Friday, 24 May 2019

Carol BERG - „Przeobrażenie”


Carol  Berg (ur.1948)  -  amerykańska  pisarka. (Wikipedia):
„…….Carol Berg is the author of several fantasy novels, including the books from the Rai-Kirah series, Song of the Beast, the books from The Bridge of D'Arnath series, and the Lighthouse novels. In January 2010, she introduced a new series with the release of The Spirit Lens: A Novel of the Collegia Magica.
Berg holds a degree in mathematics from Rice University, and a degree in computer science from the University of Colorado. Before writing full-time, she designed software. She lives in Colorado, and is the mother of three boys…”
Debiutowała  w  2000  roku  „Przeobrażeniem”,  a  potem  doszły  dwa  tomy,  razem  tworząc  serię  Rai-Kirah.
Pierwsza  sprawa  to oryginalność  nazw  i  imion, bo  „normalne”  imiona  maja  tylko  przywódcy  Imperium  Zła,  oczywiście!!  o  brzmieniu  rosyjskim:  Ivan,  Dmitri  i  Aleksander. Imperium  zniewala  wszystkich  sąsiadów,  a  nieposłuszne  narody  „likwiduje”  („aluzju  poniał”  -  Aleksander  jest  m.in.  palatynem  anagramowego AZHAKSTANU) Aleksander  bitnym  i  okrutnym  jest,  jak  i  analfabetą (hmmm,  „kacap”).  Czytam  te  amerykańskie  dyrdymały,  mylę  pokrętne   nazwy  i  powoli  dojrzewa  myśl,  że  dobrnę  do  s.100  z  325 pdf.   Nie  wiem,  o  co  chodzi,  lecz  podziwiam  oryginalność  języka  autorki  (s.71):
„– Lys na Llyr. – Tienoch havedd, Llyr. Nepharo wydd – odpowiedziałem. – Śpij spokojnie..”
Fajne,  nie?  W  dodatku  nasz  bohater -  niewolnik,  który  był  Strażnikiem,  czuje  przymus (s.82):
„..kształcić tych, którzy nosili Fedanach..”.
To  bardzo  poważna  sprawa.  lecz  zaciekawienie  moje  wzrosło,  bo  pojawiła  się  „kobitka”, która  natychmiast   rozwiązała  język  naszemu  milczącemu niewolnikowi,  imieniem  Seyonne.  Trup  sieje  się  gęsto,  a  analfabetyzm  -  szeroko.  No  i  czary-mary  i  zaklęcia  są.  Autorka  uprzedza  moje  pytanie  dlaczego  Seyonne,  znający  czary-mary,  daje  się  torturować  i   zniewalać  od  16  lat.  Bo  moc  utracił,  ale  pomagać (kolaboracja??) wybiórczo  Aleksandrowi  może…
Tymczasem  minąłem  stronę  100  i  postanowiłem  czytać  dalej,  by  dowiedzieć  się  w  co  autorka  zmieni  księcia  Aleksandra;  no  i  zmieniła  w  jakąś  smokowatą  bestię -  shangara,  którego  Seyonne  wypędził,  a  patrząc w  oczy  Aleksandra,  ujrzał,  że  (s.126): 
„..W głębinach jego duszy płonął Fedanach….
Aby  efektownie  zakończyć  lekturę  i  znajomość  z  autorką,  zajrzałem  na  następną  stronę (s.127):
„…Powróciliśmy do szopy ogrodnika, choć Aleksander przysięgał, że ma dosyć taplania się w błocku….”
Brawo,  Aleksandrze!  A  ja  mam  „dosyć  taplania  się”   w  takich  nieporadnych  dyrdymałach. Estetyki  mojej  specjalnie  ta  lektura  nie  ubodła,  więc  wspaniałomyślnie  daję  3/10 

No comments:

Post a Comment