Wednesday 6 November 2013

AGNOSTYCYZM

AGNOSTYCYZM
19.05.2010/korekta 12.05.2011
Jest to poniekąd kontynuacja eseju pt „Ks. Tischner czyta katechizm” zakończonego uwagą: „moda na ateizm minęła, obecnie agnostycyzm jest cool” oraz moją refleksją, że agnostycyzm dla mnie to „ni pies, ni wydra”, która domaga się uzasadnienia; niniejszym przeto szerzej swój pogląd przedstawiam.
Ludzie używają słów, nie rozumiejąc ich znaczenia. Np mienią się ateistami, deistami czy agnostykami wykazując krotochwilną ignorancję, przeto krzyczę: BOŻE, WYBACZ IM BO NIE WIEDZĄ, CO MÓWIĄ. Ponieważ semantyka nie idzie tu w parze z etymologią, tzn nazwy nie pokrywają się ze znaczeniem, zacznę od „początku” czyli postaram się uporządkować podstawowe pojęcia w tej materii.
Po grecku BÓG jest THEOS, a po łacinie - DEUS. Wydawałoby się, że TEIZM i DEIZM semantycznie to to samo. A taki rympał. Pozwolę sobie przytoczyć odpowiedni fragment z FUNK &WAGNALIS ENCYKLOPEDIA, który nasze pojęcia różnicuje.
„THEISM.... as distinguished from POLYTHEISM, which recognizes more gods than one; from PANTHEISM, which denies the divine personality; from AGNOSTICISM, which denies that we can know anything of God; and from DEISM, which etymologically equivalent to THEISM, is generally defined as recognizing the personality of God, but denying His providence and active presence in the life of the world”.
W wolnym przekładzie to brzmi: „TEIZM……. Odróżnia się od: - POLITEIZMU, bo ten uznaje więcej bogów niż jednego; - PANTEIZMU, bo ten neguje Boga Osobowego; - AGNOSTYCYZMU, bo ten neguje możliwość poznania Boga, w jakimkolwiek stopniu; - DEIZMU, mimo etymologicznej równoważności, bo ten wprawdzie uznaje Boga Osobowego, lecz neguje Boga Opatrznościowego i Jego czynnej obecności w życiu świata”.
/uwaga: pomijam tu panenteizm, ktoremu poswięciłem inne wypracowanie/
TEIZM - to wiara w jednego Boga, transcendentnego, istotę nadprzyrodzoną i rozumną, osobowego stwórcę świata, stale wpływającego na jego losy. Uwaga - przez transcedentny rozumiem tu, jako znajdujący się poza i ponad przyrodą, a nie w sensie kantowskim. Teizm opiera się na czterech tezach: ONTOLOGICZNEJ [ontologia - nauka o BYCIE] - sformułowanej przez św. Anzelma, a zmodyfikowanej przez Kartezjusza, sprowadzającej się do twierdzenia, że bez Boga byłby CHAOS; KOSMOLOGICZNEJ, w którą zaangażowani byli m.in. Arystoteles i Tomasz z Akwinu, rozważającej w zasadzie problematykę przyczyn i skutków; TEOLOGICZNEJ - lepiej to zostawmy oraz MORALNEJ, opierającej się na KANT-cie, który skutecznie zmiażdżył poprzednie trzy. Wg KANTA decydujący jest IMPERATYW MORALNY tj bezwarunkowy nakaz moralny, powszechnie ważne prawo, którym należy się kierować, aby przezwyciężyć egoizm i spełnić „powinność ogólnoludzką” [„Postępuj według takiej tylko zasady, którą mógłbyś chcieć uczynić prawem powszechnym”].
Poniekąd przeciwieństwem TEIZMU jest DEIZM, ktory [p. powyższe tłumaczenie] neguje OPATRZNOŚĆ i AKTYWNĄ OBECNOŚĆ BOGA w biegu wydarzeń ŚWIATA. Co gorsze, wg deizmu wiarę w Boga można osiągnąć tylko przez ROZUM, który mają nieliczni, a nie przez ŁASKĘ czy OBJAWIENIE. Deizm powstał na bazie racjonalizmu i religijnego sceptycyzmu, a inspiratorami jego byli Monteskiusz, Wolter i Jean-Jacques Rouusseau. Z końcem XVIII wieku deizm zaczął dominować wśród elit Europy, a także był akceptowany przez amerykańską upperclass, co potwierdza fakt, że jego wyznawcami byli trzej pierwsi prezydenci tj Washington, Adams i Jefferson.
