy o POGAŃSKICH WIERZENIACH ANIMISTYCZNYCH, czy też o RELIGIACH ANIMISTYCZNYCH. Fakt pozostaje faktem, że chodzi tu o UDUCHOWIENIE WSZELKICH POTENCJALNYCH PRZECIWNIKÓW.
Następny logiczny krok to próby przebłagania DUCHÓW modlitwami, a przede wszystkim ofiarami. I tak poprzez religie perskie, hinduskie, mitologię grecką, rzymską, germańską czy skandynawską, poprzez naszego Światowida, dochodzimy do religii judeo-chrześcijańskiej gdzie Abraham ofiarowuje swego upragnionego SYNA Izaaka na CAŁOPALENIE, a, już w samym chrześcijaństwie, Jezus ofiarowuje SIEBIE dla ekspiacji Adama i Ewy, czyli ludzkości. Dla niewtajemniczonego czytelnika definiuję, że „całopalenie” to ofiara ze zwierząt spalana w CAŁOŚCI jako wotum albo poparcie prośby o zmazanie winy; „ekspiacja” zaś to pokuta, OKUPIENIE WINY. /por. ang. ATONEMENT/. Tak więc cała, wszelaka WIARA wykreowana jest przez STRACH, a potwierdzają to kolokwializmy takie, jak „Kara Boska”, „Bóg Cię skarze”, „Bój się Boga”, które służą do wzbudzania tytułowego „S”. Przypomnijmy tez, że ateista Tomasz HOBBES /1588-1624/ mówił: „STRACH przed mocami niewidzialnymi zwie się religią..... Religia jest nieodzowna ludziom”. Nasuwa się sofizmat /czyli twierdzenie pozornie prawdziwe/: STRACH jest nieodzowny.
WIARĘ odfajkowaliśmy to czas na NADZIEJĘ. A po co nam nadzieja? Jedyna prawdziwa odpowiedź jest żenująco prosta: To ANTIDOTUM NA STRACH. Przecież najpopularniejszym wezwaniem naszego IDOLA, Papieża-Polaka jest „NIE LĘKAJCIE SIĘ”, miejcie nadzieję. Bez STRACHU nadzieja jest niepotrzebna, to STRACH powołał ją do życia.
Została nam MIŁOŚĆ, która nierozerwalnie związana jest ze STRACHEM. To nie tylko STRACH o ukochaną osobę, jej zdrowie, kondycję, o jej sukcesy etc, lecz również egoistyczny STRACH przed jej utratą np poprzez odrzucenie naszej miłości. Zauważmy, że i drugą stronę ogarnia STRACH przed szaleństwem odrzuconego. A po rozstaniu, pozostaje nadzieja, że znajdziemy nowy obiekt miłości, lecz tej nadziei towarzyszy od zarania STRACH, czy nie czeka nas ponowne odrzucenie, ponowny zawód miłosny, czy ponowne zaangażowanie nie pogmatwa nam życia? A jeśli nie podejmiemy tego ryzyka czeka nas STRACH przed samotnością, przed nurtującymi nas pytaniami: kto nam w chorobie poda szklankę herbaty, po końcowe - kto nas pochowa? Często mamy okrutną walkę dwóch STRACHÓW: STRACH przed samotnością zmaga się ze STRACHEM przed wyznaniem miłości, które może skończyć się ośmieszeniem, bolesną drwiną ze strony ukochanej osoby.
Tak więc STRACH JEST ABSOLUTEM, skoro wszelkie uczucia może wzbudzić, bądź zniszczyć, mimo częstej swojej irracjonalności.
A to nie wszystko. Mamy przecież „osłupiał ze STRACHU”, „obezwładniony przez STRACH”, „sparaliżowany przez STRACH”. Jako przedstawiciel pokolenia zrodzonego w czasie wojny, a przez to żywionego martyrologią II w. św., nieraz zastanawiałem się nad biernością ludzi masowo zabijanych. Paru oprawców potrafiło zmusić liczną grupę ofiar do kopania masowego grobu i bezczynnego oczekiwania na egzekucję. Czemu nie wykazali żadnego instynktu samozachowawczego ? Dlaczego czekali bezwolnie, jak stado baranów, na śmierć ? Przecież STRACH przed śmiercią byłby irracjonalny. Oni byli właśnie „sparaliżowani przez STRACH”. /Ponadto kierował nimi egoizm, czekali na rozpoczęcie działania przez kogoś innego/.
Jednakże, okazuje się, że nie trzeba warunków ekstremalnych do ubezwłasnowolnienia przez zastraszenie. Począwszy od psychopatycznych rodziców, poprzez wychowawczynię w przedszkolu, nauczyciela w szkole, kaprala w wojsku, księdza w konfesjonale, przełożonego w pracy, współmałżonka w domu, aż po dzieci i wnuków poddawani jesteśmy presji, zmuszani do coraz większych ustępstw, co w rezultacie doprowadza do obezwładniającego STRACHU /lęku/ przed eskalacją żądań przy całkowitej niemożności wykazania sprzeciwu. Ewentualne działanie jest „sparaliżowane przez STRACH”.
Inny problem stanowi „spirala strachu”. W banalnym przypadku drobne kłamstwo czy też chęć zatajenia jakiegoś faktu prowadzi do „spirali kłamstw”, która nakręca „spiralę STRACHU” przed zdemaskowaniem. Progresywny STRACH zapędza nas w ślepy zaułek, z którego próba wydostania się może zakończyć się tragedią, a w najlepszym przypadku ośmieszeniem bądź kompromitacją.
Mówiąc o trzech pięknych uczuciach jakimi są WIARA, NADZIEJA i MIŁOŚĆ, nie wspomniałem o istotnym negatywnym uczuciu - NIENAWIŚCI, która, jakże często jest owocem STRACHU.
Kończąc temat, wspomnę o pozytywnym działaniu STRACHU, jakim jest aktywizacja. W nielicznych przypadkach STRACH mobilizuje, daje siły do pokonywania przeszkód.

21.11 g.6 Ku pamięci fragmenty moich dzisiejszych wypowiedzi w rozmowach na LC (Może kiedyś mnie się przydadzą). W dyskusji o żądaniu zdjęcia z afisza przedstawienia we Wrocławiu:(na fb)
Błędne rozumowanie od początku do końca. Po pierwsze nie ma jednoznacznej definicji co to jest pornografia. Po drugie władza autorytarna zawsze wprowadza restrykcje. Po trzecie takie działanie i taki sposób rozumowania MUSI doprowadzić, że posągi greckich bogów będziemy ubierać w majtki. Po czwarte każde ograniczenie sztuki jest złe i najczęściej wiąże się z ograniczonością ustawodawcy. Po piąte wskutek takiego myślenia należy usunąć z bibliotek, księgarni etc natychmiast "Pornografię" Gombrowicza. Po szóste: szczyt absurdu: "celem sztuki jest ukazywanie dobra...". To jest negacja tragedii greckich, jak i Szekspira.
Na LC, zaczęło się od "Miasta ślepców":
Systematycznie walczę z obscenicznością i dewiacjami seksualnymi autorów, ale niewiele to przynosi wskutek panującej mody na szokowanie czytelnika. Zaczęło się przed laty od filmu. Większość zachodnich producentów przedstawiała "odważne" sceny, gdy wymagał tego kontekst, a w polskim filmie "ostre" sceny erotyczne kręcono, by przyciągnąć widza, choć sam film tego nie wymagał. Teraz w literaturze najbardziej plugawe sceny dla zboczeńców i onanistów popularyzowane są pod przywództwem USA, gdzie tzw pisarze mają mentalność psa podwórzowego spuszczonego z łańcucha. Gdy przestały obowiazywać pruderyjne, protestanckie zakazy nastąpila przesada w drugą stronę, czego dowodem była Monika Levinsky robiąca loda Clintonowi Jeszcze 50 lat temu, to społeczeństwo skazałoby na ciężkie więzienie - oboje. Pisarze amerykańscy prześcigają się w szokowaniu i brudach, a za nimi podążają inni, w szczególności krajów obu Ameryk. A z islamistami nie ulegaj głupiej propagandzie, bo w zbrodniach nikt nie dorówna chrześcijaństwu
Chodzi o wojnę (czasami "zimną") rozpoczętą przez Trumana w 1945 roku, czyli wojnę pomiędzy Ameryką a Rosją o wpływy na całym świecie, a Koreańczycy, Wietnamczycy, Jugosłowianie wszystkich narodów czy obecnie mahometanie są tylko pionkami, które przesta wiają te dwa mocarstwa. A budzenie nienawiści religijnej to wyjątkowo podły populizm. Zostaw tego Marqueza w ogóle, jest tyle wspaniałych książek, że nie zawracaj sobie nim głowy (jaki i Coelho czy Rothem)
Na LC, nt wydań pośmiertnych
A jaki sens miała szeroka publiczna edycja "Kronosa" Gombrowicza? Polacy ględzą o patriotyzmie, a gdy trzeba było patriotycznie kopnąć w tyłek ciągle żądną pieniędzy tzw. żonę - Ritę, to patriotyzmu nie stało by ją pogonić i bronić najbardziej polskiego pisarza. Ale ludziska kupowali! "Pani, jaka świnia z niego, opisywał jak se hemoroidy w dupę wciskał!!". A mały gnojek Dziwisz, który obiecał Wojtyle, że prywatne notatki zniszczy? No i taki drobiazg: Nie zgadzam się z Panią, co do stopnia szkodliwości takich działań; wg mnie przynoszą stratę przede wszystkim publikacjom naukowym, bo w nich każde słowo jest ważne, a nieskończone, nie przeznaczone do publikacji teksty wypaczają, wykrzywiają myśl autora.

22.11.g.7 Dzięki inteligentnej znajomej z fb dowiedziałem się, że Teatr 6 piętro mieści się w PKiN między Teatrem Dramatycznym a Studio (d. Klasyczny). To ja się zapytowywuję: a po co to robić? Po co trzeci teatr? Po co dawać dodatkowy argument prymitywom rusofobom, że PKiN trzeba zburzyć? Przecież od wieków wiadomo, że teatr to siedlisko ZŁA i porządna kobieta tam nie chodzi? A i teraz skandal, za nasze pieniądze chcieli zboczeńcy pornografie w Teatrze Polskim (POLSKIM nomen omen POLSKIM !!!) uprawiać, aż przyjaciól z Kółka Różańcowego wzywać musiałem, a szczęśliweie i kibole obiecali wsparcie przeciw tym zboczeńcom komediantom.


24.11 g5 gazeta.pl: "Tureckie wojsko zestrzeliło rosyjski samolot w pobliżu turecko-syryjskiej granicy" Zabrakło pierwszej, w pewnym sensie, części informacji o zniszczeniu przez Rosję 240 samochodowch cystern, którymi ISIS dostarcza ropę do Turcji. Jest to OFICJALNY NEWS WSZYSTKICH KANADYJSKICH DZIENNIKÓW
g.13 SZYDŁO usunęła unijne flagi z posiedzenia Rządu. gazeta.pl:
"Brak unijnej flagi na dzisiejszej konferencji odnotowały zagraniczne media, w tym Financial Times i amerykańska agencja prasowa AP. Jak napisał na twitterze belgijski europoseł Guy Verhofstadt: - Ne chcecie więc flagi, ale chcecie pieniądze z UE?"
Żeby tylko Szydło się nie obraziła i nie zrezygnowała z kasy!!!

25.11 g.3 Co za tempo! Równo miesiąć po wyborach; gazeta.pl:
"- Patrzymy na stan polskiego państwa - a dowiadujemy się o nim powoli, bo od niedawna tworzymy rząd - i gdybym miała to przeanalizować, to powiedziałabym, że Trybunał Stanu dla Donalda Tudka byłby dobrą sprawą - powiedziała rzecznik rządu Elżbieta Witek w programie "Jeden na jeden" w TVN24."
Póki nie wróci z Brukseli proponowałbym prewencyjnie aresztować żonę i dzieci
g.4 gazeta.pl: TYTUŁ: WikiLeaks publikuje dokument ONZ
TREŚĆ: "WikiLeaks publikuje dokument, który dowodzi, że rosyjskie bombowce naruszyły przestrzeń powietrzną Turcji na... 17 sekund. Takiej informacji miała udzielić Ankara przedstawicielom ONZ."
Czyli to nie jest dokument ONZ !!!! Jak można dziesięć razy ostrzec w ciągu 17 sekund??

27.11 g.2 Nie tylko bezsenność męczy. Ojczyzna GORE!! Ostatnie wydarzenia doprowadziły Polskę do krytycznej alienacji, mitomanii i chorej nienawiści. W tym stanie jakiekolwiek komentarze na temat Polski, nazywanej ponownie "rozwydrzonym bachorem" bądż "bękartem" Europy byłyby niepatriotyczne. Pozostaje żałobę utrzcić milczeniem. Tak więc "no more political comments".
Wysłałem pytania dla prof. Miodka:
1. W Kanadzie, przesłałem "wyrazy sympatii". Grzecznie mnie podziękowano z dodatkiem wyrażającym zdziwienie; "ale u nas nikt nie umarł".
We wszystkich językach SYMPATIA oznacza WSPÓŁCZUCIE, również w języku polskim zamiennie mówimy układ współczulny - sympatyczny, parawspółczulny - parasympatyczny. Skąd się wzięło tak silne rozwinięcie znaczenia pokrewnego do lubić, podobać się czy być miłym?
2. Ubranie zwane w Polsce "smokingiem" w języku angielskim nazywa się "tuxedo", ewentualnie "dinner jacket". Skąd w języku polskim wzięło się słowo z angielska brzmiące, a niekojarzące się z garderobą dla anglojęzycznych.
3. Dziękuję za książkę z dedykacją Pana Profesora; wyczytałem w niej, że „wszem i wobec” jest błędne. W Warszawie od dzieciństwa tj od 1943 roku słyszałem tylko wersję ze spójnikiem, mającą podkreślić OBECNOŚĆ wszystkich. W formie bez spójnika element powszechnego „świadkowania” jakby zanikał. Proszę więc o dopuszczenie tej formy.
27.11 g. 8 TEMAT DNIA: ESKALACJA NIENAWIŚCI.
MOŻNI TEGO ŚWIATA, DLA SWOICH BRUDNYCH INTERESÓW, SIEJĄ NIENAWIŚĆ RELIGIJNĄ, A GłUPI LUD BOŻY TO KUPUJE. A PRZECIEŻ BÓG JEST JEDEN, TYLKO RÓŻNIE PRZEZ RELIGIE PRZEDSTAWIANY. POSTANOWIŁEM ZAMIEŚCIĆ W „MOIM DZIENNIKU” STARĄ MOJĄ REFLEKSJĘ NA TEMAT MOŻLIWOŚCI POKOJOWEJ KOEGZYSTENCJI RÓŻNYCH RELIGII KTORĄ WYWOŁAŁ..........

CHRYSTUS NA LIŚCIU BO
/grudzień 2011/
Wyprostowawszy się z trudem po wymianie piasku moim kocicom, zawiesiłem wzrok na wielce interesującym kolażu: tj Chrystusie, wymalowanym na liściu BO w oszklonej ramce, wiszącej na ścianie, nieopodal wyjścia na balkon. Nie jestem kato-Polakiem, więc moje „uczucia religijne” nie zostały „obrażone” (stosuję cudzysłowy, bo tylko ciemnogród takich pojęć używa), natomiast ten przykład dążności do ogólnoludzkiego porozumienia bardzo mnie się spodobał. Obrazek ten dostała w prezencie niepraktykująca moja żona, od swojej nauczycielki MURZYNKI, a malunek wykonały HINDUSKIE dzieci chodzące do KATOLICKIEGO ośrodka opiekuńczego w INDIACH. Malunek chrześcijańskiego CHRYSTUSA na liściu figowca, świętego drzewa dla wyznawców BUDDYZMU.
Ten figowiec odmiany „pipal” bądź „peepal” rośnie tylko na Cejlonie, wśród ruin ANURADHAPURA i uważany jest za przeszczep z oryginalnego BO. Nazwa „BO” pochodzi od „BODHI” tj oświecenia, którego doznał BUDDHA tj oświecony. Ale nim to się stało „BO” było figowcem - pipalem, a Budda - księciem indyjskim SIDDHARTĄ GAUTAMĄ, urodzonym ok. 563 r. p. n. e. Mając 16 lat ożenił się i uczestniczył w światowym życiu dworskim. Z czasem, gdy dojrzał, „wkurzył się” systemem kastowym, wg którego on - książę mieścił się dopiero w II-III kaście i postanowił wyruszyć w świat w poszukiwaniu źródła PRAWDY czyli „oświecenia”. Najpierw udał się na pustynię, aby pogrążyć się w rozmyślaniu przez rytualne 40 dni. Głód skłonił go jednak do szybkiego powrotu i tak odkrył pierwszą prawdę, że efektywnie może myśleć tylko człowiek syty.
Zaopatrzywszy się w wiktuały ponownie ruszył na pustynię. Po pięciu latach wędrówek, w 528 r., gdy odpoczywał pod „pipalem”, doznał WIELKIEGO OŚWIECENIA i sformułował swoją doktrynę, opierającą sie na „CZTERECH SZLACHETNYCH PRAWDACH”:
I. PRAWDA O CIERPIENIU - wszystko jest nim w życiu;
II. PRAWDA O ŻRÓDLE CIERPIENIA - jest nim chęć życia, chęć nieustannego trwania i wola istnienia, czyli pragnienie rozkoszy, stawania się i nieprzemijania;
III. PRAWDA O MOŻLIWOŚCI UNICESTWIENIA CIERPIENIA dzięki stłumieniu wszelkiego pragnienia życia;
IV. PRAWDA O DRODZE WIODĄCEJ DO UNIKNIĘCIA CIERPIENIA. Drogą tą jest „szlachetna ośmioraka ścieżka”, wyrażająca umiarkowanie i etyczne postępowanie.
Po przyjęciu tych prawd pozostaje tylko natychmiastowe samobójstwo. Jest to przecież propagowanie pogardy dla życia. Lecz Budda był sprytny i wprowadził zakaz samobójstwa. Należy więc żyć, cierpieć i „wyzwalać się”, aby KARMA - czyli suma etycznych skutków dobrych albo złych myśli, słów i uczynków, wyznaczająca los człowieka w nowej reinkarnacji, a potem kolejno w następnych, doprowadziła do NIRWANY, czyli czasu pełnego wyzwolenia. Jakże mi to przypomina katolicyzm, którego wyznawcy cierpią żyjąc na ziemskim padole i nie popełniają zakazanego doktrynalnie samobójstwa, mimo PEWNOŚCI wynikających z wiary, że na TAMTYM ŚWIECIE będą wiedli o wiele LEPSZY ŻYWOT.
Ale nie o buddyzm mnie chodziło lecz ekumenię. Zreasumujmy więc:

MURZYNKA podarowała mojej żonie malunek CHRYSTUSA na liściu ŚWIĘTEGO BUDDYJSKIEGO DRZEWA, zrobiony przez HINDUSKIE dzieci, uczęszczające do KATOLICKIEGO ośrodka opiekuńczego w INDIACH, gdzie religię HINDU miał ulepszyć BUDDYZM, który obecnie wypierany jest przez ISLAM.

CO ZA NIESAMOWITY SYMBOL ZJEDNOCZENIA LUDZI !!! Wydźwięk większy niż wspólne modlitwy w ASYŻU, w 1986 r z inicjatywy JP II i w 2011 r. - Benedykta XVI.

5.12 g.6 Krótko, bo szykuję się na 8.30 do lekarza. Kapitan Maresz jr atakuje, żąda nagrań, by udowodnić z góry założoną tezę, że Irokez uprawia w Teatrze Starym porutę. Byłym Irokezom mówimy stanowcze NIE!!
g. 16 „Kaczyński na urodzinach Radia Maryja: Każda ręka podniesiona na Kościół to ręka podniesiona na Polskę!" Skomentowałem: "I taką rękę będziemy ucinać jak powiedzial Premier w Poznaniu w 1956 roku".

8.12 g.6 Obserwuję, jaką zabawę zrobił sobie z Polaków wszechwładny mocarz Kaczyński, choć moralny karzeł . Polacy prześcigają się w apelach i oświadczeniach, a on sika z radości patrząc na ich żałosną bezradność. Ponad 30 mln trzyma w garści, a ci żebrzą o spotkanie czy wysłuchanie. A jak w ogóle nie opublikuje wyroków TK ? Co Panowie Mądrzy mu zrobicie? A jeśli zlikwiduje TK, to co Mądrale mu zrobicie? Wstydźcie się własnej słabości !! Bo jesteście ubezwłasnowieni !!. A jeszcze po mordzie możecie dostać, bo kibole są za karłem.
"Jarek i partia eta blizniecy bratia; my gawarim Jarek, a padrazumiewajem partia; my gawarim partia a padrazumiewajem Jarek... Tiszie oratory.. Prawoj, prawoj, prawoj!"
g.17 I co z tego, że wszystko przewidziałem? Jeszcze rano oglądałem durnia Lisa z głupkiem Cimoszewiczem, albo odwrotnie, jak w ogóle nie brali pod uwagę oczywistej opcji. To teraz: Tisze oratory! Naszie słowo towariszcz mauzier. Dawolno żyt' zakonom danym Adamom i Jewoj; Kliaczu historiju pragonim, Prawoj, prawoj,prawoj! Kto tam szagajet lewoj?
Czas już nadszedł! A w TV gębę pokazują Lisy, z Iberii uśmiecha się Arabski, a rodzina Tuska czeka na pogodne Święta. Do dieła! Paszli oni wsio w kazamaty! Ziobro naczinaj tłysta!
Tyle proroctw świętego Wojciecha, tyż lubiącego rozpustę jak jego poprzednik wyrzucony z Hradczan i karnie umieszczony w klasztorze na Monte Cassino. Amen

9.12 g.18 Krótko, bo goście przychodzą, jako, że dzisiaj nasza 37 rocznica ślubu. Postanowiłem skopiować fragment swojej dzisiejszej wypowiedzi w trakcie dyskusji na intymnym fb z moim znajomym z Toronto:
"Naród wybrał, naród ma, a jeśli nie wiedział co robi, to do psychiatryka cały elektorat
2:43pm
Można tak to ująć. Niczego to jednak nie zmienia. Historia pokazuje, ze Polacy sa politycznymi samobójcami. To chyba kolejny akt.
4:59pm
Samobójstwo to skutek, a nam trza szukać przyczyny. Jest to naród nadzwyczaj podatny na "wodzostwo". Już wieszcz mowił, że potrzeba 1000 harfiarzy, by ten naród poprowadzić. Ale skąd wziąć ten tysiąć ? I czy to harfiarze? Książkowym przykładem był Lelewel, fałszywy harfiarz, który omamił młodzież, doprowadził do wybuchu Powstania Listopadowego, a sam bezczelnie, arogancko oświadczył, że żona mu choruje i wziąć udziału w powstaniu nie może. Ten cymbał, bo nie harfiarz doprowadził do ciągu restrykcji, które zakończyło Powstanie Styczniowe i masowa zsyłka na Sybir. Zamojska pisała do męża, że znów garstka pijanej młodzieży robi bezsensowną zadymę. Ale to temat rzeka. Na temat samobójczego Powstania Warszawskiego nikt nawet nie śmie się zająknąć, że łobuzy z Londynu powinniy być za nie osądzene, że zbiorowe samobójstwo kwiata polskiej młodzieży było wspaniałym prezentam dla bolszewików, bo nie miał już kto organizować sprawnego oporu czy dywersji. Obecnie wychodzi bokiem ugodowość Tuska i zaniechanie rozprawienia się tak z Kaczyńskim, Kamińskim czy Ziobrą, jak i uniżone ustępstwa wobec Kościola. Prawdą jest, że po 1989 roku zdolności wodzowskie (czytaj harfiarskie) wykazał tylko i wyłącznie Kurdupel.No to mamy karykaturę Piłsudskiego, bo ma wszystkie wady Marszałka, (tu myślę przede wszystkim o Berezie, haniebnym procesie brzeskim, zamachu, w którym wymordował co najmniej 200 polskich żołnierzy wiernych demokratycznie wybranemu Prezydentowi, listy gończe za Witosem itd itp),a żadnych jego zalet. Nawet naszej polskiej wiary i Żydówki Królowej Polski, Kurdupel porzucić nie może, bo go dupy nie kręcą (w przeciwieństwie do koguta Piłsudskiego) Ale ja mogę tak długo...."

11.12 g.6 w "Natemat.pl" napisałem (po decyzji Rządu o niepublikowaniu wyroków TK):
Naród wybrał, Naród ma. Co więcej PiS,Kaczyński,Duda dalej prowadzą we wszystkich rankingach. Kto chce być pobity przez kiboli Legii i inne pisowskie bojówki niech chodzi na demonstracje. Jako zagorzały przeciwnik PiS-u i Kaczyńskiego myślę racjonalnie i odnotowuję pozytywne działania uzurpatorów jak np pomysły z pracą więźniów i ograniczeniem ich komfortu.Mimo sympatii dla Tuska, jego unikanie "wojny domowej",jego brak radykalnych kroków jak choćby w sprawie Kamińskiego, plus brak kompetencji jego następców (po cholerę wybierano 5 sędziów) doprowadziły do obecnej sytuacji i nie uliczne protesty i głupie dyskusje,lecz praca nad programem i przekonywanie społeczeństwa racjinalnymi argumentami, są potrzebne. Kempa, Tempa, nie ważne, warunek pełnego składu TK jest logiczny, a że był niemożliwy do spełnienia to nie wina Kaczyńskiego.

12.12 g.6 Dolar kanadyjski spadł z o.99 $ do 0,7272 $. Gdy cel Hameryka osiągnie to będzie dla nas, Kanadyjczyków pyrrusowe zwycięstwo, z którego ciężko będzie się podnieść. A Hameryka dalej obniża cenę ropy. Kto pierwszy padnie Rosja czy Kanada. W tej chwili doszło do absurdu, że Kanadyjczyk zarabiający 10,50/h dostaje 7,40 $, a za tyle nikt w USA nie pracuje. Ale i Hameryka ponosi olbrzymie straty na zakupach Kanadyjczyków, i to nie tylko przygranicznych, ale również na np samochodach. I jeszcze jedno spadek cen baryłki nie przekłada się na cenę rynkową. Mimo spadku ceny baryłki o 70%, cena na stacjach spadła o ok.20%.

