Marian PILOT - "Pióropusz"
Marian Pilot (ur. 1936), dziennikarz, "Pióropusz" napisał w 2010; w 2011 dostał za niego "Nike"; niedobrze, bo jestem zrażony do laureatów tej nagrody; a nic jego wcześniej nie czytałem.
Zacząłem czytać, cholernie ciężko szło, to sięgnąłem do recenzji. Najdokładniej wytłumaczył mnie zalety tej oryginalnej prozy Dariusz Nowacki, którym się często wspieram. Adres:
http://wyborcza.pl/1,81826,10273585,Nike_2011__Slowa_maja_sile.html
Niestety, tym razem tyle mądrości Nowacki napisał, że ja, prosty inżynier, niewiele zrozumiałem. Bo dyrdymały o ważności słowa mnie śmieszą, bo słyszałem kiedyś o Logosie od Sokratesa, a potem ks. J. Tischner przedstawił mnie je, tzn Logos, jako jedynego ukochanego Syna Bożego inkorporowanego (wcielonego) w Jezusa (A Słowo Ciałem się stało). Tak więc tytuł recenzji Nowackiego „Słowa mają siłę” odkrywczy nie jest.
Wychwalany obecnie, po wręczeniu mu Nike, Pilot musiał dożyć 75 lat, by go wszyscy pokochali i wyrażali uznanie dla jego szerokiej twórczości publikowanej przez 48 lat. I proszę mnie nie mamić, że go ceniliście wcześniej, bo bym coś o tym usłyszał przez 73 lata mojego życia. Czyli „ściema”, bo tak trzeba skoro Nike dostał !!! Ha, ha, niektórzy to już mojego Gombrowicza w nim widzą.
Szkoda mojego wysiłku, by przepisać całą apoteozę Pilota zamieszczoną na okładce; wypisuję więc tylko......
„......charakterystyczne cechy pisarstwa Mariana Pilota: kunszt narracji, maestria w operowaniu groteska, umiejętność przeobrażania scen pełnych realizmu w oniryczne, surrealne wizje, a nade wszystko kreatywność leksykalna, język, którego oryginalność, pomysłowość, zmysłowa dosadność i szarże słowotwórcze nie mają sobie równych w naszej literaturze współczesnej..”
I kto by pomyślał, że takiego geniusza nikt nie zauważył. Panowie literaci! Na kolana! Bo Pilot nie ma sobie równych! Dodam, że na LC umieszczono 16 jego pozycji, z których 14 doczekało się łącznie 3 (słownie: trzech) opinii. Oczywiście, Nike wzbudza zainteresowanie, to i mamy 40 opinii „Pióropusza”, ale za to średnią 5,95, czyli poniżej „dobra”.
Jeszcze o uporczywie powtarzanym „żem”; akurat w ostatniej edycji Słownika polsko-polskiego pytałem o to prof. Miodka, który kategorycznie stwierdził, że jest niedopuszczalne nawet w języku potocznym Może to ta właśnie „kreatywność leksykalna”.
Reasumując, może bym potraktował Pilota łagodniej, lecz protestując przeciw tym podejrzanym zachwytom muszę postawić PAŁĘ. Ach ta Nike!!!
Wednesday, 29 June 2016
Wacław RADZIWINOWICZ - "Creme de la Kreml"
Wacław RADZIWINOWICZ - "Creme de la Kreml" 172 opowieści o Rosji
Kilka dni temu recenzowałem Radziwinowicza "Soczi. Igrzyska Putina", no i do autora się przekonałem, o czym świadczy osiem gwiazdek. Jak zaznaczono w podtytule dostaliśmy 172 felietony, które stanowią niejednorodną kupę. Czytam, czasem się uśmiechnę, lecz potrzebę podzielenia się z Państwem odczuwam dopiero przy szóstym pt "Suchy zakon" (s. 47 - wg e-booka):
"...Car ustanowił, że chłop w takiej knajpie może pić aż do momentu, kiedy przepije wszystko i z całego przyodziewku zostanie mu tylko krzyżyk na prawosławnej piersi. Wprowadził też prawo, zgodnie z którym babie próbującej zabrać męża z knajpy, zanim ten dojdzie do stadium krzyżyka, groziło obcięcie ręki..."
Szczęśliwie do Polski to prawo nie doszło, bo ile mielibyśmy kalek. Dwa felietony dalej mamy do czego prowadzą idiotyczne przemianowania; w tym przypadku symbolu zwycięstwa nad armią niemiecką – Stalingradu na Wołgograd. I teraz sześć razy do roku Wołgograd staje się z powrotem Stalingradem, w celu uczczenia bohaterskich obrońców miasta. Kilka stron dalej poznaję słowo „PIECHTING” (s. 84):
„...Internetowe polowanie na nieuczciwych parlamentarzystów nazywa się w Rosji „piechtingiem”, od nazwiska posła Władimira Piechtina, szefa komisji do spraw etyki Dumy, który niedawno musiał ogłosić, że oddaje mandat, i pożegnał się już z parlamentem. Andriej Zajakin, znany jako bloger „doktor-z”, pracujący w Hiszpanii fizyk teoretyk, wyszukał Piechtinowi trzy nieruchomości na Florydzie, do których główny parlamentarny etyk „zapomniał” przyznać się w swej poselskiej deklaracji majątkowej...”
Przelatuję króciutkie felietony, by wreszcie trafić na rewelacyjny pt „Bieriezowski czyli człowiek, który sklecił Putina” (s. 113 -135). Absolutna bomba, a w niej dowcip:
„...Kiedy szykował się już do emigracji, zebrał dziennikarzy i opowiedział nam anegdotę: – Czym się różni Żyd od Anglika? Anglik nie żegna się i odchodzi. A Żyd żegna się, ale nie odchodzi.”
Czytając następny felieton zwijam się ze śmiechu z akcji GTO (Gotow 'k Trudu i Oboronie - gotowy do pracy i obrony) (s. 138):
„...Kiedy krajem rządzili zgromadzeni wokół genseka Leonida Breżniewa sklerotyczni starcy, naród wprowadził swoje normy GTO dla członków Biura Politycznego. Jak mówiła popularna anegdota, by zdobyć złoty znaczek, musieli wypowiedzieć 30 słów bez kartki i samodzielnie przejść 30 m...”
W kolejnym - niewiarygodna historia Nawalnego, bo trudno uwierzyć w taką swobodę działań ewentualnego konkurenta Putina. Dla czytelnika, czyli dla mnie, niespójna jest treść kilkunastu felietonów o braku wolności i zamordyzmie w Rosji z historią „swawolnego Dyzia” Nawalnego, który bezkarnie demaskuje ekipę Putina, a w tajemnice wielkich biznesów wchodzi kupując ich parę akcji. No cóż, nie każdy felieton musi mnie się podobać.
Śmieję się znowu, gdy Radziwinowicz pisze o Breżniewie (s. 154,6):
„...To prawda, że kraj popadł w zastój i letarg, a sam jego sternik w starczą niemoc. Rosjanie pamiętają o tym i czasem przy wódce, udając lektorów państwowego radia, grobowym głosem ogłaszają: „Dziś sekretarz generalny KPZR Leonid Iljicz Breżniew po długiej i ciężkiej chorobie, nie odzyskując przytomności, wrócił do pracy”.....”
W tym samym felietonie o............ (s. 155,2):
„...... o wycieczce zwiedzającej galerię, w której wisi obraz „Lenin w Polsce”. Przedstawia szałas, z którego wystają gołe męskie i damskie nogi. Jak wyjaśnia przewodnik, te pierwsze to kończyny Feliksa Dzierżyńskiego, a damskie należą do Nadieżdy Krupskiej, żony Władimira Iljicza. – A gdzie Lenin? – pytają turyści. – Przecież jest napisane, że w Polsce...”
Mam jeszcze sześć stron notatek przygotowanych do tej recenzji, lecz nie chcę być marudą, jak i odbierać Państwu zabawy w trakcie lektury. Bo do lektury zachęcam, gdyż Radziwinowicz pisze interesująco i zabawnie, a forma krótkich felietonów nie dopuszcza nudy.
Muszę jednak zaznaczyć, że podobnie jak w innych książkach Radziwinowicz używa sformułowań, które delikatnie nazwę „dziwnymi”. Np o Putinie (s. 161):
„...pracował w Dreźnie, gdzie udawał dyrektora domu kultury radzieckiej, a w rzeczywistości szpiegował...”
Nie rozumiem kogo Putin miałby szpiegować w sowieckiej strefie okupacyjnej zwanej NRD, gdzie istniały całe sowieckie miasteczka niedostępne dla Niemców, a na ulicach gęsto było od ich mundurów. Poza tym STASI funkcjonowało perfekcyjnie, więc tylko nadzór nad nim był potrzebny. Po co na własnym terenie udawać kogoś innego? Przecież wszyscy wiedzą, że pańskie oko konia tuczy.
Taki styl traktuję jako chęć przypodobania się młodym czytelnikom, a starzy jak ja, na te banialuki niech przymrużą oko.
Kilka dni temu recenzowałem Radziwinowicza "Soczi. Igrzyska Putina", no i do autora się przekonałem, o czym świadczy osiem gwiazdek. Jak zaznaczono w podtytule dostaliśmy 172 felietony, które stanowią niejednorodną kupę. Czytam, czasem się uśmiechnę, lecz potrzebę podzielenia się z Państwem odczuwam dopiero przy szóstym pt "Suchy zakon" (s. 47 - wg e-booka):
"...Car ustanowił, że chłop w takiej knajpie może pić aż do momentu, kiedy przepije wszystko i z całego przyodziewku zostanie mu tylko krzyżyk na prawosławnej piersi. Wprowadził też prawo, zgodnie z którym babie próbującej zabrać męża z knajpy, zanim ten dojdzie do stadium krzyżyka, groziło obcięcie ręki..."
Szczęśliwie do Polski to prawo nie doszło, bo ile mielibyśmy kalek. Dwa felietony dalej mamy do czego prowadzą idiotyczne przemianowania; w tym przypadku symbolu zwycięstwa nad armią niemiecką – Stalingradu na Wołgograd. I teraz sześć razy do roku Wołgograd staje się z powrotem Stalingradem, w celu uczczenia bohaterskich obrońców miasta. Kilka stron dalej poznaję słowo „PIECHTING” (s. 84):
„...Internetowe polowanie na nieuczciwych parlamentarzystów nazywa się w Rosji „piechtingiem”, od nazwiska posła Władimira Piechtina, szefa komisji do spraw etyki Dumy, który niedawno musiał ogłosić, że oddaje mandat, i pożegnał się już z parlamentem. Andriej Zajakin, znany jako bloger „doktor-z”, pracujący w Hiszpanii fizyk teoretyk, wyszukał Piechtinowi trzy nieruchomości na Florydzie, do których główny parlamentarny etyk „zapomniał” przyznać się w swej poselskiej deklaracji majątkowej...”
Przelatuję króciutkie felietony, by wreszcie trafić na rewelacyjny pt „Bieriezowski czyli człowiek, który sklecił Putina” (s. 113 -135). Absolutna bomba, a w niej dowcip:
„...Kiedy szykował się już do emigracji, zebrał dziennikarzy i opowiedział nam anegdotę: – Czym się różni Żyd od Anglika? Anglik nie żegna się i odchodzi. A Żyd żegna się, ale nie odchodzi.”
Czytając następny felieton zwijam się ze śmiechu z akcji GTO (Gotow 'k Trudu i Oboronie - gotowy do pracy i obrony) (s. 138):
„...Kiedy krajem rządzili zgromadzeni wokół genseka Leonida Breżniewa sklerotyczni starcy, naród wprowadził swoje normy GTO dla członków Biura Politycznego. Jak mówiła popularna anegdota, by zdobyć złoty znaczek, musieli wypowiedzieć 30 słów bez kartki i samodzielnie przejść 30 m...”
W kolejnym - niewiarygodna historia Nawalnego, bo trudno uwierzyć w taką swobodę działań ewentualnego konkurenta Putina. Dla czytelnika, czyli dla mnie, niespójna jest treść kilkunastu felietonów o braku wolności i zamordyzmie w Rosji z historią „swawolnego Dyzia” Nawalnego, który bezkarnie demaskuje ekipę Putina, a w tajemnice wielkich biznesów wchodzi kupując ich parę akcji. No cóż, nie każdy felieton musi mnie się podobać.
Śmieję się znowu, gdy Radziwinowicz pisze o Breżniewie (s. 154,6):
„...To prawda, że kraj popadł w zastój i letarg, a sam jego sternik w starczą niemoc. Rosjanie pamiętają o tym i czasem przy wódce, udając lektorów państwowego radia, grobowym głosem ogłaszają: „Dziś sekretarz generalny KPZR Leonid Iljicz Breżniew po długiej i ciężkiej chorobie, nie odzyskując przytomności, wrócił do pracy”.....”
W tym samym felietonie o............ (s. 155,2):
„...... o wycieczce zwiedzającej galerię, w której wisi obraz „Lenin w Polsce”. Przedstawia szałas, z którego wystają gołe męskie i damskie nogi. Jak wyjaśnia przewodnik, te pierwsze to kończyny Feliksa Dzierżyńskiego, a damskie należą do Nadieżdy Krupskiej, żony Władimira Iljicza. – A gdzie Lenin? – pytają turyści. – Przecież jest napisane, że w Polsce...”
Mam jeszcze sześć stron notatek przygotowanych do tej recenzji, lecz nie chcę być marudą, jak i odbierać Państwu zabawy w trakcie lektury. Bo do lektury zachęcam, gdyż Radziwinowicz pisze interesująco i zabawnie, a forma krótkich felietonów nie dopuszcza nudy.
Muszę jednak zaznaczyć, że podobnie jak w innych książkach Radziwinowicz używa sformułowań, które delikatnie nazwę „dziwnymi”. Np o Putinie (s. 161):
„...pracował w Dreźnie, gdzie udawał dyrektora domu kultury radzieckiej, a w rzeczywistości szpiegował...”
Nie rozumiem kogo Putin miałby szpiegować w sowieckiej strefie okupacyjnej zwanej NRD, gdzie istniały całe sowieckie miasteczka niedostępne dla Niemców, a na ulicach gęsto było od ich mundurów. Poza tym STASI funkcjonowało perfekcyjnie, więc tylko nadzór nad nim był potrzebny. Po co na własnym terenie udawać kogoś innego? Przecież wszyscy wiedzą, że pańskie oko konia tuczy.
Taki styl traktuję jako chęć przypodobania się młodym czytelnikom, a starzy jak ja, na te banialuki niech przymrużą oko.
Tuesday, 28 June 2016
Anna DRZEWIECKA - "Ciotki"
Anna DRZEWIECKA - "Ciotki"
Nic nie wiem o autorce poza przybliżoną datą urodzin wynikającą z treści książki. Zrozumiałem, że urodziła się w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych. Nie mam również żadnych konkretnych podstaw, aby snuć przypuszczenie, że pod podanym nazwiskiem ukrywa się inna osoba, doświadczona w pisaniu. I to pozytywnie doświadczona, bo wielu znanych pisarzy/pisarek nie ma szans na opanowanie języka, by osiągnąć poziom Drzewieckiej. Dobra znajomość gramatyki, poprawny styl, szeroka znajomość słownictwa.
Książka nie predestynuje do arcydzieł. Jest miłym wspomnieniem, które per analogiam pozwala czytelnikowi skierować myśli ku własnym korzeniom. Spokój, pogoda ducha, życzliwe nastawienie do bliskich czyni lekturę przyjemnym przerywnikiem w burzliwej podróży przez meandry życia.
A teraz dla czytelników po sześćdziesiątce (s. 94-95):
„... Był to nieduży sklepik spożywczy... ...Mnie (..) interesowały duże słoje ze słodyczami oraz leżące na ladzie bloki, które sprzedawane były na wagę. Był to blok kolorowej słodkiej galaretki poprzetykanej paskami białej pianki, twarda marmolada owocowa, chałwa i blok czekoladowy...”
Do pełni obrazu sklepowych rozkoszy brakuje pańskiej skórki i sezamek. A na następnej stronie autorka wspomina czarowny świat „Fotoplastikonu”. Jako stary warszawiak muszę dodać, że oprócz oglądania przez lornety pocztówek, kwitł tam nielegalny handel longplayami oraz pełno było pedałów. Miłej lektury!
Nic nie wiem o autorce poza przybliżoną datą urodzin wynikającą z treści książki. Zrozumiałem, że urodziła się w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych. Nie mam również żadnych konkretnych podstaw, aby snuć przypuszczenie, że pod podanym nazwiskiem ukrywa się inna osoba, doświadczona w pisaniu. I to pozytywnie doświadczona, bo wielu znanych pisarzy/pisarek nie ma szans na opanowanie języka, by osiągnąć poziom Drzewieckiej. Dobra znajomość gramatyki, poprawny styl, szeroka znajomość słownictwa.
Książka nie predestynuje do arcydzieł. Jest miłym wspomnieniem, które per analogiam pozwala czytelnikowi skierować myśli ku własnym korzeniom. Spokój, pogoda ducha, życzliwe nastawienie do bliskich czyni lekturę przyjemnym przerywnikiem w burzliwej podróży przez meandry życia.
A teraz dla czytelników po sześćdziesiątce (s. 94-95):
„... Był to nieduży sklepik spożywczy... ...Mnie (..) interesowały duże słoje ze słodyczami oraz leżące na ladzie bloki, które sprzedawane były na wagę. Był to blok kolorowej słodkiej galaretki poprzetykanej paskami białej pianki, twarda marmolada owocowa, chałwa i blok czekoladowy...”
Do pełni obrazu sklepowych rozkoszy brakuje pańskiej skórki i sezamek. A na następnej stronie autorka wspomina czarowny świat „Fotoplastikonu”. Jako stary warszawiak muszę dodać, że oprócz oglądania przez lornety pocztówek, kwitł tam nielegalny handel longplayami oraz pełno było pedałów. Miłej lektury!
Monday, 27 June 2016
Jerzy ANDRZEJEWSKI - "Miazga"
Jerzy ANDRZEJEWSKI - "Miazga"
Dysponuję wydaniem "PULS PUBLICATIONS" nad którym pracował Antoni Libera, lecz nie znam wstępu, o którym on mówi w swojej recenzji na: http://www.antoni-libera.pl/node/93
"....Pełna, zredagowana przeze mnie wersja, ukazała się dopiero w 1992 roku w Pulsie. Pracowałem nad tą edycją z wewnętrznymi oporami i ze ściśniętym sercem. Doprowadziłem jednak sumiennie rzecz do końca, spłacając dług Autorowi z niezapomnianą chwilę złudnego szczęścia w młodości.
Dziś otrzymujemy do rąk wydanie ostateczne i “pomnikowe”: krytyczną edycję Biblioteki Narodowej, przygotowaną i nad wyraz rzetelnie opracowaną przez Annę Synoradzką-Demadre. Jej ponad 100. stronicowy wstęp, w którym pieczołowicie rekonstruuje ona całą tę historię i komentuje wszelkie jej aspekty, czyta się jednym tchem – jak pasjonujący reportaż. Zdumiewające zjawisko! Legenda narodzin i porażki dzieła, które chciało być wielkie, lecz nie wyszło, przerosła je i przetrwała, stając się czymś samoistnym i jeśli nawet nie bezwzględnie wartościowym, to z pewnością pouczającym. Taki jest casus “Miazgi”..."
Po stwierdzeniu kompetentnego Libery:: "... porażki dzieła, które chciało być wielkie, lecz nie wyszło..", temat wydaje się być zamknięty, jednak wskutek niedosytu recenzji na LC, postanowiłem trochę pogawędzić. Po pierwsze Libera, z którego recenzji będę jeszcze korzystał, ma u mnie 10 gwiazdek za "Godota i jego cień", a w recenzji jego "Błogosławieństwa Becketta" pisałem:
(Libera Andrzejewskiego) "...mobilizuje do dokończenia „Miazgi” będąc 20-letnim studentem, do tego jest cholernie inteligentny i wszechstronny.."
To stwierdzenie zmusza mnie do powrotu do recenzji Libery, od której swoją pisaninę zacząłem: Najpierw ocena pomysłu Andrzejewskiego:
"... Punktem odniesienia w myśleniu o tym przedsięwzięciu stało się “Wesele” Wyspiańskiego. Cóż bardziej wyrazistego i bogatego w znaczenia w literaturze polskiej jak archetyp wesela! “Kochajmy się” Mickiewicza, “Na wsi wesele” Dąbrowskiej, “Ślub” Gombrowicza, dopiero co powstałe “Tango” Mrożka. Andrzejewski pragnał wpisać się w tę tradycję. Postanowił wymyślić i opisać współczesne polskie wesele – wesele reprezentatywne, czyli takie, przez które przemawia duch czasu – i wtopić w ten obraz swój autoportret jako współczesnego Poety: pisarza-sumienia-narodu...."
To teraz o wspomnianej mobilizacji:
"......napisałem do niego list – z wyrazami uznania i podziękowaniem za postawę. W tym momencie nie znałem go osobiście. Odpowiedź otrzymałem na wiosnę 1969, tuż przed moimi 20. urodzinami (byłem wtedy na drugim roku studiów). Andrzejewski dziękował mi za słowa wsparcia i proponował spotkanie...."
Całą historię inspiracji i współtworzenia "Miazgi" znajdziecie Państwo pod adresem podanym na początku, a ja ten wątek zakończę wyznaniem Libery:
"....Przełom lat 1969-70, aż do sierpnia tego roku, kiedy to Andrzejewski definitywnie “Miazgę” ukończył, był jednym z najdziwniejszych okresów w moim życiu. Oto w ciągu dość krótkiego czasu z marzyciela, błędnego młodzieńca nieco naiwnie zauroczonego literaturą, stałem się tej literatury animatorem, postacią książki... ..a wreszcie swoistym jej współautorem. Zdawałem sobie sprawę, że jest to przygoda niezwykle rzadka czy nawet jedyna w swoim rodzaju... .. Los u schyłku wczesnej młodości ofiarował mi spełnienie dziecinnego, nieziszczalnego marzenia o wejściu w fikcyjny świat powieściowy.."
Nim przejdę do mojej oceny proponuję ciekawy fragment z recenzji LEKTORA w "Tygodniku Powszechnym": http://www2.tygodnik.com.pl/tp/2810/lektor.php
"...W wersji zaprezentowanej w 'Twórczości' w roku 1966 osią fabularną 'Miazgi" jest ślub pary warszawskich aktorów... ...Na bankiecie weselnym w podwarszawskim pałacu w Jabłonnie artyści spotykają się z ludźmi "aparatu i rządu".. ...Pierwotna wersja nie została dokończona... ...Zmiana dotyczyła najpierw czasu akcji: maj 1965 zastąpiony został kwietniem 1969, a "na biografiach protagonistów zaciążyły doświadczenia 1968 roku". Tłem dla niedoszłego wesela stał się rozdział "Intermedium, czyli życiorysy Polaków"... ..Całość zaś kadłubowej fabuły wchłonięta została przez dziennik jej twórcy.. ...Tomasz Burek.. ..pytał z niepokojem, czy przypadkiem "Miazga" nie okaże się "wielkim dziełem spóźnionym" i "książką dla nikogo" ?.... "
Nie wiem, czy dla nikogo, na pewno nie dla mnie. Po pierwsze spoiwo, czyli dziennik autora, to szczyt nudziarstwa, podobnie "Intermedium czyli życiorysy Polaków", a w ogóle Andrzejewski jest pusty i nie ma nic do powiedzenia. Nie dziwię się, że tyle lat męczył się z tą książką, bo przypomnijmy, że jego ostatni udany utwór to "Idzie skacząc po górach" z 1963 roku a poprzednie to "Bramy raju" z 1960 i "Popiół i diament" z 1950. Pamiętam jak drukował (lata 70.) w odcinkach "Z dnia na dzień" katorgą była lektura tego, a "Grze z cieniem" dałem pałę. I jeszcze jedno: nauczyłem się od Giedroycia rozdzielać dzieło od autora, lecz apoteoza Andrzejewskiego (1909 - 1983) zmusza mnie do przypomnienia, że to przedwojenny endek ściśle współpracujący z faszystowskim "Prosto z mostu" Piaseckiego, że to komunistyczny mutant, ALFA w "Zniewolonym umyśle" Miłosza, a ponadto (co mnie nie przeszkadza) alkoholik i pederasta - tylko takiego określenia wtedy się używało. Nie wyolbrzymiajcie znaczenia "Listu 34" dotyczącego przydziału papieru dla pisarzy.
Reasumując: nie polecam
Dysponuję wydaniem "PULS PUBLICATIONS" nad którym pracował Antoni Libera, lecz nie znam wstępu, o którym on mówi w swojej recenzji na: http://www.antoni-libera.pl/node/93
"....Pełna, zredagowana przeze mnie wersja, ukazała się dopiero w 1992 roku w Pulsie. Pracowałem nad tą edycją z wewnętrznymi oporami i ze ściśniętym sercem. Doprowadziłem jednak sumiennie rzecz do końca, spłacając dług Autorowi z niezapomnianą chwilę złudnego szczęścia w młodości.
Dziś otrzymujemy do rąk wydanie ostateczne i “pomnikowe”: krytyczną edycję Biblioteki Narodowej, przygotowaną i nad wyraz rzetelnie opracowaną przez Annę Synoradzką-Demadre. Jej ponad 100. stronicowy wstęp, w którym pieczołowicie rekonstruuje ona całą tę historię i komentuje wszelkie jej aspekty, czyta się jednym tchem – jak pasjonujący reportaż. Zdumiewające zjawisko! Legenda narodzin i porażki dzieła, które chciało być wielkie, lecz nie wyszło, przerosła je i przetrwała, stając się czymś samoistnym i jeśli nawet nie bezwzględnie wartościowym, to z pewnością pouczającym. Taki jest casus “Miazgi”..."
Po stwierdzeniu kompetentnego Libery:: "... porażki dzieła, które chciało być wielkie, lecz nie wyszło..", temat wydaje się być zamknięty, jednak wskutek niedosytu recenzji na LC, postanowiłem trochę pogawędzić. Po pierwsze Libera, z którego recenzji będę jeszcze korzystał, ma u mnie 10 gwiazdek za "Godota i jego cień", a w recenzji jego "Błogosławieństwa Becketta" pisałem:
(Libera Andrzejewskiego) "...mobilizuje do dokończenia „Miazgi” będąc 20-letnim studentem, do tego jest cholernie inteligentny i wszechstronny.."
To stwierdzenie zmusza mnie do powrotu do recenzji Libery, od której swoją pisaninę zacząłem: Najpierw ocena pomysłu Andrzejewskiego:
"... Punktem odniesienia w myśleniu o tym przedsięwzięciu stało się “Wesele” Wyspiańskiego. Cóż bardziej wyrazistego i bogatego w znaczenia w literaturze polskiej jak archetyp wesela! “Kochajmy się” Mickiewicza, “Na wsi wesele” Dąbrowskiej, “Ślub” Gombrowicza, dopiero co powstałe “Tango” Mrożka. Andrzejewski pragnał wpisać się w tę tradycję. Postanowił wymyślić i opisać współczesne polskie wesele – wesele reprezentatywne, czyli takie, przez które przemawia duch czasu – i wtopić w ten obraz swój autoportret jako współczesnego Poety: pisarza-sumienia-narodu...."
To teraz o wspomnianej mobilizacji:
"......napisałem do niego list – z wyrazami uznania i podziękowaniem za postawę. W tym momencie nie znałem go osobiście. Odpowiedź otrzymałem na wiosnę 1969, tuż przed moimi 20. urodzinami (byłem wtedy na drugim roku studiów). Andrzejewski dziękował mi za słowa wsparcia i proponował spotkanie...."
Całą historię inspiracji i współtworzenia "Miazgi" znajdziecie Państwo pod adresem podanym na początku, a ja ten wątek zakończę wyznaniem Libery:
"....Przełom lat 1969-70, aż do sierpnia tego roku, kiedy to Andrzejewski definitywnie “Miazgę” ukończył, był jednym z najdziwniejszych okresów w moim życiu. Oto w ciągu dość krótkiego czasu z marzyciela, błędnego młodzieńca nieco naiwnie zauroczonego literaturą, stałem się tej literatury animatorem, postacią książki... ..a wreszcie swoistym jej współautorem. Zdawałem sobie sprawę, że jest to przygoda niezwykle rzadka czy nawet jedyna w swoim rodzaju... .. Los u schyłku wczesnej młodości ofiarował mi spełnienie dziecinnego, nieziszczalnego marzenia o wejściu w fikcyjny świat powieściowy.."
Nim przejdę do mojej oceny proponuję ciekawy fragment z recenzji LEKTORA w "Tygodniku Powszechnym": http://www2.tygodnik.com.pl/tp/2810/lektor.php
"...W wersji zaprezentowanej w 'Twórczości' w roku 1966 osią fabularną 'Miazgi" jest ślub pary warszawskich aktorów... ...Na bankiecie weselnym w podwarszawskim pałacu w Jabłonnie artyści spotykają się z ludźmi "aparatu i rządu".. ...Pierwotna wersja nie została dokończona... ...Zmiana dotyczyła najpierw czasu akcji: maj 1965 zastąpiony został kwietniem 1969, a "na biografiach protagonistów zaciążyły doświadczenia 1968 roku". Tłem dla niedoszłego wesela stał się rozdział "Intermedium, czyli życiorysy Polaków"... ..Całość zaś kadłubowej fabuły wchłonięta została przez dziennik jej twórcy.. ...Tomasz Burek.. ..pytał z niepokojem, czy przypadkiem "Miazga" nie okaże się "wielkim dziełem spóźnionym" i "książką dla nikogo" ?.... "
Nie wiem, czy dla nikogo, na pewno nie dla mnie. Po pierwsze spoiwo, czyli dziennik autora, to szczyt nudziarstwa, podobnie "Intermedium czyli życiorysy Polaków", a w ogóle Andrzejewski jest pusty i nie ma nic do powiedzenia. Nie dziwię się, że tyle lat męczył się z tą książką, bo przypomnijmy, że jego ostatni udany utwór to "Idzie skacząc po górach" z 1963 roku a poprzednie to "Bramy raju" z 1960 i "Popiół i diament" z 1950. Pamiętam jak drukował (lata 70.) w odcinkach "Z dnia na dzień" katorgą była lektura tego, a "Grze z cieniem" dałem pałę. I jeszcze jedno: nauczyłem się od Giedroycia rozdzielać dzieło od autora, lecz apoteoza Andrzejewskiego (1909 - 1983) zmusza mnie do przypomnienia, że to przedwojenny endek ściśle współpracujący z faszystowskim "Prosto z mostu" Piaseckiego, że to komunistyczny mutant, ALFA w "Zniewolonym umyśle" Miłosza, a ponadto (co mnie nie przeszkadza) alkoholik i pederasta - tylko takiego określenia wtedy się używało. Nie wyolbrzymiajcie znaczenia "Listu 34" dotyczącego przydziału papieru dla pisarzy.
Reasumując: nie polecam
Sunday, 26 June 2016
Jerzy WALDORFF - "Fidrek"
Jerzy WALDORFF - "Fidrek"
Waldorff (1910 – 1994) niewątpliwie był najpopularniejszą postacią Warszawy II połowy ubiegłego wieku. Każdy Warszawiak znał anegdoty o "Mieci" i o "Puzonie". "Miecia" to baletmistrz Mieczysław Jankowski (1917 - 2005), pozostający w związku z Waldorffem około 60 lat, a "Puzon" to jamnik, tyran domowy. Tym ciekawsza jest konfrontacja dotychczasowego wyobrażenia z wizerunkiem z tej autobiografii zatytułowanej przezwiskiem z dzieciństwa,
Filip Łobodziński trafnie o Waldorffie w Newsweek:
http://www.newsweek.pl/jerzy-waldorff--zawod--postac,57641,1,1.html
"...A więc postać niejednorodna. Prorządowy opozycjonista. Polski patriota dwojga niemieckich nazwisk. Krytyk muzyczny, któremu często zdarzały się błędy rzeczowe – ponoć bardziej muzykę kochał, niż się na niej znał. Niewierzący katolik. Człowiek wielkiej kultury o niewyparzonym języku. To o takich ludziach mawia się „barwna postać”. Był barwny jak jego przyjaciel Kisiel czy przedwojenny filozof kawiarniany i facecjonista Franc Fiszer. Dziś już się tacy nie rodzą..."
Uzupełnić to można jedynie krzycząc z zachwytem: co za wychowanie?! co za kultura obyczajów ? To, że mimo homoseksualnego związku zdobył sympatię całej Warszawy (i nie tylko), przyczyniła się niewątpliwie zainicjowana przez niego kwesta na rzecz starych Powązek, w której i dzisiaj w dniach 1 – 2 listopada uczestniczą najpopularniejsze postacie stolicy. No i jeszcze częste zakończenie felietonów, które na stałe weszło do polskiego języka:
„O wciórności, Puzon wyje! Lecę szukać mu żony".
Autorowi udało się zachować swój język z felietonów taki jak np w "Sekretach Polihymni" czy "Ciach go smykiem" tzn wykwintny, lecz barwny i ironiczny. Szybko zapomina się, że to biografia i z uśmiechem chłonie się prawione facecje.
Forma trzeciej osoby ułatwia autorowi odnosić się do swojej młodości z dystansem i drwiną, a czytelnik bawi się doskonale, bo Waldorf drwi ze wszystkich i ze wszystkiego. Aby zachęcić Państwa do lektury przedstawiam styl Waldorffa na podstawie opowieści, którą kończy słowami (s.83):
„Taki był koniec dziadka Apolinarego Rodzińskiego”
Opowieść brzmi:
„...Ogromnie.. ..ukontentowany siadł, z wiklinowego koszyczka wziął bułkę, rozkroił, nasmarował masłem, po czym rozejrzał się wokół:
- Jaki ładny dzionek Bóg zesłał ! = rzekł, ugryzł bułkę i.... umarł”
Przyznaję, że ładny koniec, a Państwa zapewniam, że duża frajda na Was czeka
PS Gwoli ścisłości, i z książki, i z jego życiorysu przebija, niestety z Pana Barona skrajny antysemityzm, a paradoksalnie znaczna część Polaków ma go za Żyda (wskazując na wyjątkowy nos)
Waldorff (1910 – 1994) niewątpliwie był najpopularniejszą postacią Warszawy II połowy ubiegłego wieku. Każdy Warszawiak znał anegdoty o "Mieci" i o "Puzonie". "Miecia" to baletmistrz Mieczysław Jankowski (1917 - 2005), pozostający w związku z Waldorffem około 60 lat, a "Puzon" to jamnik, tyran domowy. Tym ciekawsza jest konfrontacja dotychczasowego wyobrażenia z wizerunkiem z tej autobiografii zatytułowanej przezwiskiem z dzieciństwa,
Filip Łobodziński trafnie o Waldorffie w Newsweek:
http://www.newsweek.pl/jerzy-waldorff--zawod--postac,57641,1,1.html
"...A więc postać niejednorodna. Prorządowy opozycjonista. Polski patriota dwojga niemieckich nazwisk. Krytyk muzyczny, któremu często zdarzały się błędy rzeczowe – ponoć bardziej muzykę kochał, niż się na niej znał. Niewierzący katolik. Człowiek wielkiej kultury o niewyparzonym języku. To o takich ludziach mawia się „barwna postać”. Był barwny jak jego przyjaciel Kisiel czy przedwojenny filozof kawiarniany i facecjonista Franc Fiszer. Dziś już się tacy nie rodzą..."
Uzupełnić to można jedynie krzycząc z zachwytem: co za wychowanie?! co za kultura obyczajów ? To, że mimo homoseksualnego związku zdobył sympatię całej Warszawy (i nie tylko), przyczyniła się niewątpliwie zainicjowana przez niego kwesta na rzecz starych Powązek, w której i dzisiaj w dniach 1 – 2 listopada uczestniczą najpopularniejsze postacie stolicy. No i jeszcze częste zakończenie felietonów, które na stałe weszło do polskiego języka:
„O wciórności, Puzon wyje! Lecę szukać mu żony".
Autorowi udało się zachować swój język z felietonów taki jak np w "Sekretach Polihymni" czy "Ciach go smykiem" tzn wykwintny, lecz barwny i ironiczny. Szybko zapomina się, że to biografia i z uśmiechem chłonie się prawione facecje.
