Tuesday, 31 January 2017

ks. Józef KUDASIEWICZ - "Biblia, historia, nauka"

Ks. Józef KUDASIEWICZ - "Biblia, historia, nauka" Rozważania i dyskusje biblijne

WYDAWNICTWO ZNAK:
"Książka, która ”nie powstała w zaciszu pracowni naukowej”, lecz ”zrodziła się w samym sercu życia”. Oto niektóre rozdziały: Natchnienie biblijne a naukowe badanie Pisma Świętego. Czy w Biblii są teksty niemoralne? Jak nauka odczytuje dzisiaj Biblię? Problem mitów w Starym Testamencie. Powstanie i historyczna wartość Ewangelii. Kazanie na Górze - prawem nowego Ludu Bożego. Polemika z Opowieściami biblijnymi Kosidowskiego i biblijnym serialem telewizyjnym. Bibliografia, słowniczek."

Ks. Józef Kudasiewicz (1926 – 2012), protonotariusz apostolski (czyli infułat) profesor dr hab. nauk teologicznych, biblista, tłumacz wydał omawianą książkę w 1986, na rok przed recenzowaną przeze mnie jego pracą pt "Jezus historii, a Chrystus wiary" i obdarzoną gwiazdkami trzema.

U Kudasiewicza, podobnie jak w amerykańskim bestsellerze „Zelota. Życie i czasy Jezusa z Nazaretu” (Reza Aslan) nie odpowiada mnie podejście do Chrystusa historycznego, bo nie po to powstała apologetyka, by grzebać w wątpliwych faktach. W recenzji „Zeloty..” pisałem:
„...Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcę tej wiedzy i czy nie zaszkodzi ona wyznawanej doktrynie chrześcijańskiej, tym bardziej, że jest ona, ta wiedza historyczna, nader wątpliwa. Nie miejsce tu, by podważać fakty z życia Jezusa, czy też nawet samą jego osobę, warto natomiast przypomnieć opowiadanie Anatola France pt "Prokurator Judei" (1891), w którym Piłat indagowany o Nazarejczyka, nie może w ogóle go sobie przypomnieć...”

W artykułach po śmierci Księdza Profesora znalazłem retoryczne pytanie:
„Któż z interesujących się Biblią nie miał w ręku jego książki „Biblia – historia – nauka”, w której polemizował z czytającymi Pismo Święte z pozycji laickich?...”
Pytanie jak pytanie, ale problem w tym, że ks. prof. dr hab. Kudasiewicz niszczy głównie Kosidowskiego, a to jest żenujące. Bo stary jestem i pamiętam wesoły nastrój w intelektualnych salonach Warszawy w 1963 roku, gdy ukazało się pierwsze wydanie „Opowieści biblijnych” i ogólną reakcję „towarzystwa”, którą można określić modnym obecnie zwrotem: „Polak potrafi”. Mamy więc starcie konserwatywnego katolicyzmu z laicką ignorancją. Pisze o tym również Roman Zając na: http://www.kosciol.pl/forum/viewtopic.php?showtopic=125910
….nie kwestionując jednak jak ja, sensu takiej polemiki. Nim go zacytuję przypomnę, że z „laickich pozycji” poznawałem Biblię z felietonów Elżbiety Adamiak i Pawła Śpiewaka.
Cytat z Zająca:
„..W takim razie ja polecam książkę ks. Józefa Kudasiewicza pt. "Biblia, historia i nauka". W książce tej Kudasiewicz wykazał min. całkowitą ignorancję Zenona Kosidowskiego i jego żenujący brak wiedzy. Kosidowski, który oczywiście nie znał w ogóle języków biblijnych, mógł snuć teorie opierając się na tekście biblijnym w polskim przekładzie... ...„Opowieści biblijne" tudzież "Opowieści ewangelistów" można traktować raczej jako pozycje humorystyczne ze względu na ilość nagromadzonych tam bzdur, pomyłek merytorycznych i tekstów wykazujących totalny brak wiedzy u autora...”
Ostatnie zdanie potwierdza słuszność mojej uwagi, że ta polemika naukowca z ignorantem jest nie na miejscu, a co do Kosidowskiego, to mówiono raczej o jego zdolnościach poszukiwania w literaturze niemieckojęzycznej, w której tematyka biblijna jest popularna niż o samodzielnym czytaniu Biblii.
Kudasiewicz jest miło wspominany niech tak będzie, a ja tylko podziwiać mogę koegzystencję na KUL takich profesorów jak abp Życiński (p. moje recenzje) z takimi jak ks. Kudasiewicz.
Z mojego punktu widzenia - stracony czas.

Monday, 30 January 2017

Władysław TATARKIEWICZ - "O szczęściu"

Władysław TATARKIEWICZ - "O szczęściu"

Władysław Tatarkiewicz (1886 -1980), przede wszystkim autor trzytomowej "Historii filozofii" (1931). A skoro wspomnieliśmy o historii filozofii, to w przypadku polskiej najważniejsza rola w tworzeniu jej przypadła "Szkole lwowsko–warszawskiej".
Wikipedia:
"Szkoła lwowsko-warszawska – polska filozoficzna szkoła naukowa, zapoczątkowana przez Kazimierza Twardowskiego (1866 – 1936).. ..we Lwowie i rozwijana dalej przez jego uczniów w Warszawie... ..z wyjątkiem Romana Ingardena i Henryka Elzenberga do lat 50. praktycznie wszyscy polscy filozofowie mieli kontakt ze szkołą. Sukcesorami szkoły byli między innymi: Kazimierz Ajdukiewicz, Tadeusz Kotarbiński, Stanisław Leśniewski, Jan Łukasiewicz, Alfred Tarski, Stanisław Schayer, Zygmunt Zawirski, Tadeusz Czeżowski Władysław Witwicki, Mara Ossowska, Stanisław Ossowski, Władysław Tatarkiewicz i Izydora Dąmbska.."

Przechodząc do omawianej pozycji, przytaczam opinie o niej biografa Tatarkiewicza - Marka Jaworskiego:
".....zawiera przegląd podstawowych koncepcji szczęścia i dróg jego osiągania.. Nie jest to poradnik praktyczny, ale głęboka refleksja nad jedną z fundamentalnych kategorii etycznych. Książka ta może najpełniej prezentuje 'etyczny optymizm' szkoły lwowsko-warszawskiej.."

Gruby to tom, a żeby celnych określeń nie pogubić, wynotowuję je sukcesywnie:
Arystoteles: być szczęśliwym to ”dobrze żyć i dobrze się mieć” (s. 19)
Boecjusz: szczęście to stan doskonały, a doskonały przez to, że łączy wszystkie dobra” (s. 19)
św. Augustyn: szczęśliwy jest człowiek, który posiada to, czego chce, a nie chce nic złego (s. 20)
św. Tomasz: ..kto szczęście osiągnie, niczego już pragnąć nie może: jest ono bowiem dobrem najwyższym, które wszystkie dobra w sobie zawiera (s. 21)
Leopardi, poeta włoski: czymkolwiek jest szczęście, jest ono niemożliwe do osiągnięcia (s. 23)
Artur Górski: Szczęśliwym naprawdę bywa ten, kto swego szczęścia nie zawdzięcza szczęściu (s. 26)

Ta różnorodność definicji wynika z wieloznaczności szczęścia, bo mieści się tu także i pomyślność, i zadowolenie, i wielka radość, i eudajmonia (jako posiadanie najwyższych dóbr).. Tatarkiewicz filozofuje nad definicją szczęścia kończąc wnioskiem znanym mnie od zawsze, że precyzyjna „definicja szczęścia nie zdaje się być osiągalna...”(s. 42), uprzednio podając dwie definicje wynikające z dwoistości szczęścia (s. 40):
„- Szczęściem jest trwałe, pełne i uzasadnione zadowolenie z życia. Albo: jest nim życie dające trwałe, pełne o uzasadnione zadowolenie...”

Wracając do uwag o szczęśliwości, które mnożą się nader licznie, zaczynam teraz od Seneki:
Seneka: Nie jest szczęśliwym, kto nie ma się za szczęśliwego (s. 45)
W. Gruszczyński (r.1717): Szczęśliwy jest, kto kontent ze swojego szczęścia (s 45)
Tę samą myśl wypowiada współczesny autor w egzystencjalistycznej terminologii:
V. Jankelevitch (1963): Szczęście daje pełnie zadowolenia tylko, jeśli zdwaja własny obraz w zwierciadle refleksji, to znaczy jeśli jest nie tylko 'w sobie', ale także 'dla siebie' (45)
G. Eliot, XIX w. powieściopisarka: - szczęście to 'opasła obojętność dla cudzych trosk' (s. 52)

Tatarkiewicz pracowicie (i nudnawo) opisuje koleje pojęcia szczęścia, lecz mnie przypadło dopiero do gustu motto rozdziału V pt „Przyjemności a szczęście”:
W. McDougall „Social Psychology
„Happiness is related to joy in the same way that joy is related to pleasure” (s. 73)

Tatarkiewicz napisał wspaniałą książkę, a powyższe cytaty winny Państwa skłonić do samodzielnej lektury. Natomiast mnie poddał pomysł, abym zamieścił tu swój stary esej dot. szczęścia pt:

EPIKUREISM 4.04.2011

"Trzy tygodnie temu profesor filozofii z Krakowa – Jan Hartman wywołał burzę wyzywając młodych ludzi od „EPIKUREJCZYKÓW” i to w tym gorszym, potocznym znaczeniu tzn ludzi dążących do używania życia, ceniących ponad wszystko uciechy i wygody, inaczej mówiąc HEDONISTÓW i SYBARYTÓW. . Znęcając się nad dzisiejszą młodzieżą, pisał /w Tygodniku Powszechnym/:
„Młodzi torturują siebie i nas trywialnym NIHILIZMEM, wypranym z jakiejkolwiek idei moralnej”
oraz dalej: (dla młodzieży)
„..LICZY SIĘ JEDNO: PRZYJEMNE, DAJĄCE WIELE RADOŚCI ŻYCIE”
Nie jestem nihilistą (który lubi i z tą, i z tą – parafraza Sztaudyngera) ale wiem, że liczy się jedno: przyjemne, dające wiele radości życie.
Nie wiem natomiast, ile wiosenek liczy sobie Pan Profesor; wiem natomiast, że psychicznie jest starym RAMOLEM i SAFANDUŁĄ, gdyż upierdliwe narzekanie na młodzież, tudzież idealizowanie czasów swojej młodości ciągnie się od demokracji ateńskiej i zawsze jest oznaką uwiądu starczego. /Znalazłem wiek p. prof. - 44/
W moim długim życiu byłem świadkiem ataków na boogie-woogie, kapitalistę Augusta Bęcwalskiego [karykaturalna postać brzuchacza z cygarem w zębach] i wściekłego psa imperializmu Józefa Broz-Tito, potem na bikiniarzy w kolorowych skarpetkach i w butach na słoninie; gdy miałem 15 lat przyszedł rock’n’roll i plereza a la Elvis, do tego piwnice i prywatki, aż w końcu hippies, Czerwone Brygady i światowy bunt młodzieży w 1968 roku. Dalej nie będę wymieniał bo stałem się dorosłym i automatycznie przeszedłem na stronę „narzekaczy”. Taka to już reguła, że niespełnieni „starzy” krytykują „młodych”. A że z każdej lektury można wyciągnąć korzyści, to ta stała się dla mnie inspiracją do skreślenia paru uwag o epikureizmie w ogóle, jak i w „Kosmosie” Gombrowicza, w „Dniu Świra” Koterskiego oraz w moim własnym starczym życiu.
Aby pozostać w zgodzie z przyjętą przeze mnie metodologią pisania, wyjaśniam, że „ramol” wywodzi się z francuskiego „ramolli” /zidiociały/, a „safanduła” to tyle co mantyka, nudziarz, zrzęda czy tetryk. Co do HEDONISTY to wywodzi się z greckiego „hedone” /przyjemność, rozkosz/, a hedonizm to doktryna etyczna stworzona przez Arystypa z Cyreny /IV w.pne/, uznająca przyjemność za cel i najwyższe dobro człowieka, jak również za główny motyw działania, a uniknięcie przykrości za warunek szczęścia. SYBARYTA zaś to człowiek rozmiłowany w zbytku i wygodzie, a nazwa pochodzi od greckiej kolonii w płd. Italii Sybaris , której mieszkańcy byli smakoszami i w VII w.pne napisali pierwszą książkę kucharską. Obawiając się własnej sklerozy wspomnę tu, że właśnie na bazie hedonizmu i epikureizmu powstał w XVIII w. UTYLITARYZM. /Bentham, Mill&Mill/ głoszący, że celem wszelkiego działania powinno być „największe szczęście największej liczby ludzi”. .

Wracając do tematu; czyż marzenie „o przyjemnym, dającym wiele radości życiu” jest zarezerwowane dla „młodzieży”? A „dorosłemu” nie wolno pomarzyć? Nie mówię już o „starych”, bo im z reguły doskwiera ból, który jest negacją przyjemności. Istnieją bowiem dwa stany czuciowe: przyjemność i ból. I „condicio sine qua non” /warunkiem nieodzownym/ zaznania przyjemności jest brak cierpienia. Do osiągnięcia najwyższego celu, jakim jest szczęście prowadzi dobro najwyższe, jakim są przyjemności, które dostępne są tylko w ATARAKSJI tj w spokoju i równowadze ducha wobec zdarzeń zewnętrznych, a zwłaszcza przeciwności losu powodujących szczególnie ból lub strach przed bogami i śmiercią.

