Z Wikipedii:
„…wydany w 2001
roku… ..Zbiór dziewiętnastu opowiadań.. .. nominowany został do Nagrody
Literackiej Nike i
wybrany przez czytelników najlepszą książką….”
Na LC 6.8
(1076 ocen i 57 opinii).
TO NIE
JEST ZBIÓR, WYBÓR
CZY KALEJDOSKOP; TO
JEST GROCH Z
KAPUSTĄ. Tokarczuk jest
jeszcze młoda (56) i
płodna, więc stać
ją i wydawcę
na wybór bardziej
przemyślany
Mimo
skrajnie negatywnej mojej
oceny twórczości Tokarczuk
postanowiłem jeszcze raz z nią
się zmierzyć, bez
uprzedzeń, lecz dalej
z podziwem dla
oficjalnej krytyki, permanentnie
ją wychwalającej, jak i świadomością, że
wbrew takiemu jej
promowaniu, wyniki na
LC ma niezbyt
imponujące (Bieguni 6,93 - Booker!!!!;
Dom dzienny, dom
nocny 7,05; E.E. 6,48; Księgi
Jakubowe 7,75; Podróż
ludzi Księgi 6,47; Prawiek
i inne czasy 7,5;
Prowadź swój pług…
6,91)
Muszę jednak
podkreślić, że stosowane przeze
mnie kryteria są
adekwatne do jej
sławy tzn. że
w przypadku innego
autora moje oceny
poszczególnych opowiadań mogłyby
być wyższe. Aby
lepiej zrozumieć autorkę
przeczytałem wiele recenzji,
oczywiście wychwalających te
opowiadania i wybrałem
z jednej fragment
ułatwiający mnie zrozumienie
konstrukcji. Pod godłem
„tutajsiepopisuje” recenzent pisze
na LC:
„Zbiór opowiadań Olgi Tokarczuk pt: "Gra na wielu
bębenkach" składa się z 3 części. Pierwsza z nich dotyczy opowiadań
nawiązujących stricte do samej literatury, płynnej granicy pomiędzy fikcją a
życiem pisarza. Kolejna traktuje o sile wyobraźni, dzięki której życie staje
się pełniejsze i wreszcie ostatnia, moja ulubiona część - portret polskiej prowincji.
Zaskakująco proste historie ludzi, wytwarzanie przez nich własnej
rzeczywistości (co pozwala na przetrwanie w niezrozumiałym i trudnym dla nich
świecie), ich pragnienia, zmagania opisane w niezwykle barwny sposób….”
Gwoli
solidności polecam też krótką
pozytywna recenzję na: https://www.granice.pl/recenzja/gra-na-wielu-bebenkach/321
No to
jedziemy:
„Otwórz oczy,
już nie żyjesz”
- chyba dla
mnie za trudne.
Dwie rzeczywistości: powieściowa
i realna z
czytelniczką
przemieszczającą się i……. ??
Fantasy?? Nie kupuję -
PAŁA
„Szkocki
miesiąc” - „…Pani — niech się nazywa Scotsman
— rozesłała wici przez swoich przyjaciół w Londynie, że przyjmie
u siebie pisarkę. Że w zamian za milkliwe pisarskie
towarzystwo (pisarze to mruki) zapewni warunki do twórczej pracy. Niech to
będzie kobieta i Polka….”.
Pani Scotsman miała
męża Polaka, pilota
RAF i żyje
wspomnieniami o nim.
Dwie rzeczywistości kanwą
do filozoficznych rozmyślań
polskiej pisarki, których
nie kupuję. Ponadto konfrontacja
własnej wiedzy z
poglądami Zachodu na
temat Polski. Nic
rewelacyjnego, ale niech będzie
5/10
„Podmiot” - Trud
mój nagrodzony. Absolutnie
genialna satyra na
większość naszych wielkich
pisarzy. Nie od
rzeczy będzie przypomnienie, że
biedni pisarze pisali
ponoć w PRL
„do szuflady”, tylko,
że w wolnej
już Polsce szuflady
okazały się w
większości przypadków puste.
Absolutnie 10/10
„Wyspa” -
Rozbitek na wyspie,
w kryzysowych chwilach
rozmyśla intensywnie, lecz nic z
tego nie pojmuję,
następnie odkrywa dziecko,
które karmi mlekiem
ze swojej męskiej
piersi. Znowu dręczy
mnie pytanie mojej
polonistki z liceum:
„co autor chciał
nam przekazać?”. Po
krótkiej drzemce, dalej
nie umiem odpowiedzieć
na to pytanie.
Aby nie dyskredytować
opowiadania swoim niezrozumieniem stawiam
gwiazdek 3/10.
„Bardo.