Forma trzeciej osoby ułatwia autorowi odnosić się do swojej młodości z dystansem i drwiną, a czytelnik bawi się doskonale, bo Waldorf drwi ze wszystkich i ze wszystkiego. Aby zachęcić Państwa do lektury przedstawiam styl Waldorffa na podstawie opowieści, którą kończy słowami (s.83):
„Taki był koniec dziadka Apolinarego Rodzińskiego”
Opowieść brzmi:
„...Ogromnie.. ..ukontentowany siadł, z wiklinowego koszyczka wziął bułkę, rozkroił, nasmarował masłem, po czym rozejrzał się wokół:
- Jaki ładny dzionek Bóg zesłał ! = rzekł, ugryzł bułkę i.... umarł”
Przyznaję, że ładny koniec, a Państwa zapewniam, że duża frajda na Was czeka
PS Gwoli ścisłości, i z książki, i z jego życiorysu przebija, niestety z Pana Barona skrajny antysemityzm, a paradoksalnie znaczna część Polaków ma go za Żyda (wskazując na wyjątkowy nos)
Saturday, 25 June 2016
Nadieżda MANDELSZTAM - "Wspomnienia"
Nadieżda MANDELSZTAM - "Wspomnienia"
UWAGA!
1. Niezorientowanym w temacie polecam moją recenzję Anny Piwkowskiej "Achmatowa czyli Kobieta"
2. Wikipedia o Osipie Mandelsztamie:
"...Pisane przez niego później wiersze nie mogły już zostać wydane ze względu na wszechobecny stalinowski terror. Dużą część utworów napisanych pod koniec życia poety przechowała i uchroniła przed zapomnieniem jego żona. Początek światowej sławy Osipa rozpoczął się dopiero w latach siedemdziesiątych XX w., za sprawą wdowy, Nadieżdy Mandelsztam, opisującej w swojej książce "Nadzieja w beznadziei" los swego zmarłego męża. Ocalone wiersze złożyły się na "Woroneskie zeszyty".Obecnie Osipa Mandelsztama, obok Borysa Pasternaka i Anny Achmatowej, stawia się na piedestale największych poetów rosyjskich XX wieku..."
Nadieżda Mandelsztam (1899 – 1980), żona Osipa (1891 – 1938), filolog, opiekowała się spuścizną męża, a "Wspomnienia" publikowała sukcesywnie: pierwszy tom ukazał się w Nowym Jorku w 1970 roku drugi - w Paryżu w 1972, a trzeci - też w Paryżu w 1978. W Polsce "Wspomnienia" ukazały się w ubiegłym roku, ze wstępem Josifa Brodskiego (1940 -96), ucznia i wielbiciela Achmatowej, który czuł się zaszczycony niosąc jej trumnę. Zaczyna on od podsumowania:
"Na osiemdziesiąt jeden lat swojego życia Nadieżda Mandelsztam dziewiętnaście lat przeżyła jako żona największego rosyjskiego poety tego stulecia, Osipa Mandelsztama, a czterdzieści dwa – jako wdowa po nim. Na resztę złożyły się dzieciństwo i młodość. Wśród ludzi wykształconych, zwłaszcza literatów, wystarczy być wdową po wielkim człowieku, by zdobyć sobie pewną pozycję..."
Analizując sytuację w jakiej zaistnieli akmeiści Brodski mądrze stwierdza (s. 23):
"....Cierpienie zaślepia, ogłusza, łamie i nierzadko – zabija. Osip Mandelsztam był wielkim poetą, n i m wybuchła rewolucja. Tak samo Anna Achmatowa i Maryna Cwietajewa. Każde z nich zostałoby tym, kim zostało, nawet gdyby nie nastąpiło żadne z wydarzeń, które w XX wieku stały się udziałem Rosji. Ponieważ byli u t a l e n t o w a n i. Talent z samej swej natury nie potrzebuje historii..."
Brodski docenia wartość "Wspomnień" mówiąc (s. 24):
"....Okazało się bowiem, że wątłej sześćdziesięciopięcioletniej kobiecie udało się, jeśli nie wstrzymać na dalszą metę, to przynajmniej zahamować proces rozkładu kultury całego narodu. W swoich wspomnieniach Nadieżda Mandelsztam zawarła więcej niż tylko świadectwo swego czasu: ukazała mianowicie historię w świetle sumienia i w świetle kultury. W takim oświetleniu historia wykrzywia twarz, a jednostka uświadamia sobie stojący przed nią wybór – między ciążeniem do źródeł owego światła a popełnieniem antropologicznej zbrodni przeciwko samej sobie..."
Nim przejdę do treści podkreślam doskonałość przypisów, które zawdzięczamy (chyba) tłumaczowi Jerzemu Czechowi oraz ich autorom, którymi są Pavel Nerler i Sergej Vasilenko.
Wspomnienia zaczynają się od spoliczkowania Aleksieja Tołstoja przez Osipa w 1934 roku i telefonowaniu do Achmatowej o pomoc. I podobne sytuacje będą się zdarzać często, a do zrozumienia ich pomocna jest wspomniana w nagłówku biografia Achmatowej. To jest początek końca wielkiego poety, bo 27 grudnia 1938 umrze, a więc przed nim i nami trochę ponad cztery lata. Rano 14 maja 1934 zabierają go....
Czytam powoli, bo studiuję obszerne przypisy, podziwiam odwagę i determinację Nadieżdy, lecz trudno mnie nie zauważyć sprzeczności, gdy wielokrotnie twierdzi ona, że trzymali się z daleka od polityki, a równocześnie podaje przyczynę zsyłki - wiersz o Stalinie, za który autor mógłby być rozstrzelany. Osip cieszy się z zsyłki do Woroneża, świadom uniknięcia śmierci. Osip ma świadomość, lecz skutecznie indoktrynowany lud jej nie ma, Skazanie za wiersz uważa za kłamstwo (s. 139):
„....Był przekonany, że u nas rozstrzeliwuje się tylko szpiegów, dywersantów i szkodników. Co innego, mówił, w krajach burżuazyjnych, tam jak się napisze jakiś nieprawomyślny wierszyk, to już przepadło, mogą człowieka wysłać na tamten świat...”
Przeczytałem, co do tej chwili napisałem i uważam, że najistotniejsze jest sformułowanie Brodskiego: "...ukazała mianowicie historię w świetle sumienia i w świetle kultury..”, którą pozwalam sobie rozszerzyć: „napisała najwierniejszą dokumentarną historię ZSRR, dzięki akcentowaniu mentalności społeczeństwa”.
Wracamy do zsyłki: najpierw Czerdyń, potem Woroneż. Oceniając pracę lekarzy obozowych autorka wypowiada słowa słuszne dla wszystkich zawodów i w całym systemie, a więc i w PRL-u (s. 181):
„...Wszyscy robimy wyłącznie to, co nam kazano. Wszyscy żyjemy „zgodnie z instrukcją” i nie ma co udawać, że jest inaczej....”
Uczestnicząc poniekąd w tworzeniu poezji przez wielkiego Osipa, pięknie to ujęła (s. 183,3):
„...Mam wrażenie, że wiersze istnieją, zanim jeszcze zostaną stworzone. (O.M. nigdy nie mówił, że „napisał” wiersz. Najpierw „tworzył”, potem zapisywał). Cały proces twórczy polega na tym, że się w napięciu wychwytuje i ujawnia nie wiadomo skąd wysyłaną, ale już istniejącą, harmonijną i znaczeniową całość, która stopniowo przyobleka się w słowa.....”
Dalszy ciąg jej rozważań na ten temat, pozwala mnie zacytować krótki wiersz Osipa, więc trudno żebym z tego nie skorzystał. Pisze ona bowiem (s. 184,5):
„...W pracy nad wierszami widziałam nie jedno, ale dwa „westchnienia rozkurczu i ulgi”. Jedno, kiedy pojawiają się w wersie czy zwrotce pierwsze słowa, a drugie, kiedy ostatnie właściwe słowo wypędza przypadkowych przybyszy. Wówczas proces wsłuchiwania się w samego siebie, ten sam, który szykuje glebę do rozstrojenia wewnętrznego słuchu, do choroby, zatrzymuje się. Wiersz jakby odpada od autora, przestaje brzęczeć i dręczyć go. Opętany jest wolny. Biedna jałówka Io uciekła przed pszczołą.....”
No to posłuchajmy przywołanego wiersza (z przypisu):
„...Zachwyca mnie tkanki powstanie, / Gdy spazm wreszcie jeden czy drugi / Obróci się niespodziewanie / W westchnienie rozkurczu i ulgi...” (1933, przekład Adama Pomorskiego).
Powyżej wspominałem o świetnych przypisach, teraz jeden prezentuję odnośnie ostatniej frazy cytowanego wiersza:
"......Io – kochanka Zeusa, który zaskoczony przez Herę zamienił Io w krowę i podarował zazdrosnej żonie. Ta powierzyła straż nad nią stuokiemu Argusowi. Z namowy Zeusa Hermes uśpił Argusa i uwolnił Io. Hera jednak nasłała na nią złośliwego gza, przed którym nieszczęsna musiała uciekać aż do Egiptu".
Przyznacie Państwo, że to bardzo rzadkie ułatwienie w dogłębnym zrozumieniu lektury
Epokę i system charakteryzowało donosicielstwo. Nikt nikogo nie był pewien. Najzabawniej to ujął Erenburg „W burzliwym życiu Lejzorka Rojtszwańca”, gdy po miłosnym zbliżeniu Lejzorek ścigał się z tow. Pukie, kto szybciej „zakapuje” niedawnego partnera. U Mandelsztam nabiera to charakteru refleksji, że po latach nie jest pewne czy nimi były wskazane osoby, bo życie nauczyło, że szpiclem często był najbliższy przyjaciel.
Wielokrotnie autorka powraca do wyroku wykonanego na Nikołaju Stiepanowiczu Gumiłowie (1886 – 1921), twórcy akmeizmu i pierwszym mężu Achmatowej, jak i ojcu ich syna Lowy, (np. na s. 277):
„...Gorki zdecydowanie Gumiłowa nie lubił, ale obiecał, że podejmie starania. Obietnicy nie dotrzymał, bo wyrok wydano nadspodziewanie szybko i od razu ogłoszono o jego wykonaniu. Gorki nie zdążył więc nic zrobić...”
Proszę Państwa, omówiłem zaledwie ćwierć książki i z przyczyn objętościowych musi to wystarczyć do zachęty Państwa do tej lektury. Ze względu na wielką przyjaźń Osipa i Achmatowej kończę cytatem o wakacjach jakie w Woroneżu urządziła im poetka (s. 354):
„....Zimą Woroneż był jednym lodowatym polem, wieczną ślizgawicą, kryształami Achmatowej, pośród których „przechodzi nieśmiało”.... ... Do Zadońska udało się nam pojechać, bo Anna Andriejewna zdobyła pięćset rubli od Pasternaka i dodała pięćset swoich. Poczuliśmy się bogaczami i spędzili w Zadońsku całe sześć tygodni....”
Miłej lektury, bo to trzeba przeczytać !
UWAGA!
1. Niezorientowanym w temacie polecam moją recenzję Anny Piwkowskiej "Achmatowa czyli Kobieta"
2. Wikipedia o Osipie Mandelsztamie:
"...Pisane przez niego później wiersze nie mogły już zostać wydane ze względu na wszechobecny stalinowski terror. Dużą część utworów napisanych pod koniec życia poety przechowała i uchroniła przed zapomnieniem jego żona. Początek światowej sławy Osipa rozpoczął się dopiero w latach siedemdziesiątych XX w., za sprawą wdowy, Nadieżdy Mandelsztam, opisującej w swojej książce "Nadzieja w beznadziei" los swego zmarłego męża. Ocalone wiersze złożyły się na "Woroneskie zeszyty".Obecnie Osipa Mandelsztama, obok Borysa Pasternaka i Anny Achmatowej, stawia się na piedestale największych poetów rosyjskich XX wieku..."
Nadieżda Mandelsztam (1899 – 1980), żona Osipa (1891 – 1938), filolog, opiekowała się spuścizną męża, a "Wspomnienia" publikowała sukcesywnie: pierwszy tom ukazał się w Nowym Jorku w 1970 roku drugi - w Paryżu w 1972, a trzeci - też w Paryżu w 1978. W Polsce "Wspomnienia" ukazały się w ubiegłym roku, ze wstępem Josifa Brodskiego (1940 -96), ucznia i wielbiciela Achmatowej, który czuł się zaszczycony niosąc jej trumnę. Zaczyna on od podsumowania:
"Na osiemdziesiąt jeden lat swojego życia Nadieżda Mandelsztam dziewiętnaście lat przeżyła jako żona największego rosyjskiego poety tego stulecia, Osipa Mandelsztama, a czterdzieści dwa – jako wdowa po nim. Na resztę złożyły się dzieciństwo i młodość. Wśród ludzi wykształconych, zwłaszcza literatów, wystarczy być wdową po wielkim człowieku, by zdobyć sobie pewną pozycję..."
Analizując sytuację w jakiej zaistnieli akmeiści Brodski mądrze stwierdza (s. 23):
"....Cierpienie zaślepia, ogłusza, łamie i nierzadko – zabija. Osip Mandelsztam był wielkim poetą, n i m wybuchła rewolucja. Tak samo Anna Achmatowa i Maryna Cwietajewa. Każde z nich zostałoby tym, kim zostało, nawet gdyby nie nastąpiło żadne z wydarzeń, które w XX wieku stały się udziałem Rosji. Ponieważ byli u t a l e n t o w a n i. Talent z samej swej natury nie potrzebuje historii..."
Brodski docenia wartość "Wspomnień" mówiąc (s. 24):
"....Okazało się bowiem, że wątłej sześćdziesięciopięcioletniej kobiecie udało się, jeśli nie wstrzymać na dalszą metę, to przynajmniej zahamować proces rozkładu kultury całego narodu. W swoich wspomnieniach Nadieżda Mandelsztam zawarła więcej niż tylko świadectwo swego czasu: ukazała mianowicie historię w świetle sumienia i w świetle kultury. W takim oświetleniu historia wykrzywia twarz, a jednostka uświadamia sobie stojący przed nią wybór – między ciążeniem do źródeł owego światła a popełnieniem antropologicznej zbrodni przeciwko samej sobie..."
Nim przejdę do treści podkreślam doskonałość przypisów, które zawdzięczamy (chyba) tłumaczowi Jerzemu Czechowi oraz ich autorom, którymi są Pavel Nerler i Sergej Vasilenko.
Wspomnienia zaczynają się od spoliczkowania Aleksieja Tołstoja przez Osipa w 1934 roku i telefonowaniu do Achmatowej o pomoc. I podobne sytuacje będą się zdarzać często, a do zrozumienia ich pomocna jest wspomniana w nagłówku biografia Achmatowej. To jest początek końca wielkiego poety, bo 27 grudnia 1938 umrze, a więc przed nim i nami trochę ponad cztery lata. Rano 14 maja 1934 zabierają go....
Czytam powoli, bo studiuję obszerne przypisy, podziwiam odwagę i determinację Nadieżdy, lecz trudno mnie nie zauważyć sprzeczności, gdy wielokrotnie twierdzi ona, że trzymali się z daleka od polityki, a równocześnie podaje przyczynę zsyłki - wiersz o Stalinie, za który autor mógłby być rozstrzelany. Osip cieszy się z zsyłki do Woroneża, świadom uniknięcia śmierci. Osip ma świadomość, lecz skutecznie indoktrynowany lud jej nie ma, Skazanie za wiersz uważa za kłamstwo (s. 139):
„....Był przekonany, że u nas rozstrzeliwuje się tylko szpiegów, dywersantów i szkodników. Co innego, mówił, w krajach burżuazyjnych, tam jak się napisze jakiś nieprawomyślny wierszyk, to już przepadło, mogą człowieka wysłać na tamten świat...”
Przeczytałem, co do tej chwili napisałem i uważam, że najistotniejsze jest sformułowanie Brodskiego: "...ukazała mianowicie historię w świetle sumienia i w świetle kultury..”, którą pozwalam sobie rozszerzyć: „napisała najwierniejszą dokumentarną historię ZSRR, dzięki akcentowaniu mentalności społeczeństwa”.
Wracamy do zsyłki: najpierw Czerdyń, potem Woroneż. Oceniając pracę lekarzy obozowych autorka wypowiada słowa słuszne dla wszystkich zawodów i w całym systemie, a więc i w PRL-u (s. 181):
„...Wszyscy robimy wyłącznie to, co nam kazano. Wszyscy żyjemy „zgodnie z instrukcją” i nie ma co udawać, że jest inaczej....”
Uczestnicząc poniekąd w tworzeniu poezji przez wielkiego Osipa, pięknie to ujęła (s. 183,3):
„...Mam wrażenie, że wiersze istnieją, zanim jeszcze zostaną stworzone. (O.M. nigdy nie mówił, że „napisał” wiersz. Najpierw „tworzył”, potem zapisywał). Cały proces twórczy polega na tym, że się w napięciu wychwytuje i ujawnia nie wiadomo skąd wysyłaną, ale już istniejącą, harmonijną i znaczeniową całość, która stopniowo przyobleka się w słowa.....”
Dalszy ciąg jej rozważań na ten temat, pozwala mnie zacytować krótki wiersz Osipa, więc trudno żebym z tego nie skorzystał. Pisze ona bowiem (s. 184,5):
„...W pracy nad wierszami widziałam nie jedno, ale dwa „westchnienia rozkurczu i ulgi”. Jedno, kiedy pojawiają się w wersie czy zwrotce pierwsze słowa, a drugie, kiedy ostatnie właściwe słowo wypędza przypadkowych przybyszy. Wówczas proces wsłuchiwania się w samego siebie, ten sam, który szykuje glebę do rozstrojenia wewnętrznego słuchu, do choroby, zatrzymuje się. Wiersz jakby odpada od autora, przestaje brzęczeć i dręczyć go. Opętany jest wolny. Biedna jałówka Io uciekła przed pszczołą.....”
No to posłuchajmy przywołanego wiersza (z przypisu):
„...Zachwyca mnie tkanki powstanie, / Gdy spazm wreszcie jeden czy drugi / Obróci się niespodziewanie / W westchnienie rozkurczu i ulgi...” (1933, przekład Adama Pomorskiego).
Powyżej wspominałem o świetnych przypisach, teraz jeden prezentuję odnośnie ostatniej frazy cytowanego wiersza:
"......Io – kochanka Zeusa, który zaskoczony przez Herę zamienił Io w krowę i podarował zazdrosnej żonie. Ta powierzyła straż nad nią stuokiemu Argusowi. Z namowy Zeusa Hermes uśpił Argusa i uwolnił Io. Hera jednak nasłała na nią złośliwego gza, przed którym nieszczęsna musiała uciekać aż do Egiptu".
Przyznacie Państwo, że to bardzo rzadkie ułatwienie w dogłębnym zrozumieniu lektury
Epokę i system charakteryzowało donosicielstwo. Nikt nikogo nie był pewien. Najzabawniej to ujął Erenburg „W burzliwym życiu Lejzorka Rojtszwańca”, gdy po miłosnym zbliżeniu Lejzorek ścigał się z tow. Pukie, kto szybciej „zakapuje” niedawnego partnera. U Mandelsztam nabiera to charakteru refleksji, że po latach nie jest pewne czy nimi były wskazane osoby, bo życie nauczyło, że szpiclem często był najbliższy przyjaciel.
Wielokrotnie autorka powraca do wyroku wykonanego na Nikołaju Stiepanowiczu Gumiłowie (1886 – 1921), twórcy akmeizmu i pierwszym mężu Achmatowej, jak i ojcu ich syna Lowy, (np. na s. 277):
„...Gorki zdecydowanie Gumiłowa nie lubił, ale obiecał, że podejmie starania. Obietnicy nie dotrzymał, bo wyrok wydano nadspodziewanie szybko i od razu ogłoszono o jego wykonaniu. Gorki nie zdążył więc nic zrobić...”
Proszę Państwa, omówiłem zaledwie ćwierć książki i z przyczyn objętościowych musi to wystarczyć do zachęty Państwa do tej lektury. Ze względu na wielką przyjaźń Osipa i Achmatowej kończę cytatem o wakacjach jakie w Woroneżu urządziła im poetka (s. 354):
„....Zimą Woroneż był jednym lodowatym polem, wieczną ślizgawicą, kryształami Achmatowej, pośród których „przechodzi nieśmiało”.... ... Do Zadońska udało się nam pojechać, bo Anna Andriejewna zdobyła pięćset rubli od Pasternaka i dodała pięćset swoich. Poczuliśmy się bogaczami i spędzili w Zadońsku całe sześć tygodni....”
Miłej lektury, bo to trzeba przeczytać !
Friday, 24 June 2016
Konstanty' Ildeons GAŁCZYŃSKI - "Serwus, MADONNA
Konstanty Ildefons GAŁCZYŃSKI - "Serwus, MADONNA"
Gałczyński (1905 – 1953), idol moich młodych lat, Delta - czyli Trubadur w "Zniewolonym umyśle" Miłosza.
Przeglądam tytułowy zbiór. Oczywiście, "Serwus, madonna" książkę otwiera, na stronie 96 - mamy "Skumbrie w tomacie", na 133 - "Pieśń o żołnierzach z Westerplatte", na 164 - "Zaczarowana dorożka", a na 190 - "O wróbelku". Brakuje mnie Teatrzyku Zielona Gęś i choć jednego wiersza z niego, np poniższego
Teatrzyk Zielona Gęś przedstawia:
"Dymiący piecyk"
Występują:
Chór Polakow
Dymiący piecyk
Osiołek Porfirion
i Dzwony
Chór Polakow
basem, wierszem My tu od wieków stoimy,
a ten piecyk ciągle dymi.
Czy to w lecie, czy też w zimie
piecyk dymi, piecyk dymi,
ach, geopolitycznymi
racjami jesteśmy wyni* *-szczeni
Dymiący piecyk
O, biedny, biedny jam piecyk,
od wieków te same rzecy.
Od tej ściany do tej ściany
cały piec zaczarowany,
więc czy to w lecie, czy w zimie
dymem natrętnym dymię
i nic się, ach, nic nie zmienia,
a ci Polacy modlą się i grają Szopena,
och!
Chór Polaków
Cudu! Cudu!
"Jak jarmużu bedłki", (?)
tak cudu pragnie lud!.
Osiołek Porfirion
z narzędziami Nic nie rozumiem. Nie ponimaju. I do not understand. Wynosi popiół, czyści rury, czyli wykonuje kilka prostych czynności zduńskich
Piecyk
przestaje dymić
Chór Polaków
natychmiast z radości pogrąża się w pijaństwo i dzwoni w dzwony
Dzwony
Bum-buum tedeum!
Chór Polaków
konkluzja Nasz piecyk cudem zreparowany,
lecz Osiołek Porfirion to gość podejrzany. biją Porfiriona
K U R T Y N A
Nie popisała się Kira z wyborem, a "nota o autorze" podpisana przez B.K.. jest skandalicznie nudna i lakonicznie sucha. O Poecie, o którym najwięcej anegdot opowiadano. Szkoda, bo do zachęcenia młodych do pokochania Gałczyńskiego trzeba trochę sie przyłożyć.
A ja? Oczywiście, 10 gwiazdek, bo innej oceny nie potrafię dać
Gałczyński (1905 – 1953), idol moich młodych lat, Delta - czyli Trubadur w "Zniewolonym umyśle" Miłosza.
Przeglądam tytułowy zbiór. Oczywiście, "Serwus, madonna" książkę otwiera, na stronie 96 - mamy "Skumbrie w tomacie", na 133 - "Pieśń o żołnierzach z Westerplatte", na 164 - "Zaczarowana dorożka", a na 190 - "O wróbelku". Brakuje mnie Teatrzyku Zielona Gęś i choć jednego wiersza z niego, np poniższego
Teatrzyk Zielona Gęś przedstawia:
"Dymiący piecyk"
Występują:
Chór Polakow
Dymiący piecyk
Osiołek Porfirion
i Dzwony
Chór Polakow
basem, wierszem My tu od wieków stoimy,
a ten piecyk ciągle dymi.
Czy to w lecie, czy też w zimie
piecyk dymi, piecyk dymi,
ach, geopolitycznymi
racjami jesteśmy wyni* *-szczeni
Dymiący piecyk
O, biedny, biedny jam piecyk,
od wieków te same rzecy.
Od tej ściany do tej ściany
cały piec zaczarowany,
więc czy to w lecie, czy w zimie
dymem natrętnym dymię
i nic się, ach, nic nie zmienia,
a ci Polacy modlą się i grają Szopena,
och!
Chór Polaków
Cudu! Cudu!
"Jak jarmużu bedłki", (?)
tak cudu pragnie lud!.
Osiołek Porfirion
z narzędziami Nic nie rozumiem. Nie ponimaju. I do not understand. Wynosi popiół, czyści rury, czyli wykonuje kilka prostych czynności zduńskich
Piecyk
przestaje dymić
Chór Polaków
natychmiast z radości pogrąża się w pijaństwo i dzwoni w dzwony
Dzwony
Bum-buum tedeum!
Chór Polaków
konkluzja Nasz piecyk cudem zreparowany,
lecz Osiołek Porfirion to gość podejrzany. biją Porfiriona
K U R T Y N A
Nie popisała się Kira z wyborem, a "nota o autorze" podpisana przez B.K.. jest skandalicznie nudna i lakonicznie sucha. O Poecie, o którym najwięcej anegdot opowiadano. Szkoda, bo do zachęcenia młodych do pokochania Gałczyńskiego trzeba trochę sie przyłożyć.
A ja? Oczywiście, 10 gwiazdek, bo innej oceny nie potrafię dać
Thursday, 23 June 2016
Antoni KĘPIŃSKI - "Schizofrenia"
Antoni KĘPIŃSKI - "Schizofrenia"
Antoni Kępiński - CZŁOWIEK. W tym określeniu mieści się wszystko, co najlepsze. Kępiński (1918 -1972) był polskim psychiatrą, lecz przede wszystkim HUMANISTĄ i filozofem. Fragment z Wikipedii:
"....Kępiński jest prekursorem psychoterapii indywidualnej i grupowej. Psychoterapię uznawał za integralną część psychiatrii. Psychoterapia służy przełamywaniu i likwidowaniu chaosu i bezładu tkwiącego w strukturach systemu psychicznego jednostki, przede wszystkim w systemie wartości. Przypisywał szczególną rolę osobowości psychoterapeuty w procesie terapeutyczno-diagnostycznym oraz relacjom (ich jakości i intensywności oraz kierunku): pacjent (klient) – terapeuta. Relacje te winny mieć charakter poznawczy i emocjonalny ukierunkowany na cel, jakim jest odkrycie i ukazanie obrazu pacjenta i możliwości jego rozwoju. Kępiński sformułował postulaty określające dobrego psychoterapeutę (dobrego psychiatrę): pozbawiony postawy pseudonaukowej tzn. takiej, która zmierza do uprzedmiotowienia pacjenta, traktowania go jako przypadku, górowania nad nim; pozbawiony maski, czyli tłumienia swoich stanów emocjonalnych i spontanicznych reakcji; pozbawiony postawy oceniającej, wartościującej moralnie pacjenta. Jako cechy znaczące wymieniał: wiarę w wyleczenie pacjenta, cierpliwość, zdolność rozumienia chorego (empatię), umiejętność zdobywania zaufania .."
We wstępie prof. dr Eugeniusz Brzezicki pisze o Kępińskim (s. 4):
"......Autor poszedł w swych rozważaniach jakby dwoma nurtami. Uwzględnił opis obrazu klinicznego, który spotykamy w klasycznych pracach psychopatologicznych. Po wtóre, opierając sie na własnym, wieloletnim doświadczeniu praktycznym, w nowatorski sposób rozwinął swe obserwacje i spostrzeżenia na gruncie filozoficzno – estetycznym, a jednak zarazem przyrodniczym. Sprzeciwił się ogólnemu mniemaniu o wyłączeniu chorych na schizofrenię poza nawias społeczny. Udowodnił, że chorzy ci są bardzo inni, ale nie wyklęci...."
Mamy więc do czynienia z dziełem o wielkiej wartości naukowej, napisanym dla łatwiejszego zrozumienia w formie podręcznikowej i równocześnie sensacyjnej, a całość przedstawia....
http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2368/Schizofrenia---Antoni-Kepinski
".....pełen zrozumienia, dobroci i miłości stosunek lekarza do chorego, pozwalający na odkrywanie najgłębiej w psychice człowieka położonych tajemnic choroby.."
Kępiński zaczyna od etymologii (s. 16):
"..W r. 1911 Eugeniusz Bleuler stworzył pojęcie schizofrenii od greckiego 'schizo' - rozszczepiam, rozłupuję, rozdzieram i 'fren' - przepona, serce, umysł, wola...."
Dzięki formie podręcznika powoli zagłębiamy się w tajniki tej "choroby królewskiej", która zasłużyła na to miano ze względu na......(s. 17)
"......jej niesłychane bogactwo objawów, pozwalające ujrzeć w katastroficznych rozmiarach wszelkie cechy ludzkiej natury..."
Natomiast sensację czytelnika wzbudzają przytaczane nazwiska chorych: tancerza Wacława Niżynskiego (1889 - 1950), mistyka przybliżonego nam przez Miłosza w "Ziemi Ulro", Emanuela Swedenborga (1688 - 1772), poetę, prekursora surrealizmu Gerarda de Nervala (1808 - 1850), poetę Fryderyka Hoelderlina (1770 - 1843), aktora, pisarza i reżysera Antonina Artaud (1896 - 1948) czy córkę Jamesa Joyce'a - Lucię (1907 – 1982). Kępiński pisze też o "olśnieniu schizofrenicznym", które pozwoliło Alfredowi Kubinowi (1877 – 1959) stworzyć "Po tamtej stronie", jak i "wyzwoleniu przez chorobę talentu i inspiracji twórczej" w przypadku Edmunda Monsiela (1897 – 1962), który przed chorobą nigdy nie malował.
Bardzo ciekawa ksiązka, bardzo mądra, lecz ja czuję się po niej gorzej niż po "Ontologii" Stróżewskiego. Obie podręcznikowe i do obu nie byłem przygotowany. Tam zaskoczyła mnie względność filozoficznych pojęć zależnie od głoszącego je filozofa, tutaj płynne granice poszczególnych schorzeń, brak ścisłych definicji, co doprowadziło do rozpoznania którejś -frenii w sobie i w większości znajomych.
Niewątpliwie do niej wrócę, by dalej podziwiać Wielkiego Humanistę - Antoniego Kępińskiego!
Antoni Kępiński - CZŁOWIEK. W tym określeniu mieści się wszystko, co najlepsze. Kępiński (1918 -1972) był polskim psychiatrą, lecz przede wszystkim HUMANISTĄ i filozofem. Fragment z Wikipedii:
"....Kępiński jest prekursorem psychoterapii indywidualnej i grupowej. Psychoterapię uznawał za integralną część psychiatrii. Psychoterapia służy przełamywaniu i likwidowaniu chaosu i bezładu tkwiącego w strukturach systemu psychicznego jednostki, przede wszystkim w systemie wartości. Przypisywał szczególną rolę osobowości psychoterapeuty w procesie terapeutyczno-diagnostycznym oraz relacjom (ich jakości i intensywności oraz kierunku): pacjent (klient) – terapeuta. Relacje te winny mieć charakter poznawczy i emocjonalny ukierunkowany na cel, jakim jest odkrycie i ukazanie obrazu pacjenta i możliwości jego rozwoju. Kępiński sformułował postulaty określające dobrego psychoterapeutę (dobrego psychiatrę): pozbawiony postawy pseudonaukowej tzn. takiej, która zmierza do uprzedmiotowienia pacjenta, traktowania go jako przypadku, górowania nad nim; pozbawiony maski, czyli tłumienia swoich stanów emocjonalnych i spontanicznych reakcji; pozbawiony postawy oceniającej, wartościującej moralnie pacjenta. Jako cechy znaczące wymieniał: wiarę w wyleczenie pacjenta, cierpliwość, zdolność rozumienia chorego (empatię), umiejętność zdobywania zaufania .."
We wstępie prof. dr Eugeniusz Brzezicki pisze o Kępińskim (s. 4):
"......Autor poszedł w swych rozważaniach jakby dwoma nurtami. Uwzględnił opis obrazu klinicznego, który spotykamy w klasycznych pracach psychopatologicznych. Po wtóre, opierając sie na własnym, wieloletnim doświadczeniu praktycznym, w nowatorski sposób rozwinął swe obserwacje i spostrzeżenia na gruncie filozoficzno – estetycznym, a jednak zarazem przyrodniczym. Sprzeciwił się ogólnemu mniemaniu o wyłączeniu chorych na schizofrenię poza nawias społeczny. Udowodnił, że chorzy ci są bardzo inni, ale nie wyklęci...."
Mamy więc do czynienia z dziełem o wielkiej wartości naukowej, napisanym dla łatwiejszego zrozumienia w formie podręcznikowej i równocześnie sensacyjnej, a całość przedstawia....
http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2368/Schizofrenia---Antoni-Kepinski
".....pełen zrozumienia, dobroci i miłości stosunek lekarza do chorego, pozwalający na odkrywanie najgłębiej w psychice człowieka położonych tajemnic choroby.."
Kępiński zaczyna od etymologii (s. 16):
"..W r. 1911 Eugeniusz Bleuler stworzył pojęcie schizofrenii od greckiego 'schizo' - rozszczepiam, rozłupuję, rozdzieram i 'fren' - przepona, serce, umysł, wola...."
Dzięki formie podręcznika powoli zagłębiamy się w tajniki tej "choroby królewskiej", która zasłużyła na to miano ze względu na......(s. 17)
"......jej niesłychane bogactwo objawów, pozwalające ujrzeć w katastroficznych rozmiarach wszelkie cechy ludzkiej natury..."
Natomiast sensację czytelnika wzbudzają przytaczane nazwiska chorych: tancerza Wacława Niżynskiego (1889 - 1950), mistyka przybliżonego nam przez Miłosza w "Ziemi Ulro", Emanuela Swedenborga (1688 - 1772), poetę, prekursora surrealizmu Gerarda de Nervala (1808 - 1850), poetę Fryderyka Hoelderlina (1770 - 1843), aktora, pisarza i reżysera Antonina Artaud (1896 - 1948) czy córkę Jamesa Joyce'a - Lucię (1907 – 1982). Kępiński pisze też o "olśnieniu schizofrenicznym", które pozwoliło Alfredowi Kubinowi (1877 – 1959) stworzyć "Po tamtej stronie", jak i "wyzwoleniu przez chorobę talentu i inspiracji twórczej" w przypadku Edmunda Monsiela (1897 – 1962), który przed chorobą nigdy nie malował.
Bardzo ciekawa ksiązka, bardzo mądra, lecz ja czuję się po niej gorzej niż po "Ontologii" Stróżewskiego. Obie podręcznikowe i do obu nie byłem przygotowany. Tam zaskoczyła mnie względność filozoficznych pojęć zależnie od głoszącego je filozofa, tutaj płynne granice poszczególnych schorzeń, brak ścisłych definicji, co doprowadziło do rozpoznania którejś -frenii w sobie i w większości znajomych.
Niewątpliwie do niej wrócę, by dalej podziwiać Wielkiego Humanistę - Antoniego Kępińskiego!
Wednesday, 22 June 2016
Erskine CALDWELL - "Chłopiec z Georgii"
Erskine CALDWELL - "Chłopiec z Georgii"
Caldwell (1903 -87) wkroczył do popaździernikowego PRL-u jako jeden z wielkiej czwórki amerykańskich pisarzy, o której nikt poza Polską nie słyszał. Pomysłodawcy tego propagandowego chwytu zaliczyli do wyimaginowanej czwórki: agenta sowieckiego wywiadu Hemingwaya, Steinbecka, bo jego "Grona gniewu" dowodziły nędzy i beznadziei amerykańskiego kapitalizmu. Faulknera - ukazującego zacofane mentalnie Południe oraz Caldwella z jego barwnym światem degrengolady i wszechobecnych burdeli.
