Hong Ying
(ur.1962) spędziła lata
1991 -2000 w Londynie
i wtedy napisała
autobiografię opublikowaną w 1997 roku.
Powróciła do Chin,
lecz obecnie mieszka
w Anglii.
Maturę zrobiła 4
lata po śmierci
Mao (1976), i miała
18 lat, czyli
w 1980. Poznajemy życie
jej rodziny przed
jej urodzeniem, jej
życie dokładnie do
ukończenia 18 lat
i parę lat
po opuszczeniu domu.
Zacznę od
najgorszego: rodzina syfilityczna,
zarażona przez gangstera,
ojca pierwszego dziecka;
w domyśle - wszystkie
dzieci, z których
sześcioro przeżyło, ma
kiłę wrodzoną, a
podane, że ojciec
rodziny traci wzrok
wskutek drugiego stadium
kiły. W domyśle:
fizyczny ojciec bohaterki
też został zarażony,
więc musiał przenieść
to na swoją
żonę i dzieci.
Druga straszna rzecz
to glistnica, z
ekstremalnymi przypadkami wychodzenia
okazów 30cm przez
usta. Szukałem w
Internecie, nie znalazłem
potwierdzenia. Trzecia to
opis kibli i w
ogóle zabiegów higienicznych. To
paskudne, ale znałem,
nic nowego się
nie dowiedziałem.
Teraz czas
na zły komunizm:
indoktrynacja, przymusowe czyny
społeczne, brudzące gazety,
ciemne ulice, zakaz
słuchania rozgłośni zagranicznych, walka
z antyrządowymi napisami
w kiblach, nauka
donoszenia na wzór
Pawki Morozowa, szczury,
robaki w kiblach,
walka z religią
itd. itp. -
dla mnie NUDA,
bo znam to
z autopsji. Roześmiałem
się na str 240 (z 545 - e-book),
gdy przeczytałem, ze
w tej skrajnej
chińskiej nędzy: „..matka
nie skąpiła na
papier toaletowy”. Ha!
Ha! Moja - też
nie skąpiła, ale
w europejskiej POLSCE
BYŁ NIEOSIĄGALNY, a
przebitka maszynowa była
luksusem, bo od
gazet tyłek był
czarny!! Gdy na
stronie 356 rodzeństwo
przymierające głodem majstruje
przy tranzystorowym odbiorniku,
cała opowieść przestała
być wiarygodna. Bohaterka
robi maturę, rusza
bez grosza w
świat, załatwia sobie
skrobankę i studia,
na których notorycznie
baluje pijąc i
paląc do woli.
Bzdety nie trzymające
się kupy, tak,
że tylko dzięki
głupiemu uporowi dojechałem
do końca.
Kit i
bajer dla mieszkańców
Wielkiej Brytanii, gdzie
autorka się osiedliła,
a nie dla
mnie, mocno dziabniętego
warunkami życia we
wczesnym PRL.
Pozorowanie skrajnej
nędzy (jedna analfabetka,
pracująca jako tragarz
na 8 gęb),
wspominanie głodu nieporównywalnego z
ukraińskim Hołodomorem lat
1932-3, bratnie walki
Mao Tse-tunga, Czou En-laja i
Czang Kai-szeka, rewolucja
kulturalna, „banda czworga”
wszystko powierzchowne, byle
ponarzekać na ciężkie
dzieciństwo i ustrój.
ŻADNEJ KORZYŚCI Z
TEJ LEKTURY, choć
przyznam, że czyta
się wartko i
niechcący ulega emocjom.
Dla mało
doświadczonych czytelników książka
wręcz szkodliwa, bo odpowiedzialnością za
kiepskie życie ludzi
z marginesu, autorka
obciąża wyłącznie państwo,
akurat opiekuńcze. 1/10