13.13 g.4 Odpisałem na e-maila od Jędrka (świetnego komentatora politycznego):
Rolę Platformy  przejmuje  Petru,  ino,  że  on  za  krótki.  Platforma  ewentualnie  w  jakims stopniu  mogłaby  działać,  gdyby  ,  zgodnie  z  planem  Tuska,  przejął całośće  kolega z  boiska  Schetyna.  Niestety  od  początku  działa  moja antypatia -  gówniarz  Siemoniak  i  on może  wszystko  zepsuć.  Wczorajsze  "jentyligenckie" demonstracje  KOD-u  według  mnie,  a  przeciw  propagandzie,  były  żenujaco  żałosne.  Pretensje  dzieci  z  "dobrych  domów",  że  zabawę  w  piaskownicy  popsuł  kurdupel  z sutereny.  Mohery  plus  kibole   dają  35 %  poparcia  plus  Kukizy  15%,  to proszę  włożyć  mordę  w  kubeł. Jak  chcesz  robić  uliczny  protest  to  trzeba  mieć  za  sobą  ulicę  lub  ją  kupić,  a  Petru  tego  nie  umie. W  związku  z  tym, ja  zagorzały  wróg  Kurdupla  szukam  pozytywów,  a  one  są:  choćby  ściągalność  alimentów,mandatów  etc,  zaostrzenie dyscypliny  w  więzieniach,  likwidacja NZS,  ubezpieczenie   zdrowotne  wszystkich  obywateli  (spadnie  pozorne  bezrobocie!!!)  itd  itp, a  przede  wszystkim  konkretne  zdecydowane  działanie,  a nie  niemoc  Tuskowa,  by  za  wszelką  cenę   uniknąć  starć.   A  jedyna  nadzieja  na  klęskę  Kurdupla to  Rydzyk,  który  ogłosił  tajemnicę  Poliszynela,  że  to  farbowańce,  a  nie  prawdziwe  katoliki.
g.18 Jędrek jako Komentator napisał:
Pełzający zamach stanu...
takiego stwierdzenia użył pan Grzegorz Schetyna wygłaszając publicznie - o ile dobrze pamiętam, w Lublinie -  opinię o działaniach wiekszości parlamentarnej głównie w kwestiach dotyczących  Trybunału Konstytucyjnaego. Niestety, pan Grzegorz Schetyna pomylil adresata, To nie PiS, ani większość parlamentarna, ani nie Prezydent RP, ani nie rząd, inicjują "pełzający zamach stanu", ale robi to przegrana w wyborach prezydenckich i parlamentanrych Paltforma Obywatelska, która razem z partią Pana Ryszarda Petru wyprowadza obywateli na ulice, manipulując nimi, ze chodzi o Trubunał Stanu, że chodzi o  obronę zagrożonej rzekomo demokracji, a tak naprawdę chodzi Platformie Obywatelskiej o - marzenia to piękna sprawa - stworzenie sobie najpierw w społeczeństwie atmosfery do zdezawuowania obecnych władz państwowych. a później pozyskania dodatkowego elektoratu. Błąd! 

Platforma Obywatelska przegrała wybory prezydenckie, przegrała wybory parlamentarne na własne życzenie, nic nie rozbiąc dla obywateli przez osiem lat rządów, przegrała przez arogancję, chamstwo i prywatę swoich działaczy partyjnych nasadzonych na decyzyjne stanowiska w urzędach, samorządach, spólkach skarbu państwa, Platforma Obywatelska przegrała - mówiąc otwartym tekstem - przez własną głupotę i głupotę swoich liderów, dziwnych, przypadkowych osób, które nie miały pojęcia o tym, czym jest państwo i czym jest naród. Po przegranych wyborach, zamiast siedziec cicho w ławach opozycji sejmowej, Platforma Obywatelska pod "przykrywką"  Trybunału Konstytucyjnego pragnie wywołać rewoltę. Najlepiej przez wyciąganie obywateli na ulice miast i "buzowanie" nastrojów. Platforma Obywatelska nie może pogodzić się z faktem, że została przez naród "załatwiona" odmownie. W rezultacie działa neurotycznie i "załatwia sie dalej sama" jak zdradzona żona Kowalskiego.

Niech tak robi dalej, na zdrowie! Domniemywam, że taka polityka doprowadzi do  tego, że aktualne władze doskonale poradzą sobie z "zadymami" jakie prędzej czy  później pojawia się w naszej codzienności, natomiast   Platforma Obywatelska zniknie ze sceny politycznej, Kto czym wojuje, ten od tego ginie. Demokracja w Polsce nie jest zagrożona, zagrożona jest tylko elita idiotów, arogantów, chamów i tych, którzy z Państwa i państwowych pieniędzy uczynili sobie "dobrą ciotkę" fundującą   gigantyczne  miesięczne  dochody, gigantyczne odprawy, turystykę po całym świecie, posady i wygody, mając za gówno podległych sobie pracowników bezpartyjnych, ale fachowych, mających za gówno bezrobotną młodzież, mającą za gówno emerytów i starców, mając za gówno chore dzieci, na których leczenie rodzice muszą żebrać w Internecie bo Narodowy Fundusz Zdrowia podobno nie ma pieniędzy. Mając w istocie rzeczy za gówno wszystko poza własnym interesem.
"Pełzający zamach stanu" ? Ciekawe do czego "toto" dopełznie. Może to być nawet interesujące z punktu widzenia polskiej transformacji...

A ja mu odpowiedziałem:
Kochany  Bracie!  Jak  wiesz   jestem  zagorzałym  przeciwnikiem Kurdupla, ba,  to mało  ja  się  go  i  nim brzydzę,  a więc   nie  mogę   popierać   jego   arogancji  w  łamaniu  prawa  na  wzór Piłsudskiego. Ten  bowiem  oprócz  wad  i  niecnych,  przestępczych  poczynań  miał   zalety.  U Kurdupla    ich  nie  widzę.   Wracając  do meritum:  Twoja  krytyka   PO,  Petru  i in.    jest    bardzo  emocjonalna, lecz   zasadniczo   słuszna.   Chyba  zauważyłes,  że  oceniłem  jako  niepotrzebne  i  przypominające   zabawę  dzieci  w  piaskownicy wczorajsze manifestacje  pod  marką  KOD.    Dzieci  z  dobrych  (jak  im  się  wydaje)  domów   płaczą,  że    złośliwy  Kurdupel  zburzył  ich  budowle  z  piasku.  Ale..
Ale w  Twoim tekście    znajduję,    niestety  prawdziwe, stwierdzenie:  "..aktualne  władze  doskonale  poradzą  sobie  z  'zadymami'..."   i   w  tym  jest   cała  prawda  typowa  dla  PSYCHOPATYCZNEGO  Kurdupla  i  CHOREGO  PSYCHICZNIE  Antosia.  Oni  nie  będą  mieć żadnych  oporów   w  zastosowaniu   wszelkich  środków  i  doprowadzeniu  do  wojny  domowej.  A  tego  w Twoim komentarzu  nie  widzę.Co  rozumiem,  ze  względu  na  Twojego czytelnika.
Pozostaje  mnie   wróżenie  z  fusów,     że   sojusz   Kościoła   Flaszki  i  Rydzyka  z  farbowanym  katolikiem  Kurduplem  i  Dudą  zapalającym  świece  chanukowe   szybko  się   rozleci,  czego  sobie  i  Polsce życzę.   Dodam,  że  w  polityce  dawno  brak  fachowców,  ale ZOO  Kurdupla   jest   ewenementem,  bo  jeden  młody  Morawiecki,  notabene   bardzo  dziwna  jego  tu  obecność,   nie  uchroni  przed  kompletną  klęską  gospodarczą.  Tak  dopomóż  Bóg.  Amen

Jędrek odpowiedział:
Wojtuś! Chodzi o to, że jeżeli PO byłoby cicho w opozycji i lizało rany, sytuacja by sie ustabilizowała i PiS nie miałby legitymacji, żeby....A jak PO doprowadzi do zadym w miastach, to i Antek i inni będą mieli doskonały pretekst, aby ...Sam rozumiesz...Jest takie powiedzenie "nie ruszać gówna bo śmierdzi", więc ten głupi Petru i durnie z PO po co ruszają? Znam życie i gwarantuję Tobie, że będzie smród jak cholera. Gówna w "sławojce" w Radości na letniakach, to przy tym będą pachnieć jak Bleu Chanel for Men. Jędrek 
No to ja podziękowałem za dopowiedzenie:
No  i  Kochany  Braciszku,  tego  dopowiedzenia  mnie brakowało.  Całuję  gorąco  W

15.12 g.7 Jędrek ma 82, ja prawie 73 lata, i dlatego umieszczam tu jego ciekawsze komentarze i moje odpowiedzi. Przecież to nasze ostatnie podrygi. Dzisiaj on,niezależny komentator pisze:

"Refleksje przedświąteczne...
Już za kilkanaście dni będziemy świętować pamiątkę Bożego Narodzenia, a zaraz potem pożegnamy stary 2015 rok i powitamy rok nowy - 2016. Świat, a wraz z nim i nasz polski grajdołek na chwilę ulegną euforii, wpatrując się w nocne Niebo rozświetlane fajerwerkami, smakując fałszywego szampana i przekazując wzajemnie sobie życzenia wszelkiej pomyslności - fantasmaty bez  zadnego znaczenia, ale nieodzowne w ceremoniale witania Nowego Roku. Wszystkiego najlepszego! A co jest najlepsze?

Nie tak dawno, jakaś bezbarwna dama tak zwanej polityki twierdziła, że - cytuję z pamięci - "Polska nie jest ruiną". Fakt. Pod względem terytorialnym, zabudowaniem, Polska ruiną nie jest.  Jeżeli jednak spojrzymy na nasz kraj w aspekcie gospodarki, kondycji ekonomicznej i kulturowej społeczeństwa, lub poziomu polskiej nauki, a nawet demografii, to sprawa wygląda bardzo nieciekawie dzisiaj i źle rokuje na przyszłość. Bieg wydarzeń skłania do wniosku, że wydarzenia te zostały zaprojektowane i to wyjątkowo cynicznie, aby raz na zawsze skończyć z tym "bękartem Europy", za jakiego uważają nas prawdziwi politycy niektorych państw na naszym kontynencie.

Otaczają nas tylko banki i apteki. I nie jest to przypadkiem. To narzędzia socjotechniki. Klasyk mówił, że najważniejsza jest elektryfikacja i władza rad. Teraz wmawia się narodowi, że najważniejsze jest oszczędzanie - "Kto oszczędza ten ma" - oraz odżywianie się suplementami diety. Poza tym polska gospodarka rozwija się. Nieprawda! Nie ma polskiej gospodarki, natomiast jest zagraniczna gospodarka w Polsce. Kolonializm XX, XXI wieku. W wieku XXII oczywiście upadnie on tak samo, jak upadł jego poprzednik w wieku XIX. Nawet wiem dlaczego, ale to przy innej okazji.

Polska nie jest w ruinie, być może, ale za to społeczeństwo jest całkowicie zrujnowane, moralnie, kulturowo i  cywilizacyjnie. W żadnym domu rodzinnym w Polsce do obiadu nie zasiada o określonej godzinie przy stole cała rodzina, i w żadnym domu rodzinnym w Polsce na stół nie podaje się zupy w wazie, drugiego dania na półmiskach, sosu w sosjerce, a deseru na talerzykach deserowych.  Zewnętrzna, napływająca  subkultura, czego wielu jeszcze nie zauważa,  uczyniła z nas chamów, prymitywów i dzikusów - pod wieloma względami. Czy ktoś jeszcze pamięta o tym, co zaoferowała nam tzw. zachodnia kultura, natychmiast po rozwaleniu starego systemu? Banany i gadżety porno! Już wtedy było jasne jak Słońce, że  widzą w nas tylko małpy człekokształtne gotowe pracować za gówniane wynagrodzenia. A propos. kto to powiedział, że Niemcy uważają nas, Polaków,  za podludzi, a Rosjanie nami gardzą? Był taki, chyba jakiś Francuz, uważający oczywiście Polaków za idiotów.
A my siebie za kogo uważamy? Za przegranych, zmarnowanych, wrogich względem siebie, głupich, zakompleksionych. I to tyle refleksji  na teraz. Wszystkiego najlepszego! Zdrowia! Wygranej w totolotka!
A co słychac u cioci Helenki? Ma raka...To teraz modna choroba! Stawy biodrowe, nowotwory, jaskra, cukrzyca i brak gotówki.
Vive la Pologne! Long live Poland! Es lebe Polen! Да здравствует Польша! 万岁波兰 i tak dalej...”

A ja mu na to odpowiadam:
“Ale   zgorzkniały  gość!!    Sosjerek  mu  się  zachciewa,   a    porno  gadżety  mu  się  nie  podobają.   Takiemu  to najlepsza  kurwa  nie  wygodzi!    A  już końcówka   błędna. "A my siebie za kogo uważamy? Za przegranych, zmarnowanych...."   My  Polacy,my, Naród   jesteśmy  MEGALOMANAMI,  uważamy  się  za  lepszych i  mądrzejszych  od innych,  a  w  zanadrzu   trzymamy   dwa  nasze  kompleksy: niższości  wobec  Zachodu i  wyższości  wobec  Wschodu.  Ale  najbardziej  przeraża    obserwatora  z  odległości:  zarozumiałość, pewność  siebie  w  głoszonych  racjach   i      znawstwo  każdego  Polaka  na  wszystkim.  Polak  potrafi!    Ignorancja  i  tupet   tej  bzdurze  sprzyjają.   ALE  W  OGÓLE   MASZ   RACJĘ,     ino  pesymistycznych  wróżbitów  najczęściej  wieszają.     
Vive  la  Canada!   Polak  Polakowi  zrobił  operację  w  Dubaju  i  obaj  zadowoleni  koszą  co  popadnie,  a  ja  w  IDENTYCZNEJ  sytuacji  (szczegółowa  ocena  lekarza  z  Dubaju)  liczę  z  przerażeniem  malejący zapas  morfiny. Happy Holidays!Nie  stać  mnie  na  malkontenctwo, bo  bym  musiał  natychmiast  wyskoczyć  przez okno."
g.8.30 Szef najwyżej notowanej partii opozycyjnej Petru popełnia te same błędy co Tusk, Komorowski i Kopacz; leci do Pałacu Prezydenckiego wiedząc, że Duda go nie przyjmie, Petru, nie pozwalaj, by ktoś ci robił ŁASKĘ. Nie chcą z tobą gadać, weź na wstrzymanie, bo się ośmieszasz.

22.12 g.8 Skupiłem się na czytaniu i wizytach u lekarzy, a dzisiaj tylko dlatego się odzywam, bo na fb zareagowałem na lamenty o TK i postanowiłem je tu utrwalić. Moja odpowiedź na nie:
"A po co Trybunał? Dlaczego ociągają się z rozwiązaniem Sejmu i Senatu? Po co komu ta kosztowna piaskownica, w której wszystko jest przewidywalne? Kiedy ruszy budowa obozu koncentracyjnego dla opozycji na wzór Berezy Kartuskiej? Kiedy ruszą procesy na wzór brzeskiego? Kiedy zostaną wysłane listy gończe za Tuskiem na wzór listu za Witosem?"

25.12 g.6 I po świętach. Były śledzie od rana, aż się pochorowałem. Święta ciepłe (ok.15), lecz wyjątkowo gorące od uczuć i prezentów Moniki, Patrycji i Petrita. O 21 padłem na 45 min, mimo morfiny i tylenolu, ale wstałem. Wyjątkowo udane! A ja się uparłem i się zmagam z "Miłością w ruinach" by Walker Percy, trudne, ale ciekawe, recenzje mam właściwie gotową (kwestia długości), czekam na wysłuchanie przez żonę. Spójnej, jednoznacznej opinii nie wydaję, bo geniusz idiocie bliski, i wszystko zależy od nastawienia oceniającego. Po Wigilii zostało sporo jadła,więc do roboty, by się nie popsuło (cukier 11, po kilogramie róznych czekoladek)
Co nie weszło do recenzji "Miłości w ruinach":
s.167 "...Chrystus umarł za nasze grzechy i nic to nie dało, nie zostaliśmy pojednani...."
s.196 "..Nawet nasz Pan, przypominam, nie był reformatorem społecznym. A skoro On nie wspominał o zniesieniu niewolnictwa, to i my nie jesteśmy do tego zobligowani...". Wręcz przeciwnie jak widać w listach św. Pawła
s.203 "...taki Grant, na przykład, w ciągu zaledwie czterdziestu ośmiu minut stracił osiem tysięcy żołnierzy, głównie białych anglosaskich protestantów o nazwiskach Smith, Jones i Robinson, w bitwie o Cold Harbour, sprawnie uśmierconych przez armię Lee, też głównie anglosaskich białych protestantów o nazwiskach Smith, Jones, Robinson oraz Armstrong..."
s.314 o prześciganiu się w wykorzystywaniu religii do własnych celów np politycznych (s.314): "Przejezusowałeś ich, Victorze, to jest własnie takie zabawne"

29.12 g.0 Przyziemne, lecz istotne., bo coraz gorzej, coraz gorzej, aż w końcu bęc. Cisnienia nie mogę opanować, wziąłem już wszystkie zapasy (ostatnia doba 10x300 Avapro),mam3x300, i ze 30x150, po leki pojadę dopiero w poniedziałek 4.01; cukier szalał koło 15, ale na wieczór zszedłem do 10,rana krwawa na nodze się zrobiła; wychodzi na to, że cukrzyca mnie pokonała. Ale najgorsze, że nawet na chwilę położyć się nie mogę, bo prawa nerka strasznie boli, nie mówiąc o nogach, mimo że i morfinę, i tylenol wziąłem. Może w fotelu nad ranem się zdrzemnę. Tym razem jestem przybity, bo wychodzi, że to koniec. Łeb pęka.

1.01.2016 g. 7 Z Nowym Rokiem nowym krokiem. Na LC rok zakończyłem osiągnięciem 971 recenzji, za które otrzymałem 43 329 like'ów w ciągu dwóch lat. Paranoja! To moja ucieczka od rzeczywistości w książki i ich recenzje. O rzeczywistości lepiej nie pisać, wystarczy, że jestem tak otumaniony, że mam problem z czytaniem Łysiaka "Szuańskiej ballady". No i pisać nie mam siły.

3.01. g.1 W związku z apelem o odebranie Maliniakowi-Dudzie tytułu doktora napisałem:
"Błazenada i bezmyślność, która nawołuje do odbierania stopni naukowych z przuyczyn politycznych, czyli nawiązuje do haniebnego pogromu 1950 roku kiedy to.... ... działała "krwawa Luna" żydowska swołocz Brystygierowa zabierając jednym uczonym kwalifikacje, a drugim agentom bolszewickim nadając naukowe tytuły. Czystka Brystygierowej na Uczelniach w 1950 roku była największą tragedią i zapaścią polskich uczelni, czego skutki mamy do dzisiaj (widoczne w rankingach). Jakiekolwiek pomysły umożliwiające kojarzenie z działaniami okupantów kacapów są wielce szkodliwe i są czystą paranoją"
g.3 Już miałem nadzieje, że najgorsze z bólem w kolanie mam za sobą; nawet doczołgałem się do stołu bez kuli. Niestety, wziąłem już tylenol i morfinę, pasjansa na laptopie nie mam siły stawiać, a o łóżku nie mam co myśeć. W poniedziałek włożę luźne stare spdnie od dressu i ruszę za moim vascularem dr. You, bo rana na nodze - żywe mięso. Kiepsko się rok zaczął,
g. 9 cd. mojego głosu w dyskusji na fb:
"Lech K miał ponoć, i doktorat, i habilitację, nie mówiąc o babie z magla Pawłowicz. Po rehabilitacji naukowców w 1956 roku wielkim wysiłkiem szkolnictwo wyższe wracało do podstawowych standardów. Niestety 1968 rok przyniósł utrat ę nie tylko kadry pochodzenia żydowskiego, lecz również doprowadził do akcji pt zwiększenia efektywności nauczania, wskutek której wykładowcy dużo wymagający zostali odsunięci od działalności dydaktycznej. Równocześnie zaczęto skrupulatnie przestrzegać zasady zdobywania następnego stopnia naukowego w ściśle wyznaczonym czasie. Te działania plus mnożenie oddziałów uczelni, a potem masowego tworzenia nowych tzw uczelni bez odpowiedniej kadry,, doprowadziło do kompletnej degradacji wszystkich stopni naukowych. No i mamy roje tępaków analfabetów i doktorów nie znających choćby jednego języka obcego. Czego nie dokonał Hitler, ani Stalin, my zrobiiśmy, zgodnie z hasłem Polak potrafi"
g.12 cd Moja odpowiedź na "Duda jest prawnikiem, a prawa nie respektuje":
"Tytuł PhD dostał (teoretycznie) za odpowiednią ilość naukowych publikacji i obronę pracy doktorskiej przed komisją do tego powołaną. Natomiast teraz wkraczasz w temat, którego nikt nie jestt w stanie autorytatywnie rozstrzygnąć, bo nie ma w tej chwili na świecie instytucji kompetentnej w ocenie wszystkich aspektów postępowania prezydenta. Kiedy i w jakim stopniu naruszył prawo?. Teoretycznie mógłby to rozstrzygnąć Trybunał Stanu, lecz przy władzy PiS-u do tego nie dojdzie, a ewentualnie póżniej nie wiadomo ile będzie obiektywizmu. Przecież obecnie, jeżeli Kaczyńskiemu uda się (a chyba się uda) postawić Tuska przed Trybunałem Stanu to będzie do sąd kapturowy, a wynik przewidywalny. "Prawa nie respektuje" jest opinią Twoją, moją i części pozostałych, ale TYLKO OPINIĄ. Taką opinię uważamy za naszą prawdę, Tylko, że wg "mojego" Tischnera są zawsze one trzy: moja prawda, twoja prawda i gówno prawda.. Konkludując "prawa nie respektuje" należy do opinii, a więc nie jest aksjomatem, więc niczym logicznym nie skutkuje"

4.01 g.20 Ciężki dzień ( dr You, apteka, zakupy, wywiad dla nurse), od jutra będzie nurse robić opatrunki w domu. Próbowałem rozczytać LOWER LIMB VENOUS ULTRASOUND i mam "reflux of the GSV". Nie wiem co to jest, ale znowu będą mnie wciskać lecznicze stockings. Tyle z internetu wyczytałem. Summary: There is bilateral superficial venous insufficiency involving the above and below knww GSV. The left SFJ is also incompetent. Nieudolne SFJ czyli sapheno-femoral junction (SFJ) . No to już wszystko jasne!
Cały dzień zszedł na nodze. W końcu jutro o 9-11 przyjdzie pielęgniarka i zrobi oparunek, i tak będzie cidziennie; a 29.01 mam być w specjlistycznej klinice w Scarborough General Hospital. Pół godziny męczyli mnie przez telefon z tej kompanii, co wysyła pielęgniarki. Jakie choroby mam? - Wszystkie poza syfem i AIDS Jakie zwierzęta mam w domu? Dwie kocice i siebie samego Czy będę mógł je zamknąć? Będę Czy palę? Tak, 70 dziennie, bo całą dobę siedzę przy stole, i jak przydrzymię to wszędzie dziury wypalam. Czy będę mógł nie palić przy pielęgniarce i to wcześniej, by nie było nadymione? Czy się myję? Usiłuję, staram się nie śmierdzieć. I o ciśnienie, hepatitis, ataki serca itd itp. A sam pan doktor łaskawie spojrzał na odsłoniętą przeze mnie ranę, spojrzał z niesmakiem i usiadł do komputera. Nawet zakrwawionego opatrunku nie zmienił. Mówię mu, że przykładam kompres z fucidiną, czy dobrze? - Jutro przyjdzie nurse. A czym smarować te suche nogi - obraz rozpaczy? - Jutro przyjdzie nurse. A czy dobrze pan, panie doktorze, popieprzył sobie ostatniej nocy? - Jutro przyjdzie nurse....

5.01 g.1 Z kolanem lepiej, czyżby pomogło wczorajsze chodzenie do lekarza, do apteki, po zakupy? Przespałem się 1,5 godziny, a wstałem bo "normalny" ból krzyża plus nagle cholerny ból rany. Zmieniłem opatrunek i wydaje mnie się, że jest poprawa. Wziąłem Tylenol i przejrzałem wiadomości. Rzygać się chce. Antypisowcy tzw dziennikarze i ich zleceniodawcy potrafią jedynie czepiać się, jak tonący brzytwy, wpadek pisowskich pętaków takich jak Waszczykowski czy Pawłowicz, czy też jakiegoś gnojka europosła (nie pamiętam nazwiska), który zamierza aresztować Rzeplińskiego. Dziecinada i mamienie społeczeństwa. No cóż, ale ci wielcy buntownicy nie potrafią w żaden sposób zaatakować Jego Wysokości Kurdupla. Jaka wielką satysfakcję ma ten zakompleksiały Kurdupel, gdy patrzy z góry na całe to polskie tatałajstwo nurzające się w szambie, i obrzucające się wzajemnie błotem, wyciągające niechlubne fakty z curriculum vitae, a on patrzy i planuje następną prowokację zaostrzającą wojnę w piaskownicy. Wszystkich utytłał w gównie, społeczeństwo jest karmione donosem Terleckiego na swego ojca, bezczelnymi wallendrowskimi kpinami ze społeczeństwa prokuratora stanu wojennego, łamaniem prawa przez Dudę i ewentualnymi konsekwencjami tego, krytyką ze strony jego promotora i żydowstwem jego teścia oraz innymi głupotami, podczas gdy on sam pozostaje nietykalny. Sprawia to wrażenie panicznego strachu wszystkich przed konsekwencjami nastąpienia mu na paznokieć. Tu niby wojują, a tu zmowa milczenia na temat jego bliższej (ojciec, matka, brat), jak i dalszej (bratanica, jej małżonek) rodziny.Od wielu dni nie zauważyłem żadnej wzmianki o byłym małżonku i jego wspólniku - kryminaliście, którego ułaskawił braciszek.
Niedługo pojawią się nowe 'wiadomości": kto się postawił UE i jak swój patriotyzm zademonstrować w jej prowokowaniu. A głupie społeczeństwo podnieca się butnymi "patriotycznymi" wystąpieniami pisowskich pionków. Bo bóg, honor, ojczyzna......

