UWAGA!! WYBITNE
DZIEŁO!!
Genialna autobiografia
Wielkiego, który Nobla
się nie doczekał!
Może Komitet Noblowski
kiedyś dojrzeje, przeczyta
n a j l e p s z ą autobiografię w
historii światowej literatury
i będzie sobie
pluł w brodę
do ostatnich dni
swego istnienia.
Wielka UCZTA!!
I to nie
tylko ze względu
na życie i
twórczość autora, lecz
również na stworzony
obraz kultury, przede
wszystkim, europejskiej, a
także przedstawioną historię
Palestyny/Izraela w XX
wieku i kształtowania się
tamtejszego społeczeństwa.
Kto nie
znał Oza, to
po tej autobiografii, rzuci
się na jego
książki, a kto znał
- ten przeżyje
niezapomniane chwile!
Bezsensowne jest
jakiekolwiek wymądrzanie się;
TO PO PROSTU
TRZEBA PRZECZYTAĆ!!
Ze względu
na ważność książki
dołączam moje notatki
z lektury:
OZ AMOS (Amos Klausner,
1939-2018) - „Opowieść o
miłości i mroku”
(s.62,5 e-book) „..W Polsce
znowu pogromy…..” (o
latach 1945-49); (s.94) „Kto sedna opowieści doszukuje się
w przestrzeni pomiędzy utworem a tym, kto go napisał – ten błądzi. Szukać
należy nie między dziełem a autorem, lecz raczej pomiędzy tekstem
a jego odbiorcą…” Prof. Josef
Klausner (wuj Amosa, dokładnie - to brat
dziadka Aleksandra) (1874-1958)
(s.154): „….jak bardzo Jezus był
hebrajski i żydowski, jak odległy był zarówno od kultury greckiej, jak
i rzymskiej, choć jednocześnie niewiele miał wspólnego
z konserwatywnymi rabinami swojej epoki, od których największe zakały
wśród dzisiejszych ortodoksów są tylko niewiele gorsze…”. Prof.
Klausner (niby) (s.184)
„….od arcydzieła naród domaga się
wieszczego przesłania, proroctwa, nowego i świeżego spojrzenia na świat,
a nade wszystko – iż zawierać będzie ono wizję etyczną... …. Ogólnie zaś rzecz ujmując, można
powiedzieć, że każdy wielki twórca musi nosić w sobie iskrę bożą,
proroczego ducha: czyż Turgieniew w swej sztandarowej, wspaniałej powieści
Ojcowie i dzieci nie odmalował postaci nihilisty Bazarowa, zanim
jeszcze nihilismus pojawił się w Rosji? A Dostojewski? Czyż
jego Biesy nie zapowiadają z niezwykłą, iście proroczą
przenikliwością nadejścia bolszewismusu?..”. Zeew
Żabotyński (1889-1940) (s.210):
„Z duchem człowieka jest tak jak z duchem narodu – oba dążą ku
górze i zarówno jeden, jak i drugi podupadnie, gdy zabraknie mu
wizji”. Samuel Agnon (1887-1970, Nobel 1966) (s.250): „…Jeżeli wypłakałeś wszystkie łzy, nie płacz.
Śmiej się”. Dziadek Aleksander
o bolszewikach (s.319):
„…–Pamiętam ich z czasów, kiedy jeszcze byli zwykłymi chuliganami, unterwelt
(to znaczy półświatkiem) dzielnicy portowej w Odessie, typy spod ciemnej
gwiazdy, draby, pijaki i alfonsy. Nu co, oni prawie wszyscy byli
Żydzi – tacy to Żydzi, co zrobić. Ale to byli Żydzi z prostackich
rodzin… …To była hołota, nu
co, hołota w śmierdzących skarpetkach”.
