Czytałem jedną
książkę tego autora
o Newtonie i
Leibnizu, ciekawą, dałem
7/10. Szerokie omówienie
tej książki zamieszczono
w Wikipedii, skąd
kopiuję jedno zdanie:
„…The Diamond Age: Or, A
Young Lady's Illustrated Primer is
a science fiction novel by American writer Neal
Stephenson. It is to some
extent a bildungsroman or coming-of-age story, focused on a young girl named Nell, set in a future world
in which nanotechnology affects all aspects of life. The novel deals with
themes of education, social class, ethnicity, and the nature of artificial intelligence……”
Na LC 7,42 (353 ocen i 36 opinii), lecz
średnia z opinii
jest znacznie gorsza
tj. 6,5. Nieraz
podkreślałem, że nie
jestem bezkrytycznym fanem
science –fiction bądź fantasy,
a faworyzuję przede
wszystkim Lema, Bradbury’ego
i Philip K. Dicka. Inne
czytam dla orientacji.
To „dzieło” należy
do „niestrawnych”. Wszelkie
wady wymieniają liczne
negatywne recenzje, a
ja podnoszę dwie:
nuda i przeładowanie. Zgrabnie
to ujął „rudyy”
na LC:
„…Po pierwsze cała książka
obraca się wokół małej dziewczynki i jej super inteligentnej
nanotechnologicznej książki, która ją uczy i wychowuje. Duża część fabuły to
właśnie opowieści z tej książki, w której dziewczynka jest przedstawiana jako
księżniczka, które są bardzo pouczające i wartościowe dla kogoś w wieku 5-10
lat, szczególnie jeżeli pochodzi z patologicznego środowiska, ale ja się przy
nich po prostu strasznie nudziłem.
Po drugie autor w pewnym momencie zaczyna gubić ciągłość opowieści, pojawiają się dziwne przeskoki w czasie, wątki, które wydawałoby się, że są ważne nagle gdzieś znikają, pojawiają się nowe i po skończeniu lektury muszę znowu przyznać, że nie za bardzo wiem o co tak naprawdę chodziło w tej książce.
Szkoda, bo początek książki był nawet obiecujący, było trochę humoru, który bardzo u Stephensona cenię, były nawet ciekawe postacie, ale wszystko zostało szybko zepchnięte na boczny tor przez księżniczkę Nell i jej lekcyjonarz.
Trudno, ja wyciągnąłem wnioski i na pewno będę ostrożniejszy przy sięganiu po kolejną powieść Stephensona.”
Po drugie autor w pewnym momencie zaczyna gubić ciągłość opowieści, pojawiają się dziwne przeskoki w czasie, wątki, które wydawałoby się, że są ważne nagle gdzieś znikają, pojawiają się nowe i po skończeniu lektury muszę znowu przyznać, że nie za bardzo wiem o co tak naprawdę chodziło w tej książce.
Szkoda, bo początek książki był nawet obiecujący, było trochę humoru, który bardzo u Stephensona cenię, były nawet ciekawe postacie, ale wszystko zostało szybko zepchnięte na boczny tor przez księżniczkę Nell i jej lekcyjonarz.
Trudno, ja wyciągnąłem wnioski i na pewno będę ostrożniejszy przy sięganiu po kolejną powieść Stephensona.”
Jeszcze fragment
ciekawej recenzji dostępnej
na:
„….Powieść Stephensona to ciężka i wymagająca skupienia
książka, która nie nada się do czytania dla relaksu. Gęsto zapisane strony,
specyficzne słownictwo, teologia, filozofia, zasady konfucjanizmu, na których
opiera się powieść, kultura, sztuka, sporo nauki. To wszystko przedstawione
przez autora bardzo dobrze, ale jednocześnie wymagające sporego skupienia, bo
nie jest to literatura łatwa. Faktem jest, że pojawiają się tutaj baśniowe
obrazy w całkiem pokaźnej ilości oraz odpowiednia dawka specyficznego humoru,
ale mimo wszystko to nie jest literatura stricte rozrywkowa, tylko mocno
wytężająca mózg. Osobiście bardzo lubię twarde science fiction, oszałamiające
wizje oraz nietuzinkowe pomysły, których Stephenson ma pełno, ale
tutaj niestety coś mi nie zagrało i czytanie książki mi ciążyło….”
To po
co się męczyć??
Poddałem się po
jednej trzeciej, lecz
aby zbytnio nie
wpływać na średnią,
daję 5/10
No comments:
Post a Comment