RYLSKI NIE
JEST DLA WSZYSTKICH
To nie
jest jakieś dzielenie,
jakaś pyszałkowatość, jakieś
wywyższanie się. To
jest wniosek z
faktów, że żadna
z jego 12 pozycji
na LC nie
osiągnęła nawet 7 gwiazdek (najwyżej oceniona
6,89, aktualnie omawiana
6,54), i że
ma zaledwie 36 fanów
i 1141 czytelników.
Jestem jednym
z tych 36
fanów, a dałem
jego utworom 10, 4x8 oraz 7. Teraz,
po pięciu latach
milczenia, mam przyjemność
ponownie rozkoszować się
jego językiem i
stylem.
Nim pociągnę
ten temat wyjaśnijmy
temat i tytuł.
Walka o V RP,
po zmierzchu autorytarnej
IV. I na kluczowe
pytanie - dlaczego naród
dał się omamić? -
odpowiada bohater utworu,
najbardziej zaufany człowiek
odchodzącego władcy (s.434 e-book):
„..–
Przeżyliśmy przygodę życia, my, zdawało się, trwale odłączeni od przygód –
mówił Gaponia, stukając kulawym stolikiem o posadzkę. – Odłączeni od
męskich przyjaźni, romansów, sportów, pijatyk, podróży. Los podsunął nam
szansę, a my w rewanżu podsunęliśmy szansę narodowi. Jakkolwiek to
źle wam zabrzmi, byliśmy ostatnimi inteligentami w otchłani cwaniactwa,
grubiaństwa, bezrefleksyjności po obu stronach barykady.– Jak wam się to udało? – zapytała młoda kobieta o nieładnej, bladej, mądrej twarzy. – Jeżeli się udało.
– Obiecaliśmy wszystko. Nie pamięta pani?
– Nie można obiecać wszystkiego.
– Obiecaliśmy coś więcej niż życie. Coś więcej niż szare, zwyczajne, przewidywalne, poczciwe lub niepoczciwe życie. Obiecaliśmy blask…”
O tytule jeszcze będzie, lecz wróćmy do języka, bo zabolał mnie zarzut manieryczności i niska ocena (3/6) cenionej przeze mnie Justyny Sobolewskiej na: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/1760588,1,recenzja-ksiazki-eustachy-rylski-blask.read
„….Wyszukane słownictwo, archaizmy, wysoki ton mieszają się
z wulgarnością w rozbuchanych popisach stylistycznych. Wszystko to
sprawia wrażenie manieryczności, która prowadzi na manowce. W tym morzu
sztuczności uderzają co pewien czas bardzo trafne sformułowania i analizy
stanu społeczeństwa. Choćby takie, że naród pod dyktaturą w pewnym
momencie przestaje jej potrzebować, bo sam się żywi nienawiścią….”
Mnie akurat
ten prowokacyjny styl
odpowiada, bo jak
mają rozmawiać „ostatni
inteligenci” z np.
prymitywnymi, „napakowanymi naziolami”
czy prostytutką nie rozumiejącą
słowa „profesja”?? Ale
de gustibus non
est disputandum, a
całą recenzję warto
przeczytać. „Blask” to
alegoryczna political fiction,
a głównego bohatera
przedstawia autor powieści
w rozmowie z
Aleksandrą Pawlicką na: https://www.newsweek.pl/polska/eustachy-rylski-opowiada-newsweekowi-o-swojej-najnowszej-ksiazce/7mpv0w0
„…Gaponia to
groteskowy introwertyk i mizantrop, w nierozwiązywalnym sporze z jakimkolwiek
czynem. Konformista nieodnoszący z tego żadnych korzyści. Niby pierwszy po
wodzu, ale bez władzy, a nawet jej atrybutów. Prześladowany od zarania przez
dwa nieszczęścia: mądrość i wrażliwość, które nieuzbrojone w to, co czyni życie
znośnym – tężyznę, zdrowie, urodę, seksapil czy choćby jakiś talent – zostaje
zdegradowany do roli ludzkiego śmiecia. Może dlatego przylgnął do zła, które go
nieustannie wydaje ordynarnemu życiu. To coś więcej niż lęk, to trwoga…”
Gaponia czyta Turgieniewa,
a najciekawiej pisze
o tym Tomasz
Miłkowski na: https://trybuna.info/tag/eustachy-rylski/
„….Gaponia
trawi czas na lekturze „Zapisków myśliwego” Iwana Turgieniewa. Czyta je po
cichu, ale także czyta na głos domownikom pensjonatu. Nie bierze do rąk innych
książek, których w pensjonacie nie brakuje. To nie może być przypadek.
Dlaczego wybór pada właśnie na ten zbiór
opowiadań Turgieniewa z roku 1852, będący forpocztą zniesienia poddaństwa w
imperium rosyjskim. Jednak trudno przypuszczać, aby to był motyw przesądzający
o włożeniu „Zapisków myśliwego” w ręce głównego bohatera powieści. To
raczej tchnący z ich kart powiew pochwały natury, trwającej
w swoim niepodważalnym majestacie. W czasach destrukcji więzi społecznych i
degradacji natury, odwołanie do obrazu trwającego w swej doskonałości piękna
pełni rolę odtrutki. Jest w tym niewypowiedziane wprost przekonanie, że tylko
wielka sztuka, wielka literatura są w stanie ocalić świat…”
Gorąco polecam
całą recenzję, którą
Miłkowski kończy słowami:
„….Pisarz najwyraźniej przestrzega
czytelników przed nadmiernym optymizmem, który mogłyby wzniecić „Zapiski
myśliwego”. W „Epilogu” pojawi się sugestywna scena z maluchem, potomkiem
Gaponi, który zagapia się jak ojciec. Maluch postrzega wysoko w niebie blask.
Może to być obietnica lepszego życia. Ale może to być blask uwodzicielski,
który osłania trwającą na posterunku niegodziwość.”
Obiecanki cacanki,
na trupie złożonej
ofiary!!!
Recenzenci pomijają
istotny, piękny wątek
miłosny, nadzieje Gaponia
na miłość prostytutki (s.212):
„…Bo w świecie jego wyobraźni to się
nie mieściło. Pomysł, że mógłby być po ludzku szczęśliwy u boku młodej
ponętnej kobiety, jak wielu innych przecież, nierozważających wyjątkowości
takiego stanu, wydał mu się niedorzeczny. Przekonanie o własnej
nieatrakcyjności, groteskowości wręcz..”
Wyrażałem swoją
opinię o Rylskim
sześciokrotnie, więc, wobec
cytowanych recenzji, dzisiaj odpuszczam wymądrzanie
się, kwitując lekturę
odzywką Jerzego Dobrowolskiego: „DLA
MNIE BOMBA!!”. Miejscami
trudna, wymagająca uwagi
ze względu na
ilość i jakość
aluzji, ale bomba!!
Oczywiście 10/10
PS Na
ozdobę jeszcze perełka,
jak z Witkacego
(s.22):
„….tak
ugrzęzła w nienawiści
wobec wszystkiego, co
nią nie było,
że na inną
nienawiść, niechęci nie
wspominając, miejsca już
brakowało..”
No comments:
Post a Comment