Friday, 18 January 2019

Amos OZ - „Tam, gdzie wyją szakale”


To  debiutancki  zbiór  opowiadań  z  1965 roku.  Na  LC 6,31 (81 ocen  i 8 opinii).   Ze  znanych  mnie  jego  książek  wielka  literatura  zaczyna  się  od  „Fimy” (10 gwiazdek) z  1991 roku  tj  26 lat  później,  więc  te  opowiadania  zaliczam  poniekąd  z  obowiązku  i  mimo  mojego  zachwytu  dalszymi  dziełami,  nie  mam  zamiaru  stosować  taryfy  ulgowej.  
No  i  moje  powyższe  asekuracyjne  uwagi  okazują  się  zbędne,  bo  mimo  debiutu,  opowiadania    świetne.  Oczywiście   nikogo  nie  zamierzam  przekonywać   do  swojej  opinii,  staram  natomiast  się  zrozumieć  innych  recenzentów.  Przeczytałem  8  opinii  na  LC  i  kilka  znalezionych  w  Google  i  odnoszę  wrażenie,  że  to  w  dużym  stopniu   kwestia  pokoleniowa.  Mnie  staremu   kibuce    bliskie,  bo  przeżyłem  polskich  junaków,  hufce  pracy,  akcje  żniwne  i  wykopki  ziemniaków,  nie  mówiąc  o  obowiązkowej  walce  wszystkich  ze  stonką  ziemniaczaną  „zrzuconą  przez  imperialistów”  i   dostrzeganym  wszędzie  „sabotażem”.  Chowałem  się  na  lekturach  „Soso”,  „Timur i  jego  drużyna”  i  „Jak  hartowała  się  stal”.   Żyłem  w  atmosferze  wychwalania  kołchozów,  PGR-ów  i  szyderczego  naigrywania  się  z  chińskich  komun,  w  których  podobno  kontakty  z  drugą  płcią  były  ograniczone  do  pół  godziny  raz  w  tygodniu.   Do  tego  dużo  wiedziałem  o  Żydach,  syjonizmie  i  byłem  świadkiem  ich  exodusu  z  Polski  (i ZSRR -  przez  Polskę)  w  1949  i  następnych  latach  oraz  poniekąd  uczestnikiem   pożegnań na   Dworcu  Gdańskim  w  1968 roku  i  następnych.  Reasumując  tak  tematyka  emigracji  Żydów  z  Europy  wschodniej,  jak  i   blaski  i  cienie  życia,  nazwijmy  to  ogólnie,  w  obozach  pracy,  nie   jest  mnie  obca.  I  dlatego  opisy  życia  w  tych  obozach,  w  dodatku  w  konfrontacji  z  otaczającą  przyrodą  fascynują  mnie  zarówno  w  wydaniu  Oza,  jak  i  np. Lipatowa.   Do  tego,  w  tych,  jakby  nie  patrzeć,  nienormalnych  warunkach,  u  obu  wymienionych  pisarzy,   pozostaje  na  pierwszym  miejscu  i n d y w i d u a l n y  człowiek,  jego  przeżycia  i  jego  odczucia.
Dla  autora  wychowanego  w  syjonizmie,  kibuc  jest  zjawiskiem  równie  nowym,  jak  i  dla  czytelnika  i  ogrom  jego  emocji   przerasta  czasami  możliwości  pióra,  co  prowadzi  do  zbyt  wielu  wątków  w  pojdynczym  opowiadaniu.  Autor  rozwiązuje  częściowo  ten  problem  niedopowiedzeniami,  tak,  że  czytelnik  może  czuć  się  zawiedziony  brakiem  klarownego  zakończenia.
To  moja  dziesiąta   lektura  Oza  i  może  dlatego  jestem  nią  zachwycony,  a  jedyne  co  mogę  Państwu  poradzić,  to   sięgnąć   wpierw  po  inne  pozycje,  a  szczególnie  „Wśród  swoich”,  również  o  życiu  w  kibucu.   Jeszcze   jedna  propozycja:  proszę  spróbować  od  drugiego  opowiadania  pt  „Koczownik  i  żmija”,   winno  się  spodobać.  Wg:
„…W opowiadaniach Oza, pełnych poetyckiej urody, zaskakujących mądrością i głębią filozoficznej refleksji, opisywane wydarzenia są ledwie tłem dla wewnętrznej gry uczuć, dzięki czemu przed oczami Czytelnika odsłania się uniwersalna prawda o egzystencji człowieka…”.
Polecam  również  recenzję  na: 
a  w  niej  o  ostatnim  opowiadaniu  pt  „Na  tej  przeklętej  ziemi”:
„…..ostatnie opowiadanie jest rozwinięciem i interpretacją wątku biblijnego z Księgi Sędziów o Jefte, nieślubnym synu Gileada Gileadity. Stylem biblijnym pisze o trudnych relacjach międzyludzkich, samotności, obcości, nawet wrogości, odrzuceniu, poszukiwaniu swego miejsca wśród ludzi. Czy można to opowiadanie uznać za metaforę poszukiwań i postaw społeczeństwa współczesnego?..”
To  pozostaje  kwestia  oceny:  z  pełnym  przekonaniem  9/10



No comments:

Post a Comment