Tadeusz KONWICKI - “W pośpiechu”
WYWIAD – RZEKA przeprowadzony przez Przemysława Kanieckiego. Rozmawiają o wszystkim, więc uważnie należy czytać, a ja nim zasygnalizuję najceniejsze myśli w książce, chciałem zaproponować Państwu cytaty z wypowiedzi Konwickiego, które zgromadziłem w moim „Pod Ręczniku”:
KONWICKI Tadeusz /1926- /, WILNIAK, autor „Sennika współczesnego”, „Kroniki wypadków miłosnych”, reżyser „Salta”, z PZPR wystąpił w 1966 /po usunięciu Kołakowskiego/ pisze o Polsce i Polakach: „Umiemy zapominać niewygodne dla nas fakty z naszej historii, które nie pasują do tego stale lepionego obrazu aniołów w środku Europy, bezustannie KRZYWDZONEGO PRZEZ ZŁYCH SĄSIADÓW. Jest to „kompleks ubogich” - chodzi o ubóstwo duchowe. ...Jak się czyta opracowania historyczne XVIII wieku, widać jak na dłoni, że POLSKA BYŁA WRZODEM na ciele Europy i ten wrzód musiał być wycięty.. ...W sensie degrengolady moralnej państwa, jego elit, to co się wtedy działo - ten BEZWSTYD, SPRZEDAJNOŚĆ, CYNIZM... ....Na Białorusi, Litwie, Ukrainie myśmy tam byli jednak KOLONIZATORAMI... ...Jeśli chodzi o Białoruś, była ona wyjątkowo nieszczęśliwa i niezdolna do obrony. Była przez nas traktowana paternalistycznie, Myśmy się zawsze dziwili, jak to jest, że nas nie kochają?”. Teraz jeszcze o „POŚREDNIKACH” w katolicyzmie: „Pośrednictwo między MNĄ, biednym grzesznikiem, a Panem BOGIEM jest pod każdym względem bardzo wątpliwe. A już przejęcie odpowiedzialności za moje wnętrze i moje sacrum bardzo mnie bulwersuje”. ANEGDOTA: „Konwicki, zawieszony w prawach członka PZPR, na zadane mu pytanie przez przewodniczącego Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej: „Czy zależy wam na Partii ?” odparł „Szczerze mówiąc - nie”.”.
Wydaje mnie się, że powyższe cytaty przybliżyły Państwu poglądy Konwickiego, a to jest działanie profilaktyczne przed apopleksją bądż zawałem, które to czyhają w trakcie lektury na „prawdziwych polaków” /małą literą, bo to nie narodowość, lecz ułomność osobowości czy też, jak mówił Lejzorek Rojtszwaniec: „zgniły produkt kastrowania osobowości przez kler”/ i głosicieli, że miasta ukraińskie, białoruskie czy litewskie należą się Polsce.
Materiał jest przeogromny, wybrałem więc drogę dla mnie najłatwiejszą tj pisać recenzję sukcesywnie, w trakcie czytania. I tak już zatrzymałem się na str.7:
„Niech pan pomyśli o tak wzniosłej rzeczy, którą ludzie wymyślili czy która została im objawiona, jak religia: ile milionów ludzi zostało w imię religii wyrżniętych. Bo my pamiętamy faszyzm, pamiętamy stalinizm, no ale trudno nie pamiętać i o pięknych, szlachetnych religiach..”
