Saturday, 30 March 2019

Stanisław GRZESIUK - "Klawo, jadziem!"


Zamiast  recenzji  -  ostrzeżenie:  nie  czytajcie  tego,  nie  kupujcie,  bo  to  jazda  „unfair”  Wydawnictwa  Prószyński  i S-ka   wykorzystująca  nazwisko  popularnego  warszawskiego  barda,  autora  trzech  popularnych  książek:  „Boso,  ale  w  ostrogach”, „Pięć  lat  kacetu”  oraz  „Na  marginesie  życia”.  Wszystkie  trzy  recenzowałem  i  trzy  razy  8/10 dałem.  I  to  wystarczy.
Ta  książka  składa  się  z  6  słabych  (wtórne)  opowiadań,  w  dodatku  już  wcześniej  drukowanych,  z  jeszcze  słabszych  felietonów  przedrukowanych  ze  „Stolicy” (l. 1961-62),  nudnego  opisu  historii  wydania  ww  książek  oraz  z  tekstów  piosenek  wykonywanych  przez  Grzesiuka.  Do  tego,  aby  nabić  objętość,  fotokopie   pisaniny  Grzesiuka,  okładek,  plakatów  etc.
W  dodatku  to  samo  Wydawnictwo  wydało  w  2017  roku  Janiszewskiego  „Grzesiuk. Król  życia”  zasadniczo  wyczerpując  temat.
Jest  to  klasyczne  nabieranie  czytelnika,  który  mając  sentyment  do  autora,  to  kupi.  W  mojej  ocenie  to  nieetyczne  i  dlatego  PAŁA

Friday, 29 March 2019

Marcin KOŁODZIEJCZYK - „Bardzo martwy sezon. Reportaże naoczne”


Może….    Może  drukowane  pojedynczo  w  poszczególnych  numerach  „Polityki…   Może  w  tamtych  latach  (od  2000)…   Może  gdyby  to  były  stricte  reportaże..    Może  gdyby  to  były  stricte  opowiadania..    Może   gdyby  tematy  nie  były  tak  wyeksploatowane..   Może  gdyby  był  „cymes”  (jak  choćby  u  Himilsbacha w „Partaninie”,  gdy  przenosił  zwłoki  Piotra  Wysockiego  „Podałem  rękę  historii”)..    Może  gdyby  to  był  realizm  peryferyjny  Nowakowskiego..  może…

A  tak,  w  dodatku  przy  olbrzymiej  konkurencji  w  materii  krótkiej  formy (np. w  tym  pokoleniu -  Szczygieł)  mamy  „obrazki”,  dość  oklepane,  z  Polski  powiatowej,   o  treści  w  miarę  ciekawej,  lecz  bez  solidnego  warsztatu  i  bez  tego  „błysku”  wyróżniającego  utwór  wśród  wielu  innych..

Słabiutkie,  a  pomysły  niewykorzystane.  Lepiej  pooglądać  serial  „Ranczo”   5/10


Zbigniew HERBERT - „Barbarzyńca w ogrodzie”


……   i  ponownie  wsiąkłem  na  kilka  godzin.   I  dobrze  mnie  było…
Nie  wypada   mnie  recenzować,  tylko  się  rozkoszować.  Aby  smak  języka  pokosztować  cytat  ze  strony  pierwszej:
„…Wszelako omlet z truflami jest znakomity, a ich zapachu, bo smaku właściwie nie mają, nie da się z niczym porównać. Zupełnie jak Tuwimowa rezeda….”
Smacznego!  10/10.  A  pro  forma  i  dla  potomnych  z  Wikipedii:
„….Barbarzyńca w ogrodzie – zbiór esejów Zbigniewa Herberta, który ukazał się po raz pierwszy w 1962 roku nakładem wydawnictwa Czytelnik w Warszawie. Poświęcone są one kulturze i sztuce Włoch i Francji.
Szkice powstały w efekcie podróży Herberta po Europie, którą odbył od maja 1958 do kwietnia 1960. Sam autor napisał: Książka, którą przekazuję Wydawnictwu, będzie zbiorem szkiców z Włoch i Francji. Poświęcone będą one głównie zagadnieniom sztuki, zwłaszcza okresom wcześniejszym, mniej znanym w Polsce. [...] W szkicach staram się połączyć informacje z bezpośrednim wrażeniem, uwzględniając także tło ludzkie, krajobraz, nastrój i kolor opisywanych miejsc[1]. W słowie od autora, zamieszczonym na początku książki napisał natomiast: Czym jest ta książka w moim pojęciu? Zbiorem szkiców. Sprawozdaniem z podróży. Pierwsza podróż realna po miastach, muzeach i ruinach. Druga – poprzez książki dotyczące widzianych miejsc. Te dwa widzenia, czy dwie metody, przeplatają się ze sobą…”



