Wiele znaczący tytuł, który natychmiast przeszedł do powszechnego obiegu, to prezent od losu, burzący spokój człowieka, naruszający stabilność, lepszego lub gorszego, ale status quo.
Tischner odwołuje się do Fromma i Dostojewskiego, ja pozwalam sobie uzupełnić ten duet Kruczkowskim z jego „Pierwszym dniem wolności”. Autor /str9/:
„Pamiętamy, jak pisał Erich Fromm: ludzie uciekają od wolności i sami, bez przymusu, wybierają sobie Hitlera.... ....... Jeszcze dosadniej niż Fromm pisał o tym Dostojewski w legendzie o Wielkim Inkwizytorze: „Ale skończy się na tym, że przyniosą nam swoją wolność do naszych nóg i powiedzą:
Rozważania Tischnera dotyczą przede wszystkim „homo sovieticus”-a, jakiego w polską duszę, przez ponad 40 lat indoktrynowano.
„Homo sovieticus jest dzieckiem.. ..komunistycznej negacji własności prywatnej.... ...to pasożyt komunizmu..”.
U ukochanych tischnerowskich górali dla niego miejsca nie stało, bo gdy milicjant jednego z nich zatrzymał i grożnie zapytał: „Gdzie?”, to usłyszał:
„Co ci chłopce do tego? Koń MÓJ, dusa MOJA, jade ka kcem”.
Komunizm nie wybaczał grzechu prywatnego posiadania, więc nauczył używać nie posiadając. Tischner świetnie się czuje w stylu gombrowiczowskim:
„....co robić, by tak posiadać, żeby nie było wiadomo, że się posiada, i nie posiadać tak, żeby jednak posiadać? Rozwiązanie sprawy przyszło natychmiast: należy u ż y w a ć. W końcu ten, kto używa, nie posiada, bo przecież tylko używa, ale jednak posiada, bo zaspokaja potrzeby, a czyż nie o to chodzi istocie, która wierzy, że jest wielkim zestawem potrzeb?”.
Z tego wypływa konkluzja:
„Społeczeństwa liberalne, aby używać, muszą wpierw mieć, natomiast społeczeństwa komunistyczne mogły nie mieć, a jednak używać”.
I używały, szczególnie „w najweselszym baraku obozu KDL” - w Polsce. Ale też się cierpiało. Gdy nastała wolność....
„...skończyły się cierpienia wynikające z prześladowań. Nie ma już cierpień realnych. Mimo to potrzeba cierpień pozostała. Gdzie jest zapotrzebowanie na cierpienia, a nie ma rzeczywistego cierpienia, rośnie cierpienie iluzoryczne - iluzoryczny krzyż. Dlatego krzyczy sie o nowych atakach na wiarę, nowej nienawiści, nowym „prześladowaniu”. Miejsce krzyża realnego zajmuje krzyż fikcyjny..”.
To jak miał Tischnera lubić np abp Chrostowski i jego ludzie. A ludziom zasiać „ból fikcyjnego krzyża”, i im wmówić, że cierpią:..
„Bo największym cierpieniem cierpiętnika jest to, że mu nikt cierpień nie zadaje, a on musi żyć na tym świecie w przekonaniu, że świat go nie zauważa, traktując tak, jakby w ogóle nie istniał”
Myśl Tischnera rozwinął w 2012 r. Cezary Michalski, mówiąc /TP 40/2012/:
.”....wolność.. ...prowadzi do naszego natychmiastowego zdziecinnienia, czego przykładem była zarówno „mocarstwowość II RP, tak też współczesna nam „posmoleńska tromtadracja”, reprodukująca XIX-wieczne rytuały patriotyczne, w sytuacji tak bardzo odmiennej, że to naśladownictwo staje się już tylko uciążliwą groteską”.
Aby uwydatnić otwartość Tischnera, czuję się w obowiązku zacytować go, na temat Ananiasza i Safiry /str.82/
„Czyż nie czytamy w Dziejach Apostolskich, że w pierwszych gminach chrześcijańskich „wszystko było wspólne”? Czyż ŚW PIOTR NIE UKARAŁ ŚMIERCIĄ ANANIASZA WRAZ Z ŻONĄ SAFIRĄ, ponieważ część pieniędzy.. ..zachowali dla siebie?”.
Proponuję zapyta
swego księdza proboszcza, jak interpretuje to morderstwo opisane w DZ.5,1-11. Amen
No comments:
Post a Comment