Po dłuższej przerwie
zajrzałem na „WOLNE
LEKTURY” i mam:
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/zulawski-powrot/
„Kraków, początek XX wieku. Do miasta z dalekiej podróży
powraca Roman Turski, niegdyś znany literat, obecnie bogaty biznesmen. Jego
powrót wzbudza ogromne zainteresowanie śmietanki towarzyskiej Krakowa,
zwłaszcza księżnej Heleny Hazarapelianowej, pięknej kobiety, łamaczki serc
otoczonej wiankiem adoratorów. Turski, który wyjechał ze względu na nieudaną
relację z nią, wierzy, że ten etap jest już zakończony i przystępuje do
planowania biznesu w Zakopanem.
Powrót to
pierwsza część dylogii (planowanej trylogii, niezrealizowanej ze względu na
przedwczesną śmierć autora) Laus feminae Jerzego
Żuławskiego. Powieść ukazała się w 1914 roku. Wykorzystująca wiele schematów
pojawiających się na przełomie wieków (środowisko artystyczno-intelektualne,
motywy tatrzańskie, obezwładniająca kobiecość wobec męskości) oraz odwołująca
się do najpopularniejszych ówcześnie myśli filozoficznych (Weininger,
Nietzsche) nie zapisała się wyraźnie na kartach historii literatury. Analizowana
po latach zwykle w kontekście walki płci jest ciekawą i niejednoznaczną summą
swoich czasów.”
Tyle
od Wydawcy, a
ja dodam, że
to autor „Trylogii
Księżycowej”, której dałem:
„Na srebrnym globie” 9/10,
„Zwycięzca” 10/10 i „Stara
Ziemia” 7/10, że ta
jest z 1914 roku i
liczy 445 stron (e-book).
O autorze
Wikipedia:
„…Jerzy
Żuławski herbu Szeliga (ur. 14 lipca 1874 w Lipowcu k.
Rzeszowa (obecnie przysiółek wsi Glinik), zm. 9 sierpnia 1915 w Dębicy)
– polski filozof, pisarz, poeta i dramaturg okresu Młodej Polski.
Wraz z Władysławem Umińskim i Antonim
Langem jeden z prekursorów polskiej literatury fantastycznonaukowej. Jako poeta
przedstawiciel dekadentyzmu i katastrofizmu. Autor dramatów symbolicznych oraz
prozy poetyckiej, a także esejów filozoficznych….”
Zachęciło
mnie wezwanie (s.12,2):
„.— Ust. Raz
jeszcze ust mi daj!...”
No i bomba!!
Szmira nad szmirami. Pochodząca z
ludu księżna Helena to la femme
fatale, uwodząca wszystkich
samców świata. Rozwiedziona
z księciem, dalej
ja kochającym, doprowadziła
do wyjazdu kochanka
swojego literata Romana, który
po 12 latach
powraca i mimo
inwersji w bogacza,
pozostaje wrażliwy na jej wdzięki
i dowiaduje się,
że.. (s.108,8):
„….Przed panem był Rogocki, nie licząc
męża i może jeszcze kogo, o kim nie wiadomo. Po panu ja, po mnie Golimski, po Golimskim ten bałwan
Rohityn...”
A jeszcze
był garbaty, i
szczerbaty, i malarz,
i dwóch lekarzy,
i…. „same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy…”. Sorry, to już Tuwim. „Lokomotywa”..
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy…”. Sorry, to już Tuwim. „Lokomotywa”..
Jeszcze syn
księżnej i literata -
Iwo. I
pomyśleć, że Roman
pozostawił w Japonii,
„małą słodką Tonami..”
.. o „..porcelanowych rysach..”,
której „..drobne usteczka
miały przedziwną woń
świeżości..” Ponadto rywale
biją się w
mordę „lege artis”,
wszyscy cierpią, a
ja z nimi,
czego i Państwu
życzę, polecając ten
ewenement doceniony przeze
mnie tzn. daję 10/10, bo
to szmira znakomita
pomiędzy szmirami.
PS Miłość
wymaga ofiar. Co za finezja
w opisie (s.167):
„…Poszedł szybko ku oknu, otworzył je,
splunął nie wiadomo dlaczego komuś przechodzącemu ulicą na głowę, po czym
usiadł wygodnie w fotelu i wziął nabity pistolet w rękę. Wylot
oparł o skroń.
— Czy też proch mógł się zachować bez
zepsucia przez tyle lat? — pomyślał z zajęciem i nacisnął cyngiel.
Proch
okazał się zupełnie dobry i niezwietrzały. ..”
No comments:
Post a Comment