Isaac Bashevis SINGER - „Dwór”


Isaac  Bashevis  Singer  (1904 – 1991) -  polsko – amerykański  pisarz  tworzący  głównie  w  jidysz,  Nobel  w  1978,  który  (Wikipedia}:
„….W twórczości ukazywał religijno-filozoficzne problemy moralne oraz konflikty środowisk ortodoksyjnych i zasymilowanych Żydów. W barwny sposób przywoływał do życia nieistniejący już świat Żydów, a zwłaszcza chasydów we wschodniej Polsce…”
Warto  przypomnieć   słowa  Israela  Zamira  o  jego  przywiązaniu  do  Polski (Wikipedia):
„On patrzył na Broadway, ale widział Marszałkowską. Wyjechał z Polski w sensie fizycznym, ale nie uczuciowo. Większość ludzi, o których pisze, pochodzi z Polski. Dla niego Polska była więcej niż krajem rodzinnym…”
W  tej  książce  z  1967  roku,  dostępnej  na  https://docer.pl/doc/ncvc1e8,   opisuje  relacje  społeczne  w  Polsce,  po  Powstaniu  Styczniowym,  a  więc temat  „Nad Niemnem”,  lecz  z  innej perspektywy.   Żydowski  kupiec  Kalman  zostaje  dzierżawcą  skonfiskowanego  majątku  hrabiego  Jampolskiego,  od  nowego  właściciela,  rosyjskiego  księcia.  Kalman…. (s.8):
„….powiadomił hrabinę Marię, że będzie mogła do końca życia zamieszkiwać we dworze. Ponadto zapewniał jej konie wyjazdowe do karety i dojne krowy dla potrzeb gospodarstwa domowego. Obiecał też dostarczać pszenicę, jęczmień, kartofle, kasze i inne produkty. Następnie zawarł umowy z ekonomem i karbowymi, chociaż wiadomo było, że to pijacy i złodzieje. Mimo to chłopi jampolscy odczuwali niechęć do wiarołomnego Żyda, który rządzi się na polskiej ziemi z ramienia obcego ciemięzcy. Dobrze przynajmniej, że nie zadziera nosa. Polska jeszcze raz powstała do walki i przegrała..”
Tak  się  zaczyna  saga,  od  której  nie  sposób  się  oderwać.  Mimo  to,  czytelnikom,  którzy  po  raz  pierwszy  czytają  Singera,  radzę  zacząć  od  jego  zbiorów  opowiadań,  co  pozwoli  oswoić  im  się  z  formą  i  stylem. 
„Dwór”  należy  rozważać  na  dwóch  płaszczyznach:  fabularnej  i  filozoficznej.  W  warstwie  fabularnej  Singer  nie  popuszcza  nikomu;  wyciąga  wszelkie  przywary  zarówno  Żydów,  jak  i  Polaków,  lecz  przede  wszystkim   wyżywa  się  nad  ciemnotą  szukającą  obrony  i  wsparcia  w  religii.  Np.  s.126:
„… Ci, co piszą książki, starają się przewrócić wszystko do góry nogami, abyśmy zapomnieli o Wszechmocnym, a dawali wiarę diabłu….”  
Przesłanie  filozoficzne  wynika  z  fascynacji  autora  Spinozą,  o  czym  piszę  w  recenzji  „Spuścizny”,  a  tu  podaję  tylko  ważne  zdanie  za  Wikipedią:
(Spinoza)   „…zauważył, że nie ma rzeczy, które są zawsze dobre lub zawsze złe, lecz że ich wartość etyczna zawsze zależy od relacji, w jakich się znajdują w stosunku do danego człowieka. Np.: jeśli ktoś jest chory i dostanie lek adekwatny do swojej choroby, to ten lek będzie dla niego dobrem; jeśli jednak ten lek przyjmie osoba chora na coś innego, może on jej poważnie zaszkodzić, jest więc dla tej osoby złem. Dokładnie to samo można też powiedzieć o relacji między dwiema dowolnymi osobami. Zło i dobro nie są więc wewnętrznymi cechami ludzi, lecz również wynikają z relacji między nimi. Jeden i ten sam człowiek może równocześnie czynić dobro jednemu człowiekowi i zło drugiemu. Okradzenie bogacza i rozdanie jego własności biednym jest czynieniem zła bogatemu i dobra biednemu. Praktycznie każde zdarzenie między ludźmi ma taki charakter – gdyż zawsze można znaleźć tych, którzy na tym zyskają i tych, którzy na tym stracą….” 
W  związku  z  określeniem  przez  Singera  swojego  żydostwa  jako „rodzaju  świeckiej żydowskości, wymykającej się wszelkim definicjom”  (autobiograficzne  „Miłość  i  wygnanie”)  polecam  artykuł  na:  https://pl.wikipedia.org/wiki/Judaizm_humanistyczny
Co  do  książki,  przeczytałem    po  raz  trzeci,  za  każdym  razem  wiele  się  ucząc  i  świetnie  się  bawiąc. Na  koniec  przyszła  refleksja,  że  religijność  to  ucieczka  od  przerażającej  rzeczywistości,  zgodnie  ze  słowami  kończącymi  książkę:
„..Wśród tych półek, zastawionych świętymi księgami, Kalman czuł się bezpieczny. Nad każdym tomem unosił się duch autora. W tym miejscu Bóg nad nim czuwał…”
Gorąco  polecam  10/10


