To debiutancki
zbiór opowiadań z 1965
roku. Na
LC 6,31 (81 ocen i 8
opinii). Ze znanych
mnie jego książek
wielka literatura zaczyna
się od „Fimy” (10 gwiazdek) z 1991 roku
tj 26 lat później,
więc te opowiadania
zaliczam poniekąd z
obowiązku i mimo
mojego zachwytu dalszymi
dziełami, nie mam
zamiaru stosować taryfy
ulgowej.
No i
moje powyższe asekuracyjne
uwagi okazują się
zbędne, bo mimo
debiutu, opowiadania są
świetne. Oczywiście nikogo
nie zamierzam przekonywać
do swojej opinii,
staram natomiast się
zrozumieć innych recenzentów.
Przeczytałem 8 opinii
na LC i
kilka znalezionych w
Google i odnoszę
wrażenie, że to
w dużym stopniu
kwestia pokoleniowa. Mnie
staremu kibuce są
bliskie, bo przeżyłem
polskich junaków, hufce
pracy, akcje żniwne
i wykopki ziemniaków,
nie mówiąc o
obowiązkowej walce wszystkich
ze stonką ziemniaczaną
„zrzuconą przez imperialistów” i
dostrzeganym wszędzie „sabotażem”.
Chowałem się na
lekturach „Soso”, „Timur i
jego drużyna” i „Jak hartowała
się stal”. Żyłem
w atmosferze wychwalania
kołchozów, PGR-ów i
szyderczego naigrywania się z
chińskich komun, w
których podobno kontakty
z drugą płcią
były ograniczone do
pół godziny raz
w tygodniu. Do
tego dużo wiedziałem
o Żydach, syjonizmie
i byłem świadkiem
ich exodusu z
Polski (i ZSRR - przez
Polskę) w 1949
i następnych latach
oraz poniekąd uczestnikiem
pożegnań na Dworcu Gdańskim
w 1968 roku i
następnych. Reasumując tak
tematyka emigracji Żydów
z Europy wschodniej,
jak i blaski
i cienie życia,
nazwijmy to ogólnie,
w obozach pracy,
nie jest mnie obca. I
dlatego opisy życia
w tych obozach,
w dodatku w
konfrontacji z otaczającą
przyrodą fascynują mnie
zarówno w wydaniu
Oza, jak i np.
Lipatowa. Do tego,
w tych, jakby
nie patrzeć, nienormalnych
warunkach, u obu
wymienionych pisarzy, pozostaje
na pierwszym miejscu i n d y w i d u a l n y człowiek,
jego przeżycia i
jego odczucia.
Dla autora
wychowanego w syjonizmie,
kibuc jest zjawiskiem
równie nowym, jak
i dla czytelnika
i ogrom jego
emocji przerasta czasami
możliwości pióra, co
prowadzi do zbyt
wielu wątków w pojdynczym opowiadaniu.
Autor rozwiązuje częściowo
ten problem niedopowiedzeniami, tak,
że czytelnik może
czuć się zawiedziony
brakiem klarownego zakończenia.
To moja
dziesiąta lektura Oza i może
dlatego jestem nią
zachwycony, a jedyne
co mogę Państwu
poradzić, to sięgnąć
wpierw po inne
pozycje, a szczególnie
„Wśród swoich”, również
o życiu w
kibucu. Jeszcze
jedna propozycja: proszę
spróbować od drugiego
opowiadania pt „Koczownik
i żmija”, winno
się spodobać. Wg:
„…W opowiadaniach Oza, pełnych
poetyckiej urody, zaskakujących mądrością i głębią filozoficznej refleksji,
opisywane wydarzenia są ledwie tłem dla wewnętrznej gry uczuć, dzięki czemu
przed oczami Czytelnika odsłania się uniwersalna prawda o egzystencji
człowieka…”.
Polecam również
recenzję na:
a w
niej o ostatnim
opowiadaniu pt „Na
tej przeklętej ziemi”:
„…..ostatnie opowiadanie jest
rozwinięciem i interpretacją wątku biblijnego z Księgi Sędziów o
Jefte, nieślubnym synu Gileada Gileadity. Stylem biblijnym pisze o trudnych
relacjach międzyludzkich, samotności, obcości, nawet wrogości, odrzuceniu,
poszukiwaniu swego miejsca wśród ludzi. Czy można to opowiadanie uznać za
metaforę poszukiwań i postaw społeczeństwa współczesnego?..”
To pozostaje
kwestia oceny: z
pełnym przekonaniem 9/10
No comments:
Post a Comment