Stanisław Ignacy WITKIEWICZ - “Pożegnanie Jesieni”
Obowiązuje ogólnie przyjęty schemat: w jakiejkolwiek wypowiedzi o Gombrowiczu czy Witkacym „editorial corectness” prowadzi do bajdurzenia w kółko o CZYSTEJ FORMIE bądż o poszukiwaniu FORMY. Proponuję inne spojrzenie na tych dwóch, niewątpliwie najbardziej kontrowersyjnych, polskich /do bólu/ pisarzy dwudziestego wieku, tzn uznanie ich za kontynuatorów NORWIDA.
Tak, jak Norwid - nieakceptowalni przez duży odłam ksenofobicznego społeczeństwa, z PATRIOTYCZNĄ TROSKĄ wskazywali na wady i przywary tegoż. I właśnie za to byli i są z wściekłością atakowani.
W „Pożegnaniu Jesieni” najzabawniejsze wydaje mnie się szyderstwo autora z naszej głównej cechy narodowej tj ZAWIŚCI, którą i tak nazywa tutaj łagodnie - zazdrością:
„O ile Atanazy zazdrościł trochę Lohoyskiemu maski hrabiego, mocą której był on czymś, choćby w Almanachu Gotajskim, o tyle Jędruś zazdrościł /również trochę/ sławy Zieziowi i skrycie cierpiał nad tym, że jest tylko „turystą wśród ruin”. Obu im zazdrościł Sajetan Tempe, że mogli być właśnie tymi nieokreślonymi stworami, podczas kiedy on musiał /koniecznie musiał/ być społecznym działaczem; a wszystkim trzem razem zazdrościł Chwazdrygiel, marząc w głębi duszy o wyrwaniu się z naukowej pracy w życie społeczne lub sztukę. Ale wszystko przechodziła zazdrość księdza Hieronima, tak wielka, że aż nieuświadomiona i do niepoznania przetransformowana w żarliwość nawracania i naznaczania nieznośnych pokut..”.
Witkacy podsumowywuje: „..być człowiekiem to zazdrościć”. Ładnie to ujął Michał Paweł Markowski, parafrazując Mickiewicza:
„Kto za życia nigdy nie zazdrościł, ten człowiekiem nie był ni razu”.
„Fanom” Gombrowicza i Witkacego książki tej polecać nie trzeba, a innym nie wolno.
No comments:
Post a Comment