Stanisław LEM - „Solaris”
Przypadkowo przeczytane recenzje, w których powypisywano banialuki o pięknym „kosmicznym” romansie, skłoniły mnie do odnowienia znajomości, z czytanym 50 LAT temu, arcydziełem mego ulubionego filozofa-futurysty Lema. I dziełę się natychmiast rewelacyjnym odkryciem: mimo niespotykanego postępu technicznego TO ŚWIETNIE SIĘ CZYTA. Lem, pisząc książkę, znał tylko neutrina; dzisiaj by to skorygował wprowadzając hadrony i „czarne dziury”, lecz one i tak stanowiłyby nieistotny element całego przesłania. Bo książka jest compendium przemyśleń autora na temat BOGA oraz LUDZKIEJ MAŁOŚCI, OGRANICZONOŚCI I NIEMOŻNOŚCI. Inaczej mówiąc o granicach ludzkiej percepcji, zdolności poznawania i pojmowania. Jest studium kontrastu między wielością w jedności, a wielością jednostek.
Zacznijmy od wspomnianego „kosmicznego romansu”. Jego w ogóle nie ma. Jest tylko, skrywany dotąd w podświadomości WYRZUT SUMIENIA, wskutek samobójczej śmierci porzuconej dziewczyny. Snaut o „kosmicznym sobowtórze” Harey: /str.176/
„..ona jest w gruncie rzeczy lustrem, w którym odbija się część twego mózgu. Jeżeli jest wspaniała, to dlatego, że wspaniałe było twoje wspomnienie. Ty dałeś recepturę... ..nie możesz temu sprostać i dlatego dyskutujesz ze mną... a w gruncie rzeczy z sobą! ...przyszedłeś tu.. ..po to, żeby to z siebie zdjąć. Zwalić.”
W koncepcjach BOGA zdecydowanie wyróżnia się ta przedstawiająca opcję BOGA UŁOMNEGO: /str.226/
„...Bóg ograniczony w swojej wszechwiedzy i wszechmocy, omylny w przewidywaniu przyszłości swoich dzieł, którego bieg ukształtowanych przezeń zjawisk moze wprawić w przerażenie. Jest to Bóg... kaleki, który pragnie zawsze więcej, niż może, i nie od razu zdaje sobie z tego sprawę. KTÓRY SKONSTRUOWAŁ ZEGARY, ALE NIE CZAS, JAKI ODMIERZAJĄ...”. /podkr.moje/
Wobec ludzi BÓG-MAGMA spełnia też rolę „oczyszczającą”:/str.220/
„..Dokonał na nas serii.. serii.. doświadczeń. Psychicznej wiwisekcji. W oparciu o wiedzę wykradzioną z naszych głów, nie licząc się z tym, do czego dążymy.
- To juz nie fakty ani nawet nie wnioski, Kelvin. To hipotezy. W pewnym sensie liczył się z tym, czego chciała jakaś zamnknięta, skryta część naszych umysłów. To mogły być - dary...
- Dary! Wielki Boże!”.
Lem omawia strategię podboju kosmosu, porównując do podbojów ziemskich tj w pierwszym rzędzie chodzi o: /str.142/
„......zniszczenie tego, czego nie możemy pojąć”
Resztę, Państwo, poznacie w czasie „przymusowej” lektury, a ja, nie zdradzając zakończenia powiem, że jest super PARADOKSEM.
po dwukrotnym przeczytaniu tekstu powyżej, stwierdzam, że nie pozostaje mi nic innego jak ponownie przeczytać i zweryfikować Pana opinię, bo ze wstydem przyznaję, że zupełnie inaczej odebrałam "Solaris"; na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że może była wówczas zbyt młoda/głupia; zakładając, że w ciągu 20 lat nastąpiła jakaś pozytywna zmiana przeczytam ponownie :) pozdrawiam
ReplyDeleteSzanowna Pani! Cieszę się, że poniekąd zachęciłem Panią do ponownej lektury "Solaris", bo na pewno warto. Moja opinia jest oczywiście subiektywna, a ja nie roszcze sobie pretensji do jedynej racji, bo jak ks.Tischner mówił jest "moja racja, twoja racja i g..... racja. Wyczytałem ostatnio, że amerykańscy realizatorzy filmowej adaptacji w ogóle książki nie czytali. I dobrze, bo to nie dla nich. Serdecznie pozdrawiam
ReplyDeleteach, to, że twórcy adaptacji nie czytali "Solaris" tłumaczyłoby dlaczego nie mogłam odnaleźć w filmie niczego z pierwowzoru literackiego i uznałam go za najnudniejszy film wszechczasów :) (to również moja subiektywna opinia); pozdrawiam
ReplyDeleteAndrzej Tarkowski, twórca rosyjskiej wersji czytał, ale był ograniczony cenzura polityczną. Pozdrawiam
ReplyDelete