Ann – Marie MacDonald - "Co widziały wrony"
Ann – Marie MacDonald (1958), lesbijka, mieszka w Toronto ze swoją żoną (od 2003) Alisą Palmer , również dramatopisarką.
"The Way the Crow Flies" ("Co widziały wrony") opublikowane w 2003 roku, jest fikcją zainspirowaną sprawą Stevena Truscott i było nominowane w 2003 do Scotiabank Giller Prize, a w 2004 do Lambda Literary Awards.
Czternastoletni Steven Murray Truscott (ur. 1945 w Vancouver) został potraktowany jak dorosły i skazany na śmierć w 1959 roku za zgwałcenie i zamordowanie szkolnej koleżanki Lynne Harper, do czego się nigdy nie przyznał. Wskutek apelacji zmieniono wyrok na dożywocie i mimo wielokrotnego powracania sprawy na wokandę w przeróżnych instancjach Truscott przebywa dalej (w 2017 roku) w więzieniu.
Moje wrażenia z tej lektury są porównywalne z odczuciem recenzentki „Dama...Caro” na LC:
„Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie ta wolno tocząca się akcja... Wstyd się przyznać, ale NIE BYŁAM W STANIE jej doczytać. Męczyło mnie przeskakiwanie z jednego nudnego akapitu do drugiego. Bo kogo może interesować w jaki sposób przenosili meble, albo który fotel był uważany za ulubiony? Krótko mówiąc czytanie tej książki bardzo mnie męczyło...."
Tylko, że ja stary, bo stary, ale chłop, to w pierwszej linijce trzeba wstawić "NIE BYŁEM". Ma rację też "filipinka":
"...Ksiażkę skróciłabym co najmniej o 1/3, a na pewno fabula nie straciłaby na wartości, a akcja zyskałaby na wartkości. Zmęczyło mnie czekanie na rozwiązanie zagadki, które pojawia się na ostatnich stronach książki. "
Tylko, że ja nie byłem tak wytrwały, więc się nie doczekałem. Wytrwalsza ode mnie była również "Dorka", która z trudem, bo z trudem, lecz do końca dobrnęła:
"..Książka porusza bardzo ciekawy temat, ale mam wrażenie, że autorka tej książki pisała ją "na zaliczenie grubości a nie treści". Akcja powieści bardzo, bardzo, bardzo wolno się rozkręca. Akcja leniwa, dialogi tez leniwe, leniwie rozwijająca się fabuła. W zasadzie przez 80% to jest pitu, pitu , bla, bla bla", a nie konkretna, wartka fabuła. Miałam problem z doczytaniem jej do końca ..."
W konkretyzacji zastąpił mnie "Radek":
".....książka jest niekonsekwentna w fabule, nudna, momentami wręcz infantylna. Zdecydowanie odradzam lekturę. Strata czasu...."
A, że jestem stary, to "strata czasu" szczególnie w moim przypadku niedopuszczalna, a co do odradzania, to nie odradzam, bom już skłonny do ustępstw i jak ktoś taki styl lubi, to niech se czyta. By za bardzo nie psuć statystyk i za bardzo nie podpaść pełną piątkę daję (mimo koszmarnej ilości stron: 1685 na e-booku)
No comments:
Post a Comment