6.01 g.2 Nurse siedziała 2 godziny. Bardzo miła Chinka (ładna) mówiąca , o dziwo!, po angielsku. No to się rozkręciłem i gadaliśmy o wszystkim, a że lata całe z nikim nie rozmawiałem w tym języku, to przepraszałem za złe pronunciation. Wmawiała mnie, że mój English jest wyśmienity i choć zdaję sobie sprawę jak jest naprawdę, to miło było tego słuchać. A ja mam kompleksy mimo ukończenia trzech lat Seneca College i lektury książek, bo większości mowy gadanej nie rozumiem, czasem ze wzajemnością; vide mój family doctor Arif i jego współpracownicy. Hindusi i w ogóle emigranci z krajów w których językiem urzędowym był angielski, oni są najmniej zrozumiali. Cóż, klasyk literatury angielskiej Conrad do końca gadał nienajlepiej choć żył wśród Anglików, a ja - głuchy i w jakim otoczeniu!! W tak długiej rozmowie zdarzają się perturbacje; obie dotyczyły zaszłości z moją nogą; mówię gangrene - ona nie rozumie, bo nazywa to necrosis, lecz po internetowe wytłumaczenie sięgnałem, gdy nie mogła zrozumieć gypsum, a ja zapomniałem, że to plaster. Obie nogi mam do kolan w bandażach do kolan, mam je trzymać wysoko i, oczywiście, rzucić palenie, bo cyrkulacja zła, a rana to kwestia miesięcy. Nałożyła nasączoną gazę i na to bandaże i skarpeta, których nie wolno mnie ruszać do piątku, kiedy to przyjdzie inna nurse, szczęśliwie znowu "normalnie" mówiąca, bo z Rosji czy z Ukrainy. Dochodzi 3 rano, ale udało mnie się pospać dobre trzy godziny z jedna przerwą. A teraz znowu wyję z bólu, a najwięcej boli ta rana. CCAC, do którego zamówienie złożył dr You nie ma nurses, tylko pośredniczy, ma natomiast sprzęt medyczny i już zapowiedzieli się z wizytą, bo będą usiłować wcisnąć mnie walker z pokryciem 75% ceny przez Państwo. Tymczasem Kajka wpadła na genialny pomysł aby załatwili dla mnie szpitalne łóżko z podnoszonym elektrycznie podnożkiem i podgłówkiem. To jest to! Wreszcie bym się wyspał!
Na fb poznałem Bogusię z Pawłem W. I się cieszę, bo już zostali "friends"
Dzisiaj w Polsce mają tzw Święto Trzech Króli i wierni (nie Bogu, a Kościołowi) wypisują na drzwiach K+M+B, przypisując im błędnie imiona trzech Króli (Magów - Kacper, Melchior i Baltazar) Jest to mit dla prostaczków. W rzeczywistości są to spolszczone litery CMB, których znacenie podaje Wikipedia:
"Święta Epifanii – chrześcijańskie święta upamiętniające trzy biblijne wydarzenia: chrzest – po łacinie +Baptesimus+, wesele w Kanie Galilejskiej – +Matrimonium+ i pokłon mędrców – co oddano wyrazem +Cogito+ – poznaję. Na pamiątkę tych wydarzeń chrześcijanie piszą na drzwiach litery C M B (w Polsce występuje również wersja z literami K M B)".
Przypomnijmy też, że (Wikipedia):
"Objawienie Pańskie, Epifania (gr. επιφάνεια epifaneia; objawienie, ukazanie się) – chrześcijańskie święto mające uczcić objawienie się Boga człowiekowi (teofania)"

Ale chodzi mnie o coś całkowicie innego. Dzień 6 stycznia to tradycyjny dzień Christmas (nie piszę Bożego Narodzenia, bo Bóg jest w swoim trwaniu nieskończony, więc nie mógł się urodzić, a uśmiercić Go mógł tylko Nietzsche). Dopiero w 354 r przeniesiono celebrację na 25 grudnia, by zawłaszczyć hucznie obchodzone w Rzymie Święto Boga Słońca - Mitry, uznawanego do śmierci przez cesarza Konstantyna. Bo warto wiedzieć, że zabór świąt przez chrześcijan był jedną z metod prozelityzmu i wykraczał poza święta żydowskie i lokalne pogańskie. Jak świętujecie, to świętujcie świadomie. Amen

7.01 g.6 Z okazji mojej recenzji "Lokomotywy" Jolanta Olszewska podała mnie w gwarze poznańskiej ją i parę innych. Coś pięknego, zanotuję tutaj:
„Murzynek Bambo wew Afryce pomiyszkuje

Czornum mo skóre choć ciyngiym jum szoruje.

I skorno dryzd bez cołkie ranki, szpycuje do piyrszy swoi czytanki

A gdy zez lani fyro z powrotym ciyngiym wystworzo różniaste gupoty

Jakby mioł wek broji rojbruje bo takum robotum łun sie popisuje

Zaś matka go wolo Bambo ty szczunie a łun kalafe wykrzywio du ni

Matka mu godo pij mleko dziecioku łyn zgoluł zaś matce na palme wysokum

Puć sie wybachać boś osmoluny a łyn sie drygo być wybieluny

Szag matka kocho szaranka czornygo bo fifny pungiel rychtyk jezd z niego

Szkoda co Bambo zez czornymi ślypskami nie łazi do lani razym zez nami. „
.............................

Dudlo pani Słowikowo wew gniozdku na akacji

bo pon Słowik mioł być przed dziwiuntum na kolacji

Zawdy sie akuratnie godzinów trzyma

a tutej już jedynasto a jegu jeszczyk ni ma

Wszysko stygnie: ańtop zez muchów kwyrlanych wew rosie

szejś nygów ze skrzyczkami wew zielunym sosie

Motyl zez bratkasty ruk cuk naszykowany

A na kuniec pińć mszyców mlykiym oglajdranych

Pewno mu sie co stało? Pewno ejbry mu łunt spuścili?

Łepek mu lekuchno ośrupali? Wziyni jymu głos buchnyli?

Zawistny tyn skowronek z całom ekom skowroniontek!

Do diaska zez piyrzym. Tyn głos to majontek!

A tu naroz pon Słowik przydyrdoł, skoko, pogwizduje…

Dzieś ty lotoł? Jo tu dudlom, ślypia wypatruje!

A pon Słowik szpycuje, zaś dzióbkiym wew piórkach gmyra:

- Tej! No taki fifny wieczór to przydyrdołym po giyrach!

Najważniejsze, że ejbry nie spuściły panu Słowikowi łuntu!!!

11.01. g.0 Koszmaru ciąg dalszy. Nie ma mowy o położeniu sie na prawym doku, a na lewym - albo kaszel, albo ból; udało się w ciagu dnia pospać 3x40 minut. Wypada mnie co chwilę papieros, a to zdanie piszę 5 minut. Co dalej? Dzisiaj przychodzi pielęgniarka, muszę załatwić umycie nóg, a i druga od walkera. Tylko, że ja nie chcę walkera, a szpitalne łóżko.

12.01 g.6 STAN POLSKIEJ NAUKI
Pan PROFESOR, zapewne DOKTOR, można i przypuszczać, że i MAGISTER, niejaki Gliński:
"Niemcy zniszczyłi Polskę. Przez kilka pokoleń będą mieli mniejsze prawo, by nas krytykować"
Do tego idiotyzmu dodajmy szczególik, że "nas" tzn PiS, bo normalni ludzie krytykę uważają za twórczą

13.01 g.4 W związku z ciekawymi uwagami na LC, po mojej recenzji "Napoleoniady" Łysiaka, zdecydowałem się tu umieścić jedną z moich odpowiedzi:
"Panie Michale! Nie mnie wydawać sądy, lecz u schyłku życia pozwalam sobie czasem własne odczucia ujawnić. Nie chodzi o odbrązowianie danej postaci, bo idolatria w narodzie rozwinięta i nic kultowi nie jest w stanie zaszkodzić. Czasem jednak brak kręgosłupa, moralności, zasad, podświadomie wpływa na czytelnika. Niewątpliwie sztandarowym przykładem jest WIELKI pisarz polski - Iwaszkiewicz, wyjątkowa szmata i paskudna kreatura, w dodatku pedał wykorzystujący swoją pozycję i pieniądze (cudze też) do dupczenia chłopców (vide Miłosz) 
Walduś to raczej pechowiec, infantylny okaz pasjonaty, który nie umie się racjonalnie obracać w brutalnej rzeczywistości. Jak sam opisuje, już w szkole przesladował go pech, niczym Piszczyka. Starsi koledzy (jak ja) ukradli i spalili dziennik klasowy, a Car (dyrektor szkoły) ubzdurał sobie, że to Łysiak. Poszedł na architekturę, dalej pasjonował się Napoleonem, zachciało mu się sławy, chciał publikować. A "oni" nie chcieli. Właśnie po zestawieniu publikatorów z "Napoleoniady" widać jaką drogę krzyżową przeszedł. Gdy z uporem pokonując tyle barier, zaczął wydawać książki, natychmiast zaatakowało go zawistne grono uczonych historyków, oskarżając o niekompetencje. Jednocześnie, gdy zakwestionowano wartość jego napoleońskich książek, odmówiono przyjęcia do ZLP. co przyniosło groteskowy wymiar w powiązaniu z Himilsbachem. Do tego, jak głupi, publicznie chwalił się swoim statusem materialnym i kolekcjonowaniem ekslibrisów, Wzięto go pod kopyto, słyszałem nawet absurdalny kretynizm o współpracy Łysiaka z PRL-owskim reżimem (jakby ktoś nie współpracował), aż Walduś postanowił "iść z nurtem", "zeszmacił się" i zaczął produkować masowo prawicową makulaturę, w której wypisywał wszystko na co istniał popyt. I znowu się nie znalazł, znowu przesadził ze swoją gorliwością, jak Piszczyk w ministerstwie, i znalazł się pod ostrzałem swoich dotychczasowych wielbicieli. Głupi ten Walduś, głupi, acz o epoce napoleońskiej pisze GENIALNIE".

14.01 g.8 W rozmowie na personalnym fb z Pawłem W, wyszło mnie zgrabne zdanie, które, ku pamięci, tu umieszczam:
"Wajda, mówiąc o bezmyślności wzniecania Powstania Warszawskiego, w kontekście rozmowy o "Kanale" śmieje się (wśród łez) z polskiej mentalności, którą reprezentują słowa typowego polskiego szlachcica: "Pospolite ruszenie zrobimy; ja pierwszy przyjdę, jeszcze synowca wezmę, to już będą dwie szable.. A potem jakoś to będzie.." No i własnie tragedia leży w tej polskiej mentalności, w tym: '..jakoś to będzie'...."

15.01 g.4 Mamy zatarg z "Lubimy Czytać". Dostałem od Administracji portalu informację:
15-01-2016 09:36
Szanowny Panie Wojciechu,
z powodu nagromadzenia wulgaryzmów i obraźliwych treści jesteśmy zmuszeni do usunięcia Pańskiej opinii do książki "Michnikowszczyzna". Poniżej przesyłamy treść Pańskiej opinii:
RECENZJA DOZWOLONA OD LAT 18
Adam Michnik to NAJINTELIGENTNIEJSZY człowiek w Polsce, a o Ziemkiewiczu kopiuje notkę ze swojego "Pod Ręcznika"
ZIEMKIEWICZ Rafał - wyjątkowo swołocz, autor m.in.. równie jak on plugawej „Michnikowszczyzny”; doczekał się rzetelnej riposty od Urbana po swoim ataku na Palikota: /NIE 49/2012/ „Uzdolniony do wszystkiego red. Rafał A. Ziemkiewicz z „Gazety Polskiej” ocenia /”Wszystko się zgadza”, „GP” z 21 listopada/: Palikot to już nie baran, to bydlę... ..Ziemkiewicz mniema, że potrafi pluć wyżej niż ja. Otóż błądzi..... ...Rafał A. Ziemkiewicz jest spiralnym chujem prawoskrętnym jak korkociąg. Z jego zgniłych jaj wylęgają się jadowite węże. Pierdolone to gady ! Zamiast krwi, którą Ziemkiewicz powinnie codziennie przelewać za Polskę, w żyłach jego płynie mocz pełen nieakceptowalnych zarazków. W głowie Ziemkiewicza polskie wszy i pluskwy walczą zajadle o kazdy gram złośliwego raka, który nosi zamiast mózgu. Ziemkiewicz wylęgł się na świat z pizdy zdechłej świni uwalanej gównem szczurów. Pisząc, pierdoli, a pierdoląc, zaraża HIV, syfem, patriotyzmem i rzeczączką.... ...Z bydlęcych ślepi Ziemkiewicza cieknie ropa pełna radosnych gonokoków.... ....A to jakim naprawdę Ziemkiewicz jest gnojem i odbytem ludzkosci, zachowam w myślach, gdyż opisując, mógłbym go obrazić.... ...ja.. ..okazuję powściągliwość, komplementując Ziemkiewicza słowem „CHUJ” zaledwie”.
Że takie kreatury jeszcze pętają sie potym świecie. PODKREŚLAM, ŻE ZIEMKIEWICZ OBLIZAŁ SIĘ I URBANOWI PROCESU NIE WYTOCZYŁ
Niestety treści zawarte w opinii naruszają regulamin serwisu Lubimyczytac.pl: "Użytkownik Zarejestrowany zobowiązuje się nie zamieszczać w Serwisie treści naruszających polskie lub międzynarodowe przepisy prawa, dobre obyczaje lub normy moralne, obrażających godność lub naruszających dobra osobiste innych osób, popierające radykalne postawy społeczne lub głoszące takie poglądy, w szczególności treści dotyczących dyskryminacji rasowej, etnicznej, ze względu na płeć, religię, wiek, wyznanie lub pochodzenie."
Bardzo prosimy o stosowanie się do netykiety. Recenzja książki "Michnikowszczyzna" po poddaniu jej odpowiedniej edycji (usunięcie wyrażeń obraźliwych) może być ponownie umieszczona w serwisie.
Dziękujemy za zrozumienie.
Pozdrawiamy serdecznie
Administracja Lubimyczytac.pl
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Niezwłocznie odpowiedziałem:
15-01-2016 10:04
Nie rozumiem, o czym mówicie. Zarzut, ze ja używam wulgaryzmów jest tak absurdalny i niedorzeczny, iz powątpiewam w dobry stan zdrowia Administracji. Wskażcie CHOCIAŻ JEDNO MOJE SŁOWO, które jest wulgaryzmem. Jezeli natomiast chcecie CENZUROWAĆ CYTATY, Z OFICJALNIE, OBECNIE PUBLIKOWANYCH TEKSTÓW, TO TO JEST CZYSTA PARANOJA. Dzisiaj cenzurujecie Urbana, jutro Gombrowicza, a pojutrze Mickiewicza. Róbta co chceta, lecz wystawiacie sobie opinię. Przypominam, że w recenzji WYRAŹNIE ZAZNACZYŁEM, ŻE CYTUJĘ ZNANY TEKST URBANA W OBRONIE PALIKOTA, BEZ ŻADNYCH REPERKUSJI ZAMIESZCZONY W NUMERZE 49/2012 TYGODNIKA "NIE". Chcecie być świętsi od papieża, to se bądźcie, ale tą waszą gorliwością tylko się ośmieszacie. Dodam, że w oficjalnych publikacjach cenzurowanie cytatów jest niedopuszczalne.
Zdegustowany waszym postępowaniem - Wojciech Gołębiewski
g.6 - c.d.
Szanowny Panie Wojciechu,
cytat umieszczony przez Pana w Pańskiej opinii o książce zawiera treści wulgarne. Nie chodzi nam tu o cenzurę wypowiedzi. Wszak nawet telewizja "wypikuje" wulgaryzmy w wypowiedziach osób publicznych.
W związku z wulgarnymi treściami zamieszczonymi w Pańskiej opinii (a dokładnie: cytatem zawierającym wulgaryzmy) opinia ta zostanie usunięta z serwisu.
Pozdrawiamy serdecznie,
Administracja Lubimyczytac.pl
MOJA ODPOWIEDŹ:
Calkowity brak zrozumienia. Mówicie, że telewizja "'wypikuje' wulgaryzmy w wypowiedziach osób publicznych" I słusznie. Bo za publikacje tych wulgaryzmów TV jest odpowiedzialna. Natomiast w tym przypadku wyżywacie się na mnie i cenzurujecie tekst JUŻ WCZEŚNIEJ (w 2012 r.) OPUBLIKOWANY, wobec którego nikt formalnych zastrzeżeń nie zgłosił. Konsekwentnie Wydawnictwo ZNAK którego jesteście jakąś częścią, winno cenzurować wszystkie wydawane książki. A tego nie robi!! Jeszcze raz podkreślam: cenzurowanie cytatów to bardzo niebezpieczna zabawa; tworzycie precedens wielce szkodliwy. Jak chcecie bronić Ziemkiewicza, to potężny "ZNAK" niech oskarży Urbana za zniesławienie Z. i wulgaryzmy, a nie róbcie, zastępczo. chłopca do bicia ze mnie. Żaluję, że nie mam jak, przedstawić naszej wymiany zdań około 1000 moim znajomym i obserwującym na "naszym" portalu. Ciekawe, komu by przyznali rację. Życzę zastanowienia się - Wojciech Gołębiewski
I jeszcze dopisałem:
Jeszcze jedno! W pierwszym tekście adresowanym do mnie zacytowaliście przedmiotowy cytat i wulgaryzmy. JAK MOGLIŚCIE??!! Stojąc na straży dobrych obyczajów SAMI DOPUŚCILIŚCIE SIĘ ZARZUCANEGO CZYNU!!!!
Szanowny Panie Wojciechu,
z tej strony Izabela Sadowska - prezes lubimyczytać.pl Sp. z o.o. Koleżanka zgłosiła mi wymianę z Panem korespondencji, z prośbą o rozmowę z Panem. Oczywiście ma Pan rację - nikt z nas nie może, nie chce i nie będzie cenzurował tekstów. Jednak używanie epitetów (nawet ich cytowanie) w stosunku do osób, to łamanie netykiety i kultury w sieci. Jeżeli umieści Pan opinię, usuwając z niej wyrazy obraźliwe (lub wykropkuje ich występowanie) - nikt nie będzie prosił o jej zmianę. Pomijając wszelkie sympatie i antypatie zawsze prosimy o to, aby na lubimyczytać.pl panowała wysoka kultura wypowiedzi.
Treść opinii przekleiliśmy Panu w wiadomości, ponieważ po usunięciu nie widnieje ona w serwisie, a może chciałby Pan ją ponownie umieścić - oczywiście po wyeliminowaniu wulgaryzmów.
Proszę też nie wiązać naszego serwisu tak bezpośrednio z wydawnictwem Znak, które od dwóch lat ma w nim udziały, ale nie ingeruje w nasz rozwój (założyłam serwis 5 lat temu i dotychczas go prowadzę) i jako Prezes jestem w pełni odpowiedzialna za serwis. Dopóki stoję na jego czele, nie pozwolę nas wciągać w polityczne rozgrywki i przepychanki, czego proszę, aby Pan również nie robił.
Mam nadzieję, że rozumie Pan, że treści umieszczane w serwisie są czytane przez osoby w różnym wieku, więc wspólnie dbajmy o ich wysoką kulturę.
Bardzo dziękuję za wyrozumiałość - proszę mi wierzyć, że niezwykle trudno prowadzić miejsce w sieci, które trzyma poziom i nie pozwala na wzajemne wyzwiska. Liczę, że Pan jako nasz użytkownik w tym mi pomoże.Z góry bardzo dziękuję.
Z poważaniem
Izabela Sadowska
Szanowna Pani! Uprzedzając Pani ingerencję zapytuję, czy wyzywanie przez niejakiego Dmowskiego, tak czczonego Marszałka Piłsudskiego - złodziejem, rabusiem i bandytą, o czym piszę w swoich recenzjach, również podlega "paninej" cenzurze? Chyba godności Marszałka będzie Pani chętniej bronić niż Ziemkiewicza, mimo, że Piłsudski porzucił "jedyną słuszną wiarę" dla kobiety. Pozdrawiam i czekam na dalsze działania cenzury Wojciech Gołębiewski
Szanowny Panie Wojciechu
tylko proszę nie używać wulgaryzmów i wtedy już nie będę do Pana pisała.
Myślę, że może Pan również założyć własnego bloga. Tam moja jurysdykcja nie sięgnie i będzie Pan mógł używać dosadnych epitetów, a u nas np. wklejać linki, które bezpośrednio kierują do Pana opinii.
Z wyrazami szacunku
Izabela Sadowska

g.15 Jestem po rozprawie z pisarka Żytkowiak. Kopiuję:
Szanowny Panie Wojciechu! I nie sposób pozostać obojętnym wobec Pana opinii. I choć absolutnie nie zamierzam z nią polemizować, mimo bijącej z niej zjadliwości, bowiem racja zawsze po stronie Czytelnika, muszę odnieść się do innej kwestii, która mnie bardzo poruszyła i, wobec której nie mogę zostać obojętna. Szanowny Panie Wojciechu! Może Pan pisać o gramocie, czy niegramocie, o rozczarowaniu, zaczarowaniu – takież samo prawo Czytelnika. Natomiast, ja Pana proszę, by raczył Pan nie ferować sądów opartych na własnych przesłankach. Nie wiem, kim jest Wojciech Gołębiewski, jakie są Jego kompetencje, szanuję Go jednak, bo wbrew temu, co pisze dość istotne są dla mnie SPRAWY ETYCZNE. Nie zamierzam Pana przekonywać, że nie znam Pani Marzeny Górskiej, ani 300 innych Czytelników, nie sprawdzam też, kto co czytał, ile, jak również jakie noty wystawił tej czy innej mojej ramocie. Niemniej oczekuję od Pana, że zweryfikuje Pan obrzydliwą sugestię pod moim adresem, która godzi w moje dobre imię. A proszę mi wierzyć, że całe życie pracuję na nie. Nie należę do osób, które idą na wojnę, ale nie chcę by ktoś mnie obrażał bezpodstawnie, bo to, Szanowny Panie jest właśnie NIEETYCZNE. Łączę wyrazy szacunku Iwona Żytkowiak post scriptum Po pierwsze: Niejaka nieścisłość wkradła się a Pana tekst – owych ramot jest 5. I pozwoli Pan, że nie będę Pana zachęcać. Po drugie: o ile fabuła i zamysł - po mojej stronie i ta może się podobać czy nie, o tyle wszelkie błędy od literówek po redakcyjnego stronie Wydawcy.
11:03AM
Iwona Małgorzata
Po trzecie: mam niejasne przeczucie, że oto trafiłam na wielkiego poplecznika dzisiejszego establishmentu: pana Kaczyńskiego, Macierewicza i Ziobro, którzy wszędzie wietrzą podstępy i WIEDZĄ LEPIEJ. W takim to wypadku nie spodziewam się, że mój list nie zrobi na Panu wrażenia. Niemniej, jeszcze raz pozdrawiam
JA:
nie ferować sądów na własnych przesłankach" poleca mnie Pani. Nie bardzo rozumiem to sformułowanie, lecz jeśli rozumiem prawidłowo, to właśnie te "przesłanki" powodują powstanie tej czy innej opinii. Teraz do rzeczy. Nie wyrażałem żadnej opinii na temat pozostałych Pani książęk. Wspominałem o CZTERECH RECENZJACH PANI KSIĄŻEK w kontekście CZTERECH RECENZJI "MARZENY", która o dziwo!!! wiecej innych książek nie raczyła zrecenzować. Czy to Pani się podoba czy nie faktem jest, że na stronie "Marzeny" są zamieszczone TYLKO I WYŁĄCZNIE RECENZJE PANI KSIĄŻEK, a szczytem absurdu są SAME DZIESIĄTKI. Przeciwko takim praktykom na portalu LC pisałem do Administracji portalu, lecz bezskutecznie. Nie widzę powodu, dla którego DZIAŁANIE "MARZENY" miałbym inaczej odbierać od pozostałych. Oczywiście poszlaka, że "Marzena" jest Pani znajomą jest tylko poszlaką, przypuszczeniem i skoro Pani, na tym zależy, odpowiednią poprawkę do swojej recenzji dołączę. Proszę Pani, jestem starym, schorowanym prykiem, który znalazł metodę zapominania o bólu przez wypisywanie tych dyrdymał. Nie pomyślałem egoistycznie o tym, ze moja pisanina może komuś sprawić dyskomfort Postaram się popuścić. Natomiast Pani wielce się zasłużyła ostatnimi słowami, o Kurduplu, bo rozśmieszyła mnie Pani swoimi sugestiami, dzięki czemu zapomniałem o bólu.. A propos moich pogladów politycznych, Administracja LC powiadomila mnie właśnie dzisiaj, o zdjęciu z portalu mojej recenzji "Michnikowszczyzny" Ziemkiewicza. Jeśli jeszcze nie zdjęli. to proszę przeczytać. Pozdrawiam, a negatywną ocenę książki, tylko trochę zmienię - Wojciech Gołębiewski
Wojciech Gołębiewski
Już na LC dopisałem uwagę. Czy Panią chociaz w części satysfakcjonuje?
Iwona Małgorzata
Szanowny Panie! Nie interesuje mnie rzeczona Marzena i może Pan zgłaszać wszelkie praktyki do LC, ja mogę się domyślać, że jest to jedna z nieszczęsnych blogerek – recenzentek , którym – być może – płacą wydawnictwa. Mniejsza. Ja tylko dbam o siebie. Pan pisze o sobie, że jest starym, schorowanym prykiem, ja nie jestem ani stara, ani schorowana, ale staram się żyć uczciwie, robić to co lubię i nie ranić niepotrzebnie innych. Oczywiście, że zależy mi na zdementowaniu tej paskudnej sugestii, a opinię- jak pisałam – ma Pan prawo … jak Pan sobie winszuje . De gustibus non est disputandum . Niechaj sobie Pan „popisuje”, skoro przynosi to Panu ulgę, ale niech Pan nie krzywdzi przy tym ludzi. Słowa mają moc, przecież jako człowiek oczytany i zapewne inteligentny, wie Pan o tym. A na koniec, szanowny Pani e Wojciechu: Chociaż jestem polonistką ( skończyłam też studia filozoficzno- etyczne, sprawdziłam jeszcze raz zarówno semantykę poszczególnych wyrazów jak i ich kolokacje. Nie znajduję nieprawidłowości. Serdeczności i zdrowia, a może też łagodności Ps. Nie wchodziłam na LC, zrobię to później, bo teraz muszę zająć się rodziną, a potem skupić sięna kolejnej „ramocie”. Iwona Żytkowiak
1:25PM
Iwona Małgorzata
kolejne wejście... Owszem, Panie Wojciechu, przeczytałam Pańską wzmiankę na LC. Jest Pan w istocie, przemyślnym człowiekiem. Zapewne wie Pan, na czym w ogólności polega imperatyw kategoryczny Kanta. Zatem, stosując go do enigmatycznej sytuacji, w której Pan mógłby się znależć,proszę odpowiedzieć sobie, czy czułby się Pan w części usatysfakcjonowany. Ale zostawmy to już.. Każdy ma swoją prawdę... Żegnam Pana, Pan Wojciechu. ( pocieszające w tym wszystkim jest to, że jest Pan przynajmniej jednym z tych, nie poklaskują... Iwona Żytkowiak
Ja (ta "przemyślność dot. Mojego nagłówka do recenzji: W ZWIĄZKU Z OTRZYMANYM LISTEM OD AUTORKI, UWAŻAM, ŻE OSTATNIE ZDANIE NINIEJSZEJ NOTKI JEST NIEUZASADNIONYM, BOLESNYM ATAKIEM W JEJ OSOBĘ I PROSZĘ JE TAK TRAKTOWAĆ. MOTYWÓW 'MARZENY' OBOJE NIE ZNAMY  |

Prawdziwa cnota krytyk się nie boi" (Krasicki)

Iwona Małgorzata
i niechaj to będzie puenta naszej rozmowy

16.01 g 13 Nagrałem jeden program "Słownik polsko@polski", nr 300, pozostałe - odwołane.

