Erich Maria Remarque - “Nim nadejdzie lato”
I znów radosna twórczość polskich tłumaczy, którzy zmieniając originalny tytuł „Der Himmel kennt keine Gunstlinge” /umlaut/ /dla porównania angielski - „Heaven Has No Favorites”/ zawężają i wypaczają przesłanie książki.
Książkę wydano w 1961 roku, a więc 16 lat po „Łuku triumfalnym” i 2x16 tj 32 lata po pierwszym sukcesie tj „Na Zachodzie bez zmian”. Mamy więc do czynienia z twórczoscią rutyniarza, w pozytywnym znaczeniu tego słowa, czyli z dojrzałym stylem, formą i łatwością w kreśleniu postaci. Pozostaje do omówienia temat. A jest nim SENS ŻYCIA . Autor, przekroczywszy sześćdziesiątkę, co jest istotne, bo najczęściej wtedy a posteriori zaczynamy takie tematy rozważać, pyta czy warto kurczowo trzymać się jałowego życia unikając ryzyka, czy też lepiej zrezygnować z przedłużanej rygorami wegetacji, na rzecz krótkotrwałego życia „pełną parą” bez ograniczania realizacji swoich marzeń, jak i zachcianek.
Autor opowiadając się za korzystaniem z uciech, szybko nas o tym informuje, pokazując obłudę wszystkich pacjentów sanatorium „na górze”, ktorzy oszukują lekarzy /i samych siebie/ non-stop chlając i organizując tajne, nocne wyprawy na „balangi”. Tylko, że odwagi do ucieczki „na dół” im brakuje poza Lillian i Borysem. Wprawdzie i oni wracają na górę, ale spełnieni.
Odmienna jest historia Clerfayta, który chce wykorzystać Lillian i stwarza wizję małej, drobnomieszczańskiej stabilizacji, co jest wyjątkowo wredne, bo on MA wybór, a ona - NIE. Całe szczęście, że zgodnie poniekąd z oryginalnym tytułem bramy niebios otwierają się pierwsze dla potencjalnego konformisty.
A miłość ? Zauważyłem: Borysa do Lillian, bo główni bohaterowie są zbyt egotyczni, by mówić o jakimkolwiek silniejszym uczuciu do kogokolwiek.
Z przekonaniem książkę WSZYSTKIM polecam, bo czyta się ją dobrze, a wartka akcja nie pozwala się od niej oderwać, przez co półtora dnia nic nie robiłem, ino czytałem.
No comments:
Post a Comment