Teraz coś o nas tj czytelnikach: /str.19/
„..dzisiaj w związku ze strasznym rytmem życia, z tym, że się wiele dzieje, część publiczności jest zainteresowana literaturą faktu, ale osiemdziesiąt, a może nawet dziewięćdziesiąt procent czyta powieści pisane przez kobiety, ktore niewiele się różnią od pani Rodziewiczówny czy od pani Mniszkówny w sensie ZATRUDNIENIA UMYSŁU i warstw uczuciowych w czytelniku”. /podk.moje/
Uśmiałem się ze słów, które skojarzyły mnie się z modlitwą z „Dnia świra” Koterskiego: /str.31/
„Wielu ludziom sprawia przyjemność.. ..jak bliżniemu się coś nie udaje, coś nie wychodzi. Przez to jakoś się podnosi ich samopoczucie. Tamtemu nie idzie, bo jest fajtłapa, a mnie idzie, bo jestem wyposażony przez naturę w doskonałe cechy. Poza tym jest też satysfakcja - trudno ten instynkt nazwać i okreslić - jak ktoś się przewróci, w cudzysłowie. Jest coś okrutnie miłego w obserwacji czyjegoś niepowodzenia”.
Konwicki jest bezkompromisowy, odkrył MNIE, choć JA nie chciałem tego ujawnić: /str.42/
„...niewątpliwą pozytywną cechą mojego.. ..podeszłego wieku jest szalona WYROZUMIAŁOŚĆ I TOLERANCJA. Kocham ludzi ! To może pan w razie czego podkreślić, chociaż pan wie, że KŁAMIĘ JAK NAJĘTY” /podk.moje/”
Przegląd pierwszych 50 stron 304-o stronicowego wywiadu zakończę uwagą Konwickiego o /mojej/ niemożności akceptacji Boga personalistycznego /por. Kareen Armstrong „Historia Boga”/: /str.47/
„Ciężko mi przyjąć pojęcie Boga uosobionego - że to starszy pan, łysawy, na tronie siedzący. To baaardzo ogranicza nasze pojęcie bytu. Też, między nami mówiąc, wolałbym, żeby Chrystus był prorokiem. Chciałbym, żeby to było mniej obarczone MITOLOGIĄ OBLICZONĄ NA TAK ZWANE MASY. Ja wiem, że mas nie można lekceważyć, MASY POTRZEBUJĄ też jakiegoś WSPARCIA w tym ciężkim borykaniu się z zyciem, religia spełniała i spełnia bardzo ważną rolę, i nawet pewna TEATRALIZACJA CHRZEŚCIJAŃSTWA MIAŁA ZNACZENIE, bo to był rodzaj spektakli jakichś duchowych, emocjonalnych, podczas których ludzie doznawali jakiejś ulgi, jakoś się odbudowywali wewnętrznie. Więc, ja jak zwykle niby coś podaję w wątpliwość, krytykuję, ale zarazem przyznaję SŁUSZNOŚĆ tego, że to spełnia w naszym koślawym bycie pewną rolę, bardzo często rolę pozytywną”.
Podzielając w pełni dylematy Konwickiego zmuszony jestem skończyć moje uwagi na „lubimy czytać”, /by nie przekroczyć obowiązujących norm/, a zainteresowanych zapraszam na ciąg dalszy na blogu wgwg1943, bądż na fb Wojciech Golebiewski personal blog lub Seneca. /pojawi się dopiero dzisiaj, tj 20.08.2014, wieczorem/ .
CIĄG DALSZY:
A największy w tym ambaras, że co chwilę, czyli co parę stron wyczytuję sądy, oceny czy opinie zgodne z moimi. Np o pisarzach iberoamerykańskich: /str.68/
„..nie byłem w stanie czytać literatury południowoamerykańskiej.. ..Iberoamerykańska. I.. ..ten główny pisarz, laureat Nagrody Nobla.. ..Marquez. Biorę jego książkę, czytam: ogromny pojemnik jakichś mitów, jakichś bajek, legend, europejskich, tamtejszych. No mnie to nie bardzo ciekawi. W popularnonaukowej literaturze jeśli wynajdują jakieś nieznane informacje dotyczące dawnych cywilizacji, to mnie interesuje, ale jako rodzaj zabawy intelektualnej - nie bardzo..”.