W Stanach Zjednoczonych popularność zdobyły "Droga Tytoniowa" (1932) i "Poletko Pan Boga" (1933). Na "Tobacco Road" ponownie obecnie przyszła moda i umieszczono ją na liście 100 najlepszych amerykańskich powieści. Podobno była wydana w 1949 r, w Polsce, lecz ja jej nie widziałem. W Polsce maszyna wydawnicza ruszyła w 1956, a omawiany "Chłopiec z Georgii" został wydany w 1962 r. (orig. 1943).
Pisarstwo Caldwella trafnie, syntetycznie ujmuje Wikipedia:
"....posługiwał się środkami brutalnego naturalizmu (nie stroniąc od scen drastycznych) i zjadliwą groteską z elementami czarnego humoru, wykazując przy tym nadmierną śmiałość obyczajową.."
Z tą "śmiałością", to trzeba dodać, jak na lata trzydzieste, bo dzisiaj wydaje się dziecięco niewinny. Do tej charakterystyki dodaję modne obecnie słowo - leserstwo czyli próżniactwo, bo bohaterowie Caldwella gros energii poświęcają na uniknięcie roboty lub jej oszukanie. Druga sprawa to protekcjonalny stosunek do "czarnych", mimo własnej degeneracji.
No i właśnie, super próżniak Stroup jest głównym bohaterem tego krótkiego opowiadania. Jest w luksusowej sytuacji, gdyż ma wsparcie od syna i służącego Murzyna nazywanego Przystojniakiem, a cały wysiłek poświęca nadaniu odpowiednio wysokiej rangi swoim pomysłom i poczynaniom. Lecz ostrze satyry dosięga również innych, m.in. pastora jednego z wielu kościołów działających w USA, dzięki czemu każda strona wywołuje śmiech czytelnika.
Dobrej zabawy życzę również przy następnych książkach Caldwella, po które naprawdę WARTO sięgnąć
Caldwell (1903 -87) wkroczył do popaździernikowego PRL-u jako jeden z wielkiej czwórki amerykańskich pisarzy, o której nikt poza Polską nie słyszał. Pomysłodawcy tego propagandowego chwytu zaliczyli do wyimaginowanej czwórki: agenta sowieckiego wywiadu Hemingwaya, Steinbecka, bo jego "Grona gniewu" dowodziły nędzy i beznadziei amerykańskiego kapitalizmu. Faulknera - ukazującego zacofane mentalnie Południe oraz Caldwella z jego barwnym światem degrengolady i wszechobecnych burdeli.
W Stanach Zjednoczonych popularność zdobyły "Droga Tytoniowa" (1932) i "Poletko Pan Boga" (1933). Na "Tobacco Road" ponownie obecnie przyszła moda i umieszczono ją na liście 100 najlepszych amerykańskich powieści. Podobno była wydana w 1949 r, w Polsce, lecz ja jej nie widziałem. W Polsce maszyna wydawnicza ruszyła w 1956, a omawiany "Chłopiec z Georgii" został wydany w 1962 r. (orig. 1943).
Pisarstwo Caldwella trafnie, syntetycznie ujmuje Wikipedia:
"....posługiwał się środkami brutalnego naturalizmu (nie stroniąc od scen drastycznych) i zjadliwą groteską z elementami czarnego humoru, wykazując przy tym nadmierną śmiałość obyczajową.."
Z tą "śmiałością", to trzeba dodać, jak na lata trzydzieste, bo dzisiaj wydaje się dziecięco niewinny. Do tej charakterystyki dodaję modne obecnie słowo - leserstwo czyli próżniactwo, bo bohaterowie Caldwella gros energii poświęcają na uniknięcie roboty lub jej oszukanie. Druga sprawa to protekcjonalny stosunek do "czarnych", mimo własnej degeneracji.
No i właśnie, super próżniak Stroup jest głównym bohaterem tego krótkiego opowiadania. Jest w luksusowej sytuacji, gdyż ma wsparcie od syna i służącego Murzyna nazywanego Przystojniakiem, a cały wysiłek poświęca nadaniu odpowiednio wysokiej rangi swoim pomysłom i poczynaniom. Lecz ostrze satyry dosięga również innych, m.in. pastora jednego z wielu kościołów działających w USA, dzięki czemu każda strona wywołuje śmiech czytelnika.
Dobrej zabawy życzę również przy następnych książkach Caldwella, po które naprawdę WARTO sięgnąć
Mario Vargas Llosa - " Historia Alejandra Mayty"
Mario Vargas Llosa - "Historia Alejandra Mayty"
Z Wikipedii:
"...7 października 2010, w wieku 74 lat, Mario Vargas Llosa został uhonorowany Nagrodą Nobla. Szwedzka Akademia werdykt uzasadniała tym, że Vargas Llosa został nagrodzony za „kartografię struktur władzy oraz wyraziste obrazy oporu, buntu i porażek jednostki"...."
Mój znajomy, Paweł, który wspomaga mnie zasobami swojej biblioteki, chce mnie przekonać do Llosy (używam zamiast Vargasa) mimo mojej niechęci wyrażonej ocenami na LC: "Rozmowa w Katedrze" z 1969 - 6 gwiazdek, "Listy do młodego pisarza" z 1997 - 2 gwiazdki oraz "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" z 2006 - 1 gwiazdka. Nim uzasadnię swoją opinię, przypomnę, że peruwiański pisarz wywodzący się z klasy wyższej, poślubił w wieku 19 lat dużo starszą kuzynkę, wyemigrował do Francji....
(Wikipedia): "...W 1955, w atmosferze skandalu obyczajowego, poślubił Julię Urquidi, swą daleką ciotkę, starszą od siebie o 10 lat.... ...W 1959 Vargas Llosa wraz z żoną przeniósł się do Paryża...."
.......i tam (zgodnie z niebezpieczeństwem o którym przestrzegał Gombrowicz) pisał "pod Paryż". W recenzji najlepszej jego książki pisałem:
"...„Rozmowa...” zachwycić musiała przede wszystkim lewicujących francuskich intelektualistów. Bo, dla „wiekowych” /jak ja/ Polaków jest sprawnie napisaną parafrazą wydarzeń w moim ojczystym kraju. My to wszystko znamy. Bagaż „poznania aposteriorycznego” sprzyja wywołaniu w leciwym czytelniku swoistego deja vu. Mało tego, wydaje mnie się, że polski poligon walki politycznej jest barwniejszy od peruwiańskiego...
.......Reasumując: mam uznanie dla wartkiej akcji, sprawnego pióra autora, lecz żadnych wartości poznawczych ta lektura mnie nie przyniosła. Może młodsi, bez empirii PRL-u i czasu transformacji, czerpią z niej korzyści, może.."
Ta, obecnie omawiana książka jest z 1984 roku. Czytam i się męczę, bo akademickie dyskusje o marksizmie, trockizmie, leninowskim "Czto dełat' ?", o relacji między chrześcijaństwem a komunizmem nudzą mnie niemożebnie, ponadto świta mnie myśl, ze to dyskusje paryskich lewaków przeniesione do peruwiańskich slumsów. Bo coś mnie wychodzi, ze Llosa slumsów nie zna. Pochodzi z wyższej klasy, w wieku 19 lat zajął się ciotką – żoną, po czym w wieku 23 lat wyjechał do Paryża. Toteż opisy sprowadzają się do stwierdzenia, że wszędzie jest brudno i niebezpiecznie. Ale i logika nawala (s. 45 – 46):
"...Kiedy zobaczyłem, że samochód ugrzązł na dobre, poprosiłem o pomoc kilku wyrostków zajętych rozmową na rogu ulicy.. ...Zabrali zegarek, portfel, buty, koszulę. Zgodzili się zostawić spodnie. Pchając auto trochę rozmawialiśmy... ....dalej już idę pieszo..."
Idzie, idzie na bosaka, bez koszuli, aż doszedł i zaczyna rozważać czy mieszkańcy slumsów to proletariat ? A rabusie, zamiast uciec, pchali z nim samochód ! To wypadałoby o nich też zdecydować czy należą do proletariatu czy też nie.
A w ogóle ten bohater Llosy nie istnieje on jest in statu nascendi, tylko autor nie wie jeszcze jakimi substratami napełni retortę. Może inaczej: autor wie, ale nie powie, bo wymyślił sobie taką grę (na nosie) z czytelnikami. Swoją przemyślną grę autor poniekąd wyjaśnia w ostatnim rozdziale, a więc jak Państwo dojedziecie, to się dowiecie.
Większość recenzentów delektuje się słowem "wielopoziomowość", by podkreślić genialność tej książki. Ja, zwykły inżynier, nie muszę, bo nie bardzo wiem co to znaczy. Zacytuję za to Wikipedię:
"..Narrator powieści próbuje zrekonstruować losy tytułowego bohatera. W 1958 roku był on trockistą, próbował wywołać rewolucję, w następnych latach kilka razy był aresztowany. W chwili rozpoczęcia poszukiwań, ćwierć wieku później, jest już postacią anonimową i zapomnianą. Narrator spotyka się z kolejnymi rozmówcami, znającymi Maytę w różnych okresach jego życia. Otrzymany obraz jest pełen dziur i niekonsekwencji, ale poszukiwanie prawdziwej tożsamości Mayty pozwala Llosie ukazać historię Peru, a zwłaszcza niebagatelną rolę przemocy w dziejach jego ojczyzny..."
Tylko, że zamierzałem przeczytać dobrą beletrystykę, a jeśli kiedyś będę chciał poznać historię Peru to znajdę odpowiednie źródła. I jeszcze głos Wojciecha Sosnowskiego, który umieścił recenzję na:
http://ksiazki.wp.pl/page,2,rid,3949,tytul,Uciekajacy-bohater,recenzja.html
"....zapalczywość z jaką Mayta głosił rewolucję socjalistyczną jako panaceum na biedę może w nas, komunizmem doświadczonych, budzić co najwyżej uśmiech politowania..."
To jest to, co myślę i co wyrażałem w recenzji "Rozmowy w Katedrze". Proszę Państwa, starzeję się i z każdym dniem jestem skłonny do coraz większych kompromisów, lecz mimo to więcej niż pięć gwiazdek postawić nie mogę.
Z Wikipedii:
"...7 października 2010, w wieku 74 lat, Mario Vargas Llosa został uhonorowany Nagrodą Nobla. Szwedzka Akademia werdykt uzasadniała tym, że Vargas Llosa został nagrodzony za „kartografię struktur władzy oraz wyraziste obrazy oporu, buntu i porażek jednostki"...."
Mój znajomy, Paweł, który wspomaga mnie zasobami swojej biblioteki, chce mnie przekonać do Llosy (używam zamiast Vargasa) mimo mojej niechęci wyrażonej ocenami na LC: "Rozmowa w Katedrze" z 1969 - 6 gwiazdek, "Listy do młodego pisarza" z 1997 - 2 gwiazdki oraz "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" z 2006 - 1 gwiazdka. Nim uzasadnię swoją opinię, przypomnę, że peruwiański pisarz wywodzący się z klasy wyższej, poślubił w wieku 19 lat dużo starszą kuzynkę, wyemigrował do Francji....
(Wikipedia): "...W 1955, w atmosferze skandalu obyczajowego, poślubił Julię Urquidi, swą daleką ciotkę, starszą od siebie o 10 lat.... ...W 1959 Vargas Llosa wraz z żoną przeniósł się do Paryża...."
.......i tam (zgodnie z niebezpieczeństwem o którym przestrzegał Gombrowicz) pisał "pod Paryż". W recenzji najlepszej jego książki pisałem:
"...„Rozmowa...” zachwycić musiała przede wszystkim lewicujących francuskich intelektualistów. Bo, dla „wiekowych” /jak ja/ Polaków jest sprawnie napisaną parafrazą wydarzeń w moim ojczystym kraju. My to wszystko znamy. Bagaż „poznania aposteriorycznego” sprzyja wywołaniu w leciwym czytelniku swoistego deja vu. Mało tego, wydaje mnie się, że polski poligon walki politycznej jest barwniejszy od peruwiańskiego...
.......Reasumując: mam uznanie dla wartkiej akcji, sprawnego pióra autora, lecz żadnych wartości poznawczych ta lektura mnie nie przyniosła. Może młodsi, bez empirii PRL-u i czasu transformacji, czerpią z niej korzyści, może.."
Ta, obecnie omawiana książka jest z 1984 roku. Czytam i się męczę, bo akademickie dyskusje o marksizmie, trockizmie, leninowskim "Czto dełat' ?", o relacji między chrześcijaństwem a komunizmem nudzą mnie niemożebnie, ponadto świta mnie myśl, ze to dyskusje paryskich lewaków przeniesione do peruwiańskich slumsów. Bo coś mnie wychodzi, ze Llosa slumsów nie zna. Pochodzi z wyższej klasy, w wieku 19 lat zajął się ciotką – żoną, po czym w wieku 23 lat wyjechał do Paryża. Toteż opisy sprowadzają się do stwierdzenia, że wszędzie jest brudno i niebezpiecznie. Ale i logika nawala (s. 45 – 46):
"...Kiedy zobaczyłem, że samochód ugrzązł na dobre, poprosiłem o pomoc kilku wyrostków zajętych rozmową na rogu ulicy.. ...Zabrali zegarek, portfel, buty, koszulę. Zgodzili się zostawić spodnie. Pchając auto trochę rozmawialiśmy... ....dalej już idę pieszo..."
Idzie, idzie na bosaka, bez koszuli, aż doszedł i zaczyna rozważać czy mieszkańcy slumsów to proletariat ? A rabusie, zamiast uciec, pchali z nim samochód ! To wypadałoby o nich też zdecydować czy należą do proletariatu czy też nie.
A w ogóle ten bohater Llosy nie istnieje on jest in statu nascendi, tylko autor nie wie jeszcze jakimi substratami napełni retortę. Może inaczej: autor wie, ale nie powie, bo wymyślił sobie taką grę (na nosie) z czytelnikami. Swoją przemyślną grę autor poniekąd wyjaśnia w ostatnim rozdziale, a więc jak Państwo dojedziecie, to się dowiecie.
Większość recenzentów delektuje się słowem "wielopoziomowość", by podkreślić genialność tej książki. Ja, zwykły inżynier, nie muszę, bo nie bardzo wiem co to znaczy. Zacytuję za to Wikipedię:
"..Narrator powieści próbuje zrekonstruować losy tytułowego bohatera. W 1958 roku był on trockistą, próbował wywołać rewolucję, w następnych latach kilka razy był aresztowany. W chwili rozpoczęcia poszukiwań, ćwierć wieku później, jest już postacią anonimową i zapomnianą. Narrator spotyka się z kolejnymi rozmówcami, znającymi Maytę w różnych okresach jego życia. Otrzymany obraz jest pełen dziur i niekonsekwencji, ale poszukiwanie prawdziwej tożsamości Mayty pozwala Llosie ukazać historię Peru, a zwłaszcza niebagatelną rolę przemocy w dziejach jego ojczyzny..."
Tylko, że zamierzałem przeczytać dobrą beletrystykę, a jeśli kiedyś będę chciał poznać historię Peru to znajdę odpowiednie źródła. I jeszcze głos Wojciecha Sosnowskiego, który umieścił recenzję na:
http://ksiazki.wp.pl/page,2,rid,3949,tytul,Uciekajacy-bohater,recenzja.html
"....zapalczywość z jaką Mayta głosił rewolucję socjalistyczną jako panaceum na biedę może w nas, komunizmem doświadczonych, budzić co najwyżej uśmiech politowania..."
To jest to, co myślę i co wyrażałem w recenzji "Rozmowy w Katedrze". Proszę Państwa, starzeję się i z każdym dniem jestem skłonny do coraz większych kompromisów, lecz mimo to więcej niż pięć gwiazdek postawić nie mogę.
Tuesday, 21 June 2016
Wacław RADZIWINOWICZ - :Soczi. Igrzyska Putina"
Wacław RADZIWINOWICZ - "Soczi. Igrzyska Putina"
Już tytuł informuje z jakim nastawieniem autora się spotkamy. Recenzowałem już jedną jego publikację pod tytułem "Gogol w czasach Google'a" i na moją ocenę 6 gwiazdek miał wpływ; in plus pozytywny wstęp Michnika, a in minus - zbyt łagodna selekcja reportaży. Recenzje zaczynałem od danych autora, które tu kopiuję:
"..Radziwinowicz (ur.1953), dziennikarz "Gazety Wyborczej", od 1997 korespondent jej z Moskwy, za omawiany zbiór reportaży (2013) mianowany do Nike 2014, laureat Nagrody Fikusa 2014. …"
Zgodnie z przewidywaniami autor wprowadza oskarżycielską atmosferę od pierwszych stron, m.in. zadając retoryczne pytanie:
„..Kto mógłby nie zwracać uwagi na skargi ludzi wyrzucanych z ich domów, stojących na terenie wielkiej olimpijskiej budowy? I gdzie pokrzywdzeni nie mogliby szukać sprawiedliwości w sądach, liczyć na pomoc mediów ani polityków?..”
Skoro autor prowokuje, to postaram się odpowiedzieć. W krajach cywilizowanych prawo sankcjonuje przymusowe wywłaszczenia uwzględniając interes większości, natomiast w krajach postsocjalistycznych bezprawie konkuruje z niemożnością. Ludzie są siłą wywłaszczani bądź też inwestycja zostaje zablokowana wbrew ogólnemu interesowi społecznemu jak „zakopianka” w Polsce.
Biorąc pod uwagę nastawienie autora mam dwa wyjścia: zrezygnować z lektury lub nie zżymać się na takie populistyczne pisanie i czytanie kontynuować. Decyduję się na to drugie trochę z ciekawości, a trochę ze względu na Michnika oraz nieraz już wspominanego mojego dyskutanta Pawła, z którego biblioteki intensywnie korzystam.
No i proszę, już po chwili trafiam na zdania świadczące o słuszności mojego wyboru:
„..Oświecony, jak uważają w Moskwie, autorytaryzm dowodzi swej wyższości nad rozlazłymi i niezdolnymi do realizacji wielkich celów demokracjami. Przywódcy zachodni mogą tylko z zazdrością przyglądać się temu, jak w Rosji tryumfuje wola władz.
Olimpiada ma też – zdaniem ludzi rządzących Rosją – wyciągnąć naród z kompleksów. Jej wspaniałość dowiedzie, że kraj, jak lubią to powtarzać w państwowych mediach, „podniósł się z kolan” po czasach upadku w latach 90. XX wieku i znów jest potęgą....”
Mądre słowa, a ja chichoczę, bo obserwuję jak w Polsce demokratyczne „niemożności” stają się możliwe w autorytarnym państwie Kaczyńskiego, którego nota bene z całego serca nienawidzę. Parę stron dalej autor stwierdza (s. 15 – wg e-booka):
„..Rosja.. „cierpiąca na kompleks niższości zmieszany z manią wielkości”....”
A Polska ? - jakby powiedziała pani Walewska.
Proszę, proszę, jest laurka dla Putina (s.18):
„..Putin jako sportowiec miał jeszcze jedną wielką zaletę – walczył ostro, ale zawsze uczciwie. O tym opowiadają ci, którzy zmierzyli się z nim na tatami. Wspominają, że nigdy nie próbował niezauważalnych dla sędziego zakazanych sztuczek, takich jak wepchnięcie palca do oka przeciwnika czy „przypadkowe” uderzenie łokciem w nos, co przy spotkaniach z innymi przeciwnikami zdarzało się często...”
Brawo! Radziwinowicz chwalony przez „mojego” Michnika jest OK, a ten styl pisania, to przykrywka by nie wystraszyć rzesz rusofobów. Zobaczcie Państwo sami jak autor prawi dyrdymały, puszczając do inteligentniejszych „oko” (s. 22):
„...W lipcu złowił rekordowego 21-kilowego szczupaka. Ryba nie bardzo wyglądała na taką ciężką, a według modnej dziś w Moskwie teorii ludzie ze świty prezydenta przestawili skalę wagi, na której ważyli zdobycz, z kilogramów na funty. Dzięki tej sztuczce szczupak od razu stał się dwa razy cięższy...”
I już słyszę gromki rechot, że KGB-ista Putin to nie tylko morderca, ale i oszust. Aby przekonać Państwa, że rozgryzłem Radziwinowicza jeszcze raz go zacytuję (s. 26):
(Putin) „..gdy na posiedzeniu MKOl-u wybrzmiał już koncert fortepianowy Czajkowskiego, przez nieco ponad pięć minut czytał angielski tekst wystąpienia, które skończył kilkoma frazami po francusku. Angielski, który Putin zna bardziej z widzenia, wyszedł mu całkiem nieźle..."
Niby naśmiewanie się, a wychodzi pochwała. I to dlatego polubiłem Radziwinowicza i czytałem do białego rana, czego i Państwu życzę. Dodam jeszcze jedno zdanie: Radziwinowicz Rosję zna i ją czuje, a talent pisarski pozwala mu wszystko opowiedzieć z poczuciem humoru i ironią.
Już tytuł informuje z jakim nastawieniem autora się spotkamy. Recenzowałem już jedną jego publikację pod tytułem "Gogol w czasach Google'a" i na moją ocenę 6 gwiazdek miał wpływ; in plus pozytywny wstęp Michnika, a in minus - zbyt łagodna selekcja reportaży. Recenzje zaczynałem od danych autora, które tu kopiuję:
"..Radziwinowicz (ur.1953), dziennikarz "Gazety Wyborczej", od 1997 korespondent jej z Moskwy, za omawiany zbiór reportaży (2013) mianowany do Nike 2014, laureat Nagrody Fikusa 2014. …"
Zgodnie z przewidywaniami autor wprowadza oskarżycielską atmosferę od pierwszych stron, m.in. zadając retoryczne pytanie:
„..Kto mógłby nie zwracać uwagi na skargi ludzi wyrzucanych z ich domów, stojących na terenie wielkiej olimpijskiej budowy? I gdzie pokrzywdzeni nie mogliby szukać sprawiedliwości w sądach, liczyć na pomoc mediów ani polityków?..”
Skoro autor prowokuje, to postaram się odpowiedzieć. W krajach cywilizowanych prawo sankcjonuje przymusowe wywłaszczenia uwzględniając interes większości, natomiast w krajach postsocjalistycznych bezprawie konkuruje z niemożnością. Ludzie są siłą wywłaszczani bądź też inwestycja zostaje zablokowana wbrew ogólnemu interesowi społecznemu jak „zakopianka” w Polsce.
Biorąc pod uwagę nastawienie autora mam dwa wyjścia: zrezygnować z lektury lub nie zżymać się na takie populistyczne pisanie i czytanie kontynuować. Decyduję się na to drugie trochę z ciekawości, a trochę ze względu na Michnika oraz nieraz już wspominanego mojego dyskutanta Pawła, z którego biblioteki intensywnie korzystam.
No i proszę, już po chwili trafiam na zdania świadczące o słuszności mojego wyboru:
„..Oświecony, jak uważają w Moskwie, autorytaryzm dowodzi swej wyższości nad rozlazłymi i niezdolnymi do realizacji wielkich celów demokracjami. Przywódcy zachodni mogą tylko z zazdrością przyglądać się temu, jak w Rosji tryumfuje wola władz.
Olimpiada ma też – zdaniem ludzi rządzących Rosją – wyciągnąć naród z kompleksów. Jej wspaniałość dowiedzie, że kraj, jak lubią to powtarzać w państwowych mediach, „podniósł się z kolan” po czasach upadku w latach 90. XX wieku i znów jest potęgą....”
Mądre słowa, a ja chichoczę, bo obserwuję jak w Polsce demokratyczne „niemożności” stają się możliwe w autorytarnym państwie Kaczyńskiego, którego nota bene z całego serca nienawidzę. Parę stron dalej autor stwierdza (s. 15 – wg e-booka):
„..Rosja.. „cierpiąca na kompleks niższości zmieszany z manią wielkości”....”
A Polska ? - jakby powiedziała pani Walewska.
Proszę, proszę, jest laurka dla Putina (s.18):
„..Putin jako sportowiec miał jeszcze jedną wielką zaletę – walczył ostro, ale zawsze uczciwie. O tym opowiadają ci, którzy zmierzyli się z nim na tatami. Wspominają, że nigdy nie próbował niezauważalnych dla sędziego zakazanych sztuczek, takich jak wepchnięcie palca do oka przeciwnika czy „przypadkowe” uderzenie łokciem w nos, co przy spotkaniach z innymi przeciwnikami zdarzało się często...”
Brawo! Radziwinowicz chwalony przez „mojego” Michnika jest OK, a ten styl pisania, to przykrywka by nie wystraszyć rzesz rusofobów. Zobaczcie Państwo sami jak autor prawi dyrdymały, puszczając do inteligentniejszych „oko” (s. 22):
„...W lipcu złowił rekordowego 21-kilowego szczupaka. Ryba nie bardzo wyglądała na taką ciężką, a według modnej dziś w Moskwie teorii ludzie ze świty prezydenta przestawili skalę wagi, na której ważyli zdobycz, z kilogramów na funty. Dzięki tej sztuczce szczupak od razu stał się dwa razy cięższy...”
I już słyszę gromki rechot, że KGB-ista Putin to nie tylko morderca, ale i oszust. Aby przekonać Państwa, że rozgryzłem Radziwinowicza jeszcze raz go zacytuję (s. 26):
(Putin) „..gdy na posiedzeniu MKOl-u wybrzmiał już koncert fortepianowy Czajkowskiego, przez nieco ponad pięć minut czytał angielski tekst wystąpienia, które skończył kilkoma frazami po francusku. Angielski, który Putin zna bardziej z widzenia, wyszedł mu całkiem nieźle..."
Niby naśmiewanie się, a wychodzi pochwała. I to dlatego polubiłem Radziwinowicza i czytałem do białego rana, czego i Państwu życzę. Dodam jeszcze jedno zdanie: Radziwinowicz Rosję zna i ją czuje, a talent pisarski pozwala mu wszystko opowiedzieć z poczuciem humoru i ironią.
Sławomir ORSKI - "Pink Floyd - psychodeliczny fenomen"
Sławomir ORSKI - "Pink Floyd - psychodeliczny fenomen"
Z Wikipedii:
".....angielski zespół rockowy założony w 1965 roku w Londynie, Ich twórczość, początkowo klasyfikowana jako rock psychodeliczny, w późniejszych latach nabrała cech rocka progresywnego. Grupa znana jest z filozoficznie zabarwionych tekstów piosenek, eksperymentów z dźwiękiem, innowacyjnego podejścia do kwestii grafiki w albumach oraz rozbudowanych występów koncertowych. Sprzedali na całym świecie ponad 250 milionów albumów...."
Wśród książek o nich Wikipedia jak najbardziej wymienia omawianą pozycję, jako wydaną w 1991, a poprawioną w 1994; i tą poprawioną ja dysponuję. O autorze nie udało mnie się nic dowiedzieć więc musi wystarczyć, że jest profesjonalnym fanem zespołu, co wynika z solidności opracowania książki. Bo książka jest, jak młodzi mówią "zajebiście" szczegółowa i dopracowana.
My, czyli "Pink Floyd" i ja, znamy się tylko ze słyszenia i to jednostronnego tzn ja słyszałem ich i o nich, a oni o mnie nie. Ale recenzuję książkę, a nie zespół, więc ich sukcesy i porażki zostawiam fanom.
A tu krótko: moje znajomości kończą się na Marku Gaszyńskim i Darku Michalskim, wiekowych jak ja, a więc o wiele młodszemu profesjonaliście - Orskiemu mogę tylko pogratulować książki i życzyć dalszych sukcesów. Bo na to zasługuje. Jestem pełen podziwu dla autora za zebranie i opracowanie materiału w ekstremalnie szczegółowy sposób, jak i naświetleniu wielu tematów bocznych i towarzyszących. Załączone na końcu dyskografie (sześć\) i filmografia podnoszą encyklopedyczną wartość książki.
Z Wikipedii:
".....angielski zespół rockowy założony w 1965 roku w Londynie, Ich twórczość, początkowo klasyfikowana jako rock psychodeliczny, w późniejszych latach nabrała cech rocka progresywnego. Grupa znana jest z filozoficznie zabarwionych tekstów piosenek, eksperymentów z dźwiękiem, innowacyjnego podejścia do kwestii grafiki w albumach oraz rozbudowanych występów koncertowych. Sprzedali na całym świecie ponad 250 milionów albumów...."
Wśród książek o nich Wikipedia jak najbardziej wymienia omawianą pozycję, jako wydaną w 1991, a poprawioną w 1994; i tą poprawioną ja dysponuję. O autorze nie udało mnie się nic dowiedzieć więc musi wystarczyć, że jest profesjonalnym fanem zespołu, co wynika z solidności opracowania książki. Bo książka jest, jak młodzi mówią "zajebiście" szczegółowa i dopracowana.
My, czyli "Pink Floyd" i ja, znamy się tylko ze słyszenia i to jednostronnego tzn ja słyszałem ich i o nich, a oni o mnie nie. Ale recenzuję książkę, a nie zespół, więc ich sukcesy i porażki zostawiam fanom.
A tu krótko: moje znajomości kończą się na Marku Gaszyńskim i Darku Michalskim, wiekowych jak ja, a więc o wiele młodszemu profesjonaliście - Orskiemu mogę tylko pogratulować książki i życzyć dalszych sukcesów. Bo na to zasługuje. Jestem pełen podziwu dla autora za zebranie i opracowanie materiału w ekstremalnie szczegółowy sposób, jak i naświetleniu wielu tematów bocznych i towarzyszących. Załączone na końcu dyskografie (sześć\) i filmografia podnoszą encyklopedyczną wartość książki.
Winston GROOM - "Forest Gump"
Winston GROOM - "Forrest Gump"
Książkę wydano w 1986, lecz sensacji nie wzbudziła; dopiero po sukcesie filmu Roberta Zemeckisa opartym na tej książce w 1994, ponowne wydanie stało się bestsellerem. Czytelnicy często sięgali po książkę po obejrzeniu filmu i stąd duża część recenzji dotyczy bardziej filmu niż książki. Ja również film obejrzałem, i to wielokrotnie, wiele lat temu, a książkę przeczytałem obecnie. Aby zamknąć kwestię filmu, to oświadczam, że uznałem go za jeden z najlepszych jakie w życiu widziałem, a widziałem dużo tak ze względu na wiek, jak i długoletnią przynależność do różnych klubów filmowych. Zrozumiałem go jako satyryczny obraz c a ł e g o pokolenia Amerykanów, tego któremu przypadł akurat w udziale, i ruch hippies i wojna w Wietnamie. Podziwiałem reżysera za głębię socjologiczną i psychologiczną, a końcowa scena identyczna z początkową podkreślała naszą małość wobec świata. Koło się zamknęło, a nasze wstrząsające losy nie miały ż a d n e g o wpływu na bieg historii. Dodatkowo słuchacze, zmieniający się niezauważalnie dla snującego opowieść Forresta, utwierdzali mnie w odczuciu o uniwersalnym przesłaniu tej opowieści.
Po przeczytaniu książki wzrósł mój podziw dla reżysera, który z banalnej opowieści o niedorozwoju zrobił tak fascynujący film, samą zaś książkę postanowiłem oceniać w oderwaniu od filmu. I przy takim podejściu książka zyskała. Bohater to kompilacja paru postaci znanych z literatury np. Szwejka z infantylnym olbrzymem z „Myszy i ludzi” Steinbecka., a humor - prostacki, typowo amerykański, znany nam z „Paragrafu 22”. Podobnych podobieństw można znaleźć dużo, lecz wydaje się najważniejsze, że książkowego Forresta lubi się od pierwszej strony, a fabuła wywołuje zdrowy śmiech. I dobra zabawa trwa do 119 strony, gdzie autor pękł, po prostu wyczerpała się jego inwencja twórcza, bo wysyłanie w Kosmos Forresta z babą i z małpą, to brzytwa dla tonącego.
Na temat dalszych losów nic nie powiem poza wzmianką o upływającym czasie (s.141):
„..Mijają dni, miesiące, lata, a ja, Zuzia i major Fritch codziennie zasuwamy na plantacji bawełny.....”
Gagi się mnożą i wesoło jest do samego happy endu. I dobrze, i za to należy się dobra ocena. Dostaliśmy bezpretensjonalną, śmieszną, relaksującą opowiastkę, akurat na jeden wieczór. A to, że na tej fabule reżyser zrobił ambitny i mądry film to jego zasługa. Co do książki należy podkreślić umiejętny dobór polskich błędów językowych, przez tłumaczkę Julitę Wroniak, do poziomu umysłowego Forresta.
Książkę wydano w 1986, lecz sensacji nie wzbudziła; dopiero po sukcesie filmu Roberta Zemeckisa opartym na tej książce w 1994, ponowne wydanie stało się bestsellerem. Czytelnicy często sięgali po książkę po obejrzeniu filmu i stąd duża część recenzji dotyczy bardziej filmu niż książki. Ja również film obejrzałem, i to wielokrotnie, wiele lat temu, a książkę przeczytałem obecnie. Aby zamknąć kwestię filmu, to oświadczam, że uznałem go za jeden z najlepszych jakie w życiu widziałem, a widziałem dużo tak ze względu na wiek, jak i długoletnią przynależność do różnych klubów filmowych. Zrozumiałem go jako satyryczny obraz c a ł e g o pokolenia Amerykanów, tego któremu przypadł akurat w udziale, i ruch hippies i wojna w Wietnamie. Podziwiałem reżysera za głębię socjologiczną i psychologiczną, a końcowa scena identyczna z początkową podkreślała naszą małość wobec świata. Koło się zamknęło, a nasze wstrząsające losy nie miały ż a d n e g o wpływu na bieg historii. Dodatkowo słuchacze, zmieniający się niezauważalnie dla snującego opowieść Forresta, utwierdzali mnie w odczuciu o uniwersalnym przesłaniu tej opowieści.
Po przeczytaniu książki wzrósł mój podziw dla reżysera, który z banalnej opowieści o niedorozwoju zrobił tak fascynujący film, samą zaś książkę postanowiłem oceniać w oderwaniu od filmu. I przy takim podejściu książka zyskała. Bohater to kompilacja paru postaci znanych z literatury np. Szwejka z infantylnym olbrzymem z „Myszy i ludzi” Steinbecka., a humor - prostacki, typowo amerykański, znany nam z „Paragrafu 22”. Podobnych podobieństw można znaleźć dużo, lecz wydaje się najważniejsze, że książkowego Forresta lubi się od pierwszej strony, a fabuła wywołuje zdrowy śmiech. I dobra zabawa trwa do 119 strony, gdzie autor pękł, po prostu wyczerpała się jego inwencja twórcza, bo wysyłanie w Kosmos Forresta z babą i z małpą, to brzytwa dla tonącego.
Na temat dalszych losów nic nie powiem poza wzmianką o upływającym czasie (s.141):
„..Mijają dni, miesiące, lata, a ja, Zuzia i major Fritch codziennie zasuwamy na plantacji bawełny.....”
Gagi się mnożą i wesoło jest do samego happy endu. I dobrze, i za to należy się dobra ocena. Dostaliśmy bezpretensjonalną, śmieszną, relaksującą opowiastkę, akurat na jeden wieczór. A to, że na tej fabule reżyser zrobił ambitny i mądry film to jego zasługa. Co do książki należy podkreślić umiejętny dobór polskich błędów językowych, przez tłumaczkę Julitę Wroniak, do poziomu umysłowego Forresta.
Monday, 20 June 2016
C. S.LEWIS - "Odrzucony obraz" Wprowadzenie do literatury średniowiecznej i renesansowej
C S. LEWIS - "Odrzucony obraz" Wprowadzenie do literatury średniowiecznej i renesansowej
Z Wikipedii:
"C. S Lewis, właśc. Clive Staples Lewis (1898 – 1963), brytyjski pisarz i filolog. Znany jest ze swoich prac na temat literatury średniowiecznej, dzieł krytycznoliterackich oraz z zakresu apologetyki chrześcijańskiej, jak również cyklu powieści fantastycznych "Opowieści z Narnii" (1950 – 56)....".
Otrzymaliśmy dzieło encyklopedyczne, a więc nie nadające się do recenzowania przez skromnego laika jakim ja jestem. Książka pochodzi z nowej „walizki” Pawła, który rozwiązał moje problemy książkowe w Kanadzie, użyczając zbiorów swojej wspaniałej biblioteki. W tym przypadku jednak chwilowy dostęp do książki problemu nie rozwiązuje; ją trzeba mieć i zaglądać w potrzebie, jak do każdej encyklopedii.
