Gustaw
Herling-Grudziński - “Skrzydła ołtarza”
Biorąc do ręki
następną książkę Herlinga,
zadałem sobie pytanie:
czy znów będzie
o samotności ? BINGO!
Nie było to
trudne, bo samotność
jest leitmotivem obecnym
w każdym jego
utworze. A niech
sobie będzie, lecz
pod warunkiem, że
autor ma jakiś
ciekawy pomysł, że
przedstawi cierpienie wynikające
z samotności w
jakiejś ciekawej konfiguracji.
Szczęśliwie się okazało,
że HERLING MA
i to w
obu opowiadaniach składających
się na omawiane
„Skrzydła”.
Teraz poważne OSTRZEŻENIE!!!. Kochani,
nie czytajcie, broń
Boże, posłowia Boleckiego
ani żadnej inszej
recenzji, przed lekturą
książki. Ja, niestety,
to zrobiłem i
wpadłem w panikę,
bo wszystkie opracowania
są nie tylko
przeintelektualizowane, ale dopatrują
się analogii, metafor,
paralel, wieloznaczności i
in., których ja w
ogóle nie dostrzegam.
I dobrze. Bo
wystarczy otworzyć serce,
a tekst Herlinga
sam się obroni.
Po przeczytaniu książki,
zajrzyjcie do tych
profesjonalnych opracowań, a
ręczę, że wywołają
uśmiech na Waszym
obliczu, podobny do
mojego z czasów
liceum, gdy moja
polonistka uświadamiała mnie,
co autor chciał
w danym utworze
powiedzieć. Acha, jeszcze
jedna uwaga: jeżeli
Herling cytuje np
Kafkę, nie zaznaczając
tego, to jego
problem, a „kapowanie”
recenzentów do niczego
mnie nie jest
potrzebne; kupuję tekst
za oryginalny.
Nieprawdą jest, że
w każdym opowiadaniu,
obok samoumartwiającego się
Herlinga, cierpią tylko
dwie osoby: w „Wieży”-
trędowaty i nauczyciel,
a w „Pieta dell’Isola” - niewidomy
i mnich. W
obu opowiadaniach cierpią
wszyscy, nawet jeśli
nie są samotni.
Ocean samotności i
cierpienia, obejmujący nawet
ukamieniowanego kundelka. Przeto,
czytelnicy o skłonnościach
do depresji niech
tego nie czytają,
a inni niech
odbiorą te opowiadania
jako zaczyn do
kontemplacji nad własną
samotnością. Bo samotny
jest każdy... A
pięknie cierpieć, to
od czasów Wielkiej
Emigracji, nasza narodowa
specjalność.
No comments:
Post a Comment