W wydanej trzy lata temu książce znajdujemy słowa szczególnie aktualne dzisiaj, gdy wskutek stworzenia atmosfery, nazwijmy to delikatnie za autorem- euforii patriotycznej szykujemy sami sobie klęskę: /str.97/
„..krowa, która głośno ryczy, mało mleka daje.. ..widząc te HISTERIE, EUFORIE POLITYCZNE, wiem, jak to w momencie tragicznym się kończy... ..Tak się wydaje teraz, że wszystko uspokojone, Unia Europejska, wszystko dobrze - nie, nie wiemy, TO JEST TAKIE MIEJSCE W EUROPIE, ŻE NIGDY NIC NIE WIADOMO... ..Ja nikomu nie życzę, tylko widząc, i sam przeżywszy kawał historii, wiem, co może spotkać biednych i WRZASKLIWYCH DEMAGOGÓW, i JAK SIĘ, biedni, ZACHOWUJĄ...”
Kontynuację tej myśli znajdujemy na str.137:
„..patriotyzm nie we wrzaskach się poznaje, tylko w cichych zachowaniach świetnych ludzi, którzy się nie pchają nigdzie ze swoją pretensją, żeby zaistnieć, żeby innych pouczać, innymi kierować”.
Konwicki przestrzega, a właściwie gani łatwość oceny trudnych lat przez wszystkowiedzących młodych:/str.147/
„Wie pan co, po latach, po dziesiątkach lat urodziwszy się w innym pokoleniu, w innym świecie, w innych ukladach, moralizować i pouczać ludzi z innego czasu, z innej epoki, JAK POWINNI POSTĄPIĆ, NIE JEST W DOBRYM GUŚCIE. Tylko tyle powiem. Nie jest w dobrym guście. PILNOWAĆ SIEBIE i starać się samemu przeżyć, na ile się da, przyzwoicie. Bo nie zawsze się uda, czasem okoliczności trochę zwichrują, zapaskudzą życie, ale trzeba się PRZYNAJMNIEJ STARAĆ”/ podk.moje/
Dla odprężenia proponuję uwagę pisarza na temat obłudy amerykańszczyzny: /str.111/
„...mnie drażni taki amerykanizm - I love you, bez przerwy. Idzie na zakupy, mówią sobie nawzajem - I love you, idzie do toalety - I love you. Mnie się wydaje, że te rzeczy inaczej się objawiają”.
W dalszej rozmowie Konwicki wychwala Kuronia, Michnika, jak i Jaruzelskiego, /zgodnie z moimi oczekiwaniami/, a z drugiej strony zwraca uwagę na samochwalstwo innych: /str.168/
„...u nas, Polaków, bardzo dużo zalet, ale mamy też pewne drobne wady, mianowicie STRASZNE, POWSZECHNE SAMOCHWALSTWO. I ja się tego boję bardziej niż NKWD...” /podk.moje/
No i czas na życzenia dla całej ludzkości: /str.179/
„Czego bym życzył temu biednemu gatunkowi homo sapiens - żeby się po prostu mniej mordował. Jest niemożliwe, żeby się przestał mordować. Jak tak patrzę na historię, to najbardziej zmieniali świat psychopaci, którzy się dorwali do władzy. Co jest zrozumiałe, bo człowiek normalny ma tysiące wątpliwości, tysiące niepewności, a psychopacie coś tam we łbie utkwiło i będzie bezwzglednie to realizował. Tak, że po prostu już będzie dobrze, jesli troszkę mniej się będą nasi kochani ludzie wyrzynać”.
Dalsze ponad 120 stron zdominowały wspomnienia o znajomych, ciekawsze „towarzysko”, lecz uboższe intelektualnie. Przygotowany byłem na wysoki poziom intelektualny jak w pierwszej części, lecz niestety poziom szczególnie pytań się obniżył, a rozmowa o Klimuszcze, Nostradamusie, reinkarnacji czy wywoływaniu duchów zeszła na poziom pogawędki u cioci Kasi, więc na pocieszenie czytelników powiem, że jest też dużo ciekawostek na temat ludzi filmu. Ergo po wyczerpującej intelektualnie pierwszej połowie, druga lżejsza łatwiejsza w czytaniu. Miłej lektury !!
No comments:
Post a Comment