Żanna Słoniowska (ur.1978) - Ukrainka,
mieszkająca w Krakowie
i pisząca po
polsku. Nagrodzona w
konkursie, w którym
jurorami byli m.in.
Sobolewska i Czechowicz. No to
recenzje muszą być
pozytywne.
Jurorka Sobolewska
daje książce, która
wygrała konkurs 4/6,
co przekłada się
na 6,6/10. Nie
rozumiem, jeśli laureatka
słaba, to co
z innymi konkurentkami?? Sobolewska
pisze na:
„Na szczęście szablonowość
wynagradza z nawiązką przede wszystkim język opowieści, wnikliwość portretów i
obraz miasta – najpiękniejsze fragmenty książki dotyczą Lwowa…”
Juror Czechowicz
wypowiada się bardziej
entuzjastycznie na:
„….Żanna Słoniowska opowiada o
ludzkich wyobrażeniach, które rozpadają się przedwcześnie. O namiętnościach
niekontrolowanych i tych nie do końca świadomych. O trudnym czasie historycznym
i o konsekwencjach zdecydowanej obrony własnych poglądów. Boleśnie zbliżona do dzisiejszej
rzeczywistości fikcja literacka Słoniowskiej to nie tylko zręcznie spisana
historia walki, upokorzenia, cierpienia i siły. Wieloznaczność tej narracji to
jej zasadnicza siła. Ona wyróżniła tę powieść w konkursie. Myślę, że wśród
czytelników sama się obroni”
A ja,
to w ogóle nie
lubię kontrowersyjnych tematów
lwowskich i nie
widzę możliwości pełnego
uzgodnienia wersji polskiej
i ukraińskiej. Na
jaki kompromis musi
iść Ukrainka Słoniowska
by być przyjęta
z aplauzem (nagroda!!) przez
Polaków??. Nie udawajmy,
że nie ma
problemu!! Jak zachować
political correctness?
Szczęśliwie
jestem dociekliwy i
jeszcze przed lekturą
sprawę wyjaśniłem. Otóż
polskojęzyczna Wikipedia pisze
o autorce - „…ukraińska
pisarka mieszkająca w
Polsce..”, co wzbudziło
moje wątpliwości. Szczęśliwie
zajrzałem do anglojęzycznej Wikipedii,
a tam stoi
jak wół – „.. in
a family with Polish antecedents. ..”,
co kompletnie eliminuje
jakiekolwiek kontrowersje.
To
już uspokojony, przeczytałem, zachwycony
nie jestem, bardziej
skłaniam się do
oceny Justyny Sobolewskiej,
biorę poprawkę na
debiut i (mimo
wszystko) trudny temat,
daję 6/10 i jestem
ciekawy dalszych prób
debiutantki.
Jeszcze
wytłumaczenie: Żanna ur,1978,
Justyna ur.1972, Jarosław ur.1978,
a ja - 1943.
I z tego
chyba, brak mojego
zachwytu opisami trudności
aprowizacyjnych, ówczesnych lokali, w
których piło się
dyskretnie alkohol przyniesiony
z sobą, prześladowań
milicji i kamienic,
ulic czy spelun
Lwowa lat osiemdziesiątych. Bo JA TO
ZNAM, wprawdzie nie
z Lwowa, lecz
z Warszawy, która
była niemniej ciekawa. I
sentyment, i tęsknotę
mam do niej,
a do Lwowa
nie. Pomijam fakt, że
tak podkreślany „obraz
miasta” wcale mnie
nie zauroczył, bo
„socjalistyczna szarzyzna” w
nim dominuje. A
zniewoleni ludzie….
No comments:
Post a Comment