Saturday 30 July 2016

Hans Christian ANDERSEN - "Baśnie" 3 tomy

Hans Christian ANDERSEN - "Baśnie"

MOJA PROWOKACYJNA PAŁA NIE ZMNIEJSZY O KRZTYNĘ POPYTU, BO KAŻDY BAŚNIE I TAK PRZECZYTA
UWAGA! Wydanie PIW-u z 1956 r., TRZY TOMY, ze wstępem i pod redakcją Jarosława Iwaszkiewicza.

Wszyscy Andersena znają i kochają; ja też go znam, lecz go nie kocham, bo jak można kochać sadystę i psychopatę? A jego baśnie bezspornie dowodzą, że mamy do czynienia z człowiekiem ciężko chorym, nie w sensie ściśle medycznym, lecz umysłowym, charakterologicznym. Mnie przeraził już w wieku lat trzech, gdy Mama uparła się czytać mnie do snu "Małego Klausa i Dużego Klausa", przez co cale noce wylewałem łzy nad losem biednego, Dużego Klausa. I jako drugą w kolejności tą baśń omówię bo pierwsze w zbiorze jest "Krzesiwo".
TOM I
"Krzesiwo" - to krzewienie bolszewizmu, z chama pan. Obrabował i zabił wróżkę, zgwałcił księżniczkę, zastraszył jej rodziców, dzięki czemu pojął ją za żonę, by beztrosko żyć kosztem ludu, lecz o uczciwym zarobkowaniu nigdy nie pomyślał

"Mały Klaus i Duży Klaus". Psychopatyczny kurdupel żyje nienawiścią do wszystkich, a szczególnie do "duzich", bo kompleks niższości jest motorem działania. Celem jego życia jest wykazywanie samemu sobie swojej wyższości nad poczciwym, łatwowiernym Dużym Klausem. Doprowadzenie Dużego Klausa do zamordowania własnej babci, przekracza granicę dobrego smaku, czy też w ogóle - zabawy. Muszę dodać, że płakałem przy tej baśni poniekąd proroczo, bo gdy ja gruby i duży poszedłem trzy lata później do szkół to posadzono mnie koło takiej małej kanalii, (Małego Klausa w realu), która mnie dręczyła przez całą podstawówkę. Szczęśliwie nikogo nie zabiłem

„Księżniczka na ziarnku grochu”. Już jako dziecko wykazywałem zdolności logicznego myślenia i jako czterolatek wykazywałem głupotę tej baśni wskazując brak logiki i jakiegokolwiek sensu w poniższym fragmencie:
"Po tym poznano, że to rzeczywiście jest prawdziwa księżniczka. Bo tylko prawdziwa księżniczka mogła poczuć ziarenko grochu przez dwadzieścia materacy i dwanaście puchowych pierzyn!

„Kwiaty małej Idy”. Baśń pedagogiczna. Dzieci zamiast bawić się w pana doktora czy w tatusia i mamusię, niech naśladują Idę i celebrują ceremonie pogrzebowe np. zwiędłych kwiatów. Ewentualnych kuzynów z Norwegii należy jednak sprawdzić czy nie mają niecnych zamiarów, bo i pogrzeb może się stać okazją do nieprzyzwoitych poczynań.

„Calineczka”, którą wszyscy, nie wiem czemu, się zachwycają, to horror najpośledniejszego gatunku, bo dziewczynka jest całkowicie bezbronna i w żaden sposób nic nie może zdziałać. Spójrzmy na fragment streszczenia wg Wikipedii:
„....Uroda Calineczki spowodowała, że ropucha porwała ją na żonę dla swego syna – udało jej się uciec z pomocą motyla i dwóch rybek. Nie dane było jej jednak długo cieszyć się wolnością, gdyż porwał ją chrabąszcz. Ten zabrał dziewczynkę do siebie, lecz porzucił ją pod wpływem rodziny, która uznała dziewczynkę za brzydką. Tułająca się zimą po świecie Calineczka znalazła schronienie u polnej myszy, która z kolei wyswatała ją kretowi. Załamana, że będzie musiała spędzić resztę życia pod ziemią..."
Akurat dla naszych milusińskich: niewola u ropuchy, chrabąszcza, myszy i kreta. Miłych snów, dziatki!

