Stanisław PRZYBYSZEWSKI - "Androgyne"
UWAGA WRAŻLIWI!!! ANDROGYNE TO DWU – GENDEROWIEC!!!!
Zauważmy dedykację: dwa wielkie umysły Młodej Polski. Przybyszewski /1868 – 1927/ dedykuje książkę /1900/ o 10 lat młodszemu Brzozowskiemu /1878 -1911/:
"Artyście i serdecznemu druhowi Stanisławowi Brzozowskiemu"
Przybyszewski był duszą cyganerii niemieckiej i krakowskiej. Niebywały intelekt, a z drugiej strony pijak i dziwkarz, nieustannie borykający się z problemami finansowymi. Pamiętam, jak któryś z tygodników literackich, zamieścił 55 lat temu cztery listy pisane przez Przybyszewskiego, tego samego dnia, z prośbą o pożyczkę, w tym do swojej byłej kochanki Pająkównej, jak i do Kasprowicza, któremu żonę uwiódł. Ale jak on umiał kochać !!! A i pisać o tym też, dlatego jego erotyki są przepiękne. Trafnie określa te erotyki Wikipedia:
"....harmonijne powiązanie miłosnej tęsknoty z metafizyką bytu.."
No to już wiemy, że będziemy czytali erotyk, a mogliśmy domyśleć się tego po tytule, który oznacza "istotę dwupłciową, hermafrodytę, obojniaka" wg Encyklopedycznego Słownika Wyrazów Obcych, Trzaski, Everta i Michalskiego z 1939 roku. Tamże znajduje pochodzenie hermafrodyty od Hermafrodyta, syna Hermesa i Afrodyty, który jednoczył w sobie męskie i żeńskie cechy płciowe. Obecnie Wikipedia polska przekształca „androgyne“ w „androgynię:
„Androgynia (w psychologii) - występowanie u danej osoby cech psychicznych charakterystycznych zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn..“
Szczegółowiej omawia to Wikipedia anglojęzyczna:
„For humans, ANDROGYNE in terms of GENDER IDENTITY is a person who does not fit nearly into the typical masculine and feminine gender roles of their society. Androgynes may also use the term „ambigender“ or „polygender“ to describe themselves. Many androgynes identify as being mentally between woman and man, or as genderless.“
Przez przypadek wchodzę na „wolne lektury“ i tam, w pierwszym przypisie do omawianej książki znajduję:
„...wg koncepcji romantycznej: miłość idealna, całkowita jedność kobiety i mężczyzny“.
Warto poznać atmosferę w jakiej, w 1900 roku, Przybyszewski pisze omawiany utwór. W 1898 roku sprowadził się, wraz z Dagny, do Krakowa, gdzie stał się artystycznym przywódcą Młodej Polski. Rok póżniej nawiązał romans z malarką Anielą Pająkówną, która powiła mu córkę Stanisławę w 1901 roku. W tym samym roku, 1899, odwiedził Kasprowicza we Lwowie i uwiódł mu 30-letnią żonę, Jadwigę, która dla „Stasia“ porzuciła męża i córki. Na początku 1900 roku, opuściła go Dagny, z którą rok póżniej się pogodzi, nim zabije ją i siebie Emeryk. Reasumując sytuacja, jak to zawsze u „Stasia“, jest mocno niestabilna. Uzasadnione wydaje się przypuszczenie, że Przybyszewski, człowiek o nieprzeciętnym umyśle, mający za sobą poważne publikacje w języku niemieckim, pisze erotyki wyłącznie dla pieniędzy. Świadczy o tym np ta scena:
„-Lękasz się grzechu? - pytał gorącym szeptem.
-Kocham grzech, kocham piekło - z Tobą - z Tobą...
I obwisła mu w ramionach w oddaniu się bez woli, bez pamięci...“
Gdyby jeszcze było „jej ciało wygięło się w łuk“, mielibyśmy Harlequina, ale nie ma, bo pisze to jednak intelektualista najwyższej klasy. Mamy za to przecudowny dobór słów, świadczący o nieustającej egzaltacji bohatera, który wpada co chwilę w halucynacje, jakby nałykał się LSD. Autor, chyba, po alkoholu, bohater jakby po środkach halucynogennych, a całość: czysta poezja prozą.
Utwór składa się z dwóch części: pierwszej, zdecydowanie dłuższej, zatytułowanej „W godzinie cudu“, przedstawiające męczarnie zakochanego i drugiej, finałowej zatytułowany jak cała książka - „Androgyne“, która przynosi..... Nie, nie mogę zdradzić, to trzeba samemu przeczytać.
Co za M I S T Y K A !!
A czyta się wspaniale, bo każda strona wprowadza czytelnika w podniosły nastrój eksplodujący salwami zdrowego śmiechu. Dobrej zabawy !!! Kochajmy Przybyszewskiego, bo wart tego!!
PS Świadom słabości powyższej pisaniny proponuję Państwu esej Boya-Żeleńskiego pt "Ludzie żywi", dostępny na "wolne lektury", z którego przytaczam mały fragment:
"Zająłem się w tym szkicu głównie owym przejściowym okresem, w którym Przybyszewski z pisarza niemieckiego przeobrażał się w polskiego, gdyż moment ten wydał mi się szczególnie znamienny. Później tworzył już po polsku. I polski jego liryzm coraz bardziej nuży swoją lejącą się ciurkiem egzaltacją. Słowo jego kołysze jak muzyka, odurza tak, że zatraca swoje pojęciowe znaczenie, rzecz dla słowa zawsze niebezpieczna, bo w tej sferze nigdy nie wytrzyma konkurencji z prawdziwą muzyką".
No comments:
Post a Comment