PANTEIZM z kolei, utożsamia BOGA z NATURĄ, a przede wszystkim neguje BOGA OSOBOWEGO.
No i masz, babo, placek. bo tu pojawia się problem z OSOBĄ. Co to jest OSOBA? Co znaczy, że w Trójcy św. Bóg występuje w trzech osobach? Karen ARMSTRONG w „Historii Boga” widzi w personifikacji Boga, sposób na przybliżenie go. Mówi: „BOGIEM OSOBOWYM, jak JAHWE, można podeprzeć znękane , co nie jest możliwe, gdy mamy do czynienia z nieosobowym bóstwem, jak BRAHMA”. Bo personifikacja, której efektem jest m.in. BÓG OSOBOWY, jest to traktowanie abstrakcji, żywej istoty czy nieżywej rzeczy jako OSOBĘ, np Grecy personifikowali siły natury jako BOGÓW. A OSOBA JEST TO CZŁOWIEK ZE SWOJĄ INDYWIDUALNOŚCIĄ, POZOSTAJĄCY W ODRÓŻNIENIU OD ZWIERZĄT. No to ja już w mojej głupocie się ostoję, bo z mego kunsztu w logicznym myśleniu niezbicie wynika, że z Pana Boga chcemy zrobić śmiesznego, siwobrodego staruszka biegającego w białej nocnej koszuli, z Jego Syna, który istniał ZAWSZE i NIEPRZERWANIE [co jest podstawowym DOGMATEM CHRZEŚCIJAŃSTWA, tzn m.in., że SYN BOŻY oczywiście istniał i zasiadał „po prawicy BOGA OJCA” przed narodzeniem JEZUSA, a nawet MIMO] - ukrzyżowanego Jezusa, a z DUCHA ŚWIĘTEGO - co? Istotę ludzką z głową i skrzydełkami gołębicy? Przecież to dyrdymały i głupoty. Tak, głupoty, lecz je głosimy i czcimy. A czyż nie mówimy o „ukrzyżowaniu Pana Naszego, Jezusa Chrystusa, Syna Bożego?’ Czyli mówimy o bogobójstwie? A czy można SŁOWO - JEDYNEGO SYNA BOŻEGO ukrzyżować? Lecz tego w tej chwili nie rozwiążemy, przeto wróćmy do OSOBY. No cóż, widzimy, że to kupy się nie trzyma. Jeszcze szczegółowiej widzieli to profesjonaliści czyli teolodzy, i w związku z tym stworzyli nową definicję OSOBY, którą cytuję po angielsku, bo w języku polskim nie znalazłem: „Person is one of the modes of being of the trinitarian Godhead”. - „OSOBA jest jednym ze sposobów istnienia trynitarnego BÓSTWA”. Perfekcyjny manewr. Bo przekładając na „nasze” mamy: „To czym są: Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty nazywamy OSOBAMI. A OSOBA to trojaka postać Boga”. A że „lud” utożsamia osobę-człowieka z Osobą-częścią –Trójcy Św to nie szkodzi, bo i tak pozostanie głupi. W wieku pięciu lat pytałem tatę, ile ropy muszę z oczu wyjąć, by uruchomić parowóz.
Lecz wróćmy do PANTEIZMU, bo z nim wiąże się wiele zacnych nazwisk jak DIONIZJUSZ AREOPAGETA, który przyswoił chrześcijaństwu NEOPLATONIZM, Giordano BRUNO, spalony na stosie za obronę Kopernika, PARACELSUS, XVI wieczny lekarz-alchemik, główny reprezentant panteistyczno-okultystycznej odmiany renesansowej filozofii przyrody, a przede wszystkim wielki Baruch SPINOZA, który stworzył system filozoficzny oparty na pojęciu JEDNEJ WIECZNEJ I WSZECHOGARNIEJĄCEJ SUBSTANCJI zwanej NATURĄ lub BOGIEM. Wśród w/w zacnych nie możemy nie umieścić Wojciecha GOŁĘBIEWSKIEGO [1943-20??].