95-letni dziadek Aleksander
(s.374): „..Kiedy, nie daj Boże,
ginie na polu walki jakiś żołnierz, mołojec, dziewiętnasto-, dwudziestolatek, nu,
to jest straszne nieszczęście – ale jeszcze nie tragedia. Umrzeć w moim
wieku – to dopiero tragedia! Człowiek taki jak ja,
dziewięćdziesięciopięcioletni, prawie stulatek, przez tyle lat wstaje
codziennie o piątej rano…
…w moim wieku to już bardzo, bardzo trudno odwyknąć… …Nawet po prostu żyć – to u mnie już
przyczajenie, nu co, po stu latach, kto by potrafił tak od razu
zmienić wszystkie swoje przyczajenia? Nie wstawać już co rano
o piątej?.. ..Tragedia!”. O
barszczu (s.415): „…barszcz
powinien być kwaskowy i tylko odrobinę słodki, a w żadnym
wypadku nie może być słodki i lekko kwaskowy, jak u Polaków, którzy,
jak wiadomo, słodzą wszystko bez umiaru, bez opamiętania i zupełnie bez
sensu, i jak się ich nie dopilnuje, gotowi obtoczyć w cukrze nawet
śledzia, a chrzan utopić w marmoladzie.” Ha!Ha! O miłości (s.461): „..Miłość jest przedziwną
mieszaniną rzeczy przeciwstawnych, mieszaniną najbardziej samolubnego egoizmu
i najdoskonalszego poświęcenia. Paradoks! ..”. Dziadek ze strony
matki (s.492): „… sprawiedliwość
bez miłosierdzia to krwawa jatka, a nie sprawiedliwość. Z drugiej
strony, miłosierdzie bez sprawiedliwości – to może dobre dla Jezusa, ale nie
dla prostych ludzi, którzy zjedli jabłko z drzewa zła. Taki miał pogląd:
trochę mniej porządkowania, a więcej litości..”. (s.495):
„…przyzwoitość moim zdaniem jest jeszcze ważniejsza niż dobroć:
przyzwoitość to kromka chleba. Dobroć to już masło. Albo miód.” . O radości z
cudzego nieszczęścia
(s.526): „…Jak wyjaśnić fakt, że
cieszymy się nie z tego, że coś mamy, tylko z tego, że my mamy,
a inni nie? Że inni nam zazdroszczą? Że będzie im przykro? Papa mówił:
„Każda tragedia jest po trosze komedią, a w każdym nieszczęściu zawsze
tkwi małe ziarenko radości dla tego, kto stoi z boku”. Powiedz mi, czy to
prawda, że w angielskim nie ma nawet takiego pojęcia, jak
schadenfreude?”. O Polsce (s.530): „…Świadectwa maturalne pozwoliły Chai
i Fani dostać się na Uniwersytet Karola w Pradze, ponieważ
w antysemickiej Polsce pod koniec lat dwudziestych Żydzi właściwie nie
mieli wstępu na uniwersytety…”;
(s.557,6): „…Prosty lud jest tak
samo głupi i okrutny jak jego królowie. Prawdziwy morał z baśni
Andersena o nowych szatach króla jest taki, że prosty lud jest równie
głupi jak król i książęta….”; (s.819,8):
„…Kiedy świat pogrąża się człowiekowi w mroku, wtedy ten czyta
książkę i widzi inny świat…”;
mądre nauki w
szkole (s.852,7): „..Wkrótce
wszyscy nauczyliśmy się ostrożności: „Mowa jest srebrem...”, „Milczenie
przystoi mędrcom, a co dopiero głupcom”. Nie ma sensu pleść trzy po trzy.
Lepiej się nie wyrywać, jeśli się nie ma nic sensownego do zaprezentowania.
Racja, że miło jest zostać wyróżnionym z tłumu i usiąść przy stole
nauczycielskim, może to wręcz przyprawić o zawrót głowy, ale upadek
z wysoka bywa rychły i bolesny. Głupota i wymądrzanie się
przynoszą wstyd. Przed każdą wypowiedzią publiczną należy się przygotować.
Zawsze trzeba się dobrze zastanowić, czy nie lepiej zachować milczenie: kto
milczy, nie naraża się na drwiny…”;
ładne (po 30 latach) (s.898,7):
„..Kiedy wstałem, żeby się pożegnać i odejść, okazało się, że sufit
z biegiem czasu też się obniżył. Prawie dotykał mojej głowy..”. Istota
stosunków arabsko-żydowskich
(s.1008,2); „..Europa, która dręczyła
Arabów, poniżała ich i gnębiła poprzez imperializm, kolonializm
i wyzysk, to ta sama Europa, która prześladowała i uciskała także
Żydów, nim wreszcie pozwoliła – albo nawet pomogła – Niemcom wyrugować ich z najdalszych
zakątków kontynentu i prawie wszystkich pomordować. Gdy zatem Arabowie
patrzą na nas, nie widzą garstki ocalonych, którzy już na poły odeszli
w mrok historii, lecz nową arogancką agenturę kolonialnej Europy,
górującej nad nimi techniką i zachłannej, podstępem wracającej na Wschód –
tym razem w przebraniu syjonistycznym – aby znów wyzyskiwać, wywłaszczać
i uciskać. My z kolei, patrząc na nich, widzimy nie ofiary takie jak
my, nie towarzyszy niedoli, lecz kozaków, co urządzają pogromy, żądnych krwi
antysemitów, nazistów w przebraniu: jak gdyby nasi europejscy prześladowcy
pojawili się na nowo tu, w Ziemi Izraela, ubrali się w kefie
i zapuścili wąsy, choć to przecież nasi dawni mordercy, którym od samego
początku nie chodzi o nic innego, jak tylko o to, by dla przyjemności
i zabawy poderżnąć gardła wszystkim Żydom.”. Arabski
punkt widzenia (s.1012,8):
„…Żydzi, dodał kaznodzieja w Wielkim Meczecie w Jafie, nie są
wcale narodem ani też właściwie nie stanowią religii – powszechnie wiadomo, że
sam miłosierny i litościwy Bóg brzydzi się nimi i dlatego
zawyrokował, że będą przeklęci i znienawidzeni na wieki we wszystkich
krajach, po których się rozpierzchną: Żydzi byli krnąbrni od zarania dziejów;
Prorok (Mahomet) wyciągnął do nich rękę
– a oni go opluli, Isa (Jezus) wyciągnął do nich rękę – zabili go, nawet
proroków własnej plugawej religii zwykli kamienować. Nie bez przyczyny kraje
europejskie postanowiły raz na zawsze się ich pozbyć, a teraz Europa
wpadła na pomysł, żeby zwalić nam ich wszystkich na kark, lecz my, Arabowie,
nie pozwolimy, by zarzucili nas swoimi śmieciami. Mieczem udaremnimy szatańską
zmowę tym, którzy świętą palestyńską ziemię chcą zamienić w kloakę na
nieczystości z całego świata…”.;
Dziadek Aleksander (s.1029): „..– Rację ma ten nędzny podżegacz
z meczetu w Jafie! On ma rację! My naprawdę jesteśmy tylko śmieciami!