W „Przedmowie” Lewis pisze (s. 13):
„..Książka ta została oparta na serii wykładów wygłoszonych kilkakrotnie w Oksfordzie....
…Uważałem, że wykłady warte są wygłoszenia, a książka warta napisania,....”
Cóż, mogę tylko dodać: warta też przeczytania, a właściwie studiowania. Zacytuję jeszcze tłumacza Witolda Ostrowskiego:
„....Ani podtytuł dzieła C.S. Lewisa: Wprowadzenie do literatury średniowiecznej i renesansowej, ani skromne uzasadnienie jego przydatności, wysunięte przez autora w przedmowie, nie dają właściwego pojęcia o wartości i szerokiej służebności tej książki. Choć nie przekracza ona objętością przeciętnej powieści, jest kopalnią i skarbcem niemal nieznanej w Polsce wiedzy o wszechświecie w rozumieniu ludzi średniowiecza i renesansu, wyłożonej dostępnie, przejrzyście i zwarcie, z podaniem źródeł i cytatów z nich. Ukazując te źródła, sięgające późnej starożytności, autor daje uporządkowany zarys dziejów średniowiecznej i renesansowej nauki o świecie i człowieku do Kopernika i Galileusza. …..”
Gorąco polecam dodając, że książka zawiera świetny indeks rzeczowy i imienny/
Z Wikipedii:
"C. S Lewis, właśc. Clive Staples Lewis (1898 – 1963), brytyjski pisarz i filolog. Znany jest ze swoich prac na temat literatury średniowiecznej, dzieł krytycznoliterackich oraz z zakresu apologetyki chrześcijańskiej, jak również cyklu powieści fantastycznych "Opowieści z Narnii" (1950 – 56)....".
Otrzymaliśmy dzieło encyklopedyczne, a więc nie nadające się do recenzowania przez skromnego laika jakim ja jestem. Książka pochodzi z nowej „walizki” Pawła, który rozwiązał moje problemy książkowe w Kanadzie, użyczając zbiorów swojej wspaniałej biblioteki. W tym przypadku jednak chwilowy dostęp do książki problemu nie rozwiązuje; ją trzeba mieć i zaglądać w potrzebie, jak do każdej encyklopedii.
W „Przedmowie” Lewis pisze (s. 13):
„..Książka ta została oparta na serii wykładów wygłoszonych kilkakrotnie w Oksfordzie....
…Uważałem, że wykłady warte są wygłoszenia, a książka warta napisania,....”
Cóż, mogę tylko dodać: warta też przeczytania, a właściwie studiowania. Zacytuję jeszcze tłumacza Witolda Ostrowskiego:
„....Ani podtytuł dzieła C.S. Lewisa: Wprowadzenie do literatury średniowiecznej i renesansowej, ani skromne uzasadnienie jego przydatności, wysunięte przez autora w przedmowie, nie dają właściwego pojęcia o wartości i szerokiej służebności tej książki. Choć nie przekracza ona objętością przeciętnej powieści, jest kopalnią i skarbcem niemal nieznanej w Polsce wiedzy o wszechświecie w rozumieniu ludzi średniowiecza i renesansu, wyłożonej dostępnie, przejrzyście i zwarcie, z podaniem źródeł i cytatów z nich. Ukazując te źródła, sięgające późnej starożytności, autor daje uporządkowany zarys dziejów średniowiecznej i renesansowej nauki o świecie i człowieku do Kopernika i Galileusza. …..”
Gorąco polecam dodając, że książka zawiera świetny indeks rzeczowy i imienny/
Adolfo Bioy CASARES - "Plan ucieczki"
Adolfo Bioy CASARES - "Plan ucieczki"
Casares (1914 - 1999) argentyński pisarz, przyjaciel i współpracownik Borgesa (1899 -1986), z którym razem opublikował wybór satyrycznych tekstów "Kroniki Bustosa Domecqa" (1985) pod pseudonimem Honorio Bustos Domecq. Sławę zdobył "Wynalazkiem Morela" (1940), a "Plan ucieczki" pochodzi z 1945 roku. Obie pozycje kwalifikuję do sci – fi w szerokim znaczeniu tego pojęcia (tak, jak naszego Lema), a jako tendencję estetyczną wskazuję realizm magiczny, tak typowy dla literatury iberoamerykańskiej, scharakteryzowany najtrafniej przez Gabriela Garcie Marqueza słowami:
"Mój najważniejszy problem polegał na zniszczeniu linii demarkacyjnej, która oddziela to co wydaje się być realne od tego co fantastyczne"
Szczęśliwie dla mnie utwór jest na tyle stary, że modne obecnie w literaturze obu Ameryk dewiacje i pornografia, nie zdążyły jeszcze wywrzeć swojego niszczącego piętna.
Starym swoim zwyczajem zaczynam lekturę od okładek, przedmowy i posłowia. I tutaj przestroga, Drodzy Państwo, nie idźcie tą drogą, bo na okładce traficie na (dla mnie) dziwne sformułowanie:
".....warstwa sensacji i fantastyki, jakkolwiek samodzielna, stanowi jednak zewnętrzną szatę dla sensów, których wielkie bogactwo odkryć można głębiej....."
W pięciostronicowym posłowiu jest o wiele gorzej. Jego autorka postanowiła uświadomić nas co to "Boedo", a co ""Florida", zapoznać z Roberto Arlt (1900 – 1942), którego na LC jest jedna książka z jedną opinią oraz opowiedzieć o pisarskich wyczynach Casaresa przez następne 50 lat od publikacji omawianej książki. A już szczytem w posłowiu książki z 1945 roku jest zdanie:
"....W latach pięćdziesiątych w literaturze argentyńskiej coraz wyraźniej zaczynają się zaznaczać wpływy ideologii marksistowskiej..."
A co to mnie obchodzi? Ni przypiął, ni przyłatał. Aha, a w Ameryce Murzynów biją!
Porucznik marynarki Henri Nevers przypływa do Cayenne. Informuję pana tłumacza, że po polsku to Kajenna – stolica Gujany Francuskiej, a w latach 1854 – 1938 francuska kolonia karna, co jest istotne dla zrozumienia treści omawianej książki. Akcja dotyczy trzech wysepek koło Kajenny: Wyspy Królewskiej zasiedlonej 400 osobami, Wyspy św. Józefa z 340 osobami oraz Wyspy Diabła z gubernatorem, jego sekretarzem i trzema więźniami politycznymi. Na Wyspie Królewskiej (s. 12)....
„Na molo oczekiwał mnie jakiś śniady Żyd, niejaki Dreyfus....”
Nie jest tym sławnym, bronionym przez Zolę, nazywa się Bordenave, a Dreyfus to przezwisko. Wyspami rządzi gubernator Castel, który eksperymentuje....... Dalej nie powiem, bo książka liczy sobie tylko 107 stron, więc zapraszam do samodzielnej lektury. Pozwolę sobie natomiast na próbę interpretacji, bo w realizmie magicznym możliwości jest wiele, a mojego sposobu odczytania w innych recenzjach nie spotkałem.
A Casares daje wskazówkę, cytując Blake'a (s. 98):
„Skad możesz wiedzieć, że ptak, który przecina niebo, nie jest bezmiernym światem rozkoszy, zakazanym twoim pięciu zmysłom”
Odczytuję, że wyspy to kolejna wersja Blake'a ULRO. Nie miejsce tu omawiać całej mitologii Blake'a przypomnę zaś fragment mojej recenzji „Ziemi Ulro” Miłosza:
„ULRO” - to wymysł schizofrenika Williama BLAKE’a /1757-1827/, symbol „smutnej krainy, do której odsyłał wszystkich ludzi duchowo okaleczonych - przede wszystkim uczonych, zwolenników fizyki Newtona, ale także prawie wszystkich filozofów i artystów. Swój świat budował na lekturze Biblii i na pismach SWEDENBORGA /Emanuel, 1688-1772/”.
Literatura na temat ULRO jest szeroka, po części ze względu na książkę Miłosza, a ja jeszcze raz zacytuję siebie, bo...:
„....Miłosz był Oskarem Miloszem zafascynowany, który fascynował się Blakem, zafascynowanym Swedenborgem....”
Pozostając przy swojej koncepcji ULRO, kończę cytatem z artykułu Grzegorza Jankowicza:
Grzegorz Jankowicz https://www.tygodnikpowszechny.pl/uchodzcy-z-ziemi-ulro-19349
„..Czym dziś jest Ulro? Blake powiedziałby, że ziemia podlega kolejnym piekielnym metamorfozom. Urizen, występny bóg rozumu, sięga po nowe narzędzia zniewolenia, likwidując pojedynczość i neutralizując siłę wyobraźni..”
Casares (1914 - 1999) argentyński pisarz, przyjaciel i współpracownik Borgesa (1899 -1986), z którym razem opublikował wybór satyrycznych tekstów "Kroniki Bustosa Domecqa" (1985) pod pseudonimem Honorio Bustos Domecq. Sławę zdobył "Wynalazkiem Morela" (1940), a "Plan ucieczki" pochodzi z 1945 roku. Obie pozycje kwalifikuję do sci – fi w szerokim znaczeniu tego pojęcia (tak, jak naszego Lema), a jako tendencję estetyczną wskazuję realizm magiczny, tak typowy dla literatury iberoamerykańskiej, scharakteryzowany najtrafniej przez Gabriela Garcie Marqueza słowami:
"Mój najważniejszy problem polegał na zniszczeniu linii demarkacyjnej, która oddziela to co wydaje się być realne od tego co fantastyczne"
Szczęśliwie dla mnie utwór jest na tyle stary, że modne obecnie w literaturze obu Ameryk dewiacje i pornografia, nie zdążyły jeszcze wywrzeć swojego niszczącego piętna.
Starym swoim zwyczajem zaczynam lekturę od okładek, przedmowy i posłowia. I tutaj przestroga, Drodzy Państwo, nie idźcie tą drogą, bo na okładce traficie na (dla mnie) dziwne sformułowanie:
".....warstwa sensacji i fantastyki, jakkolwiek samodzielna, stanowi jednak zewnętrzną szatę dla sensów, których wielkie bogactwo odkryć można głębiej....."
W pięciostronicowym posłowiu jest o wiele gorzej. Jego autorka postanowiła uświadomić nas co to "Boedo", a co ""Florida", zapoznać z Roberto Arlt (1900 – 1942), którego na LC jest jedna książka z jedną opinią oraz opowiedzieć o pisarskich wyczynach Casaresa przez następne 50 lat od publikacji omawianej książki. A już szczytem w posłowiu książki z 1945 roku jest zdanie:
"....W latach pięćdziesiątych w literaturze argentyńskiej coraz wyraźniej zaczynają się zaznaczać wpływy ideologii marksistowskiej..."
A co to mnie obchodzi? Ni przypiął, ni przyłatał. Aha, a w Ameryce Murzynów biją!
Porucznik marynarki Henri Nevers przypływa do Cayenne. Informuję pana tłumacza, że po polsku to Kajenna – stolica Gujany Francuskiej, a w latach 1854 – 1938 francuska kolonia karna, co jest istotne dla zrozumienia treści omawianej książki. Akcja dotyczy trzech wysepek koło Kajenny: Wyspy Królewskiej zasiedlonej 400 osobami, Wyspy św. Józefa z 340 osobami oraz Wyspy Diabła z gubernatorem, jego sekretarzem i trzema więźniami politycznymi. Na Wyspie Królewskiej (s. 12)....
„Na molo oczekiwał mnie jakiś śniady Żyd, niejaki Dreyfus....”
Nie jest tym sławnym, bronionym przez Zolę, nazywa się Bordenave, a Dreyfus to przezwisko. Wyspami rządzi gubernator Castel, który eksperymentuje....... Dalej nie powiem, bo książka liczy sobie tylko 107 stron, więc zapraszam do samodzielnej lektury. Pozwolę sobie natomiast na próbę interpretacji, bo w realizmie magicznym możliwości jest wiele, a mojego sposobu odczytania w innych recenzjach nie spotkałem.
A Casares daje wskazówkę, cytując Blake'a (s. 98):
„Skad możesz wiedzieć, że ptak, który przecina niebo, nie jest bezmiernym światem rozkoszy, zakazanym twoim pięciu zmysłom”
Odczytuję, że wyspy to kolejna wersja Blake'a ULRO. Nie miejsce tu omawiać całej mitologii Blake'a przypomnę zaś fragment mojej recenzji „Ziemi Ulro” Miłosza:
„ULRO” - to wymysł schizofrenika Williama BLAKE’a /1757-1827/, symbol „smutnej krainy, do której odsyłał wszystkich ludzi duchowo okaleczonych - przede wszystkim uczonych, zwolenników fizyki Newtona, ale także prawie wszystkich filozofów i artystów. Swój świat budował na lekturze Biblii i na pismach SWEDENBORGA /Emanuel, 1688-1772/”.
Literatura na temat ULRO jest szeroka, po części ze względu na książkę Miłosza, a ja jeszcze raz zacytuję siebie, bo...:
„....Miłosz był Oskarem Miloszem zafascynowany, który fascynował się Blakem, zafascynowanym Swedenborgem....”
Pozostając przy swojej koncepcji ULRO, kończę cytatem z artykułu Grzegorza Jankowicza:
Grzegorz Jankowicz https://www.tygodnikpowszechny.pl/uchodzcy-z-ziemi-ulro-19349
„..Czym dziś jest Ulro? Blake powiedziałby, że ziemia podlega kolejnym piekielnym metamorfozom. Urizen, występny bóg rozumu, sięga po nowe narzędzia zniewolenia, likwidując pojedynczość i neutralizując siłę wyobraźni..”
Sunday, 19 June 2016
Andrzej KLIM - "Seks, sztuka i alkohol". Życie towarzyskie lat 60.
Andrzej KLIM - "Seks, sztuka i alkohol" Życie towarzyskie lat 60.
Nic nie wiem na temat autora, choć próbowałem się dowiedzieć. Wydedukowałem tylko (i nie wiem czy słusznie), że urodził się w latach 70., a więc lat 60. z autopsji nie zna. W przeciwieństwie do mnie, co stawia mnie w sytuacji uprzywilejowanej. Podjął się rzeczy bardzo trudnej i od razu powiem: PRZEGRAŁ! Wziął ponad sto pozycji, wykazanych w załączonej bibliografii, powyciągał z nich fragmenty i stworzył zlepek, konglomerat, bez ładu i składu.
Pierwszy, najpoważniejszy zarzut to NUDA! A przecież żyliśmy w najweselszym baraku Obozu KDL, wóda się lała, a do żadnego lokalu nocnego nie można było się dostać bez łapówki.
Mimo nagromadzenia wielu faktów i nazwisk, anegdotek jest mało, a w dodatku te podane są dobrze znane z innych wspomnieniowych książek. Po drugie – autor posłużył się wspomnieniami ludzi urodzonych głównie około roku 1930 i dlatego opisuje zdarzenia w dużym stopniu z lat pięćdziesiątych kosztem wydarzeń lat 60. których autorami byliśmy my - urodzeni w latach 40. Wykorzystuje, owszem, Młynarskiego wyrywając z otoczenia równolatków z "Hybryd" nie wspominając ani razu choćby o najpopularniejszym poecie tamtych lat Jonaszu Kofcie.
To drobiazg w porównaniu z pominięciem dwóch najsławniejszych kabaretów Jurka Dobrowolskiego: z poprzedniego dziesięciolecia "Koń" (1957 – 1959) oraz "Owca" (od 1966). Kabaretów studenckich autor nie dojrzał...
Autor wchodzi w życie znanych ludzi, przytaczając wyrywkowe opinie wykrzywiające prawdę. Nie widzę np potrzeby podawania w króciutkiej wzmiance o Heniu Melomanie, jego prawdziwego nazwiska. Ale np jestem wdzięczny autorowi za słowa dotyczące Janka i Zdziśka, bo utarta fama ich obu krzywdzi (s. 29):
" .....Maklakiewicz jest łączony w parę towarzyską z Janem Himilsbachem, bo zawodowe kontakty opinia publiczna z reguły przekłada na prywatne. Tymczasem..."
Niestety, dobrze zaczął, a źle skończył, cytując Zofię Czerwińską:
"...Grając razem. Maklak i Himilsbach nie lubili się zbytnio i na przykład w SPATiF-ie razem bywali rzadko.. Maklak uważał, że Janek go kompromituje, a Janek istotnie jak przychodził, to przeważnie kończyło się to skandalem i szlabanem...."
Jest to totalna bzdura wymagająca wyjaśnień. Lubili się i to bardzo, lecz pochodzili z tak różnych światów, że czasem woleli odpocząć od siebie. Ponadto po wyprowadzeniu się Zdziśka z Krakowskiego Przedmieścia, rzadko on tam zachodził, a Janek pozostał i brylował całe lata od „Harendy” do „Łaźni”. Po lokalach krążyli oddzielnie przede wszystkim z przyczyn finansowych, bo łatwiej "załapać się" na gorzałę indywidualnie. Dodajmy jeszcze, że ten rynsztok Jasia był na zamówienie, "elyta" oczekiwała bluzgania i wulgarności, obłudnie rżała, a po incydencie miała co komentować i opowiedzieć znajomym. Oni, snob w snoba, i megaloman w megalomana, wszyscy bez wyjątku - pijacy, zawsze traktowali Janka jak parweniusza niegodnego ich towarzystwa. Przez wiele lat znajomości z Jankiem i Zdziśkiem, widziałem, że jedyną bolesną, ale przyjmowaną z humorem drzazgą była różnica w gaży, gdy Janek za dzień zdjęciowy mógł dostać np 900 zł, to Zdzisiek jako aktor profesjonalny nawet 3 000 zł. Mit Janka czuję się zobligowany obalić, gdyż Janek nie przyniósł mnie nigdy wstydu (miał wyczucie sytuacji), a mieszkał z żoną, wielkim psem i akwarium na Górnośląskiej, w gustownie urządzonym mieszkaniu, aż przesadnie czystym.
W opisie „Kameralnej” błędy (s. 52):
„...Kameralna.... . przy ulicy Foksal 16, to trzy lokale: restauracja z dobrą kuchnią, czynna w dzień, tania jadłodajnia (w menu tylko frytki i wódka) oraz nocny lokal z wejściem od Kopernika...”
Otóż, do dziennej Kameralnej chodziło się ze względu na dobrą kuchnię lecz przede wszystkim „na stołki” czyli do baru przy którym kwitło życie towarzyskie, natomiast do taniej restauracji, a nie jadłodajni, o której się mówiło „dla węglarzy” lub „dla ubogich” wchodziło się od Kopernika (a nie do nocnej) i piło się wódkę pod dobre zakąski na stojąco w barku na dole lub konsumowało się dobry obiad na górze. Skąd się wzięły „frytki i wódka” nie mam pojęcia. Oczywiście do nocnej wchodziło się z Foksal. Warto podkreślić, że na króciutkiej ulicy Foksal mieścili się jeszcze „Dziennikarze” (dostępni dla wybranych) i zastępczo „Ściek”.
„Ściek” knajpa Związku Filmowców, normalnie mieścił się na Trębackiej i był „dopijalnią” ze względu na późne godziny otwarcia. Stamtąd o 2 w nocy, wyszedł kiedyś Maklakiewicz i został śmiertelnie pobity.
Autor trzykrotnie pisze o Dworcu Głównym (s. 58, 96, 122) w kontekście piosenki Młynarskiego, jak i alkoholowym. Nie wspomina jednak, że restauracja tamtejsza była okupowana przez studentów i praktycznie niedostępna dla podróżnych. Piwo podawano skrzynkami, a wódkę w oranżadówkach. Tam też odbyła się spontaniczna stypa po śmierci Zbyszka Cybulskiego.
Nie wiem dlaczego pominięto Marka Piwowskiego w przypomnieniu znanego happeningu z Kirk Douglasem (s. 101), a wśród kochanków Kaliny Jędrusik - Władka Komara. Jak jesteśmy przy Władku, to odnotujmy brak w książce jego kompana, Andrzeja Jaroszewicza.
No i na koniec, żenujący brak znajomości literatury. Autor sugeruje (s. 187), że związek Iwaszkiewicza z Błeszczyńskim był „platoniczny”. No comments.
Reasumując: entuzjazm przechodził mnie w trakcie lektury, a końcowe wrażenie to, że ta książka nikomu (poza autorem) niepotrzebna, bo każdy zainteresowany zna materiały źródłowe. Dodam, że zabrakło lekkości, polotu i humoru. Niewypał !!
Nic nie wiem na temat autora, choć próbowałem się dowiedzieć. Wydedukowałem tylko (i nie wiem czy słusznie), że urodził się w latach 70., a więc lat 60. z autopsji nie zna. W przeciwieństwie do mnie, co stawia mnie w sytuacji uprzywilejowanej. Podjął się rzeczy bardzo trudnej i od razu powiem: PRZEGRAŁ! Wziął ponad sto pozycji, wykazanych w załączonej bibliografii, powyciągał z nich fragmenty i stworzył zlepek, konglomerat, bez ładu i składu.
Pierwszy, najpoważniejszy zarzut to NUDA! A przecież żyliśmy w najweselszym baraku Obozu KDL, wóda się lała, a do żadnego lokalu nocnego nie można było się dostać bez łapówki.
Mimo nagromadzenia wielu faktów i nazwisk, anegdotek jest mało, a w dodatku te podane są dobrze znane z innych wspomnieniowych książek. Po drugie – autor posłużył się wspomnieniami ludzi urodzonych głównie około roku 1930 i dlatego opisuje zdarzenia w dużym stopniu z lat pięćdziesiątych kosztem wydarzeń lat 60. których autorami byliśmy my - urodzeni w latach 40. Wykorzystuje, owszem, Młynarskiego wyrywając z otoczenia równolatków z "Hybryd" nie wspominając ani razu choćby o najpopularniejszym poecie tamtych lat Jonaszu Kofcie.
To drobiazg w porównaniu z pominięciem dwóch najsławniejszych kabaretów Jurka Dobrowolskiego: z poprzedniego dziesięciolecia "Koń" (1957 – 1959) oraz "Owca" (od 1966). Kabaretów studenckich autor nie dojrzał...
Autor wchodzi w życie znanych ludzi, przytaczając wyrywkowe opinie wykrzywiające prawdę. Nie widzę np potrzeby podawania w króciutkiej wzmiance o Heniu Melomanie, jego prawdziwego nazwiska. Ale np jestem wdzięczny autorowi za słowa dotyczące Janka i Zdziśka, bo utarta fama ich obu krzywdzi (s. 29):
" .....Maklakiewicz jest łączony w parę towarzyską z Janem Himilsbachem, bo zawodowe kontakty opinia publiczna z reguły przekłada na prywatne. Tymczasem..."
Niestety, dobrze zaczął, a źle skończył, cytując Zofię Czerwińską:
"...Grając razem. Maklak i Himilsbach nie lubili się zbytnio i na przykład w SPATiF-ie razem bywali rzadko.. Maklak uważał, że Janek go kompromituje, a Janek istotnie jak przychodził, to przeważnie kończyło się to skandalem i szlabanem...."
Jest to totalna bzdura wymagająca wyjaśnień. Lubili się i to bardzo, lecz pochodzili z tak różnych światów, że czasem woleli odpocząć od siebie. Ponadto po wyprowadzeniu się Zdziśka z Krakowskiego Przedmieścia, rzadko on tam zachodził, a Janek pozostał i brylował całe lata od „Harendy” do „Łaźni”. Po lokalach krążyli oddzielnie przede wszystkim z przyczyn finansowych, bo łatwiej "załapać się" na gorzałę indywidualnie. Dodajmy jeszcze, że ten rynsztok Jasia był na zamówienie, "elyta" oczekiwała bluzgania i wulgarności, obłudnie rżała, a po incydencie miała co komentować i opowiedzieć znajomym. Oni, snob w snoba, i megaloman w megalomana, wszyscy bez wyjątku - pijacy, zawsze traktowali Janka jak parweniusza niegodnego ich towarzystwa. Przez wiele lat znajomości z Jankiem i Zdziśkiem, widziałem, że jedyną bolesną, ale przyjmowaną z humorem drzazgą była różnica w gaży, gdy Janek za dzień zdjęciowy mógł dostać np 900 zł, to Zdzisiek jako aktor profesjonalny nawet 3 000 zł. Mit Janka czuję się zobligowany obalić, gdyż Janek nie przyniósł mnie nigdy wstydu (miał wyczucie sytuacji), a mieszkał z żoną, wielkim psem i akwarium na Górnośląskiej, w gustownie urządzonym mieszkaniu, aż przesadnie czystym.
W opisie „Kameralnej” błędy (s. 52):
„...Kameralna.... . przy ulicy Foksal 16, to trzy lokale: restauracja z dobrą kuchnią, czynna w dzień, tania jadłodajnia (w menu tylko frytki i wódka) oraz nocny lokal z wejściem od Kopernika...”
Otóż, do dziennej Kameralnej chodziło się ze względu na dobrą kuchnię lecz przede wszystkim „na stołki” czyli do baru przy którym kwitło życie towarzyskie, natomiast do taniej restauracji, a nie jadłodajni, o której się mówiło „dla węglarzy” lub „dla ubogich” wchodziło się od Kopernika (a nie do nocnej) i piło się wódkę pod dobre zakąski na stojąco w barku na dole lub konsumowało się dobry obiad na górze. Skąd się wzięły „frytki i wódka” nie mam pojęcia. Oczywiście do nocnej wchodziło się z Foksal. Warto podkreślić, że na króciutkiej ulicy Foksal mieścili się jeszcze „Dziennikarze” (dostępni dla wybranych) i zastępczo „Ściek”.
„Ściek” knajpa Związku Filmowców, normalnie mieścił się na Trębackiej i był „dopijalnią” ze względu na późne godziny otwarcia. Stamtąd o 2 w nocy, wyszedł kiedyś Maklakiewicz i został śmiertelnie pobity.
Autor trzykrotnie pisze o Dworcu Głównym (s. 58, 96, 122) w kontekście piosenki Młynarskiego, jak i alkoholowym. Nie wspomina jednak, że restauracja tamtejsza była okupowana przez studentów i praktycznie niedostępna dla podróżnych. Piwo podawano skrzynkami, a wódkę w oranżadówkach. Tam też odbyła się spontaniczna stypa po śmierci Zbyszka Cybulskiego.
Nie wiem dlaczego pominięto Marka Piwowskiego w przypomnieniu znanego happeningu z Kirk Douglasem (s. 101), a wśród kochanków Kaliny Jędrusik - Władka Komara. Jak jesteśmy przy Władku, to odnotujmy brak w książce jego kompana, Andrzeja Jaroszewicza.
No i na koniec, żenujący brak znajomości literatury. Autor sugeruje (s. 187), że związek Iwaszkiewicza z Błeszczyńskim był „platoniczny”. No comments.
Reasumując: entuzjazm przechodził mnie w trakcie lektury, a końcowe wrażenie to, że ta książka nikomu (poza autorem) niepotrzebna, bo każdy zainteresowany zna materiały źródłowe. Dodam, że zabrakło lekkości, polotu i humoru. Niewypał !!
Saturday, 18 June 2016
"MÓJ DZIENNIK" ZESZYT II
18.06.2016 Jak to dobrze zacząć dzień od polskiej prasy. Od razu humor mnie się poprawia, szczególnie gdy "newsy" dotyczą Kanady. Tu, utrzymują obywatela w niewiedzy i polskie media są dla mnie ożywczym źródełkiem wiedzy, jak "Wolna Europa" w czasie PRL-u. Dzisiejsza GAZETA.PL donosi:
"1.Eksperci kanadyjskiego wywiadu z uwagą obserwują rosyjskie zbrojenia
2. Ich zdaniem, "Rosja stara się zwiększać zdolność do prowadzenia wojny"
3. W przygotowanym raporcie podkreślono, że pozycja Putina jest silna i stabilna.......
A teraz uwaga do jakich odkrywczych wniosków doszli, wg GAZETY.PL, Kanadyjczycy:
-Analitycy podkreślają, że krajowa polityka w Rosji została zdominowana przez prezydenta Władimira Putina.....
Rewelacja, kto by przypuszczał
g. 13 I znowu GAZETA.PL o Kanadzie. W ostatnich dniach było o aborcji, in vitro, a przede wszystkim o marihuanie. To chyba zawiść, bo my w Kanadzie to wszystko mamy i to bez wysiłku. No to teraz eutanazja:
1. Kanada wprowadziła ustawę o wspomaganym samobójstwie dla chorych
2. Część senatorów chciała rozszerzenia listy uprawnionych do pomocy
3. Sama dopuszczalność eutanazji nie budziła kontrowersji....
.... W lutym br. Sondaż Ipsos wykazał, że 80 proc. Kanadyjczyków uważa, iż lekarska pomoc w zakończeniu życia powinna być możliwa w sytuacjach, gdy dana osoba świadomie wyraża takie życzenie w momencie zdiagnozowania poważnej i nieuleczalnej choroby, nawet jeśli w chwili śmierci nie jest władna powtórzyć tego życzenia.... "
Skoro artykuł już jest, to ja dopowiem: TE 80% TO SYMBOL RÓŻNICY POZIOMU CYWILIZACJI. Nie moja zasługa, że mieszkam w Kanadzie, nie będę więc tematu rozwijał
19.06 g.8 Mimo całej mojej sympatii do Gajosa, nie sądzę, by Kaczyński przejął się jego oświadczeniem. GAZETA.PL:
"...1. Janusz Gajos udzielił wywiadu Magdzie Jethon z portalu koduj24.pl
2. Skrytykował w nim PiS oraz Jarosława Kaczyńskiego
3. Przyznał, że nie godzi się na "dobrą zmianę", bo Polska jej nie potrzebuje..."
Ciekawe, jak zagraniczne media zareagowały na tak bulwersującą wiadomość?
20.06 g.11 Dopiero dzisiaj czytam TP z zeszłego tygodnia, lecz za to szybko znajduję coś ciekawego. O. Wacław Oszajca zaczyna swój felieton:
"Kardynał Robert Sarah, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, mówi w wywiadzie dla tygodnika „Famille Chrétienne”, że katolicy powinni przeżyć pewnego rodzaju nawrócenie, gdyż w centrum liturgii postawili człowieka, usuwając Boga.Kardynał Robert Sarah, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, mówi w wywiadzie dla tygodnika „Famille Chrétienne”, że katolicy powinni przeżyć pewnego rodzaju nawrócenie, gdyż w centrum liturgii postawili człowieka, usuwając Boga"
Wcześniej przeczytałem dość ciekawy wywiad Szostkiewicza (Wywiady Polityki) z Dominiką Kozłowską, naczelną "Znaku", czyli następczynią szmaty Gowina. Przepisuję jedno zdanie:
"....."Tygodnik Powszechny" wychowywał przez lata swych czytelników w soborowym duchu sprzeciwu wobec antysemityzmu. A gdy wydrukował słynny esej Jana Błońskiego "Biedni chrześcijanie patrzą na getto", redakcje zasypały oburzone listy, zrywano prenumeraty. Myślę, że dziś jest podobnie z nauczaniem Franciszka: jedni je odrzucają, inni przecierają oczy ze zdumienia...."
23.06 g. 10 Piotr Cieplak, reżyser teatralny w TP z 26.06.2016:
"...Gdyby rzeczywiście dzisiaj czytano Adama Mickiewicza, zaliczono by go do „pedagogów wstydu”. Mickiewicz pisał o głupocie zaścianka. O tym, że chłopaki postanowili pójść na Moskwę, ale pokłócili się i poszli na Soplicę. Że Telimena jest zdegradowaną hipsterką z Petersburga. Że kultywują tradycję i zwyczaje, lecz jednocześnie są niesłychanie peryferyjni. Mickiewicz strasznie dużo naczytał się Gombrowicza....."
ŁADNE, podoba mnie się...
24.06 g. 4 Przyznaję z pokorą, że zbłądziłem twierdząc, że wynik referendum będzie korzystny dla zwolenników pozostania w EU, lecz "ośli" upór zmusza mnie do supozycji, że wynik nie oznacza wyjścia z EU, lecz jest narzędziem przetargowym czy też szantażu Wlk Brytanii wobec EU
g.7 GAZETA.PL : "Decyzja Brytyjczyków nie oznacza, że ich kraj od razu opuści Unię Europejską. Brytyjczycy muszą na nowo ustalić, jak będzie wyglądać ich współpraca z Unią Europejską. Negocjacje zapewne potrwają co najmniej dwa lata...."
Dwa lata, to o co ta panika?
25.06 g. 24 Nie miałem czasu, bo nie mogłem oderwać się od "Wspomnień" Nadieżdy Mandelsztam. Najprawdziwsza i najbardziej przerażajaca historia ZSRR i upodlenia homo sapiens
28.06 g.7 Radziwinowicza mam na e-booku, to nie mam czasu na panikę i masowe głupoty w mediach. Spojrzałem dzisiaj na Bankier.pl i widzę:
"...premier Cameron oddał decyzje o uruchomieniu Artykułu 50. swojemu następcy, który zostanie wybrany w październiku....."
No i co panikarze? Czyli nowy premier, którym może być ten sam Cameron, w nowym roku może, ewentualnie, jak mu się spodoba, albo i nie, zastanowić się, czy przedstawić propozycję Brexit we własnym parlamencie. Gdyby szaleńcy (wbrew USA) zdecydowali się na "exit", to już koło 2020 roku pierwsze odczuwalne ruchy tektoniczne na światowych giełdach wystąpią. Bo dotychczas, zgodnie z moją zapowiedzią, poza spekulacyjnymi małymi gierkami, światowe giełdy jakiegoś Brexitu nie zauważyły.
Tonący Kaczyński z durniem Waszczykowskim w ciągu jednej doby oskarżają TUSKA, i o spowodowanie, i Brexitu, i Smoleńska. Czy wpadliście w kompleks niższości, przypisując takie możliwości Tuskowi?? Toć to apoteoza Tuska!!
g.9 GAZETA.PL:
"......Podczas obchodów 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca na Jeżycach w Poznaniu wojsko odczytało apel pamięci w wersji ministerstwa obrony narodowej - obok ofiar zamieszek wymieniono także ofiary katastrofy smoleńskiej. Padły słowa, że "polegli" oni pod Smoleńskiem...."
Domyślam się, że prezydent Poznania Jaśkowiak krzyknął do Macierewicza: "Kończ Waść, wstydu oszczędź" i dokonał sepuku, hara-kiri, lub chociaż natychmiast podał się do dymisji. Zbłaźnił się bowiem niemożebnie!!
g 14 PREZESIE JAROSŁAWIE KACZYŃSKI!!! Nawet w najbrudniejszej walce politycznej zachowuje się pewne nieprzekraczalne granice. ZASZKODZI TO PANU jeśli nie zareaguje Pan, na wpis Dominika Tarczyńskiego:
""Zapraszam Cię na solo, bydlaku"
- skierowany przez "mniej niż zero" do NAJSŁAWNIEJSZEGO POLAKA, NOBLISTY I byłego PREZYDENTA POLSKI.
Przygarniał Pan różne kreatury, lecz takiego ścierwa w Pana otoczeniu jeszcze nie widziałem
29.06 g.5 Na temat mojej negatywnej oceny "Miazgi" dostałem parę słów od czytelniczki:
"Szczerze mówiąc to byliśmy na tej naszej polonistyce w miarę rozumnym rocznikiem i NIKT nie zrozumiał tej książki. Fragmentaryczność, dekonstrukcja i eklektyczność tekstu tej książki była posunięta do granic.