Ból cielesny możemy próbować usunąć środkami fizycznymi, natomiast do usunięcia strachu przed bogami i śmiercią konieczny jest rozum. To rozum, który sobie zdaje sprawę z tego, jaki jest cel i jakie są granice ciała, może nas uwolnić od strachu przed nieskończonością, przez co zapewni nam życie doskonałe, tak, że odtąd nie będziemy odczuwać już potrzeby wiecznego trwania. Mędrzec nie unika przyjemności, a strach przed bogami czy też śmiercią się go nie ima, bo jak tłumaczy Epikur:

„Bogowie wszakże istnieją, i wiedza o tym jest oczywista; nie istnieją jednak w ten sposób, jak to sobie tłum wyobraża.....Wszak sądy tłumu nie opierają się bynajmniej na wyobrażeniach pojęciowych, lecz na fałszywych domysłach. Stąd też wywodzi się przekonanie, że bogowie zsyłają na złych największe nieszczęścia, a dobrym świadczą największe dobrodziejstwa. Ludzie zapatrzeni bez reszty we własne zalety, uważają bogów za podobnych do siebie, a to, co jest od nich różne – za obce”.

Do tego dodam swoje trzy grosze, że skoro nieszczęścia, jak i dobrodziejstwa rozdzielane są przez bogów autorytarnie, to jakakolwiek modlitwa jest ewidentną głupotą, a ponadto bezczelnością. Z pewnym wyprzedzeniem wspomnę tu „Dzień Świra”, w którym kato-Polacy modlą się, by wszelkie nieszczęścia dotknęły nie ich, lecz sąsiadów.

Wróćmy do Epikura i zobaczmy, dlaczego strach przed śmiercią, dla mędrca, jest bezsensowny. Pisze on:

„Staraj się oswoić z myślą, że śmierć jest dla nas niczym, albowiem wszelkie dobro i zło wiąże się z czuciem; a śmierć jest niczym innym, jak właśnie całkowitym pozbawieniem czucia. Przeto owo niezbite przeświadczenie, że śmierć jest dla nas niczym, sprawia, że lepiej doceniamy śmiertelny żywot, a przy tym ....wybija nam z głowy pragnienie nieśmiertelności.
W istocie bowiem nie ma nis strasznego w życiu dla tego, kto sobie dobrze uświadomił, że przestać życ nie jest niczym strasznym. Głupcem jest atoli ten, który mówi, że lękamy się śmierci nie dlatego, że sprawia nam ból, gdy nadejdzie, lecz, że trapi nas jej oczekiwanie. Bo zaiste, jeśli jakaś rzecz nie mąci nam spokoju swoją obecnością, to niepokój wywołany jej oczekiwaniem jest zupełnie bezpodstawny. A zatem śmierć, najstraszniejsze z nieszczęść, wcale nas nie dotyczy, bo gdy my istniejemy, śmierć jest nieobecna, a gdy tylko śmierć się pojawi, wtedy nas już nie ma. ......Tłum raz stroni od śmierci jako od największego zła, to znowu pragnie jej jako kresu nędzy życia. Atoli mędrzec, przeciwnie, ani się życia nie wyrzeka, ani się śmierci nie boi, albowiem życie nie jest mu ciężarem, a nieistnienia nie uważa wcale za zło. Podobnie jak nie wybiera pożywienia obfitszego, lecz smaczniejsze, tak też nie chodzi mu bynajmniej o trwanie najdłuższe, lecz najprzyjemniejsze”.

Epikur, pozostając konsekwentny swoim poglądom, gdy zmogła go kamica nerkowa, cierpiał zaledwie 12 dni, po czym wszedł do spiżowej wanny z ciepłą wodą, napił się mocnego wina i zmarł.
.
Nie boimy się już bogów ani śmierci, przeto, aby osiągnąć ATARAKSJĘ tj stan szczęścia wskutek błogosławionego spokoju, NIEZMĄCYWALNEGO czynnikami zewnętrznymi, musimy już tylko zaspokoić nasze pożądania. A te są:

„..NATURALNE I KONIECZNE oraz NATURALNE I NIEKONIECZNE, są wreszcie i takie, które nie są ANI NATURALNE, ANI KONIECZNE, a są tylko wytworem czczych urojeń”.

Do osiągnięcia szczęścia wystarcza zaspokojenie pożądań „naturalnych i koniecznych” tj tych, które przynoszą ulgę w cierpieniach, np picie gaszące pragnienie czy jedzenie usuwające głód. Obżarstwo czy też nadmierne picie jest naturalne, lecz niekonieczne, a tezauryzacja wzorowana na Midasie – i nienaturalna i niekonieczna, więc jest wytworem „czczych urojeń”. Konieczne wydaje się podkreślić, że pożądania materialne są nieograniczone, więc nie warte zbędnych starań. Jak widać, epikureism przedstawia program poniekąd minimalistyczny, bo wg niego szczęście jest dostępne dla każdego obdarzonego rozumem, bez względu na status majątkowy.

Klasycznym przykładem powyższego jest epikureizm uprawiany przez Leona w „Kosmosie” Gombrowicza. Emerytowany urzędnik bankowy w prowincjonalnej filii banku, zdominowany przez żonę w związku trwającym, podobnie jak praca w banku 35 lat, stwarza „SWÓJ INTYMNY MAŁY ŚWIAT”, w którym jest szczęśliwy. Radość daje mu rytualne mlaskanie, infantylne zdrabnianie słów, a przede wszystkim lepienie kulek z chleba. On czerpie ze wszystkiego przyjemność. A do tego mitologizacja najważniejszego wydarzenia w jego życiu: zbliżenia fizycznego na wrzosowisku z kuchtą z pobliskiego pensjonatu przed 27 laty. Ten jedyny „skok na bok” urasta do aktu strzelistego, bo był jedyną jego próbą wyłamania się z konwenansów. To jego tajemnica, którą otacza się jak murem przed siłami zewnętrznymi zagrażającymi jego ataraksji.

U Koterskiego mamy ten sam „INTYMNY MAŁY ŚWIAT”. Świr, grany przez Marka Kondrata, to sfrustrowany gimnazjalny polonista, starający odizolować się od wpływu sił zewnętrznych, destrukcyjnych dla jego spokoju. Wszystkie czynności, wykonywane rytualnie mają doprowadzić go do ekstatycznego stanu upojenia lekturą „Stepów Akermańskich” Mickiewicza. Niestety, groteskowo potraktowane czynniki zewnętrzne uniemożliwiają mu izolację.

W życiu podobnie bywa. U zmierzchu życia mój Ojciec głosił dewizę:

„Przynoście mi wiadomości tylko dobre; złe zakłócają mój święty spokój, a poza tym wobec złych i tak jestem bezradny”.

I ja, na starość, też ją wyznaję. Jestem szczęśliwy, bo mam spokój. A ściśle walczę o święty spokój. Rytuałów przestrzegam od czwartej rano: oporządzić koty, przygotować żonie I i II śniadanie, kawę, umyć się, wysłuchać dziennika o 5 rano, podnieść hantle dokładnie 197 razy, w międzyczasie obejrzeć kanadyjskie wiadomości, skoczyć do maszyny po darmową gazetkę, obejrzeć w TV Polonia wiadomości o 6, potem „Plebanię”, rozwiązać krzyżówkę i sudoku z gazetki, wypić kawę i porozmawiać z żoną, o 7 dziennik i W11, a o wpół do dziewiątej przegląd prasy. Potem róznie bo i spacer na Pape, /6 km/, /ostatnio nie za bardzo bo z nogami kiepsko/, i zakupy, i pranie, lecz przede wszystkim czytanie lub pisanie, czasem drzemka. Od 17 do 18.30 telewizja, do dziennika gra w tysiąca, dziennik, a od 20 do 22 moja żona zalicza seriale, a ja pasjanse i kakuro. O 22 gaszę światło i w trakcie kryminałka kanadyjskiego zasypiam. Porządek dzienny /i nocny/ uzupełniają dwie kocice, które albo mają chcicę, albo chcą się bawić, a w nocy buszują i gryzą w palce u nóg. I tak ja również osiągnąłem ataraksję i mam „SWÓJ INTYMNY MAŁY ŚWIAT”.

Dopisek 2,5 roku później tj 12.11.2013: Hantli już nie podnoszę, na spacery nie chodzę, TV-nie oglądam, ale mam /ostatnio/ - internet, a nieustannie „swój intymny mały świat”, z którego wynurzam się, by na blogu zamieścić moją pisaninę"

Przepraszam za odwagę, jeśli Państwu się nie spodobało



"Filozofować w kontekście nauki" pod redakcją Michała Hellera. Alicji Michalik, Józefa Życińskiego

"Filozofować w kontekście nauki"
pod redakcją M.Hellera, A. Michalik, J. Życińskiego

Zacznijmy od OBI:
Ośrodek Badań Interdyscyplinarnych OBI jest instytucją badawczo-dydaktyczną Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II i Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych w Krakowie
Prowadzi badania naukowe w wielu dziedzinach; główne kierunki działalności:
filozofia przyrody; filozofia nauki; historia nauki; filozofia matematyki; filozofia fizyki; teoria względności; teoria kwantów; kosmologia relatywistyczna; pogranicza filozofii, teologii i nauk przyrodniczych; relacja nauka-wiara
Pierwsze trzy nazwiska na stronie OBI to: ks. prof. dr hab. Michał Heller (dyrektor), ks. abp prof. dr hab. Józef Życiński (1948 – 2011) oraz prof. dr hab. Alicja Michalik. Oni redagowali i współtworzyli to dzieło, a plejadę innych autorów przedstawię (częściowo) później.
Hellera i Życińskiego, prywatnie przyjaciół, przedstawiać nie będę, bo wielokrotnie o nich pisałem, a wspomnę jedynie, że nie tylko się od nich wiele nauczyłem, to jeszcze przyswoiłem ideologię panenteizmu. Z kolei o Pani Profesor znalazłem tylko wzmiankę w związku z Ośrodkiem Badań Interdyscyplinarnych „Opoka”.
Sześć niezmiernie „bogatych” rozdziałów, a poprzedza je wprowadzenie Hellera i Życińskiego pt „Epistemologiczne aspekty filozofii z nauką”, Z kolei przed nim króciutki wstęp, w którym autorzy przypominają, że do rozwoju filozofii nauki, przyczynił się ks. abp Karol Wojtyła, organizując w swojej siedzibie w latach 60., „konserwatoria” z udziałem przyrodników i filozofów, by...
„...klasyczne kwestie filozofii omawiać w kontekście nowych odkryć przyrodniczych..”
Nie mogę tu odmówić sobie kąśliwości wobec polskich czytelników zachwycających się niejakim Richardem Dawkinsem („The God Delusion”), który nazwał JP II hipokrytą, gdy ten zaaprobował darwinizm, co było logiczną konsekwencją wspomnianych wyżej „konserwatoriów”. Przypomnijmy też słynne spotkania „mądrych ludzi” w Castel Gandolfo u JP II, z Levinasem i Kołakowskim na czele.
Skondensowanie materiału uniemożliwia napisanie standardowej recenzji, bo jeśli „mojego” Tischnera „Wokół spraw wiary i rozumu” streszczono na zaledwie 10 stronach, to można wyobrazić sobie intelektualną pojemność tego opracowania.
Studiować to dzieło trzeba samemu, a ja, by zachęcić wyciągam parę zabawnych ciekawostek. I tak w rozważaniach o „matematyczności” przyrody autorzy zwracają uwagę, że zmiana wykładnika potęgi we wzorze newtonowskim na siłę grawitacji (Wartość siły przyciągania grawitacyjnego działającej między dwoma ciałami jest wprost proporcjonalna do iloczynu mas oddziaływujących ciał i odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości między ich środkami.) przyniosłaby niewyobrażalne skutki (s. 13):
„...Gdyby wykładnik potęgowy w mianowniku nie równał się 2 lecz, powiedzmy 2,009, tory planet byłyby tak skomplikowane, ze Kepler najprawdopodobniej nie byłby w stanie wykryć w nich jakiejkolwiek znaczącej prawidłowości...”
Rozdział I pt „Filozofować poza kontekstem nauki” rozpoczyna zdanie (s.17):
"Pokusa uprawiania filozofii zamkniętej w zamku własnego języka i obojętnej na odkrycia nauki jest pokusą, której ulegały nawet wielkie autorytety filozoficzne..."
Temat ilustruje artykuł Karla Rajmunda Poppera (1902 – 1994) pt „Hegel i nowy trybalizm” pisany w okresie II wojny światowej, w którym autor pastwi się nad dawno nieżyjącym Heglem (1770 – 1831).
Rozdział II zatytułowany „Między religią i wiarą” to kwintesencja poglądów „mojego” ks. prof. Józefa Tischnera (1931 – 2000), zwolennika św. Augustyna (w przeciwieństwie do tomisty JP II). Omawiałem je m.in. w recenzji „Tischner czyta katechizm”. Dalej niezmiernie ciekawa dyskusja nad tezami Tischnera, artykuł Hellera oraz szersze stanowisko Jean Ladriere (1921 – 2007), pt „Filozofia chrześcijańska a nauka”, przedstawione podczas zjazdu filozoficznego w sierpniu 1978 roku, w Krakowie.
W rozdziale trzecim pt „Epistemologiczne problemy realności świata”, mamy opracowanie Bonawentury Kochela pt „Od episteme do creatio”, dostępne również na: http://www.obi.opoka.org/zfn/006/zfn00603Kochel.pdf
w którym (s.73): „..Proponuje on koncepcję kreacjonizmu przyczynowego, w której jedyną dostępną podmiotowi rzeczywistością jest wewnętrzny model świata, przez niego kreowany..”
Drugą część rozdziału zajmuje krytyka empiryzmu konstruktywnego w artykule Życińskiego „Empiryzm konstruktywny a spór o istnienie świata”, gdzie mowa m.in. o skutkach przeceniania wyników badań empirycznych.
Rozdział czwarty pt „Miedzy matematyką a filozofią” to trzy artykuły: Jana Woleńskiego (ur. 1940, polski filozof analityczny, logik i epistemolog, teoretyk prawdy oraz filozof języka, profesor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Jagiellońskiego), Michała Hellera i Rene Thorn (1923 – 2002 - francuski matematyk, autor prac z topologii, twórca teorii katastrof).
I tak dojechaliśmy do najobszerniejszego piątego rozdziału pt „Od Platona do współczesnej fizyki”, a w nim Julius T. Fraser (1923 – 2010 - chrozonof, a „Chronosophy is the interdisciplinary and normative study of time sui generis.", Carl F. von Weizsacker (1912 -2007, był ostatnim żyjącym członkiem grupy pracującej nad bronią atomową dla III Rzeszy. Twórca wzoru Weizsäckera, odkrywca tzw. cyklu węglowego, laureat Nagrody Templetona, jak Heller; był członkiem Rady Naukowej „naszego” Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu), Michał Heller, Charles W. Misner (ur. 1932, amerykański fizyk, kosmolog) i Józef Życiński
Na ostatni rozdział VI pt „Z metodologicznych i filozoficznych zagadnień fizyki składają się: Leszka M. Sokołowskiego (Profesor dr hab. Leszek M. Zajmuje się konceptualnymi podstawami fizyki zjawisk grawitacyjnych, relacją ogólnej teorii względności do innych teorii grawitacji oraz matematyczną kosmologią.) „Alberta Einsteina filozofia fizyki”, Zygmunta Chylińskiego (1930-1994. Fizyk i filozof, profesor UJ, AGH oraz Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie). „Podstawowe modele teoretyczne fizyki i operacjonizm, Jerzego Szczęsnego i Jacka Urbańca „Myślenie poziomowe, Powstanie mechaniki kwantowej” oraz J. Rayskiego (1917 -1993, fizyk teoretyk) „Antymonie przyrody ożywionej i nieożywionej, zjawisk fizycznych i psychicznych. A jeszcze Mieczysława Sawickiego „Cz. Białobrzeski jako filozof przyrody” (Czesław Białobrzeski – (1878 -1953)-astrofizyk)
No i ZAKOŃCZENIE, a w nim sentencja wszystko wyjaśniająca (ha, ha!)
„...Klasyczne rozróżnienie między filozoficznym episteme i złudną doksa okazuje się o tyle wątpliwe, iż status idealnej episteme przypomina pod wieloma względami status nadksiężycowych niebios..”
Żegnając się z Państwem przypominam (Wikipedia):
„Episteme - wiedza, Używane jest w dwóch zasadniczych kontekstach:
episteme - oznaczająca wiedzę pewną, niepodważalną, uzasadnioną i przeciwstawianą opinii (doksa) czy wiedzy niepewnej,
episteme oznaczające wiedzę teoretyczną, przeciwstawianą umiejętnościom praktycznym (techne).."

