Monday, 25 February 2019

Hong Ying - „Córka rzeki”


Hong  Ying  (ur.1962)  spędziła  lata  1991 -2000  w  Londynie  i  wtedy  napisała  autobiografię  opublikowaną  w  1997  roku.  Powróciła  do  Chin,  lecz  obecnie  mieszka  w  Anglii.
Maturę  zrobiła  4  lata  po  śmierci  Mao (1976),   i  miała  18  lat,  czyli  w 1980.  Poznajemy  życie  jej  rodziny  przed  jej  urodzeniem,   jej  życie  dokładnie  do  ukończenia  18  lat  i  parę  lat  po  opuszczeniu  domu.
Zacznę  od  najgorszego:  rodzina  syfilityczna,  zarażona  przez  gangstera,  ojca  pierwszego  dziecka;  w  domyśle -  wszystkie  dzieci,  z  których  sześcioro  przeżyło,  ma  kiłę  wrodzoną,  a  podane,  że  ojciec  rodziny  traci  wzrok  wskutek  drugiego  stadium  kiły.  W  domyśle:  fizyczny  ojciec  bohaterki  też  został  zarażony,  więc  musiał  przenieść  to  na  swoją  żonę  i  dzieci.  Druga  straszna  rzecz  to  glistnica,  z  ekstremalnymi  przypadkami  wychodzenia  okazów  30cm  przez  usta.  Szukałem  w  Internecie,  nie  znalazłem  potwierdzenia.  Trzecia  to  opis  kibli  i  w ogóle  zabiegów  higienicznych.  To  paskudne,  ale  znałem,  nic  nowego  się  nie  dowiedziałem.
Teraz  czas  na  zły  komunizm:  indoktrynacja,  przymusowe  czyny  społeczne,  brudzące  gazety,  ciemne  ulice,  zakaz  słuchania  rozgłośni  zagranicznych,  walka  z  antyrządowymi  napisami  w  kiblach,  nauka  donoszenia  na  wzór  Pawki  Morozowa,  szczury,  robaki  w  kiblach,  walka  z  religią  itd.  itp.  -  dla  mnie  NUDA,  bo  znam  to  z  autopsji.   Roześmiałem  się  na  str 240 (z 545  - e-book),  gdy  przeczytałem,  ze  w  tej  skrajnej  chińskiej  nędzy:  „..matka  nie  skąpiła  na  papier  toaletowy”.     Ha!  Ha!  Moja -  też  nie  skąpiła,  ale  w  europejskiej  POLSCE  BYŁ  NIEOSIĄGALNY,  a  przebitka  maszynowa  była  luksusem,  bo  od  gazet  tyłek  był  czarny!!  Gdy  na  stronie  356   rodzeństwo  przymierające  głodem  majstruje  przy  tranzystorowym  odbiorniku,  cała  opowieść  przestała  być  wiarygodna.  Bohaterka  robi  maturę,  rusza  bez  grosza  w  świat,  załatwia  sobie  skrobankę  i  studia,  na  których  notorycznie  baluje  pijąc  i  paląc  do  woli.  Bzdety  nie  trzymające  się  kupy,  tak,  że  tylko  dzięki  głupiemu  uporowi  dojechałem  do  końca.
Kit  i  bajer  dla  mieszkańców  Wielkiej  Brytanii,  gdzie  autorka  się  osiedliła,  a  nie  dla  mnie,  mocno  dziabniętego  warunkami  życia  we  wczesnym  PRL.
Pozorowanie  skrajnej  nędzy  (jedna analfabetka, pracująca  jako  tragarz  na  8  gęb),  wspominanie  głodu  nieporównywalnego  z  ukraińskim  Hołodomorem  lat  1932-3,   bratnie  walki  Mao Tse-tunga,  Czou En-laja  i  Czang Kai-szeka, rewolucja  kulturalna,  „banda  czworga”  wszystko  powierzchowne,  byle  ponarzekać  na  ciężkie  dzieciństwo  i   ustrój.   ŻADNEJ  KORZYŚCI  Z  TEJ  LEKTURY,  choć  przyznam,  że  czyta  się  wartko  i  niechcący  ulega  emocjom.  
Dla  mało  doświadczonych  czytelników  książka  wręcz  szkodliwa, bo   odpowiedzialnością  za  kiepskie  życie  ludzi  z  marginesu,  autorka  obciąża  wyłącznie  państwo,  akurat  opiekuńcze.  1/10   

3 comments: