Katarzyna GROCHOLA - “Przegryżć dżdżownicę”
Kiedyś odnotowałem jej trafne spostrzeżenie, że najistotniejszym fragmentem modlitwy jest „Bądż wola Twoja”. Potem, dość przypadkowo, przeczytałem jej zbiorek „Upoważnienie do szczęścia” i wysnułem wniosek, że NIE LUBI GŁUPICH KOBIET. Nie jestem zorientowany jak „dzieli” się obecnie kobiety, bo za mojej młodości dominowała klasyfikacja wg Żeromskiego na „Wierne rzeki” i „Urody życia”, potem nastał Sztaudynger z jego podziałem wiekowym: „..do lat 16 - srałki, od 16 do 40 grzałki, powyżej 40 - ulęgałki”; może więc przyjmijmy obecnie kryterium głupoty, zwalając takie niecne postępowanie na Grocholę.
Z zainteresowaniem sięgnąłem po jej omawiany debiut, przeczytałem szybko i pozostaję z mieszanymi uczuciami. Bo styl obiecujący, lecz historia żenująco banalna, a ponadto Grochola chce chyba dodać sobie animuszu, zupełnie zbędną wulgarnością, prostactwem i obscenicznością. Szkopuł w tym, że panienka z dobrego domu /polonistka i prawnik/ udająca „równiachę”, ma w chwili debiutu nie 17, lecz lat 40. Żywię nadzieję, że zdążyła nadrobić stracony czas wskutek póżnego debiutu i że póżniejsze książki, po które zamierzam sięgnąć, okażą się dojrzalsze, a epatowanie ostrym językiem będzie bardziej uzasadnione.
A bohaterkę debiutu odebrałem jako osobę w miarę błyskotliwą, lecz jednak rozbrajającą idiotkę.
No comments:
Post a Comment