Marek HŁASKO - "Cmentarze"
To opowiadanie czytałem JEDYNY raz w 1958 r, tj 57 lat temu i utkwiło mnie tak w głowie, że śmiem ripostować innych recenzentów, czytających je obecnie. Przypadkowo wszedłem na LC na stronę "Cmentarzy" i coś mnie podkusiło poznać opinie kolegów z portalu. Najpierw wstępna uwaga: zrozumiałe jest, że my w PRL-u, w 1958 r zachłystujący się od dwóch lat powiewem wolności, szczęśliwi z amnestii 1956 r, dzięki której wyszło na wolność co najmniej 7 tys. więżniów politycznych plus 28 tys osób więzionych z przyczyn politycznych, wyrywaliśmy sobie z rąk to przemycone z Paryża, opowiadanie i odbieraliśmy je dużo bardziej emocjonalnie, jako wspomnienie dopiero co przeżytego koszmaru, gdy pod budynek podjeżdżała "cytryna" i nie wiadomo było, której rodziny los znajdzie się za chwilę w gruzach. Niestety, wkrótce okazało się, że koniec koszmaru był ułudą. Świadczy o tym m.in. świetny film dokumentalny Kieślowskiego o komisji kontroli partyjnej pt "Życiorys" (1975), który jest kontynuacją pewnych wątków omawianego opowiadania, a przede wszystkim jak od "podpadniętego", w trosce o własne bezpieczeństwo, odwracają się wszyscy.
Znam to z autopsji, gdy "krwawa Luna" Brystygierowa przetrzebiła kadry naukowe wyższych uczelni i jak wtedy, z dnia na dzień, ci co pozostali zrywali wszelkie stosunki z usuniętymi.
Wtedy nie w głowie nam było porównywanie "Cmentarzy" do Kafki, ale i dzisiaj nie bardzo z tym się zgadzam. Indoktrynacja o zbrodniczym komunizmie, o bezwolnej jednostce w systemie tzw totalitarnym, wyklucza zdolność porównania z możliwościami jednostki w świecie kapitalistycznym. No to dla żartu powiem, pomyślcie o swoim ubezwłasnowolnieniu, jak będziecie godzinami bezradnie wisieli na telefonie i poza "wciśnij jeden" lub "wciśnij dwa", alternatywnie posłuchacie muzyczki z powtarzanym komunikatem, że jak ktoś będzie miał czas, to się odezwie.
Ale najistotniejszą sceną w opowiadaniu, jest zagłuszanie rozmowy przez syna, śpiewającego "Międzynarodówkę", aby sąsiedzi nie podsłuchali rozmowy przyjaciół. Taki śpiew praktykowaliśmy też słuchając "Wolnej Europy". I to własnie świadczy o tym, jak Hłasko się zdezaktualizował.
Bo dzisiaj podsłuchują się wszyscy, tak na forum międzynarodowym, krajowym, jak i wśród sąsiadów i rodziny. I nikt się tego nie wypiera, ba, nawet się szczyci. O TEMPORA!! O MORES!! Wyrzutkiem społecznym był donosiciel, a dzisiaj wszystkie instytucje ścigania zawalone są zawistnymi, często fałszywymi donosami.
Tak więc nie należy umiejscawiać tragedii Kowalskiego w komunizmie, bo dzisiaj mógłby być skutecznie zniszczony, z o wiele większej ilości powodów niż w PRL-u. Nie bronię tamtego systemu (nie)sprawiedliwości, ale panika mnie ogarnia, gdy patrzę na obecny.
Wtedy, w 1958 roku, to opowiadanie słusznie oceniane było jako arcydzieło, jako najlepsze ze wszystkich. Niestety, gdy emocje opadły jest zaledwie dobre.
No comments:
Post a Comment