17.01, g.23 Dzien wyzwolenia Warszawy. Żaden z publikatorów nawet nie zająknął się, choćby o tym, co podaje Wilipedia:
"Straty 1 Armii WP w opanowaniu Warszawy to 275 poległych, zaginionych i rannych, z tego ok. 110 zabitych w tym ok. 60 od min. W całej operacji warszawskiej 1 Armia WP straciła 10 537 żołnierzy w tym 3116 zabitych...."
Dlaczego nikt nie upomni się o tych polskich łagierników, którzy nie zdążyli załapać się do Andersa?
Cześć ich pamięci!!

20.01 g.8 wyborcza.pl"
"- Przyszedł czas na to, by prezes PiS Jarosław Kaczyński oficjalnie zadeklarował, że nie jest jego celem, aby Polska opuściła Unię Europejską - powiedział lider Nowoczesnej Ryszard Petru".
Za glupi jestem, ni cholery nie rozumiem o co Petru biega! Wal się, Petru! - tak mówi czołowy zdeklarowany antypisowiec, antyziemniaczany czyli antykurduplowaty WG, czyli ja.
Dla śmiechu!..Administracja portalu LC ostatecznie usunęła moją recenzję "Michnikowszczyzny" i ZABLOKOWAŁA MOŻLIWOŚĆ UMIESZCZENIA INNEJ. Ulica Mysia rewitalizowana w Poznaniu. Gratulacje!! Jak dotąd nikt nie usuwa moich recenazji na moim blogu wgwg1943.blogsot.com

21.01 g.8 Czytam i oczom nie wierzę:
"Na konferencji prasowej po spotkaniu z szefami klubów parlamentarnych Beata Szydło zdradziła, że opozycja "nie chce brać udziału w szukaniu kompromisu" ws. Trybunału Konstytucyjnego. - Naszą propozycję odrzucono - stwierdziła premier."
Szanowna Opozycjo! A po cholerę tam poszłaś? Aby umożliwić triumfowanie Szydło, po sukcesach zagranicznych? Walczcie dalej z sobą, kto ważniejszy Petru czy Schetyna, no i ci mniejsi niech się też ze swoimi ambicyjkami włączą, a naznaczeni przez pisowskiego Wodza bedą rządzić po wsze czasy! Nie powiem "Amen", bo żywię nadzieję, że otrzeźwiejecie i się opamiętacie!
g..22 Przeglądałem "Moj Pod Ręcznik" i znalazłem hasło, które nie powinno ulec zapomnieniu i dlatego je tu umiesczam:
BANIAK Józef, prof. dr hab., Inst. Soc. UAM w Poznaniu, ODWAŻNY mówi w „TP” /23.10.2011/: „...w SEJMIE jest miejsce TYLKO dla godła państwowego...... ...KATECHEZA jest zadaniem KOŚCIOŁA i powinna być realizowana w JEGO OBIEKTACH... ....NIEDORZECZNOŚCIĄ jest... uwzględnianie katechezy na świadectwach maturalnych.... ....U nas poprzez CHRZEST w struktury Kościoła włącza się już niemowlęta..... ....RELIGIJNOŚĆ ZINSTYTUCJOWANA, ale bez duchowości, nie rozwija się, tylko wpada w rutynę... ....KSIĘŻA muszą zrezygnować z roli INSTRUKTORÓW SPOŁECZNYCH...”

22.01 g.7 Jutro kończy się słynne doroczne WORLD ECONOMIC FORUM w Davos (20-23.01). W polskich wiadomościach cisza, choć wcześniej nasi bywali i brylowali. GDZIE SĄ POLACY? Znalazłem z wyszukiwarką Google:
World Economic Forum 20-23 January 2016 Davos-Klosters, Switzerland ... with Polish Foreign Minister Witold Waszczykowski and French Economy Minister Emmanuel Macron on the ...
Niestety, po wciśnięciu ukazuje się program III Dnia Forum, w którym pana Waszczykowskiego nie można odnaleźć. W imię RACJI STANU należy wykryć, gdzie się kryje. Po co Polakom Davos, jak tyle ciekawych rzeczy w naszej chacie, a w dodatku wg Gazety Polskiej, Petru jest ruskim agentem przeszkolonym w Dubnej. Pasowałoby do niego imię agenta KGB np Neutrino
podaję szczegóły insynuacji Kanii z GP: "W artykule Doroty Kani z "GP" wymienione zostały "wstrząsające fakty" na temat przeszłości lidera Nowoczesnej, do których dziennikarka miała dojść w toku "rzetelnego śledztwa".

Młody Petru miał w połowie lat 80.przebywać z rodzicami w ZSRR, w Zjednoczonym Instytucie Badań Jądrowych w Dubnej, co, zdaniem Kani, czyni z niego "wychowanka radzieckich służb specjalnych". Kania skomentowała całą sprawę w radiowej Jedynce: "Najważniejsze lata jego młodości przypadły w ośrodku monitorowanym przez sowieckie służby wojskowe. Był wychowywany w ośrodku GRU, pokazujemy, w jakim otoczeniu wzrastał i skąd się wywodzi". Petru miał wtedy 12 lat i spędził w ZSRR niecałe dwa lata."

26.01 g.1 Jakaś wykształcona, światowa 26-latka pisze list otwarty do Kaczyńskiego i momentalnie dostaje like-i. To ją skomentowałem na fb:
"Powyższe to kretyński przykład idolatrii czy bałwochwalstwa Kurdupla Kaczyńskiego. Najprymitywniejszy sposób wyrażania swojego niezadowolenia przez obarczanie całym złem psychopatycznej jednostki. Należy pomyśleć,,czy brzytwa Ockhama likwidująca byt zwany Kaczyńskim, rozwiązałaby problemy zacofanej mentalnie Polski, w której 120 egzorcystów nie może wyrobić się z zamówieniami "

28.01 g.7 Imputując Kaczyńskiemu całą odpowiedzialność za wszystkie nieszczęścia, opozycja zaspokaja jego próżność i jednocześnie wskazuje na własną bezsilność wobec kacyka niepiastującego żadnego stanowiska w strukturze państwa. Jest to walka z cieniem, żeby nie powiedzieć donkiszoteria. Przeciwnika należy doceniać, lecz nie apoteozować!
Opozycja, zamiast sumować głosy elektoratów podobnie myślących, dalej pozostaje w piaskownicy i rywalizuje o jej przewodzenie. Petru prowokacyjnie ogłasza się wodzem opozycji, zdając sobie sprawę ze stanu posiadania PO w obu parlamentach; na to nowo wybrany, ambitny Grzesio, wiedząc, że Petru jest „na fali”, nie podejmuje walki o przywództwo, zdając sobie sprawę z pewnej, w tym momencie, przegranej, schodzi w cień, działa w „terenie” i będzie czekał, aż liczne błędy Petru, go osłabią. A ten niby demiurg – Kaczyński zaciera ręce z radości, że opozycji nie stać i długo nie będzie stać na zorganizowanie wspólnego frontu. Tym bardziej, że ma stałe ponad 30 %, które może ulec poważnemu wzrostowi dzięki „kibolom” wdzięcznym za ich obronę. A bez wsparcia ludu rewolucji nie da się zrobić!

29.01 g.19 PO 25 MIESIĄCACH OBECNOŚCI NA "LUBIMY CZYTAĆ" ZESZŁY SIĘ DWIE OKRĄGŁE LICZBY: 1000 RECENZJA ORAZ 45 000 PLUSÓW. Jestem po wizycie w szpitalu u dr You (vascular); nurse zdjęła bandaże, on spojrzał i wypisał receptę do sklepu naprzeciw szpitala, na skarpety, (umówiłem się na poniedziałek), a mnie zawiadomi o wizycie za 3 miesiące. Nurse b ędzie zdziwiona, bo wg niej moje nogi wymagają systematycznej fachowej opieki, a tu więcej już zamówienia "nima". Położyłem się po powrocie i skurcze cholerne w obu nogach mnie chwyciły. Całe szczęście, że za chomikowałem bandaże, wiec zaraz nogi owinę. Za parking zapłaciłem 18 $, krążyłem 15 min, w końcu znalazłem na otwartym dachu, do wejścia do szpitala nie daleko, ale w środku kawałek drogi, doczłapałem wykończony. Siedzę i jęczę, i nic mnie się nie chce, więc obżeram się czekoladkami, bo wczoraj oddałem już krew na testy (spuściłem glukozę do 6,5, zobaczymy co wyjdzie)

1.02 g.6 Kajki urodziny (69), lecz fetowaliśmy wczoraj, a dzisiaj dodatkowo zapowiedział się Petrit. Petrit OK, Monika znowu!!! się przeprowadza a Patrycja szczęśliwa z koordynacji pracy z niepełnosprawnymi dziećmi. Od dziecka wykazywała inklinacje opiekuńcze i ma wrodzony dar nawiązywania kontaktu w przypadkach beznadziejnych. Skoro to lubi... To i mastera będzie robić w tym kierunku. U mnie po zdjęciu bandaży cholerne ataki bólu, a nie mogę bandażować, bo dzisiaj miarę na stockings bedą brać. Jutro znowu do Arifa (family dr), pewnie dostał wyniki blood test i bedzie dupe zawracał, a to nie dla niego, a dla nefrolożki Dunn, którą mam 8.02. Aha, Petrit się ucieszył, gdy powiedziałem, że tylko głupi motłoch może poeażnie traktować błazna Trumpa i że to czysty populizm idioty porównywalnego z Żyrinowskim

3.02 g.7 O UMIEJĘTNOŚCI CZYTANIA . Polacy nie potrafią czytać ze zrozumieniem, czego dowodem są komentarze do dzisiejszego komunikatu o sondażu TNS:
"TNS Polska przeprowadził sondaż w dniach 22-27 stycznia 2016 r. na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1004 mieszkańców Polski w wieku 18 i więcej lat. Preferencje partyjne zostały wyliczona dla 600-osobowej grupy respondentów deklarujących "zdecydowanie" lub "raczej" zamiar uczestniczenia w wyborach. .."
O ile nawet zgodzę się, że grupa "1004 mieszkańców Polski" jest reprezentatywna, to na pewno nią nie jest wybiórczo wybrana grupa 604. Inny sondażowiec mógłby wybrać z "reprezentatywnej próby" np rozwodników, inny mających ubytki w zębach, a jeszcze inny posiadaczy prawa jazdy lub jednego jaja. Grunt, że wyszedł wynik CHCIANY - 37% dla PiS-u. A gawiedź to kupuje, a "Wyborcza" drukuje. Drobiazgiem przy powyższym jest fakt, że wynik z 27.01 podaje się 3.02 tj po 8 dnaich, a więc nieaktualny

5.02 g.5 W odpowiedzi (na LC) czyteniczce negującej twórczość Masłowskiej wyłożyłem swój punkt widzenia, a że się "wysiliłem", to postanowiłem tutaj zamieścić fragment - "ku pamięci":

"Wyszydza wyśmiewa, poprzez groteskę, teatr absurdu, totalną kpinę ze wszystkich naszych ułomności i niedoskonałości. W "Wojnie..." kulminacyjnym jest zdanie, że symbol naszej walki z Ruskimi - chorągiewki biało-czerwone zamiast kupić od harcerzy, którzy w czynie patriotycznym je przygotowali, Polacy kupują na bazarze od Ruskich, bo taniej. Żyjemy mitami o naszym "czynie zbrojnym" bo tak nas kłamliwie nauczają, a prawda jest paradoksalnie żenująca. Kto wie, że ideę Powstania Listopadowego zaszczepił w głowach małolatów podły egotyk Lelewel, zobowiązany młodzież poprowadzić. Ten podły egotyczny doktryner wycofał się z przewodzenia Powstaniu, zasłaniając sie koniecznością pielęgnowania żony, a pozostawiona sobie grupa pijanych kadetów nie umiała nawet podpalić browaru warszawskiego, co miało mieć znaczenie symboliczne, ani znależć w Belwederze księcia Konstantyna, który wlazł pod łóżko. Kanclerzowa Zamojska pisała do męża, o "zadymie znów robionej przez garstkę pijanej młodzieży". Ale tego nikt nie naucza. Żyjemy mitami powstań, również ostatniego Powstania Warszawskiego którego organizatorzy powinni być sądzeni za zdradę stanu, bo doprowadzenie do zbiorowego SAMOBÓJSTWA najwartościowszej młodzieży, co było działaniem na korzyść bolszewików. Począwszy od Mickiewicza i Norwida, przez Miłosza, Konwickiego i wszystkich ww, a skończywszy na Masłowskiej i Twardochu w "Morfinie" mamy walkę z polskimi mitami, kłamstwami i wadami narodowymi. I taką literaturę należy cenić, jako walczącą o poprawę, czyli interes narodowy, a nie szkodliwą twórczość "pierwszorzędnego pisarza wśród drugorzędnych" (określenie Gombrowicza) - Sienkiewicza, piszącego ogłupiające kłamstwa "ku pokrzepieniu serc". Bo Polakom należy prawdą oczy otwierać, a nie głaskać tanimi komplementami jacy to wspaniali są"

6.01 g.7 Dzisiaj, w kraju chrześcijanskim, pretendującym do Mesjasza Narodów. odbędą się masowe demonstracje nienawiści i rasizmu. Brawo zakłamane karły katolicyzmu - "prawdziwi polacy": to jest wasze miłosierdzie!!
g.21 Chat z Pawłem W . na temat wskażnika Hirscha zakończyłem sugestią: "To Żydy amerykańskie mszczą się na Polakach, kombinując wskaźnik nas dyskryminujący. A my ich podobno ratowaliśmy....". Cha, cha!!!
Wskaźnik Hirscha odzwierciedla dystrybucję cytowań publikacji określonego naukowca i liczbę jego najlepszych publikacji. Według słów samego Hirsha:
Naukowiec ma wskaźnik h, jeśli h spośród Np jego/jej publikacji ma co najmniej po h cytowań każda, a każda z pozostałych (Np − h) publikacji ma nie więcej niż h cytowań.
Inaczej mówiąc, naukowiec ze wskaźnikiem h opublikował Np publikacji, spośród których było h takich publikacji, z których każda była cytowana co najmniej h razy przez innych naukowców[2]. Wskaźnik h odzwierciedla zatem zarówno liczbę publikacji, jak i przeciętną liczbę cytowań każdej publikacji.
Stosowanie tego wskaźnika ma sens przy porównywaniu dorobku naukowców pracujących w tej samej dziedzinie, gdyż przeciętna liczba cytowań pojedynczych publikacji jest silnie zależna od dziedziny badań.
Wskaźnik został pomyślany tak, aby lepiej odzwierciedlać wartość dorobku naukowego niż sama liczba publikacji lub sumaryczna liczba cytowań wszystkich publikacji jednego naukowca. Premiuje on tych, którzy publikują mniejszą liczbę dobrych prac, względem tych, którzy rozpraszają wyniki swoich badań na większą liczbę publikacji w celu sztucznego zwiększenia ich liczby. Ponadto nagradza naukowców, których publikacje są stale i często cytowane, gdyż z upływem czasu ich wskaźnik h wzrasta.
Na przykład naukowiec po opublikowaniu 6 prac, z których każda była cytowana co najmniej 6 razy, ma wskaźnik h = 6, natomiast taki, który ma 100 publikacji, ale spośród nich tylko 3 mają 3 lub więcej cytowań, ma wskaźnik h= 3.
Hirsch dowodził, że na podstawie wysokiego wskaźnika h można lepiej przewidzieć, kto otrzyma najbardziej prestiżowe nagrody naukowe (na przykład Nagrodę Nobla), niż na podstawie innych wskaźników oceny naukowców. Hirsch dowodził (z dużym marginesem błędu), że fizyk, który osiąga wskaźnik h około 12, jest zwykle zatrudniany na pierwsze stanowisko profesorskie na najlepszych amerykańskich uniwersytetach. Wskaźnik równy 18 daje pełną nominację profesorską, 15–20 to typowy wskaźnik członka rzeczywistegoAmerican Physical Society, 45 lub więcej oznacza zwykle członkostwo w National Academy of Sciences, zaś wskaźnik laureatów Nagrody Nobla z fizyki mieści się w zakresie między 35 a 39
Wg Grzegora Gorzelaka:
"....najwyższy indeks (99) ma prof. Zygmunt Bauman. To wartość bardzo wysoka w skali międzynarodowej, na poziomie indeksów Immanuela Wallersteina i Manuela Castellsa – światowych tuzów nauk społecznych. Już jednak niewątpliwie wybitni polscy uczeni mieszkający w kraju mają owe indeksy na poziomie 20–30 (profesorowie Piotr Sztompka – 32, Jerzy Szacki – 23), co i tak lokuje ich w absolutnej czołówce przedstawicieli polskich nauk społecznych. Średnia wartość indeksu dla tego komitetu to 12,7, ale po „wyjęciu” z niego prof. Zygmunta Baumana spada do 10.
W naukach społecznych i humanistycznych poza wymienionymi uczonymi indeks 20 i więcej ma jedynie osiem osób: psychologowie Jan Strelau (28) i Janusz Reykowski (20), pięciu polskich ekonomistów: Grzegorz W. Kołodko (24), Marek Okólski (23), Jan Winiecki (22), Stanisław Gomułka (21) i niżej podpisany (20), językoznawca Jacek Fisiak (22), historyk filozofii Andrzej Walicki (20), a blisko tej granicy jest jeszcze socjolog Bohdan Jałowiecki (19). I, niestety, tylko tyle. Nawet wśród członków PAN Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych znajdujemy osoby o wartościach indeksu h poniżej 10, a jeden z członków korespondentów tego wydziału ma 0 (średnia dla wszystkich członków rzeczywistych PAN w Wydziale I to 13,4, a dla członków korespondentów – 8,1).
Czy są komitety PAN skupiające uczonych lepiej notowanych? Tak, np. Komitet Ekologii PAN ma średnią wartość indeksu h dla swoich członków równą 12,7; Komitet Nauk Geologicznych PAN – 9,4, a Komitet Ochrony Przyrody PAN – 8,4.
W badanych przez nas komitetach z szeroko rozumianych dziedzin przyrodniczych działają uczeni o rzeczywiście znaczącym dorobku publikacyjnym. Są to np. profesorowie: Jacek Oleksyn (biologia, 35), Leszek Starkl (geografia, 29), Piotr Tryjanowski (zoologia, 23), Marek Konarzewski (zoologia, 23), Jan Marcin Węsławski (oceanologia, 23), Zbigniew M. Gliwicz (hydrobiologia, 23), Henryk Okarma (zoologia, 20), Ludwik Tomiałojć (ornitologia, 22), Tadeusz Peryt (geologia, 20), Alfred Uchman (geologia, 20), Józef Pacyna (chemia, 35) i uwzględniony tu z racji przewodniczenia Komitetowi Prognoz Polska 2000 Plus prof. Michał Kleiber (32). Ale jest to tylko nieco więcej niż 20 uczonych spośród kilkuset w badanych przez nas komitetach! ..."

8.02 g.23 Z rozmowy z Pawłem W o podatku od supermarketów w POLSCE:
"Z tymi sklepami wyszło szydło z worka; okazało się, że duże prywatne sklepy zrzeszone są w sieci i ustawa o supermarketach ich też bije. Przekładając to na system kanadyjski mamy na przykład sięć "no frills", która posiada sklepy od wielkich powierzchni po całkiem małe, a podatek "supermarketowy" naliczany będzie od obrotów całej sieci. Według mnie bardzo dobrze, bo mały sklep nie należący do sieci w "zyciu Romana'" nie byłby w stanie otrzymac tak niskich cen zaopatrzeniowych, jakie może mieć bedąc w sieci. A to jest typowe polskie myślenie; zjeść cukierek i dalej go mieć; czy też czerpać profity z wolnego rynku i kapitalizmu, lecz mieć osłonę przed odpowiedzialnością i wszelkimi nieszczęściami rodem z PRL-u"
WITAJCIE W RYNSZTOKU !!!!!!!
"- Nie dziwię się pani Joannie... Gdybym był na jej miejscu to też marzyłbym (marzyłabym) o imigrantach w kontekście sylwestrowej nocy - napisał na swoim Facebooku Paweł Kukiz, lider ruchu Kukiz'15 o Joannie Grabarczyk, koordynatorce Akcji HejstStop, w wulgarny sposób nawiązując do głośnej sprawy sylwestrowych ataków seksualnych na kobiety w Kolonii, których sprawcami byli w znacznej większości imigranci".

12.02 g.20 Przeglądając "Mój podręcznik" znalazłem coś adekwatnego do określenia sytuacji w RP:
KATARYZM - /TP 41/2012/ wg ks. prof. Andrzeja Draguły są powody do niepokoju z powodu „odradzania się herezji kataryzmu, a więc przekonania, że grupa, do której się należy, jest Kościołem bardziej niż inne”.

