Tak śmiesznie
się złożyło, że
dopiero teraz czytam
popularnego Palahniuka
(ur.1962).
W Wikipedii
wyczytałem:
„….Palahniuk jest często negatywnie oceniany przez media.
Określenia typu „pisarz szokujący” dotyczą przede wszystkim odbiegających od
normy zachowań czy dziwacznych sytuacji opisywanych przez Palahniuka, które
traktuje on raczej z humorystycznym dystansem niż potępieniem. Pojawiają się
także pytania, czy takie, niemające przecież miejsca w rzeczywistości
zdarzenia, są konieczne dla wymowy powieści, czy też pisarz stosuje je tylko po
to, by zaszokować czytelników. Wiele osób zgadza się z opinią, że twórczość
Palahniuka można by zaklasyfikować jako nihilistyczną lub
skłaniającą się ku nihilizmowi. Sam Palahniuk twierdzi, że nie jest nihilistą,
lecz romantykiem, bo wyraża idee w które inni nie wierzą…”
No to
winien mnie się
podobać. Ta książka
jest z 1999 roku
i ma na
LC 7,32 (1025 ocen i 78 opinii). Teraz
recenzenci z LC:
„Sylwia Zimowska” (7/10):
„Gorzka opowieść o istocie życia i postrzeganiu
samego siebie. Piętnująca zepsucie społeczeństwa, brak tolerancji, ale robiąca
to w bardzo prawdziwy, naturalny sposób. Żadnych skomplikowanych teorii
filozoficznych tu nie znajdziecie, ale sama konstrukcja opowieści sprawia, że
po jej skończeniu poczujecie się, jakby przejechał po Was czołg.”
„Chatte” (9/10):
„Cudownie pojebana książka.”
„Marcin Knyszyński” (8/10) -
polecam całą recenzję,
a tu mały
cytat:
„…Człowiek Palahniuka to swój własny erzac,
zbiorowe dzieło otoczenia, telewizji, wygórowanych oczekiwań innych i własnych
frustracji. Bohaterowie są uwięzieni w totalitarnym państwie kultury masowej i komercji.
Ich życia są również produktem, sztucznie sfabrykowanym ciągiem dni, złożonym z
nieustannej walki o wpasowanie się w wyznaczone odgórnie trendy, są
egzystencją-atrapą. ..”
Zmęczył mnie Palahniuk
groteskowym eskapizmem, a
wybawił z kłopotu,
już po raz
któryś, Jarosław Czechowicz
na:
Tylko jeden wątek
zacytuję:
„…Kultura masowa to główny temat
krytyki tej książki.
Shannon, Brandy Alexander i Alfa Romeo próbują od tej kultury bezskutecznie
uciec, przemierzając Amerykę, zażywając duże ilości medykamentów wykradzionych
z domów bogaczy, zmieniając tożsamości i dopasowując się do coraz to nowych
warunków. Ich wędrówka jest rozpaczliwym pragnieniem odcięcia się od świata
sterowanego przez media, świadectwem eskapizmu przeradzającego się w chęć
autodestrukcji, dowodem zagubienia i oszołomienia światem….”
Moim zdaniem to
umyślna, groteskowa prowokacja
do samo zastanowienia się
nad samym sobą,
jako niepełnowartościowym sztucznym produktem, wytworem
presji otoczenia, presji
zmuszającej każdego do
stworzenia swojego emploi,
którego utrata jest
tragedią, bo czyni
go „niewidzialnym”; ergo -
prowokacja w rzeczy
samej przygnębiająca. Przygnębiająca, bo (s.254):
„..- A jeżeli potrafisz znaleźć
jakąś drogę ucieczki od naszej kultury, to w tym też jest pułapka. Sama chęć
wydostania się z pułapki wzmacnia
pułapkę..”
Nie jest
to literatura z
najwyższej półki, jednak
sarkazm i cyniczne
szydzenie z rzeczywistości w jakiej
żyjemy i jaką
współtworzymy,
niezaprzeczalnie bawi, i
to jest najważniejsze. Poczytam
inne jego książki,
a tej na razie
7/10
No comments:
Post a Comment