Brak informacji o książce na LC, jak i jakichkolwiek recenzji skłonił mnie do opisu treści.

Wednesday, 25 January 2017

Andrzej Kajetan WRÓBLEWSKI "Z powrotem na Ziemię. Spór o pochodzenie cywilizacji ludzkich"

Andrzej Kajetan WRÓBLEWSKI - "Z powrotem na Ziemię"
Spór o pochodzenie cywilizacji ludzkich

Wydana 37 lat temu, a dalej ciekawa. Andrzej Kajetan Wróblewski (ur. 1933) zredagował całość i opatrzył wstępem, a autorami poszczególnych artykułów byli:
Jacek LECH (ur. 1946), prehistoryk - pisze o Dänikenie,
Andrzej NIWIŃSKI (ur.1948) archeolog, egiptolog, uczeń prof. Michałowskiego,dr hab., od 1999 kieruje pracami Misji Skalnej nad świątynią Hatszeput. Jest także założycielem i prezesem Stowarzyszenia Miłośników Egiptu HERHOR, - pisze o zagadkach z kraju faraonów,
Andrzej REICHE (ur. 1951) archeolog, asyriolog, asystent w Dziale Sztuki Starożytnej Muzeum Narodowego w Warszawie autor „Słownika mitologii Mezopotamii” - pisze o „lotach kosmicznych” w starożytnej Mezopotamii,
Mariusz ZIÓŁKOWSKI (ur. 1953), amerykanista, antropolog kulturowy, asystent w Zakładzie Antropologii Historycznej Instytutu Archeologii Uniwersytetu - o „odkryciu” Ameryki, czyli kosmitach na krańcach świata,
Eugeniusz SŁUSZKIEWICZ (1901 - 1981), językoznawca, indolog i armenista, emerytowany profesor zwyczajny uniwersytetów w Toruniu i Warszawie - o dziwach rodem z Indii,
Jan Daniel ARTYMOWSKI, (ur. 1952), archeolog, asystent w Państwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie - o sekretach Biblii i Apokryfów
Krzysztof BORUŃ, (1923 - 2000), publicysta, redaktor w Wydawnictwie „Epoka” w Warszawie - o parapsychologii, psychotronice, telepatii i innych podobnych dziwach
oraz wspomniany redaktor wydania..
..Andrzej Kajetan WRÓBLEWSKI - fizyk, profesor, specjalizuje się w fizyce wysokich energii, w mechanizmie produkcji hadronów oraz w... historii fizyki, a w tej książce pisze o UFO.

Tematyka przebogata czyli dla każdego coś interesującego. A całe zainteresowanie wzbudził Erich von Däniken (ur. 1935) publikując, począwszy od 1968 roku...(Wikipedia):
„....książki, w których sugeruje, że Ziemia w ciągu tysiącleci była odwiedzana przez kosmitów, po których pozostały liczne ślady. Autor twierdzi, że wiele budowli i znalezisk, pochodzących z dawnych epok, nie mogło być wykonanych znaną wówczas prymitywną techniką, co sugeruje, że nasi przodkowie musieli korzystać z wiedzy przekazanej im przez pozaziemską cywilizację...
...Teorie pisarza zdobyły wielką popularność wśród czytelników na całym świecie. Jego książki przetłumaczono na ponad 32 języki, a łączny nakład przekroczył 60 milionów egzemplarzy (stan na 1999)..
Stosunek nauki do tez Dänikena jest zdecydowanie krytyczny. Jego poglądy są zbliżone do poglądów Zecharii Sitchina i również uznawane za pseudonaukowe. Obszerną krytykę twierdzeń Dänikena wraz z omówieniem przykładów jego błędnych dowodów przedstawia szereg publikacji naukowych oraz popularnonaukowych......"
No i właśnie zajmujemy się najlepszą w 2000 roku (choć ja czytam wydanie z 1980) książką popularnonaukową, o której obecny wydawca "Prószyński i ska" pisze:
„Zdaniem autorów tej książki człowieka naprawdę stać na wiele. Wystarczy bez uprzedzeń zapoznać się z jego dziejami, żeby się o tym przekonać. Okaże się wtedy, że kamienne obserwatoria, piramidy i wielkie świątynie nie były naturalnymi zjawiskami w rozwoju wielu kultur, a poszukiwanie wyjaśnień wszelkich „tajemnic” w sferze pozaziemskiej nie jest wynalazkiem Dänikena, tak samo bowiem postępowali twórcy mitów i legend. Zamiast więc walczyć z mitem, książka ta po prostu jasno i wyczerpująco informuje, co na ten temat ma do powiedzenia nauka, wybór pozostawiając Czytelnikowi...”

Na http://www.wiw.pl/biblioteka/zpowrotem_wroblewski/01.asp:

„..W "Z powrotem na Ziemię" polscy uczeni przedstawiają starożytne cywilizacje Egiptu, Mezopotamii, Indii, Ameryki Środkowej, jak również prehistorię człowieka, analizują zjawisko UFO i współczesne niezwykłe interpretacje świętych tekstów, dyskutując nieustannie ze zwariowanymi pomysłami Ericha von Dänikena.... ...Żywy, polemiczny wywód uzupełniają bardzo liczne ilustracje czarno-białe i wybór kolorowych zdjęć...."

37 lat od pierwszego wydania, niektórzy uczeni już dawno nie żyją, a o tych wszystkich „dziwach” dalej czyta się z zainteresowaniem, to czego więcej żądać? Niczego, należy jednak pamiętać, ze to pozycja popularnonaukowa i po obu stronach znajdują się, delikatnie nazywając niedokładności.

Sunday, 22 January 2017

"ŻYCIORYSY historyczne, literackie i legendarne" Praca zbiorowa cz. I

ŻYCIORYSY historyczne, literackie i legendarne -
Praca zbiorowa część I

Jedenaście życiorysów zebranych przypadkowo, bo redaktorzy nie wyjaśniają, a koncepcji wyboru odkryć nie potrafię: Bolesław Śmiały, Kazimierz Wielki, Barbara Radziwiłłówna, Piotr Skarga, Stanisław Żółkiewski, Karol Radziwiłł, Tadeusz Kościuszko, Emilia Plater, Jakub Szela, Romuald Traugutt i Jarosław Dąbrowski.

O Bolesławie Śmiałym pisze Mieczysław Rokosz (ur. 1942) dr hab.. lecz w momencie edycji tej książki, krótko po doktoracie. Mimo obszerności, wielu ilustracji i szczegółów jest to tekst nieporadny i nieciekawy dla czytelnika. Dlatego podaję namiar na tekst w internecie, który czyta się jak powieść sensacyjną. To tekst studentki historii Moniki Juzepczuk, umieszczony na:
https://histmag.org/Boleslaw-Smialy-i-jego-czarna-legenda-10841/3

O Kazimierzu Wielkim pisze Henryk Samsonowicz (ur.1930) sława, który był już w moim bardzo odległym dzieciństwie docentem habilitowanym, a pamiętam go jako eksperta naukowego w ówczesnych teleturniejach. Samsonowicz cytuje, oczywiście, opinie Długosza o Kazimierzu, ale teo chyba uczą w szkołach (na pewno - uczyli):
...że zastawszy Polskę 'glinianą, drewnianą i nieschludną, zostawił ją murowaną, ozdobną i wspaniałą'....”
Tekst profesjonalnie opracowany, tylko, że jego bohater tj Kazimierz, niewiele mnie interesuje

O Barbarze Radziwiłłównej pisze z kolei Maria Bogucka (ur. 1929) nestorka, profesor, uczennica Manteuffla. Kochamy tworzenie mitów, zaczęliśmy od Bolesława Śmiałego i św. Stanisława, teraz mamy mit o Barbarze i złej królowej Bonie. Bogucka demitologizuje szczodrą w uprawianiu seksu Barbarę, a za przyczynę jej śmierci podaje raka bądź „morbus gallicus” czyli kiłę.

Następny tekst, o Piotrze Skardze, popełnił Janusz Tazbir (1927), którego ostatnio trzy książki wysoko oceniałem, więc dalsze rekomendacje nie miałyby sensu. Potem jeszcze wśród autorów mamy: Władysława Czaplińskiego (1905 - 1981), Alojzego Sajkowskiego (1921 - 2003), Jana Stanisława Kopczewskiego (1929 - 2016), Bogdana Zakrzewskiego (1916 - 2011), Franciszka Ziejki (ur.1940) oraz Krzysztofa Dunin – Wąsowicza (1923 - 2013).

Czyta się nieźle, lecz zostałem zmuszony do przemieszczania się w miejscu i w czasie, a nie wiem w imię czego. Za taki niezrozumiały przeze mnie kalejdoskop - gwiazdek 6, tym bardziej, że moje zainteresowania historyczne w pełni zaspokoił, już dawno temu, Jasienica (i Parnicki)

Saturday, 21 January 2017

Karen ARMSTRONG - "Historia Boga"

Karen ARMSTRONG - "Historia Boga"
4000 lat dziejów Boga w judaizmie, chrześcijaństwie i islamie

Za motto tej recenzji przyjmuję stwierdzenie Armstrong:
"Nie Bóg stworzył ludzi, lecz to ludzie wymyślili bogów"

Karen Armstrong (ur. 1944) - była zakonnica, badaczka różnych tradycji religijnych, uprawia, jak to sam nazwałem, laicki ekumenizm, bo wszystkie religie traktuje równo i szuka w nich wspólnych wątków i przesłań.

Ta książka satysfakcjonuje czytelnika najbardziej ze wszystkich mnie znanych, a, że czytałem ją dawno to swoimi wypisami postaram się Państwa do niej zachęcić.

W krótkiej notce redakcyjnej zatytułowanej "Bóg po 'śmierci Boga' " Zbigniew Mikołejko wspomina określenie Martina Bubera: "...świat ogarnęło 'zaćmienie Boga' " oraz myśl Armstrong:
"Otaczanie religijną czcią zjawisk ludzkich, historycznych, jak chrześcijańskie wartości rodzinne, islam czy Ziemia Święta to nowa forma bałwochwalstwa..."
Podaje również kontrowersyjne stwierdzenie, że "...wiara stanowi.. ..jedynie dzieciństwo rozumu.."