15.02 g.10 BOMBOWY ARTYKUŁ STEFANA CHWINA W "TP" Z 25.01.2016

Jestem dumny z Polski, która nie chowa pod dywan trudnych faktów ze swojej historii, tylko mówi o nich bez kompleksów. Która ceni wielość punktów widzenia i nie narzuca nikomu swojej prawdy.
Stefan Chwin
Całym sercem jestem po stronie Jarosława Kaczyńskiego, kiedy ten wyraża pragnienie, by polepszyło się narodowe samopoczucie. Bowiem nasze samopoczucie jest, niestety, od dawna kiepskie i z pewnością byłoby pięknie, gdyby wreszcie uległo poprawie. Na przykład młodzi polscy imigranci, którzy lubią pokrzykiwać: „Duma, duma, narodowa duma!”, robią wszystko, by na ulicach Londynu i innych europejskich miast nikt nie rozpoznał, że są Polakami. Widziałem też, jak na widok Polaka na ulicy wcale nie biegną, by go uściskać, tylko udają, że go nie widzą, a nawet szybko przechodzą na drugą stronę. Kto ma prawdziwą, ugruntowaną dumę narodową, tak się nie zachowuje. Polacy wyjeżdżający z kraju za granicę szybko się orientują, że mało kto się nami zachwyca. Sporo ludzi ze świata nie szanuje Polski tak, jak szanuje ojczyznę Brytyjczyków,Francuzów, Niemców, Amerykanów oraz – a jakże – Rosjan. Niemała też liczba mieszkańców ziemi myśli i mówi o Polsce raczej źle. Wiedzą o tym także Polacy w kraju, co, rzecz jasna, nie poprawia naszego zbiorowego nastroju. Trudno się zatem dziwić, że co jakiś czas Polska pragnie wreszcie „powstać z kolan”. Część Polaków rzeczywiście czuje się poniżona przez „bogaty i niemoralny Zachód” i ma już dość „pouczeń uczniów ze Wschodu przez nauczycieli zachodnich”– jak to ujął podczas grudniowej inauguracji nowej polityki historycznej w krakowskim Teatrze im. Słowackiego jeden z jej głównych architektów prof. Andrzej Nowak.
Rozumowanie, by od dziecka Polacy byli faszerowani przede wszystkim – jak to określa prof. Nowak – „pozytywnymi momentami” polskiej historii, bo dzięki temu rozpalą w sobienarodową dumę, zawiera w sobie jednak, niestety, dozę naiwności. Liczyć na to, że bezrobotna matka trojga dzieci ze wsi w pobliżu Giżycka poczuje się dużo lepiej, gdy wbijemy jej dzieciom do głowy, że król Sobieski skutecznie bił Turków pod Wiedniem, trudno uznać za
przewidywanie racjonalne. Wierzyć zaś w to, że poziom dumy narodowej wyraźnie u nas podskoczy, jeśli Polacy mający do spłacenia dług we frankach obejrzą polsko-hollywoodzką produkcję o rotmistrzu Pileckim, również świadczy o niemałej dozie roztargnienia. Można też powątpiewać, czy wydatnie wzmocni dumę narodową upowszechnienie wśród pracowników supermarketów wiedzy – to również przykład z rozważań prof. Nowaka w krakowskim teatrze – o kompletnie zapomnianym Witelonie, twórcy europejskiej optyki, czy Benedykcie Polaku i nieznanym z imienia franciszkańskim mnichu z Brzegu, którzy jako pierwsi Europejczycy relacjonowali geograficzne odkrycia w Azji.
Żaden Polak nie ma kiepskiego samopoczucia narodowego z powodu „Idy” Pawlikowskiego, „Pokłosia” Pasikowskiego, „Sąsiadów” Grossa czy karygodnej niewiedzy o owym Witelonie. Kto tak myśli, zamieszkuje krainę mentalnej lewitacji. Żadnemu też Polakowi nie poprawiło się w istotnym stopniu narodowe samopoczucie dzięki wielokrotnemu oglądaniu „Krzyżaków” Forda, „Potopu” Hoffmana, „Czterech pancernych i psa” czy przygód kapitana
Klossa, chociaż filmy te w innych czasach starały się spotęgować naszą dumę narodową w ramach polityki historycznej „momentów pozytywnych”.
Pomysł, by poprawiać samopoczucie Polaków przy pomocy właściwej polityki historycznej, jest z pewnością interesujący, a nawet piękny, mocno jednak przypomina szlachetny zamiar budowania domu począwszy od dymu z komina. Powodem kiepskiego samopoczucia narodowego Polaków nie jest bowiem żadna zła, czy niewłaściwa, polityka historyczna, jak czasem nam wmawiają politycy. Są nim najzupełniej realne, niedobre doświadczenia historyczne Polski oraz nasza aktualna sytuacja w świecie.
Kompleks polski
Naród, który wychodzi na ulice z chorągwiami, krzycząc: „Duma, duma, narodowa duma!”, nie ma w sobie prawdziwej dumy, tylko ciężki kompleks niższości, który pragnie rozładować symbolicznymi gestami. Żadne wymachiwanie flagami, żadne koszulki z kotwicami, żadne obnoszenie się z orłem białym nie zaleczy tego uczucia. Bo po tej chorągwianej ekstazie powracamy do szarej realności naszego statusu w historii. Narody z kompleksem niższości chowają niedobre fakty ze swojej historii pod dywan „momentów pozytywnych”. Takie narody kierują się strachem przed prawdą o własnej historii, bo obawiają się, że ta prawda może je osłabić. I wygląda na to, że prawdziwym źródłem nowej polityki historycznej jest właśnie polski kompleks niższości, polityka ta ma być bowiem – na to wygląda – budowaniem kultury opartej na Wielkim Przemilczeniu wszystkiego, co nie
zgadza się z definicją „momentów pozytywnych”. Naród polski wyjdzie z kompleksu niższości nie wtedy, kiedy każdy Polak będzie codziennie w swoim oknie wywieszał flagę narodową, a w telewizji od rana do wieczora
oglądał Józefa Piłsudskiego bijącego bolszewików, tylko wtedy, gdy stanie się potęgą gospodarczą i militarną równą potędze Niemiec, Francji czy Anglii. Czyli wtedy, gdy trzy miliony Polaków-imigrantów zaczną masowo wracać do Polski. Niestety, nawet najżarliwsi zwolennicy „dobrej zmiany” nie wierzą, że może się to stać za ich życia. Dlatego chcą zafundować sobie i nam pigułkę Murti Binga w postaci nowej polityki kulturalnej. Skoro nie
możesz zmienić świata, weź tabletkę „momentów pozytywnych”. Polskiego kompleksu niższości nie przezwyciężymy, przyklejając sobie wąsy Piłsudskiego i jego krzaczaste brwi czy recytując nieśmiertelne strofy Juliusza Słowackiego – jak to się działo w krakowskim teatrze. Narody bez kompleksu niższości podchodzą do swojej historii swobodnie, bo nie boją się, że wiedza o „momentach niepozytywnych” osłabi ich pozycję w świecie. I właśnie poprzez tę swobodę wyrażają swoją prawdziwą, dobrze ugruntowaną dumę narodową.
Wystarczy spojrzeć na kulturę amerykańską. Zwolennicy nowej polityki kulturalnej uważają, że lepiej nie mówić Polakom zbyt wiele o Jedwabnem, bo „pedagogika wstydu” nas osłabia. Amerykanie nie tylko mówią otwarcie o wymordowaniu Indian i zaszczepianiu chrześcijaństwa siłą na Wielkich Równinach, ale także swobodnie mówią o czasach niewolnictwa i rasizmu, o okropnościach amerykańskiej wojny w Wietnamie, kręcą filmy o aferze taśmowej Watergate, fatalnie przedstawiają prezydenta w słynnym serialu „House of Cards”, a amerykańskich dziennikarzy, którzy krytycznie wypowiadają się za granicą o aktualnej polityce amerykańskiej, nikt tam nie uważa za antyamerykańską „piątą kolumnę” zdrady narodowej. Na takie uwagi zwolennicy „dobrej zmiany” odpowiadają zwykle, że Polska nie jest, niestety, Ameryką, tylko... No właśnie – czym? To język kompleksu niższości – właściwy ludziom niepewnym własnej wartości – żywi się obsesją zdrady i podsuwa insynuacje zdrady. Idea, by w kraju i za granicą mówić tylko o „momentach pozytywnych” własnej historii, nie mieści się ani w kulturze amerykańskiej, ani w kulturze wielu innych – dużo mniejszych od Ameryki – krajów demokratycznych. I to właśnie jest ich prawdziwą siłą.
Naród bez kompleksu niższości swobodnie mówi o swojej przeszłości i w ten sposób wyraża swoją prawdziwą dumę narodową: „Wiemy, ile jesteśmy warci, więc możemy sobie pozwolić na swobodne mówienie o wszystkim, co nam się przydarzyło”. Naród niepewny swojej wartości wszystko, co odbiega od definicji „momentu pozytywnego”, uznaje za
nikczemne, osłabiające „samobiczowanie”.
Pytania do zadania
„Myślę – mówił w Teatrze im. Słowackiego prof. Nowak – że naszą, polską politykę historyczną warto oprzeć wyłącznie na pozytywnych doświadczeniach”. Jako przykład podał bitwę na Psim Polu. Zgoda. Ale czy w ramach nowej polityki historycznej powinniśmy ustanowić święto narodowe w rocznicę polskiej okupacji Kremla w 1610 r., kiedy to Rosja została przez nas rzucona na kolana i nawet mennica moskiewska zaczęła pokornie bić monetę z wizerunkiem Władysława IV Wazy jako cara Rosji? „Pozytywny” to był moment w polskiej historii czy raczej nie za bardzo „pozytywny”, jeśli weźmiemy pod uwagę dalszy bieg polskich dziejów? Załoga polska na Kremlu – jak czytamy w świadectwach kronikarzy – dopuszczała się zresztą rozmaitych okrucieństw wobec mieszkańców Moskwy... I czy za taki „pozytywny moment” polskiej historii należy uznać katolicką konfederację barską, która patriotycznie walczyła z Rosją, ale wyrosła z niechęci polskiej szlachty do ludzi innego wyznania, brała pieniądze z Francji, chciała zamordować polskiego króla, wsadzić na
tron polski Niemca z rodu Wettynów oraz – szczerze i po katolicku – pragnęła, by jej pomogli wyznawcy islamu z Turcji?
A krwawe stłumienie w 1768 r. antypolskiego powstania ludności ukraińskiej, wymierzonego w konfederację barską, przez wojska polskie, działające ręka w rękę z wojskami rosyjskimi, a więc skuteczną rzeź w obronie „całości naszego polskiego domu” przed wolnościowymi aspiracjami Ukraińców, do „pozytywnych momentów” należy zaliczyć czy raczej nie?
A zabójstwo polskiego prezydenta Narutowicza, które wciąż uznawane jest przez część środowisk narodowo-prawicowych za wielki, dumny czyn w obronie „całości naszego polskiego domu”, mający nas ocalić przed zgubnymi wpływami mniejszości narodowych i religijnych oraz trującymi miazmatami zgniłego Zachodu?
A dumne odebranie polskimi bagnetami walczącym o wolność Litwinom Wilna przez generała Żeligowskiego oraz uroczyste przyłączenie tego miasta do Polski?
A dumne rozszerzenie „domu ojczystego” poprzez wkroczenie 30 tysięcy polskich żołnierzy na teren Zaolzia w chwili, gdy Hitler zagarniał sparaliżowaną traktatemmonachijskim Czechosłowację?
A „odzyskanie” dla Polski przez Armię Czerwoną Gdańska, Szczecina i Wrocławia w 1945 r., dzięki czemu żyje tam dzisiaj już trzecie pokolenie Polaków?
A reforma rolna zrobiona przez komunistów na podstawie dekretu PKWN z 6 września 1944 r., dzięki której miliony polskich rolników mają dzisiaj własne gospodarstwa, bo dzisiejsza struktura agrarna Polski jest z grubsza efektem nadania ziemi 387 tysiącom rodzin chłopskim w tamtym czasie? Czy była „pozytywnym momentem” polskiej historii, czy raczejmocno „niepozytywnym”?
Bardzo zatem ciekawe, jaki to spis „momentów pozytywnych” ułożą nam architekci nowej polityki historycznej i czy na owej liście znajdą się „momenty”, o których wspomniałem.
Ośrodek na Czerskiej
Prof. Nowak jako jeden z architektów „dobrej zmiany” filarami polskiej kultury czyni polskich przedsiębiorców i świętych. Jest to połączenie ciekawe, zważywszy, że przedsiębiorcy dość
często nie należeli do osób świętych, a i dzisiaj także do nich nierzadko nie należą. Nie rozumiem też, czemu w wywodach prof. Nowaka ma służyć złośliwe napomknienie, że „Dzienniczek” siostry Faustyny jest sto razy bardziej poczytny od wierszy Wisławy Szymborskiej. Czy to znaczy, że w ramach „dobrej zmiany” nie powinniśmy być dumni z twórczości autorki „Wielkiej liczby”, nie promować więc jej twórczości na świecie? „Dobrej, prawdziwie polskiej książce trzeba przywrócić należną jej rangę” – dodał prezes Leszek Sosnowski z wydawnictwa Biały Kruk, sekundując prof. Nowakowi. Pojęcie
„prawdziwie polskiej książki” jest z pewnością ożywcze i wzbogacające. Książka taka – jak tłumaczy prezes Sosnowski – ma „budować naszą dumę narodową – a o to przecież chodzi po ostatnich latach tzw. odkłamywania historii, czyli samobiczowania dokonywanego zgodnie z dyspozycjami przekazywanymi z ośrodka na Czerskiej”. Piękna to zaiste formuła, która rozprasza wszelkie wątpliwości, warto wszak dodać, że odkłamywaniem polskiej historii
zajmowali się m.in. tacy to wybitni twórcy polskiej kultury jak Bolesław Prus, demaskujący fałsze historyczne powieści Sienkiewicza, Stanisław Brzozowski, Stanisław Wyspiański, Stefan Żeromski, Maria Dąbrowska, Witold Gombrowicz, a nawet esteta Stanisław Ignacy Witkiewicz. I robili to grubo przed tym, zanim powstał złowieszczy „ośrodek na Czerskiej”.
Ciekawe też, wedle jakich procedur szczegółowych będzie się w ramach „dobrej zmiany” obliczać procent „prawdziwej polskości” w książkach polskich pisarzy. Polityka chowania pod dywan „momentów niepozytywnych”, jako wytyczna patriotyzmu, nie pociąga za sobą specjalnych szkód na poziomie szkoły podstawowej, gdzie uczniów należy wprowadzać raczej w dość uproszczony obraz świata, zawahałbym się jednak, czy należy ją stosować w liceum i wyżej. Obawiam się długofalowych skutków takiej polityki, jeśli pod wpływem „dzieł prawdziwie polskich” wyrośnie pokolenie, które uwierzy, że polska historia składała się z samych „momentów pozytywnych”. Szlachetne Patriotyczne Przemilczenie, które ma być fundamentem „prawdziwie polskiej literatury”, może bowiem w skrajnych przypadkach prowadzić do zaburzeń w percepcji świata. Jeśli wyrośnie pokolenie, które w swojej dumie narodowej uwierzy, iż Polska jest tak mocna, że może wszystko, to znajdziemy się w poważnych kłopotach, bo nasza polityka zmieni się w oderwany od rzeczywistości nonsens. W związku z tym ciekawe jest także pytanie, czy architekci nowej polityki kulturalnej za wzór „prawdziwie polskiej literatury” zechcą uznać książki Jarosława Marka Rymkiewicza, który od jakiegoś czasu przekonuje nas, że kąpiel w morzu krwi bardzo dobrze robi polskiej duszy, najlepiej, rzecz jasna, jeśli łączy się z wieszaniem ludzi. Czy nie należałoby zatem uznać, że najbardziej „pozytywnymi momentami” w polskiej historii były orzeźwiające rzezie, którymi kończyły się zwykle polskie powstania?
Duma i wstyd
Jestem całym sercem po stronie dumy narodowej i literatury, która chce dumę narodową wzmacniać. Jestem dumny z Polski, która cudem odzyskała w 1918 r. niepodległość, zbudowała Centralny Okręg Przemysłowy i Gdynię, ale też z takiej Polski, która pamięta o zbrodni zabójstwa prezydenta Narutowicza i umie tę zbrodnię otwarcie potępić. Jestem dumnyz Polski, która cudem odpędziła bolszewików spod Warszawy, ale też z takiej Polski, która
umie sobie duchowo poradzić z Jedwabnem i obustronną tragedią Wołynia. Jestem dumny z Polski, która zbudowała po 1918 r. nowoczesne państwo, ale także z Polski, która umiała się zatrzymać w pół kroku na drodze do państwa totalitarnego, a na tę drogę – jak wiele państw Europy – wkroczyliśmy w latach 30. Jestem dumny z Polski, która umiała stworzyć Solidarność, ale także z Polski, która w 1989 r. potrafiła się rozumnie powstrzymać od
mordowania pokonanych komunistów, tak jak ich mordowano w Rumunii. Jestem dumny z Polski, która zdecydowała się wejść do Unii Europejskiej, ale także z Polski, która ma krytyczny stosunek do Unii, nie po to wszakże, by Unię osłabić, tylko by ją wzmocnić, i ceni wartości, na których fundamencie Unia została zbudowana. Jestem dumny z Polski, która nie chowa pod dywan trudnych faktów ze swojej historii, tylko mówi o nich swobodnie, bez
kompleksów. Która ceni wielość punktów widzenia i nie narzuca nikomu swojej prawdy.
Wstydzę się zaś Polski, która chce prowadzić „dywanową” politykę historyczną, która narrację o polskiej historii chce zmienić w patriotyczną czytankę, która chce przekreślić tradycję Oświecenia i zepchnąć ludzi niewierzących do roli obywateli drugiej kategorii, która chce, by wszyscy Polacy myśleli i mówili o Polsce to samo i tak samo. Wstydzę się za tych, którzy wymachując narodowymi flagami z napisem „Wielka Polska Katolicka” wyją na ulicach polskich miast: „Je...ać Żydów! Je...ać imigrantów!”. Czy to przypadkiem nie z ich potrzebą „narodowej wielkości” chce harmonizować nowa polityka historyczna? Czy to nie ich szlachetne dusze chce ona przede wszystkich ucieszyć? I czy architekci „nowej zmiany” zdają sobie sprawę, co może z tego wyniknąć?
Jeśli chcemy mieć prawo do polityki historycznej podsycającej dumę narodową, czy do takiej samej polityki nie mają także prawa nasi sąsiedzi? Pod koniec 2009 r. w ramach nowej polityki historycznej podsycania dumy narodowej telewizja ukraińska nadała serial, w którym rzeź humańska z 1768 r. została przedstawiona jako „chwalebna przeszłość ojczyzny”. Polacy zaprotestowali, czemu trudno się dziwić. Niemniej, jeśli my mamy prawo do potęgowania dumy narodowej u siebie, że „Polska sięgała aż po Dniepr”, czyż Węgrzy – nasi szczerzy przyjaciele – nie mają prawa unosić się dumą, że zamek w Niedzicy, ziemia spiska, sądecka oraz Śląsk były ich własnością, a może – kto wie – będą własnością jeszcze kiedyś? Taka polityka – jeśli stanie się zasadą relacji wzajemnych w Europie – wcześniej czy później przerodzi się w politykę wzajemnych pretensji, bo każdy naród choruje w ukryciu na imperialne wspomnienia, które często myli z imperialnymi marzeniami. Z czego rzadko wynika
coś dobrego.
Informacje o inauguracji nowej polityki historycznej w Teatrze im. Juliusza Słowackiego
w Krakowie czerpałem z portalu wpolityce.pl, mając nadzieję, że w pełni odpowiadają
one prawdzie"
BRAWO CHWIN!!!

18.02 g.7 Za stary i za mądry jestem, by zawracać sobie głowę, dotrzymaniem przez Kurdupla świętego przyrzeczenia danego samemu sobie, że zemści się na Wałęsie i Wachowskim, za poniżające odstawienie bliźniaków od żłobu. Bo tak to odbieram „aferę” z papierami Kiszczakowej.
Interesuje mnie natomiast pokłosie szumnie zapowiadanej wizyty Waszczykowskiego w USA. Szukam, szukam, a znaleźć nie mogę, żadnych informacji o sukcesie tego pana. I nie tylko brak newsa o zapowiadanym zniesieniu wiz dla Plaków, ale również jakichkolwiek deklaracji wsparcia ze strony USA. Ponieważ jestem niewątpliwie inteligentny i umiem czytać „między wierszami”, to wysnuwam wniosek, że Kerry i inni pana Waszczykowskiego zdrowo ochrzanili i przywołali do porządku. Howgh!!
HOWGH - In the language of the Lakota Sioux this word means 'hello'. Nowadays it's frequently used in the end of some monologue. Means something like "thats all I wanted to say, your turn"

g.13 W związku z aferą wywołaną przez, niewątpliwie szkodliwy dla Polski, IPN z "papierami Kiszczakowej" zmuszony jestem przypomnieć tym "szukającym prawdy" Polakom, o priorytecie dobra zbiorowości nad małostkowymi ambicyjkami. Bo nie ma wątpliwości, że najważniejszy jest wizerunek Polski, a jak go chronić dał przykład Jan Paweł II, gdy pisząc swój testament postawił dobro Kościoła Rzymskiego i Kościoła Katolickiego w Polsce wysoko ponad swoje odczucia i urazy, wynikające z długiej walki kościoła krakowskiego z warszawskim, z rywalizacji Sapiehy z Hlondem, a następnie z Wyszyńskim, z niechęci tego ostatniego do Wojtyły itd itp, i dodał następujacy akapit:
"Rekolekcje jubileuszowego roku 2000 (12.-18.III.) (do testamentu)
1. Kiedy w dniu 16.października 1978 konklawe kardynałów wybrało Jana Pawła II, Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński powiedział do mnie: «Zadaniem nowego papieża będzie wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie». Nie wiem, czy przytaczam to zdanie dosłownie, ale taki z pewnością był sens tego, co wówczas usłyszałem. Wypowiedział je zaś Człowiek, który przeszedł do historii jako Prymas Tysiąclecia. Wielki Prymas. Byłem świadkiem Jego posłannictwa, Jego heroicznego zawierzenia. Jego zmagań i Jego zwycięstwa. «Zwycięstwo, kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo przez Maryję» - zwykł był powtarzać Prymas Tysiąclecia słowa swego Poprzednika kard. Augusta Hlonda....."
Ale aby potrafić się wznieść ponad małostkowość i podłość, ponad osobiste kompleksy i ułomności, trzeba BYĆ WIELKIM JAK JP II, lub chociaż STARAĆ SIĘ GO NAŚLADOWAĆ. Amen

19.02 g.21 W wiadomościach TVN znalazło się wreszcie potwierdzenie mojej oceny totalnej klęski Waszczykowskiego w USA: ŻADNYCH BAZ NATO W POLSCE NIE BĘDZIE, jest natomiast żądanie Kerry'ego aby Polska bez żadnej dyskusji zastosowała się do marcowego werdyktu Komisji Weneckiej

20.02 g.14 KURAŚ - OGIEŃ. Wysłuchałem w TVP apoteozy "żołnierza wyklętego" Kurasia - Ognia. Nie zdążyli jeszcze w Wikipedii SFAŁSZOWAĆ jego życiorysu, więc szybko kopiuję:
"... Na początku lutego 1945 pojechał do Lublina, a następnie do Warszawy, gdzie odbył rozmowy z przedstawicielami PPR, w tym z kierowniczką Wydziału Personalnego KC PPR Zofią Gomułkową i otrzymał od niej 10 marca 1945 nominację na szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Targu....."
Sam się mianowałem uczniem księdza profesora Józefa Tischnera, który w swoich książkach wszechstronnie analizował tragedię doskonale znanego mu osobiście Kurasia. I dlatego, ze względu na pamięć ks. J. Tischnera, protestuję zakłamaniu i zatajaniu funkcji KURASIA W BEZPIECE.!!!!!

22.02 g.5 Za wiele mam szacunku dla samego siebie, bym wymienił nazwiska podłych ludzi, którzy biorą jakikolwiek udział w udostępnianiu "papierów Kiszczakowej" BEZ ich WERYFIKACJI. Poza tym obecność na mojej "ławce hańby" mogłaby ich w pewnym sensie "nobilitować" ze względu na ewentualne sąsiedztwo. Bo dla wielu z nich znalezienie się na jednej krótkiej liście z np Kaczyńskim jest już satysfakcją sama w sobie i spełniemiem marzeń. Dlatego wymieniam tylko urzędy i instytucje, które działają WBREW POLSKIEJ RACJI STANU, GWAŁCĄC PODSTAWOWE PRAWA , nie tylko obowiazujące w Polsce, lecz zagwarantowane we wszystkich kodeksach i krajach cywilizowanego świata. Priorytet należy do INSTYTUTU PAMIĘCI NARODOWEJ, lecz współuczestnikami są również: PROKURATURA, SĄDY oraz RPO. I o urzędujących tam GWAŁCICIELACH PRAWA I ETYKI należy pamiętać.
O ile traumy Kaczyńskiego wyrzuconego na zbity pysk przez "szoferaka" czy Gwiazdów, Wyszkowskiego czy nawet Morawieckiego rozżalonych, pełnych niespełnionych marzeń, niedowartościowanych, mogą w pewnym stopniu skutecznie, zastukać do drzwi mojej empatii, to dla innych, szczególnie młodszych, ferujących nader łatwo wyroki mimo empirycznej ignorancji specyfiki tamtych lat, nie mam zrozumienia i nie może być żadnego usprawiedliwienia w DNIU SĄDU, którego nadejście radykalizm PiS-u przybliża.

24.02 g.6 Znam takich mądrali dla których Hameryka ma wszystko, w tym ropę z Teksasu, którą eksportuje na cały świat. Polska propaganda podtrzymuje bajki. Przed chwilą podano w TVP1, o olbrzymich ilościach ropy wydobywanej z łupków w USA, która zachwiała rynkiem paliw. No to sami popatrzcie na informacje Rządu USA. Aby mieć pod ręka wydrukowuje dane z US Energy Information Administration:
Net import (tys. barrels daily) (12.02.2016}
Total 5867
Crude oil 7520
Products -1,653

The United States imported approximately 9 million barrels per day (MMb/d) of petroleum in 2014 from about 75 countries. Petroleum includes crude oil, natural gas plant liquids, liquefied refinery gases, refined petroleum products such as gasoline and diesel fuel, and biofuels including ethanol and biodiesel. In 2014, about 80% of gross petroleum imports were crude oil, and about 46% of the crude oil that was processed in U.S. refineries was imported.
The United States exported about 4 MMb/d of crude oil and petroleum products in 2014, resulting in net imports (imports minus exports) of about 5 MMb/d in 2014. Net imports accounted for 27% of the petroleum consumed in the United States, the lowest annual average since 1985.
The top five source countries of U.S. petroleum imports in 2014 were Canada, Saudi Arabia, Mexico, Venezuela, and Iraq.  The country rankings vary based on gross petroleum imports or net petroleum imports (gross imports minus exports). 

Top sources and amounts (million barrels per day) of U.S. petroleum imports, and percent share of gross imports, 20141
Import  sources
Gross imports
Exports
Net imports
Total, all countries
9.24
4.18
5.07
OPEC countries
3.24 (35%)
0.24
3.00
Persian Gulf countries
1.88 (20%)
0.01
1.86
Top five countries2
Canada
3.39 (37%)
0.81
2.58
Saudi Arabia
1.17 (13%)
0.00
1.16
Mexico
0.84   (9%)
0.56
0.28
Venezuela
0.79   (9%)
0.08
0.71
Iraq
0.37   (4%)
0
0.37
1 Final data.
2 Based on gross imports by country of origin.

27.02 g.15 Nie spotkałem w polskich publikatorach powiązania werdyktu Komisji Weneckiej ze stanowiskiem USA. Wobec tego przypominam, że Kerry, w trakcie nieszczęsnej wizty Waszczykowskiego, wyraził zdecydowanie "nadzieję", że Polska zastosuje się, bez jakichkolwiek zastrzeżeń, do werdyktu Komisji Weneckiej. Piszę to po przeczytaniu bardzo "dziwnej" wypowiedzi Szydło. Przyznam, że bardzo mnie na rękę, by PiS popsuł swoje stosunki z USA.

28.02 g.6 Wielu Polakom w Polsce wydaje się, że POLSKA JEST PĘPKIEM ŚWIATA. Łudzą się, bo TAK NIE JEST. W kanadyjskiej TV informacje o Polsce pojawiają się sporadycznie i z reguły dotyczą zjawisk negatywnych. Dzisiaj, WYJĄTKOWO, w popularnej telewizyjnej gazetce świetlnej CP24, w filmowych newsach uzupełniających pokazano wczorajszą demonstrację w Warszawie komentując, że pkt.1 - wzięło w niej udział 10 tys. ludzi; pkt. 2. - zorganizowano ją w proteście przeciw konserwatywnemu rządowi, oraz pkt.3 - wyrażenia poparcia dla byłego prezydenta, przywódcy "SOLIDARITY" _ VALENCIA !!!!!
Przez 25 lat pobytu w Kanadzie przekonany byłem, że o WALESIE tubylcy słyszeli.
W związku z powyższym apeluję: NIE NISZCZCIE JEDYNEGO SYMBOLU ROZPOZNAWCZEGO POLAKÓW JAKIM JEST WALESA, KTÓREGO JEDNAK WIĘKSZOŚĆ ZNA I IDENTYFIKUJE ZE ZMIANAMI W EUROPIE WSCHODNIEJ.
A ode mnie wyrazy szczerego poparcia i bezinteresowne pozdrowienia dla Bolka Valencii!!

