Saturday, 5 January 2019

Mariusz ZIELKE - „Dobre miasto”


Zielke  -  absolwent   Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego !!.
Po  pierwsze  zapomniałem,  że   dałem  autorowi  PAŁĘ  za  „Człowiek,  który  musiał  umrzeć”.  A  po  drugie  przeczytałem  pozytywną  recenzję  mojego  ulubionego  recenzenta,  Jarosława  Czechowicza  na:  http://krytycznymokiem.blogspot.com/2018/10/dobre-miasto-mariusz-zielke.html
Lubienie  nie  oznacza   zgadzania  się  w  każdym  względzie,  no  i  właśnie  w  przypadku  tej  książki  mamy  przeciwne  zdania.  Z  recenzji  Czechowicza,  którą  gorąco  polecam,  wyciągam  perfidnie,  tendencyjnie  fragment:
„…Szaleństwem jest marzenie o normalnym życiu na prowincji. Prowincja okazuje się wyjątkowo złowroga….”
Powiem   rozbrajający  komunał:  zło  tkwi  w  człowieku,  a  nie  w  miejscu  zamieszkania.  Ale  to  tylko  moje  niewinne   żarty  pod  adresem  cenionego  recenzenta.   Aby  temat  prowincji  i  marginesu  społecznego  odfajkować,  przypominam,  jako  wzór,   Marka  Nowakowskiego,  twórcę  realizmu  peryferyjnego,  uznanego  mistrza  w  ukazywaniu  rzeczywistości.
Nim  przejdę  do  zarzutów,  mała  dygresja.  Obserwuję  na  LC  wpływ  „egzemplarzy  recenzenckich”  na  średnią  ocenę.  Również  w  tym  przypadku  wśród  37 opinii  zauważyłem  kilka   podziękowań  za  darmowe  egzemplarze  i   w  efekcie  wysokie  oceny.  To  zjawisko  stało  się  niestety  powszechne  i   nie  ma  wpływu  na  moje  zdanie  akurat  w  przypadku  tej  książki.
Więc  czas  na  opinię:   dołujący,  zniechęcający  czytelnika  opis  szarej,  ponurej  rzeczywistości,  budowanie  portretu  psychologicznego  postaci  na  rozbudowanych  szczegółach,  (np.  absurdalna  trauma  ośmiolatka  pobitego  przez  łobuzów  -  a  kto  jej  w  dzieciństwie  nie  doznał??),  konsekwentnie   -  za  dużo  zbędnych,  smutnych  detali,  ogólna  nuda,  lecz  przede  wszystkim  wulgarność,  patologia  seksualna  i   rynsztok.  Przykłady:
s.33    „…Wyszukuje różne przedmioty, w które może wsadzić członek, aż w końcu na stałe do tego celu dobiera sobie misia…      ….Przez wiele lat Mirek pierdoli swojego misia, wyobrażając sobie, że robi to z węgierskimi aktorkami, a potem też z nauczycielkami, bo nauczycielki w szkole wydają mu się podniecające, lubi je sobie wyobrażać podczas seksu, aż w końcu zadurza się śmiertelnie w sąsiadce z góry, o której mówią, że jest prostytutką, w co on raz wierzy, to znów nie wierzy, i projektuje ją sobie na miejscu misia…”
s.70      „….najpierw się ruchają, po bożemu, bez żadnych fanaberii, przykryci szczelnie kołdrą, cicho stękając i wydzielając smród spoconych, niemytych ciał, zepsutego jedzenia i bąków, które puszczają przed, po i w trakcie…”
s.72      „…zastał mamę z jednym z tatusiów w łóżku „przy robocie”, jak to lubiły określać sąsiadki, a dwóch innych patrzyło na nich i chyba czekało na swoją kolej…”
s.77        „….Rozpięła mu spodnie, wyjęła członek i zaczęła robić ręką, a kiedy stanął i było widać, że nie chce wystrzelić za szybko, popchnęła Rafała na ziemię i usiadła na nim…”
s.81        „…ocierała się o niego, ale nigdy nie doprowadziła do wytrysku, przez co musiał to sobie potem w nocy, w łóżku, robić sam…   … sięgnęła do rozporka i wyjęła jego członek… ….Uśmiechnęła się, gdy wytrysnął..”
s.85       „…Rafał więc najpierw lizał jej piersi, po chwili głaszcząc jednocześnie pośladki i brzuch, a gdy stawała się już bardzo mokra między nogami, ustawiał ją pośladkami do siebie, opartą o drzewo, sam wchodził od tyłu i młócił najsilniej, jak mógł…”
To  jest  wyciąg  z  jednej  dziesiątej  całego  tekstu,  z  70  stron  wobec  794  całości.  Pozostaje  mnie  rzucić:  „Quod  libet?”,  „Your  choice”   i    podtrzymać  zarzut  z  recenzji  „Człowieka..”.  No  i  konsekwentnie  za  rynsztok  PAŁA.    

No comments:

Post a Comment