Marek KRAJEWSKI - “Erynie”
Poza Agatą Christie, Joe Alexem I paroma nielicznymi wyjątkami, kryminałów nie czytuję, a i te wymienione to daleka przeszłość. Ze względu na plik pozytywnych opinii o Krajewskim i brak nieprzeczytanych, wartościowych książek w mojej bibliotece wziąłem dwie jego książki; no i pierwszą właśnie skończyłem. Zgadzam się z recenzentami piszącymi, że Krajewski „ma lekkie pióro” i że sprawia wrażenie „inteligentnego” i „wyedukowanego”. Sprawia, bo sypie cytatami łacińskimi. Do tego bym dodał, że reprezentuje gatunek opowiadaczy, rzędu szerokich, rodziny niestrudzonych. I jeszcze kwestia objętości: bo niby „fajnie” się czyta, lecz 270 stron to dla mnie przydługo.
Paradoksem jednak jest, że nie zamierzając już czytać drugiej z wypożyczonych książek, przeczytałem dwie, bo ta omawiana jest, w planie moich lektur, pierwszą i zarazem ostatnią tego autora, a zadecydowały o tym, nie obsceniczne opisy ataków epilepsji, a szeroko przedstawione reakcje KOCHAJĄCEJ mamusi na „wypadek” tak bardzo kochanego dziecka: /str. 176-7/
„...Jerzyk stał w łóżeczku, śmierdział i wrzeszczał wniebogłosy. Rita ujęła dziecko pod pachy i zaniosła do łazienki. Postawiła je w wannie, i odkręciła kurek prysznicu. Zdjęła śpiochy i pieluchę. Wypadła z niej śmierdząca bryła. Wartki nurt wody popchnął ja do odpływu, który zaraz się zatkał Woda w wannie stała się brudna i zaczęła się podnosić. Rita wzięła dziecko na rękę, a drugą wolną dłonią, przełykając ślinę dla stłumienia odrazy, udrożniła odpływ. Posladki odcisnęły na jej szlafroku brązową plamę. Chciało się jej wymiotować..”.
Szczęśliwie Jerzyk został, wskutek porwania, odseparowany od takiej mamusi.
Równie „fajny” jest opis gwałtu przez młodzianego epileptyka, katowanej przez męża, wymiotującej pijaczki. /str.153 i in./. Quodlibet albo your choice/??!!/
No comments:
Post a Comment