29.02 g.9 Kolejna kompromitacja Dudy, który zdementował następujacą wypowiedź:
"..... rzecznik rządu Rafał Bochenek potwierdził wpłynięcie projektu opinii Komisji Weneckiej - organu doradczego Rady Europy - w sprawie Polski....."
- oświadczeniem:
+...To nie oficjalne stanowiskoi, ale jakiś przeciek.."
Należy sądzić, ze instytucje europejskie z uwagą odnotowały poważanie Prezydenta Polski dla poczty dyplomatycznej

1.03 g.3 Prywata Kaczyńskiego przekroczyła dawno wszelkie granice przyzwoitości, lecz zbijanie kapitału politycznego na "żołnierzach wyklętych" jest wyjatkowo podłe i cyniczne, bo wrzucanie do jednego worka wszystkich, odbiera części z nich godność i należny im szacunek. Oczywiście, przez przypadek czy nieświadomość w każdej formacji mogli walczyć i ginąć uczciwi ludzie, jednakże w imieniu poległych i zakatowanych w kaźniach ubowskich wyrażam protest przeciw zrównaniu oddziałów postakowskich i WiN-u z NSZ-em czy bandami czysto rabunkowymi. Umiar i dystans należy zachować nawet w gloryfikacji "Ognia" - Kurasia, który porzucił stanowisko szefa katowni ubowskiej w Nowym Targu dopiero wtedy, gdy zaczęto zwozić jego pociotków. (por. ks. J. Tischner)
W tej wrednej metodyce gubimy też wszystkich katowanych i zamordowanych przez reżim, którzy przeciwstawiali się okupacji sowieckiej skuteczniej, wchodząc, zgodnie z zaleceniem Rządu Londyńskiego, w struktury nowej władzy i wskutek tego nie biegali po lesie.
Wieś doskonale pamięta bezwzględność NIEKTÓRYCH z lasu, których obecnie Kaczyński nobilituje, ubliżając pamięci innych.

7.03. g.7 Przerywam milczenie wyłącznie, by odnotować istotne wydarzenia dnia przedwczorajszego, a to osobistego poznania, twarzą w twarz, znajomego z Internetu - Pawła i poważnych skutków tego wydarzenia. Otóż Paweł był uprzejmy pofatygować się do mnie, na wschodnie rubieże Toronto by pożyczyć mnie parę książek do czytania ze swoich potężnych zasobów. Było bardzo miło, a teraz oprócz 128 dotychczasowych chorób, zostałem unieruchomiony i ubezwłasnowolniony Pawła książkami, nader licznymi i dobrymi, przeto nie wiem, kiedy mnie się uda spod nich wydostać. Ledwo przeżyłem „Dzieje głupoty w Polsce”, a już następne perełki spadają na mój łeb . Oby dobrobyt nie przeszedł w przesyt. Żegnaj, Polityko, porzucam cię dla innych rozkoszy.

11.03 g.7 PAN ZBYSZEK WRÓCIŁ I DZIAŁA JAK Z DOKTOREM G, BLIDĄ I INNYMI,:
Policja o 6 rano weszła do domu biegłego. "GW": Pytali, kto naciskał, by rozpoznał głos Błasika

20.03 g,5 Przygnieciony książkami od Pawła straciłem poczucie czasu, na tematy bieżące korespondowałem głównie z Pawłem, i czytałem, czytałem i pisałem. Dopiero dzisiaj w nocy potworny atak płucoserca od 2 do 3 nad ranem, otrzeźwił mnie, dzięki czemu doszedłem do wniosku, że recenzje książek, które przecież są moim głównym zajęciem i źródłem tematów do rozmyślań, powinienem jednak tu anonsować. No to z ostatnich 9 dni
Norman MAILER - "Nadzy i martwi" Stefan KORBOŃSKI - "W imieniu Rzeczypospolite..." Sławomir MROŻEK - "Baltazar. Biografia" Jan Tomasz GROSS - "Złote żniwa" Ola WATOWA - "Wszystko, co naważniejsze......." Gustaw HERLING - GRUDZIŃSKI - "Podzwonne dla ..." Jerzy ANDRZEJEWSKI - "Gra z cieniem" Borys PILNIAK - "Maszyny i wilki"

25.03 g.7 Good Friday. Wojciech, pod naporem Pawła książek padł. Ledwo dyszę, na nic nie mam czasu, mam 3 TP niedoczytane, autobiograię Pipesa, choć recenzję napisałem, to jestem w połowie, II tom Singera też czeka, w "czytelni" drobną czcionką napisana obfita autobiografia Steinhausa, na stole Baszkiewicz, a w paczce m.in 3 grube tomiska Pipesa o Rosji. Ponadto wynotowanych parę ciekawych artykułów na przeróżne tematy, a i zaległy jubileusz Hellera. Od powyższej wyliczanki doszło: Pipes, Singer, dwa Krzysztonie w jednym tomie i Grochola. Teraz chwila wytchnienia

26.03 g.18 Fragment różnic między diabłem i szatanem:
Znaczenie słowa szatan
Słowo „szatan” jest nie przetłumaczonym słowem hebrajskim, które znaczy „przeciwnik”. „Szatan” może być „zły”, gdy jest przeciwnikiem „dobra” lub „dobry”, gdy jest przeciwnikiem „zła”. Samo słowo „szatan” nie  posiada żadnych grzesznych konotacji.
Przykłady:
·     Bóg był „szatanem” dla Izraela. „Jeszcze raz Pan zapłonął gniewem przeciw Izraelitom” (2Sam.24;1). „Powstał szatan przeciwko Izraelowi” (1Krn.21;1). Podane teksty są paralelne, odnoszą się do tego samego wydarzenia. Słowa „Pan” i „szatan” są użyte zamiennie.
·     Posłuszny anioł (nie upadły!) jest nazwany „szatanem” (patrz: tekst hebrajski). „Jego wyjazd rozpalił gniew Pana i anioł Pana stanął na drodze przeciw (hebr. szatan) niemu, by go zatrzymać” (Lb.22;22).
·     Człowiek imieniem Hadad Edomita był „szatanem” Salomona. „Wzbudził więc Pan Salomonowi przeciwnika (hebr. szatan) w osobie Hadada, Edomity, z potomstwa królewskiego w Edomie” (1Krl.11;14, por:1Krl.5;4, 11;23,25, 1Sm.29;4).
·     Piotr został nazwany „szatanem”, gdy sprzeciwił się Jezusowi. „Zejdź mi z oczu, szatanie! Jesteś mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mat.16;23).

Znaczenie słowa „diabeł”
Słowo „diabeł” to tłumaczenie greckiego słowa „diabolos”, znaczy ono: oskarżyciel, kłamca, oszczerca (w NT używane jest jako przymiotnik). Tłumaczenie „diabły” (liczba mnoga) w Starym Testamencie pojawia się cztery razy: Kpł.17;7, Pwt.32;16-17, 2Krn.11;14-15, Ps.106;37-39 (w liczbie pojedynczej nie występuje) i zawsze odnosi się do pogańskich praktyk. „Diabły” (lub demony) to pogańskie bożki, o których wspomina ap. Paweł: „Czy to, że mięso składane w ofierze bałwanom, jest czymś więcej niż mięsem? Albo że bożek jest czymś więcej niż bałwanem? Nie, chcę powiedzieć, że to, co składają w ofierze, ofiarują demonom, a nie Bogu; ja zaś nie chcę, abyście mieli społeczność z demonami” (1Kor.10;19-20). W tym fragmencie listu apostoł Paweł stawia znak równości między demonami, a „bałwanami” (tj. pogańskimi bożkami), o których pisze: „...wiemy dobrze, że nie ma na świecie ani żadnych bożków, ani żadnego boga, prócz Boga jedynego” (1Kor.8;4-5,por:Dz.17;16-18). Potocznie uważa się, że Belzebub to jeden z wielu wysokiej rangi (po Lucyferze) „upadłych aniołów”. Jednak to twierdzenie jest dalekie od biblijnej prawdy. Belzebub był pogańskim bóstwem, które miało uleczyć Achazjasza - króla Samarii; stąd aluzja Żydów pod adresem uzdrawiającego ludzi Chrystusa (patrz: Mt.10;25, Mt.12;24, Łk.11;15,18). „Pewnego razu spadł Achazjasz poprzez ogrodzenie z balkonu swojej górnej komnaty w Samarii i zachorował; wysłał przeto posłów, dając im polecenie: idźcie i dowiedzcie się u Belzebuba, boga Ekronu, czy wyzdrowieję z tej mojej choroby” (2Krl.1;2 BiZTB).

4.04. g.8 Recenzując Tuszyńskiej "Rodzinną historie lęku" dopisałem poza recenzją PS:
PS WYŁĄCZNIE DLA MOJEJ RODZINY
Świat jest mały, więc ku pamięci dwa skojarzenia. Matka autorki podjęła pracę w „Życiu Warszawy”, czyli u wiernego reżimowi Korotyńskiego, który był rodzonym bratem mojej chrzestnej profesorowej Herbstowej. Dziekan Litwin obronił 12 lat później tj w 1965 doktorat u Arnolda, który był promotorem pracy doktorskiej mego ojca i dzięki któremu (pijaństwo i dziwki) ojciec nie zdążył z habilitacją w 1939 roku

5.04 g13 Na nic nie mam czasu, do tego kiepsko z dupskiem czyli ze zdrowiem, postanowiłem skopiować parę cytatów z moich rozmów na fb, by były w kupie.
O Sienkiewiczu: GOMBROWICZ o S.: „...nigdy nie było tak pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. To HOMER drugiej kategorii..”
Davies w "Boze Igrzysko" s.437: " Jeremi Wiśniowiecki (1612-51).. ..był pospolitym bandytą, łupieżcą wdowich majatków, renegatem i zdrajcą.."
Brzozowski: „Popularność Sienkiewicza pośród warstw ludowych to zaraza szlacheckiego lenistwa duchowego
W pracach Brzozowskiego Sienkiewicz to: „klasyk warstwy znajdującej się w upadku; skończony przez swą ograniczoność; plastyk przez ślepotę; artysta przez bezwiedny egoizm; parodysta; klasyk polskiej ciemnoty i szlacheckiego nieuctwa”.
No i dla humoru wymian zdań moja z N.:
N: Jak to mozliwe, ze Stadnina w Janowie przetrwala dwie wojny, okupację, komuznim, a pięc miesięcy PiSu wystarczyly by doprowadzic ja do kryzysu?
Ja: Bo Tusk wcześniej nie sypał do paszy antybiotyku dla kur

7.04 g.18 W "TP" 15 z 10.04 rozmowa o Smoleńsku (dla mnie bełkot):
Barbara Nowacka, Paweł Kurtyka, Jacek Gądek (Wirtualna Polska)

PK: Trudno mówić o tle politycznym, bo do dziś nie dysponujemy niebudzącą wątpliwości wersją przyczyn katastrofy. W mojej ocenie kierownictwo PO zdecydowało o podzieleniu społeczeństwa, które było blisko rodzin i chciało wiedzieć, co się stało w Smoleńsku. Działania PO w sprawie śledztwa nie były transparentne i – delikatnie mówiąc – miały znamiona chęci ukrycia niewygodnych faktów. Nie było im więc na rękę solidaryzujące się z rodzinami społeczeństwo, domagające się rzetelnej informacji.

I co mnie z tego, ze po ponad 50 latach przestałem kupować i czytac Tygodnik Powszechny? Turowicz z Bardeckim przewracaja sie w grobie

16.04 g.11 Z rozmowy z Pawłem: "Czy innym nacjom, ogólnie ludziom zależy by ich uznano za "przedstawicieli kultury europejskiej"? Chyba byliby zaskoczeni takim pytaniem, bo ich proces myślowy przebiega w innych kategoriach. Tak stawiany problem już sam w sobie ujawnia kompleks niższości Polaków; chęć załapania się, wskoczenia do odjeżdżajacego tramwaju.. Inni nie muszą w ogóle zastanawiać się, bo oni to tworzą, w tym siedzą nieświadomie, naturalnie. A skoro załapaliśmy się na najniższy stopień czy zderzak (zwany cyckiem) tego europejskiego tramwaju to triumfalnie pokazujemy środkowy palec piechurom, którym wcale nie zależy by tym tramwajem jechać, o czym choćby świadczy sława rosyjskiej literatury..."
g.16 Ciężkie dni miałem pod względem zdrowotnym, więc cicho siedziałem i w miarę możności trochę czytałem. Nie nadrobię straconego czasu, pomijam więc wiele spraw sygnalizując aktualności. W prasie i w internecie popularnością cieszą się dwa filmiki, pokazujące dwa odrębne incydenty, w których w obraźliwej formie Kaczyński podaje rękę Dudzie. To dziwne, lecz nie spotkałem komentarza, że w ewidentny sposób zachowanie Kaczyńskiego OBRAŻA MAJESTAT PREZYDENTA RZECZYPOSPOLITEJ!!! A szkoda!

17.04 g.8 To, że poziom obecnego dziennikarstwa jest żenujący jest truizmem, lecz mało się mówi o braku logiki w ich informacjach. Np wczoraj: tytuł z Gazeta,pl
"Rosjanie znów prowokują nad Bałtykiem. Przechwycili samolot zwiadowczy USA"
Aby pomóc niedokształconym i niezdolnym do logicznego myślenia dziennikarzom przeprowadzam poniższy wywód:
Samolot zwiadowczy to samolot szpiegowski, którego, zadaniem, jak nazwa wskazuje, jest szpiegowanie. Każdy lot samolotu "zwiadowczego" w pobliżu granic przeciwnika jest PROWOKACJĄ. Rosja leży nad Bałtykiem; USA nie leżą nad Bałtykiem. Twierdzenie, że "Rosjanie.. prowokują", bo "przechwycili samolot zwiadowczy USA" w pobliżu własnych granic jest cyniczne, nielogiczne bądź też jest świadectwem paranoi. Cbdo.
g.15 Świetny artykuł: http://wyborcza.pl/magazyn/1,151486,19927214,rzeznik-na-horyzoncie-joanna-tokarska-bakir-o-sekcie-polskiej.html?disableRedirects=true#BoxGWImg

24.04 g.9 TP 2016 – 17 Antysemitom, którzy udają katolików polecam wypowiedź bp Grzegorza Rysia (s. 350 z 388):
"Bez Zagłady – to samo w sobie brzmi strasznie, ale wszyscy uczestnicy dialogu chrześcijańsko-żydowskiego są w tej kwestii zgodni – nie byłoby tego przewrotu w podejściu Kościoła do Żydów, jaki stanowi „Nostra aetate” Soboru Watykańskiego II oraz poprzedzająca ten dekret konstytucja „Lumen gentium”. W dalszym ciągu królowałaby w Kościele powszechna od IV stulecia, a kształtująca się już dwa wieki wcześniej tzw. teologia zastępstwa. Czyli uznająca Izrael za naród, „który niegdyś był narodem wybranym”, a nie – jak naprawdę jest w Rzymskim Mszale – za naród pierwszego wybrania, który nigdy nie przestał być narodem wybranym, gdyż „dary i wezwanie Boże są nieodwołalne”. W dalszym ciągu, być może, oskarżalibyśmy Żydów o „bogobójstwo” i „bratobójstwo” – skoro Chrystus był Żydem – zamiast, jak nas uczy posoborowy Katechizm, promulgowany przez św. Jana Pawła II – przyjąć na siebie, tzn. na chrześcijan, „największą odpowiedzialność za śmierć Jezusa”. I wreszcie, być może w dalszym ciągu nie zdobylibyśmy się na – wydawałoby się – oczywiste stwierdzenie, że każdy przejaw antysemityzmu, niezależnie od źródła, jest grzechem! Być może nie byłoby również ze strony Kościoła tej prośby o przebaczenie, którą papież Polak najpierw wypowiedział podczas pamiętnej Liturgii Pokutnej Pierwszej Niedzieli Wielkiego Postu roku 2000, a następnie umieścił w szczelinie Zachodniego Muru w Jerozolimie..."

1.05 g.23 Skończyłem 73 lata 4 dni temu i postanowiłem wyluzować, to znaczy mniej czytać, a więcej rozmyślać i pisać. To w najbliższych dniach, bo z lektur od Pawła została mnie tylko Pipesa "Rosja Bolszewików", a dalej nie mam czasu (w tym tygodniu dr You i dr Dunn), więc tylko dwa słowa w związku z popularyzowanymi kłamstwami nt obchodów 1 Maja. Konkretnie chodzi mnie o dziewięciokrotne moje uczestnictwo w pochodzie pierwszomajowym w latach 1969 -1978, czyli gdy pracowałem w TZF "Polfa". Wbrew oczywistym KŁAMSTWOM nikt mnie nie zmuszał, nie nakłaniał do uczestnictwa w pochodzie. Byłem natomiast zapraszany przez kolegów z pracy, jak i przez zwierzchników oraz podwładnych z przyczyn czysto towarzyskich. Było to piękne ZAKŁADOWE ŚWIĘTO, na którym można było zabłysnąć swoim odświętnym wyglądem oraz przedstawić własną rodzinę i poznać rodziny kolegów. Z reguły miejscem zbiórki było skrzyżowanie Nowego Światu i Świętokrzyskiej około 9, a cała impreza niestety kończyła się już koło 12. Oczywiście tworzyły się grupki znajomych w celu kontynuacji wspólnej zabawy w miejscach publicznych bądź prywatnie. Czy zakłamanej propagandzie się podoba czy nie, całe społeczeństwo, z własnej nieprzymuszonej woli, świetnie się bawiło również na festynach w dniu 22 lipca, a w W-wie jeszcze z okazji Święta Trybuny Ludu. Nikogo polityka nie interesowała, wóda się lała, a młodzi niech żałują, że tego nie poznali, bo to se ne vrati, a szkoda.
Tyle wyznań człowieka zabawowego, niezaangażowanego politycznie

2.05 g.10 W Gazecie Wyborczej Marek Beylin napisał artykuł „PiS to nie faszyzm”, wywołujący szereg komentarzy; no to i ja się dołożyłem
"Jakiekolwiek porównania dyskutantów z faszyzmem, nazizmem, Hitlerami i innymi są bezsensowne, bo nie można porównywać społeczeństw cywilizowanych z ewenementem średniowiecznej dewocji i ciemnogrodem. Różne Petru i inne wykształciuchy upierają się zmienić wolę i mentalność polskiego bożego ludu i dlatego działania populistyczne PiSu zapewniają mu stabilną przewagę"

X: "można , a nawet trzeba mówić głośno. "

ja: "O czym? O polskiej zaściankowości, ksenofobii, 120 egzorcystach, innych uzdrowicielach, znachorach, powrocie do wszawicy, do gruźlicy, do wtórnego alfabetyzmu itd - tak, ale nie dopatrywać się faszyzmu czy nazizmu. Źle pojęty, wykrzywiony patriotyzm plus poczucie siły i bezpieczeństwa w grupie (kibole. organizacje młodzieżowe), wpajanie od dziecka antysemityzmu, a obecnie jeszcze rusofobii wszystko to metody DOWARTOŚCIOWANIA młodych ludzi, którzy z wdzięczności są gotowi do robienia głupot inspirowanych przez starych zgredów, którzy nic innego nie potrafią "

3.05 g 8 Drogie Dzieci! Co to jest zbiór pusty? - To Kapituła Orderu Orła Białego po wyjściu Dudy
UWAGA! DUDA NADAŁ ORDERY! A CO Z KAPITUŁĄ?????
Kapituła Orderu Orła Białego
Kapitułę Orderu Orła Białego tworzą Wielki Mistrz Orderu i pięciu członków Kapituły. Prezydent z tytułu swego wyboru na ten urząd staje się Kawalerem Orderu Orła Białego, Wielkim Mistrzem Orderu i przewodniczy jego Kapitule. Członków Kapituły powołuje Wielki Mistrz spośród Kawalerów Orderu Orła Białego na pięć lat. Kapituła wybiera ze swego grona Kanclerza Orderu i Sekretarza Kapituły. Kanclerz Orderu zastępuje Wielkiego Mistrza jako przewodniczącego Kapitule.
Skład Kapituły:
1. Prezydent RP Andrzej DUDA - Wielki Mistrz Orderu, przewodniczy Kapitule
2. Kanclerz Orderu – wakat
3. Sekretarz Kapituły – wakat
4. wakat
5. wakat
6. wakat
___________________________________________________________________________________________
A więc legalność jego działań jest pod znakiem zapytania. Pytanie dodatkowe: jak się czuł Kleiber, gdy w jego imieniu przemawiał Wildstein?

4.05 g.5 Nie można tolerować organizacji antyrządowych!! Szczęśliwie udało się zlikwidować idiotyzm powstały z hipokryzji poprzedniej ekipy. Tusk kłamca!!
"Premier Beata Szydło zniosła pod koniec kwietnia działanie Rady do spraw Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej, Ksenofobii i związanej z nimi Nietolerancji. Tak wynika z orzeczenia opublikowanego w Dzienniku Ustaw.

ZARZĄDZENIE NR 53 PREZESA RADY MINISTRÓW....

5.05 g.0 Osobiste. U Moniki rano byliśmy z życzeniami imieninowymi i musiałem przejść dobre 100 m od samochodu zaparkowanego nad samym jeziorem do jej budynku. I skutek mam: wyję z bólu, nie mam już co zażyć. A trudno jeszcze jeden Tylenol; najgorzej lewa noga
g. 6 Szczęśliwie teraz troszkę odpuściło (po 3-krotnych dawkach Tylenolu, Hydromorphonu. Colchicyny i Zyloprimu). Jestem otumaniony i nie bardzo przytomny. Już nawet pół godziny spałem, a nawet zauważyłem, że minister finansów zakazał wypowiadania się Rzeplińskiemu, bo agencje ratingowe pod wpływem wypowiedzi TK, obniżą notowania Polski. Co za głupków mamy w Rządzie?
g. 12 Na LC dojechałem do 50 006 plusów przy 1082 recenzowanych książkach, co daje średnią 46 plusów/recenzję

6.05 g.16 Napisałem do Pawła o dzisiejszej przygodzie, a teraz postanowiłem to utrwalić:
Miałem przygodę. Zmierzyłem ciśnienie (120/70) ubrałem się i poszedłem na umówioną wizytę do bardzo miłej Chinki - dr nefrologii. Mało tego pojechałem moją luksusową inwalidzką torpedą, więc się nie zmęczyłem. Ona mierzy 180/100, 3 razy, ja mówię maszynę masz popsutą, to ona bierze słuchawki i mierzy mnie tradycyjnie 185/105. Mówi, że ja się stresuje wizytą u niej. Ja mówię OK, ale nie tak bardzo. Wróciłem do domu: mierzę 190/100. Pojechałem po zakupy, ale przecież inżynierem jestem to muszę dojść prawdy. I eureka! Mam! Wróciłem do domu mierzę . to samo 185/100, zdejmuję elastyczne lecznicze skarpety, odczekuję godzinę i..... ..120/70!!!!. Rano się kąpałem. nogi mnie opuchły i na opuchnięte nogi włożyłem ściskające skarpety i one spowodowały wzrost. Bo ja mam je zakładać natychmiast na łóżku, gdy nogi są jak patyki i one nie dopuszczają do opuchnięcia, a ciśnienie nie wzrasta, a jak ścisnąłem opuchnięte to poszło. Oczywiście zastosowałem w rozwiązaniu równanie Bernoulliego dla przepływu laminarnego i burzliwego, przy zmiennej lepkości płynu. W końcu jestem inżynierem

7.05 g.12 Macierewicz bredzi: "Czynimy to w rocznicę zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami oraz szczególnym dniu dla ziemi piotrkowskiej i tomaszowskiej, na której w latach 40. walczyli żołnierze podziemia, którym zawdzięczamy niepodległość. Dzięki temu mogliśmy wejść do NATO i stać się członkiem tego największego, najsilniejszego, najskuteczniejszego Sojuszu w dziejach świata.."
Jan KARSKI: "BEZ PAŃSTWA PODZIEMNEGO, BEZ AK, WOJNA NIE TRWAŁABY ANI O JEDEN DZIEŃ DŁUZEJ”
Stefan Kisielewski /1911-91/ o PRL-u: „Bo ta POLSKA, powstała z kaprysu Stalina, czy jej ustrój komuś się podoba, czy nie jest jedynym państwem polskim, jakie istnieje na całym globie.... ...Stalin był wielkim mordercą narodów, ale Polskę po II w.św. stworzył geopolitycznie logiczną”.

8.05. g.19 Komentarze do wiadomości w Newsweeku:
„Kaczyńskiemu wciąż wydaje się, że ogra narodowców. To pewnie jego największy błąd. Prezesowi zdarzyło się kiedyś nie docenić Tuska i Tusk go ograł. Teraz prezes nie docenia innych graczy” - pisze w swoim komentarzu Dawid Karpiuk
Ja to skomentowałem:
Nie doceniacie Kaczyńskiego; on nie ma skrupułów w osiągnięciu celu, a jest nim władza sama w sobie. Nigdy nie był katolikiem czy narodowcem, prawicowcem czy lewakiem, lecz zawsze tylko i wyłącznie zakompleksionym kurduplem żądnym władzy i wszelkie spekulacje ideowe i koalicyjne są bezsensowne. A zdolny, jucha, jest!
Lubię to! · Odpowiedz · 13 · 7 godz.

Michał Poniemirski A ty starym UB-ekiem...?
Lubię to! · Odpowiedz · 1 · 6 godz.

Bogusław Jeleń Nie; samodzielnie myślącym człowiekiem - to widać, w przeciwieństwie... "święty prezesie módł się za nami (razem z dyrektorem - bo gdzie dwóch, lub trzech...)!" 
Nie lubię · Odpowiedz · 2 · 5 godz.

Sławomir Bukowski Głupcze on był jest i będzie ... patriotą. Ale ty nawet nie wiesz pewnie co to znaczy.
Lubię to! · Odpowiedz · 3 godz.

Bogusław Jeleń Patria - ojczyzna, patriota - ten co ją kocha! On nikogo nie kocha - wyłącznie nienawidzi; nie może być patriotą! Sieg Jar (czy jak tam się w sekcie pozdrawiacie)!
Nie lubię · Odpowiedz · 1 · 40 min

9.05 g.20 Od rana nie mam ITVN na kanale 892. Zdarza się to (tak długo) po raz pierwszy, poza tym forma jest oryginalna, bo w barwach narodowych: na czerwonym tle napis białymi literami donosi: TECHNICAL DIFFICULTIES ARE TEMPORARY. PLEASE STAND BY. Nawet mnie nie przeproszono (stand by mnie nie satysfakcjonuje), mimo,że straciłem pieniądze, lecz co ważniejsze dwa odcinki oglądanych przez nas seriali.
Z polskich mediów dowiedziałem się, że w Kanadzie jest od rana prezydent Duda. Ponieważ kanadyjskie media nie zauważyły przybycia akurat tego prezydenta, zażądałem wyjaśnień. Okazało się, że z prywatną wizytą przebywa w Kanadzie, polski obywatel Andrzej Duda.
Za mojej młodości pytania kierowano do Radia Erewań, dzisiaj mnie pozostaje zapytać Państwa:
CZY NIEDYSPOZYCJĘ ITVN SŁUSZNIE KOJARZĘ Z WIZYTĄ WSPOMNIANEJ OSOBY?