We „Wstępie” najważniejsze zdanie to:
„...Mimo swojej pozaświatowości religia jest wysoce pragmatyczna. Ważniejsze jest, by dana idea Boga zaspokajała potrzeby wiernych, niż by odpowiadała kryterium logiki czy nauki..”
W kontekście powyższego motta nie jest to odkrywcze.

Pisałem, pisałem, wymazałem, bo najważniejsze się nie zmieści. To teraz od tego najważniejszego zaczynam (s. 227):
„Judaizm, chrześcijaństwo i - w mniejszym stopniu - islam, wytworzył ideę Boga osobowego... ..Bóg osobowy pomógł monoteistom docenić święte, niezbywalne prawa jednostki i uznać wartość osoby ludzkiej... ..Chrześcijaństwo uczyniło osobę ludzką ośrodkiem życia religijnego w stopniu niespotkanym w historii religii - personalizm, będący elementem judaizmu, został doprowadzony do zenitu..... ...Chrześcijaństwo, bezsprzecznie najbardziej personalistyczne wyznanie spośród trzech religii monoteistycznych, usiłowało ograniczyć kult Boga wcielonego przez wprowadzenie koncepcji ponadosobowej Trójcy... ..Wszystkie trzy monoteizmy wytworzyły tradycje mistyczne, w których Bóg wykracza poza kategorie osobowe..”

Dodajmy teraz z końca książki (s. 409):
„...Idea Boga osobowego staje się w naszych czasach coraz bardziej nie do przyjęcia, i to z wielorakich powodów: moralnych, intelektualnych, naukowych i duchowych...”

…. i mamy temat, praktycznie nierozwiązalny, bo ściera się tendencja do przybliżenia Boga poprzez personalizację cokolwiek ona znaczy, poprzez dualistycznego Jezusa Chrystusa, poprzez kult Maryjny, aż po kult świętych z coraz silniejszym poczuciem i potrzebą Boga nieskończonego, niepojętego, transcendentnego.

Koncentruje się na najbliższym mnie chrześcijaństwie, w omówieniu którego Armstrong dokładnie omawia wpływ nań filozofii greckiej, a w szczególności Arystotelesa z jego osobowym Absolutem oraz Plotyna z jego Jednią.

Nie chcę przetrzymywać tej notki i proszę o wybaczenie braku rozszerzenia, a to z przyczyn zdrowotnych. Tylko jeszcze raz na koniec powtórzę, że to najlepsze (ze znanych mnie) całościowe opracowanie historii trzech naszych religii monoteistycznych, w dodatku napisane w sposób zrozumiały dla przeciętnego czytelnika.

Wednesday, 18 January 2017

Jarosław HASEK - "Przygody dobrego wojaka Szwejka"

Jarosław HASEK - "Przygody dobrego wojaka Szwejka"


Jaroslav Hasek (1883 – 1923) - zaledwie 39 lat; nie doczekał światowego rozgłosu. Ewa Gajewska pisze na: http://novinka.pl/90-rocznica-smierci-jaroslava-haska/
„....Wiosną 1921 ukończył pierwszy tom „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, które ukazywały się w zeszytowych wydaniach. W trakcie pracy nad czwartym tomem, Hašek umiera z wycieńczenia spowodowanego gruźlicą, nadwagą i pijaństwem, w wieku 39 lat...”.

Przy kolejnej lekturze ogarnęła mnie empatia dla ofiary poczynań Szwejka i stąd parę słów.
Tytułowego bohatera - Szwejka - znacie? Znacie! Lubicie? Lubicie! A wedlug mnie to paskudny dziad, który swoim mądralstwem sprowadza nieszczęścia na porucznika Lukasza, sam spadając na cztery łapy. Nie patrzyliscie tak na Szwejka? Żadnej wspólczucia dla ofiary jego poczynań? Przypomnijmy przede wszystkim z kim mamy do czynienia. Szwejk ….. (s. 9):
„....przez lekarską komisję wojskową uznany został za idiotę, utrzymywał się z handlu psami, pokracznymi, nierasowymi kundlami, których rodowody fałszował...”

Czy idiota nie wiemy, lecz oszust - na pewno. Do tego złodziej, bo od kradzieży zaczyna się tragedia ofiary Szwejka - porucznika Lukasza. Kradziony pinczer, rozpoznał swojego poprzedniego właściciela, pułkownika Krausa, przełożonego Lukasza. Skutki przewidywalne, a dodajmy, że ordynans Szwejk przyprawił jeszcze rogi porucznikowi z jego kochanką Katy. Same nieszczęścia ze znajomości ze Szwejkiem. W trakcie karnego przesiedlenia Szwejk dodatkowo „przysłużył” się porucznikowi, doprowadzając do wściekłości łysego generała w cywilu , snując wywody na temat przyczyn łysienia. Wydawałoby się, że życie porucznika się zmieni w chwili pozostania Szwejka na peronie jednej ze stacji. Nic bardziej złudnego; Szwejk to fatum Lukasza.....

To tyle z próby innego spojrzenia na książkę, a tradycyjnej opinii nie piszę, bo nie mam nic ciekawego do dodania. Natomiast z wielu przejrzanych recenzji za najtrafniejszą uważam opatrzoną godłem „Northman” na LC, którą podzielam i przytaczam w całości:
„Posłusznie melduję, że niniejsza książka może być uznana tylko i wyłącznie za bezdyskusyjne arcydzieło:) Melduję również z przyjemnością, że jest to nieustający festiwal absurdu i bezlitosnego obnażania idiotyzmów monarchii austro-węgierskiej, który wywołuje ciągłe salwy śmiechu, trwa nieprzerwanie aż do ostatniej strony i pozostawia... fatalny niesmak, bo chciałoby się tego wszystkiego po prostu WIĘCEJ!

Nie znam lepszej satyry na wojnę, ludzką głupotę i wrodzone - bądź też nabyte - kretyństwo w czystej postaci:) Lepszej satyry tego typu po prostu nie ma. Nie ma też lepszego komediowego bohatera od Szwejka. Na myśl o jego pucułowatym, głupkowato uśmiechniętym obliczu poczciwego idioty do dzisiaj ryczę ze śmiechu:) Nie da się inaczej! Przez jego monologi, mądrości życiowe i kretyńskie pomysły nie raz i nie dwa tarzałem się niemal po ziemi ze śmiechu i przenigdy tego nie zapomnę:) Szwejk to niemalże bohater narodowy Czechów, ale także osobisty bohater każdego, kto pokochał tę książkę:)

Jak na komediowe arcydzieło absurdu przystało swoistą "kropkę nad i" stanowi osoba samego autora tej przecudnej pozycji. Jaroslav Hašek był hulaką, autodestrukcyjnym, niezaprzeczalnym alkoholikiem i... w dużej mierze sam był chodzącym absurdem. I chyba tylko taka postać mogła napisać coś takiego. Bo czy można stworzyć takie historie na trzeźwo? Wątpię:)... Nie jest to może najlepsza puenta odnośnie tej książki, gdyż autor - z uwagi na swój tryb życia - nie doczekał się sławy, pieniędzy i własnej literackiej nieśmiertelności, ale warto było o tym wspomnieć. Książka jest bowiem tak samo barwna jak jej autor. I choćby z tego powodu trzeba ją przeczytać.”

Monday, 16 January 2017

Józef ŻYCIŃSKI - "Teizm i filozofia analityczna"

Abp Józef Życiński (1948 – 2011), szczególnie mnie bliski, bo pasjonował się matematyką, przyjaźnił z ks prof. Michałem Hellerem, a obaj deklarowali się jako wyznawcy panenteizmu (jak ja, choć inaczej). Tytułów miał wiele, życie bogate, więc nota biograficzna długa. Nas w tej chwili interesują jego zainteresowania naukowe, a one dotyczyły naturalizmu metodologicznego, teizmu ewolucjonistycznego, filozofii procesu, pola racjonalności, matematyczności przyrody, emergencji i ewolucjonizmu. Uf! Sporo!
Zacznijmy od tytułu tej książki wydanej w 1985. O ile filozofia analityczna jest pojęciem szerokim, dla ciekawych - opisanym w Wikipedii, a dla pozostałych - „ to nurt filozofii, który zrodził się na przełomie XIX i XX wieku jako protest przeciwko filozofii postheglowskiej.,," ; to teizm wydaje mnie się wart zdefiniowania, aby wiedzieć czym się różni od deizmu, ateizmu etc. W tym celu przytaczam fragment mojego eseju pt "Agnostycyzm" (dostępny na blogu wgwg1943):
„...„THEISM.... as distinguished from POLYTHEISM, which recognizes more gods than one; from PANTHEISM, which denies the divine personality; from AGNOSTICISM, which denies that we can know anything of God; and from DEISM, which etymologically equivalent to THEISM, is generally defined as recognizing the personality of God, but denying His providence and active presence in the life of the world”.
W wolnym przekładzie to brzmi: „TEIZM……. Odróżnia się od: - POLITEIZMU, bo ten uznaje więcej bogów niż jednego; - PANTEIZMU, bo ten neguje Boga Osobowego; - AGNOSTYCYZMU, bo ten neguje możliwość poznania Boga, w jakimkolwiek stopniu; - DEIZMU, mimo etymologicznej równoważności, to ten wprawdzie uznaje Boga Osobowego, lecz neguje Boga Opatrznościowego i Jego czynną obecność w życiu świata”.
Do pełnego obrazu brakuje definicji teizmu i wyznawanego przez autora (i mnie) - panenteizmu.
TEIZM - pogląd filozoficzno – religijny głoszący, że istnieje Bóg lub bogowie, którzy są osobami ingerującymi w losy świata lub jest on ich dziełem; czuwającymi nad biegiem wydarzeń lub podtrzymującymi świat w istnieniu;
PANENTEIZM - pogląd filozoficzno – religijny, który wyznaje połączenie teizmu z panteizmem. W teizmie Bóg zachowuje osobową odrębność od świata, zaś w panteizmie immanentnie istnieje w świecie. Aby połączyć ze sobą te dwa poglądy panenteiści wskazują na element łączący obie tezy: Bóg zawiera w sobie cały świat, ale świat go nie wyczerpuje.

W omawianej książce Życiński wykorzystuje idee filozoficzne do ukazania harmonii teizmu chrześcijańskiego i współczesnej nauki. Piotr Gutowski w artykule pt "Józefa Życińskiego koncepcja relacji między religia a nauką" na:
http://pf.czasopisma.pan.pl/images/data/pf/wydania/No_1_2013/2.pdf
......pisze:
"....Przekonanie o znaczeniu precyzji w myśleniu filozoficznym, nawet tym, które z konieczności, musi zawierać wątki spekulatywne, ujawniało się w próbie związania własnego myślenia z filozofią analityczną. Jedną z najważniejszych swoich pozycji filozoficznych, w której przedstawił m. in. zarys systemu inspirowanego procesualistyczną filozofią Whiteheada zatytułował "Teizm i filozofia analityczna"....."

Informację o temacie tej (i nie tylko tej) książki uzupełnia artykuł na:
file:///C:/Users/user/Downloads/Dziadkowiec_55.pdf
Jakub Dziadkowiec - "WHITEHEADOWSKIE INSPIRACJE FILOZOFII JÓZEFA ŻYCIŃSKIEGO"

Oba artykuły ułatwiające odbiór książki gorąco polecam jak również trzeci - Jacka Jadackiego pt "Teizm analityczny Józefa Życińskiego". na:
http://www.kul.pl/miedzy-empiria-a-teoria-streszczenia-wystapien,art_65259.html
...w którym autor pisze:

"O ile krótkie – zbyt krótkie! – życie ks. abpa Życińskiego stało pod znakiem erudycji i pasji, o tyle jego ogromny – przeogromny! – dorobek pisarski w dziedzinie filozofii stał pod znakiem antyirracjonalizmu: teoretycznego i praktycznego.
Antyirracjonalizm zwrócony był przeciwko: epistemicznemu dogmatyzmowi, aletycznemu relatywizmowi, metodologicznemu symplifikacjonizmowi i aksjologicznemu nihilizmowi. Życiński pokazał, że stereotypowy pogląd, zgodnie z którym granica między irrajconalizmem i antyirracjonalizmem pokrywa się z granicą między teizmem i ateizmem – jest poglądem błędnym.
Tłem antyirracjonalizmu Życińskiego był realizm konstruktywny: realistyczna wizja nauki, zgodnie z którą irracjonalizmem byłoby przekonanie, że metody racjonalne, stosowane w nauce, nie mają żadnych ograniczeń..."