Sunday, 24 March 2019

Robert GRAVES - „Belizariusz”


Wikipedia:
„Belizariusz (angCount Belisarius) – powieść angielskiego pisarza Roberta Gravesa, wydana w 1938 roku. Książka przedstawia losy Belizariuszabizantyńskiego wodza z VI wieku. Powieść napisana jest w formie biografii przez nadwornego eunucha Eugenisza, który jest sługą żony generała, Antoniny. Przedstawia on całe życie wodza, skupiając się na podbojach w północnej Afryce i Włoszech, a także na jego relacjach z Justynianem Wielkim i jego żoną, Teodorą.”
Zaznaczmy  filuternie  od  razu,  że  Antonina,  Teodora  i  ich  koleżanki,  to  protoplastki  współczesnych  tancerek  na  rurze,  ha,  ha.
Dostępne  na:  https://docer.pl/doc/ecxs8v
Ubóstwiam  Gravesa  od  dzieciństwa,  bo  „Ja,  Klaudiusz”,  bo „Klaudiusz  i  Messalina”,  bo  „Mity  greckie”,  bo  „Mity  hebrajskie”, ale    przede  wszystkim  „Wyprawa  po  Złote  Runo”  czyli  „Herkules  z  mojej  załogi”.  A  teraz  trafia  się  jakiś  Belizariusz,  Justynian  i  Teodora,  o  których  właściwie  nic  nie  wiem.   Terra  incognita,  terra  intacta. 
Z  przedmowy:
„…Belizariusz urodził się w ostatnim roku nieszczęsnego piątego stulecia (stulecia króla Artura), kiedy to Anglosasi najechali południową Brytanię, Wizygoci Hiszpanię, Wandalowie Afrykę, Frankowie Galię, Ostrogoci Italię. Umarł w roku 565, pięć lat przed urodzeniem proroka Mahometa..”.
No  to,  żeby  się  łatwiej  czytało,   poznałem,  co  na  temat  bohaterów  podaje  Wikipedia  i  zanotowałem:
„Belizariusz (505 -565) – wódz  bizantyjskim  w  czasie  panowania  Justyniana I Wielkiego..  Żoną Belizariusza była Antonina, faworyta cesarzowej Teodory, posiadająca duży wpływ na męża, co nie przeszkadzało jej w utrzymywaniu intymnych stosunków z jednym z domowników imieniem Teodozjusz.  Jedynym dzieckiem z tego małżeństwa była córka, która w 543 roku została zaręczona z wnukiem cesarzowej Teodory.
Justynian I Wielki (483 -565)-  cesarz  bizantyjski (527 – 565),  święty  Kościoła  prawosławnego, wprowadził  cezaropapizm;  za  jego  czasów  Cesarstwo  Bizantyjskie  osiągnęło  największą  świetność.
Teodora (500 – 548) -  żona  Justyniana,  bardzo  bogaty  życiorys (aktorka,  rozwiązłe  życie),  z  którego  wybieram  interesującą  wzmiankę:
‘..Jednym z głównych celów Teodory była ochrona prześladowanych wcześniej monofizytów(zamieszkujących głównie Egipt i wschodnie tereny cesarstwa) i zrównania ich wyznania z wyznaniem chalcedońskim dominującym w Konstantynopolu i Rzymie…”
Monofizytyzmeutychianizm – doktryna teologiczna, według której Chrystus ma naturę ludzką i boską, jednak nie istnieje w dwóch naturach. Natura boska Chrystusa wchłonęła jego naturę ludzką.
