Saturday, 4 May 2019

Roberto SAVIANO - „Gomorra. Podróż po imperium kamorry”


 Temat,  film,  serial  oparty  na  tej  książce,  a  przede  wszystkim  popularyzowana  atmosfera  grozy  wokół  autora,  przyczyniają  się  do  wysokich  ocen  książki. 

 

27-letni  Saviano  (ur.1979)   zadebiutował    książką,  zdobył  popularność  i  wiele  nagród,  niestety  nic  nie  znalazłem  o  dalszych  jego  sukcesach.  Spójrzmy  do  Wikipedii  na  atmosferę  sensacji  wokół  tej  książki:

 

„…Po apelu Umberto Eco i sześciu noblistów (Orhan PamukDario FoRita Levi-MontalciniDesmond TutuGünter Grass i Michaił Gorbaczow) oraz wielu innych, których podpisy zbierał na swych stronach internetowych dziennik "La Repubblica", rząd włoski przydzielił mu ochronę, a pisarz był zmuszony do opuszczenia Neapolu. Od tamtej pory musi co jakiś czas zmieniać miejsce zamieszkania. W wywiadzie dla hiszpańskiej gazety "La Nación", Saviano zapytany, czy żałował kiedyś napisania swej książki, odpowiedział: "Tak, czasem tego żałuję. Publicznie powtarzam wszędzie, że gdybym mógł się cofnąć w przeszłość, zrobiłbym to samo, ale nie jest to cała prawda. Tak mówi Roberto-pisarz. Ale kiedy zostaję sam, wcale nie jestem tego taki pewny". …”

 

Może   jestem  starą  zrzędą  i   złośliwie  się  czepiam, lecz  odbieram  ten  cytat  jako  element  tworzenia  mrożącego  krew  w  żyłach  niebezpieczeństwa  grożącego  autorowi,  co  w  praktyce służy  reklamie.  Przerabiałem  to  np.  przy  „zdrajcy”  Wiktorze Suworowie,  którego  rosyjskie  służby  chcą  zlikwidować,  nie  13,  a  41 lat,  ale  nie   potrafią.

 

Rozumiem,  że  mam  oceniać  dzieło  literackie,  a  nie  organizację  i  metody  działania  włoskiej  mafii.   Przy  takim  podejściu  sprawa  przedstawia  się  kiepsko,  bo  o  ile  temat  jest  sensacyjny,  a  autor  podaje  wiele  (czasem  za  wiele)  szczegółów,  to  warsztatowo  to  jest  słabiutkie (nie  potrafię  w  jaki  stopniu  wina  autora,  a  w  jakim  tłumacza),   środkowe  partie  nużące (by  nie  powiedzieć nudne)  wskutek  m.in.  za  dużej  ilości  detali,   i  jak  wynika  z  recenzji  na  LC,  nie  doczytane  do  końca  przez  istotną  ilość  czytelników.  A  więc,  trudno  nie  zwrócić  uwagi  na  to,  że  mimo  tak  rewelacyjnego  tematu,  niektórzy  lekturę  porzucili.

 

Może  to  podniecać  młodych,  lecz  ja,  stary,  niewiele  nowego  z  tej  książki  się  dowiedziałem,  a  że  oceniam  WYŁĄCZNIE   WARTOŚĆ  LITERACKĄ,  to  przy  najdalej  posuniętej  skłonności  do  ugodowości,  nie  mogę  dać  więcej  niż  5/10

 

PS  W posłowi   czytam:

„…Chciałem przedstawić rzeczywistość w formie powieści. Tak jak Truman Capote w Z zimną krwią, jak Primo Levi pisał o Auschwitz czy Michael Herr o Wietnamie. Wszystko musiało się zgadzać. Nazwiska, fakty i moje odczucia”.

Zamiar  chwalebny,  lecz  np.  „Z  zimną  krwią”  było  uwieńczeniem  kariery  pisarza,  a  nie  debiutem

PS2   Dwa  przykłady  „zabójczych”  szczegółów:

s.107 (e-book):

„…..W samej tylko prowincji Neapolu rozwiązano rady gminne w Pozzuoli, Quarto, Marano, Melito, Portici, Ottaviano, San Giuseppe Vesuviano, San Gennaro Vesuviano, Terzigno, Calandrino, Sant’Antimo, Tufino, Crispano, Casamarciano, Nola, Liveri, Boscoreale, Poggiomarino, Pompei, Ercolano, Pimonte, Casola di Napoli, Sant’Antonio Abate, Santa Maria la Carita, Torre Annunziata, Torre del Greco, Volla, Brusciano, Acerra, Casoria, Pomigliano d’Arco, Frattamaggiore. To bardzo dużo……”

s.128:

„…Carmine Alfieri, boss Nowej Rodziny, zyskał miano ’O N’tufato, czyli „gniewny”, z powodu grymasu niezadowolenia i złości stale obecnego na jego twarzy. Istnieją przezwiska historyczne, odziedziczone po przodkach, jak w przypadku Mario Fabbrocino, bossa, który skolonizował Argentynę za pieniądze kamorry neapolitańskiej, nazwanego ’O Graunar, czyli „węglarz”, tylko dlatego, że jego dziadkowie handlowali kiedyś węglem. Wiele przydomków wiąże się z upodobaniami i pasjami kamorystów. I tak Nicola Lungo, członek mafii oszalały na punkcie samochodów terenowych Wrangler, która zresztą stała się ulubioną marką ludzi Systemu, nazywany jest przez wszystkich właśnie Wranglerem. Duża grupa pseudonimów odwołuje się do cech fizycznych. Giovanni Birra to ’A Mazza, czyli „kij”, bo jest wysoki i szczupły, Costantino Iacomino to Capaianca, „biała głowa”, bo wcześnie posiwiał, Ciro Mazzarella, alias ’O Scellone – „skrzydlaty” – ma wystające łopatki, Nicola Pianese to ’O Mussuto, czyli „sztokfisz” z powodu swojej niezwykle jasnej cery, Rosario Privato – Mignolino, czyli „malutki”, Dario De Simone – ’O Nano, czyli „karzeł”. Są też przezwiska, których pochodzenie trudno wytłumaczyć, jak w przypadku Antonia Di Fraia – ’U Urpachiello, co jest czymś w rodzaju biczyka zrobionego z wysuszonego penisa osła, Carmine Di Girolamo nazywany jest ’O Sbirro, czyli „glina” z powodu niezwykłej łatwości, z jaką wciąga policjantów i karabinierów do swoich działań. Cira Monteriso zwą, nie wiadomo dlaczego, ’O Mago, czyli „czarodziej”. Pasquale Galio z Torre Annunziata dzięki ładnej twarzy zyskał sobie przydomek ’O Bellillo, czyli „przystojniaczek”. Są też przezwiska grupowe, dla całej rodziny, często o długiej tradycji. I tak Lo Russo są nazywani I Capitoni („węgorze”), Mallardo to Carlantoni (od imion Carlo i Antonio), Belforte – Mazzacane („hycle”), Piccolo – Quaquaroni („gaduły”). Antonio Di Biasi ma przydomek Pavesino, bo do każdej akcji zabierał z sobą do chrupania herbatniki tej właśnie marki, a Vincenzo Mazzarella to ’O Pazzo, czyli „wariat”. Domenica Russo, bossa neapolitańskiej dzielnicy Quartieri Spagnoli, nazywają Mimi dei Cani („psiarz”), bo w dzieciństwie sprzedawał szczeniaki przy via Toledo. O Antoniu Carlu D’Onofrio, nazywanym Carlucciello ’o Mangiavatt („Karolek oprawca kotów”) krąży legenda, że w początku swojej kariery uczył się strzelać, celując do kotów. Gennaro Di Chiara, który gwałtownie reagował za każdym razem, gdy ktoś dotykał jego twarzy, nosił przezwisko File Scupierto („przewód elektryczny bez izolacji”). Wiele przydomków to nieprzetłumaczalne onomatopeje: Pice pocc Agostina Tardiego, Scipp scipp Domenica Ronzy, Qualia qualia rodziny De Simone, Zig zag rodziny Aversano oraz ’O Zuì Raffaele Giuliana czy Zuzù Antonia Bifone…”
A  co  to  obchodzi  polskiego  czytelnika??????   Czytelnik  słyszy  te  nazwiska  po  raz  pierwszy  i  ostatni,  więc   po  co  mu  zawracać  głowę  ich  „ksywami”?
Napisał  „Gołąb”,  nie  od  handlu  gołębiami,  ani  też  od  „wysuszonego  penisa  osła”,  a  od  nazwiska.  Amen

 

 

 

 


1 comment:

  1. Lubię Pana recenzje. Pozdrawiam z Południa, gdzie jest upalnie, a ma padać deszcz:)

    ReplyDelete