Aby ułatwić lekturę początkującym podaję definicję wspomnianej filozofii procesu Whiteheada z:
http://pez.org.pl/o-nas/inspiracje/filozofia-procesu-alfreda-northa-whiteheada/

"..Filozofia procesu (zwana też filozofią organizmu) proponuje zupełnie nowy opis rzeczywistości. Wyrasta ona m.in. z filozofii Heraklita i Leibniza oraz bierze pod uwagę wyłaniające się na początku XX wieku nowe paradygmaty nauk podstawowych. Od fizyki kwantowej i relatywistycznej począwszy a na nowoczesnej ekologi i psychologii skończywszy. Alfred North Whitehead stworzył ramy pojęciowe, pozwalające na przekonującą rekonstrukcję i rozumienie niezwykle szerokiego spektrum zjawisk pojawiających się zarówno w doświadczeniu potocznym jak i w zaawansowanych naukach. Jednakże poważną trudność dla osób próbujących sobie przyswoić terminologię filozofii procesu stanowi ich mała intuicyjność. Rozumienie procesu, organizmu, czucia, stawania się wymaga nie lada wysiłku, ale nagrodą jest świeże spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, dostrzeganie ładu i piękna tam, gdzie przyzwyczailiśmy się widzieć chaos i zagrożenie. W swojej niezwykłej filozofii Whitehead stwarza wizję świata będącego kreatywnym procesem. Świata, w którym organiczność jest jego podstawową cechą a mechaniczność skrajnym przypadkiem. Świata w którym elementy pojawiają się i rozwijają dlatego, że są powiązane między sobą. Mówiąc metaforycznie, w whiteheadowskim świecie: być to znaczy stawać się, a stawać się można o ile jest się w realnych relacjach (zwanych przez Whiteheada czuciem) z pozostałymi elementami budującymi świat. Być może już Państwo widzicie, jak ciekawa i obiecująca jest to filozofia..."

Jeśli tych parę uwag przyda się Państwu przy lekturze, to będę usatysfakcjonowany, a mojej recenzji nie będzie, bo od Życińskiego i jego kolegi Hellera, to ja się uczę a do recenzowania nie dorosłem.
Jeszcze fragment z książki, który zwrócił moją uwagę (s. 187):
"...Do.. ..podstawowych uwarunkowań ontycznej racjonalności przyrody należą:
1. niechaotyczny charakter procesów fizycznych,
2. relacyjna stabilność przyrody;
3. matematyczność przyrody.
4. podatność przyrody na idealizacje i uproszczenia opisu"
Rozwinięcie tematu dostępne tylko w lekturze indywidualnej. Amen

Saturday, 14 January 2017

Wincenty OKOŃ - "Dawid"

Wincenty OKOŃ - "Dawid"

Przelatując księgozbiór mojego drogiego Pawła zauważyłem tytuł "Dawid" Okonia, więc oczywiście umieściłem go na liście książek, które bym z chęcią przeczytał. Jakież było moje zdziwienie że to ani spodziewany Okoń, ani też ten Dawid. Bo nie np. ksiądz Eugeniusz (1881 – 1949), ani Jan (ur. 1940); który opracował dzieła Karola Wojtyły, ani też Longin Jan (ur. 1927) - pisarz, poeta i społecznik, lecz , po prostu, ten najbardziej znany - pedagog Wincenty.

Na podstawie Wikipedii:
Wincenty Okoń (1914 – 2011) - pedagog, specjalista w zakresie dydaktyki i pedeutologii, profesor zwyczajny od 1966, członek rzeczywisty PAN od 1973. Był autorem teorii kształcenia wielostronnego, w myśl której w nauczaniu należy uwzględniać stronę teoretyczną, praktyczną i emocjonalną nauczania, a nie jedynie teoretyczną.

Pedagog pedagogiem, ale książkę o Dawidzie, królu Izraela, ojcu Salomona, mógł popełnić; nie takie przypadki się zdarzały. Nic z tego; okazało się, że tytułowy Dawid to:
Jan Paweł Władysław Dawid (1859 – 1914) – pedagog, psycholog, pionier psychologii wychowawczej i pedagogiki eksperymentalnej w Polsce.

Skoro już książkę w ręku miałem, to ją przejrzałem. Składa się z dwóch części: biograficznej oraz z „Wyboru pism” Dawida. Życie wiódł wielce ciekawe, natomiast pisma wydają się trochę, po ponad stu latach, zdezaktualizowane. Skoro jednak Okoń przyrównuje go....
„..do takich pedagogów, jak Pestalozzi, John Dewey, Celestin Freinet, Makarenko, Wasilij A. Suchomliński czy Korczak, z których każdy zadziwił świat jakąś nową ideą pedagogiczną...”,
…..to postanowiłem książkę wprowadzić do LC, tym bardziej, że „Poemat pedagogiczny” Makarenki był moją ulubiona książką równo 60 lat temu. W sumie: ciekawa publicystyka nie dla każdego, raczej do przekartkowania niż skrupulatnego czytania, zasługująca, sądzę na siedem gwiazdek, ze względu na wkład Dawida w rozwój psychologii i pedagogiki.


Stanisław THUGUTT - "Autobiografia"

Stanisław THUGUTT - "Autobiografia"

Stanisław August Thugutt (1873 – 1941) działacz ruchu ludowego i spółdzielca napisał autobiografię, o której walorach czytamy na okładce:
„...Autobiografia ta jest wzorem prostoty w opowiadaniu najdonioślejszych historycznych wypadków..”

Tekst autobiograficzny, liczący 125 stron poprzedza pięćdziesięciostronicowy wstęp Tadeusza Janczyka, którego nie zmogłem, czego i Państwu życzę. Natomiast tekst jak najbardziej, bo właśnie wspomniana wyżej „prostota” czyni go interesującym.
"....ojciec mój, Augustyn, urodzony w 1822 roku, który po ukończeniu studiów medycznych w \Moskwie.. ...praktykował w Warszawie, Dąbiu, Radzyminie i ostatnio aż do śmierci w Łęczycy. Był trzy razy żonaty i miał sześcioro dzieci, z których ja, urodzony w Łęczycy 30 lipca 1873 roku z matki Walerii z Hulanickich, byłem najmłodszy...”

Autor stracił ojca mając 7 lat, a on z rodziną przeniósł się do Warszawy, gdzie zaczął uczęszczać do szkoły przy ul. Złotej; zmieniając szkoły, a nawet zaliczając tyfus, w atmosferze rodem z Żeromskiego doszedł do matury w 1891 roku. Potem poszukiwanie pracy, porzucanie jej i podejmowanie, w tym czteroletni pobyt w Ćmielowie, w fabryce porcelany. Tamże, w 1903 założył pierwszą spółdzielnię spożywców, co przyczyniło się do raczej przymusowego opuszczenia Ćmielowa i przeniesienia się do Warszawy „w pełni rozwoju fermentu rewolucyjnego” 1905 roku. W Warszawie został księgowym i jednocześnie zaczął działać „w turystyce”, pisząc przewodniki.

Aby zachęcić do dalszej lektury wymieniam najciekawsze fakty z jego życia. Aktywność wraz ze wstąpieniem w 1917 roku w szeregi PSL „Wyzwolenie”. W 1918 został ministrem SW w rządzie Daszyńskiego; tę samą funkcje pełnił w rządzie Moraczewskiego. Po udaremnieniu zamachu Januszajtisa i utworzeniu rządu Paderewskiego, Thugutt został oddelegowany do składu Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu. W wojnie 1920 - ranny, stracił władanie w ręce. W 1921 roku został prezesem PSL „Wyzwolenie”, a w 1922 posłem, od 1924 minister bez teki w gabinecie Grabskiego. Był współtwórcą Centrolewu i przeciwnikiem sanacji. Od 1931 należał do Stronnictwa Ludowego, a prezesem w nim był w 1936 - 38. Zmarł w Szwecji w 1941.

Biografia ciekawa, pisana prostym bezpośrednim językiem, lecz dla szarego czytelnika ciężko przyswajalna, bo kto dzisiaj połapie się we wszystkich niuansach ówczesnej polityki. Z jednej strony wydaje się, że przydałyby się na czytanej stronie komentarze, a z drugiej, że to prosta relacja osobista, której odbiór zakłóciłyby szerokie wyjaśnienia, bo bardziej chodzi o atmosferę niż o fakty.
Wynik - niedługa, to i przeczytać można, poszerzając horyzont bezpośredniością relacji. Gwiazdek 6

Thursday, 12 January 2017

Janusz TAZBIR - "Szlaki kultury polskiej"

Janusz TAZBIR - "Szlaki kultury polskiej"

To już czwarta pozycja Tazbira przeze mnie oceniana. Tym razem (s. 5):
"..Kontynuując swe dawniejsze badania, autor prezentuje refleksje dotyczące staropolskiej tolerancji oraz - na jej tle - stosunku do wyznawców judaizmu (a to w związku z procesem sochaczewskim z r. 1556), jak również fenomenu trwałej żywotności kultury sarmackiej. Klamrą spinającą ten tom studiów jest zagadnienie obcych opinii o Polsce i Polakach, a także opinii Polaków o samych sobie i - o cudzoziemcach. Katalizatorem tych opinii był znany z dziejów również i innych krajów mit przedmurza, który najsilniej chyba zakorzenił się w polskiej świadomości historycznej. Wiara, iż szlachecka Rzeczpospolita stanowi antemurale chrześcijańskiej Europy, przeżyła istnienie państwa polskiego a co więcej, rozkwitła właśnie w dobie narodowej niewoli.."

Czyli o Polsce XVI – XVIII stulecia, problemach w niej z Żydami i absurdzie „chrześcijańskiego przedmurza” wobec szerzonego jednocześnie sarmatyzmu i chrześcijańskich sąsiadów oraz o niesatysfakcjonujących nas opiniach obcych o nas, bo przecież jacy jesteśmy najlepiej sami wiemy.

I w tym sęk, bo dwie przeciwne koncepcje się spierają: zdroworozsądkowa oparta na faktach i mityczna megalomańska, którą obecnie narodowa prawica lansuje, pisząc „nową” historię. Ta pierwsza szukała przyczyn „śmierci państwa” w anarchii i prywacie natomiast ta druga głosiła (i głosi), że....
„....że żywot niemalże aniołów wśród zbójców – sąsiadów nie mógł zakończyć się inaczej jak tylko sarmacką Golgotą,,,,”

Rozwinięcie tego każdy zna, bo wszystkiemu winni „Żydzi, masoni i cykliści”, a obecnie Putin i Tusk. Wynika z tego prosty wniosek, że zwolennicy pierwszej opcji będą mieli świetną lekturę, a ci drudzy winni z niej zrezygnować.
A ja mam radochę jakbym dywagacje o „ślebodzie” czytał „mojego” ks. J. Tischnera, gdy Tazbir cytuje opinie o Polakach Szkota Jana Barclaya z 1613 roku:
Naród to zrodzony do gwałtów i swawoli, którą wolnością nazywają... ...Najbardziej w siebie wierzą..”
A przedmurzem nie tylko chrześcijaństwa jesteśmy i mamy powody, by się.....(s. 218):
„....skarżyć na niewdzięczność Europy:
….że Polska, jej mocne przedmurze,
Odpierała od reszty świata wschodnie burze...”
I tak niczyich poglądów nie zmienię, więc tylko nadmienię, że mnie lektura przysługiwała i posłużyła. A Tazbir fachowcem jest!!

Wednesday, 11 January 2017

ks. Józef KUDASIEWICZ - "Jezus historii a Chrystus wiary"

ks. Józef KUDASIEWICZ - "Jezus historii a Chrystus wiary"

Ks. prof. Józef Kudasiewicz (1926 – 2012), dr hab. nauk teologicznych, biblista, tłumacz. Praca habilitacyjna - "Rola Jeruzalem w działalności zbawczej Jezusa" w 1971, tytuł profesora nadzwyczajnego w 1979, zwyczajnego w 1989, a omawianą książeczkę napisał w 1987. Jest ona (s. 5):
„..rozbudowanym wykładem inauguracyjnym, jaki wygłosił autor na rozpoczęcie roku akademickiego 1984/85...”

Trzy strony dalej Kudasiewicz precyzuje cel, jaki mu przyświeca (s. 8):
„..W niniejszej książce chcemy zweryfikować te poglądy, lansowane u nas i podważające historyczne podstawy chrześcijaństwa przez sprowadzenie Ewangelii do anonimowego tworu kolektywu wierzących...”.

Tendencyjne i „unfair” to zdanie, skoro w poprzednim akapicie pisze, notabene nieuczciwie i żenująco, zawężając krąg adwersarzy do Poniatowskiego i Kosidowskiego:
„..Jak widać, polscy religioznawcy laiccy w całej rozciągłości przyjmują rozróżnienie między „Jezusem historii” a „Chrystusem wiary”.....”

I słusznie!! A Kosidowskiego niechcący zaszczyt spotkał, że religioznawcą został nazwany!

Kudasiewicz prezentuje skrajnie konserwatywne stanowisko Kościoła zamkniętego, nie będę jednak przywoływał Michnika, którego mądrego wykładu na temat apologetyki, wysłuchałem paradoksalnie w kościele w ramach szkoleń KIK-u ponad 30 lat temu, lecz zrobię to w przypadku np. księży Tischnera i Węcławskiego, których w ośmiostronicowej bibliografii w ogóle nie ma. Precyzując : Tischner jest, ale w „Wykazie pozycji cytowanych w Słowniczku”, który zajmuje 40 stron z 184 całości i jest najciekawszą choć kontrowersyjną częścią książki. Skoro już o nim wspomniałem przepisuję dwie definicje dające do myślenia:
Wikipedia:
metanoia (nawrócenie) - przemiana duchowa, przyjęcie jakiegoś systemu wartości, poglądów, zasad.
Kudasiewicz:
Metanoia - nawrócenie jako główny temat nauczania proroków, Jana Chrzciciela i Jezusa (Mk 1, 14. Oznacza... ...przejście spod panowania grzechu pod władzę Jezusa
Wikipedia:
paradygmat - zbiór pojęć i teorii tworzących podstawy danej nauki
Kudasiewicz:
Paradygmat (gr. paradeigma - wzór, model) - jedna z form literackich Ewangelii według klasyfikacji M. Dibeliusa. Jak wskazuje sama nazwa, są to krótkie, budujące przykłady z życia Jezusa, które swój punkt kulminacyjny osiągają w sentencji przez Niego wypowiedzianej lub w chóralnej reakcji tłumu (podziw, uwielbienie)...”