 Kościoły chalcedońskie – kościoły partykularne, które przyjęły nauki soboru chalcedońskiego w 451. Kościołami chalcedońskimi są obecnie wszystkie kościoły katolickie i wszystkie cerkwie prawosławne
Koniecznie  przed  lekturą  warto  przeczytać  „Opowieść   o  Belizariuszu”  dr hab. Pawła  Janiszewskiego  (ur.1967)  na:
Graves  nawiązuje  często  do  mitologii  greckiej,  lecz  to  dla  mnie  -  miłośnika  jej,  sama  przyjemność.  Tak  więc  przyjemności  co  niemiara,  bo  sposób  snucia  opowieści  przez  Gravesa, doskonale  mnie  znany  z  innych  jego  książek,  satysfakcjonuje  chyba  każdego  czytelnika,  dzięki  przejrzystości  i  licznym  dygresjom.  W  efekcie  nieznany  mnie  świat  cesarstwa  bizantyjskiego  zafascynował  mnie  i  od  lektury  nie  mogłem  się  oderwać  przez  tydzień,  czego  i  Państwu  życzę.   Tutaj  dodam,  że  ten  tydzień  to  wprawdzie  przyjemność,  lecz  przede  wszystkim   harówa,  bo  zakres  tematyczny -  przeogromny.
Nieustannym  tematem  jest  starcie  starego  z  nowym,  tj   kultury  greckiej  i  rzymskiej  z  chrześcijaństwem,  a  jakie  to  wzbudza  kontrowersje  widzimy  w  zdaniu (s. 86,2 z 1002 e-booka):
„..Opowiadał, jak to wyparcie się starych bogów i przyjęcie galilejskiego uzurpatora spowodowało ruinę Rzymu, bowiem niemrawa filozofia chrześcijańska przeżarła i zniszczyła imperium...”
Spór  dotyczy  wszystkich  dziedzin,  w  tym   poglądów  na  obyczaje,  nagość  w  sztuce,  rytuały  i  obrzędy  religijne.  Jednym  słowem  kopalnia  wiedzy  i  to  w  aspekcie  historycznym,  bo  Graves  tak  w  mitologii,  jak  i  historii  Cesarstwa  Rzymskiego  czuje  się  świetnie.
Graves  omawia  wiele  aspektów  politycznych  i  religijnych,  lecz  niewątpliwie  istotnym  problemem   był  stosunek  do  rozpowszechnionych  burdeli,  gdyż  (s.158,3):
„…odwiedzanie  ich  było  sprzeczne  z  moralnością  chrześcijańską…”
Najzabawniejsze  to,  że  żeniono  się   z  prostytutkami,  którym  stawiano  za  wzór  nawróconą  Marię  Magdalenę  i   przyjmowano  je  do  wspólnoty  chrześcijańskiej,  przymykając  oko  na  ich  wyczyny  w  przeszłości,  jak  i  kontynuację  rozwiązłości  seksualnej.
Jednakże  główne  spory  były  wewnątrz  chrześcijańskie,  tak  między  papieżami  rzymskim  i  konstantynopolskim,  jak  i  pomiędzy  niezliczonymi  frakcjami  spierającymi   się  o  każdy  fragment  doktryny. 
Co  ja  będę  nudził?  Powiem  tylko,  że  opowiadający  całą  historię,  eunuch   jest  nader  wykształcony,  a  ponadto  dobrze  poinformowany  i  wszechobecny,  że  czyta  się  dobrze,  że   wątków  miłosnych  co  niemiara,  że  korzyść  poznawcza  olbrzymia,  ergo  gorąco  polecam  i  daję  pewne  8/10.