Nu co: to już koniec! Wsio! Chwatit! Świętą rację mają wszyscy antysemici świata!
Rację miał Chmielnicki. Rację miał Petlura. Hitler też miał rację, nu co.
Toż naprawdę nad nami wisi jakaś klątwa! Bóg nas naprawdę nienawidzi! A ja
– dziadek parsknął, cały czerwony, i uderzył pięścią w stół, aż
łyżeczki zadzwoniły w szklankach z herbatą – a ja, ja, nu
co, ty skazał, dokładnie tak jak On, Bóg, nas nienawidzi, tak samo
i ja Jego nienawidzę! Nienawidzę Boga! Bodajby umarł nareszcie! Jeden wróg
z Berlina już spłonął, ale tam w górze siedzi drugi Hitler! Dużo
gorszy! Nu co! Siedzi tam i śmieje się, łajdak, nad
nami!..”. Fragment wykorzystany
w scenie w
„Pantera w piwnicy” (s.1049,3): „..Później opowiedział mi szeptem.. …o tym,.. ..jak mu dokuczyli młodzi goje
w polskim gimnazjum w Wilnie. Uczestniczyły w tym nawet
dziewczęta, a nazajutrz, kiedy jego ojciec, dziadek Aleksander, przyszedł
do szkoły, domagając się ukarania winowajców, chuligani nie tylko nie zwrócili
mu podartych spodni, lecz rzucili się na dziadka, przewrócili go, po czym jemu
także zdjęli spodnie na samym środku szkolnego podwórza, a dziewczyny
w ordynarny sposób drwiły z Żydów – że są tacy a tacy.
Nauczyciele wszystko widzieli i nie kiwnęli palcem, a może sami też
się śmiali… … Sennym ruchem
wyciągnąłem rękę, aby dotknąć jego twarzy, i nieoczekiwanie zamiast
okularów moje palce napotkały łzy. Nigdy w życiu, ani przed tą nocą, ani
po niej, nawet po śmierci mamy, nie widziałem, żeby ojciec płakał…”.; Prof. Josef
Klausner ,”wujek”, autor
‘Jezusa z Nazaretu”, (s.1103,3): „…. Jezus z Nazaretu był „jednym
z największych synów narodu żydowskiego wszech czasów, wspaniałym
moralistą, który brzydził się ludźmi nieobrzezanego serca i walczył
o przywrócenie judaizmowi jego pierwotnej prostoty, o wyzwolenie go
z rąk rabinów pochłoniętych halachicznymi dysputami”…”. List
od cioci Rauhy (s.1104,7): „…wyroki Boże są niezbadane. Jezus dzieli
z narodem Izraela wszystkie jego cierpienia… …Przebłaganie, jakiego Mesjasz dokonał na
krzyżu, obejmuje jednak wszystkie grzechy świata, całej ludzkości. Ale nigdy
nie da się tego pojąć umysłem..”,;
Przepiękne wyznanie staruszki -
ciotki Rauhy (s.1110,5): „..Kiedy nie czytam na głos, a ciocia
Aili mnie nie słucha, siedzimy sobie pod oknem i patrzymy przez szybę na
drzewa i ptaki, śnieg i wiatr, rano i wieczorem, w świetle
dnia i w świetle nocy, i obie składamy pokorne dzięki Panu, który
jest dobry i dobro czyni, za wszystkie Jego łaski i cuda: bądź wola
Jego jako w niebie, tak i na ziemi. Ty też może czasem widzisz,
w chwili odpoczynku, że niebo i ziemia, drzewa i kamienie, pola
i lasy, wszystkie są pełne wielkich cudów? Że wszystkie jaśnieją
i promienieją blaskiem, i wespół potwierdzają, niby tysiąc świadków,
wielkość i wspaniałość Bożej łaski?”.
