Józef HEN - „Twarz pokerzysty”
Józef Hen /ur.1923/ ma „ZŁY” życiorys, bo naprawdę nazywa się Cukier i przyszedł, w stopniu kapitana, z Berlingiem. Bo tylko tym można wytłumaczyć nikłe obecnie zainteresowanie jego książkami. Np omawiana na portalu „lubimy czytać” ma 11 ocen, 3 opinie i średnią 6,09. Ze wszystkich jego 45 książek obecnych na portalu jedynie „Crimen” wzbudziła jakieś /choć mierne - 22 opinie, średnia 7,2/ zainteresowanie. To dziwne, bo z 9 filmów, opartych na jego prozie /”Prawo i pięść”, „Krzyż walecznych”, „Nikt nie woła”, „Kwiecień”, „Crimen”, „Rycerze i rabusie”, „Miejsce dla jednego”, „Nieznany”, „Pingpong”/ część miała przyzwoitą oglądalność. A ja sam ze zdziwieniem wyczytałem, że świetne „Przypadki starościca Wolskiego” /serial „Rycerze i rabusie”/ są jego autorstwa.
Główny wątek akcji omawianej powieści toczy się w trudnym okresie tuż powojennym, co sprzyja bardzo subiektywnemu i kontrowersyjnemu przedstawieniu tamtych realiów. Szczególnie młodszym ode mnie /a to prawie wszyscy/ przywykłym do propagowanego schematu „białe-czarne”, trudno bezkrytycznie przyjąć realia „henowskie”. Bo przecież obecnie apoteozuje się nie tylko AK, lecz również NSZ i „żołnierzy wyklętych”, przy jednoczesnym stwarzaniu negatywnego obrazu WSZYSTKICH związanych z AL, GL, tych co przyszli z Berlingiem i tych co tworzyli struktury nowego Państwa. Pomija się amnestię dla żołnierzy AK, jak i formalne rozwiązanie Armii Krajowej, przy jednoczesnym nazywaniu oddziałów pozostających „w lesie” - oddziałami /wszak już nieistniejącego/ AK. Dlatego też wielu czytelnikom trudno będzie zaakceptować głównych bohaterów tj więzionego AK-owca, który zamiast tortur i wspólnej mogiły, dostaje walizkę pieniędzy i szerokie uprawnienia, czy jego dowódcę z AK, który po ujawnieniu się i skorzystaniu z amnestii /zgodnie z zaleceniami Rządu Londyńskiego/, prowadzi „sopockie” kasyno.
Losy ludzkie były bowiem potwornie poplątane, społeczeństwo nie akceptowało sowieckiego reżimu, ale współpracowało z nim. Wielka część żołnierzy AK wstąpiła do, skrótowo nazwijmy to, PZPR /zgodnie z zaleceniami Londynu/, a część z tej części „zaprzedała duszę” nowemu systemowi /niezgodnie w stosunku do oczekiwań Londynu/. Obowiązuje kłamliwy mit, jakoby wszyscy walczyli z reżimem, podczas gdy zdecydowana większość myślała o „urządzeniu się”, a dopiero 1956 rok przyniósł pierwsze „przefarbowania” /vide przykład Adama Ważyka-Wagmana/. Nie wierzcie, że 3 mln członków PZPR zostało zmuszonych do wstąpienia w jej szeregi, bo, szczególnie w przypadku pracowników umysłowych obowiązywały limity przyjęć, staż kandydacki i dwóch wiarygodnych /dla reżimu/ wprowadzających. Masowe oddawanie legitymacji partyjnych zaczęło się po 1968 roku, kiedy to już było bezpieczne, a raczej świadczyło o wyczuciu nowej koniunktury.
Ze względu na powyższe proponuję Państwu, na czas lektury, zapomnieć o obrazie tamtych lat, zakodowanym w Waszych umysłach, i czytać ten thriller bez zbędnych obciążeń, koncentrując się na akcji i psychice bohaterów. A czyta się nieżle, choć finał nie jest zbyt ciekawy.
No comments:
Post a Comment