Thursday, 21 March 2019

Carol SHIELDS - „Kronika ryta w kamieniu”


 Carol  Shields  (1935 -2003)  Wikipedia:
„….Urodziła się na przedmieściach Chicago. W wieku trzydziestu kilku lat zaczęła tworzyć literaturę piękną i poezję. Studiowała na uniwersytecie w Exeter (Anglia), po czym przez ponad 20 lat wykładała na różnych uczelniach: na początku na uniwersytecie w Ottawie, później na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej i uniwersytecie w Winnipeg. Razem z mężem wychowywała pięcioro dzieci. Jak twierdziła, zajęła się pisarstwem, bo (jak twierdziła) nie mogła znaleźć dobrej książki. Otrzymała liczne nagrody i tytuły honorowe za swe powieści, które ukazują codzienne chwile szczęścia w sposób głęboko ludzki. Jest jedyną pisarką wyróżnioną zarówno amerykańską Nagrodą Pulitzera, jak i kanadyjską Canadian Governor General's Award. Carol Shields umarła na raka piersi…”
To  chyba  jakaś  wyrafinowana  szpilka:  „…nie  mogła  znaleźć  dobrej  książki..”,   bo  status  quo  swoją  twórczością  na  pewno  nie  zmieniła!!
Ta  książka  z  1993,  w  ciągu  21 lat  od  polskiego  wydania, zdobyła  na  LC 6,37 (30 ocen i 1 opinia).   Autorka  opinii  dała  4/10,  a  te  6,37  to  najwyższa  ocena  wśród  czterech  jej  innych  utworów.
Nie  wiem  co  mnie  skusiło,  chyba  jakieś  masochistyczne  inklinacje,  bo  dręczyłem  się  do  połowy.  To  nawet   nie  jest  czytadło,   bo  patetyczne   truizmy  i  dyrdymały,  ani  nie  wzruszają,  ani  nie  śmieszą.   Malutki  przykład:
(s.72, 73  z  188 pdf): 
„…Osoba  arbitralnie  ochrzczona…       
….nie  czuje  strachu,  gdyż  rozumie,  że  miłość  jest  przeważnie  tylko  ucieczką  przed  cierpieniem..     
…Cóż,  dzieciństwem  jest  to,  co  kto  chce  z  niego  zachować  w  pamięci…”
(s.76)  „..W  domenie  erotyki  ocieramy  się  najbliżej  o  dziką  stronę  naszej  natury…”
Zasygnalizowany  związek    opiekuna  z  dzieciństwa,  (powyżej  50 lat,  załatwiający  swoje  pożądania  w  burdelu)    z  wychowanicą  (31 lat,  intacta,  bo  małżonek  był  pijany)   nie  zachęcił  mnie  do  kontynuowania  lektury.
Ta  książka  utwierdza  mnie  w   podchodzeniu  z  rezerwą  do  nagradzanych,  bo:
„..The Stone Diaries, Shields' best-known novel, won the 1993 Governor General's Award for English language fiction in Canada and the 1995 Pulitzer Prize for Fiction in the United States. As an American-born naturalized Canadian, Shields was eligible for both awards; it is currently the only novel ever to have won both awards. It also received the National Book Critics Circle Award and was nominated for the Man Booker Prize..”
Stanowczo  odradzam,  bo  to  absolutna  strata  czasu   PAŁA