Kto by pomyślał, to aż tyle „wskazuje sama nazwa” ??

Wracając do bibliografii, to mój guru ks. J. Tischner wypowiadał się na każdy temat, to mogę pominięcie go Kudasiewiczowi wybaczyć, natomiast ks. Tomasz Węcławski (ur. 1952) to wybitny specjalista w dziedzinie chrystologii i brak jego publikacji w bibliografii omawianej książeczki robi wrażenie

Nie rozumiem uporu Kudasiewicza w tworzeniu historycznego wizerunku Jezusa wbrew powszechnemu uznaniu braku wiedzy faktograficznej. Po co to komu? Czytam na stronie:
http://analizy.biz/apologetyka/index.php-option=com_content&task=view&id=603&Itemid=0.htm

„..Prawidłowo stosowana apologetyka jest niezmiernie pomocna. Nie może „udowodnić” prawdy chrześcijaństwa czy katolicyzmu w ten sam sposób, w jaki matematyk może udowodnić twierdzenie Pitagorasa – to nie jest jej celem. Ale może pomóc ludziom myśleć o wierze – niechrześcijanom zastanowić się nad Chrystusem i wiarą chrześcijańską, chrześcijanom, którzy nie są katolikami, zbadać argumenty za Kościołem katolickim, a katolikom lepiej zrozumieć, w co wierzą i na jakiej podstawie...”
I tego należy się trzymać, a studentom KUL życzę by nie musieli tej książeczki czytać



Tuesday, 10 January 2017

Irena KROŃSKA - "Sokrates"

Irena KROŃSKA - "Sokrates"

O Sokratesie będzie, lecz zacząć trzeba od autorki, a właściwie od małżeństwa Krońskich, wybitnych uczonych, których pogrzebało jedno zdanie przytoczone poniżej.
W recenzji "Rodzinnej Europy" Miłosza pisałem:
"...Najciekawszy esej w tym zbiorze pt „Tygrys” jest kontynuacją „Zniewolonego umysłu”, czyli opluwaniem ludzi, a tym razem Krońskich, stojących intelektualnie dużo wyżej nad Miłoszem...."

Ten "Tygrys" to:
(Juliusz) Tadeusz Kroński (1907 -1958), filozof i historyk, wybitny heglista - "Rozważania wokół Hegla, profesor UW, uważany za ojca duchowego tzw. warszawskiej szkoły historyków idei, stworzonej przez jego uczniów: Kołakowskiego, Baczkę, Pomiana i in., uczeń Kotarbińskiego i Tatarkiewicza, kolega Kotta i Micińskiego (którego żona wyszła późnij za Kenara), Żyd po ojcu Aleksandrze Ferdynandzie, warszawskim adwokacie, autor trafnej sentencji z 1948 r.:
"„To nie komunizm i nie Polska dzisiejsza są temu winne, że ludzie źle piszą. Winę za to ponoszą po prostu sentymentalizm i romantyzm”

Irena z d. Krzemicka (1915- 74), Żydówka, filozof, filolog klasyczny, tłumaczka, studiowała we Lwowie w latach 1933 -39, filologię klasyczną pod kierunkiem Ryszarda Gasińca oraz filozofię pod kierunkiem Romana Indargena. Działała wraz z mężem w ruchu oporu, a po upadku Powstania Warszawskiego; wywieziona do obozu w Niemczech, zbiegła do Francji. Po powrocie do Polski w 1949, była kierownikiem redakcji i sekretarzem komitetu redakcyjnego wydawanej przez PWN „Biblioteki Klasyków Filozofii”, w ramach której wydano omawianą pracę. Czystki marca 1968 zmiotły ją, jak wielu innych uczonych pochodzenia żydowskiego

Kto dzisiaj o Krońskich pamięta? A jeśli, to negatywnie. Z powodu jednego zdania. I to jest najbardziej kontrowersyjna sprawa, której do końca nie potrafię wyjaśnić. Wybitny uczony, Żyd Kroński został w Polsce znienawidzony za słowa:
„...My sowieckimi kolbami nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie bez alienacji"

Tylko, że tych słów użył w p r y w a t n y m liście do „przyjaciela” Czeslawa Miłosza z dnia 7 grudnia 1948, czyli p r z e d powrotem do Kraju. Warto też przytoczyć kontekst, w którym te słowa zostały napisane:
"Kto daje nam gwarancję, że ten ustrój, który umożliwia wolność i postęp, przejdzie przez wszystkie niebezpieczeństwa? Na kim się opieramy? Górnicy, część robotników i nawet Żydów (myślę, że nie więcej jak 20%). Że większość jest jeszcze przeciw nam, to dlatego mamy zrezygnować z takiej szansy historycznej. No więc i ja czasem celowo daję się ponieść temperamentowi: My sowieckimi kolbami nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie bez alienacji"

Ja uwielbiam Miłosza za "Traktat teologiczny" i parę innych rzeczy, lecz pamiętam obraz "przyjaciół" - Andrzejewskiego, Borowskiego, Putramenta i Gałczyńskiego ze "Zniewolonego umysłu". Pamiętam konflikt z Herbertem o "Chodasiewicza" i dołączam tragedię Krońskich.

Wydaje mnie się, że skorzystanie przeze mnie z okazji, by przybliżyć Państwu to wybitne, zasłużone dla nauki i kultury polskiej małżeństwo, co nieco zapomniane, jest w pełni uzasadnione.

Teraz już mogę przejść do Sokratesa (470 - 399), a z nim też trochę spraw do wyjaśnienia. Bo niby byłem wychowany w kulcie dla niego, bo wisiał w „gabinecie” mego Ojca pospołu z Lelewelem (!?), to wcześnie uległem modzie wychwalania ucznia jego – Platona (427 - 347), kosztem Mistrza, a przybywszy w ”wieku męskim” do Kanady, przekonałem się wnet o modzie, na tym kontynencie, na „ucznia ucznia” czyli Arystotelesa (384 – 322). Aby jeszcze bardziej sprawę skomplikować, sam na stare lata gustuję w Plotynie (204 – 270) ze względu na jego Jednię.

Krońska genialnie „systematyzuje” filozofię już od pierwszej strony (s. 7):
„W historii filozofii greckiej Sokrates występuje jako postać centralna i przełomowa. Myślicieli, którzy działali przed nim, od Talesa do Anaksagorasa, a nawet współczesnych mu sofistów, nawet Demokryta, który przeżył go zapewne o trzy dziesięciolecia, lecz z nim się nie zetknął, określa się mianem przedsokratyków. Natomiast wszystkie szkoły późniejsze, od początku IV stulecia p.n.e. do schyłku starożytności, nazywane są postsokratycznymi.....”

Najbogatszym źródłem wiedzy o Sokratesie są Dialogi Platońskie, które Platon zaczął pisać kilka lat po śmierci swojego mistrza. Platon w ogóle dużo pisał i w tym jest cały ambaras, bo do dzisiaj nie wiemy, które myśli są Sokratesa, a które Platona włożone w usta Sokratesa. Oprócz szlachetnej apologii nauczyciela mamy chęć propagowania swoich odważnych myśli pod uznanym autorytetem.

Ciekawy wywód Krońska konkluduje (s. 17):
..Podstawą rekonstrukcji postaci i nauki Sokratesa musi być - jak się wydaje - przekaz Platoński, ale przekaz ten nie może być przyjęty w całości i bezkrytycznie....”

Konstrukcja książki jest znakomita: w pierwszej części biograficznej, autorka umieściła również kamienie milowe nauki Sokratesa, w tym specjał dla mnie - logos, dialogos i daimonion.

Wikipedia:
Logos (gr. λόγος) – pojęcie w starożytnej filozofii europejskiej, a także retoryce i teologii judeochrześcijańskiej. Pochodzi od greckiego λέγω (lego, "mówię") i bywa zwykle tłumaczone na język polski jako "słowo", choć istnieje też osobny termin
leksis (λέξις), pochodzący od tego samego czasownika, oznaczający "słowo" w zwyczajnym, gramatycznym sensie. Logos jest terminem oznaczającym wewnętrzną racjonalność i uporządkowanie czegoś: świata, duszy ludzkiej, wypowiedzi, argumentu. W filozofii chrześcijańskiej bywa utożsamiany z wypowiedzianym przez Boga Słowem, z którego wywodzi się świat, a czasem również z Jezusem Chrystusem
Daimonion (z gr daimōn) (Bóg: bóstwo; demon) – w filozofii starożytnej – głos bóstwa, sumienie, ostrzegawczy głos wewnętrzny. Jego działanie sprowadzało się wyłącznie do odradzania czynienia złych rzeczy i podejmowania błędnych decyzji, nigdy natomiast nie doradzał ani nie sugerował niczego.

Druga część, od strony 131 do 245, to „Wybór pism o Sokratesie” z fragmentami największych dzieł przede wszystkim Platona, lecz również Ksenofonta, Arystofanesa, Diogenesa i Plutarcha. Na podstawie innych wydań greckich filozofów, mam podstawy, by sądzić, że wszystko tłumaczyła Krońska!!! Do tego świetny skorowidz autorów i postaci historycznych.

Proszę Państwa, mam w ręku wielostronicowe wydania PWN, notabene w tłumaczeniu Krońskiej i to „Wiedzy Powszechnej” z 1985 liczące zaledwie 265 stron. To jest perełka szczególnie dla czytelników rozpoczynających przygodę z filozofią,

Zapewniam, że język i przejrzystość formy umożliwiają lekturę każdemu. Warto spróbować!!

Monday, 9 January 2017

Reza ASLAN - "Zealot. The Life and Times of Jesus of Nazareth"

Reza ASLAN - "Zealot. The Life and Times of Jesus of Nazareth"

UWAGA! Na LC istnieje strona poświęcona edycji w języku polskim pt "Zelota....." i tam zamieszczam opinię po polsku, r ó ż n i ą c ą się od tej, którą napisałem po angielsku dla moich kanadyjskich znajomych, którzy mnie do tej książki zachęcili. Skoro odkryłem stronę z angielskim tytułem, to postanowiłem ją tu zamieścić, choć na portalu dominuje polski. To nie ze snobizmu

I found this book's page in the Polish blog portal "Lubimy czytać" ("We Like To Read") with a 5,33 rating (on a scale of 1 - 10) and 5 readers. The Polish language edition of this book was rated 6,51 and 53 readers.
Below is an excerpt from the editor's note:

".....Balancing the Jesus of the Gospels against the historical sources, Aslan describes a man full of conviction and passion, yet rife with contradiction; a man of peace who exhorted his followers to arm themselves with swords; an exorcist and faith healer who urged his disciples to keep his identity a secret; and ultimately the seditious “King of the Jews” whose promise of liberation from Rome went unfulfilled in his brief lifetime. Aslan explores the reasons why the early Christian church preferred to promulgate an image of Jesus as a peaceful spiritual teacher rather than a politically conscious revolutionary. And he grapples with the riddle of how Jesus understood himself, the mystery that is at the heart of all subsequent claims about his divinity.
Zealot yields a fresh perspective on one of the greatest stories ever told even as it affirms the radical and transformative nature of Jesus of Nazareth’s life and mission. The result is a thought-provoking, elegantly written biography with the pulse of a fast-paced novel: a singularly brilliant portrait of a man, a time, and the birth of a religion...."

The main problem I have with this book is in the question: "Are we interested in it?".
My answer is: NO!!
I am not interested in mixing the historical Jesus of Nazareth with the apologetical image of God's Son.
But first.....

I was reading an article in the Polish edition of the "Newsweek"' (30.08.2013), called "Wojna o muzułmańską biografię Jezusa" or "The War about the Muslim Biography of Jesus" which reads:

"A Muslim has written the biography of Jesus as a revolutionary. The book caused the storm and became the bestseller in The United States.
This bizarre interview, was done several days ago on the Fox News Chanell. Laureen Green asked Reza Aslan, the author of the book "Zealot. The Life and Times of Jesus of Nazareth":
""You are Muslim, so, why would you write a book about the Christianity's founder?""...
.
....Many people, indignant of Green's extremely partial treatment of the author, rushed to buy the book. Opinions are extreme "5" or "1".
And the book, after this controversial nad provocative interview, has become a bestseller..."
http://www.newsweek.pl/swiat/wojna-o-muzulmanska-biografie-jezusa,107580,1,1.html

Now, returning to my answer: No, we are not interested.
Why?
The fact is, we know nothing about historical Jesus and we don't need to.
Everybody knows that Christian doctrine was formed over many centuries, starting with St. Paul, through St. Augustine of Hippo, St. Thomas of Aquinas and many other to the Second Vaticano Council in 1965. You can read about historical doubt in the fine novel "The Procurator of Judea" (1891) by Anatole France.
You can also listen to it at https://www.youtube.com/watch?v=CHPIREWnZ4w Clou of this story" Pilate does not remember Jesus of Nazareth.
In the end, I want to underline that I'm not the Christian, I'm a PANENTHEIST with an interest in Christian doctrine who believe that people don't need to speculate about a historical Jesus, because:
God had the only son. His name LOGOS (WORD) and he was incorporated in Jesus.
The Polish theologian Józef Tischner compared God's love to the Son, as Pygmalion's love to Galatea, and the feeling between God and God's Son was called the Holy Spirit. Filioque!!!
For the reasons, I don't like this book and believe it's commmercial success was the result of the author's controversial interview with Laureen Green interview, and nothing more.