Wiem, że autor sławny, ale książka jest niezrozumiała. Pozdrawiam "
Odpowiedziałem:
"Autor sławny, tylko delikatnie to ujmując - kontrowersyjny.Czy uczestnictwo w Słonimskiego "Liście 34", zresztą obok innych bardzo "kontrowersyjnech" postaci, w sprawie przydziału papieru i złagodzenia cenzury czy tez renegacja córki Agnieszki w 1968, rekompensuje jego "zasługi" opisane przez Miłosza i przedwojenne koligacje z Piaseckim? Ale nie o niego chodzi, a o dzieło. Wiecznie pijany (sam to obserwowałem) coś tam pisał, potem gubił. w końcu pozbierał kartki z kilku lat i starał się coś z tego zrobic, tylko w międzyczasie zapomniał w pijanym widzie co. Poniewaz czas nieubłaganie płynął., to żeby chwyciło na siłę przedatował akcję na 69 rok. Wyszedł BEŁKOT!. Do tego parrę dziesiąt stron wyimaginowanych zyciorysów niestrawnych dla czytelnika. Ewentualnie w formie skróconej mogłyby być przypisami, no i "Dziennik" na wzór i podobieństwo nieskładnego gledzenia w felietonach publikowanych w l. 70 w "Literaturze na świecie", które wywoływały żenadę. Tak jak mówi Giedroyc, przy ocenia twórczości polskiego pisarza, konieczne jest pomijanie jego moralności, bo w innym przypadku nie mielibyśmy co oceniać. Stosując taka zasadę, stwierdzam, że z dwóch konkurentów do wdzięków Kamila Baczyńskiego, zdecydowanie lepszym pisarzem był Iwaszkiewicz "
g.9 Oszustwo Camerona zostało bezlitośnie obnażone i obśmiane, gdy dobił się oświadczając, że procedurę wyjścia z paragrafu 50 ewentualnie uruchomi nowy premier wybrany w październiku. Momentalnie UE zażądała wszczęcia postępowania obecnie i Cameron stanął pod ścianą: i wzbudził śmiech i pogardę całego świata. Konferencja 27 państw bez PEŁNOPRAWNEJ WLK. BRYTANII to afront, który jest gwoździem do trumny Camerona. Nieobecność Wlk. Brytanii, mimo formalnej obecności, należy maksymalnie wykorzystać do integracji Unii i zmuszenia jej członków do samookreślenia, czy chcą czy też nie uczestniczyć w tej strategii. Niechcących nie trzeba wyrzucać , gdyż wystarczy zintegrować chcących i zdecydowanie realizować podane zamierzenia. Ci niechcący automatycznie znajdą się na obrzeżach i to ich zmartwienie. Oczywiście UE winna wziąć pod uwagę sytuację polityczną w poszczególnych państwach i zostawić furtkę dla państw, w których ekipa rządząca szybko się zmieni (np Polska). Wrogie, niedorzeczne koncepcje związku silnych państw narodowych należy pozostawić bez odpowiedzi, bo już samo podjęcie dyskusji uwłacza idei UE. Jest odpowiedni czas na odważny krok do przodu!
A propos. Gdy 55 lat temu przymulony kolega marudził, że popełni samobójstwo. Aby go uciszyć sprezentowaliśmy mu żyletkę i został zmuszony do wyboru: ciąć czy nie ciąć tzn albo samobójstwo albo utrata honoru
g.13 Kto jeszcze BREdzi o BRExit ? Funt już powrócił do stanu sprzed tygodnia (1,3476)
30.06 g.8 Polskie media uporczywie określają obecny czas jako „po Brexicie”. Uważając to za błędne, a na pewno dezinformujące, zapytałem u źródła co to jest ten BREXIT ? Znalazłem:
„The people of Britain voted for a British exit, or Brexit, from the EU in a historic referendum on Thursday June 23.... "
A więc BREXIT to NIE JEST WYNIK REFERENDUM, LECZ WYJŚCIE GB Z UE!!!!!
A to może ewentualnie nastąpić w 2019 roku, jeśli będzie z czego wychodzić. Mdło się robi od spekulacji o polskich emigrantach, szerzonych mimo twardego stanowiska UE wobec GB. Tutaj należy powiedzieć o determinacji UE w zgnojeniu Camerona, o czym świadczy bezprecedensowe spotkanie przedstawicieli 27 członków, z pominięciem Wlk. Brytanii. Szybko dodano przymiotnik „nieformalne”, by utrudnić ewentualne kroki prawne. Niemniej wyznaczenie następnego spotkania „27” w Bratysławie jest ewidentną prowokacją i umożliwia oskarżenie liderów UE przez bojkotowaną Wlk. Brytanię o DYSKRYMINACJĘ. Rozumiem decyzje UE, bo brytyjski szantaż winien być ukarany, tylko, że bez naruszenia prawa, a tak postępując UE znalazła się na jego krawędzi.
A giełdy już o referendum zapomniały!!
g. 9 GAZETA.PL: „Widok starszych osób źle wpływa na rozwój dziecka? Tak twierdzi PiS. I proponuje szokujące rozwiązanie..”
Mieszkam w Toronto w Domu Starców, i tak, jak w większości takich obiektów w Kanadzie, celowo, na parterze funkcjonuje przedszkole. Daje to dużą radość samotnym starym, a dzieci uczy szacunku dla starych i empatii. Wszyscy zadowoleni!!
3.07 g. 8 Czytam nowy numer coraz gorszego "TP". Czytam, bo się przyzwyczaiłem, do tego co robię przez ponad 60 lat. Dzisiejszy wiodący artykuł na temat wiary napisał pan Jarema Piekutowski. Kopiuję stopkę:
"Autor jest socjologiem, kierownikiem projektów badawczych, członkiem Zespołu Laboratorium „Więzi”. Wydał powieść biograficzną „G.K. Chesterton. Geniusz ortodoksji”...."
Przecież dzięki tej gazecie poznałem Tischnera, Hryniewicza, Życińskiego, Hellera i innych, jak i najgenialniejszy utwor Miłosza "Traktat teologiczny". A dzisiaj potworne truizmy sadzi pan Piekutowski. O tempora! O mores!
Znalazłem się w nie lada opresji, gdyż życiu mojemu zagrażają paroksyzmy śmiechu wywołane lekturą „Zebranych utworów poetyckich” Szpotańskiego. Jeśli przeżyję to recenzję wygęgam w najbliższym czasie.
g. 11 W całym TP zainteresował mnie tylko króciutki felieton Klaty, który zaczyna się tak:
„I tak się właśnie kończy Europa / I tak się właśnie kończy Europa / I tak się właśnie kończy Europa / Nie hukiem ale skomleniem.
Skomleniem Davida Camerona, podwiniętym ogonem Borisa Johnsona, bladością Borisa Johnsona, przerażeniem Davida Camerona. David i Boris w jednym stali domu... Chłopięca rywalizacja zazdrosnych o swoje wyniki absolwentów Eton zakończyła właśnie byt Unii Europejskiej. Po raz kolejny ekskluzywne szkoły z internatem odcisnęły swe piętno na losach świata. Chochołowi ludzie, słomiana fryzura jednego z nich pasuje jak ulał......”
5.07 g.7 Głupota, brak umiejętności logicznego myślenia, nieznajomość regulaminu Sejmu i bezczelność to cechy Pani Dominiki Wielowieyskiej ukazane dzisiaj w pełnej krasie. Na swój wpis:
„To PiS zdecydował, że wniosek o wotum nieufności wobec A. Macierewicza był rozpatrywany przed szczytem NATO. Z debatą można było poczekać...”
Dostała należyty odpór w internecie. Ja tylko grzecznie zapytam: Co pani dziennikarka napisałaby, gdyby PiS nie dopuścił do rozpatrzenia wniosku przed szczytem NATO ?
Nienawidzę PiS-u i Kaczyńskiego, lecz z takimi „wspomagającymi” dziennikarzami tylko wzbudzamy politowania smiech. Michnik, do cholery, zadziałaj bądź formalnie odetnij się od GW!!
6.07 g. 15 Pan Darek zaprosił mnie na 20.08 na nagranie dwóch edycji „Słownika..” (na 20.09 i na 29.11). Wysłałem mu ewentualne pytania (chciał coś o Wszystkich Świętych):
1.Trwają już przygotowania do Halloweenu, odpowiednika mickiewiczowskich DZIADÓW.
Wikipedia podaje jako przykład synkretyzmu religijnego relację między DZIADAMI a ZADUSZKAMI. Według mnie synkretyzm wiąże się z łączeniem i tolerancją, a tu mamy ZAWŁASZCZENIE i UMYŚLNĄ MARGINALIZACJĘ. Czy mam rację?
2. Nie mam nic (do powiedzenia)
Nie mam niczego (do sprzedania)
Raz biernik, raz dopełniacz; czy słusznie?
I drugie pytanie: śmieci czy śmiecie?
Dostałem przesyłkę od p. Małgosi: pięknie wydane Dehnela "Kosmografię" i płytę Komedy. Obie, i książka, i płyta wydane przez "jej" Bibliotekę Narodową. Tekst Dehnela jako uzupełnienie renesansowych map.
7.07 g. 7 Będę modny. Albo cool. Bo użyję strasznego słowa "porażająca". Proszę: Porażajaca niedojrzałość posłów polskiego Sejmu zdominowała inne klęski światowe. Otóż, w Polsce, którą sami posłowie potraktowali jak ZADUPIE, bawili się w nocne obrady Sejmu, byle pan Duda mógł oszukać pana Obamę. No i sprawa się rypła, przyjaźnie do Polski nastawieni szpiedzy z CIA, poinformowali Polaków, że o całej mistyfikacji Obama wie. Tak więc dalszy cyrk z tworzeniem lewego dokumentu o TK psu na budę się nie przyda. Uradowani posłowie mogą najbliższą noc spędzić w łóżku.
g.14 Paweł skrytykował stanowisko Frondy w sprawie rehabilitacji słupskiej czarownicy. Poczułem się zmuszony do odpowiedzi:
Od razu z grubej rury i kawa na ławę. Przecież jeśli się mówi A to trzeba powiedzieć B. Więc słuchaj. Społeczeństwo stwarza popyt na usługi egzorcysty, żeby wypędził Złego. 120 egzorcystów nie może wyrobić się ze zleceniami. Tym samym społeczeństwo daje świadectwo prawdzie, że Zły może człowieka opętać Z tego juz logiczny wniosek, że tzw czarownice, w tym ta ze Słupska, były opętane przez Złego, nosiły go w sobie. W większości przypadków stwierdzał to profesjalny kompetentny Sąd inkwizycyjny, a wskutek wielkiej liczby przypadków czasem oceniał to miejscowy pasterz lub lokalna wspólnota. Nieraz próbowano torturami Złego wypędzić, lecz było to bydlę uparte i nie było innego wyjścia poza spaleniem Złego. Unicestwiało się przy okazji ciało grzesznej kobiety, lecz cel uświeca środki. Fronda spostrzega ZŁO, tym bardziej, że to firmuje sodomita
8.07 g.7 Nasza ulubiona pani Stankiewicz rozdaje ulotki informujące jak Tusk z Putinem zabili pana prezydenta Kaczyńskiego i dziesięciu generałów N A T O!!!!!!!!!!! To NATO się udało szczególnie w połączeniu z wystawą smoleńską w pomieszczeniach NATO na Stadionie Narodowym.
A co nato opozycja? Ostatni przejaw działalności to wniosek, z góry skazany na przegranie, o dymisję Macierewicza. Pan Prezes rechotał. A jeszcze się okazało, że do NATO wprowadził Polskę nie Kwaśniewski, a Olszewski. Kwaśniewski podobno nie mógł, bo Lewica była przeciw. Polski lud uwierzy!!!
g. 7.30 WYBORCZA,PL krytykuje wybranego przeze mnie premiera Trudeau:
„Premier Kanady nie zawodzi również przy okazji warszawskiego szczytu NATO. Do stolicy Polski postanowił zabrać swojego syna - Xaviera. Wyraźnie widać, że chłopiec przygotował się na emocjonujący weekend....”
Panowie Pseudodziennikarze! Tak się nie robi! Państwo Polskie zwróciło się z prośbą o militarną pomoc, bo samo czuje się bezbronne. Czterech członków NATO zgodziło się pomóc, w tym KANADA. To, prostaki, podziękujcie PANU PREMIEROWI TRUDEAU a nie czepiajcie się dupereli. Jak się jest PETENTEM, to trzeba o tym pamiętać.
g.18 Przemysław Wilczyński w nowym TP pisze:
„Zacznijmy od cytatu. „Wychowując się w otoczeniu starości, choroby i śmierci, stykają się na co dzień z dramatem samotności ludzi częstokroć pozbawionych wsparcia najbliższej rodziny. Funkcjonowanie w takim otoczeniu jest bardzo trudne dla osób dorosłych. Tym bardziej trudno je uznać za odpowiednie dla prawidłowego kształtowania postaw i rozwoju emocjonalnego dzieci”. Nie, to nie wyimek z internetowego komentarza. To oficjalne uzasadnienie nowelizacji ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, autorstwa posłów PiS, zgodnie z którą nie będzie można ulokować w jednym budynku bądź na jednym podwórku domu dziecka i domu pomocy społecznej. Intencja? Aż nadto klarowna: człowiek młody nie powinien się ze starością stykać, bo „funkcjonowanie w takim otoczeniu” może mu zaszkodzić....”
I znowu włosy mnie dęba stanęły. Komentarza nie będzie, bo znowu o zacofaniu, o opóźnieniu cywilizacyjnym Polski, ględzić już mnie się nie chce. Za to informacja. Od dziesięciu lat mieszkam w domu starców w Toronto, w którym standardowo mieści się przedszkole. Tak jak napisałem: to jest standard, który starym zmniejsza poczucie osamotnienia, a dla młodych jest przyjemną lekcją obywatelskiego wychowania. Amen
9.07 g.0 W TP niezły artykuł ks. Ludwika Wiśniewskiego dostępny na powszeh.net/owisniewski. Znaczenie apokalipsy wyjaśnia bp Grzegorz Ryś:
„..Dosłownie „apokalipsa” oznacza „zdjęcie przykrywki” – greckie słowo „apokalypto” bierze się z dwóch: „kalypto” – przykryć, ukryć, zakryć, schować, i „apo” – z (w sensie ang. off, away). Jak widać, apokalipsa to szczególne objawienie – to odsłonięcie tego, co jest wewnątrz, zakryte i niedostrzegalne. Samo słowo już nas przestrzega, ale nie przed „zniszczeniem”, tylko przed uznawaniem tego, co widzimy, za całą (!) rzeczywistość. To, co istotne, leży głębiej; być może, aby do tego dotrzeć, trzeba pewnego wysiłku i starania. Może potrzeba… miłości!...”
g.1 Jan Żaryn z IPN tworzy nową historię Jedwabnego:
„..Wiemy również, że nawet jeśli część ludności polskiej uczestniczyła pod przymusem lub w jakiejś części motywowani pogańską nienawiścią w tym "spektaklu", to jednak większość patrzyła z odrazą na to co Niemcy zgotowali tym niewinnym ludziom...”
No comments. Tylko jak Żaryn dostrzegł „pogańską nienawiść” w tak katolickim narodzie?
g.6 Na koniec lektury TP dwie uwagi. Pierwsza to dziwny zbieg okoliczności: z jednej strony – mój Drogi Paweł wybrał się z po wielu latach z Kanady do Wrocławia, a z drugiej - w dniach 1 – 16 lipca odbywa się tam ciekawy Brave Festival. Takie śmieszne skojarzenie, Druga uwaga dotyczy ciekawego listu czytelnika na temat zamykania sklepów w niedzielę, z którego logiczne sedno przepisuję:
„....Po drugie, skutecznym sposobem ograniczenia niedzielnego handlu, a nawet jego zaprzestania, jest nieodwiedzanie sklepów. Wtedy albo zostanie ograniczona liczba osób obsługujących klientów w otwartych placówkach, albo sklepy, ze względu na niedzielną nierentowność, zostaną w ten dzień zamknięte.
Po trzecie, nie słyszałem z kościelnych ambon potępienia dla niedzielnych zakupów. Nie słyszałem też, by kupowanie w niedzielę interpretowano jako grzeszne...”
g.8 DZIWNY TEN ŚWIAT!! Kanadyjska TV „CP24” o szczycie w W-wie
„1. Premier Trudeau przebywa w Warszawie (Polska) na szczucie NATO
2.. Uzgodniono na szczycie utrzymanie wojskowej obecności NATO w Afganistanie
KONIEC. KROPKA
10.07 g.1 Warto poznać wiadomości kanadyjskie CP24 po zakończonym szczycie NATO:
1. Kanada wyśle do Łotwy 450 żołnierzy
2. Postanowiono wesprzeć siły NATO w Północnej Afryce i na Środkowym Wschodzie
3. Ambasador rosyjski w Kanadzie skrytykował zamiar rozlokowania żołnierzy Kanady na Łotwie w ramach decyzji NATO
Czy informacje polskich i kanadyjskich mediów dotyczą tego samego szczytu???
12.07 g.15 Czepianie się Morawieckiego za stwierdzenie, że 500+ pokrywane jest z kredytu, świadczy o niskim poziomie edukacji matematyczno - ekonomiczno -bankowej. Teraz Błaszczak chce zabrać emerytury i renty UB-kom, czyli przegrać kupę spraw przed Trybunałem Międzynarodowym. Nie moja sprawa, natomiast mnie przysługuje prawo obśmiania kalkulacji. Zobaczmy: 100 UB-eków pobiera po 12 tys miesięcznie. Błaszczak zabiera każdemu 10 tys. Rocznie ZARABIA 100x10x12 rocznie tj 12 000 tys tj 12 mln. Mam przykrą wiadomość dla Błaszczaka: te paskudne ubeki zginęły dzisiaj w katastrofie lotniczej. Teoretycznie Skarb Państwa (ZUS) zarabia 2 tys miesięcznie na każdym poległym UB-ku. Ile straci Błaszczak? Przecież nie może odejmować 10 tys od ich emerytur, bo oni nie żyją i nikt im emerytury nie nalicza. Mieliśmy MARTWE DUSZE Gogola, ale MARTWE DUSZE Błaszczaka nie wypalą. Pytanie ile straci Błaszczak, gdy w katastrofie zginie tylko połowa?
g. 15 lekcja języka polskiego. GAZETA.PL:
"- Nie zaciągnęliśmy żadnego kredytu na program 500 plus, lecz zainwestowaliśmy w przyszłość Polski i polskich rodzin - stwierdziła szefowa rządu Beata Szydło...".
Skoro pieniądze na 500+ nie pochodzą z kredytu, to skladnia jezyka polskiego plus logika wymagają w drugiej części zdania , po "lecz", PODANIA ŹRÓDŁA FINANSOWANIA 500+. Tymczasem Szydło umieszcza frazę NIESPÓJNĄ z pierwszą częścią sentencji. Co zauinwestowaliśmy? Skąd pochodzą pieniądze na 500+? Jak juz usiłowałem tłumaczyć wczoraj WSZYSTKIE WYDATKI budżetu finansowane są z KREDYTU bankowego!!!!
14.07 g. 5 GAZETA,PL ""Kaczyński: mój brat był zastępcą Lecha Wałęsy, potężną postacią faktycznie kierującą związkiem..." NO COMMENTS
g. 20 Kiedyś ktoś głupi powiedział, że nieważne czy dobrze czy źle, lecz grunt by o tobie mówili/ Że to głupie potwierdza nowy news o Polsce w kamadyjskiej TV "CP 24". W wolnym tłumaczeniu:
"Polska administracja wywołała krytykę zaprzeczając odpowiedzialności Polaków za dwa pogromy Żydów w latach 40."
Jest to jeden z głównych dzidiejszych newsów odbierany i komentowany przez całą Kanadę. Serdecznie "dziękuemy" POLSKIM WŁADZOM za kształtowanie wizerunku Polski, który utrudnia nam życie.
15.07 g. 10 GAZETA.PL: Błaszczak O Nicei "...To jest konsekwencja polityki multikulti, poprawności politycznej - ocenił przyczyny zamachu Błaszczak. y zamachu Błaszczak. ..."
TO JA, KANADYJCZYK, W IMIENIU KANADYJSKIEGO MULTIKULTI MÓWIĘ: MISTER BŁASZCZAK, ZAMKNIJ MORDĘ, NIE OBRAŻAJ NAS, BO NASI CHŁOPCY, ZAPROSZENI PRZEZ WAS O POMOC TAM SĄ I ZA TAKIE SŁOWA DOSTANIESZ BAŃKI, ŻE CIĘ SAM PREZES NIE POZNA!!!!
16.07 g.4 KTO TO ROBI I PO CO? Nie mogę zrozumieć różnicy między stylem informacji w Kanadzie i w Polsce. Dlaczego kanadyjskie media spokojnie, gdzieś na piątym miejscu, podały wiadomości o próbie zamachu w Turcji, podczas gdy polskie ekscytowały się, powodując lawinę potwornych, nienawistnych komentarzy pod adresem wyznawców islamu.
g. 21 TP z 17.072016 o. Ludwik Wiśniewski:
"...W moim przekonaniu zagubiliśmy kierunek, w którym powinno podążać chrześcijaństwo. Za nasze główne zadanie uznaliśmy w polskim Kościele przemianę świata – budowę Królestwa Bożego na ziemi – nie zaś przemianę człowieka i tworzenie Królestwa Bożego w ludzkich sercach. Manifestem katolicyzmu przestało być dla nas Kazanie na Górze, które jest sercem Ewangelii. Stało się nim natomiast wezwanie do walki w obronie chrześcijańskiej cywilizacji i chrześcijańskich wartości.
Dopracowaliśmy się nowego polskiego mesjanizmu. Wydaje nam się, że tylko my w zlaicyzowanej, pogańskiej Europie zachowaliśmy żywotne chrześcijaństwo. Kościół w naszym wydaniu ma być armią ludzi zdolną do podjęcia walki ze swoimi wrogami: „cywilizacją śmierci”, liberalizmem, masonerią i wszelkim „lewactwem”. W ten sposób przestał być on zdolny do funkcjonowania ponad podziałami ideologiczno-politycznymi....
.....Tymczasem Kościół polski nie rozmawia. Kościół polski poucza. Nie uwzględnia głosu wiernych, gdyż od świeckich nie oczekuje się myślenia, lecz akceptacji autorytetu.....
.....Łączenie katolicyzmu z polskością przeszkadza nam w zajęciu godnego miejsca pośród narodów Europy, które są społeczeństwami pluralistycznymi. Jest także „strawą” karmiącą wystąpienia antysemickie, a ostatnio także antymuzułmańskie. Odwracanie się od uchodźców nie byłoby tak chętnie przyjmowane przez nasze społeczeństwo, gdyby nie czyniono tego w imię obrony chrześcijaństwa i polskości....."
17.07 g. 6 W TP obok powyzszego o. Wiśniewskiego, wart uwagi tylko prześmiewca KLATA:
"...Co jeszcze imponowało podczas naszego szczytu NATO? Alternatywne wizje historii, niczym z „Archiwum X”. Doprawdy, nie spodziewałem się po naszych teraźniejszych, dzierżących mandat suwerena włodarzach aż takiej fantazji, na miarę Philipa K. Dicka nieomal. Kto Polskę wprowadzał, kto się opierał, kto pierwszy cel wyznaczył, kto musiał wstawać wcześnie, a kto mógł spać za długo – wszystko na tablicach niemal Mojżeszowych do wierzenia podane, w wersji wielce tuningowanej. Oprócz tego: armatohaubica Krab, oraz Langusta – wyrzutnia rakietowa. Mniam, mniam..."
18.01 g,8 Aby zrelaksować się po lekturze czterech tomów Rybakowa "Dzieci Arbatu" wszedlem na stronę "GAZETA.PL Wiadomości" i czytam:
".....26-letni mężczyzna został wyprowadzony z maszyny, bo jedna z pasażerek stwierdziła, że wygląda, jak terrorysta.... .... Miał polecieć z Gdańska do Londynu, do pracy. Zamiast tego, trafił do celi... ...Później przesłuchiwało go ABW.. ..Ostatecznie 26-latek został zwolniony. - Agenci stwierdzili, że jestem niegroźny. Przeprosili mnie za to zdarzenie i wypuścili - mówił mężczyzna dziennikarzom..... ...Radio Gdańsk opisuje, że problemy mężczyzny się nie skończyły. Następnego dnia znów próbował dostać się do Londynu. Linia lotnicza przebukowała mu bilet, jednak gdy chciał odprawić się na lotnisku, obsługa stwierdziła, że jest on na liście terrorystów Wizzair. Nie wpuszczono go więc na pokład....."
JEDEN FAŁSZYWY DONOS, NAPIĘTNOWANIE, ZŁAMANE ŻYCIE czyli kontynuacja Rybakowa
20.07 g. 5 Następny SAMOBÓJ (po skandalicznej propozycji podwyżek wynagrodzenia dla "elyty") Tym razem chodzi o przesłuchanie Rzeplińskiego przed połączonymi sejmowymi komisjami. Nie ma co komentować, bo nie upadłem jeszcze tak nisko, by przytaczać słowa "baby z magla" Pawłowicz czy jej kolegów posłów PiS - kompletnych ignorantów. Be względu na niuanse prawnicze samo przeciwstawienie ludzi o tak różnym poziomie intelektualnym i kulturalnym jest żenującą serią strzałów we własne kolano; i nie tylko.
Z dnia wczorajszego: zagranie Jarka bratanicą w sprawie apelu smoleńskiego, jeszcze raz dowodzi, że jest znienawidzonym przeze mnie, lecz JEDYNYM AUTENTYCZNYM POLITYKIEM w Polsce. Zdolny, jucha!!
g.7 Niejaki Samuel Perreira do PREZESA TK WYBITNEGO PRAWNIKA I UCZONEGO:
".....Prezes Rzepliński mógłby przynajmniej założyć krawat. Choćby z szacunku do parlamentu...”
To już nie magiel, to RYNSZTOK
g. 10 „..Trzech posłów Platformy Obywatelskiej - Stanisław Huskowski, Jacek Protasiewicz i Michał Kamiński - zostało wykluczonych z partii i klubu PO. Zdecydował o tym zarząd Platformy Obywatelskiej. ...."
Brawo, Schetyna! Lepiej późno niż wcale!
g.15 MAJSTERSZTYK KACZYŃSKIEGO:
"...• PiS po konsultacjach wycofuje projekt ws. podwyżek wynagrodzeń
• Klub ma jednak złożyć nowy projekt w tej sprawie ograniczający podwyżki
• W nowych założeniach nie obejmą one posłów i senatorów..."
I mamy efekt jak z kozą Żyda. (Narzekającemu na ciasnotę Żydowi rabbi nakazywał sukcesywnie dokwaterowywać różnych ludzi a w końcu kozę. Później, po pozbyciu się kozy, Żyd poczuł się szczęśliwy, mimo pogorszenia się sytuacji). PODWYŻKI BĘDĄ, DLA SWOICH W ADMINISTRACJI, a lud będzie zadowolony jak ten Żyd
21.07. g.0 Z nowego Tygodnika Powszechnego z 26.07 wynotowałem jedynie fragment fekietonu Jana KLATY:
"......U nas żadne multi – kulti zamachu nie zrobi, bo Błaszczak zapobieże w naszej chacie z kraja. I dzięki szeryfowi Błaszczakowi czuję się bezpiecznie jak nigdy w życiu, i wiem na sto procent, że jeśli nawet kiedyś ktoś, przypuśćmy, rozjedzie mnie samochodem podczas spaceru w Sopocie na Monciaku, to z pewnością sprawca będzie biały, będzie miał polskie imię, nazwisko i rodziców, będzie moim stuprocentowym rodakiem. To krzepi. A za ewentualne polskie łzy szeryfa Błaszczaka z góry dziękuję. Obejdę się...."
g. 4 13 godzin minęło od mojej notki o MAJSTERSZTYKU KACZYŃSKIEGO, i już czytam:
" ....Kaczyński nie wiedział o projekcie podwyżek? "Nie chcę być w skórze tych, którzy to forsowali"...."
g. 6 GAZETA.PL:
" ....Nie sądzę, byśmy mieli prawo pouczać innych. Spójrzcie, co dzieje się w naszym kraju, gdzie ludzie z zimną krwią zabijają policjantów - powiedział Donald Trump. ..."
Jak jego nie lubić??
g. 8 GAZETAPL:
"Muzeum Holokaustu w USA prosi o reakcję prezydenta Dudę.....
...Amerykańskie muzeum stwierdziło, że niepokojący jest fakt, iż minister odpowiedzialna za edukację w Polsce kwestionuje fakty związane ze zbrodniami dokonanymi na Żydach na polskich ziemiach......"
A PAN UCZONY SZAREK CO NA TO??
g. 16 Ale media zwarły się przeciwko PO i Schetynie. GAZETA.PL:
"Rozłam w PO. 30 posłów pisze do Schetyny. Kto? Niektóre nazwiska wyciekły.."
CZYLI NAWET NIE WIADOMO KTO!!! A sondaż PO w górę, ha, ha!
22.07 g.3 PRZEZ 45 LAT MOJEGO ŻYCIA NAJWAŻNIEJSZYM ŚWIĘTEM BYŁ 22 LIPCA, O KTÓRYM PIES Z KULAWĄ NOGĄ DZISIAJ NIE WSPOMNI. PIES WAS TRĄCAŁ, PANOWIE ZAKŁAMYWACZE HISTORII.
DO MŁODYCH! ŻAŁUJCIE, ŻE TO NIE DLA WAS. DZIĘKI RADOSNYM FESTYNOM W KAŻDYM ZAKĄTKU POLSKI I TRWAJĄCYM WAKACJOM BYŁ TO OGÓLNOPOLSKI DZIEŃ PODRYWU, MIŁOŚCI I SEKSU.
WIKIPEDIA:
"Narodowe Święto Odrodzenia Polski – najważniejsze polskie święto państwowe w okresie Polski Ludowej, obchodzone co roku 22 lipca (do 1989), na pamiątkę rocznicy ogłoszenia Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego w 1944 roku..... ...Dzień 22 lipca ustanowiono świętem narodowym (i dniem wolnym od pracy) ustawą Krajowej Rady Narodowej w dniu 22 lipca 1945 .. ...Zniesione zostało ustawą Sejmu RP z dnia 6 kwietnia 1990...
...Święto obchodzono w całym okresie Polski Ludowej. Główne uroczystości odbywały się na placu Zwycięstwa (obecnie placu marszałka Józefa Piłsudskiego) w Warszawie, bądź na Stadionie Dziesięciolecia. Święto to było dniem wolnym od pracy. Zostało zniesione ustawą Sejmu Kontraktowego z 6 kwietnia 1990 r. (weszła w życie 28 kwietnia); równocześnie przywrócono Święto Narodowe Trzeciego Maja.
Na dzień 22 lipca starano się wyznaczać ważne rocznice i wydarzenia[5]. W Warszawie w ten dzień oddano do użytku m.in. odbudowany most Poniatowskiego (1946), Trasę W-Z (1949), Marszałkowską Dzielnicę Mieszkaniową (1950), Pałac Kultury i Nauki iStadion Dziesięciolecia (1955) oraz most Łazienkowski (1974)...."
PS Tak samo nie przysługuje wam, nienawistnym kłamcom, wspomnienie wspaniałej czekolady z Zakładów im. 22 lipca d. Wedel. Konsumujcie ten szajs robiony obecnie
24.07 g. 7 Oj, dana, dana, uśmiałem się z samego rana, bo na GAZETA.PL przeczytałem:
"Adrian Zandberg
Jestem naprawdę ciekaw, jak "media narodowe" odniosą się do stanowiska rozesłanego dziś przez Watykan. Polscy politycy zostali w nim oskarżeni o cyniczne rozbudzanie lęku przed imigrantami i zbijanie na nim politycznego kapitału. Pismo mówi też o rozplenieniu się nacjonalistycznych bojówek i aktach rasistowskiej przemocy na ulicach polskich miast.
Do tego, że zdaniem polskiej prawicy papież Franciszek jest lewakiem i tajnym członkiem partii Razem, zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Tym razem prawica będzie miała większy kłopot: stanowisko podpisał rzecznik polskiego episkopatu..."
My mieliśmy PAPIEŻA - POLAKA, a obecnie dyżurnego teologa Terlikowskiego który już nieraz udowodnił, że Argentyńczyk bzdury gada i robi. Howgh!
27.07 g. 6 Tetyda kąpiąc Achillesa w Styksie trzymała go za piętę i przez nią musiał zginąć. Nie wiem kto i za co trzymał Jarosława Kaczyńskiego, wiem natomiast, że Pięta chwały mu nie przynosi. To bydlę powiedziało:(GAZETA.PL):
„- Nie chcę się wypowiadać na ten temat, bo nie znam wystarczająco życiorysu Władysława Bartoszewskiego. Jego wyjście z powodów zdrowotnych z obozu koncentracyjnego to zaskakująca historia - powiedział Pięta."
Oczywiście, taka kreatura nie wie co to jest, popularyzowana przez Bartoszewskiego - PRZYZWOITOŚĆ, ani też nie zna sentencji łacińskiej „De mortuis aut bene aut nihil”. Co zrobić? Naród wybrał, a Prezes Kaczyński konsekwencje ponosi. Współczuję mu!
28.07 g. 3 Krzysztof Euglas G. zadał wczoraj pytanie na fb:
„Ciekawe kto w nas chce zaszczepić strach i ogólne poruszenie i po co?"
Próbowałem mu odpowiedzieć:
„Niestety, masz rację; jak historia uczy motorem wszelkiej nienawiści, zwłaszcza religijnej, jest Kościół Rzymski, a Kaczyński za wygrane wybory i ciągłe poparcie, musi płacić, i tą nienawiść promować. Zakazana jest legenda o trzech braciach Słowianach, bo Kościół Prawosławny to największy wróg Rzymu ….
….Propagandziści stwarzają pojęcia symbole na rzecz bieżącej polityki. Tak nadano nowe znaczenie "terroryzmowi", a poprzednio "totalitaryzmowi", bo oszołom McCarthy wykorzystał Hannah Arendt i jej termin w swojej obsesji antysowieckiej, aby zrównać zbrodnie hitlerowskie z sowieckimi, co przyniosło odwrotny skutek, bo pomniejszyło obie”
2.08. g.8 MDLĄ mnie media, bo co w nich mamy? 1. Jeszcze Papież nie wyleciał, a jego nauki zbezcześcił zakonnik odmawiając rozmowy z reporterem TVN. 2. Nowy szczyt głupoty: • „Joanna Lichocka jest członkinią Rady Mediów Narodowych
• W rozmowie z "Wirtualnymi mediami" oceniła sytuację w mediach
• "Media publiczne nie są już narzędziem walki partyjnej" – zapewnia”
Skoro w mediach jest WYŁĄCZNIE JEDNA partia, to z kim ma walczyć? Do jakiejkolwiek walki niezbędny jest przeciwnik, a go „nima”, bo się go wyeliminowało. Pozostaje Lichockiej sparring z Kurskim. Pozostaje też walka o najczęstsze występowanie w TVP między Karnowskimi, Gmyzem i Lisickim
g. 23 „Była interwencja prezesa Kaczyńskiego? Jacek Kurski na razie zostaje na stanowisku szefa TVP”
Kurski,odwołany na wniosek Lichockiej, przywrócony. Nie wróżę długiej kariery Lichockiej, która popisała się nieznajomością realiów, otwierając usta bez uzgodnienia z Prezesem. Bracia Karnowscy wyrazili opinię, że Kurski zasługuje na nagrodę, a więc chryja
4.08 g. 15 GAZETA.PL:
„Od PiS po Nowoczesną i PO. Partie jednym głosem przeciw liberalizacji prawa aborcyjnego”
Czyżby każdy partyjniak miał w rodzinie SKROBIĄCEGO GINEKOLOGA????
g. 21 W ostatnim TP Stasiuk:
„Chcemy zejść do piwnicy i przeczekać nadejście historii, tak jak kiedyś przeczekiwało się nalot. Ale to się nie uda. Jesteśmy zbyt mali, a świat stał się zbyt wielki. Nie przeczekamy historii w naszych narodowych i państwowych norach....
….Wiem, o czym mówię, ponieważ pochodzę z kraju opanowanego pasją przeszłości i pragnieniem wielkości. Nikt tu nie jest zadowolony z miejsca, które przyszło mu zajmować. „Szewc zazdrości kanonikowi, że biskupem został” – to stare powiedzenie wciąż jest aktualne. Przeszłość nas więzi. Zwłaszcza ta, która wydaje się być większa, bardziej heroiczna niż teraźniejszość. Tęsknimy do niej, wierzymy, że można ją wskrzesić. Wierzymy, że powrót do niej pomoże odzyskać nam siły, które rzekomo utraciliśmy. Uważamy, że w minionym tkwią odpowiedzi na przyszłe. Wszak świat jest zły, wrogi, nieobliczalny, obcy, a przecież kiedyś taki nie był. Przecież kiedyś to my dyktowaliśmy warunki, kiedyś to nas się bano, z nami liczono i żaden najazd obcych nam nie groził, ponieważ to my wyznaczaliśmy granice świata....