Sunday, 17 March 2019

Natalia Sanmartin FENOLLERA - „Przebudzenie senority Prim”


Fenorella  (ur.1970)  zadebiutowała  w  2014 roku  tą  opowieścią  i  jak  na  razie  nie  słyszałem  o  dalszej  jej  twórczości.  Podobno  ta  książka  zdobyła  popularność,  choć  tego  wynik  na  LC  nie  potwierdza:  6,14 (35 ocen i  3 opinie)  po  4  latach.   Odstraszają   opinie,  że  to  „kobieca”  czy  „babska”  literatura,  jak  i  że  to  „czytadło”.   Przerażają  mnie  uwagi  o  podobieństwie  do  Jane  Austen (świetna,  lecz  jedna  wystarczy)  i  Coelho (dla  mnie  nieakceptowalny).  Zaciekawiła  mnie  natomiast  opinia  rówieśniczki  autorki,  MONIKi  GRĄDZKiej-HOLVOOTE  (romanistki)  na:  http://christianitas.org/news/przebudzenie-senority-prim/  którą  kończą  słowa:
„…Książka dla kobiet? Owszem, i to jaka! Rzecz, która skrzy się odniesieniami do najlepszej literatury angielskiej, zwłaszcza kobiecej. Książka dla mężczyzn? Jest szansa, że coś załapią, o ile wcześniej czytali św. Benedykta, św. Tomasza, bł. J. H. Newmana, a najlepiej, gdyby coś wiedzieli o tajemniczym Johnie Seniorze. Poza solidną literaturą, książka jest bowiem także swoistym testem na płeć mózgu: tam, gdzie mężczyzn zainteresuje zachwalany przez panów-recenzentów „powrót do człowieczeństwa przez czytanie klasyków”, „sprzeciw wobec nowoczesności”, „Chestertonowski dystrybucjonizm” czy inne konserwatywne „ideolo”, tam dla kobiet najciekawszy będzie jej wielki temat – miłość. Taka hipoteza, do sprawdzenia…”

No  cóż,  wymagania  stawiane  czytelnikom  przez  recenzentkę  wydają  się  mocno  wygórowane,  lecz  uzasadnione,  gdyż  wprawdzie:
„..Natalia Sanmartin Fenollera is a journalist and novelist based in Madrid, Spain. She is Comment Editor of the Spanish economics and business daily newspaper Cinco Dias…” 