Reza ASLAN - "Zelota. Życie i czasy Jezusa z Nazaretu"

Reza ASLAN - "Zelota. Życie i czasy Jezusa z Nazaretu"

UWAGA! Na LC istnieje druga, anglojęzyczna edycja tej książki i tam, zainspirowany przez nich kanadyjskich znajomych drukuję opinię w języku angielskim, lecz znacznie różniącą się od tej.

Ta książka ma dwie strony na LC: polską i angielską. W wersji polskiej mamy 6,51 (39 ocen i 14 opinii), a w wersji angielskiej - 5,33 (3 ocen i 2 opinie). Wyniki, delikatnie oceniając, mierne. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych był to bestseller. Jak do tego doszło podaje "Newsweek" z 30.08.2013 roku:
http://www.newsweek.pl/swiat/wojna-o-muzulmanska-biografie-jezusa,107580,1,1.html

"Wojna o muzułmańską biografię Jezusa"
"Muzułmanin napisał biografię Jezusa rewolucjonisty. Książka wywołała burzę i stała się wielkim bestsellerem w Stanach Zjednoczonych.
Ten kuriozalny wywiad przeprowadzono kilkanaście dni temu na antenie stacji telewizyjnej Fox News. Lauren Green zapytała Rezę Aslana, autora książki „Zealot: The Life and Times of Jesus of Nazareth”: „Jest pan muzułmaninem, po co w takim razie pisać książkę o założycielu chrześcijaństwa?”....
.....Na „Zealota” rzucili się ludzie oburzeni skrajnie stronniczym potraktowaniem Aslana przez dziennikarkę Foxa. Spór wokół książki trwa. Wystarczy spojrzeć na stronę Amazona. W zeszłym tygodniu widniało tam ponad 800 opinii na temat książki. Prawie wszyscy dali oceny skrajne – 5 gwiazdek albo 1. Pierwsi wspierali męczennika, drudzy chcieli dokopać islamiście. Ci drudzy komentowali np. tak: „To jest książka napisana przez muzułmanina, który chce zniszczyć dziedzictwo Jezusa. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby chrześcijanin napisał książkę o Mahomecie uprawiającym seks ze swoją 10-letnią żoną, co jest przecież faktem”. ..."

W takiej sytuacji na ocenę książki zasadniczy wpływ mają, nie wartości literackie książki, lecz okoliczności jej napisania i publikacji, pochodzenie autora, a w moim przypadku, i mam nadzieję wielu innych czytelników, stosunek do "Jezusa historycznego". Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcę tej wiedzy i czy nie zaszkodzi ona wyznawanej doktrynie chrześcijańskiej, tym bardziej, że jest ona, ta wiedza historyczna. nader wątpliwa. Nie miejsce tu, by podważać fakty z życia Jezusa, czy też nawet samą jego osobę, warto natomiast przypomnieć opowiadanie Anatola France pt "Prokurator Judei" (1891), w którym Piłat indagowany o Nazarejczyka, nie może w ogóle go sobie przypomnieć.

Mimo, że nie jestem wyznawcą tej doktryny, pseudohistorycznej wiedzy o Jezusie nie chcę i nie potrzebuję, bo jestem spadkobiercą kultury tworzonej przez dwa tysiące lat pod jej tj doktryny chrześcijańskiej, in statu nascendi wpływem. Przypomnijmy zatem, ze jej twórcą jest św. Paweł, św. Augustyn, św. Tomasz i setki innych, aż po II Sobór Watykański (1965) ze znaczącym udziałem Karola Wojtyły. Przypomnijmy też, że przejście ideologi małej sekty żydowskiej w potężną religię ówczesnej Europy było możliwe tylko w oparciu o filozofię grecką, a szczególnie o Logos i Jednię Plotyna. Konsekwentnie należy powiedzieć, że Bóg w Trójcy Jedyny miał jedynego Syna imieniem Logos - Słowo, które "Ciałem się stało", co nazywamy inkorporacją - wcieleniem, i do którego miłość ks. Józef Tischner porównywał z miłością Pigmaliona do swojego dzieła Galatei, a ich wzajemny stosunek Stwórcy i Jego Dzieła - Duchem Świętym, co uwzględnia katolicki pogląd na "Filioque" tzn., że w przeciwieństwie do Prawosławia, Kościół Rzymski uważa, że Duch Święty powstał z Ojca i Syna.

Nie miejsce tu na doktrynalne rozważania, więc wracając do książki, uważam, że dla szerokiej rzeszy katolickich czytelników jest ona zła i niepotrzebna, bo miesza w głowach domniemania historyczne ze wspaniałym tworem apologetyki chrześcijańskiej, Panem Jezusem Chrystusem Zbawcą, który ułatwia pobyt na Ziemi. Jeśli jednak kogoś ta tematyka interesuje, to polecam Karen Armstrong "Historię Boga".

Sunday, 8 January 2017

Teresa TORAŃSKA - "Jesteśmy. Rozstania '68"

Teresa TORAŃSKA - "Jesteśmy. Rozstania '68"

To już 49 lat upływa od chwili, gdy urocza starsza Pani, bibliotekarka na Wydziale Chemii, zwróciła się do mnie z wyrzutem: "Panie Wojtku, pan tu, a w s z y s c y są już w auli!" No to poszedłem, potem wyszliśmy i poszliśmy na UW, krzycząc "Polska czeka na Dubczeka!". Potem.... wszyscy wiedzą.. a wieczorem dowiedziałem się, że ja Polak, który wyssał antysemityzm z piersi matki, wspieram paskudnych syjonistów, takich jak Beynar – Jasienica (tak było! Nawet z Jasienicy od Łupaszki, zrobiono Żyda!!). Po strajku na PW i obronie pracy magisterskiej (koniec marca '68) przyszedł czas na tytułowe "Rozstania '68", które objęły również dziekana mojego Wydziału, wspaniałego człowieka, przyjaciela ludzi, szczególnie studentów, wielkiego popularyzatora nauki, twórcę "Problemów|" i telewizyjnej "Eureki", prof. dr Józefa Hurwica, (1911 – 2016), którego miała szczęście przyjąć Marsylia. (u Torańskiej s. 120, 122).

Miałem przyjemność oceniać Torańskiej: "My" (10 gwiazdek), "Są" (10) oraz "Smoleńsk" (9), a teraz zabrakło mnie skali i muszę poprzestać na 10.
Rok 1968 w nieodwracalny sposób zniszczył polską naukę i kulturę, a paradoksem jest, że symbolem tego antysemickiego wandalizmu pozostaje działacz od 1926 roku żydowskiej KPP, mąż żydowskiej działaczki KPP - Liwy Szoken, niejaki Gomułka, co świadczy o jego horyzontach umysłowych.

Książka Torańskiej to nie tylko bolesne wspomnienia, lecz przede wszystkim starannie opracowany, opatrzony wieloma zdjęciami, jak najbardziej wiarygodny, dokument epoki. Chwała jej!

Bolesław ORŁOWSKI - "Odyseja po polsku"

Bolesław ORŁOWSKI - "Odyseja po polsku"

UWAGA!! CZYTAĆ RECENZJĘ; BROŃ BOŻE, KSIĄŻKĘ
Proszę Państwa! Mam zaszczyt przedstawić podwójny ewenement na LC: wyjątkową książkę i wyjątkowego, przepraszam za wyrażenie, pisarza. Zacznę od książki, jako, że ja, Wojciech Gołębiewski, syn Tadeusza, ur. 1943, uwaga, bo to ważne: inżynier, jak autor, ja wprowadziłem ją na LC i ja, na podstawie okładki, napisałem, że jest ona o Wielkiej Emigracji, którąż nie jest, bo nie można pisać o niej bez Towiańskiego.
Powstała ona w specyficznych warunkach, w głodzie i chłodzie przełomu lat 1982/83, o czym informuje sam autor w ostatnim zdaniu „Posłowia” (s. 157):
„...Niech będzie mi również wolno wyrazić w tym miejscu wdzięczność Kierownictwu Funduszu Popierania Twórczości ZAIKS-u, które przyznało mi stypendium w niełatwym okresie, kiedy pisałem tę książkę (niełatwym zwłaszcza dla mnie, gdyż byłem wówczas rekonwalescentem po ciężkim wypadku drogowym).....”
Wybaczcie Państwo, lecz się setnie ubawiłem tym „zwłaszcza” w apogeum stanu wojennego, gdy dziesiątki tysięcy ludzi były więzione, internowane lub zmuszane do emigracji. Tym bardziej, że Orłowski w latach 2011 – 2016 był członkiem Rady IPN.
Wracajmy do książki, która, mimo stypendium, została wydana dopiero trzy lata później, przez "Naszą Księgarnię". Otóż, najwyraźniej autor się jej wstydzi, bo nie ma jej w wykazie jego publikacji w Wikipedii, ani też wśród 17 jego książek obecnych na LC. Dziwne, bo inne jego książki tez do arcydzieł nie należą, skoro s i e d e m n a ś c i e ich uzyskało d w i e (razem!!!) opinie od czytelników LC. Na koniec uwag o książce powiem ino, że my oba - inżyniery, ale „Odyseję” tylko jeden z nas zna, i to nie autor książki, bo by jej tak głupio nie nazwał.

Wypada jeszcze parę słów o autorze, lecz nie będę się znęcał, bo to człowiek wiekowy - 83 lata.
Profesorem historii techniki (!!!) został w wieku 67 lat, ściśle „profesorem nauk humanistycznych”, w czym pomogła mu późna, bo późna, ale habilitacja w wieku lat 60. Wikipedia:
„W 1994 habilitował się na podstawie rozprawy zatytułowanej „Osiągnięcia inżynierskie Wielkiej Emigracji”...”
No, widzicie Państwo, jak ta książka się przydała. O wykształceniu autora wiadomo tylko, ze został absolwentem Politechniki Warszawskiej w 1956 i znalazł zatrudnienie jako historyk!!!
„.. W 1956 został pracownikiem naukowym Instytutu Historii Nauki PAN ,. Stopień naukowy doktora uzyskał w 1977. ..”
Doktorat humanistyczny dla 43-letniego inżyniera to całkiem nieźle. A teraz uparcie książki pisze.
Proszę Państwa! Jest to moja faworytka na tytuł SUPERBUBLA LC

Saturday, 7 January 2017

Janusz TAZBIR - "Spotkania z historią"

Janusz TAZBIR - "Spotkania z historią"

Tazbir (1927 – 2016) - profesjonalista, badacz dziejów kultury staropolskiej oraz reformacji i kontrreformacji w Polsce, wydał w 1979 ten zbiór 21 esejów podzielony na trzy grupy tematyczne: 1. Obrazki staropolskie 2. Polska w kulturze europejskiej oraz 3. Z pogranicza literatury pięknej i historii.
Już same tytuły wzbudzają zainteresowanie, a przejrzysty język i kompozycja sprawiają, że lektura jest przyjemnością. W „Słowie wstępnym” Tazbir kładzie nacisk na sarmatyzm, przypomnijmy więc (na podstawie Wikipedii):
Po Sarmatach szlachta miała odziedziczyć umiłowanie wolności, gościnność, dobroduszność, męstwo oraz odwagę. Oczywiście, tylko szlachta, jest wyłącznym potomkiem Sarmatów, ona jest ,,narodem", do którego należeć powinno wyłączne kierownictwo w państwie. Sarmatyzm już w samym założeniu zawierał tendencje separatystyczne, odśrodkowe w stosunku do kultury ogólnoeuropejskiej, której wspólnym mianownikiem był humanizm. Idealizowanie przeszłości sarmackiej przez szlachtę skutkowało konserwatyzmem, który przejawiał się we wszystkich dziedzinach życia...
Szczególnie ostatnie zdanie, po małej przeróbce, brzmi mnie nadzwyczaj swojsko:
"Idealizowanie przeszłości skutkuje konserwatyzmem, który przejawia się we wszystkich dziedzinach życia.."
Autor zaczyna tekst stwierdzeniem, że (s. 9):
„Reformacja obaliła w świecie chrześcijańskim monopol Kościoła katolickiego.....”
Jak najbardziej, tylko, że do Polski dobrnęła w wymiarze peryferialnym. Ale to nieważne, ważne są osoby którym Tazbir poświęca zabawne dykteryjki. Zaczyna od „doktora Hiszpana” czyli Piotra Rojzjusza (1505 – 1571), upamiętnionego również przez fraszkę Kochanowskiego, wskutek dziwnego ociągania się w naszym polskim swojskim spożywaniu napojów alkoholowych:
„Jedna nie wadzi, daj ci Boże zdrowie!”/ „By jeno jedna” - doktor na to powie./ Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci,/ A doktorowi mózg się we łbie mąci./ „Trudny – powiada – mój rząd z tymi pany:/ Szedłem spać trzeźwo, a wstanę pijany”.
Następny to „STEFAN ŁOWEJKO - HERETYK, KTÓREGO ZIEMIA NIE CHCIAŁA PRZYJĄĆ”. Autor zauważa, że o dwieście lat późniejszy spór Horeszków z Soplicami, jako żywo przypomina procesowanie się Łozki z tytułowym Łowejko, którego nawet po śmierci szkalowano, twierdząc, że (s. 16) „jego grobu nie można było rzekomo przez wiele dni zasypać, ponieważ ziemia nie chciała zwłok bezbożnika przyjąć..”
W kolejnym rozdziale Tazbir opowiada „JAK IMĆ PAN SIENIUTA Z DOMINIKANAMI WOJOWAŁ” czyli o skutkach nieprzemyślanej filantropii (s. 18):
„...Podobnie jak inni przedstawiciele szlachty ruskiej, również i Sieniutowie przeszli na przełomie XVI i XVII stulecia skomplikowaną ewolucję wyznaniową. Porzucili mianowicie prawosławie na rzecz kalwinizmu, by później z kolei przyjąć arianizm, następnie zaś katolicyzm...”
Jeden z nich, Krzysztof Sieniuta sprowadził dominikanów, sowicie obdarował, a po pielgrzymce do Rzymu stracił sentyment do Kościoła Rzymskiego i przystąpił do Kościoła braci polskich, co dało początek wieloletnim procesom, kontynuowanym przez Piotra, bratanka Krzysztofa. Gdy i ten umarł, sporne dobra przeszły w posiadanie katolickiej rodziny Jabłonowskich, a arianie musieli opuścić Wołyń. Czyli po Zakonie Krzyżackim, następny dowód, że „czarnego” pozbyć się trudno.
Mam nadzieję, że tyle mojej pisaniny wystarczy, by Państwa zachęcić do czytania Tazbira, które jest o wiele i przyjemniejsze, i dowcipniejsze, a przede wszystkim zgodniejsze z ówczesną rzeczywistością od większości tzw powieści historycznych. Warto spróbować, bo wiele tracicie tego nie czyniąc. A wiem o tym z LC, gdzie książki tego autora mają opinii: 30x0, 12x1, 5x2, 3x4 i 2x6. Jeżeli Państwo zaczniecie od tej książki, gwarantuję wielkie zadowolenie i niepohamowaną chęć do poznania innych jego pozycji np. „Silva rerum historicarum”, której dałem 10 gwiazdek