...Próbujemy się skryć jak ślimak w swojej skorupie. Wybieramy przeszłość. Żeby było jak kiedyś. W zaciszu dobrze strzeżonych granic. Najlepiej za jakimś kordonem sanitarnym. Za jakąś nową żelazną kurtyną. W mocarstwie, którego wszyscy się boją, albo chociaż w kraju, do którego nikt się nie wślizgnie. Żebyśmy mogli spotykać tylko sobie podobnych. Żeby rano na ulicy był tylko pan Kowalski, pani Gruber, pan Jones. Żeby nie trzeba było uśmiechać się do obcych. Bo to jest najgorsze: udawanie. Bo wreszcie chcemy być sobą. I nareszcie możemy, bo nie jest to już żaden wstyd. Tak jak w moim kraju, gdzie szef rządzącej partii o uchodźcach ma do powiedzenia tyle, że roznoszą choroby, a hierarchowie kościelni w udręczonych tłumach uciekinierów przed wojną, głodem i śmiercią widzą jedynie religijną konkurencję oraz forpocztę terroryzmu...”
5.08 g.7 Skończyłem w nocy lekturę nowego TP i naszła mnie ochota na zdefiniowanie mojego stosunku do Boga. Bo to, że odrzucam osobowego, a akceptuję nieskończonego w pełnym tego słowa znaczeniu oraz nadrzędnego w stosunku do Natury to w skrócie podstawa mojego poglądu, który więc zbliża mnie do PANENTEIZMU. I teraz swoją rolę odegrała moja skleroza. Znalazłem mój własny esej z 2013 roku i z ciekawością przeczytałem. Tezą jego jest, że bezosobowy „Bóg jest nadrzędny w stosunku do Wszechświata i NIEOGRANICZONY w każdym względzie”.
No i przeszła mnie ochota na rozmyślania, bo niewiele ponad treść eseju mam do dodania. A adres eseju: http://wgwg1943.blogspot.ca/2013/11/panenteizm.html
7.08 g.6 Po ciapatych w Nadwiślańskim Kraju Nienawiści obiektem stał się mój ulubiony polityk Trump. Obrzucono go błotem niespotykanym w innych krajach. I nagle wykreowana przez Kaczyńskiego niejaka ANDERS krzyknęła wg GAZETA.PL
„Anders mówi, że Trump może być świetnym prezydentem.”
No to macie problem z panią senator, ha, ha!!!
PS. Dwa dni temu, gdy polskie media podawały o nawet PIĘTNASTOPUNKTOWEJ przewadze Clinton, w Kanadzie podawano WYŁĄCZNIE Reutersa przewagę TRZYPUNKTOWĄ.
To wszystko szkodliwa działalność złodzieja Tuska
g.16 GAZETA.PL „Należy zerwać negocjacje o przystąpieniu Turcji do UE..........."
CO ZA OBŁUDA!!!!! JAKBY KTOKOLWIEK DOPUSZCZAŁ PRZYJĘCIE TURCJI DO UE
g.19. GAZETA.PL : "Syryjscy rebelianci, którzy połączyli siły z dżihadystami tworząc tzw. Armię Podboju (Dżaih al-Fatah), zapowiedzieli w niedzielę wieczorem rozpoczęcie ofensywy w celu opanowania całego miasta Aleppo."
Czy to znaczy, że WSPIERANI PRZEZ USA REBELIANCI połączyli się z WROGIEM USA - ISIS? Toż to PARANOJA!!!
8.08 g. 2 GAZETA.PL : "Jestem zwolennikiem utrzymania przez PO konserwatywnej kotwicy. Chcę powrotu do źródeł Platformy, czyli jej liberalno-konserwatywnego charakteru. Chcę też, by była w swoim przekazie chadecka..."
Powrót to dla Niesiołowskiego, a dla RYDZYKA - ALTERNATYWA!!!!
Grzesia nowe hasło: "DUPA GOŁA BEZ KOŚCIOŁA"
9.08 g.2 GAZETA.PL :
Minister Kowalczyk przyznaje bez ogródek: "Brakuje 5 miliardów zł na 500 plus"
Do moich urodzin, tj mojego proroctwa, pozostało jeszcze 265 dni, a tu taki prezent. Dziękuję,
g.6 Dziewiąty dzień dzisiaj spuszczania cukru z 12,0, i pełen sukces: potwierdzone trzykrotnie 6,0; jedziemy dalej, do oddania krwi na badania mam jeszcze rezerwę dwóch tygodni. Unieruchomiony przy stole (już przejście o kulach do samochodu jest wysiłkiem, bo długi korytarz) mam problem z przemianą materii, lecz 8 dni diety, niezbyt radykalnej, pozwala na dojście do "normalności". Bez tego nie mógłbym iść z wizytą 9.09 do mojej nefrolożki, Chinki Dunn (jest apodyktyczna). Rozbudowany przemysł okołocukrzycowy "inspiruje" lekarzy do wmawiania pacjentom cukrzycy. Po raz pierwszy dałem się na to nabrać ponad 20 lat temu, ale zmądrzałem i od tamtego czasu nie przyjąłem żadnego leku w żadnej formie. Za karę ograniczono mnie bezpłatny dostęp do pasków do mierzenia poziomu glukozy do 100 rocznie. Więcej, jak się zgodzę na insulinę. Podobnie z cholosterolem, który mam niezmienny od 50 lat, a lekarze wmuszają Zocor.
Dzisiaj odbieram vana, łatwiej będzie wsiadać i wysiadać.
11.08 g.0 GAZETA.PL: "W październiku 2014 r. radykalni islamiści dokonali dwóch ataków w kanadyjskiej prowincji Quebec, w tym na budynek parlamentu federalnego w Ottawie"
Drodzy polscy PSEUDODZIENNIKARZE! Czy wy macie maturę? Ottawa, stolica Kanady leży w prowincji ONTARIO!!!!!
o. Oszajca w nowym TP:
„Bylibyśmy jednak ślepi, gdybyśmy nie dostrzegli rys i pęknięć w przestrzeni wiary dzisiejszych Polaków. (…) Nauczanie Kościoła jest ciągle słabo znane, relatywizowane lub wręcz pomijane w codziennych wyborach” – mówi z kolei abp Stanisław Gądecki."
14.08 g.4 GAZETA.PL Promocja pijaństwa:
"......awaturnik nie usłyszy zarzutów, ponieważ był pod wpływem alkoholu. Odpowie jednak za zakłócanie porządku w samolocie, za co grozi mu mandat w wysokości 500 zł..."
No i jak nie tęsknić za PRL-em, w którym ALKOHOL był OKOLICZNOŚCIĄ OBCIĄŻĄJĄCĄ
15.08 g. 8 GAZETA. PL Macierewicz.....
"Zaznaczył, że trzeba też pamiętać o "tych, którzy polegli w Katyniu strzałem w tył głowy, płacąc za obronę Warszawy w 1920 r. i o tych, którzy lata później, w 2010 r. polegli, lecąc by oddać hołd ofiarom sowieckiego ludobójstwa i powiedzieć całemu światu o cenie, jaką naród polski płacił za bezpieczeństwo Europy".
Mimo mojego uwielbienia zabawnego Antosia, nie mogę zrozumieć, w jaki sposób obrońcy Warszawy "zasłużyli" na Katyń. Bo jeśli Macierewicz miał na myśli żołnierzy sowieckich, którzy zmarli w polskiej niewoli, to trzeba było powiedzieć
16.o8 g. 8 Do moich urodzin (proroctwo!!!) zostały 254 dni. Mamy pierwszą jaskółkę: GAZETA.PL:
"• Rząd opublikował wyroki TK wydane po 9 marca tego roku
•To 21 orzeczeń, ale m.in. bez tego z 9 marca o niekonstytucyjności noweli
• Wyroki opublikowano na podstawie ustawy z 22 lipca o TK"
Rząd opublikował jako "wyroki TK" decyzje grupki kolesiów podjętych na prywathych spotkaniach. Inna opcja to, że Rząd radykalnie zmienił zdanie i tym spotkaniom zdecydował się nadać status formalny. Media nie podają, czy Szydło wypowiedziała stosowną frazę: Mea culpa!!
18.08 g 18 Jak nisko upadło dziennikarstwo w moim czytanym ponad 60 lat "Tygodniku Powszechnym" przedstawiam na podstawie artykułu nietolerowanego przeze mnie Wojciecha Pięciaka:
".... W minionym tygodniu lotnictwo rządowe lub rosyjskie przeprowadziło atak gazowy chlorem; kilkadziesiąt osób zostało zatrutych. Z kolei w mieście Idbil Rosjanie mieli użyć bomb kasetowych..."
Zwracam uwagę na słowa "lub" oraz "mieli". Te słowa służą Pięciakowi do dwukrotnego BEZPODSTAWNEGO oskarżenia Rosjan o najcięższe zbrodnie naruszające wszelkie konwencje. Bez wzgledu na mordercze instynkty Putina, takie sugestie, NICZYM NIE POPARTE, podważają wiarygodność Tygodnika Powszechnego.
20.08 g.19 Znajomy z fb zrecenzował (pozytywnie) "Czterech pacernych i psa", a ja swoim komentarzem sprowokowałem dyskusję, w której powiedziałem:
Współautorką scenariusza była jego żona, Maria Hulewiczowa, której życiorys jest z krainy absurdu (p.Wikipedia). Bohaterka Państwa Podziemnego, kurierka, sekretarka Mikołajczyka porzucona przez niego prosto w ręce kata ubeckiego Różańskiego, więziona w kaźniach ubeckich do 1954 roku, tworzy propagandowy, prosowiecki serial z mężem ,Przymanowskim, zwanym przez Kisiela - Żydem Pancernym w odróżnieniu od Centkiewicza - Żyda Polarnego
.....Ależ serial jest wspaniały, propaguje miłość i przyjaźń, i wszelkie uczucia pozytywne i mimo wrogiej antyrosyjskiej obsesyjnej propagandy większość normalnych Polaków wspomina go z sentymentem. Żyjemy w zakłamanych czasach, że młodych wspaniałych Polaków, zniewolonych przez ZSRR i osadzonych w łagrach, a zwolnionych dzięki paktowi Sikorski - Majski dzieli się na "bohaterów", bo zdążyli do Armii Andersa i na tych od Berlinga tzw "czerwoną hołotę, co przyszła na sowieckich bagnetach", a zamiast oddać im cześć , kreuje się na bohaterów najgorszych bandziorów jak Lupaszkę czy szefa bezpieki" w Nowym Targu - Ognia. Polska , delikatnie mówiąc,, łatwowierność i uleganie propagandzie, wzmocniona jest chęcią uwierzenia we własne mity i dlatego większość społeczeństwa zachwyca się sienkiewiczowskim "Ogniem i mieczem", gdzie głównym bohaterrem jest ukraiński bandyta i "łowca majątków wdowich" (to Norman Davies w "Bożym Igrzysku") Wiśniowiecki. Nie dajcie sobie wody z mózgu robić i akceptować, by garstkę prawdziwych bohaterów i patriotów, którzy zostali "w lesie" utożsamiano ze wszystkimi ugrupowaniami bandyckimi, a często czusto rabunkowymi. A skoro przekłamania wybacza się Sienkiewiczowi, to i można Przymanowskiemu, bo humanistyczne wartości, jak i fajna strona przygodowa do tego uprawniają .
g.19 Petru dał wspaniały prezent Kaczyńskiemu atakując PO i warszawski Ratusz. Mistrz rozbijania lewicy. Od początku go nie akceptowałem, sowiecką szkołę kończył (na placówce w Rosji)
21.06 g 12 wczoraj i dzisiaj uczestniczyłem w nagraniach "Słownika polsko-polskiego", których emisja będzie 1.10 i 29.10. W pierwszym zapytałem o "ciapate", dając Profesorowi dwie opcje: skóra w ciapki, w odróżnieniu od białej, czarnej czy żółtej czy też wypiek hinduski. Skłaniał się do ciapek, a dzisiaj powrócił do tego pytania i opowiedział się za ciastem. W drugim dzisiejszym, warte obejrzenia, bo dopuścił mnie do głosu, dotyczyło synkretyzmu religijnego, którego cechą jest tolerancja. A więc nie można tą nazwą obejmować zawłaszczania obrządków ludowych, pogańskich przez Kościoł Rzymski. Wszystko na przykładzie Halloweenu i mickiewiczowskich Dziadów contra Zaduszki przeniesione na 2.11. Profesor przyznał mnie rację, że w przypadku ZAWŁASZCZANIA nie można mówić o SYNKRETYZMIE
22.06 g. 6 Podaję wiadomości dla jednych dobre dla innych złe, lecz zawsze prawdziwe:
http://www.realclearpolitics.com/epolls/latest_polls/president/
Sunday, August 21
Race/Topic (Click to Sort)
Poll
Results
Spread
General Election: Trump vs. Clinton
LA Times/USC
Clinton 43, Trump 45
Trump +2
23.08 g. 20 Gratulacje dla Wielkiego Opozycjonisty Petru. GAZETA.PL:
• Michał Kamiński uważa, że PiS chce zawiesić prezydent Warszawy
• W jej miejsce miałby powołać tymczasowego komisarza
• "To jest polityczna gra na podzielenie opozycji" - mówił w TVN24
27.o8 g. 8 Moja tragedia z oczami kończy się po 5 dniach męki dzięki Tobromycin; już tylko lewe oko trochę łzawi i boli, no i pozostaje czerwone, ale podjąłem lekturę TP. I już mam mojego „ulubionego” Pęciaka:
„.... Steinmeier upadł przed Rosjanami na kolana...”
A dlaczego tak pan Pięciak to widzi? Bo...
„...chodzi np. o sposób, w jaki przedstawił genezę konfliktu na Ukrainie lub zestawianie aneksji Krymu z zachodnimi interwencjami w Kosowie i Libii. Przede wszystkim jednak: ubolewając nad pogorszeniem relacji między Rosją i Zachodem czy sytuacją w Syrii....”
Niech se Pęciak pluje, i tak niewielu jego wypociny przeczyta...
g.12 Są dwa plusy w nowym numerze TP: bardzo dobry felieton Jerzego Sosnowskiego o odpowiedzialności m.in. szkoły za nacjonalistyczne trendy w młodym pokoleniu oraz świetny wywiad z Wojcieszkiem. PRZEMYSŁAW WOJCIESZEK jest reżyserem filmowym i teatralnym. Debiutował jako scenarzysta filmu Witolda Adamka „Poniedziałek”. W 2004 r. wyreżyserował szeroko omawiany „Made in Poland” w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Rok później w TR Warszawa wystawił „Cokolwiek się zdarzy, kocham cię”. Ostatnio w Legnicy pokazał spektakl „Hymn narodowy”, w Teatrze TrzyRzecze „Polską krew”. Jego najnowszy film „Knives out” miał swoją premierę na tegorocznym festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
I trzeci plus - dla Klaty.
31.08 g.5 Oko w miarę wydobrzało, za to tragedia z szyją i kolanem, a do tego laptop sie popsuł, cooling fan wysiadł. Piszę na przedpotopowym, męczę sie, a tu jeszcze głowa mnie rozbolała po lekturze GAZETA.PL:
"Wspólne śledztwo ONZ i Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej trwało ponad rok i wykazało, że armia syryjska dokonała w kwietniu 2014 i w marcu 2015 roku ataków z użyciem iperytu siarkowego (gazu musztardowego) oraz chloru. Także dżihadyści z Państwa Islamskiego przeprowadzili taki atak w kwietniu ubiegłego roku - wskazuje się w raporcie.
Nie wiadomo, czy za wszystkim atakami stał reżim w Damaszku
Pracujący w terenie eksperci, mający mandat ONZ, wykryli łącznie w latach 2014-2015 dziewięć przypadków użycia broni chemicznej. Nie ma jednak całkowitej pewności, kto dokonał sześciu z nich, przypisywanych przez inne źródła reżimowi prezydenta Syrii Baszara el-Asada.
W ubiegłym tygodniu użycie broni chemicznej w Syrii potępiły USA i zapowiedziały, że będą dążyły do pociągnięcia winnych do odpowiedzialności "przy pomocy odpowiednich mechanizmów dyplomatycznych". Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA Ned Price ocenił, że "nie jest już możliwe zaprzeczanie, iż reżym syryjski wielokrotnie stosował gaz bojowy przeciwko własnemu narodowi".
Bo na moja kiepełę to wychodzi, że całe oskarżenie Asada dotyczy zaledwie trzech ataków z dziewięciu, a rację ma Price tylko w jednym, że ewentualne ataki Asada byłyby przeciwko współplemieńcom, bo gdyby to robili Amerykanie, to byłaby uzasadniona akcja przeciw terrorystom
31.08 g.5 Oko w miarę wydobrzało, za to tragedia z szyją i kolanem, a do tego laptop sie popsuł, cooling fan wysiadł. Piszę na przedpotopowym, męczę sie, a tu jeszcze głowa mnie rozbolała po lekturze GAZETA.PL:
"Wspólne śledztwo ONZ i Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej trwało ponad rok i wykazało, że armia syryjska dokonała w kwietniu 2014 i w marcu 2015 roku ataków z użyciem iperytu siarkowego (gazu musztardowego) oraz chloru. Także dżihadyści z Państwa Islamskiego przeprowadzili taki atak w kwietniu ubiegłego roku - wskazuje się w raporcie.
Nie wiadomo, czy za wszystkim atakami stał reżim w Damaszku
Pracujący w terenie eksperci, mający mandat ONZ, wykryli łącznie w latach 2014-2015 dziewięć przypadków użycia broni chemicznej. Nie ma jednak całkowitej pewności, kto dokonał sześciu z nich, przypisywanych przez inne źródła reżimowi prezydenta Syrii Baszara el-Asada.
W ubiegłym tygodniu użycie broni chemicznej w Syrii potępiły USA i zapowiedziały, że będą dążyły do pociągnięcia winnych do odpowiedzialności "przy pomocy odpowiednich mechanizmów dyplomatycznych". Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA Ned Price ocenił, że "nie jest już możliwe zaprzeczanie, iż reżym syryjski wielokrotnie stosował gaz bojowy przeciwko własnemu narodowi".
Bo na moja kiepełę to wychodzi, że całe oskarżenie Asada dotyczy zaledwie trzech ataków z dziewięciu, a rację ma Price tylko w jednym, że ewentualne ataki Asada byłyby przeciwko współplemieńcom, bo gdyby to robili Amerykanie, to byłaby uzasadniona akcja przeciw terrorystom
1.09 g.8 Skończyłem czytać nowy TP, w którym nic ciekawego nie ma, a jest nawet gorzej, bo na poziomie brukowca zaserwowano nam wywiad jakiejś nieprzygotowanej Kicińskiej z prymitywem Marzochem z Młodzieży Wszechpolskiej, nacjonalistą, który do książek czuje wstręt; za to z wielką pewnością siebie odpowiada na każde pytanie. Poziom szmatławca. I to gazeta, w której pisywały najtęższe głowy...
Indoktrynacja młodzież ogłupia.. Ale kto zatrudnił Kicińską? Ona nic nie wie, nic nie rozumie, nie ma żadnych argumentów, a z ich braku przypięła się do tematu pederastów, i młodzieniaszka, który nawet onanizmu nie uprawia, zbokami faszeruje
A w ogóle o czym gadać, skoro KATOLIK NACJONALISTA jest OKSYMORONEM
8.08 g 10 Przez tydzień nic tu nie notowałem, bo odpoczywałem od polskiej megalomanii czytając dobre książki. Dzisiaj, wypoczęty, uśmiałem się do rozpuku przeczytawszy w GAZETA.PL:
„- Zapytam Donalda Tuska, jaki on ma scenariusz szczytu w Bratysławie i co tam chce osiągnąć – zdradziła premier..."
Można na takie dictum odpowiedzieć: „Kto pyta, nie błądzi”, można też odpowiedzieć że nie ma głupich odpowiedzi, są tylko głupie pytania. Ja nie odpowiem, lecz zwrócę znowu uwagę na megalomanię zadając pytanie: „Jakie stanowisko zajmuje ten Tusk, że Szydło pozwala sobie na taki ton?” Czy w głowie tej pani uległa pomieszaniu hierarchia stanowisk? To już nie jest megalomania, to kontynuacja ośmieszania Polski, to paranoiczna bufonada, której jednym z etapów była wizyta Waszczykowskiego i Błaszczaka w Wielkiej Brytanii po śmiertelnym pobiciu Polaka. Co ten śmieszny p.B by zrobił, gdyby dwóch ministrów Erdogana przybyło kontrolować jego służby w Białymstoku po pobiciu Turka?
9.09 g.0 Cała ta żałosna opozycja doczekała się trafnej oceny ze strony Hołdysa, pod którą podpisuję się obiema rękami. Czytaj na: http://pokazywarka.pl/8urb23/ Brawo Hołdys!!!
11.09 g.6 Jerzy Sosnowski (ur. 1962) b. trafnie wyraził MOJE ewaluujące poglądy na temat Niemców: http://www.jerzysosnowski.pl/?p=2241
Zdziwiłem się tylko, że mimo znacznej różnicy wieku (19 lat) jego odczucia są zbieżne z moimi.
Dwa dni temu pisałem o słusznych uwagach Hołdysa; niestety, jak widać, opozycja ich nie przeczytała, bo znowu przystępuje do z góry przegranych utarczek, takich jak o Misiewicza, o Jakiego etc, zamiast zacząć wreszcie „pracę od podstaw”. Daje satysfakcję rządzącym, a sama ustawia się w pozycji cierpiętniczo – masochistycznej.
Gdy Państwo się wali, największym problemem staje się, że motorniczy nie stanął w obronie pasażera, który dostał w japę, bo szwargotał po niemiecku. Przecież to był pretekst, jutro może dostać za krzywe spojrzenie. Młodzi patrioci muszą gdzieś się wyładować, policja ich się boi, bo sam Minister broni recydywisty kopiącego policjanta w brzuch, dotknąć byle dziewczyny strach, bo to może być córka pisowskiej radnej, „blokowisko” terroryzuje paru szczyli, a żąda się od motorniczego bohaterskiej postawy, której konsekwencje poniesie na końcu trasy. O tempora! O mores!
g. 14 Nowy TP (nr.37 z 11.09.2016) zaczyna wstępniak ks, Bonieckiego, który rżnie głupa, by usprawiedliwić „wpadkę” sprzed paru tygodni czyli KOMPROMITUJĄCY, bełkotliwy wywiad Kicińskiej z Marzochem z Młodzieży Wszechpolskiej. Argumenty nie do przyjęcia, bo nie tłumaczą żenującego poziomu. Dalej Rosiak, wspominając 11.09 i sytuację po - , wmawia mnie:
„...Większość z nas cieszyła się na myśl o odsunięciu od władzy Saddama Husajna. USA przekonały nas, że ma on związki z Al-Kaidą i broń chemiczną, której zamierza użyć....”
Mów, waść, we własnym imieniu, bo nikt obdarzony z łaski Pana rozumem, pod tym się nie podpisze. Teraz, w celu rozweselenia, notatka rodem z „Teatru Absurdu”:
„Jeden z krakowskich radnych PiS zażądał zmiany nazwy ulicy Dworcowej, prowadzącej (z pewnością dla niepoznaki) w kierunku dworca PKP, bo części mieszkańców miasta ma się ona kojarzyć z Nikołajem Dworcowem, sowieckim pisarzem i żołnierzem Armii Czerwonej.”
Ciekawy „Dodatek: Conrad Festiwal 2016”, a w nim wstępniak Grzegorza Jankowskiego, dalej Michał Paweł Marczewski (ur. 1962) - głównie o Pilchu; Michał Sowiński (ur. 1987) - o „Wykluczonych” Artura Domosławskiego (ur. 1967), Ziemowita Szczerka (ur. 1978) - o Zacharze Prilepinie i inni
14.09 g.12 Nie wyrabiam z czasem; czytam, pisze, koresponduję, latam po lekarzach, no i cierpię, codziennie na coś innego; dzisiaj na „nogie”, (lewa, udo), a w dodatku dzisiaj na kontroli pacemakera musiałem być. To tylko zanotuję, że zmienili emisję „Słownika..” ze mną na najbliższą sobotę (będę pytał o ciapatych) i sprobuje skopiować rozmowe z Bo o rasizmie:
Wojciech: gadać każdy może, a rasizm był, jest i będzie, bo taką naturą człowieka obdarzono
Bo: czlowiek jest też obdarzony innymi brzydkimi odruchami a takze zdolnoscia kontrolowania ich - to wybor kazdego czlowieka czy je kontrolowac czy nie
Wojciech: Po pierwsze - wybory mają to do siebie że są błędne, o czym świadczy choćby ilość rozwodów, po drugie - wymuszone wybory czy opcje są najczęściej masochistyczne np monogamia seksualna, porzucenie używek, stosowanie diet etc; po trzecie - niszczenie w sobie rasizmu w szerokim tego słowa znaczeniu, to podcinanie własnych skrzydeł, to strzał we własne krocze. Oczywiście, można kłamać, że wyścig szczurów, bezwzględna walka o awanse, stanowisko, splendor czy popularność, moze być pozbawiona elementów rasizmu, lecz wszyscy wiedzą, że łatwiej jest konkurenta poniżyć niz siebie wywyższyć. A ponadto wychowałem się w Polsce, gdzie nauczono mnie, że ówcześni trzej sąsiedzi to kacapy, pepiczki, lub szwabskie nasienie, a i innych nauczono mnie nazywać żabojadami, makaroniarzami etc a teraz słyszę o ciapatych. Przecież to objawy rasizmu, nie mówiąc o pobiciu pasażerów tramwaju mówiących po niemiecku.
Bo: oooo, nie wiedzialam ze z wujka taki otwarty rasista ........
Wojciech: Ja też długo nie wiedziałem, bo bardziej cierpiałem na antysemityzm, który wyssałem z piersi matki i z którym walcżę w sobie od kilkudziesięciu lat i ciągle ponoszę porażki. Jak już jestem blisko sukcesu to niedobry landlord okazuje się Żydem i bluzgi antysemickie spontanicznie pojawiają się na języku
Bo: a jednak! "walcze w sobie....." wiec kolo sie zatoczylo wracamy do wyborow :)
Wojciech: Przecież ja wyborów samych w sobie nie kwestionuję, bo to główne źródło grzechów. Przecież dobry Pan Bóg nam jedynym dał wolną wolę, byśmy dokonywali ZŁYCH wyborów tzn grzeszyli i ZŁO czynili, umożliwiając Jemu pozostanie samym DOBREM., Gdybym wierzył w Boga Osobowego, to bym kolokwialnie powiedział, że miał ŻYDOWSKI ŁEB
BO: zaczelo sie od tego ze wujek powiedzial ze rasizm to natura a ja ze wybor i stanelo na tym ze jednak mamy wybor :)
Wojciech: wybór z natury, a może bardziej antyrasista to coś jak, niepalący, abstynent (alkoholowy, seksualny) czy jarosz
Bo: moze byc i tak
15.09 g.8 Nowy TP (nr.38) a w nim trafne uwagi Łukasza Garbala w artykule pt "Wszyscy ojcowie KOR":
"..W latach 70. XX wieku nawet ludzie nieakceptujący komunizmu i rzeczywistości PRL raczej próbowali się jakoś przystosować, znaleźć sobie „nisze”, a nie konfrontować się z systemem w beznadziejnym starciu. A częstą w tamtych latach postawę Polaków portretował Zbigniew Herbert, pisząc w wierszu „Pan Cogito o postawie wyprostowanej”: „obywatele / nie chcą się bronić / uczęszczają na przyśpieszone kursy / padania na kolana”
Badania socjologiczne.. ..wskazywały na to, że w społeczeństwie dominowały bierność i konformizm – przez satyryka Jacka Fedorowicza obśmiewane wkrótce hasłem „Wicie, rozumicie”. Postawa indywidualnej odwagi nie była w cenie.
Oceniając dziś tamto polskie społeczeństwo, warto jednak pamiętać, że nie tylko indywidualne, ale też zbiorowe wystąpienie przeciw władzy mogło się wydawać krokiem samobójczym. Utwierdzały to doświadczenia kolejnych buntów w PRL i losy tych, którzy ważyli się na protest.
Zdeklarowanych opozycjonistów, otwarcie kontestujących reżim, było więc niewielu. Choć istnieli......"
Cały artykuł ciekawy, lecz dla mnie najistotniejsze jest potwierdzenie moich słów, że zdecydowana większość snujących opowieści "o walce z komuną" to KŁAMCY, bo ogół społeczeństwa był nastawiony konformistycznie i myślał wyłącznie o własnej d..... .
18.09 g.11 Błaszczak - człowiek renesansu, więc na kinie też się zna: GAZETA.PL:
"....Szef MSW Mariusz Błaszczak roztaczał przed Polonią w USA swoją wizję polskiego kina...."
g.12 Sunday :
General Election: Trump vs. Clinton
LA Times/USC Tracking
Clinton 41, Trump 48
Trump +7
19.09 g,0 GAZETA.PL Prezydent Duda w USA mówił:
"Setki tysięcy młodych ludzi, gotowych ginąć w beznadziejnej sytuacji, bo było wiadomo, że porządku z Jałty nie da się łatwo zmienić. Wiedzieli, że mają przed sobą przeciwnika, który nie zna litości, ale mimo to robili swoje. Dziś doskonale wiadomo a przede wszystkim wie to także młode pokolenie, że to właśnie oni zachowali się jak trzeba"
Logiczny wniosek: ci, którzy wykonali rozkaz Dowództwa AK z 19.01.1945 roku nie "zachowali się jak trzeba". PARANOJA!!!
Tymczasem Wikipedia mówi: "..Liczbę członków wszystkich organizacji i grup konspiracyjnych szacuje się na 120–180 tysięcy osób[3]. W ostatnich dniach wojny na terenie Polski działało 80 tysięcy partyzantów antykomunistycznych[4]... ....W praktyce jednak większość organizacji zbrojnych upadła na skutek braku reakcji mocarstw zachodnich na sfałszowanie przezPPR wyborów do Sejmu Ustawodawczego w styczniu 1947 i powyborczej amnestii, po której podziemie liczyło nie więcej niż dwa tysiące osób..."
Jędruś - kłamczuszek!!!
22.09 g. 3 Nowy TP nr 39 z 26.09: Michał Okoński (rocznik 1971) wali w dwóch, niewątbliwie BOHATERÓW PRL-u - Michnika (rocznik 1946) i Macierewicza (rocznik 1948):
"Rocznica KOR. Młodzi i piękni wówczas mają dziś łysiny i brzuszki. Niektórzy nie żyją. Jeden wypił bruderszaft z Urbanem, inny opowiada farmazony o bombie w samolocie. Bohaterowie naszej wolności..."
Widocznie Okoński ma w dorobku wiele czynów bohaterskich, skoro pozwala sobie na taki przekąs Nieładnie!! Pomijam juz fakt, że i pogardzany Urban "zasłużył" w 1956 roku na zakaz publikacji jako wróg reżimu.
23.09 g.3 Stara, sprawdzona psychologicznie, metoda Kaczyńskiego stwarzająca atmosferę tajemniczości i wzbudzająca zainteresowanie: "WIEM, ALE NIE POWIEM". Niezdolna uczennica Szydło dzisiaj wg (GAZETA.PL):
• Premier zapowiedziała zmiany personalne i systemowe w rządzie
• O szczegółach ma poinformować w przyszłym tygodniu
Spekulacje już się zaczęły; Szałamacha... ale kto dalej
g.4 Sympatykom Ignacego Karpowicza bądź Kingi Dunin polecam materiał o gwałcie:
http://niezalezna.pl/60001-nagrody-nike-rozdawane-przez-lozko-ciag-dalszy-seksafery-w-srodowisku-wyborczej
"1.Eksperci kanadyjskiego wywiadu z uwagą obserwują rosyjskie zbrojenia
2. Ich zdaniem, "Rosja stara się zwiększać zdolność do prowadzenia wojny"
3. W przygotowanym raporcie podkreślono, że pozycja Putina jest silna i stabilna.......
A teraz uwaga do jakich odkrywczych wniosków doszli, wg GAZETY.PL, Kanadyjczycy:
-Analitycy podkreślają, że krajowa polityka w Rosji została zdominowana przez prezydenta Władimira Putina.....
Rewelacja, kto by przypuszczał
g. 13 I znowu GAZETA.PL o Kanadzie. W ostatnich dniach było o aborcji, in vitro, a przede wszystkim o marihuanie. To chyba zawiść, bo my w Kanadzie to wszystko mamy i to bez wysiłku. No to teraz eutanazja:
1. Kanada wprowadziła ustawę o wspomaganym samobójstwie dla chorych
2. Część senatorów chciała rozszerzenia listy uprawnionych do pomocy
3. Sama dopuszczalność eutanazji nie budziła kontrowersji....
.... W lutym br. Sondaż Ipsos wykazał, że 80 proc. Kanadyjczyków uważa, iż lekarska pomoc w zakończeniu życia powinna być możliwa w sytuacjach, gdy dana osoba świadomie wyraża takie życzenie w momencie zdiagnozowania poważnej i nieuleczalnej choroby, nawet jeśli w chwili śmierci nie jest władna powtórzyć tego życzenia.... "
Skoro artykuł już jest, to ja dopowiem: TE 80% TO SYMBOL RÓŻNICY POZIOMU CYWILIZACJI. Nie moja zasługa, że mieszkam w Kanadzie, nie będę więc tematu rozwijał
19.06 g.8 Mimo całej mojej sympatii do Gajosa, nie sądzę, by Kaczyński przejął się jego oświadczeniem. GAZETA.PL:
"...1. Janusz Gajos udzielił wywiadu Magdzie Jethon z portalu koduj24.pl
2. Skrytykował w nim PiS oraz Jarosława Kaczyńskiego
3. Przyznał, że nie godzi się na "dobrą zmianę", bo Polska jej nie potrzebuje..."
Ciekawe, jak zagraniczne media zareagowały na tak bulwersującą wiadomość?
20.06 g.11 Dopiero dzisiaj czytam TP z zeszłego tygodnia, lecz za to szybko znajduję coś ciekawego. O. Wacław Oszajca zaczyna swój felieton:
"Kardynał Robert Sarah, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, mówi w wywiadzie dla tygodnika „Famille Chrétienne”, że katolicy powinni przeżyć pewnego rodzaju nawrócenie, gdyż w centrum liturgii postawili człowieka, usuwając Boga.Kardynał Robert Sarah, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, mówi w wywiadzie dla tygodnika „Famille Chrétienne”, że katolicy powinni przeżyć pewnego rodzaju nawrócenie, gdyż w centrum liturgii postawili człowieka, usuwając Boga"
Wcześniej przeczytałem dość ciekawy wywiad Szostkiewicza (Wywiady Polityki) z Dominiką Kozłowską, naczelną "Znaku", czyli następczynią szmaty Gowina. Przepisuję jedno zdanie:
"....."Tygodnik Powszechny" wychowywał przez lata swych czytelników w soborowym duchu sprzeciwu wobec antysemityzmu. A gdy wydrukował słynny esej Jana Błońskiego "Biedni chrześcijanie patrzą na getto", redakcje zasypały oburzone listy, zrywano prenumeraty. Myślę, że dziś jest podobnie z nauczaniem Franciszka: jedni je odrzucają, inni przecierają oczy ze zdumienia...."
23.06 g. 10 Piotr Cieplak, reżyser teatralny w TP z 26.06.2016:
"...Gdyby rzeczywiście dzisiaj czytano Adama Mickiewicza, zaliczono by go do „pedagogów wstydu”. Mickiewicz pisał o głupocie zaścianka. O tym, że chłopaki postanowili pójść na Moskwę, ale pokłócili się i poszli na Soplicę. Że Telimena jest zdegradowaną hipsterką z Petersburga. Że kultywują tradycję i zwyczaje, lecz jednocześnie są niesłychanie peryferyjni. Mickiewicz strasznie dużo naczytał się Gombrowicza....."
ŁADNE, podoba mnie się...
