WITKACY - “Sonata Belzebuba” czyli prawdziwe zdarzenie w Mordowarze
sztuka w trzech aktach
Jest to świetna KOMEDIA Z TRUPAMI, do której można też podejść poważnie z pewną dozą pompatyczności. Najwybitniejszy znawca Witkacego, autor wspaniałego dzieła pt „Witkacego portret wielokrotny”, prof. zw. Janusz DEGLER /z Wrocławia/ pisze:
„Witkacy, podejmując wątek faustyczny i interpretując go zgodnie z doświadczeniem swego czasu, wpisuje się Sonatą Belzebuba w długą, datującą się co namniej od romantyzmu tradycję sporu o to, czy sztuka może podlegać jakiejkolwiek ocenie moralnej i czy status artysty nie zwalnia go z różnego typu ograniczeń, powinności i serwitutów, jakie społeczeństwo nakłada na człowieka. Czy wielkość dokonań twórczych nie stanowi dostatecznego usprawiedliwienia dla wszelkich prób naruszenia ustalonego porządku i wszystkich odstępstw od obowiązujących zasad?”
Witkacy wyprzedził Manna serwując nam Istvana zamiast Fausta, a Belzebuba zapowiedział już w pierwszej scenie, gdy Babcia przypominając starą baśń mówi:
„Miał to być — to znaczy ten Belzebub — podobno całkiem zwykły pan z czarną brodą, ubrany trochę ze staroświecka, coś jakby nasz brazylijsko-portugalski hidalgo: de Campos de Baleastadar”.
A że Witkacy ma poczucie humoru, to już same nazwiska pobudzają do śmiechu: stryj Rio Ramba, demoniczna śpiewaczka Hilda FAJTCACY czy INTRIGUEZ de ESTRADA. Do tego stateczna BABCIA wyznaje:
„Byłam potworem moralnym w młodości, a fizycznie tak byłam pociągająca, że ludzie wypruwali sobie dla mnie żyły”.
Rio RAMBA popełnił dla niej malwersacje i uciekł do Brazylii, a wszystko dzieje się na Węgrzech, w MORDOWARZE, które jakoś przypomina Zakopane... i czytajcie dalej sami, i to natychmiast, bo wystarczy wejść na „wolne lektury”. Dobrej zabawy!
No comments:
Post a Comment