Dostępne na: http://docs18.chomikuj.pl/6793648213,PL,0,1,Kwiatkowski-Tadeusz---od-kuchni-anegdoty-literackie.pdf
NIE ROZUMIEM,
BO GENIALNE, A
NIECZYTANE
Rok wydania
1987; na LC
7,33 (3 ocen i 0
opinii)
Więc , proszę mnie
zaufać i natychmiast
wziąć się do
czytania, a zapewniam
zabawę znakomitą. Dla
szerokiej rzeszy czytelników
wybrałem anegdotę mniej
dystyngowaną (s.15 z 147 pdf):
„Przed wojną, po reformie pisowni polskiej jeden z
profesorów — przeciwników licznych zmian ortograficznych powiedział do
profesora Kazimierza Nitscha: — Teraz to już naprawdę nie wiadomo jak pisać. —
A o co panu koledze idzie?
Profesor
uśmiechnął się złośliwie i rzekł: — Dojdzie do tego, że nie wiadomo będzie jak
napisać słowo ‘K ...a’ przez ó czy przez
u? Nitsch zastanowił się i odparł: — Ja w takim przypadku, szanowny kolego,
piszę: szanowna pani.”
O autorze na
podstawie Wikipedii:
Tadeusz
Kwiatkowski, pseudonim Noël
Randon (1920 -2007) – polski prozaik, satyryk, scenarzysta, autor tekstów
estradowych. Jako felietonista i krytyk teatralny współpracował z krakowskim „Dziennikiem Polskim”, „Tygodnikiem
Powszechnym”, „Przekrojem”, „Życiem
Literackim”. Uważany za chodzącą kronikę starego Krakowa i kopalnię
anegdot, przez ponad 40 lat stały bywalec słynnego „stolika o jedenastej” w
krakowskim klubie dziennikarzy „Pod Gruszką”
Wredny bywam, to
zamieszczam „signum temporis” (s.37)
„Kazimierz
Brandys należał do Podstawowej
Organizacji Partyjnej przy redakcji tygodnika „Nowa Kultura”, zaś jego brat, Marian do Podstawowej Organizacji Partyjnej przy
Związku Literatów Polskich w Warszawie. Pewnego dnia Kazimierz znalazł się na
zebraniu POP -u przy ZLP, na którym
ówczesny sekretarz przeprowadzał ankietę na temat pochodzenia klasowego.
Na pytanie o pochodzenie robotniczo-chłopskie podniosło się kilkanaście rąk, na
dalsze pytanie o pochodzenie mieszczańsko-inteligenckie podniosła ręce większa
część. Potem padło pytanie o pochodzenie burżuazyjne. W górę podniósł rękę
Marian Brandys, ponieważ ojciec Brandysów był bankierem . Wówczas złośliwy Staś
Dygat spytał głośno: — A cóż to, Kazik nie przyznaje się do swego ojca? Wtedy
Kazimierz, młodszy od brata o cztery lata, odpowiedział: — Kiedy ja się
urodziłem , ojciec był już bankrutem !”
Gwoli prawdy dodam,
że i autor
„zasłużył się” w
PRL, podpisując (z
m.in. Mrożkiem, Błońskim,
czy Szymborską) haniebny
list w sprawie
biskupów krakowskich (p, http://www.bibula.com/?p=30966 )
Jeszcze ponadczasowe (s.54):
„Jacek Puget dowiedział się od swej in spe małżonki, że zaszła w ciążę. Nie
wiedział, co zrobić. Żenić się, czy nie? Wysłał wówczas do przebywającego w
Paryżu swego ojca Ludwika telegram tej
treści: „Nie uważałem jak robiłem , co mam zrobić? Stary Puget oddepeszował:
„Jak nie uważałeś gdy robiłeś, to rób co uważasz”.
Pure nonsense (s.102):
„Jeden ze znajomych Artura Marii
Swinarskiego wyskoczył tak nieszczęśliwie z tramwaju, że upadł i uderzył głową
o krawężnik, wybijając sobie kilka zębów. Nieszczęśnik biegł przez ulicę
trzymając chustkę przy silnie krwawiących ustach. Spotkawszy Swinarskiego
złapał go za rękaw i pokazał, co mu się wydarzyło. Swinarski obejrzał
uszczerbki w jego jamie ustnej, pokiwał współczująco głową i powiedział: — Całe
szczęście, że to ci się nie śniło. Zrozpaczony i zarazem zdziwiony przyjaciel
spytał: — Dlaczego? Swinarski wyjaśnił rzeczowo: — Bo jak się człowiekowi śnią
wybite zęby, to może się potem przydarzyć mu jakieś nieszczęście.”.
Jeszcze piękne,
bo głupie (s.110):
„Adolf Dymsza przebywał ze swoim kilkuletnim wnukiem
na wakacjach zimowych w Zakopanem . Małemu chłopcu popsuły się wiązania, więc
Dymsza wziął narty na ramię i niósł do warsztatu. Na Krupówkach dopadła go
Magdalena Samozwaniec. — Panie Dodku, czemu pan ma takie małe nałty? Dymsza
odpowiedział bez zająknienia: — A bo przyjechałem na krótko”.
To już
jak padło nazwisko
Samozwaniec, to poświęcam
jej ostatnią cytowaną
anegdotę (s.112):
„Jakaś dawna znajoma Magdaleny Samozwaniec
zatrzymała się na ulicy i powiedziała: — Pani Madziu, jak pani się świetnie
trzyma. Na to Samozwaniec uśmiechnęła się i rozłożyła ręce. — Trzymam się
trzymam , bo się puścić nie mogę”
Plejada nazwisk, dobre
przypisy, świetna zabawa!!
8/10
PS Po aferze
pedofilią wśród księży,
anegdota do podmiany
„Partii” na „Kościół” (s.142):
„Janusz
Minkiewicz powiedział mi w kawiarni literackiej w Warszawie na Krakowskim
Przedmieściu: — Ostatnio szalenie dużo ludzi wyrzucają z Partii i w ten sposób
zanieczyszczają nasze szeregi bezpartyjnych”
Cenię Pana recenzje. Pozdrawiam z deszczowego Południa Kraju :)
ReplyDelete