Janina i Władysław BRONIEWSCY -
"Miłość jest nieprzyjemna"
Listy ze wspólnego życia
On /1897-1962/ - wielki patriota, żołnierz Legionów Polskich i uczestnik wojny 1920 r,. odznaczony najwyższymi orderami, w tym Virtuti Militari, uczestnik walk w 1939 r., więzień Łubianki, Saratowa i Ałma-Aty, dzięki układowi Sikorski-Majski amnestiowany, przebył cały szlag z Armią Andersa. Po zakończeniu wojny powrócił natychmiast do kraju, mimo ryzyka wynikającego z jego antysowieckiej twórczości.
U Andersa zatruwał życie ponurakom i cierpiętnikom, bo zawsze wesoły, powracał z reguły na kwaterę nad ranem w stanie upojenia alkoholowego. Dla mojego pokolenia to autor tekstu najpopularniejszego szlagieru śpiewanego na wesołą nutę pt "Elegia o Ludwiku Waryńskim". Popularność tej piosenki wynikała z p r z y m u s u szkolnego, bo każdy uczeń musiał "Elegię.." znać na pamięć. Wystarczyło zaadaptować wesołą melodię i wszyscy pięknie śpiewali. Co za obraza świętości !!! Wystraszeni nasi rodzice ograniczeni byli w stanie podpicia do śpiewania "Na lewo most, na prawo most, a w dole Wisła płynie..."
Ona /1904-1981/ z d. Kunig, opuszczona przez niego w 1938 /romans z Zarębińską/, w czasie wojny zaangażowana działaczka ZPP, a potem jeszcze gorzej, bo sekretarz POP PZPR w Związku Literatów Polskich.
Ślub wzięli w 1926.
Ten zbiór obejmuje listy od 7.04.1925 do 1939 plus postscriptum aż do śmierci poety. Świetnie opracowane przypisy to dzieło redaktorki i autorki wstępu Wioletty BOJDY. Lektura bardzo cenna, ale wymagająca skupienia i starannego czytania przypisów. W każdym razie, ja, stary, dużo nieznanych mnie dotąd szczegółów poznałem. Ale nim poznałem, to starałem się dowiedzieć czegokolwiek o sprawczyni tego całego ambarasu, czyli bliższych danych o osobie, która swoimi przypisami zapędziła mnie, biednego starca, w kozi róg, z którego już chyba nie wyjdę. Bo ta pani Bojda zmusiła mnie do poznania całej genealogii rodu Koszutskich, a potem do zadumy nad uczuciem Grycendlera, który zmienił nazwisko na Grydzewski z miłości do panienki z antysemickiej rodziny. A jeszcze na koniec znalazłem, że Halina Koszutska była nie tylko naczelną "Przyjaciółki", ale i babką Listkiewicza b. Prezesa PZPN. A to dopiero początek powiązań; tak więc w tych nieszczęsnych przypisach będę tkwił dalej zakapućkany, bez nadziei na wyjście. A o niej jedynie wydedukowałem, że jest doktorem i to młodym, bo pierwsze jej publikacje datowane są 1998 rokiem, w którym mogła jeszcze być studentką.
Tak więc ostrzegam, czytajcie przypisy bez nadmiernego zaangażowania, bo zgubicie (jak ja) samych Broniewskich i ich miłość, a ta jest najważniejsza.
A teraz tak powiem: "bąwiwanta" Broniewskiego zawsze lubiłem, książka jest genialna, czytajcie ją se sami, a ja się wyłączam na tydzień czasu, który spędzę we wspomnianych przypisach. Adieu!
No comments:
Post a Comment