Ernest HEMINGWAY - “Za rzekę, w cień drzew”
W trakcie czytania „Ostatniego rozdania” Myśliwskiego, gdzie dużo jest o subiektywnej pamięci, zrobiłem przerwę na przypomnienie sobie, po ponad pół wieku, Hemingwaya „Za rzekę, w cień drzew”. No i wyszło szydło z worka, czyli zawodność pamięci, a może raczej właśnie jej subiektywizm.
W mojej pamięci pozostał bowiem mit doskonałości WSZYSTKICH utworów tzw „wielkiej czwórki” pisarzy amerykanskich tj Hemingwaya, Steinbecka, Faulknera i Caldwella. W tamtym czasie powstało w Polsce pojęcie takiej „czwórki”, notabene niezrozumiałe dla Zachodu czy Ameryki. Po „polskim pażdzierniku” 1956 roku, zaczęto, w ramach „odwilży”, wydawać literaturę amerykańską do tej pory zakazaną, a my bezkrytycznie zachwycaliśmy się KAŻDĄ pozycją. Ze względu na swoje powiązania z sowieckim wywiadem, jak i uczestnictwo w wojnie domowej w Hiszpanii, po „właściwej” stronie, szczególnie faworyzowany był Hemingway.
Zachwycałem się również i tą książką: pięknym romansem, opisem polowania na kaczki, luksusowymi potrawami i trunkami, a przede wszystkim twardym, a jednocześnie romantycznym i delikatnym, supermanem płk Ryszardem Cantwellem. TAKIE BYŁY CZASY, że wszystko z drugiej strony „żelaznej kurtyny” nam imponowało.
Dzisiaj jestem zniesmaczony, bo odbieram książkę jako banalną powiastkę dla amerykańskich mas, napisaną w celu podtrzymania buty amerykańskiej wobec kulturalnej Europy. Amerykański pułkownik świetnie się miewa wśród arystokracji europejskiej, choć z dziewięcionastoletnią hrabianką nie ma o czym rozmawiać. Poza wzajemnym zapewnianiu się o miłości, mamy jednostronny wykład o przeżyciach wojennych, który zanudziłby na śmierć największego miłośnika historii wojennych czy militariów. A mloda panienka z „dobrego domu” udaje entuzjazm. Jak tego nie starcza, to obserwują gości w restauracji i ich obgadują. Tak nudzić się w Wenecji to sztuka !!
Daję pozytywną ocenę /6 gwiazdek/ ze względu na sentyment do wszystkiego, co się wiąże z moją młodością oraz za wybitny wkład w kulturę polską wspaniałego tłumacza Bronisława ZIELIŃSKIEGO.
No comments:
Post a Comment