„Niegrzeczny chłopiec”. W dobie pedofilii nie należy tego czytać, a na pewno dzieci nie dopuszczać. Mały, nagi chłopiec, w trakcie ulewnego deszczu puka do drzwi, ha! ha! starego poety. I co ten huncwot (??) robi:
„Stary poeta usiadł przy piecu, wziął małego chłopczyka na kolana, wycisnął mu wodę z włosów, ogrzał jego ręce w swoich rękach i nagrzał mu słodkiego wina.....”
A fe! Stary pedofil!....

„Towarzysz podróży” jest całkowicie pozbawiony logiki, bo po co nieznajomy przypinał sobie skrzydła łabędzia, skoro chwilę później stawał się niewidoczny i fruwał z rózgami za zaczarowaną królewną. Ponadto dlaczego trup niesolidnego dłużnika miałby być obdarzony czarnoksięską mocą? Przede wszystkim profanacja dla Polaków, których ponad 90% mieni się katolikami, bo doktryna chrześcijaństwa rzymskiego nie przewiduje takich powrotów z "tamtej" strony.

"Mała syrena". Syreny to pogańskie stwory, tak więc, Drodzy Czytelnicy, po takiej lekturze spowiedź nieunikniona. No i co? Warto było? Według mnie - nie, bo to najnudniejsza baśń ze wszystkich mnie znanych, a przesłanie jej niewiadome.

"Nowe szaty cesarza" - w y j ą t k o w o mądra przypowieść o ludzkim oportunizmie, konformizmie i tchórzostwie. Tylko, że to baśń dla dorosłych, a nie dla dzieci, bo rujnuje ewentualny szacunek dla zgredów.
.
"Kalosze szczęścia" - oklepany temat podróży w przestrzeni i czasie, sknocony przez pozbawionego fantazji i pomysłów Andersena; początkujący twórca fantasy ma bogatszą wyobraźnię. Jedyna nauka dla młodych to, że uliczne prostytutki, zgodnie z rozkazem Jana, nosiły (s. 128) „na głowie dwubarwny czepiec”

„Stokrotka”. Okrucieństwem jest schwytanie skowronka i umieszczenie go w klatce, natomiast doprowadzenie ptaszka do śmierci z powodu niedostarczenia mu wody, przekracza granice okrucieństwa; to patologia, inaczej chora główka autora. I to dla dzieci ??!!!

„Dzielny ołowiany żołnierz”. Zaczyna się od brakoróbstwa a może nawet sabotażu, bo jak nazwać wypuszczenie opakowania 25 żołnierzy, z jednym kulawym; potem spływ rynsztokiem do kanału ściekowego, gdzie ołowianego kalekę połyka ryba, która trafia na pański stół. No to, smacznego życzę Państwu, bo ja w rybkach ściekowych nie gustuję.

„Dzikie łabędzie” - to przestroga przed ponownym ożenkiem, bo macocha pasierbów pozamienia w łabędzie, pasierbicę wygna na wiochę, no i drugi wątek o chuciach królewicza, który nieznaną niemowę bierze za żonę, kierując się wyłącznie pożądaniem.

„Rajski ogród” Zrozumiałem ino, że jak chłop przyssie się do ust pięknej, nagiej („..zrzuciła swój błyszczący strój”), lecz śpiącej kobitki, to sroga kara go czeka. I słusznie; powinien ją wpierw obudzić

„Latający kufer” - zdecydowane najgłupsza, pozbawiona sensu baśń z niezrozumiałą wymówką porzucenia królewny

Miejsce mnie ogranicza, więc przerywam wyliczankę a z następnych tomów wspominam „Dzieje roku”, słodkie infantylne bla-bla-bla na temat zmieniających się pór roku; nuda. Oraz opowiadanie "Pod wierzbą" historię pięknej romantycznej miłości dwojga dzieciaków, których drogi się rozeszły; niestety, tragiczne zakończenie nie nadaje się dla naszych dzieci, a przecież Andersena pod ich kątem rozpatrujemy.

Kto chce to czytać, będzie czytał, a ja wracam do Leśmiana, Brzechwy, Szelburg-Zarembiny, Kasprowicza, Grabowskiego oraz "Małego Księcia" i 12 książek Loftinga o Dr Dollitle.

1 comment: