POLECAM W
ZAMIAN JEGO TRYLOGIĘ
Dopiero co
podważałem sens lektury
książki wydanej 8 lat
po śmierci autora,
42 lata od jej
napisania i braku
pewności czy nieboszczyka
to uszczęśliwiło (Heinrich Böll -
„Anioł milczał”). Teraz mamy
sytuację poniekąd podobną.
Proszę się
nie denerwować, Cixin
Liu (ur.1963) żyje
i zapewne coś
jeszcze napisze. Chodzi
o to, że
sukces światowy osiągnął
trylogią wydaną w
latach 2008 - 2010 i to przyniosło
sukces zapewniający jemu
trwałe miejsce w
czołówce fantastyki naukowej.
Jaki więc sens
ma lektura książki
o cztery lata
wcześniejszej, słabszej, o
oklepanym dylemacie etycznym
naukowców, nazwijmy go
umownie „dylematem Oppenheimera”.
Mimo wątpliwości
przeczytałem, bo autor
to trzecie moje
odkrycie ostatnich lat
(pierwsze - Murakami, drugie -
Philip K. Dick).
Autor dysponował
wiedzą z 2004
roku, więc warto
ją zweryfikować (Wikipedia):
„….W roku 2014 doniesiono o pierwszej naukowej
obserwacji pioruna kulistego. Dokonali tego w lipcu 2012 naukowcy z
uniwersytetu w Lanzhou w
Chinach. Naukowcy obserwowali zwykłą burzę, gdy w pewnym momencie, po silnym
uderzeniu pioruna, w odległości około 900 m od aparatury pojawił się
piorun kulisty. Zjawisko trwało nieco ponad sekundę, w tym czasie kula zmieniła
barwę z białej na czerwonawą i przesunęła się o około 10 m w poziomie i
3 m w pionie. Zarejestrowana została sekwencja wideo (z dużą szybkością
klatek), zmierzone zostało też widmo jej świecenia. Widać w nim linie emisyjne krzemu, żelaza i wapnia, co potwierdzałoby hipotezę, że zjawisko jest
efektem utleniania chmury
materiału odparowanego z gleby przez uderzenie zwykłego pioruna…”
Korzyść z
lektury uzyskałem już na pierwszych
stronach, trawiąc wykład
ojca (s.6,8 e-book):
„…– Prawdę mówiąc, synu, nie jest trudno mieć cudowne życie. Słuchaj
ojca. Wybierz sobie jakiś poważny, ogólny problem, nad którym biedzi się cały
świat, taki jak hipoteza Goldbacha czy ostatnie twierdzenie Fermata, który
wymaga tylko kartki papieru i ołówka, albo jakąś kwestię z czystej
filozofii przyrody, na przykład powstanie wszechświata, która nie wymaga nawet
papieru i ołówka, i całkowicie poświęć się badaniom. Myśl tylko
o sianiu, nie o zbieraniu plonów, a gdy się na tym skupisz, to
zanim się zorientujesz, minie całe twoje życie. To właśnie mają ludzie na
myśli, kiedy mówią o stabilizacji. Albo zrób zupełnie odwrotnie i za
jedyny cel obierz sobie zarabianie pieniędzy. Cały czas myśl tylko o tym,
jak zbić fortunę, a nie o tym, co z nią zrobisz, kiedy ją
zbijesz, aż w końcu znajdziesz się na łożu śmierci, ściskając jak pan
Grandet sakiewkę z dukatami i mówiąc: „To mnie grzeje”. Kluczem do
cudownego życia jest zafascynowanie się czymś….”
A
wyczytałem:
„…Wejście do nauki
jest wejściem do
piekła - Marks”
s.83,5 e-book
„…Kiedy coś pana pochłonie, wystarczy za tym podążać. To już jest
pewien sukces…” s.88,3
Połowę przekroczyłem, przysypiam,
orzeźwił mnie jedynie
handel w Nowosybirsku,
gdzie „przemytniki – chińczyki” za
futra płacili alkoholem,
po którym ruskie
tracili wzrok, czyli
metanolem. Czytam dalej…
Nadrzędnym tematem
książki jest różnorodność
zachowań i akademickich
argumentacji wobec prostego
aksjomatu (s.463):
„..Każdą cywilną technologię można wykorzystać dla celów wojskowych.
I podobnie każda technologia wojskowa może przynieść pożytek
społeczeństwu. W istocie rzeczy praktycznie wszystkie większe osiągnięcia
minionego stulecia, włącznie z kosmonautyką, energią jądrową, komputerami
i tak dalej, były owocami współpracy naukowców i wojska, dochodzących
do tego odmiennymi drogami…”
Terroryści
z „Rajskiego Ogrodu”
wykorzystują najnowsze zdobycze
techniki, a równocześnie
propagują powrót do
natury i oderwanie
od współczesnej cywilizacji.
Cel uświęca środki ??!!
Oksymoron jak wojna
o pokój!
A
co dalej? Sytuacja patowa:
każda broń powoduje
rozwój środków obronnych
czyli rakiety -
antyrakiety; antyrakiety - antyantyrakiety i
tak co najmniej
do piątej generacji,
ale to już przerabialiśmy w realu. Eskalacja
zbrojeń inspiruje naukowców i
wykorzystuje ich zdobycze
w pierwszym rzędzie.
W
tej książce autor
poszedł drogą pioruna
kulistego, makroelektronów, strun
i „stanu kwantowego”.
W końcu ukochana
bohatera Lin Yun
doprowadziła do fuzji
superjąder, co przynosi
konsekwencje przerażające.
Wszystko minęło,
naukowcy po katastrofie
się skonfundowali, nasz
bohater się ożenił,
a nieboszczka Lin
Yun zakłócała pożycie
małżeńskie wstawiając do
wazonu niebieską różę
w stanie kwantowym,
wskutek czego wzruszyłem
się jak stary
siennik.
Gdybym nie
znał genialnej trylogii
Cixin Liu, to
może bym wyżej
ocenił to dzieło,
lecz lektura w
odwrotnej kolejności, pomniejsza
jego wartość i
dlatego 7/10
No comments:
Post a Comment