24.06 g. 4 Przyznaję z pokorą, że zbłądziłem twierdząc, że wynik referendum będzie korzystny dla zwolenników pozostania w EU, lecz "ośli" upór zmusza mnie do supozycji, że wynik nie oznacza wyjścia z EU, lecz jest narzędziem przetargowym czy też szantażu Wlk Brytanii wobec EU
g.7 GAZETA.PL : "Decyzja Brytyjczyków nie oznacza, że ich kraj od razu opuści Unię Europejską. Brytyjczycy muszą na nowo ustalić, jak będzie wyglądać ich współpraca z Unią Europejską. Negocjacje zapewne potrwają co najmniej dwa lata...."
Dwa lata, to o co ta panika?
25.06 g. 24 Nie miałem czasu, bo nie mogłem oderwać się od "Wspomnień" Nadieżdy Mandelsztam. Najprawdziwsza i najbardziej przerażajaca historia ZSRR i upodlenia homo sapiens
28.06 g.7 Radziwinowicza mam na e-booku, to nie mam czasu na panikę i masowe głupoty w mediach. Spojrzałem dzisiaj na Bankier.pl i widzę:
"...premier Cameron oddał decyzje o uruchomieniu Artykułu 50. swojemu następcy, który zostanie wybrany w październiku....."
No i co panikarze? Czyli nowy premier, którym może być ten sam Cameron, w nowym roku może, ewentualnie, jak mu się spodoba, albo i nie, zastanowić się, czy przedstawić propozycję Brexit we własnym parlamencie. Gdyby szaleńcy (wbrew USA) zdecydowali się na "exit", to już koło 2020 roku pierwsze odczuwalne ruchy tektoniczne na światowych giełdach wystąpią. Bo dotychczas, zgodnie z moją zapowiedzią, poza spekulacyjnymi małymi gierkami, światowe giełdy jakiegoś Brexitu nie zauważyły.
Tonący Kaczyński z durniem Waszczykowskim w ciągu jednej doby oskarżają TUSKA, i o spowodowanie, i Brexitu, i Smoleńska. Czy wpadliście w kompleks niższości, przypisując takie możliwości Tuskowi?? Toć to apoteoza Tuska!!
g.9 GAZETA.PL:
"......Podczas obchodów 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca na Jeżycach w Poznaniu wojsko odczytało apel pamięci w wersji ministerstwa obrony narodowej - obok ofiar zamieszek wymieniono także ofiary katastrofy smoleńskiej. Padły słowa, że "polegli" oni pod Smoleńskiem...."
Domyślam się, że prezydent Poznania Jaśkowiak krzyknął do Macierewicza: "Kończ Waść, wstydu oszczędź" i dokonał sepuku, hara-kiri, lub chociaż natychmiast podał się do dymisji. Zbłaźnił się bowiem niemożebnie!!
g 14 PREZESIE JAROSŁAWIE KACZYŃSKI!!! Nawet w najbrudniejszej walce politycznej zachowuje się pewne nieprzekraczalne granice. ZASZKODZI TO PANU jeśli nie zareaguje Pan, na wpis Dominika Tarczyńskiego:
""Zapraszam Cię na solo, bydlaku"
- skierowany przez "mniej niż zero" do NAJSŁAWNIEJSZEGO POLAKA, NOBLISTY I byłego PREZYDENTA POLSKI.
Przygarniał Pan różne kreatury, lecz takiego ścierwa w Pana otoczeniu jeszcze nie widziałem
29.06 g.5 Na temat mojej negatywnej oceny "Miazgi" dostałem parę słów od czytelniczki:
"Szczerze mówiąc to byliśmy na tej naszej polonistyce w miarę rozumnym rocznikiem i NIKT nie zrozumiał tej książki. Fragmentaryczność, dekonstrukcja i eklektyczność tekstu tej książki była posunięta do granic.
Wiem, że autor sławny, ale książka jest niezrozumiała. Pozdrawiam "
Odpowiedziałem:
"Autor sławny, tylko delikatnie to ujmując - kontrowersyjny.Czy uczestnictwo w Słonimskiego "Liście 34", zresztą obok innych bardzo "kontrowersyjnech" postaci, w sprawie przydziału papieru i złagodzenia cenzury czy tez renegacja córki Agnieszki w 1968, rekompensuje jego "zasługi" opisane przez Miłosza i przedwojenne koligacje z Piaseckim? Ale nie o niego chodzi, a o dzieło. Wiecznie pijany (sam to obserwowałem) coś tam pisał, potem gubił. w końcu pozbierał kartki z kilku lat i starał się coś z tego zrobic, tylko w międzyczasie zapomniał w pijanym widzie co. Poniewaz czas nieubłaganie płynął., to żeby chwyciło na siłę przedatował akcję na 69 rok. Wyszedł BEŁKOT!. Do tego parrę dziesiąt stron wyimaginowanych zyciorysów niestrawnych dla czytelnika. Ewentualnie w formie skróconej mogłyby być przypisami, no i "Dziennik" na wzór i podobieństwo nieskładnego gledzenia w felietonach publikowanych w l. 70 w "Literaturze na świecie", które wywoływały żenadę. Tak jak mówi Giedroyc, przy ocenia twórczości polskiego pisarza, konieczne jest pomijanie jego moralności, bo w innym przypadku nie mielibyśmy co oceniać. Stosując taka zasadę, stwierdzam, że z dwóch konkurentów do wdzięków Kamila Baczyńskiego, zdecydowanie lepszym pisarzem był Iwaszkiewicz "
g.9 Oszustwo Camerona zostało bezlitośnie obnażone i obśmiane, gdy dobił się oświadczając, że procedurę wyjścia z paragrafu 50 ewentualnie uruchomi nowy premier wybrany w październiku. Momentalnie UE zażądała wszczęcia postępowania obecnie i Cameron stanął pod ścianą: i wzbudził śmiech i pogardę całego świata. Konferencja 27 państw bez PEŁNOPRAWNEJ WLK. BRYTANII to afront, który jest gwoździem do trumny Camerona. Nieobecność Wlk. Brytanii, mimo formalnej obecności, należy maksymalnie wykorzystać do integracji Unii i zmuszenia jej członków do samookreślenia, czy chcą czy też nie uczestniczyć w tej strategii. Niechcących nie trzeba wyrzucać , gdyż wystarczy zintegrować chcących i zdecydowanie realizować podane zamierzenia. Ci niechcący automatycznie znajdą się na obrzeżach i to ich zmartwienie. Oczywiście UE winna wziąć pod uwagę sytuację polityczną w poszczególnych państwach i zostawić furtkę dla państw, w których ekipa rządząca szybko się zmieni (np Polska). Wrogie, niedorzeczne koncepcje związku silnych państw narodowych należy pozostawić bez odpowiedzi, bo już samo podjęcie dyskusji uwłacza idei UE. Jest odpowiedni czas na odważny krok do przodu!
A propos. Gdy 55 lat temu przymulony kolega marudził, że popełni samobójstwo. Aby go uciszyć sprezentowaliśmy mu żyletkę i został zmuszony do wyboru: ciąć czy nie ciąć tzn albo samobójstwo albo utrata honoru
g.13 Kto jeszcze BREdzi o BRExit ? Funt już powrócił do stanu sprzed tygodnia (1,3476)
30.06 g.8 Polskie media uporczywie określają obecny czas jako „po Brexicie”. Uważając to za błędne, a na pewno dezinformujące, zapytałem u źródła co to jest ten BREXIT ? Znalazłem:
„The people of Britain voted for a British exit, or Brexit, from the EU in a historic referendum on Thursday June 23.... "
A więc BREXIT to NIE JEST WYNIK REFERENDUM, LECZ WYJŚCIE GB Z UE!!!!!
A to może ewentualnie nastąpić w 2019 roku, jeśli będzie z czego wychodzić. Mdło się robi od spekulacji o polskich emigrantach, szerzonych mimo twardego stanowiska UE wobec GB. Tutaj należy powiedzieć o determinacji UE w zgnojeniu Camerona, o czym świadczy bezprecedensowe spotkanie przedstawicieli 27 członków, z pominięciem Wlk. Brytanii. Szybko dodano przymiotnik „nieformalne”, by utrudnić ewentualne kroki prawne. Niemniej wyznaczenie następnego spotkania „27” w Bratysławie jest ewidentną prowokacją i umożliwia oskarżenie liderów UE przez bojkotowaną Wlk. Brytanię o DYSKRYMINACJĘ. Rozumiem decyzje UE, bo brytyjski szantaż winien być ukarany, tylko, że bez naruszenia prawa, a tak postępując UE znalazła się na jego krawędzi.
A giełdy już o referendum zapomniały!!
g. 9 GAZETA.PL: „Widok starszych osób źle wpływa na rozwój dziecka? Tak twierdzi PiS. I proponuje szokujące rozwiązanie..”
Mieszkam w Toronto w Domu Starców, i tak, jak w większości takich obiektów w Kanadzie, celowo, na parterze funkcjonuje przedszkole. Daje to dużą radość samotnym starym, a dzieci uczy szacunku dla starych i empatii. Wszyscy zadowoleni!!
3.07 g. 8 Czytam nowy numer coraz gorszego "TP". Czytam, bo się przyzwyczaiłem, do tego co robię przez ponad 60 lat. Dzisiejszy wiodący artykuł na temat wiary napisał pan Jarema Piekutowski. Kopiuję stopkę:
"Autor jest socjologiem, kierownikiem projektów badawczych, członkiem Zespołu Laboratorium „Więzi”. Wydał powieść biograficzną „G.K. Chesterton. Geniusz ortodoksji”...."
Przecież dzięki tej gazecie poznałem Tischnera, Hryniewicza, Życińskiego, Hellera i innych, jak i najgenialniejszy utwor Miłosza "Traktat teologiczny". A dzisiaj potworne truizmy sadzi pan Piekutowski. O tempora! O mores!
Znalazłem się w nie lada opresji, gdyż życiu mojemu zagrażają paroksyzmy śmiechu wywołane lekturą „Zebranych utworów poetyckich” Szpotańskiego. Jeśli przeżyję to recenzję wygęgam w najbliższym czasie.
g. 11 W całym TP zainteresował mnie tylko króciutki felieton Klaty, który zaczyna się tak:
„I tak się właśnie kończy Europa / I tak się właśnie kończy Europa / I tak się właśnie kończy Europa / Nie hukiem ale skomleniem.
Skomleniem Davida Camerona, podwiniętym ogonem Borisa Johnsona, bladością Borisa Johnsona, przerażeniem Davida Camerona. David i Boris w jednym stali domu... Chłopięca rywalizacja zazdrosnych o swoje wyniki absolwentów Eton zakończyła właśnie byt Unii Europejskiej. Po raz kolejny ekskluzywne szkoły z internatem odcisnęły swe piętno na losach świata. Chochołowi ludzie, słomiana fryzura jednego z nich pasuje jak ulał......”
5.07 g.7 Głupota, brak umiejętności logicznego myślenia, nieznajomość regulaminu Sejmu i bezczelność to cechy Pani Dominiki Wielowieyskiej ukazane dzisiaj w pełnej krasie. Na swój wpis:
„To PiS zdecydował, że wniosek o wotum nieufności wobec A. Macierewicza był rozpatrywany przed szczytem NATO. Z debatą można było poczekać...”
Dostała należyty odpór w internecie. Ja tylko grzecznie zapytam: Co pani dziennikarka napisałaby, gdyby PiS nie dopuścił do rozpatrzenia wniosku przed szczytem NATO ?
Nienawidzę PiS-u i Kaczyńskiego, lecz z takimi „wspomagającymi” dziennikarzami tylko wzbudzamy politowania smiech. Michnik, do cholery, zadziałaj bądź formalnie odetnij się od GW!!
6.07 g. 15 Pan Darek zaprosił mnie na 20.08 na nagranie dwóch edycji „Słownika..” (na 20.09 i na 29.11). Wysłałem mu ewentualne pytania (chciał coś o Wszystkich Świętych):
1.Trwają już przygotowania do Halloweenu, odpowiednika mickiewiczowskich DZIADÓW.
Wikipedia podaje jako przykład synkretyzmu religijnego relację między DZIADAMI a ZADUSZKAMI. Według mnie synkretyzm wiąże się z łączeniem i tolerancją, a tu mamy ZAWŁASZCZENIE i UMYŚLNĄ MARGINALIZACJĘ. Czy mam rację?
2. Nie mam nic (do powiedzenia)
Nie mam niczego (do sprzedania)
Raz biernik, raz dopełniacz; czy słusznie?
I drugie pytanie: śmieci czy śmiecie?
Dostałem przesyłkę od p. Małgosi: pięknie wydane Dehnela "Kosmografię" i płytę Komedy. Obie, i książka, i płyta wydane przez "jej" Bibliotekę Narodową. Tekst Dehnela jako uzupełnienie renesansowych map.
7.07 g. 7 Będę modny. Albo cool. Bo użyję strasznego słowa "porażająca". Proszę: Porażajaca niedojrzałość posłów polskiego Sejmu zdominowała inne klęski światowe. Otóż, w Polsce, którą sami posłowie potraktowali jak ZADUPIE, bawili się w nocne obrady Sejmu, byle pan Duda mógł oszukać pana Obamę. No i sprawa się rypła, przyjaźnie do Polski nastawieni szpiedzy z CIA, poinformowali Polaków, że o całej mistyfikacji Obama wie. Tak więc dalszy cyrk z tworzeniem lewego dokumentu o TK psu na budę się nie przyda. Uradowani posłowie mogą najbliższą noc spędzić w łóżku.
g.14 Paweł skrytykował stanowisko Frondy w sprawie rehabilitacji słupskiej czarownicy. Poczułem się zmuszony do odpowiedzi:
Od razu z grubej rury i kawa na ławę. Przecież jeśli się mówi A to trzeba powiedzieć B. Więc słuchaj. Społeczeństwo stwarza popyt na usługi egzorcysty, żeby wypędził Złego. 120 egzorcystów nie może wyrobić się ze zleceniami. Tym samym społeczeństwo daje świadectwo prawdzie, że Zły może człowieka opętać Z tego juz logiczny wniosek, że tzw czarownice, w tym ta ze Słupska, były opętane przez Złego, nosiły go w sobie. W większości przypadków stwierdzał to profesjalny kompetentny Sąd inkwizycyjny, a wskutek wielkiej liczby przypadków czasem oceniał to miejscowy pasterz lub lokalna wspólnota. Nieraz próbowano torturami Złego wypędzić, lecz było to bydlę uparte i nie było innego wyjścia poza spaleniem Złego. Unicestwiało się przy okazji ciało grzesznej kobiety, lecz cel uświeca środki. Fronda spostrzega ZŁO, tym bardziej, że to firmuje sodomita
8.07 g.7 Nasza ulubiona pani Stankiewicz rozdaje ulotki informujące jak Tusk z Putinem zabili pana prezydenta Kaczyńskiego i dziesięciu generałów N A T O!!!!!!!!!!! To NATO się udało szczególnie w połączeniu z wystawą smoleńską w pomieszczeniach NATO na Stadionie Narodowym.
A co nato opozycja? Ostatni przejaw działalności to wniosek, z góry skazany na przegranie, o dymisję Macierewicza. Pan Prezes rechotał. A jeszcze się okazało, że do NATO wprowadził Polskę nie Kwaśniewski, a Olszewski. Kwaśniewski podobno nie mógł, bo Lewica była przeciw. Polski lud uwierzy!!!
g. 7.30 WYBORCZA,PL krytykuje wybranego przeze mnie premiera Trudeau:
„Premier Kanady nie zawodzi również przy okazji warszawskiego szczytu NATO. Do stolicy Polski postanowił zabrać swojego syna - Xaviera. Wyraźnie widać, że chłopiec przygotował się na emocjonujący weekend....”
Panowie Pseudodziennikarze! Tak się nie robi! Państwo Polskie zwróciło się z prośbą o militarną pomoc, bo samo czuje się bezbronne. Czterech członków NATO zgodziło się pomóc, w tym KANADA. To, prostaki, podziękujcie PANU PREMIEROWI TRUDEAU a nie czepiajcie się dupereli. Jak się jest PETENTEM, to trzeba o tym pamiętać.
g.18 Przemysław Wilczyński w nowym TP pisze:
„Zacznijmy od cytatu. „Wychowując się w otoczeniu starości, choroby i śmierci, stykają się na co dzień z dramatem samotności ludzi częstokroć pozbawionych wsparcia najbliższej rodziny. Funkcjonowanie w takim otoczeniu jest bardzo trudne dla osób dorosłych. Tym bardziej trudno je uznać za odpowiednie dla prawidłowego kształtowania postaw i rozwoju emocjonalnego dzieci”. Nie, to nie wyimek z internetowego komentarza. To oficjalne uzasadnienie nowelizacji ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, autorstwa posłów PiS, zgodnie z którą nie będzie można ulokować w jednym budynku bądź na jednym podwórku domu dziecka i domu pomocy społecznej. Intencja? Aż nadto klarowna: człowiek młody nie powinien się ze starością stykać, bo „funkcjonowanie w takim otoczeniu” może mu zaszkodzić....”
I znowu włosy mnie dęba stanęły. Komentarza nie będzie, bo znowu o zacofaniu, o opóźnieniu cywilizacyjnym Polski, ględzić już mnie się nie chce. Za to informacja. Od dziesięciu lat mieszkam w domu starców w Toronto, w którym standardowo mieści się przedszkole. Tak jak napisałem: to jest standard, który starym zmniejsza poczucie osamotnienia, a dla młodych jest przyjemną lekcją obywatelskiego wychowania. Amen
9.07 g.0 W TP niezły artykuł ks. Ludwika Wiśniewskiego dostępny na powszeh.net/owisniewski. Znaczenie apokalipsy wyjaśnia bp Grzegorz Ryś:
„..Dosłownie „apokalipsa” oznacza „zdjęcie przykrywki” – greckie słowo „apokalypto” bierze się z dwóch: „kalypto” – przykryć, ukryć, zakryć, schować, i „apo” – z (w sensie ang. off, away). Jak widać, apokalipsa to szczególne objawienie – to odsłonięcie tego, co jest wewnątrz, zakryte i niedostrzegalne. Samo słowo już nas przestrzega, ale nie przed „zniszczeniem”, tylko przed uznawaniem tego, co widzimy, za całą (!) rzeczywistość. To, co istotne, leży głębiej; być może, aby do tego dotrzeć, trzeba pewnego wysiłku i starania. Może potrzeba… miłości!...”
g.1 Jan Żaryn z IPN tworzy nową historię Jedwabnego:
„..Wiemy również, że nawet jeśli część ludności polskiej uczestniczyła pod przymusem lub w jakiejś części motywowani pogańską nienawiścią w tym "spektaklu", to jednak większość patrzyła z odrazą na to co Niemcy zgotowali tym niewinnym ludziom...”
No comments. Tylko jak Żaryn dostrzegł „pogańską nienawiść” w tak katolickim narodzie?
g.6 Na koniec lektury TP dwie uwagi. Pierwsza to dziwny zbieg okoliczności: z jednej strony – mój Drogi Paweł wybrał się z po wielu latach z Kanady do Wrocławia, a z drugiej - w dniach 1 – 16 lipca odbywa się tam ciekawy Brave Festival. Takie śmieszne skojarzenie, Druga uwaga dotyczy ciekawego listu czytelnika na temat zamykania sklepów w niedzielę, z którego logiczne sedno przepisuję:
„....Po drugie, skutecznym sposobem ograniczenia niedzielnego handlu, a nawet jego zaprzestania, jest nieodwiedzanie sklepów. Wtedy albo zostanie ograniczona liczba osób obsługujących klientów w otwartych placówkach, albo sklepy, ze względu na niedzielną nierentowność, zostaną w ten dzień zamknięte.
Po trzecie, nie słyszałem z kościelnych ambon potępienia dla niedzielnych zakupów. Nie słyszałem też, by kupowanie w niedzielę interpretowano jako grzeszne...”
g.8 DZIWNY TEN ŚWIAT!! Kanadyjska TV „CP24” o szczycie w W-wie
„1. Premier Trudeau przebywa w Warszawie (Polska) na szczucie NATO
2.. Uzgodniono na szczycie utrzymanie wojskowej obecności NATO w Afganistanie
KONIEC. KROPKA
10.07 g.1 Warto poznać wiadomości kanadyjskie CP24 po zakończonym szczycie NATO:
1. Kanada wyśle do Łotwy 450 żołnierzy
2. Postanowiono wesprzeć siły NATO w Północnej Afryce i na Środkowym Wschodzie
3. Ambasador rosyjski w Kanadzie skrytykował zamiar rozlokowania żołnierzy Kanady na Łotwie w ramach decyzji NATO
Czy informacje polskich i kanadyjskich mediów dotyczą tego samego szczytu???
12.07 g.15 Czepianie się Morawieckiego za stwierdzenie, że 500+ pokrywane jest z kredytu, świadczy o niskim poziomie edukacji matematyczno - ekonomiczno -bankowej. Teraz Błaszczak chce zabrać emerytury i renty UB-kom, czyli przegrać kupę spraw przed Trybunałem Międzynarodowym. Nie moja sprawa, natomiast mnie przysługuje prawo obśmiania kalkulacji. Zobaczmy: 100 UB-eków pobiera po 12 tys miesięcznie. Błaszczak zabiera każdemu 10 tys. Rocznie ZARABIA 100x10x12 rocznie tj 12 000 tys tj 12 mln. Mam przykrą wiadomość dla Błaszczaka: te paskudne ubeki zginęły dzisiaj w katastrofie lotniczej. Teoretycznie Skarb Państwa (ZUS) zarabia 2 tys miesięcznie na każdym poległym UB-ku. Ile straci Błaszczak? Przecież nie może odejmować 10 tys od ich emerytur, bo oni nie żyją i nikt im emerytury nie nalicza. Mieliśmy MARTWE DUSZE Gogola, ale MARTWE DUSZE Błaszczaka nie wypalą. Pytanie ile straci Błaszczak, gdy w katastrofie zginie tylko połowa?
g. 15 lekcja języka polskiego. GAZETA.PL:
"- Nie zaciągnęliśmy żadnego kredytu na program 500 plus, lecz zainwestowaliśmy w przyszłość Polski i polskich rodzin - stwierdziła szefowa rządu Beata Szydło...".
Skoro pieniądze na 500+ nie pochodzą z kredytu, to skladnia jezyka polskiego plus logika wymagają w drugiej części zdania , po "lecz", PODANIA ŹRÓDŁA FINANSOWANIA 500+. Tymczasem Szydło umieszcza frazę NIESPÓJNĄ z pierwszą częścią sentencji. Co zauinwestowaliśmy? Skąd pochodzą pieniądze na 500+? Jak juz usiłowałem tłumaczyć wczoraj WSZYSTKIE WYDATKI budżetu finansowane są z KREDYTU bankowego!!!!
14.07 g. 5 GAZETA,PL ""Kaczyński: mój brat był zastępcą Lecha Wałęsy, potężną postacią faktycznie kierującą związkiem..." NO COMMENTS
g. 20 Kiedyś ktoś głupi powiedział, że nieważne czy dobrze czy źle, lecz grunt by o tobie mówili/ Że to głupie potwierdza nowy news o Polsce w kamadyjskiej TV "CP 24". W wolnym tłumaczeniu:
"Polska administracja wywołała krytykę zaprzeczając odpowiedzialności Polaków za dwa pogromy Żydów w latach 40."
Jest to jeden z głównych dzidiejszych newsów odbierany i komentowany przez całą Kanadę. Serdecznie "dziękuemy" POLSKIM WŁADZOM za kształtowanie wizerunku Polski, który utrudnia nam życie.
15.07 g. 10 GAZETA.PL: Błaszczak O Nicei "...To jest konsekwencja polityki multikulti, poprawności politycznej - ocenił przyczyny zamachu Błaszczak. y zamachu Błaszczak. ..."
TO JA, KANADYJCZYK, W IMIENIU KANADYJSKIEGO MULTIKULTI MÓWIĘ: MISTER BŁASZCZAK, ZAMKNIJ MORDĘ, NIE OBRAŻAJ NAS, BO NASI CHŁOPCY, ZAPROSZENI PRZEZ WAS O POMOC TAM SĄ I ZA TAKIE SŁOWA DOSTANIESZ BAŃKI, ŻE CIĘ SAM PREZES NIE POZNA!!!!
16.07 g.4 KTO TO ROBI I PO CO? Nie mogę zrozumieć różnicy między stylem informacji w Kanadzie i w Polsce. Dlaczego kanadyjskie media spokojnie, gdzieś na piątym miejscu, podały wiadomości o próbie zamachu w Turcji, podczas gdy polskie ekscytowały się, powodując lawinę potwornych, nienawistnych komentarzy pod adresem wyznawców islamu.
g. 21 TP z 17.072016 o. Ludwik Wiśniewski:
"...W moim przekonaniu zagubiliśmy kierunek, w którym powinno podążać chrześcijaństwo. Za nasze główne zadanie uznaliśmy w polskim Kościele przemianę świata – budowę Królestwa Bożego na ziemi – nie zaś przemianę człowieka i tworzenie Królestwa Bożego w ludzkich sercach. Manifestem katolicyzmu przestało być dla nas Kazanie na Górze, które jest sercem Ewangelii. Stało się nim natomiast wezwanie do walki w obronie chrześcijańskiej cywilizacji i chrześcijańskich wartości.
Dopracowaliśmy się nowego polskiego mesjanizmu. Wydaje nam się, że tylko my w zlaicyzowanej, pogańskiej Europie zachowaliśmy żywotne chrześcijaństwo. Kościół w naszym wydaniu ma być armią ludzi zdolną do podjęcia walki ze swoimi wrogami: „cywilizacją śmierci”, liberalizmem, masonerią i wszelkim „lewactwem”. W ten sposób przestał być on zdolny do funkcjonowania ponad podziałami ideologiczno-politycznymi....
.....Tymczasem Kościół polski nie rozmawia. Kościół polski poucza. Nie uwzględnia głosu wiernych, gdyż od świeckich nie oczekuje się myślenia, lecz akceptacji autorytetu.....
.....Łączenie katolicyzmu z polskością przeszkadza nam w zajęciu godnego miejsca pośród narodów Europy, które są społeczeństwami pluralistycznymi. Jest także „strawą” karmiącą wystąpienia antysemickie, a ostatnio także antymuzułmańskie. Odwracanie się od uchodźców nie byłoby tak chętnie przyjmowane przez nasze społeczeństwo, gdyby nie czyniono tego w imię obrony chrześcijaństwa i polskości....."
17.07 g. 6 W TP obok powyzszego o. Wiśniewskiego, wart uwagi tylko prześmiewca KLATA:
"...Co jeszcze imponowało podczas naszego szczytu NATO? Alternatywne wizje historii, niczym z „Archiwum X”. Doprawdy, nie spodziewałem się po naszych teraźniejszych, dzierżących mandat suwerena włodarzach aż takiej fantazji, na miarę Philipa K. Dicka nieomal. Kto Polskę wprowadzał, kto się opierał, kto pierwszy cel wyznaczył, kto musiał wstawać wcześnie, a kto mógł spać za długo – wszystko na tablicach niemal Mojżeszowych do wierzenia podane, w wersji wielce tuningowanej. Oprócz tego: armatohaubica Krab, oraz Langusta – wyrzutnia rakietowa. Mniam, mniam..."
18.01 g,8 Aby zrelaksować się po lekturze czterech tomów Rybakowa "Dzieci Arbatu" wszedlem na stronę "GAZETA.PL Wiadomości" i czytam:
".....26-letni mężczyzna został wyprowadzony z maszyny, bo jedna z pasażerek stwierdziła, że wygląda, jak terrorysta.... .... Miał polecieć z Gdańska do Londynu, do pracy. Zamiast tego, trafił do celi... ...Później przesłuchiwało go ABW.. ..Ostatecznie 26-latek został zwolniony. - Agenci stwierdzili, że jestem niegroźny. Przeprosili mnie za to zdarzenie i wypuścili - mówił mężczyzna dziennikarzom..... ...Radio Gdańsk opisuje, że problemy mężczyzny się nie skończyły. Następnego dnia znów próbował dostać się do Londynu. Linia lotnicza przebukowała mu bilet, jednak gdy chciał odprawić się na lotnisku, obsługa stwierdziła, że jest on na liście terrorystów Wizzair. Nie wpuszczono go więc na pokład....."
JEDEN FAŁSZYWY DONOS, NAPIĘTNOWANIE, ZŁAMANE ŻYCIE czyli kontynuacja Rybakowa
20.07 g. 5 Następny SAMOBÓJ (po skandalicznej propozycji podwyżek wynagrodzenia dla "elyty") Tym razem chodzi o przesłuchanie Rzeplińskiego przed połączonymi sejmowymi komisjami. Nie ma co komentować, bo nie upadłem jeszcze tak nisko, by przytaczać słowa "baby z magla" Pawłowicz czy jej kolegów posłów PiS - kompletnych ignorantów. Be względu na niuanse prawnicze samo przeciwstawienie ludzi o tak różnym poziomie intelektualnym i kulturalnym jest żenującą serią strzałów we własne kolano; i nie tylko.
Z dnia wczorajszego: zagranie Jarka bratanicą w sprawie apelu smoleńskiego, jeszcze raz dowodzi, że jest znienawidzonym przeze mnie, lecz JEDYNYM AUTENTYCZNYM POLITYKIEM w Polsce. Zdolny, jucha!!
g.7 Niejaki Samuel Perreira do PREZESA TK WYBITNEGO PRAWNIKA I UCZONEGO:
".....Prezes Rzepliński mógłby przynajmniej założyć krawat. Choćby z szacunku do parlamentu...”
To już nie magiel, to RYNSZTOK
g. 10 „..Trzech posłów Platformy Obywatelskiej - Stanisław Huskowski, Jacek Protasiewicz i Michał Kamiński - zostało wykluczonych z partii i klubu PO. Zdecydował o tym zarząd Platformy Obywatelskiej. ...."
Brawo, Schetyna! Lepiej późno niż wcale!
g.15 MAJSTERSZTYK KACZYŃSKIEGO:
"...• PiS po konsultacjach wycofuje projekt ws. podwyżek wynagrodzeń
• Klub ma jednak złożyć nowy projekt w tej sprawie ograniczający podwyżki
• W nowych założeniach nie obejmą one posłów i senatorów..."
I mamy efekt jak z kozą Żyda. (Narzekającemu na ciasnotę Żydowi rabbi nakazywał sukcesywnie dokwaterowywać różnych ludzi a w końcu kozę. Później, po pozbyciu się kozy, Żyd poczuł się szczęśliwy, mimo pogorszenia się sytuacji). PODWYŻKI BĘDĄ, DLA SWOICH W ADMINISTRACJI, a lud będzie zadowolony jak ten Żyd
21.07. g.0 Z nowego Tygodnika Powszechnego z 26.07 wynotowałem jedynie fragment fekietonu Jana KLATY:
"......U nas żadne multi – kulti zamachu nie zrobi, bo Błaszczak zapobieże w naszej chacie z kraja. I dzięki szeryfowi Błaszczakowi czuję się bezpiecznie jak nigdy w życiu, i wiem na sto procent, że jeśli nawet kiedyś ktoś, przypuśćmy, rozjedzie mnie samochodem podczas spaceru w Sopocie na Monciaku, to z pewnością sprawca będzie biały, będzie miał polskie imię, nazwisko i rodziców, będzie moim stuprocentowym rodakiem. To krzepi. A za ewentualne polskie łzy szeryfa Błaszczaka z góry dziękuję. Obejdę się...."
g. 4 13 godzin minęło od mojej notki o MAJSTERSZTYKU KACZYŃSKIEGO, i już czytam:
" ....Kaczyński nie wiedział o projekcie podwyżek? "Nie chcę być w skórze tych, którzy to forsowali"...."
g. 6 GAZETA.PL:
" ....Nie sądzę, byśmy mieli prawo pouczać innych. Spójrzcie, co dzieje się w naszym kraju, gdzie ludzie z zimną krwią zabijają policjantów - powiedział Donald Trump. ..."
Jak jego nie lubić??
g. 8 GAZETAPL:
"Muzeum Holokaustu w USA prosi o reakcję prezydenta Dudę.....
...Amerykańskie muzeum stwierdziło, że niepokojący jest fakt, iż minister odpowiedzialna za edukację w Polsce kwestionuje fakty związane ze zbrodniami dokonanymi na Żydach na polskich ziemiach......"
A PAN UCZONY SZAREK CO NA TO??
g. 16 Ale media zwarły się przeciwko PO i Schetynie. GAZETA.PL:
"Rozłam w PO. 30 posłów pisze do Schetyny. Kto? Niektóre nazwiska wyciekły.."
CZYLI NAWET NIE WIADOMO KTO!!! A sondaż PO w górę, ha, ha!
22.07 g.3 PRZEZ 45 LAT MOJEGO ŻYCIA NAJWAŻNIEJSZYM ŚWIĘTEM BYŁ 22 LIPCA, O KTÓRYM PIES Z KULAWĄ NOGĄ DZISIAJ NIE WSPOMNI. PIES WAS TRĄCAŁ, PANOWIE ZAKŁAMYWACZE HISTORII.
DO MŁODYCH! ŻAŁUJCIE, ŻE TO NIE DLA WAS. DZIĘKI RADOSNYM FESTYNOM W KAŻDYM ZAKĄTKU POLSKI I TRWAJĄCYM WAKACJOM BYŁ TO OGÓLNOPOLSKI DZIEŃ PODRYWU, MIŁOŚCI I SEKSU.
WIKIPEDIA:
"Narodowe Święto Odrodzenia Polski – najważniejsze polskie święto państwowe w okresie Polski Ludowej, obchodzone co roku 22 lipca (do 1989), na pamiątkę rocznicy ogłoszenia Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego w 1944 roku..... ...Dzień 22 lipca ustanowiono świętem narodowym (i dniem wolnym od pracy) ustawą Krajowej Rady Narodowej w dniu 22 lipca 1945 .. ...Zniesione zostało ustawą Sejmu RP z dnia 6 kwietnia 1990...
...Święto obchodzono w całym okresie Polski Ludowej. Główne uroczystości odbywały się na placu Zwycięstwa (obecnie placu marszałka Józefa Piłsudskiego) w Warszawie, bądź na Stadionie Dziesięciolecia. Święto to było dniem wolnym od pracy. Zostało zniesione ustawą Sejmu Kontraktowego z 6 kwietnia 1990 r. (weszła w życie 28 kwietnia); równocześnie przywrócono Święto Narodowe Trzeciego Maja.
Na dzień 22 lipca starano się wyznaczać ważne rocznice i wydarzenia[5]. W Warszawie w ten dzień oddano do użytku m.in. odbudowany most Poniatowskiego (1946), Trasę W-Z (1949), Marszałkowską Dzielnicę Mieszkaniową (1950), Pałac Kultury i Nauki iStadion Dziesięciolecia (1955) oraz most Łazienkowski (1974)...."
PS Tak samo nie przysługuje wam, nienawistnym kłamcom, wspomnienie wspaniałej czekolady z Zakładów im. 22 lipca d. Wedel. Konsumujcie ten szajs robiony obecnie
24.07 g. 7 Oj, dana, dana, uśmiałem się z samego rana, bo na GAZETA.PL przeczytałem:
"Adrian Zandberg
Jestem naprawdę ciekaw, jak "media narodowe" odniosą się do stanowiska rozesłanego dziś przez Watykan. Polscy politycy zostali w nim oskarżeni o cyniczne rozbudzanie lęku przed imigrantami i zbijanie na nim politycznego kapitału. Pismo mówi też o rozplenieniu się nacjonalistycznych bojówek i aktach rasistowskiej przemocy na ulicach polskich miast.
Do tego, że zdaniem polskiej prawicy papież Franciszek jest lewakiem i tajnym członkiem partii Razem, zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Tym razem prawica będzie miała większy kłopot: stanowisko podpisał rzecznik polskiego episkopatu..."
My mieliśmy PAPIEŻA - POLAKA, a obecnie dyżurnego teologa Terlikowskiego który już nieraz udowodnił, że Argentyńczyk bzdury gada i robi. Howgh!
