Tuesday, 4 February 2014

Adam MICHNIK Diabeł naszego czasu


Adam MICHNIK - "Diabeł naszego czasu" Dzieła, tom IV

CZWARTY TOM I JA PO RAZ CZWARTY ZAPRASZAM PAŃSTWA DO NIEZWYKŁEJ LEKTURY INTELEKTUALNEJ. GWARANTUJĘ POZNANIE WIELU INTERESUJĄCYCH LUDZI I ICH OPINII NA PRZERÓŻNE TEMATY
Jeśli ktoś z Państwa nie czytał mojej recenzji I tomu, to proszę to zrobić, gdyż zamieszczona tam przedmowa jest przydatna przy recenzji każdego z siedmiu tomów.
Przedmowę do tego tomu pt "Wierność i kłopot, czyli o Michniku" napisał Andrzej Romanowski (ur. 1951), prof. UJ, literaturoznawca. Czytamy w niej (s. 16):
„...'Diabeł naszego czasu' naznaczony jest tą właśnie goryczą, która stała się w minionych pięciu latach doświadczeniem byłych dysydentów i 'kombatantów'. A mimo to lektura tej książki nie przestaje być zajęciem krzepiącym...”
Romanowski cytuje tez bardzo istotną uwagę Michnika (s. 11):
„...cały potencjał nietolerancji, agresji i skłonności autorytarnych, jaki istniał w komunizmie, odradza się w innym języku, w innym rytuale i pod innymi sztandarami..”
Rzeczywistość przerosła najczarniejsze przewidywania.
Omawiany IV tom „Dzieł” to wielotematyczna publicystyka z lat 1985-1994, przeto dokładne jej omówienie jest niemożliwe i mija się z celem. Postanowiłem więc zasygnalizować tylko parę atrakcyjnych wątków, by potencjalnego czytelnika zachęcić do samodzielnej lektury. Wydaje mnie się, że moje recenzje poprzednich tomów mogły niektórych z Państwa zmęczyć, toteż tym razem staram się poruszyć zagadnienia równie ważne, ale rozbawiające czytelnika.

I tak, niech barwna postać Antoniego Macierewicza uatrakcyjni moją recenzję na wstępie. O jego tragedii rodzinnej napisałem w recenzji tomu V, a tutaj tylko przypomnę, że Michnik wielokrotnie podkreślał zasługi „Antosia” w stworzeniu KOR-u. Po wyjściu z więzienia, Michnik przejął palmę pierwszeństwa w Komitecie Obrony Robotników, wskutek czego rozżalony Macierewicz odszedł, a poczucie poniekąd porażki niewątpliwie wpłynęło na rewizję własnych poglądów. Czytając ten tom dowiadujemy się, że młody Macierewicz był wielbicielem Che Guevary i przeciwnikiem radykalnego nacjonalizmu.
„...gdybyś wtedy powiedział Antkowi, że kiedyś stanie się wcieleniem radykalnej postendecji, to plunąłby ci w twarz, że oszczercą jesteś”.(s. 506)
Niemniej Michnik wyczuwał (s. 329) „w Macierewiczu fanatyka, który jest kimś między Inkwizytorem a Dzierżyńskim”, a to już bardziej nam przybliża jego „wydanie” obecne.

Drugim „rozrywkowym” wątkiem jest ironiczne porównanie życia „przed” i „po” (s. 356-7):
„Cechą systemu komunistycznego było życie w bezpieczeństwie. Było to życie niewolnicze, więzienne ale bezpieczne. Każdy więzień wiedział dobrze, gdzie będzie spał i co będzie jadł. Życie w warunkachwolności jest zarazem życiem w ryzyku. Nasz wczorajszy więzień, dziś uwolniony, cieszyć się może światem bez krat, ale martwić się musi tym, że nie wie, gdzie będzie spał i co będzie jadł”.
Nie na próżno mój kochany ks. Józef Tischner pisał o „nieszczęsnym darze wolności”, a Leszek Kołakowski o ograniczaniu wolności wraz ze wzrostem bezpieczeństwa socjalnego;

Teraz bardzo wartościowa tyrada na temat „Solidarności” (s. 382):
„....”SOLIDARNOŚĆ” była po pierwsze ruchem na rzecz wolności obywatelskiej i demokracji politycznej; po drugie ruchem na rzecz suwerenności państwa i tożsamości narodu; po trzecie ruchem na rzecz praw świata pracy i jego emancypacji.
Każdy z tych nurtów rodził swoje patologie i krył w sobie przyszłe sprzeczności. Ruch na rzecz demokracji i swobód obywatelskich łatwo wyradzał się w inteligencki elitaryzm; ruch na rzecz tożsamości narodowej łatwo degradował się w ksenofobiczny nacjonalizm zespolony z religijnym integryzmem; ruch na rzecz praw i emancypacji świata pracy łatwo degenerował się w egoistyczny populizm...
...Dla ludzi mojej formacji osobistą tragedią stała się ewolucja „Solidarności” od związku, którego symbolami byli działacze formatu Bujaka czy Frasyniuka, do związku Zygmunta Wrzodaka. Jest to chyba najgłębsze z moralnych upokorzeń. Jak inaczej określić tę drogę: od syntezy najlepszych polskich wartości do faszyzującego bełkotu?”.

Michnik pisze też jotę w jotę to samo co Havel o 'kompleksie antydysydenckim', że wskutek tego, iż większość społeczeństwa nie była ani dysydencka, ani opozycyjna, lecz była konformistycznie przystosowana do ładu dyktatury, to dysydenci stali się wyrzutem sumienia. Bo to oni mieli odwagę i protestowali wśród powszechnego milczenia i konformizmu.
„Któż zaś lubi, gdy mu się przypomina czas, w którym nie był specjalnie fotogeniczny ?”. (s. 409).

Skoro padło nazwisko prezydenta Havla, to przypomnijmy (za Michnikiem – s. 186), że w czasie obrad polskiego Okrągłego Stołu odbyła się w Warszawie premiera jego sztuki, podczas gdy on siedział w czechosłowackim więzieniu, i na premierę demonstracyjnie przyszedł komunistyczny premier Mieczysław Rakowski. To dowodzi, że świat nie jest biało-czarny i że ferowanie lekkomyślnych osądów jest (delikatnie nazywając) dziecinadą.
Z całego tomu na szczególną uwagę zasługuje przemówienie Michnika wygłoszone w Centralnej Synagodze w Nowym Jorku, 19.IV.1991, pt " Solidarność z żydowskim losem", z okazji otrzymania Nagrody Shofara (s. 397).

No comments:

Post a Comment