….lecz  wywiad  z  nią  na   https://www.foyles.co.uk/Natalia-Sanmartin-Fenollera    do  tego  upoważnia.  Początek….
„….Did the idea for your book start with ‘Pride and Prejudice’  or did the parallels only become apparent as you got into the writing?
I think the idea started with my love of good books. There are a large number of nods and literary references in the novel, because literature plays a major role in the book. The story of Miss Prim is set in San Ireneo de Arnois, a small village that has decided to declare war on the modern world. Its inhabitants have a deep love for the culture of the classical era and the old European civilizations, and are willing to maintain it and uphold it. And literature has a special role to play in their defence of their values. The characters in the book speak about Jane Austen, but also about Dostoyevsky, Dante, Virgil, Schiller, Racine and Petrarch, among others….”
Jak  mam  to  skwitować,  ja   zwykły  śmiertelnik,  z  wykształcenia, mgr. inż.  chemii?  Że  za  wysokie   progi  na  moje  nogi?
Nie  jestem  próżny,  ani  zarozumiały,  lecz  również  nie  mam  kompleksów  niższości  i  dlatego  twierdzę,  że  to  wszystko  to  nieuzasadnione  wywyższanie  się  i  chęć   popisywania  się  swoją  (ponoć)  erudycją,  że   tymi  „mądrościami”  nie  należy  się  przejmować,  a  książkę  można  przeczytać   jako  przeciętne  (jednak!!)  czytadło,  i  nic  więcej,  pod  warunkiem   nie  przejmowania  się  wspomnianymi   „odniesieniami”,  czytelnymi   dla  wybranych.  Za  to  protekcjonalne  traktowanie   przeciętnego  czytelnika   nie  mogę  dać  więcej  niż  3/10  (gdybym  nie  był  przewrażliwiony   na  własnym  punkcie  i  nie  zauważał  tego   popisu  pseudo  intelektu,  to  za  „czytadło”  mógłbym  dać  nawet  6/10.  Ale  nie  mogę).  A  najlepiej  przeczytać  inną  książkę, jest  ich  tak  wiele…   Jeszcze  cytat:  tak   odkrywczy,    żenujący:
„….Sentymentalizm a uczucie - to dwie różne sprawy, Prudencio. Sentymentalizm to patologia rozumowania albo, jeśli pani woli, patologia uczuć, które rosną, przerastają same siebie, zajmują więcej miejsca, niż im się należy, stają się szalone, zaciemniają trzeźwy osąd spraw! To, że ktoś nie jest sentymentalny, nie oznacza, że nie ma uczuć, tylko że nimi potrafi właściwie sterować. Ideałem - na pewno się z tym oboje zgodzimy - jest mieć chłodną głowę i wrażliwe serce…..”
PS  Doszedłem  do  wniosku,  że  warto  dodać   „trzy  grosze”  o  manierze  „przeintelektualizowania”,  którą   zarzucam  autorce,  lecz  wcześniej  już  wielu  uznanym  autorom,  jak  Miłosz  („Ziemia  Ulro” -  Swedenborg,  Blake,  Oskar  Miłosz),  Błoński („Witkacy” – Max Weber), Bellow („Ravelstein” – Tukidydes),  Andres  Neuman („Podróżnik  stulecia” – np. Fichte),  Umberto  Eco,  Philip  Roth  czy  Brzozowski,  którego  wykpił  Lemański,  o  czym  pisałem  w  recenzji  „Legendy  Młodej  Polski”:
„…..Tu kawałek Marksa, tu kawałek Macha, tu kawałek Newmana....      „Przeintelektualizowanie” Brzozowskiego wykpił najdobitniej satyryk, autor bajek, Jan LEMAŃSKI /1866-1933/ w wierszu „ERUDYTA”. Oto fragment:
„Co stworzyli Fichci, Hegle,/ Kanci, Comci - umiem biegle./ . Wszystkie zagraniczne „geisty” /. Znam: Ibseny, Marksy, Kleisty ./ I Amiele i Sorele:/ Wszystkich, wszystko na proch mielę./ . Wiem, co płonie, a co tli się/ W Goethem, w Heinem, w Novalisie;/ Co w Shakespearze, w Macauleyu,/ W Millu, w Keatsie i w Shelleju/ Wiem, co Dante rzekł, Carducci;  /Wiem, co Machiavel uczy./ Nikt nie żywił się tak niczem,/  Jak ja Fryderykiem Nietzschem./ Wiem, co Budda, co Mahomet;/ Co jest Krishna, co Bafomet;/ Wiem, co pisał Tomasz z Kempis;/ Wiem, kto kocha zło, kto tępi;/ Wiem, gdzie zła, gdzie dobra rola,/ Jak jaki Savonarola....”

U  Fenollery,  gadanie  o  Wergiliuszu  i  Tacycie  rozumiem,  bo  kończyłem  liceum  z  obowiązkową  łaciną  (w  siermiężnym  PRL!!!),  lecz  gdy  rozmowa  się  toczy  o  „Dumie  i  uprzedzeniu”  Austen,  a  Prim  bawi  się  książką  Bedy  Czcigodnego (672-735),  o  którym  nie  słyszałem  mimo  76 lat,  to  szczęka  mnie  wypada.  Dwie  strony  dalej  trzyma  już  „Monologion”  św. Anzelma…    I  takich  popisów  jak  „mrówków”.

Jeszcze  poniekąd  pierwowzór  „mężczyzny  z  fotela”:  John  Senior  (1923 -1999) to  amerykański  profesor,  autor  The Death of Christian Culture’  i  ‘The  Restoration  of  Christian  Culture’…”