Teraz zauważmy, że prefix „a” tworzy przeciwieństwo. Powinniśmy więc mieć „adeizm”, „apanteizm”, a tu nic, nima, ino pęta się jakiś „ATEIZM”. A kto to zacz? A taki dupek, co odrzuca wiarę w boga, jako sprzeczną z rozumem [TYLKO CZYIM?] i usiłuje tłumaczyć wszystkie zjawiska bez odwoływania się do sił nadprzyrodzonych. No to jego trubadurzy muszą pożyć conajmniej parę miliardów lat, by ewentualnie doczekać wyjaśnienia tajemnicy „życia” tj ożywienia materii. Bo „na MIARĘ DZISIEJSZYCH CZASÓW” [p. esej „Ks. Tischner czyta Katechizm”] to głupki. Zauważmy, że wśród ateistów brak znanych nazwisk, bo prowokator NIETZSCHE ze swoim „BÓG UMARŁ” [A WIĘC BYŁ ], czy COMTE z filozofią pozytywizmu, czy SARTRE z egzystencjalizmem ateistami nie byli, a chęć dokuczenia MARKSOWI przez nazywanie go ateistą, bierze się z pobudek politycznych, a nie filozoficznych. Wprawdzie Tischner nazywa SARTRE’A - ostatnim ateistą, lecz równocześnie podkreśla, że ateizm, jak kankan, był wytworem mody i odszedł bezpowrotnie. Przypomnijmy też uwagę Kołakowskiego, że „odkąd sto lat temu Nietzsche ogłosił śmierć Boga, nie widuje się radosnych ateistów”.
Kruche fundamenty ATEIZMU przyczyniły się do powstania SCEPTYCYZMU i AGNOSTYCYZMU. Ten ostatni, tytułowy, stał się w ostatnich latach supermodny, a że to co jest modne, to szybko mija, możemy rychło spodziewać się „postagnostycyzmu”, tak jak po imresjonizmie nastąpił postimpresjonizm, a po modernizmie - postmodernizm.
Jednakże nim zajmiemy się stricte nim, odchudżmy go o „a” i powiedzmy dwa słowa o GNOSTYCYZMIE. Niestety i tu natrafiamy na trudności, ze względu na wieloznaczność terminu, obejmującego cholernie szeroką grupę prądów filozoficznych i religijnych opartych na GNOZIE. A GNOZA - to wiedza tajemna, dostępna tylko wybranym. Będziemy więc tu mieli wszelkie mistycyzmy włącznie z KABAŁĄ i Księgą Smitha [Mormonów]. W materii tutaj omawianej, GNOSTYCYZM nas interesuje jako prąd, który propaguje koncepcję DUALIZMU: boga i świata, duszy i ciała, dobra i zła.
AGNOSTYCYZM - neguje [częściowo] możliwość poznania: świata i rządzących nim praw, związków przyczynowych oraz samej natury. W sensie nas interesującym to doktryna twierdząca, że NIE MOŻNA UDOWODNIĆ ISTNIENIA BOGA. Tylko, że ja nie mogę zrozumieć: PO JAKĄ CHOLERĘ NAM TEN DOWÓD? Wykombinował tą pseudomądrość brytyjski BIOLOG Thomas Henry HUXLEY, a rozwinęli Szkot, David HUME I Immanuel KANT. Jak wiemy ROZUM prowadzi do WIARY, co potwierdza przykład KOŁAKOWSKIEGO, GOMBROWICZA czy też GOŁĘBIEWSKIEGO, a MODZIE ulegają ludzie głupi. Zakończmy przykładem eksprezydenta Kwaśniewskiego, który chcąc być popularny, deklarował wszem i wobec swój agnostycyzm, po czym w ostatnich dniach prezydentowania wziął [ponoć] ślub kościelny.
PS Wielki Carl JUNG /1875-1961/ i mały Wojciech GOŁĘBIEWSKI /1943-201?/ nie potrzebowali żadnych dowodów na istnienie Boga, bo, po prostu, WIEDZIELI, że jest.

No comments:

Post a Comment