10.05 g.7 W komentarzach w "Newsweeku" pod moim tekstem sprzed dwóch dni pojawiła się również taka wypowiedź:
".Kaczor wykreował 2 Prezydentów, 2 Premierów sam był Premierem dobrowolnie oddał władzę.Odczekał 7 lat i zmiótł libro-cwaniaków w wyborach.Fakty się liczą a nie twoje bicie piany kim "niby" Kaczor jest wg twojej chorej wyobraźni"
Czy to jest kłamstwo ? Nie. Czy to jest prawda? Nie. Jest to półprawda wynikająca z subiektywnego spojrzenia, zależnego od miejsca siedzenia. Jakie zdanie adekwatne jest po drugiej stronie? Chyba coś takiego:
"W ciągu 27 lat Wolnej Polski udało się Kaczyńskiemu rządzić w Polsce przez zaledwie 10 % czasu; dwa lata wcześniej i kilka miesięcy obecnie. Dzięki temu "JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA" ...."
PS ITVN po podejrzanej przerwie już jest, ale Prezydenta Dudy DALEJ w mediach kanadyjskich nie ma.
g. 8 Nigdy nie lubiłem Durczoka, ale Latkowskiego dużo bardziej. Niestety, wszechmocna na dzisiaj trójca, Kurdupel, pan Zbyszek i skazany Kamiński go wybronią
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,20048428,nie-tylko-pol-miliona-odszkodowania-szczegoly-wyroku-w-sprawie.html

13.05 g.7 Umarła Czubaszek, Duda znowu dostaje opr... za deklaracje, że ją lubił, ją, która chwaliła się swoimi aborcjami.

14.05 g.13 Szukałem czegoś w moich papierzyskach i wpadł mnie w ręce TP 5 z 29.01.2006 r., a w nim świetny artykuł o. (jeszcze) Tadeusza Bartośia, który w pierwszym zdaniu tekstu przywołuje ks. (jeszcze) Tomasza Węcławskiegp. Nim przejdę do artykułu, wyjaśnię to "jeszcze". Jeszcze, bo rok później odeszli, jak to zwykło się mówić, ze stanu duchownego. To tych "marnotrawnych" synów Kościoła wypada przedstawić.
Tadeusz Bartoś (ur. 1967) – polski filozof, teolog, publicysta, dr hab., profesor nadzwyczajny Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku; były dominikanin
Tomasz Węcławski (ur. 1952), od 2008 - Tomasz Polak (przyjął nazwisko żony) - polski teolog specjalizujący się w teologii dogmatycznej i fundamentalnej, profesor zwyczajny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, współtwórca Pracowni Pytań Granicznych UAN, tłumacz. Na temat jego apostazji polecam:
http://wyborcza.pl/1,87648,14569527,Byly_ksiadz_Tomasz_Weclawski__apostata.html
A dlaczego ja o tym piszę? Bo żal mnie, że z ubogiego polskiego Kościoła w mądrych ludzi, poza odejściami naturalnymi czyli śmiercią, odchodzą najlepsi, bo nie widzą sensu w nim pozostawać. Najwybitniejsi przedstawiciele nurtu posoborowego, najczęściej związani z „otwartym” kościołem krakowskim odeszli. Dziwisz nie sprostał zadaniom, a mnie na osłodę pozostał Heller, Hryniewicz i paru nielicznych. Nie jestem katolikiem, ale dzięki mądrym księżom z Tischnerem na czele, udowodniłem sam sobie, że nie jestem antyklerykałem (p. esej pt „Czy jestem antyklerykałem?).
Bartoś i Polak maja się dobrze, Kościół udaje, że też, choć dostał reprymendę od Watykanu za Paetza, przeciw któremu właśnie występował Węcławski, podobnie jak i innym niegodziwościom w Kościele.
To teraz mogę znowu zachwycić się wspomnianym artykułem. Bartoś pisał:
„....poważna i otwarta dyskusja teologiczna jest w Polsce trudna do zrealizowania, ponieważ n i e m a t a k i e j p o t r z e b y w K o ś c i e l e p o l s k i m. Brak popytu redukuje skutecznie podaż. Katolicyzm polski.. ..jest antyintelektualny, antyteologiczny... ..Praktyki religijne motywowane są często silnym lękiem przed potępieniem... ...Jest w swym głównym nurcie katolicyzm polski rytualizmem, będąc nie tyle refleksją, co zwyczajem. Dorośli ludzie, którzy uważają się za wierzących, wykształceni w swych profesjach, kiedy wkraczają w obręb spraw religii, nierzadko zawieszają w całości racjonalny wymiar swego człowieczeństwa i przestają używać rozumu. Choć intelektualnie byliby zdolni do refleksji teologicznej, kiedy wkraczają na „święty” teren kościelnych kwestii, nabożnie wyłączają myślenie, przekonani zapewne, że tak trzeba...”
Prawde gada, ino w ostatnim zdaniu to „nabożnie” nijakiego sensu nima
Na koniec smutna refleksja z przywołaniem Węcławskiego i mojego ukochanego nestora o. Hryniewicza, który mnie ekumenizmu nauczył, a przede wszystkim wytłumaczył „Traktat teologiczny” Miłosza (p. moja recenzja na LC lub blogu):
„...Od lat o. Wacław Hryniewicz przedstawia wizję teologiczną, która wnosi wiele nowego w rozumienie Kościoła., Jego jedności, ekumenizmu. I co? I nic! Wizja ta jest skutecznie ignorowana. Nie ma popytu. Podobnie nie znajduje stosownego oddźwięku refleksja ks. Tomasza Węcławskiego....”
Co za pomysły!! Oćce kazali do kościoła chodzić, księdza proboszcza słuchać i w rękę całować i to nam, z Ciemnogrodu, wystarcza. I basta !

15.o5 g.10 W konkursie Eurowizji jurorzy się zmówili i pokazali swoje p o l i t y c z n e antypatie. Najbardziej nie lubią Merkel, Kaczyńskiego oraz Putina. O ile Niemców i Polaków załatwili w prostacki sposób przydzielając im ostatnie dwie pozycje, to w Rosję uderzono wyrafinowanie, z jednej strony nie doceniając najpiękniejszej piosenki wieczoru, a z drugiej faworyzując piosenkę reprezentującą Ukrainę o prześladowaniach sowieckich krymskich Tatarów w okresie II w. św.
Przypadek Szpaka jest szczytem absurdu, i to nie chodzi ani o jego osobę, ani jego piosenkę lecz narodowość. W żadnej niewymiernej dziedzinie sportu, nie zdarzają się podobne rozbieżności, aby spośród 26 zawodników ten sam zawodnik został oceniony za ten sam występ tak skrajnie: wg jurorów miejsce przedostatnie - 25, a wg publiczności - 3, dając per saldo 8 pozycję. Nie mogę w ogóle zrozumieć sensu oceniania przez jurorów, skoro o popularności zadecyduje publiczność, która w dodatku, w przeciwieństwie do jurorów, ponosi koszty biorąc udział w głosowaniu
PS A kacapy i tak II miejsce dostały, ha!, ha!
g. 11 Nie cierpię PiS-u, sercem jestem z opozycją, ale, panowie, nie można w zacietrzewieniu atakować każdego PiS-owca bez względu na to co powiedział/
Wiceminister obrony Bartosz Kownacki, może nie najlepiej stylistycznie, ale dla ludzi inteligentnych całkiem zrozumiale powiedział:
„ - Co więcej, jeśli chodzi o analityków to mam bardzo ambiwalentne podejście - zaczął minister Kownacki. - Wczorajsza Eurowizja pokazała, że nasz kandydat, gdybyśmy polegali tylko i wyłącznie na widzach zająłby trzecie miejsce, a analitycy, znakomici specjaliści doprowadzili do tego, że był przedostatni....”
Szpak ma się dobrze i Polska gospodarka ma się dobrze, a o negatywnej ocenie zadecydowała p o l i t y k a. Jeżeli ktoś to neguje, to neguje również moja notkę z g.10

18.05 g.3 Do tego wpisu sprowokowała mnie Bo swoim komentarzem:
„o ile mi wiadomo to ten biały zdrowy hetero itd mężczyzna nie ma żadnych ograniczeń w dostępie do przywilejów odmawianych innym...”
Była to odpowiedź na moje:
„......dochodzimy do sytuacji w Kanadzie, gdzie jedynym nie chronionym, czyli w efekcie dyskryminowanym jest biały, zdrowy, heteroseksualny, pełnoletni mężczyzna”
Moja odpowiedź ad hoc nie mogła być precyzyjna więc wracam do tematu tutaj. Abstrahując od wielkiej polityki, nie dotyczącej bezpośrednio szarego człowieka, nie mogę pominąć składu Rządu Trudeau. Bardzo się cieszę z jego decyzji i szczerze popieram (sam na niego głosowałem), lecz nie mogę nie zauważyć, ze koncepcja:„Trudeau’s gender-equal cabinet” wymagająca „gender parity (parytetu) hipotetycznie zamknęła potencjalną drogę do kariery piętnastu mężczyznom.
Ale to za wysokie progi. Przejdźmy do parytetów w życiu codziennym, gdzie ich stosowanie DYSKRYMINUJE BIAŁYCH, ZDROWYCH, HETEROSEKSUALNYCH MĘŻCZYZN. Nim to wyjaśnię na przykładzie, deklaruję, że opowiadam się za parytetami, lecz będąc w pełni świadomy ich drugiej, ciemnej strony.
Załóżmy, że do instytucji przestrzegającej parytety mamy nabór pracowników. Miejsc niech będzie 20, w tym „parytetowych” 6. Gdyby o to zatrudnienie starało się 140 białych, zdrowych, heteroseksualnych mężczyzn, to w przypadku stosowania parytetów mamy 10 kandydatów na jedno miejsce (140/14); bez parytetów byłoby tylko 7. (140/20). I to jest właśnie absurdalna dyskryminacja białego, heteroseksualnego mężczyzny, szczególnie gdy stanowiska pozostają nieobsadzone z powodu braku „parytetowych” kandydatów.
Jeszcze gorzej jest w praktyce. Wyznaczenie „chronionego” pracownika do niepasującej mu czynności wywołuje często kontrę: „Mnie wyznaczasz, bo ja jestem........” (odpowiednie wybrać: czarny, kolorowy, kobieta, gejem etc) W rezultacie przełożony rezygnuje z wydania polecenia i sam daną robotę wykonuje. Obserwowałem to w wielu miejscach i w stosunku do pracowników o różnych kwalifikacjach. W ostatnim przypadku zdarza się inne wyjście: biały, heteroseksualny mężczyzna lubi „szefa” i dobrowolnie go wyręcza.

19.o5 g. 7 Dzień dobry, jestem z "Kobry"; uwaga rozbieram się do naga. Pomyślny dzień dziś nastał dla mojego planu ratowania Polski tj galopującej inflacji. Powstał plan podwyżki cen wody i spustu do ścieków, który ma być przegłosowany w czerwcu. Dla zakładów przetwórczych wzrost DWUDZIESTOKROTNY plus równoczesny wzrost podatków. W innych przypadkach np elektrowni możliwy jeszcze większy wzrost.
Czyli "kawa na ławę" - wszystko zdrożeje i to skokowo. A to jest podstawa galopującej inflacji.
W tym radosnym dniu przypominam, że przewidziałem, że wszystko się rypnie przed moimi urodzinami w dniu 27 kwietnia 2017.
g. 9 Z wywiadu Andrzeja Stasiuka dla Newsweeka: aleksandm.pawlicka@newsweek.pl
".....Niektórym wystarcza zakorzenienie w kulturze: języku, w przeszłości, w swoich rodzicach, w miejscu, z którego się człowiek wywodzi. polska indywidualna — dla mnie zupełnie wystarczająca, żeby czuć się Polakiem i być pewnym swojej polskości. Ale innym do bycia Polakiem potrzeba władzy, żeby tę swoją zakompleksioną, niejasną i skomplikowaną polskość utwierdzić..... ....— Niektórzy wręcz chcą, żeby im narzucano. „Dziękujemy ci, wodzu, wreszcie wiemy, czym jest Polska! Do tej pory błądziliśmy jak dzieci we mgle”..... ...— Narzucanie jednej słusznej wizji upokarza intelektualnie. Umysł ludzki ma zdolność produkcji większej liczby wizji niż jedna. Dlatego jeśli próbuje się zaimplantować w wielu głowach jedną prawdę, to odbiera się ludziom prawo do myślenia... ....- Jarosław Kaczyński sam jest jak biskup pozbawiony męskich cech, poza tą jedną — potrzebą władzy i dominacji. Cały ten jego sztafaż, to fatalne mówienie po polsku, ta grubo ciosana dosłowność... Czy on wierzy w Boga? Zastanawiam się, bo ludzie wierzący trochę inaczej się zachowują... ... — Skok na Trybunał, prokuraturę, sądownictwo to tylko chwilowy zabór tego kraju. Naprawdę groźne jest to, że Kaczyński przeprowadza swoją rewolucję w czasach, które wymagają zaufania i integracji w sensie europejskim i Światowym. Tymczasem on skazuje Polskę na kompletną samotność. Być może podświadomie poszukuje towarzyszki dla własnej samotności i tą towarzyszką ma być osamotniona Polska. Wtedy zawrą jakieś mistyczne małżeństwo? Literacko to bardzo pociągający pomysł, ale obywatelsko nieszczególnie. A może zaczął się nasz powolny powrót na Wschód? Bo Zachód to jednak nie dla nas? BO jednak na wieki jesteśmy skazani na to, aby błąkać się po jakimś pograniczu, po ziemi niczyjej? "


20.05 g.18 PiS zrobił super cyrk w Sejmie i przepchnął Uchwałę o suwerenności Polski, a ja znalazłem w "Moim Pod Ręczniku":
MIEROSZEWSKI Juliusz /1906-76/,p. „LISTY” /z Giedroyciem/ :
„Polacy stawiają znak równości między WOLNOŚCIĄ a NIEPODLEGŁOŚCIĄ. Ale jest to pojęcie fałszywe. Polska rządzona przez ONR-owskiego fiuhrera mogłaby być państwem niepodległym i SUWERENNYM, ale w tej Polsce nie byłoby wolności ani dla mnie ani dla setek tysięcy moich rodaków”. /czyż nie trafne dla lat 2005-7?/
Co mnie pozostaje powiedzieć? Ino, że po prawie pół wieku słowa wyjątkowo mądrego człowieka sprawdziły się niestety co do joty.
g. 18.30 Wiele osób w pierwszych latach PRL s k u r w i l o się. Tylko z mojej ostatniej recenzji przypomnę nazwiska Włodka i Szymborskiej, Mrożka i Błońskiego, Kołakowskiego i Schaffa. A było ich wielu. Wszyscy tłumaczyli się później f a s c y n a c j ą wizją nowego ładu, jak i samym marksizmem – leninizmem. Ja i inni, i tak ich niechlubną przeszłość pamiętamy i będziemy pamiętać.
Czytam dzisiaj wypowiedź młodego aktywisty, rzecznika rządu Bochenka, który ostro jedzie:
„..- O tym, jakimi byliście patriotami, świadczy wasze ostatnie osiem lat rządów - ripostował Bochenek. - Niszczycie reputację Polski, wynosząc nasze wewnątrzkrajowe sprawy na forum UE - dodał, prezentując zdjęcie liderów partii opozycyjnych: Władysława Kosiniaka-Kamysza (PSL), Grzegorza Schetyny (PO) i Ryszarda Petru (Nowoczesna). - To są te uśmiechy polityków, którzy cieszą się, kiedy ktoś uderza w polski kraj - powiedział Bochenek.
Rzecznik zaprezentował też listę "siedmiu grzechów PO". - Między innymi dla pana na najbliższą spowiedź, na pierwszy piątek - powiedział. Te grzechy to "pogarda dla ludzi, chciwość, marnotrawstwo publicznych pieniędzy, oszustwo obywateli, zdrada, szerzenie nienawiści, kłamstwa dotyczące Trybunału". - Będziecie mogli sobie dołączyć do rachunku sumienia - zaznaczył Bochenek.”
Młody, głupi, lecz ze swojego s k u r w i e n i a trudno będzie mu się wytłumaczyć, bo fascynować się nie miał ani kim ani czym. Chyba, że jest dewiantem i traktuje poważnie kaczyzm

21.05 g.7 „Mój” Adaś się odezwał. Kopiuję fragment z:
http://wyborcza.pl/1,75968,20111944,manifest-antyeuropejski.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza
„...Polska "powstająca z kolan" i dająca odpór plugawej Brukseli rządzonej przez rowerzystów i wegetarian to plagiat z wystąpień rosyjskiego prezydenta. Straszenie Polaków uchodźcami z Bliskiego Wschodu jest niegodziwe, zwłaszcza w ustach szefa rządu, który powinien pamiętać, że przez długie dziesięciolecia Polacy byli narodem uchodźców. Mój szef Antoni Słonimski powtarzał, że "tonący brzydko się chwyta".
Oskarżanie opozycji o "retorykę antyunijną" to dowodzenie, że czarne jest białe, a pies jest żyrafą. I jeszcze klimat, który dobrze pamiętam z parteitagów w 1968 r. - wrzask ludzi, który kłamali, ale wierzyli, że będą wiecznie rządzić.
Premier Beata Szydło zaoferowała patetyczną i histeryczną, namiętną i bezsensowną lekcję pogardy dla zdrowego rozsądku.
g.11 Tomasz Fiałkowski recenzując "Korespondencje" Pawła Hertza z Iwaszkiewiczami (TP 21) pisze:
".....Juliusz Kurkiewicz, pisząc o tych listach w „Gazecie Wyborczej”, zauważył pewien paradoks: oto powojenne środowisko warszawskich konserwatystów, do którego należał Hertz (a także m.in. Zygmunt Mycielski i Henryk Krzeczkowski), tworzone było w dużej mierze przez homoseksualistów...."
I nikt się nie oburzał !!! Skoro teraz homofobia kwitnie, to znaczy, że konserwa się zmieniła

23.05 g.16 KŁAMSTWO! KŁAMSTWO! KŁAMSTWO!!
GAZETA.PL WIADOMOŚCI:
"Łotysze parę tygodni temu przekazali Polsce nowe nagranie dot. tupolewa. Chodzi o korespondencję "załogi polskiego samolotu z wieżą w Smoleńsku" - wynika z wywiadu z Wacławem Berczyńskim, szefem komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej opublikowanego w najnowszym wydaniu tygodnika "wSieci" pod tytułem "Mamy nowe nagranie z Tu-154M".
Jeżeli się nie mylę, to podają, że Łotysze przekazali nieznane nagranie z kokpitu przed katastofą. Dlaczego więc Polska, czyli pisowski Rząd nie wystąpił natychmiast do:
1. Dowództwa NATO, 2. UE, 3. ONZ, 4. Trybunału w Luksemburgu itd itp
z oskarżeniem przeciw Łotwie o zatajenie przez 6 lat tak ważnego dokumentu, a przez to działanie na s z k o d ę Polski. Skoro Rząd nie wystąpił, to tym samym przyznał, że BERCZYŃSKI KŁAMIE, KŁAMIE, KŁAMIE!!!

25.o5 g.1 Zaliczyłem wpadkę: po przeczytaniu pierwszej części (6 artykułów z 19) "What the Dog Saw", nieznanego mnie dotychczas Gladwella popełniłem entuzjastyczną recenzję i dałem 10 gwiazdek, ze względu na ciekawe anegdoty ze słabo mnie znanego świata marketingu, lecz również ze względu na entuzjazm mojego wnuczka Petrita, który skłonił mnie do tej lektury. (niby, że darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy). Po dwóch dniach od publikacji przypadkowo przeczytałem poniższą recenzję "Hmm" z LC, którą dołączyłem jako "PS" do mojej:
"PS przepraszam, że to dopisuję, gdy już mam 37 plusów, lecz dopiero teraz zauważyłem notkę czytelnika "Hmm", który dał tej książce 1 gwiazdkę, a ja w dużym stopniu z nim się zgadzam. Bo wszystko zależy od kąta patrzenia. Oto jego opinia:
"Półka pod tytułem gniot i niezły "marketing". Słowem humbug.Druga niedoczytana książka w moim życiu. Szkoda czasu. "Some many books, so little time" jak mawiał Frank parający się Jazzem.
*Frank Zappa.
Polecam jeśli macie czasu na zmarnowanie, w innych przypadkach, absolutnie, nie dość, że książka na wskroś subiektywna, to jeszcze można by ją było skrócić o połowę gdyż Malcolm lubi się powtarzać. Trzeba mu jednak przyznać to, że znalazł sposób na utrzymanie się (na całkiem dobrej stopie ekonomicznej) pisząc książki służące "rozwojowi" (chyba zer po przecinku, jeśli chodzi o własne konto bankowe). W tym samym pakiecie można by było sprzedawać książki Coelho."
Leżę na łopatkach, lecz szukam wyjścia z żenującej sytuacji i dochodzę do wniosku, że należy zostawić wszystko bez zmian do oceny czytelników, bo można znaleźć rację i po przeciwnej stronie

g.6 CO ZA GŁUPKI SIEDZĄ W TEJ UE????
W sobotę sama pani premier Szydło poświęciła swój cenny czas, by telefonicznie wyjaśnić niejakiemu Timmermansowi niuanse polskiej demokracji. Minister Spraw Zagranicznych, nasz świetny dyplomata, Waszczykowski, towarzyszył Pani Premier i zaświadcza, że Timmermans sprawiał wrażenie, że rozumie co się do niego mówi. Niestety, już rano okazało się, że ten gamoń niczego nie zrozumiał. Nie było wyjścia, Pani Premier w trybie awaryjnym wróciła ze Stambułu, wezwała do Warszawy półgłówka z Brukseli, uchylając mu jednorazowo zakaz wjazdu do Polski. Wspólny komunikat po rozmowach był entuzjastyczny, a teraz, Drodzy Czytelnicy, sami oceńcie komunikat w porannej prasie:
Timmermans zdezorientowany w sprawie Polski. "Nie jest pewny, która opcja wygrywa"
I co z takim głupkiem zrobić? On dalej nie jest pewien!!! W południowych wiadomościach (u mnie 6) dowiedziałem się, że Pani Premier, mimo wszystko, gotowa jest poświęcić się jeszcze raz dla naszej suwerennej Ojczyzny i telefonicznie durnia pouczyć. Zgadzaliśmy się na UE, ale nie z takimi półgłówkami

26.05 g.14 W dniu Bożego Ciała polscy "czarni" się puszą, no to trochę zimnej wody z ręki ich n i e o m y l n e g o papieża się przyda. W bieżącym numerze katolickiego "Tygodnika Powszechnego" ("TP"22) Papież Franciszek w wywiadzie dla Croix pt "Kościół ludzi równych" mówi:
"...Księża nie są niezbędni do ewangelizacji. Siłę do ewangelizacji daje chrzest. Duch Święty, którego otrzymujemy na chrzcie świętym, popycha nas nieustannie, byśmy wyszli i odważnie oraz cierpliwie nieśli chrześcijańskie przesłanie. To Duch Święty odgrywa główną rolę, jest siłą sprawczą wszystkiego, co robi Kościół. Zbyt wielu chrześcijan o tym nie wie. Wręcz przeciwnie, dla Kościoła niebezpieczny jest klerykalizm. To grzech, do którego trzeba dwojga, jak do tanga! Księża chcą sklerykalizować świeckich, a świeccy proszą się, by ich klerykalizować – dla własnej wygody...."

27.05 g.5 Tytuł z dzisiejszych wiadomości na GAZETA.PL:
„Gauck: Polacy jeszcze nie odkryli, że miłosierdzie jest nie tylko dla swoich”
Gauck jest w błędzie; dla swoich też miłosierdzia nie ma, zarezerwowane jest wyłącznie dla samego siebie
g.5.30 Jędrek opublikował nowy komentarz:
"Nowe" puka już do drzwi...
Obserwując to, co dzieje się współcześnie w polityce i gospodarce światowej, obserwując to, co dzieje się w bliskim nam obszarze Unii Europejskiej - mam na myśli ostatnie, nasilające się wydarzenia we Francji, obejmujące coraz to nowe sfery społecznego niezadowolenia, mając na myśli pogłębiający się kryzys w strukturach Unii Europejskiej i w Unijnej polityce, ujawniający narastającą zapaść społeczną i ekonomiczną tego projektu jednoczenia Europy - wnioskuję, że "Nowe" puka już do drzwi" i że lada moment staniemy twarzą w twarz z "polityczno-technologicznym" przełomem, podobnym do tego, jaki "skonsumowaliśmy" w latach osiemdziesiątych.
Oczywiście, tu w Europie, będzie to tylko "odprysk" sytuacji globalnej, autorstwa Stanów Zjednoczonych, Rosji i Chin przede wszystkim, które to mocarstwa doskonale zdają sobie sprawe z faktu, że ukształtowany przed trzydziestu laty społeczno-polityczno-ekonomiczny układ światowy wyczerpał swoje możliwości i teraz nadchodzi czas dokonania gruntownej zmiany. Zmiany, którą trzeba przeprowadzić "w białych ręwiczkach" i bez wielkiego "bum", bo po "eksperymencie" w Syrii, a wcześniej w Libii, Iraku i Egipcie, gracze światowi przekonali się, że stare metody i stare narzędzia, głównie te militarne, obecnie nie mogą być skuteczne.
Zbliżające się "zawirowania" - hybrydowa polityczna, ekonomiczna i społeczna rewolucja światowa - właśnie zaczynają się, jak zawsze wszystkie rewolucje, od Francji. Powoli, krok po kroku, następować będą zmiany we wszystkich dziedzinach życia na naszym globie. Po amerykańskich wyborach prezydenckich zauważymy przyspieszenie tego procesu. Pierwsza ofiarą będzie Unia Europejska, która "na własne życzenie" sama siebie "wymiksowała" z gry o XXII wiek i praktycznie już jej nie ma, tylko urzędnicy w Brukseli jeszcze o tym nie dowiedzieli się.
I jeszcze jedno: ostatnio - ciekawy to sygnał - jakoś dziwnie cicho jest o aktywności politycznej pani kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Czyżby była na urlopie?
Jerzy A. Gołębiewski

No to mu odpowiedziałem:
"Kochany Starszy Brother! Masz rację, ino, że 70 lat temu tyz gadali o upadku Francji (bo nie mieli) i o nowym ładzie wskutek zalania świata żółtą masą. Co prawda, Chińczyki trzymają się dobrze i doszlusowali do władców świata tzn USA, Rosji i Niemiec. Na zapleczu wielkiej czwórki szykują się Indie i (może) Brazylia. Przeniesienie formalne zarządu UE z Brukseli do Berlina byłoby głupim gestem uświadamiającym rzeczywistość prostaczkom. A odpuszczenie Syrii w zamian za wiele, w tym Ukrainę i wzrost ceny baryłki o 15 $ (na razie) to sukces Ławrowa

30.05 g.9 Przykro, że ludzie noszący nazwisko wielkich polskich rodów nie przysparzają im należnego blasku. Jeden z nich, zatrudniony obecnie jako Minister Zdrowia wypowiada w swoim słowotoku skrajne sprzeczności (gazeta.pl):
"....- Sytuacja jest daleka od takiego przekonania, że w CZD pielęgniarek jest o wiele za mało i zarabiają bardzo nędzne pieniądze. To jest nieprawda. Pielęgniarek jest tyle, że w zasadzie można powiedzieć, że w większości przypadków spełniamy standardy. Wynagrodzenia nie są wcale takie nędzne. Średnie wynagrodzenie jest wyższe niż średnia krajowa – stwierdził....."
CONTRA
".....problemy CZD to wina zaniedbań poprzedniego rządu, zaś obecny chce ten problem rozwiązać ..."
Co rozwiązywać, skoro pielęgniarek jest dość, a zarabiają powyżej normy?