Koniec opowieści matki
o Pandorze (s.1190): „..nieszczęścia nie wydostały się
z puszki Pandory, lecz to puszkę wymyślono z powodu cierpienia.
I z powodu cierpienia została otwarta….”;
Hugo Bergman (1883-1975)
(1215,4): „Co nas czeka po śmierci?
Nnnikt tego nie wie. W każdym razie nie ma na ten temat żadnych informacji
popartych dowodami czy mających moc przekonywania. Gdybym teraz oświadczył, że
czasami słyszę głosy zmarłych, i to wyraźniej i jaśniej niż
większości żywych, mieliby państwo pełne prawo powiedzieć, że staruszek zaczął
już fiksować. Że się mu co nieco poprzestawiało w głowie ze strachu przed
nadchodzącą śmiercią. Dlatego nie będę państwu dziś opowiadał o żadnych
głosach, tylko o matematyce: otóż, skoro ani jeden człowiek nie wie, czy
po drugiej stronie naszej śmierci coś jest, czy też nie ma nic – na podstawie
tak totalnej niewiedzy wolno przyjąć, że prawdopodobieństwo istnienia czegoś
jest dokładnie takie samo jak prawdopodobieństwo nieistnienia niczego.
Pięćdziesiąt procent na unicestwienie, pięćdziesiąt na ocalenie. Dla kogoś
takiego jak ja, Żyda z Europy Środkowej, z pokolenia wymordowanego
przez nazistów, jest to, statystycznie rzecz biorąc, całkiem niezła szansa
przetrwania”. 75-letni Ben
Gurion do dwudziestolatka Oza (s.1272,8): „..– Powiem panu jako spinozysta, nie mam co
do tego cienia wątpliwości, że kwintesencję doktryny Spinozy – Spinoza
w pigułce – da się przedstawić następująco: zawsze zachowuj równowagę
ducha! Nigdy nie trać spokoju! Cała reszta to nic innego jak objaśnienia,
deliberacje i parafrazy. Równowaga ducha! Spokój w każdej sytuacji!
Cała reszta to komentarz… … – Całe
życie jestem spinozystą! Od młodości jestem spinozystą! Równowaga ducha! Oto
kwintesencja wszystkich idei Spinozy! To ich serce! Spokój ducha! W doli
i niedoli, w klęsce i triumfie, nigdy nie tracić spokoju ducha!
Nigdy!”; Ojciec Amosa, jako
bratanek Josefa, żartował (s.1329): „Czasami ojciec porównywał się półżartem do
bankiera Abrahama Mendelssohna, najmniej znanego przedstawiciela swojego rodu,
którego los uczynił synem słynnego filozofa Mosesa Mendelssohna, a ojcem
wielkiego kompozytora Feliksa Mendelssohna-Bartholdy’ego („Najpierw byłem synem
swojego ojca, a później zostałem ojcem swojego syna” – zażartował kiedyś
Abraham Mendelssohn).”. UWAGA! Amos Oz
zachwala (s.1400,5; 1407) Sherwood Anderson
„Miasteczko Winesburg”, na LC 7,1(59 ocen i 3 opinie), dostępne
na https://docer.pl/doc/vsc0; „…Z książki Miasteczko Winesburg
dowiedziałem się, jak wygląda świat według Czechowa, zanim zdążyłem zapoznać
się z jego twórczością. Nie był to jeszcze świat Dostojewskiego, Kafki
i Knuta Hamsuna ani Hemingwaya czy Jigala Mossinsohna. Nie były to jeszcze
tajemnicze kobiety na mostach ani mężczyźni z postawionymi kołnierzami,
w kłębach knajpianego dymu. Ta
niepozorna książka dokonała we mnie jakby odwróconej rewolucji kopernikańskiej:
Kopernik odkrył, że nasza Ziemia wcale nie jest centrum wszechświata, jak
uważano w jego czasach, lecz tylko jedną z planet Układu Słonecznego.
Natomiast Sherwood Anderson uświadomił mi, że można pisać o tym, co mnie
otacza. Dzięki niemu pojąłem nagle, że opisywany świat nie jest zależny od
Mediolanu i Londynu, lecz obraca się zawsze wokół ręki piszącego,
gdziekolwiek się on znajduje: gdzie ty jesteś – tam środek wszechświata..”
No comments:
Post a Comment