27.07 g. 6 Tetyda kąpiąc Achillesa w Styksie trzymała go za piętę i przez nią musiał zginąć. Nie wiem kto i za co trzymał Jarosława Kaczyńskiego, wiem natomiast, że Pięta chwały mu nie przynosi. To bydlę powiedziało:(GAZETA.PL):
„- Nie chcę się wypowiadać na ten temat, bo nie znam wystarczająco życiorysu Władysława Bartoszewskiego. Jego wyjście z powodów zdrowotnych z obozu koncentracyjnego to zaskakująca historia - powiedział Pięta."
Oczywiście, taka kreatura nie wie co to jest, popularyzowana przez Bartoszewskiego - PRZYZWOITOŚĆ, ani też nie zna sentencji łacińskiej „De mortuis aut bene aut nihil”. Co zrobić? Naród wybrał, a Prezes Kaczyński konsekwencje ponosi. Współczuję mu!
28.07 g. 3 Krzysztof Euglas G. zadał wczoraj pytanie na fb:
„Ciekawe kto w nas chce zaszczepić strach i ogólne poruszenie i po co?"
Próbowałem mu odpowiedzieć:
„Niestety, masz rację; jak historia uczy motorem wszelkiej nienawiści, zwłaszcza religijnej, jest Kościół Rzymski, a Kaczyński za wygrane wybory i ciągłe poparcie, musi płacić, i tą nienawiść promować. Zakazana jest legenda o trzech braciach Słowianach, bo Kościół Prawosławny to największy wróg Rzymu ….
….Propagandziści stwarzają pojęcia symbole na rzecz bieżącej polityki. Tak nadano nowe znaczenie "terroryzmowi", a poprzednio "totalitaryzmowi", bo oszołom McCarthy wykorzystał Hannah Arendt i jej termin w swojej obsesji antysowieckiej, aby zrównać zbrodnie hitlerowskie z sowieckimi, co przyniosło odwrotny skutek, bo pomniejszyło obie”
2.08. g.8 MDLĄ mnie media, bo co w nich mamy? 1. Jeszcze Papież nie wyleciał, a jego nauki zbezcześcił zakonnik odmawiając rozmowy z reporterem TVN. 2. Nowy szczyt głupoty: • „Joanna Lichocka jest członkinią Rady Mediów Narodowych
• W rozmowie z "Wirtualnymi mediami" oceniła sytuację w mediach
• "Media publiczne nie są już narzędziem walki partyjnej" – zapewnia”
Skoro w mediach jest WYŁĄCZNIE JEDNA partia, to z kim ma walczyć? Do jakiejkolwiek walki niezbędny jest przeciwnik, a go „nima”, bo się go wyeliminowało. Pozostaje Lichockiej sparring z Kurskim. Pozostaje też walka o najczęstsze występowanie w TVP między Karnowskimi, Gmyzem i Lisickim
g. 23 „Była interwencja prezesa Kaczyńskiego? Jacek Kurski na razie zostaje na stanowisku szefa TVP”
Kurski,odwołany na wniosek Lichockiej, przywrócony. Nie wróżę długiej kariery Lichockiej, która popisała się nieznajomością realiów, otwierając usta bez uzgodnienia z Prezesem. Bracia Karnowscy wyrazili opinię, że Kurski zasługuje na nagrodę, a więc chryja
4.08 g. 15 GAZETA.PL:
„Od PiS po Nowoczesną i PO. Partie jednym głosem przeciw liberalizacji prawa aborcyjnego”
Czyżby każdy partyjniak miał w rodzinie SKROBIĄCEGO GINEKOLOGA????
g. 21 W ostatnim TP Stasiuk:
„Chcemy zejść do piwnicy i przeczekać nadejście historii, tak jak kiedyś przeczekiwało się nalot. Ale to się nie uda. Jesteśmy zbyt mali, a świat stał się zbyt wielki. Nie przeczekamy historii w naszych narodowych i państwowych norach....
….Wiem, o czym mówię, ponieważ pochodzę z kraju opanowanego pasją przeszłości i pragnieniem wielkości. Nikt tu nie jest zadowolony z miejsca, które przyszło mu zajmować. „Szewc zazdrości kanonikowi, że biskupem został” – to stare powiedzenie wciąż jest aktualne. Przeszłość nas więzi. Zwłaszcza ta, która wydaje się być większa, bardziej heroiczna niż teraźniejszość. Tęsknimy do niej, wierzymy, że można ją wskrzesić. Wierzymy, że powrót do niej pomoże odzyskać nam siły, które rzekomo utraciliśmy. Uważamy, że w minionym tkwią odpowiedzi na przyszłe. Wszak świat jest zły, wrogi, nieobliczalny, obcy, a przecież kiedyś taki nie był. Przecież kiedyś to my dyktowaliśmy warunki, kiedyś to nas się bano, z nami liczono i żaden najazd obcych nam nie groził, ponieważ to my wyznaczaliśmy granice świata....
...Próbujemy się skryć jak ślimak w swojej skorupie. Wybieramy przeszłość. Żeby było jak kiedyś. W zaciszu dobrze strzeżonych granic. Najlepiej za jakimś kordonem sanitarnym. Za jakąś nową żelazną kurtyną. W mocarstwie, którego wszyscy się boją, albo chociaż w kraju, do którego nikt się nie wślizgnie. Żebyśmy mogli spotykać tylko sobie podobnych. Żeby rano na ulicy był tylko pan Kowalski, pani Gruber, pan Jones. Żeby nie trzeba było uśmiechać się do obcych. Bo to jest najgorsze: udawanie. Bo wreszcie chcemy być sobą. I nareszcie możemy, bo nie jest to już żaden wstyd. Tak jak w moim kraju, gdzie szef rządzącej partii o uchodźcach ma do powiedzenia tyle, że roznoszą choroby, a hierarchowie kościelni w udręczonych tłumach uciekinierów przed wojną, głodem i śmiercią widzą jedynie religijną konkurencję oraz forpocztę terroryzmu...”
5.08 g.7 Skończyłem w nocy lekturę nowego TP i naszła mnie ochota na zdefiniowanie mojego stosunku do Boga. Bo to, że odrzucam osobowego, a akceptuję nieskończonego w pełnym tego słowa znaczeniu oraz nadrzędnego w stosunku do Natury to w skrócie podstawa mojego poglądu, który więc zbliża mnie do PANENTEIZMU. I teraz swoją rolę odegrała moja skleroza. Znalazłem mój własny esej z 2013 roku i z ciekawością przeczytałem. Tezą jego jest, że bezosobowy „Bóg jest nadrzędny w stosunku do Wszechświata i NIEOGRANICZONY w każdym względzie”.
No i przeszła mnie ochota na rozmyślania, bo niewiele ponad treść eseju mam do dodania. A adres eseju: http://wgwg1943.blogspot.ca/2013/11/panenteizm.html
7.08 g.6 Po ciapatych w Nadwiślańskim Kraju Nienawiści obiektem stał się mój ulubiony polityk Trump. Obrzucono go błotem niespotykanym w innych krajach. I nagle wykreowana przez Kaczyńskiego niejaka ANDERS krzyknęła wg GAZETA.PL
„Anders mówi, że Trump może być świetnym prezydentem.”
No to macie problem z panią senator, ha, ha!!!
PS. Dwa dni temu, gdy polskie media podawały o nawet PIĘTNASTOPUNKTOWEJ przewadze Clinton, w Kanadzie podawano WYŁĄCZNIE Reutersa przewagę TRZYPUNKTOWĄ.
To wszystko szkodliwa działalność złodzieja Tuska
g.16 GAZETA.PL „Należy zerwać negocjacje o przystąpieniu Turcji do UE..........."
CO ZA OBŁUDA!!!!! JAKBY KTOKOLWIEK DOPUSZCZAŁ PRZYJĘCIE TURCJI DO UE
g.19. GAZETA.PL : "Syryjscy rebelianci, którzy połączyli siły z dżihadystami tworząc tzw. Armię Podboju (Dżaih al-Fatah), zapowiedzieli w niedzielę wieczorem rozpoczęcie ofensywy w celu opanowania całego miasta Aleppo."
Czy to znaczy, że WSPIERANI PRZEZ USA REBELIANCI połączyli się z WROGIEM USA - ISIS? Toż to PARANOJA!!!
8.08 g. 2 GAZETA.PL : "Jestem zwolennikiem utrzymania przez PO konserwatywnej kotwicy. Chcę powrotu do źródeł Platformy, czyli jej liberalno-konserwatywnego charakteru. Chcę też, by była w swoim przekazie chadecka..."
Powrót to dla Niesiołowskiego, a dla RYDZYKA - ALTERNATYWA!!!!
Grzesia nowe hasło: "DUPA GOŁA BEZ KOŚCIOŁA"
9.08 g.2 GAZETA.PL :
Minister Kowalczyk przyznaje bez ogródek: "Brakuje 5 miliardów zł na 500 plus"
Do moich urodzin, tj mojego proroctwa, pozostało jeszcze 265 dni, a tu taki prezent. Dziękuję,
g.6 Dziewiąty dzień dzisiaj spuszczania cukru z 12,0, i pełen sukces: potwierdzone trzykrotnie 6,0; jedziemy dalej, do oddania krwi na badania mam jeszcze rezerwę dwóch tygodni. Unieruchomiony przy stole (już przejście o kulach do samochodu jest wysiłkiem, bo długi korytarz) mam problem z przemianą materii, lecz 8 dni diety, niezbyt radykalnej, pozwala na dojście do "normalności". Bez tego nie mógłbym iść z wizytą 9.09 do mojej nefrolożki, Chinki Dunn (jest apodyktyczna). Rozbudowany przemysł okołocukrzycowy "inspiruje" lekarzy do wmawiania pacjentom cukrzycy. Po raz pierwszy dałem się na to nabrać ponad 20 lat temu, ale zmądrzałem i od tamtego czasu nie przyjąłem żadnego leku w żadnej formie. Za karę ograniczono mnie bezpłatny dostęp do pasków do mierzenia poziomu glukozy do 100 rocznie. Więcej, jak się zgodzę na insulinę. Podobnie z cholosterolem, który mam niezmienny od 50 lat, a lekarze wmuszają Zocor.
Dzisiaj odbieram vana, łatwiej będzie wsiadać i wysiadać.
11.08 g.0 GAZETA.PL: "W październiku 2014 r. radykalni islamiści dokonali dwóch ataków w kanadyjskiej prowincji Quebec, w tym na budynek parlamentu federalnego w Ottawie"
Drodzy polscy PSEUDODZIENNIKARZE! Czy wy macie maturę? Ottawa, stolica Kanady leży w prowincji ONTARIO!!!!!
o. Oszajca w nowym TP:
„Bylibyśmy jednak ślepi, gdybyśmy nie dostrzegli rys i pęknięć w przestrzeni wiary dzisiejszych Polaków. (…) Nauczanie Kościoła jest ciągle słabo znane, relatywizowane lub wręcz pomijane w codziennych wyborach” – mówi z kolei abp Stanisław Gądecki."
14.08 g.4 GAZETA.PL Promocja pijaństwa:
"......awaturnik nie usłyszy zarzutów, ponieważ był pod wpływem alkoholu. Odpowie jednak za zakłócanie porządku w samolocie, za co grozi mu mandat w wysokości 500 zł..."
No i jak nie tęsknić za PRL-em, w którym ALKOHOL był OKOLICZNOŚCIĄ OBCIĄŻĄJĄCĄ
15.08 g. 8 GAZETA. PL Macierewicz.....
"Zaznaczył, że trzeba też pamiętać o "tych, którzy polegli w Katyniu strzałem w tył głowy, płacąc za obronę Warszawy w 1920 r. i o tych, którzy lata później, w 2010 r. polegli, lecąc by oddać hołd ofiarom sowieckiego ludobójstwa i powiedzieć całemu światu o cenie, jaką naród polski płacił za bezpieczeństwo Europy".
Mimo mojego uwielbienia zabawnego Antosia, nie mogę zrozumieć, w jaki sposób obrońcy Warszawy "zasłużyli" na Katyń. Bo jeśli Macierewicz miał na myśli żołnierzy sowieckich, którzy zmarli w polskiej niewoli, to trzeba było powiedzieć
16.o8 g. 8 Do moich urodzin (proroctwo!!!) zostały 254 dni. Mamy pierwszą jaskółkę: GAZETA.PL:
"• Rząd opublikował wyroki TK wydane po 9 marca tego roku
•To 21 orzeczeń, ale m.in. bez tego z 9 marca o niekonstytucyjności noweli
• Wyroki opublikowano na podstawie ustawy z 22 lipca o TK"
Rząd opublikował jako "wyroki TK" decyzje grupki kolesiów podjętych na prywathych spotkaniach. Inna opcja to, że Rząd radykalnie zmienił zdanie i tym spotkaniom zdecydował się nadać status formalny. Media nie podają, czy Szydło wypowiedziała stosowną frazę: Mea culpa!!
18.08 g 18 Jak nisko upadło dziennikarstwo w moim czytanym ponad 60 lat "Tygodniku Powszechnym" przedstawiam na podstawie artykułu nietolerowanego przeze mnie Wojciecha Pięciaka:
".... W minionym tygodniu lotnictwo rządowe lub rosyjskie przeprowadziło atak gazowy chlorem; kilkadziesiąt osób zostało zatrutych. Z kolei w mieście Idbil Rosjanie mieli użyć bomb kasetowych..."
Zwracam uwagę na słowa "lub" oraz "mieli". Te słowa służą Pięciakowi do dwukrotnego BEZPODSTAWNEGO oskarżenia Rosjan o najcięższe zbrodnie naruszające wszelkie konwencje. Bez wzgledu na mordercze instynkty Putina, takie sugestie, NICZYM NIE POPARTE, podważają wiarygodność Tygodnika Powszechnego.
20.08 g.19 Znajomy z fb zrecenzował (pozytywnie) "Czterech pacernych i psa", a ja swoim komentarzem sprowokowałem dyskusję, w której powiedziałem:
Współautorką scenariusza była jego żona, Maria Hulewiczowa, której życiorys jest z krainy absurdu (p.Wikipedia). Bohaterka Państwa Podziemnego, kurierka, sekretarka Mikołajczyka porzucona przez niego prosto w ręce kata ubeckiego Różańskiego, więziona w kaźniach ubeckich do 1954 roku, tworzy propagandowy, prosowiecki serial z mężem ,Przymanowskim, zwanym przez Kisiela - Żydem Pancernym w odróżnieniu od Centkiewicza - Żyda Polarnego
.....Ależ serial jest wspaniały, propaguje miłość i przyjaźń, i wszelkie uczucia pozytywne i mimo wrogiej antyrosyjskiej obsesyjnej propagandy większość normalnych Polaków wspomina go z sentymentem. Żyjemy w zakłamanych czasach, że młodych wspaniałych Polaków, zniewolonych przez ZSRR i osadzonych w łagrach, a zwolnionych dzięki paktowi Sikorski - Majski dzieli się na "bohaterów", bo zdążyli do Armii Andersa i na tych od Berlinga tzw "czerwoną hołotę, co przyszła na sowieckich bagnetach", a zamiast oddać im cześć , kreuje się na bohaterów najgorszych bandziorów jak Lupaszkę czy szefa bezpieki" w Nowym Targu - Ognia. Polska , delikatnie mówiąc,, łatwowierność i uleganie propagandzie, wzmocniona jest chęcią uwierzenia we własne mity i dlatego większość społeczeństwa zachwyca się sienkiewiczowskim "Ogniem i mieczem", gdzie głównym bohaterrem jest ukraiński bandyta i "łowca majątków wdowich" (to Norman Davies w "Bożym Igrzysku") Wiśniowiecki. Nie dajcie sobie wody z mózgu robić i akceptować, by garstkę prawdziwych bohaterów i patriotów, którzy zostali "w lesie" utożsamiano ze wszystkimi ugrupowaniami bandyckimi, a często czusto rabunkowymi. A skoro przekłamania wybacza się Sienkiewiczowi, to i można Przymanowskiemu, bo humanistyczne wartości, jak i fajna strona przygodowa do tego uprawniają .
g.19 Petru dał wspaniały prezent Kaczyńskiemu atakując PO i warszawski Ratusz. Mistrz rozbijania lewicy. Od początku go nie akceptowałem, sowiecką szkołę kończył (na placówce w Rosji)
21.06 g 12 wczoraj i dzisiaj uczestniczyłem w nagraniach "Słownika polsko-polskiego", których emisja będzie 1.10 i 29.10. W pierwszym zapytałem o "ciapate", dając Profesorowi dwie opcje: skóra w ciapki, w odróżnieniu od białej, czarnej czy żółtej czy też wypiek hinduski. Skłaniał się do ciapek, a dzisiaj powrócił do tego pytania i opowiedział się za ciastem. W drugim dzisiejszym, warte obejrzenia, bo dopuścił mnie do głosu, dotyczyło synkretyzmu religijnego, którego cechą jest tolerancja. A więc nie można tą nazwą obejmować zawłaszczania obrządków ludowych, pogańskich przez Kościoł Rzymski. Wszystko na przykładzie Halloweenu i mickiewiczowskich Dziadów contra Zaduszki przeniesione na 2.11. Profesor przyznał mnie rację, że w przypadku ZAWŁASZCZANIA nie można mówić o SYNKRETYZMIE
22.06 g. 6 Podaję wiadomości dla jednych dobre dla innych złe, lecz zawsze prawdziwe:
http://www.realclearpolitics.com/epolls/latest_polls/president/
Sunday, August 21
Race/Topic (Click to Sort)
Poll
Results
Spread
General Election: Trump vs. Clinton
LA Times/USC
Clinton 43, Trump 45
Trump +2
23.08 g. 20 Gratulacje dla Wielkiego Opozycjonisty Petru. GAZETA.PL:
• Michał Kamiński uważa, że PiS chce zawiesić prezydent Warszawy
• W jej miejsce miałby powołać tymczasowego komisarza
• "To jest polityczna gra na podzielenie opozycji" - mówił w TVN24
27.o8 g. 8 Moja tragedia z oczami kończy się po 5 dniach męki dzięki Tobromycin; już tylko lewe oko trochę łzawi i boli, no i pozostaje czerwone, ale podjąłem lekturę TP. I już mam mojego „ulubionego” Pęciaka:
„.... Steinmeier upadł przed Rosjanami na kolana...”
A dlaczego tak pan Pięciak to widzi? Bo...
„...chodzi np. o sposób, w jaki przedstawił genezę konfliktu na Ukrainie lub zestawianie aneksji Krymu z zachodnimi interwencjami w Kosowie i Libii. Przede wszystkim jednak: ubolewając nad pogorszeniem relacji między Rosją i Zachodem czy sytuacją w Syrii....”
Niech se Pęciak pluje, i tak niewielu jego wypociny przeczyta...
g.12 Są dwa plusy w nowym numerze TP: bardzo dobry felieton Jerzego Sosnowskiego o odpowiedzialności m.in. szkoły za nacjonalistyczne trendy w młodym pokoleniu oraz świetny wywiad z Wojcieszkiem. PRZEMYSŁAW WOJCIESZEK jest reżyserem filmowym i teatralnym. Debiutował jako scenarzysta filmu Witolda Adamka „Poniedziałek”. W 2004 r. wyreżyserował szeroko omawiany „Made in Poland” w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Rok później w TR Warszawa wystawił „Cokolwiek się zdarzy, kocham cię”. Ostatnio w Legnicy pokazał spektakl „Hymn narodowy”, w Teatrze TrzyRzecze „Polską krew”. Jego najnowszy film „Knives out” miał swoją premierę na tegorocznym festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
I trzeci plus - dla Klaty.
31.08 g.5 Oko w miarę wydobrzało, za to tragedia z szyją i kolanem, a do tego laptop sie popsuł, cooling fan wysiadł. Piszę na przedpotopowym, męczę sie, a tu jeszcze głowa mnie rozbolała po lekturze GAZETA.PL:
"Wspólne śledztwo ONZ i Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej trwało ponad rok i wykazało, że armia syryjska dokonała w kwietniu 2014 i w marcu 2015 roku ataków z użyciem iperytu siarkowego (gazu musztardowego) oraz chloru. Także dżihadyści z Państwa Islamskiego przeprowadzili taki atak w kwietniu ubiegłego roku - wskazuje się w raporcie.
Nie wiadomo, czy za wszystkim atakami stał reżim w Damaszku
Pracujący w terenie eksperci, mający mandat ONZ, wykryli łącznie w latach 2014-2015 dziewięć przypadków użycia broni chemicznej. Nie ma jednak całkowitej pewności, kto dokonał sześciu z nich, przypisywanych przez inne źródła reżimowi prezydenta Syrii Baszara el-Asada.
W ubiegłym tygodniu użycie broni chemicznej w Syrii potępiły USA i zapowiedziały, że będą dążyły do pociągnięcia winnych do odpowiedzialności "przy pomocy odpowiednich mechanizmów dyplomatycznych". Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA Ned Price ocenił, że "nie jest już możliwe zaprzeczanie, iż reżym syryjski wielokrotnie stosował gaz bojowy przeciwko własnemu narodowi".
Bo na moja kiepełę to wychodzi, że całe oskarżenie Asada dotyczy zaledwie trzech ataków z dziewięciu, a rację ma Price tylko w jednym, że ewentualne ataki Asada byłyby przeciwko współplemieńcom, bo gdyby to robili Amerykanie, to byłaby uzasadniona akcja przeciw terrorystom
31.08 g.5 Oko w miarę wydobrzało, za to tragedia z szyją i kolanem, a do tego laptop sie popsuł, cooling fan wysiadł. Piszę na przedpotopowym, męczę sie, a tu jeszcze głowa mnie rozbolała po lekturze GAZETA.PL:
"Wspólne śledztwo ONZ i Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej trwało ponad rok i wykazało, że armia syryjska dokonała w kwietniu 2014 i w marcu 2015 roku ataków z użyciem iperytu siarkowego (gazu musztardowego) oraz chloru. Także dżihadyści z Państwa Islamskiego przeprowadzili taki atak w kwietniu ubiegłego roku - wskazuje się w raporcie.
Nie wiadomo, czy za wszystkim atakami stał reżim w Damaszku
Pracujący w terenie eksperci, mający mandat ONZ, wykryli łącznie w latach 2014-2015 dziewięć przypadków użycia broni chemicznej. Nie ma jednak całkowitej pewności, kto dokonał sześciu z nich, przypisywanych przez inne źródła reżimowi prezydenta Syrii Baszara el-Asada.
W ubiegłym tygodniu użycie broni chemicznej w Syrii potępiły USA i zapowiedziały, że będą dążyły do pociągnięcia winnych do odpowiedzialności "przy pomocy odpowiednich mechanizmów dyplomatycznych". Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA Ned Price ocenił, że "nie jest już możliwe zaprzeczanie, iż reżym syryjski wielokrotnie stosował gaz bojowy przeciwko własnemu narodowi".
Bo na moja kiepełę to wychodzi, że całe oskarżenie Asada dotyczy zaledwie trzech ataków z dziewięciu, a rację ma Price tylko w jednym, że ewentualne ataki Asada byłyby przeciwko współplemieńcom, bo gdyby to robili Amerykanie, to byłaby uzasadniona akcja przeciw terrorystom
1.09 g.8 Skończyłem czytać nowy TP, w którym nic ciekawego nie ma, a jest nawet gorzej, bo na poziomie brukowca zaserwowano nam wywiad jakiejś nieprzygotowanej Kicińskiej z prymitywem Marzochem z Młodzieży Wszechpolskiej, nacjonalistą, który do książek czuje wstręt; za to z wielką pewnością siebie odpowiada na każde pytanie. Poziom szmatławca. I to gazeta, w której pisywały najtęższe głowy...
Indoktrynacja młodzież ogłupia.. Ale kto zatrudnił Kicińską? Ona nic nie wie, nic nie rozumie, nie ma żadnych argumentów, a z ich braku przypięła się do tematu pederastów, i młodzieniaszka, który nawet onanizmu nie uprawia, zbokami faszeruje
A w ogóle o czym gadać, skoro KATOLIK NACJONALISTA jest OKSYMORONEM
8.08 g 10 Przez tydzień nic tu nie notowałem, bo odpoczywałem od polskiej megalomanii czytając dobre książki. Dzisiaj, wypoczęty, uśmiałem się do rozpuku przeczytawszy w GAZETA.PL:
„- Zapytam Donalda Tuska, jaki on ma scenariusz szczytu w Bratysławie i co tam chce osiągnąć – zdradziła premier..."
Można na takie dictum odpowiedzieć: „Kto pyta, nie błądzi”, można też odpowiedzieć że nie ma głupich odpowiedzi, są tylko głupie pytania. Ja nie odpowiem, lecz zwrócę znowu uwagę na megalomanię zadając pytanie: „Jakie stanowisko zajmuje ten Tusk, że Szydło pozwala sobie na taki ton?” Czy w głowie tej pani uległa pomieszaniu hierarchia stanowisk? To już nie jest megalomania, to kontynuacja ośmieszania Polski, to paranoiczna bufonada, której jednym z etapów była wizyta Waszczykowskiego i Błaszczaka w Wielkiej Brytanii po śmiertelnym pobiciu Polaka. Co ten śmieszny p.B by zrobił, gdyby dwóch ministrów Erdogana przybyło kontrolować jego służby w Białymstoku po pobiciu Turka?
9.09 g.0 Cała ta żałosna opozycja doczekała się trafnej oceny ze strony Hołdysa, pod którą podpisuję się obiema rękami. Czytaj na: http://pokazywarka.pl/8urb23/ Brawo Hołdys!!!
11.09 g.6 Jerzy Sosnowski (ur. 1962) b. trafnie wyraził MOJE ewaluujące poglądy na temat Niemców: http://www.jerzysosnowski.pl/?p=2241
Zdziwiłem się tylko, że mimo znacznej różnicy wieku (19 lat) jego odczucia są zbieżne z moimi.
Dwa dni temu pisałem o słusznych uwagach Hołdysa; niestety, jak widać, opozycja ich nie przeczytała, bo znowu przystępuje do z góry przegranych utarczek, takich jak o Misiewicza, o Jakiego etc, zamiast zacząć wreszcie „pracę od podstaw”. Daje satysfakcję rządzącym, a sama ustawia się w pozycji cierpiętniczo – masochistycznej.
Gdy Państwo się wali, największym problemem staje się, że motorniczy nie stanął w obronie pasażera, który dostał w japę, bo szwargotał po niemiecku. Przecież to był pretekst, jutro może dostać za krzywe spojrzenie. Młodzi patrioci muszą gdzieś się wyładować, policja ich się boi, bo sam Minister broni recydywisty kopiącego policjanta w brzuch, dotknąć byle dziewczyny strach, bo to może być córka pisowskiej radnej, „blokowisko” terroryzuje paru szczyli, a żąda się od motorniczego bohaterskiej postawy, której konsekwencje poniesie na końcu trasy. O tempora! O mores!
g. 14 Nowy TP (nr.37 z 11.09.2016) zaczyna wstępniak ks, Bonieckiego, który rżnie głupa, by usprawiedliwić „wpadkę” sprzed paru tygodni czyli KOMPROMITUJĄCY, bełkotliwy wywiad Kicińskiej z Marzochem z Młodzieży Wszechpolskiej. Argumenty nie do przyjęcia, bo nie tłumaczą żenującego poziomu. Dalej Rosiak, wspominając 11.09 i sytuację po - , wmawia mnie:
„...Większość z nas cieszyła się na myśl o odsunięciu od władzy Saddama Husajna. USA przekonały nas, że ma on związki z Al-Kaidą i broń chemiczną, której zamierza użyć....”
Mów, waść, we własnym imieniu, bo nikt obdarzony z łaski Pana rozumem, pod tym się nie podpisze. Teraz, w celu rozweselenia, notatka rodem z „Teatru Absurdu”:
„Jeden z krakowskich radnych PiS zażądał zmiany nazwy ulicy Dworcowej, prowadzącej (z pewnością dla niepoznaki) w kierunku dworca PKP, bo części mieszkańców miasta ma się ona kojarzyć z Nikołajem Dworcowem, sowieckim pisarzem i żołnierzem Armii Czerwonej.”
Ciekawy „Dodatek: Conrad Festiwal 2016”, a w nim wstępniak Grzegorza Jankowskiego, dalej Michał Paweł Marczewski (ur. 1962) - głównie o Pilchu; Michał Sowiński (ur. 1987) - o „Wykluczonych” Artura Domosławskiego (ur. 1967), Ziemowita Szczerka (ur. 1978) - o Zacharze Prilepinie i inni
14.09 g.12 Nie wyrabiam z czasem; czytam, pisze, koresponduję, latam po lekarzach, no i cierpię, codziennie na coś innego; dzisiaj na „nogie”, (lewa, udo), a w dodatku dzisiaj na kontroli pacemakera musiałem być. To tylko zanotuję, że zmienili emisję „Słownika..” ze mną na najbliższą sobotę (będę pytał o ciapatych) i sprobuje skopiować rozmowe z Bo o rasizmie:
Wojciech: gadać każdy może, a rasizm był, jest i będzie, bo taką naturą człowieka obdarzono
Bo: czlowiek jest też obdarzony innymi brzydkimi odruchami a takze zdolnoscia kontrolowania ich - to wybor kazdego czlowieka czy je kontrolowac czy nie
Wojciech: Po pierwsze - wybory mają to do siebie że są błędne, o czym świadczy choćby ilość rozwodów, po drugie - wymuszone wybory czy opcje są najczęściej masochistyczne np monogamia seksualna, porzucenie używek, stosowanie diet etc; po trzecie - niszczenie w sobie rasizmu w szerokim tego słowa znaczeniu, to podcinanie własnych skrzydeł, to strzał we własne krocze. Oczywiście, można kłamać, że wyścig szczurów, bezwzględna walka o awanse, stanowisko, splendor czy popularność, moze być pozbawiona elementów rasizmu, lecz wszyscy wiedzą, że łatwiej jest konkurenta poniżyć niz siebie wywyższyć. A ponadto wychowałem się w Polsce, gdzie nauczono mnie, że ówcześni trzej sąsiedzi to kacapy, pepiczki, lub szwabskie nasienie, a i innych nauczono mnie nazywać żabojadami, makaroniarzami etc a teraz słyszę o ciapatych. Przecież to objawy rasizmu, nie mówiąc o pobiciu pasażerów tramwaju mówiących po niemiecku.
Bo: oooo, nie wiedzialam ze z wujka taki otwarty rasista ........
Wojciech: Ja też długo nie wiedziałem, bo bardziej cierpiałem na antysemityzm, który wyssałem z piersi matki i z którym walcżę w sobie od kilkudziesięciu lat i ciągle ponoszę porażki. Jak już jestem blisko sukcesu to niedobry landlord okazuje się Żydem i bluzgi antysemickie spontanicznie pojawiają się na języku
Bo: a jednak! "walcze w sobie....." wiec kolo sie zatoczylo wracamy do wyborow :)
Wojciech: Przecież ja wyborów samych w sobie nie kwestionuję, bo to główne źródło grzechów. Przecież dobry Pan Bóg nam jedynym dał wolną wolę, byśmy dokonywali ZŁYCH wyborów tzn grzeszyli i ZŁO czynili, umożliwiając Jemu pozostanie samym DOBREM., Gdybym wierzył w Boga Osobowego, to bym kolokwialnie powiedział, że miał ŻYDOWSKI ŁEB
BO: zaczelo sie od tego ze wujek powiedzial ze rasizm to natura a ja ze wybor i stanelo na tym ze jednak mamy wybor :)
Wojciech: wybór z natury, a może bardziej antyrasista to coś jak, niepalący, abstynent (alkoholowy, seksualny) czy jarosz
Bo: moze byc i tak
15.09 g.8 Nowy TP (nr.38) a w nim trafne uwagi Łukasza Garbala w artykule pt "Wszyscy ojcowie KOR":
"..W latach 70. XX wieku nawet ludzie nieakceptujący komunizmu i rzeczywistości PRL raczej próbowali się jakoś przystosować, znaleźć sobie „nisze”, a nie konfrontować się z systemem w beznadziejnym starciu. A częstą w tamtych latach postawę Polaków portretował Zbigniew Herbert, pisząc w wierszu „Pan Cogito o postawie wyprostowanej”: „obywatele / nie chcą się bronić / uczęszczają na przyśpieszone kursy / padania na kolana”
Badania socjologiczne.. ..wskazywały na to, że w społeczeństwie dominowały bierność i konformizm – przez satyryka Jacka Fedorowicza obśmiewane wkrótce hasłem „Wicie, rozumicie”. Postawa indywidualnej odwagi nie była w cenie.
Oceniając dziś tamto polskie społeczeństwo, warto jednak pamiętać, że nie tylko indywidualne, ale też zbiorowe wystąpienie przeciw władzy mogło się wydawać krokiem samobójczym. Utwierdzały to doświadczenia kolejnych buntów w PRL i losy tych, którzy ważyli się na protest.
Zdeklarowanych opozycjonistów, otwarcie kontestujących reżim, było więc niewielu. Choć istnieli......"
Cały artykuł ciekawy, lecz dla mnie najistotniejsze jest potwierdzenie moich słów, że zdecydowana większość snujących opowieści "o walce z komuną" to KŁAMCY, bo ogół społeczeństwa był nastawiony konformistycznie i myślał wyłącznie o własnej d..... .
18.09 g.11 Błaszczak - człowiek renesansu, więc na kinie też się zna: GAZETA.PL:
"....Szef MSW Mariusz Błaszczak roztaczał przed Polonią w USA swoją wizję polskiego kina...."
g.12 Sunday :
General Election: Trump vs. Clinton
LA Times/USC Tracking
Clinton 41, Trump 48
Trump +7
19.09 g,0 GAZETA.PL Prezydent Duda w USA mówił:
"Setki tysięcy młodych ludzi, gotowych ginąć w beznadziejnej sytuacji, bo było wiadomo, że porządku z Jałty nie da się łatwo zmienić. Wiedzieli, że mają przed sobą przeciwnika, który nie zna litości, ale mimo to robili swoje. Dziś doskonale wiadomo a przede wszystkim wie to także młode pokolenie, że to właśnie oni zachowali się jak trzeba"
Logiczny wniosek: ci, którzy wykonali rozkaz Dowództwa AK z 19.01.1945 roku nie "zachowali się jak trzeba". PARANOJA!!!
Tymczasem Wikipedia mówi: "..Liczbę członków wszystkich organizacji i grup konspiracyjnych szacuje się na 120–180 tysięcy osób[3]. W ostatnich dniach wojny na terenie Polski działało 80 tysięcy partyzantów antykomunistycznych[4]... ....W praktyce jednak większość organizacji zbrojnych upadła na skutek braku reakcji mocarstw zachodnich na sfałszowanie przezPPR wyborów do Sejmu Ustawodawczego w styczniu 1947 i powyborczej amnestii, po której podziemie liczyło nie więcej niż dwa tysiące osób..."
Jędruś - kłamczuszek!!!
22.09 g. 3 Nowy TP nr 39 z 26.09: Michał Okoński (rocznik 1971) wali w dwóch, niewątbliwie BOHATERÓW PRL-u - Michnika (rocznik 1946) i Macierewicza (rocznik 1948):
"Rocznica KOR. Młodzi i piękni wówczas mają dziś łysiny i brzuszki. Niektórzy nie żyją. Jeden wypił bruderszaft z Urbanem, inny opowiada farmazony o bombie w samolocie. Bohaterowie naszej wolności..."
Widocznie Okoński ma w dorobku wiele czynów bohaterskich, skoro pozwala sobie na taki przekąs Nieładnie!! Pomijam juz fakt, że i pogardzany Urban "zasłużył" w 1956 roku na zakaz publikacji jako wróg reżimu.
23.09 g.3 Stara, sprawdzona psychologicznie, metoda Kaczyńskiego stwarzająca atmosferę tajemniczości i wzbudzająca zainteresowanie: "WIEM, ALE NIE POWIEM". Niezdolna uczennica Szydło dzisiaj wg (GAZETA.PL):
• Premier zapowiedziała zmiany personalne i systemowe w rządzie
• O szczegółach ma poinformować w przyszłym tygodniu
Spekulacje już się zaczęły; Szałamacha... ale kto dalej
g.4 Sympatykom Ignacego Karpowicza bądź Kingi Dunin polecam materiał o gwałcie:
http://niezalezna.pl/60001-nagrody-nike-rozdawane-przez-lozko-ciag-dalszy-seksafery-w-srodowisku-wyborczej
Subscribe to:
Posts (Atom)