Szopka” - coś w
rodzaju nudnego reportażu
o Bardzkiej Szopce,
co nie leży
w strefie moich
zainteresowań, więc doczytałem
z musu do
końca i współczuję
pani Kowalskiej, że
umarła. Primum non
nocere.. więc 5/10
„Najbrzydsza Kobieta
Świata” - koszmarny
pomysł, z zaskakującym
podkreśleniem, że oblubieniec
jest pijakiem i
złodziejem, a lektura
przypomniała mnie Victora
Hugo „Człowieka śmiechu”
czy „Dzwonnika z
Notre Dame”. Może
być 5/10
„Wieczór autorski”
- świetne. Delikatna
konfrontacja marzeń z
rzeczywistością. Nic więcej
nie powiem 10/10.
„Zdobycie Jerozolimy. Raten 1675” – clue wykłada
egzaltowany pompatyczny von
Kynast:
„— Musimy,
droga pani, robić rzeczy bezcelowe. Inaczej nasze życie byłoby płaskie
i nijakie, jak życie tych tam... — Tu wskazał na widniejącą
w dolinie wieś. — Potrzeba irrealna jest tym, co różni nas
od zwierząt. Nie nasze myślenie, nie mądre księgi. Musimy robić rzeczy
niepotrzebne, nieprzydatne, których żywot jest krótki, lecz olśniewający,
rzeczy, które zadziwiają, nawet jeżeli zaraz się je zapomni. Nasze istnienie
musi być pełne takich fajerwerków. Inaczej popadlibyśmy w niepokój
i stali się bezpłodni…”Tylko jak do wzniosłego celu przekonać lud? Von Kynast znalazł sposób!! Świetne, a mnie przypomniała się Simone Weil, gdy do wzniosłych idei chciała przekonać głodne, wykończone ciężką praca robotnice. Pozostaję przy radykalnych ocenach, więc 7/10
„Che Guevara” - na bazie opieki nad chorymi ludźmi potrzebującymi pomocy, autorka snuje egzystencjalne przemyślenia, które do mnie nie trafiają. Może w swoim długim życiu za wielu „oryginałów” spotkałem. 5/10
„Skoczek” - świetne, lecz skrajnie pesymistyczne. Para, którą nic nie łączy, która przez całe lata nic nie stworzyła, żyje, jak mówi autorka, pastiszami wspomnień. Tego związku nie można uratować, bo pustki nie zapełni nawet zastępczy szachowy skoczek, przyniesiony przez fale. Po co oni tak się męczą, skoro poza wspomnieniami nic ich nie łączy? - pytam ja, akurat po 40. rocznicy zawarcia nieustannie ciekawego małżeństwa. 8/10
„Profesor Andrews w Warszawie” - Ubu Król. Teatr Absurdu. W Polsce czyli nigdzie. Profesor Andrews budzi się w Warszawie 13.12.1981 r. 10/10
„Ariadna na
Naksos” - sympatyczne.
Kobieta udręczona schematyzmem dnia powszedniego
ulega fascynacji śpiewem
sąsiadki, co staje
się jej psychiczną
niszą. 7/10
„Glicynia” -
fascynacja teściowej zięciem.
Czysta poezja, lecz
nie dla mnie,
bo już taki
pruderyjny bywam. 5/10
„Tancerka” - piękne i
smutne; o walce
z osamotnieniem 8/10
„Wróżenie z
fasoli” - sympatyczne;
to już czwarte
opowiadanie o zmaganiu
się z samotnością. 7/10
„Żurek”
- prowincjonalny realizm; stereotypowy
obrazek, niczym nie
błyszczy 6/10
„Życzenie Sabiny”
- W
każdym drzemie jakaś
doza infantylizmu, niespełnionych dziecięcych
marzeń. Miłe 7/10
„Próba generalna”
- Tak
głupie, że dobre tzn.
autorka trafnie pokazuje
głupotę ludzi, tak
wielką, że ręce
opadają. Bo to
wszystko przez te
atomy… A w
obliczu klęski, prąd
należy oszczędzać i
w tym celu
świeczkę zapalić. 6/10
„Gra na
wielu bębenkach” - ciekawe, dla
mnie trochę niespójne,
a z tego
alegorycznego walenia w
wiele bębenków wynotowałem:
„….„Teraz” bowiem znaczy — „już
nigdy”. „Teraz” znaczy, że to, co jest, właśnie w tym samym
momencie być przestaje, obsuwa się jak zmurszały stopień schodów. Jest pojęciem
strasznym, porażającym, obnaża całą okrutną prawdę…”
Nie wszystko
zrozumiałem, lecz pewne
7/10 daję’
Reasumując: zadowolony
jestem, że ten
zbiór przeczytałem, a
wyróżnione przeze mnie
dziesięcioma gwiazdkami opowiadania
(„Podmiot”, „Wieczór autorski” i
„Profesor Andrews..”) pozwalają
na postawienie całości
7/10
No comments:
Post a Comment