31.05 g.2 Generalissimus Józef Stalin mówił o Polsce jako o "przepraszam za wyrażenie - Państwie" (Norman Davies "Igrzysko Boże"). Sześćdziesiąt trzy lata po jego śmieci, Wojsko Polskie w suwerennej Polsce uczestniczy w nielegalnym transporcie i montażu pomnika wbrew decyzji odpowiednich władz. Gawiedź gromadnie uczestniczy w akcji antypaństwowej nazywając pomnik nowym "wozem Drzymały". Śpijcie spokojnie, towarzyszu Stalin
g.3 Pan Zbyszek, znany z obrony recydywisty, który kopał polskiego policjanta w brzuch podczas pełnionej służby (chyba przez obu - ha, ha!) uaktywnił się dzisiaj podejmując energiczne kroki w celu ekstradycji do Stanów Zjednoczonych obywatela polskiego Romana Polańskiego, wbrew prawomocnemu wyrokowi. "Podjąłem decyzję o skierowaniu kasacji ws ekstradycji" - oświadczył pan Zbyszek, dzięki któremu słabo widoczna Polska znajdzie się na ustach całego świata. Dziękujemy, panie Zbyszku!
Z KOMENTARZY NA FB ZAMIESZCZAM MÓJ:
Kaczyński nigdy nie przebaczy zdrady Ziobrze; dlatego został usunięty z najbliższego otoczenia Prezesa, a najbardziej uprzywilejowanym stał się Płaszczak. No to pan Zbyszek, nie mając atrakcyjnych piersi do obcięcia, jak pewna aktorka, wykorzystał w perfidny sposób Polańskiego, by wrócić na pierwsze strony gazet. Tej aktorce niewiele to pomogło i zdaje się, że coś dalszego wycięła. Ciekawe jakie rezerwy ma pan Zbyszek, mógłby zasłynąć np naśladując Orygenesa
g.8 Na moim fb napisałem: BRAVO MR ZIOBRO !!!!!
OD WIELU TYGODNI NIE BYŁO ŻADNEJ WZMIANKI O POLSCE NA NAJWAŻNIEJSZYM KANALE TELEWIZJI KANADYJSKIEJ "24 GODZINY". I NAGLE YES! yes! YES! NIE DAMY O SOBIE ZAPOMNIEĆ! JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA! O GODZINIE 7.40 POLSKA ZAISTNIAŁA DZIĘKI DECYZJI ZIOBRY W SPRAWIE POLAŃSKIEGO OŚMIESZAJĄCEJ POLSKĘ! KOLEKCJONERZY "POLISH JOKES" SĄ USATYSFAKCJONOWANI

1.06. g.8 Niedowartościowany pan Zbyszek walczy ostro o miejsce w czołówce wiadomości. Po wczorajszym populistycznym wykorzystaniu Polańskiego - "..zwykły hydraulik byłby wydany USA", dzisiaj ogłasza zaostrzenie kar za gwałty oraz nie zauważając wypowiedzi rzecznika rządu w sprawie listu KE, sam komentuje w odmienny sposób:
"- Jestem zaskoczony i zasmucony - tak opinię KE skomentował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Według Ziobry Komisja "ingeruje w sprawy suwerennego państwa, wspierając opozycję i występując przeciw rządowi"."
A Prezes patrzy.... Dla porównania oświadczenie rzeczniczki Rządu:
"- Nie ma naszej zgody na to, by KE ingerowała w wewnętrzne sprawy Polski, bo nie ma żadnych traktatowych uprawnień, by wydawać opinie, czy jak mówił pan Timmermans, wysyłać listy do polskiego rządu - podkreśliła Mazurek."


3.06 g.10 Przeczytałem wczoraj swietnego "Saturna.." Dehnela i wdałem się w dyskusję z Bo nt artykułu Christiana Daviesa w Newsweek o sytuacji politycznej w Polsce. Przytaczam ją:
Ja: Trzydziestoletni Amerykanin Christian Davies musi dużo się uczyć i pracować nad sobą, bo jak na razie opanował tylko wodolejstwo. Z determinacją dobrnąłem do końca artykułu i mogę autora pochwalić:: nigdy jeszcze nie czytałem, a czytam dużo, takich dyrdymał, półprawd i skrajnych głupot. Tak więc czymś się wyróżnił. Nie będę mówił o półprawdach czy przekłamaniach, a krytykę zamknę w jednozdaniowym stwierdzeniu: W BARDZO DŁUGIM ESEJU O PRZEMIANACH W POLSCE KOŚCIÓŁ KATOLICKI NIE ISTNIEJE. Nie został ani razu wspomniany.. No to o czym gadać. No comments. Pozdrowienia dla Ojca Dyrektora
Bo: ja glupot nie widze - ale moze sama glupia jestem - dla mnie artykul byl dosc dobry - moze tlumaczenie troche kulejace ale merytorycznie nie widze poblemow- moze wujek mnie oswieci
Ja: To Ciebie oświecam: Tragedią Polski od około 1050 lat śą ""czarni" z Kościoła Rzymskiego, którzy od około 1050 lat działają na szkodę Polski. Zacżęlo się od germanizacji Europy, bo podlegli jedynemu cesarzowi tzn że Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego takie mieli zadanie (więcej u prof Janion) Nam, Polanom, LENNIKOM cesarza mało było Germańcow to wzięliśmy do mordowania pogan biskupa czeskiegp Adalberta, który za nadużywanie alkoholu i dziwek. Przerwę i zaczne nowy akapit, bo kup.e napisałem i mi sie zdeletowało
cd Ja: Chyba szzerzej osobno napiszę, bo tu ciagle mnie siekasuje. Dokończę tylko główną myśl. Wojciech z Monte Cassino wrócił do swoich nałogów i żle skończył. Napiszę potem, a teraz szybko po 1989, żeby nie wracać do 1980, kiedy Prymas na Jasnej Górze wystąpił przeciw strajkującym stoczniowcom i "Solidarności". Po 1989 nie zdarzyło się NIC W POLSCE BEZ DECYDUJACEGO WPŁYWU KOŚCIOŁA. Nawet Kaczyński jak poszedł na złodziejstwo, to za zgoda Rydzyka ukradł Giertychowi "moherowe berety". Że wspomne renegata Zibrę, który błagał Rydzyka o wsparcie. W końcu potęga KURDUPLA, KTÓREMU DO WIARY I KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO JEST DALEKO I WBREW JEGO NATURZE OPIERA SIĘ WYŁĄCZNIE NA POTĘDZE KOŚCIOŁA. Jedno słowo Episkopatu czy Rydzyka i Kaczyński nie istnieje. Wybory wygrał dzięki Kościołowi i za to JEST DŁUŻNIKIEM. Cała Polska płaci haracz. Dzisiaj w wiadomościach jest o sprzedaży atrakcyjnej ziemi w Krakowie z 98% rabatem Kościołowi, który wybuduje na niej parking. I dlatego Davies nic nie kuma i pisze absolutne pierdoły. BoNAPISAĆ OSIEM STRON DYRDYMAŁ NIE WSPOMNIAWSZY ANI RAZU O TYRANII KOSCIOŁA W POLSCE TO INFANTYLNA KOMPLETNA IGNORANCJA
Bo: rozumiem ze pominal kosciol, ale w ktorym momencie pisze nieprawdy i glupoty?
Ja: NO WŁAŚNIE W TYM, BO TO JAK MÓWIĆ O RELIGII CHRZEŚCIJAŃSKIEJ Z POMINIĘCIEM PANA JEZUSA. Wystarczy np Królowa Polski, albo św. nomen omen Wojciech.
Bo: Ok, dalej mysle ze jego analiza wykreowania sie przez Kaczynskiego jako wroga komuny i mechanizmy jakie pozwolily mu omamic czesc narodu sa dosc sprawnie opisane. Tyrania kosciola panuje od wiekow na calym swiecie - nie tylko w Polsce - moze uznal ten temat za bardzo oczywisty. Poza tym widac ze odziedziczyl po ojcu pasje do historii i to mi sie akurat podoba
Ja: Nie znam jego ojca, a jeśli to pan Norman, to by się świetnia składało, bo mam o tym wychowanku UJ-u (doktorat i cała kariera TYLKO w Polsce) jak najgorsza opinie, czego dałem wyraz w mojej recenzji "Bożego Igrzyska". Gdybyś chciała przeczytać , bez szukania na LC lub moim blogu to przypomnij prywatną drogą e-mail, a ja natychmiast wyślę. A tyrani Kościoła Europa dawno się pozbyła poza zdaje się Maltą. Analiza Kaczyńskiego drogi tęż jest niekompletna, nie wykazuje jego wiodącej skrajnie chorobliwej psychopatii, wpływu sadystycznego na brata i w ogóle mnie nie satysfakcjonuje.
Bo: to chyba mamy inne rozumienie tyranii bo ja wedlug mnie i ja i wujek, pokolenia przed nami i po nas jeszcze wiele beda ofiarami tej tyranii
Ja: Studiuje dość dokładnie czeskiego ks. Halika i Kościół np w Czechach nie ma NIC do powiedzenia, a we Francji rozdział od Rewolucji, a tera przy napływie muslimów ma znaczeni e wyłącznie historyczno-architektoniczne
Bo: tylko w skrocie - kosciol zaszczepil w ludzkosci strach i zbudowal monopol na kontrole opanowanych przez siebie spoleczenstw tym wlasnie strachem - cala historia wspolczesnej Europy i nie tylko to wynik tego posuniecia - i my chcac nie chcac, mniej lub bardziej swiadomie w tym uczestniczymy i nie widze jak nawet oddzielenie wladzy kosciola od panstwa moze ta tyranie wyrugowac - ... ...nie wspomne juz co kosciol zrobil z kobietami... ..te macki sa tak dalekosiezne ze nie sposob sie od tego uwolnic
Ja: Nie wiem bo ja i wielu moich znajomych z tych macek się wyrwało. Ja mając 13 lat. Oczywiście zastanawiałem się wielokrotnie czy nie jestem prymitywnym antyklerykałem. Napisałem próbkę eseju pod tym tytułem, z wnioskiem końcowym, że antyklerykałem nie jestem skoro tye osób duchownych uważam za autorytety (z obecnie żyjących ad hoc astronom Heller i ekumenista Hryniewicz). Jestem natomiast otwartym wrogiem zakłamanego, totalitarnego Kościoła Rzymskiego. Dlatego też w Kanadzie uczestniczyłem w spotkaniach w innych kościołach, a szczególnie miło wspominamy z żoną pasora baptystów w Pickeringu, madrego doktora filozofii
Bo: naprawde wujku? My nawet nie wiemy ile z naszych przekonan to "zasluga" kosciolka - ja chcialam myslec ze nie jestem pod wplywem bo od 6 roku zycia 2 zlote na tace szlo na lody, babci z koperty dla ksiedza po koledzie pieniadze wyciagalam, sama ochrzcilam dziecko i sfalszowalam akt chrztu (bo do katolickiej szkoly autobus jezdzil) i do spowiedzi ostatni raz poszlam w 1980 roku - ale dalej widze jak wychowanie religijne ma na mnie caly czas wplyw - lapie sie na tym i nie moge sie tego pozbyc
Ja: Tzw korzenie chrześcijąńskie ma praktycznie cała kultura europejska i tego się nie wypieram, lecz odrzucam dogmaty i doktrynę a patrzę z pobłażliwością np na obrazy ze świętą Kaśką, którą stworzyli księża prekursorzy "fantasy" by unicestwić ofiarę swego mordu moja ulubioną uczoną Hypatię z Aleksandrii. Dopiero w zeszłym roku wyimaginowaną Kasię wykreślili z rejestru świętych, ale co z jej obrazami. Znamy obrazy (m.in z Sandomierza) pokazujące Żydów zabijających chrześcijańskie dzieci na macę, ale po to wg św. Augustyna z łaski bożej dostałem rozum , aby dyrdymałami się nie przejmować. A że wg Augustyna wspomniana łaska dawana jest arbitralnie nielicznym, to gmin niech do Kościoła bieży i proboszcza słucha

4.06 g7 Skończyłem czytać TP, nic ciekawego, poza nowym "mondralą", co pluje na Jaruzelskiego. Jednocześnie podlizuje się czytelnikom usprawiedliwiając zamach majowy; blabluje obszernie, ale o liczbie zamordowanych żołnierzy broniących demokratycznie wybranego Prezydenta Wojciechowskiego nawet nie wspomni. Chwali prezydenta za rozsądek. (Jaki rozsądek pod ścianą, w sytuacj przymusowej, bez innego wyjścia?) . TO: "MIKOŁAJ MIROWSKI jest historykiem, pracuje w Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi; w Muzeum Powstania Warszawskiego prowadzi cykl „Warszawa dwóch Powstań”.". Od dzisiaj wpisany na moją listę "negatywów"

7.06. g.14 Po skandalu wobec Rulewskiego CAŁA opozycja winna zbojkotować TVP, nie występować tam i nie udzielać wywiadów
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,20201922,szarza-w-tvp-info-opozycjonista-do-senatora-po-wsadzil-bym.html

8.06 g.13 Takiego SKURWYSYŃSTWA nie tłumaczy choroba umysłowa Antosia. TO JEST PREMEDYTACJA WROGA POLAKÓW PSYCHOPATY KACZYŃSKIEGO
Wojsko stawia warunki, które mają być spełnione aby chciało asystować w obchodach Czerwca'56
Obchody Czerwca'56. MON żąda, by obok poległych w 1956 roku wymieniono ofiary katastrofy smoleńskiej
Cyrankiewicz groził amputacją ręki Kaczyński go przebił
g.19 Czy to jest ZMOWA MILCZENIA?? Putin triumfuje, a bardzo mądrzy dziennikarze prawią banialuki i dyrdymały o sankcjach wobec Rosji. Natomiast JA analizuję wzrost ceny baryłki z 27.69 $ w dniu 18.01.2016 do 52.72 $ w dniu dzisiejszym, tj o 94%. I NIKT TEGO NIE WIDZI ??!! Cena systematycznie idzie w górę od niespodziewanego wycofania lotnictwa rosyjskiego z Syrii. Równocześnie zniknęły informacje o zaangażowaniu USA w konflikt ukraiński. Odczytuję to jako "cuś za cuś". Jako obywatel Kanady cieszę się ze zwyżki ceny baryłki, co powoduje większą opłacalność naszego wydobycia w Albercie i wpływa na zwyżkę kursu dolara kanadyjskiego, który może jutro osiągnąć poziom 0,90 $.
Ciekawe, że nikt o tym nie pisze!!

11.06 g.5 Paweł wracając z Polski, kończył w samolocie lekturę Marcina Kąckiego "Białystok. Biała siła, czarna pamięć" i obiecał włożyć tą książkę do następnej bibliotecznej "walizki" dla mnie. Poczytałem na jej temat i już jestem wstrząśnięty - reakcją na nią. Oprócz zdroworozsądkowych czytam na LC 20-letniego czytelnika:
"...Sam fakt, że autor pracuje w GW maksymalnie odwracał mnie od tej książki, lecz postanowiłem się z nią zmierzyć i dostrzec te wszystkie złe cechy Podlasia i Białegostoku. Cóż dalej pisać? Postaram się zachować kulturalnie i zwyczajnie ,,opisać" książkę. Takich ,,pierdół" dawno nie czytałem...."
Kryterium - "pracuje w GW". Gratulacje prezesie Kaczyński! To owoc waszej perfidnej indoktrynacji! Taką młodzież kształcicie! W swojej psychopatycznej żądzy władzy nie liczy się Pan ze skutkami "ubocznymi" tj preparowaniem nacjonalistycznych kretynów. Berło dla zakompleksiałego Kaczyńskiego, Króla Wrogów Polski. Szkodnik większy niż "czarna" zaraza.
g.13 Na stronie KODu skomentowałem ich artykuł:
Wojciech Gołębiewski Piszecie "Rząd liczy na zasłanianie się argumentem, że przecież nie ma w Polsce łamania demokracji, skoro rozpatrywany jest obywatelski projekt ustawy.." No właśnie. Daliście super argument Kaczyńskiemu do zamydlenia czy zamglenia prawdy przed instytucjami europejskimi. I żadne tłumaczenie nie pomoże, bo zrobiliście ewidentny błąd!!

13.06 g.10 Znowu nie mam na nic czasu, bo uaktywnił się Paweł po powrocie z Polski. Przyładował mnie 3 e-bookami, wszystkie obszerne, dwa - Kąckiego, jeden - Cherezińskiej. A "walizkę" szykuje. Poprosiłem go o ponad 200 pozycji z jego biblioteki. Żyć nie umierać!! Zacząłem od "Białegostoku".
Po krytyce oszołomów laureata nagrody Szymborskiej - młodego Kornhausera napisałem złośliwie na wyborcza.pl: "Wojciech Gołębiewski Czego się czepiacie nagrody krytykowanej " komunistki" Szymborskiej, która w dodatku ustanowiła nagrodę jej męża "ubeka" Włodka?"
Mają Rymkiewicza, a od Szymborskiej - wara!
g. 20 A, że media unikają Włodka jak diabeł święconej wody to informuję, że:
Fundacja Wisławy Szymborskiej po raz drugi przyznała Nagrodę im. Adama Włodka przeznaczoną dla młodych literatów. Otrzymał ją poeta Marcin Orliński na napisanie tomu wierszy o roboczym tytule „Państwo środka”.


14.06 g. 0 Ku pamięci wynotowane (tylko) moje uwagi z rozmowy z Bo na fb przy okazji zdjęcia błędu ortograficznego Dudy:
„KOŃ JAKI JEST, KAŻDY WIDZI” - napisał ksiądz Benedykt Chmielowski, redagując w roku 1746 pierwszą polską encyklopedię powszechną „Nowe Ateny”, nie widząc sensu rozwodzenia się nad oczywistościami. DUDA JAKI JEST.......
Pod tym względem mamy szczęście do wykształconych prezydentów. Mogą konkurować w analfabetyzmie ..
Jedynego, którego mogłem usprawiedliwiać to był elektryk po szkole zawodowej, wybitny trybun ludowy. I w tym był swietny. Natomiast pozostali bezczelnie podszywali się pod inteligencję, a na skryte, nieuzasadnione próby wniknięcia do mojej klasy, przyzwolenia nie będzie.
Dla przypomnienia w II RP prezydentami byli WYŁĄCZNIE wybitni PROFESOROWIE: Narutowicz, Wojciechowski, Mościcki. Ortografię znali....
Wstyd dla rodziny Kornhauserów
g.6 W odpowiedzi znajomej, ktorej organizm buntuje się, gdy podejmuje systematyczne ćwiczenia, odpowiedziałem: "Wojciech Gołębiewski To zdrowy system immunologiczny broni organizm przed zbędnym wysiłkiem. U mnie objawia się przy lekturze 90 % współczesnych polskich autorów (szczególnie autorek); już w okolicy dwudziestej strony zasypiam"
Dzisiaj skonczę "Białystok", przy którym zasnąć nie sposób, za to migrena i globus łeb rozwalają
Pierwsze sto stron jechałem z rezerwa, ze to naśladownictwo Krall i Grossa. Lecz Kącki tak się rozwinął, że sam nie wiem co w recenzji napiszę. Chyba pożyczę tytuł od mego mistrza ks. J. Tischnera - "NIESZCZĘSNY DAR WOLNOŚCI"
g.8 Szczypta humoru: gazeta.pl:
1. "Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie Biuro Prasowe TVN. W odpowiedzi napisano nam, że zaistniała sytuacja była "tylko i wyłącznie skutkiem tzw. błędu ludzkiego".
"Uprzejmie informujemy, że w ,Faktach' nie było i nie ma miejsca na jakiekolwiek manipulacje" - czytamy w mailu. Stacja TVN podkreśla, że osoba odpowiedzialna za ten błąd poniesie konsekwencje.
2. ""Bułki z l.eclerc sprzedawane jako pełnoziarniste są chyba zwyczajnie... barwione! skandal!!!" - napisała na Facebooku zaskoczona klientka. Sieć uspokaja, że to tylko jednostkowy przypadek".
W OBU PRZYPADKACH PRZERAŻA LEKCEWAŻENIE ZDARZENIA I KLIENTÓW ORAZ ŻENUJĄCY BRAK LOGIKI, NIE MÓWIĄC JUŻ O NALEŻNYCH PRZEPROSINACH. Czy dzisiaj pojawią się manipulacje, na które "nie ma miejsca" i skandaliczne "jednostkowe przypadki" ?

15.06 g.7 Do porannej refleksji skłonił mnie fragment artylułu zamieszczony na: http://koduj24.pl/a-mialo-byc-tak-pieknie/:
"To ”niezwykle szacowne gremium” nie zauważyło – bagatela – że ciągle jeszcze Polska jest w Unii Europejskiej i że – oj, to zabolało! – trzeba się jednak z nią liczyć. Projekt ustawy, dotyczący zmian abonamentu RTV wymaga notyfikacji Unii Europejskiej, która ma wątpliwości co do nieuzasadnionej, publicznej pomocy mediom narodowym. K. Czabański w swoim zadufaniu długo nie chciał przyjąć tego do wiadomości, ale jednak… mleko się rozlało.. I w ten sposób powstał projekt ustawy pomostowej, który jest jego totalną porażką. Oj,” naczelnik państwa”, nie będzie zadowolony. Co innego mu Czabański obiecywał…"
Mnie - staremu, trudno nie wspomnieć z sentymentem PRL-u, w którym tak dużo zrobiono, mimo zwierzchnictwa Moskwy, a to przede wszystkim dzięki najwyższym kompetencjom urzędników, w szerokim znaczeniu tego słowa. Aby nie nudzić, ujawniam natychmiast tajemnicę sukcesu: wodzowie czyli ministrowie zmieniali się jak rękawiczki, a społeczeństwo typowało, który bęcwał – partyjniak dostanie aktualnie dany resort. Ale wiceministrowie, z reguły fachowcy, trwali przez DZIESIĄTKI LAT, mimo zmian "na górze". Dlatego dzisiaj szydzenie z groteskowo - żałosnych postaci jak Szydło, Waszczykowski czy Macierewicz, mnie nie bawi, lecz zapytuję gdzie są ich doradcy czy prawnicy. Błędy jakie popełniają kompromitują bowiem POLSKĘ JAKO PAŃSTWO, bez względu na to kto aktualnie jest przy żlobie
g. 9 W związku z idiotyczną decyzją chorego Antosia o wysłaniu F-16 nad Syrię, znalazłem trafny komentarz na gazeta.pl:
"Przecież latanie, podobnie jak zapłodnienie in vitro, jest sprzeczne z prawem naturalnym. Gdyby Bóg chciał żebyśmy latali dałby nam skrzydła. Gdyby chciał żebyśmy się rozmnażali pozaustrojowio, dałby nam rozum."
g. 14 Nie będzie już Nagrody im Wałęsy. Bo gazeta.pl "Nie odbyło się spotkanie kapituły Nagrody Solidarności im. Lecha Wałęsy". A co z lotniskiem ?
g. 21 gazeta.pl daje wielki tytuł: "Macierewicz w Brukseli straszy Rosją. "Jest największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa świata"." A ja się pytam: PO CO? W jakim celu panowie dziennikarze to robią? Czemu i komu ma to służyć? Nie śmiem przypuszczać, że tylko i wyłącznie walce z Kaczyńskim. Bo jeśli tak, to jesteście ŻAŁOŚNI, a wasz wysiłek intelektualny idzie na marne. Nie sądzę, aby pisowski rechot was satysfakcjonował. Czyli jątrzenie dla jątrzenia i sprowokowania komentarzy, że "Macierewicz jest największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa świata". Czy nie przyszło wam do głowy, że tak w NATO, jak i w UE, pracują wybrańcy, o wysokim IQ i nie przywiązują najmniejszej wagi do wypowiedzi osób pokroju Macierewicza? Dalej w tekście cytujecie Antosia: "- Żadne państwo w historii ostatnich kilkudziesięciu lat tak nie podważyło ładu światowego, jak Rosja..." . Akurat teraz, gdy parę dni temu, w trakcie wizyty w Hiroszimie, Obama nie przeprosił za amerykańską zbrodnię, ten cytat wzbudza szczególną wesołość.
Reasumując, nie akceptuję waszej taktyki działalności niby-opozycyjnej. Wynajęci i opłaceni komentatorzy nie są głosem normalnych czytelników, bo POLSKA JEST NAPRAWDĘ W NIEBEZPIECZEŃSTWIE i wypada poważnie to traktować, a nie uprawiać BŁAZENADY NA POZIOMIE ANTOSIA. Od opiniotwórczej gazety, dla jednych - "żyda Szechtera", który na kolaboracji z Jaruzelskim się dorobił, kupując za groszę drukarnię, dla innych, czyli dla mnie - Adasia Michnika, mojego idola i najinteligentniejszego człowieka w Polsce, wymagam pewnego poziomu i profesjonalnego dziennikarstwa