Maria CZUBASZEK Wojciech KAROLAK
w rozmowie z Arturem ANDRUSEM
"Boks na ptaku czyli każdy szczyt ma swój Czubaszek i Karolak"
Dominują ciekawostki związane z Karolakiem, dzięki czemu całość jest dla mojego pokolenia ciekawsza od części I. Karolak wspomina wybiórczo /co zrozumiałe/, ale zdarzyła mu się jedna wpadka, tym bardziej denerwująca, bo dotyczy jego rówieśnika, który jak on grał w szkole na wiolonczeli. Na str.210 czytamy:
"WK: Ona kiedyś, widząc puzon, zapytała mnie, czy to na tym gra Zbyszek Namysłowski?
AA: A na czym gra?
WK: Na saksofonie altowym.."
Mój Drogi Imienniku! Nie rób Pan swojej żony w trąbę!! Bo Czubaszek żyjąc w Warszawie, obracając się w środowisku z "Hybryd" /Kofta, Kreczmar, Janczarski, a i Młynarski/ ma zakodowane, podobnie jak JA, że Namysłowski był najlepszym i najpopularniejszym PUZONISTĄ, więc jej pytanie nie zasługiwało na taką wykrętną odpowiedż. Saksofon altowy to następny etap w jego karierze. Ale to jedyna "niedokładność" przeze mnie zauważona, więc możemy już teraz sentymentalnie powspominać.
Zacznijmy od żródła naszej jazzowej wiedzy, a przy okazji możliwości doskonalenia angielskiego. Karolak przypomina: /str.280/
"..Wszystko, co się kręciło wokół jazzu, było zawsze po angielsku. Cała wschodnia Europa wychowała się muzycznie na audycjach Głosu Ameryki, prowadzonych w pięćdziesiątych, sześćdziesiątych latach przez wspaniałego faceta, który się nazywał Willis Conover. Wszyscy tego słuchaliśmy. A Conover wymyślił coś genialnego. Nazwał to "Special English". Mówił bardzo powoli, bardzo prostym językiem i z tak nienaganną dykcją, że myśmy się z tego uczyli mówić.."
Święta prawda, tylko że zagłuszacze skutecznie utrudniały odbiór, tym samym utrudniały naukę. A teraz mam problem, bo nazwisk parę setek, tyleż anegdotek, więc tego nie ogarnę. Poprzestanę na dwóch animatorach jazzu: W Warszawie - Tyrmand, w Krakowie - Eile, na kilku nazwiskach jazzmenów zakodowanych w mojej pamięci, a opisanych mniej lub więcej, przez Karolaka: Komeda, Trzaskowski, Gucio Dyląg, Zylber, Sidorenko, Ptaszyn-Wróblewski, Duduś-Matuszkiewicz, Urbaniak, Kurylewicz, Dąbrowski, Stańko, Szukalski, Milian; na wspomnieniu Wiesława Dymnego, Jurka Dobrowolskiego i Piotra Skrzyneckiego, ale przede wszystkim filmu Tatiego. Niedawno, w którejś recenzji wspominałem ten film, a teraz z satysfakcją czytam słowa Karolaka: /str.121/
"...Jeszcze jedno zjawisko, które ja uważam za genialne, a Marysi w ogóle nie chwyciło - Jacques Tati, "Wakacje pana Hulot"...."
No i jeszcze jedna sprawa. Karolak jest dla mnie autorytetem, a swoimi słowami zmusza mnie do weryfikacji mojego negatywnego zdania na temat Turnaua: /str.42/
"...Turnau jest dla mnie fenomenem. Jak go usłyszałem pierwszy raz, pomyślałem sobie, że pięknie śpiewa piękne piosenki z doskonałymi tekstami i świetną muzyką. A jak się dowiedziałem, że on to zazwyczaj wszystko robi sam, to znaczy komponuje, pisze czasem, aranżuje i śpiewa, to mi szczęka opadła. To jest takie niezwykłe połączenie finezji muzycznej z tekstową i wykonawczą, że jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem...".
Muszę to przetrawić. Najwyższy już czas aby przejść do drugiej rozmówczyni, ale nie mogę, bez trzech wypowiedzi małżonka, którym przyklaskuję. Pierwsza na temat używek: /str.251/
"....nałogi są dlatego tak niebezpieczne, że są takie wspaniałe. Po pijaku, po narkotykach osiąga się taki stan szczęścia, którego nie da się osiągnąć na trzeżwo czy na czysto. Tworzą się takie klimaty, których inaczej się nie osiągnie. I jak człowiek się do tego przyzwyczai, to potem bardzo chętnie do tego ucieka. Nie dlatego, żeby uciekać przed rzeczywistością. Rzeczywistość może być nawet całkiem fajna. Ale tamta jest jeszcze fajniejsza...."
Druga o łatwym zapominaniu "niewygodnej" historii: /str.112/
"....zamieszkałem na ulicy, którą wkrótce nazwano 18 stycznia, bo w tym dniu WOJSKA MARSZAŁKA KONIEWA URATOWAŁY KRAKÓW. Teraz ta ulica nazywa się Królewska, bo po przemianie ustrojowej w 1989 roku nowa władza uznała w swojej nadgorliwości, że dziękowanie za cokolwiek rosyjskim żołnierzom jest w złym guście. MARSZAŁKOWI KONIEWOWI TEŻ ZRESZTĄ ODEBRALI ULICĘ. A co? Nie mieli prawa? Mieli". /podk.moje/
I trzecia: o zmianach kulturowych w społeczeństwie: /str.217/
"...Współczesne społeczeństwa są wychowywane przez media. I wkurza mnie, jak jacyś telewizyjni mądrale zrzucają odpowiedzialność za wszystkie nieszczęścia na rodzinę i szkołę. To media sprowadzają wszystko do parteru i odpowiadają za postępujące zidiocenie!.."
O Czubaszek dużo już było w recenzji pierwszej części, a że znów się rozpisałem, to wspomnę jedynie, że w młodości gustowałem w podobnych lekturach i też w wieku około 10 lat zachwycałem się "Życiem seksualnym dzikich" Bronisława Malinowskiego. Zamiast licznych wypowiedzi Pani Marii, Artur Andrus włączył do książki kilkanaście skeczy jej autorstwa, oczywiście, przedniej jakości. Dobra robota!!!
No comments:
Post a Comment