Joachim BADENI OP - “STĄD DO NIEBA”.
Ostatnie przesłanie
Rozmowy z Arturem Sporniakiem i Janem Strzałką
UWAGA! KSIĄŻKĘ ZALECAM WSZYSTKIM, A W SZCZEGÓLNOŚCI ANTYKLERYKAŁOM.
Dominikanin Kazimierz BADENI jest pozytywnym bohaterem mego eseju pt „Czy jestem antyklerykałem?”, a że recenzuję po raz pierwszy jego książkę, przytaczam fragment wspomnianego wypracowania:
„BADENI Joachim, dominikanin, /orig Kazimierz//1912-2011/ cieszył się, że stracił majątki, bo dzięki temu mógł poświęcić się życiu duchowemu. A że miał co stracić wykażemy opowieścią zaczynającą się w pierwszych latach ubiegłego wieku. Ludwik Badeni, dyplomata austriacki, syn Kazimierza - namiestnika Galicji, przez dwa lata premiera rządu Austro-Węgier - poznaje podczas balu w Sztokholmie piękną Alicję Ancarcrona, córkę szwedzkiego koniuszego królewskiego. Wesele rodziców odbyło się na Zamku Królewskim w Sztokholmie, co podobno oburzyło królową szwedzką, bo to „nic przyjemnego przestawać z katolikami”. Przyszły dominikanin urodził się w 1912 r., w Brukseli, co wiele lat póżniej komentował stwierdzeniem: „Europejczykiem jestem od kołyski..”. Mimo przyjęcia przez Alicję wiary męża, medalik z Matką Boską, powieszony przez teściową nad kołyską, wywołał u niej szok, jako katolicki zabobon. Gdy miał 4 lata, umarł jego ojciec, a matka wyszła ponownie za mąz za Karola Olbrachta Habsburga z Żywca, polskiego patriotę. Karol, za lojalność wobec Polski, zapłacił podczas II w.św. internowaniem przez Niemców i utratą majątku. Matka Alicja działała w AK, a nasz bohater przeszedł przez Rumunię do Francji, potem służba w Podhalańczykach, Narwik, Afryka, Gibraltar i znów Anglia. Tu pod wpływem sławnego filozofa o. Innocentego Bocheńskiego, wówczas kapelana brygady spadochronowej, w lipcu 1943 wstępuje do dominikanów, a po 1945 wraca w habicie do kraju. Maria Krystyna Habsburg , co wróciła do Żywca, to jego przyrodnia siostra. Jego radość życia, mądrość i patriotyzm dają mu miejsce na mojej liście.”
Wymieniona w ostatnim zdaniu „moja lista” obejmuje nazwiska mądrych „czarnych”, dzięki którym NIE ZOSTAŁEM ANTYKLERYKAŁEM.
Niniejszą książkę-wywiad opracowało dwóch dziennikarzy, wyjątkowo mądrych: Sporniak i Strzałka, których znam od lat, jako czytelnik „Tygodnika Powszechnego”, a króciutkim wstępem opatrzył inny ulubiony przeze mnie „klecha” - prof. Jan Andrzej Kłoczowski OP. Aby nie poddać się sklerozie, natychmiast cytuję mądre zdanie, z tego wstępu:
„Niestety, miłość i religia są ze wszystkich wymiarów ludzkiego życia najbardziej bezbronne w starciu z tandetą”.
Ze względu na to, że zamierzam mówić dobrze o Badenim, gwoli ścisłości i jasności, informuję, że do kościoła nie chodzę, a z katolicyzmem łączą mnie tylko więzi kulturowe. No to już teraz ad rem:
Książka jest nie tylko mądra, lecz tryska humorem wynikającym przede wszystkim z usposobienia kochanego o. Joachima. Chwaląc się darem błogosławieństwa udanych małżeństw podaje rym: „tylko Badeni dobrze cię ożeni”, a referując problem „szczęścia najwyższego”, nieosiągalnego na ziemskim padole, życzy /miłosiernie/ śmierci każdemu, aby je mógł osiągnąć. Szczęście na Ziemi jest ulotne, bo wystarczy ból zęba, by szczęście doznawane przez nowożeńców podziwiających zachód słońca na Tahiti, straciło blask.
Badeni konkluduje: „Prostszej drogi do szczęścia niż pokochać w partnerze czy partnerce człowieka nie widzę, bo jeśli nie odkryjemy w nim człowieka, czekają nas niechybne rozczarowania, ktore rozłożą małżenstwo..”. Bo:
„Małżeństwo bywa niesamowitym umartwieniem i niekiedy prawdziwą drogą do świętosci, choć z początku wydawać się może rajem. Małżeństwo jest jednak sakramentem... ..i wierzę, iż życie w małżeństwie może stać się doświadczeniem mistycznym i oczyszczającym, może pozwolić kobiecie i mężczyżnie dążyć do jedności oraz do głębokiego poznawania drugiego człowieka i godzenia się z jego ułomnościami”.
W tym wywiadzie-rzece wyczytałem wiele mądrości, lecz by nie zabierać czytelnikowi szansy poznania ich osobiście, zwracam tylko uwagę na str. 111-117, gdzie o.Joachim kapitalnie porównuje chrześcijaństwo z różnymi odmianami buddyzmu oraz na str.95, gdzie omawia SZECHINĘ - Bożą obecność, jako ptaka, „który na skrzydłach unosi się nad Izraelem”.
Miłej lektury, bo wierzę, że zachęciłem do niej.
No comments:
Post a Comment