Mario Vargas Llosa - "Zielony dom"

Mario Vargas Llosa - "Zielony dom"

Nie przepadam za nim o czym świadczą moje oceny: 7, 6, 5, 5, 5, 2, 1. Powiem więcej nie przepadam również za innymi pisarzami z tego kontynentu (są wyjątki). Przecież nie muszę przepadać, a szczególnie za seksem w ich wydaniu, który różni się skrajnie od standardów kultury europejskiej. Ta książka jest o burdelu, którego opis ostatni raz, około 50 lat temu, bawił mnie u Erskine Caldwella. Kto lubi niech "se czyta", tylko proszę nie wmawiać mnie, że to literatura górnolotna z wysokiej półki. Czy ci pisarze nie potrafią o czymś innym pisać? Quod libet; your choice!; de gustibus non est disputandum. Aby uniknąć nagonki za zszarganie świętości daję gwiazdek 5. Wracam do Boccaccia, Aretina, de Laclosa i markiza de Sade.

Friday, 6 January 2017

Simone WEIL - "Świadomość nadprzyrodzona - wybór myśli"

Simone WEIL - "Świadomość nadprzyrodzona" - wybór myśli

Simone Weil (1909 -1943) mistyczka i filozof, konwertytka w 1940, umarła na gruźlicę i samozagłodzenie, najczęściej cytowana przez najmądrzejszych. Przechodzę do jej myśli bezpośrednio po recenzji książki Kołakowskiego, a ułatwia mnie to o. Jan Andrzej Kłoczowski OP, który pisze na:
http://www.zyciezakonne.pl/wiadomosci/archiwum/o-jan-a-kloczowski-op-kolakowski-byl-przekonany-ze-bez-boga-pozostaje-pustka-2422/
„....Kołakowski miał trudności z intelektualnym zweryfikowaniem tezy o istnieniu Boga, ale był przekonany – chyba mogę to powiedzieć – że bez Boga pozostaje pustka. Miano mu za złe, gdy napisał, że „prawdziwe jest to, czego ludzie pragną” – podobno tym stwierdzeniem miał sprowadzić wiarę w Boga do czystego pragnienia człowieka, który chciałby się znaleźć w jakiejś bezpiecznej przestrzeni. Powiedziano mu, że przed nim ktoś inny powiedział już coś mocniejszego. Otóż Simone Weil napisała, że najlepszym dowodem istnienia wody jest ludzkie pragnienie. Myślę, że to bardzo mocny argument...”
Skoro żegnamy wielkiego znawcę marksizmu, to pasują tu słowa Weil:
„...Idea marksizmu przegrała z biurokracją...”
Nim przystąpimy do lektury zbioru jej myśli, przypomnę niektóre „polonica”. Np Adam Zagajewski pisząc o Miłoszu wymienia Weil:
„....Jego lewicowa wrażliwość połączona z bardzo silnym apetytem religijnym - czy tylko u SIMONE WEIL znaleźć można podobną kombinację ?”
A o związkach Gombrowicza z Weil pisze interesująco Łukasz Tischner, skądinąd bratanek Księdza:
„Jak wiadomo, Gombrowicz trafił na Simone Weil w latach pięćdziesiątych. W „Dziennikach” znajdujemy wzmianki o niej w dwóch miejscach. Najpierw pojawia się krótka notatka z roku 1953, kiedy mowa o zebraniu „pewnego katolickiego stowarzyszenia” , podczas którego komentowano fragmenty pism Weil w polskim przekładzie. Rok 1956 rozpoczynają dramatyczne zapiski z Mar del Plata, gdzie....”
Całość na: http://www.miesiecznik.znak.com.pl/6492008lukasz-tischnerpod-wladza-kobiety/
Jeszcze wspomnienie: przed laty czytałem „coś” Weil; „coś” - bo nie pamiętam tytułu i nie mogę znaleźć notatek. Ale pamiętam opisany przełom Weil, gdy po podjęciu pracy robotnicy w fabryce w celu szerzenia lewicowych poglądów, zauważyła bezsens całej swojej aktywności, bo harujące ciężko „koleżanki” walczące każdego dnia o przetrwanie, nie mają głowy do dyskusji ideologicznych i od tego zacznę przegląd swoich starych notatek:
Moje skromne uwagi na bazie lektury Weil: „1. „Praca od podstaw” trafia w próżnię, gdyż człowiek zniewolony, walczący o przetrwanie nie jest w stanie myśleć i filozofować, czego doświadczyła Simone pracując w fabryce. 2. Ludzie pokonali strach przed NATURĄ i zastąpili go strachem przed SAMYM SOBĄ, o wiele groźniejszym i mniej przewidywalnym (tyrania, terroryzm, a przede wszystkim znęcanie się psychiczne); 3. Chrześcijaństwo jest religią NIEWOLNIKÓW, łagodniej nieudaczników, loserów i leserów, którzy liczą na pomoc Bożą. Protestantyzm (szczególnie kalwinizm) częściowo się wyzwolił głosząc etos pracy; 4. „Kto mieczem wojuje, od miecza ginie, ale kto odrzuci miecz, ten ginie na krzyżu”. 5. O KOŚCIELE „...żeby Kościół powiedział otwarcie, że zmienił się, czy też, że chce się zmienić. W przeciwnym razie kto weźmie go poważnie, pamiętając INKWIZYCJĘ? ...KOŚCIÓŁ pierwszy położył w Europie XIII wieku... fundamenty totalizmu. ...A sprężyną tego totalizmu był użytek zrobiony z dwóch małych słów ANATHEMA SIT..”. (Niech będzie przeklęty! - przyp. Mój).
Ostatnie zdanie wymaga uzupełnienia, ze nazwa „totalizm” przeważała do lat 50. XX wieku, a „totalitaryzm” został spopularyzowany dzięki Hannah Arendt przez popleczników makkartyzmu.
Thomas Merton (Wikipedia) „pisał, że „Simone Weil była gnostyczką i katoliczką, Żydówką i albigensem, mediewistką i modernistką, racjonalistką i mistyczką, buntowniczką i świętą ” Dodajmy, że chrztu nigdy nie przyjęła i że została pochowana 30.08.1943 na rzymskokatolickim cmentarzu w Ashford. Proszę nie mylić jej z Simone Veil (ur. 1927), więźniarką Auschwitz, która w 1974 r. przeforsowała we Francji prawo do aborcji.
Prawie 300 stron jej myśli usatysfakcjonuje każdego; wybór winien być indywidualny, a od wyborów z jej wyboru czyli z tej książki aż się roi. Długo się zastanawiałem, aby z przekonaniem powiedzieć, że nie znam „wyboru myśli” porównywalnego z Weil

Thursday, 5 January 2017

Leszek KOŁAKOWSKI - "Bajki różne. Opowieści biblijne. Rozmowy z diabłem"

Leszek KOŁAKOWSKI - "Bajki różne. Opowieści biblijne. Rozmowy z diabłem"

Proszę Państwa! To wielka okazja zawrzeć znajomość z najpopularniejszym polskim filozofem, bo Kołakowski pisze tym razem dostępnie, zrozumiale i zabawnie dla każdego czytelnika. A do tego autor jest mistrzem ironii.
Recenzowałem jego tylko 3 książki (nie licząc krótkich notek), nie śmiąc uszczknąć choć jednej gwiazdki z 30 mu należnych, bo to mój mistrz i idol. Miłość moja zaczęła się wiele dziesiątek lat temu od felietonów z serii „O co nas pytają wielcy filozofowie?” drukowanych w „Tygodniku Powszechnym” a następnie wydanych w formie książkowej. Ale mało miejsca, więc przechodzę do książki, którą otwiera:
„13 bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych”
omówionych na:
https://pl.wikipedia.org/wiki/13_bajek_z_kr%C3%B3lestwa_Lailonii_dla_du%C5%BCych_i_ma%C5%82ych
Już sama Lailonia winna wzbudzić zainteresowanie miłośników „fantasy”. Następnie mamy trzy (zamiast czterech) „bajki o identyczności” (s. 95 -106), a czwartą pt „Wojna u Lemurów” umieszczono w „Tekstach dołączonych” na s. 257.
Te 13 + 4 bajki były wydane jako osobna pozycja pt „13 bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych oraz inne bajki” i tam je omawiam (wszystkie moje recenzje są dostępne na LC i na blogu wgwg1943).
Następną część stanowią „Opowieści biblijne”, które również były wydane jako osobna pozycja pt „Klucz niebieski albo opowieści biblijne zebrane ku pouczeniu i przestrodze" i podobnie zapraszam Państwa do przeczytania mojej recenzji pod samodzielnym tytułem i tam omawiam "Żonę Lota czyli uroki przeszlości", obecną tu w "Tekstach dołaczonych..." na s. 266.
Ostatnia część to "Rozmowy z diabłem" rownież wydane jako osobna pozycja i tam umieściłem swoją recenzję.
UWAGA! DALSZA CZĘŚĆ NIE DOTYCZY BEZPOŚREDNIO OMAWIANEJ KSIĄŻKI, lecz zawiera ciekawostki o Profesorze i parę jego myśli
Podzieliwszy recenzje na trzy zyskalem miejsce, by przybliżyć Panstwu autora moimi notatkami trzymanymi w "Moim Pod Ręczniku":
KOŁAKOWSKI Leszek (1927 - 2009) - zaczął jako marksista ze stajni Adama Schaffa, skończył na Oxfordzie jako Senior Research Fellow 1972 -91, a następnie Honorary Member of Staff, uczestnik spotkań w Castel Gandolfo, które JP II nazywał „ucztami duchowymi”. O nich wg http://dzieje.pl/aktualnosci/rozmowy-w-castel-gandolfo-czyli-jak-papiez-przysluchiwal-sie-dyskusjom-intelektualistow
„Pierwsze spotkanie odbyło się w sierpniu 1983 roku – rozmowę o wizji człowieka we współczesnej nauce prowadzili między sobą filozofowie: Hans-Georg Gadamer, Leszek Kołakowski, Paul Ricoeur, Charles Taylor, Emmanuel Levinas, Carl-Friedrich von Weizsaecker, Józef Tischner i historycy: Aleksander Gieysztor, Emmanuel Le Roy Ladurie, a także historycy sztuki: Gottfried Boehm i Jan Białostocki...'
Autor „Kompletnej metafizyki”:
KOMPLETNA I KRÓTKA METAFIZYKA. INNEJ NIE BĘDZIE. INNEJ NIE BĘDZIE. - Leszek KOŁAKOWSKI: „Na czterech węgłach wspiera się ten dom, w którym, patetycznie mówiąc, duch ludzki mieszka. A te cztery są: ROZUM, BÓG, MIŁOŚĆ, ŚMIERĆ. Sklepieniem zaś domu jest CZAS, rzeczywistość najpospolitsza w świecie i najbardziej tajemnicza. Od urodzenia czas wydaje się nam realnością najzwyklejszą i najbardziej oswojoną. (Coś było i być przestało. Coś było takie, a jest inne. Coś się stało wczoraj albo przed minutą i już nigdy, nigdy nie może wrócić). Jest zatem czas rzeczywistością najzwyklejszą, ale też najbardziej przerażającą. Cztery byty wspomniane są sposobami naszymi uporania się z tym przerażeniem. ROZUM ma nam służyć do tego, by wykrywać prawdy wieczne, oporne na czas. BÓG albo absolut jest tym bytem, który nie zna przeszłości ani przyszłości, lecz wszystko zawiera w swoim „wiecznym teraz”. MIŁOŚĆ, w intensywnym przeżyciu, także wyzbywa się przeszłości i przyszłości, jest teraźniejszością skoncentrowaną i wyłączoną. ŚMIERĆ jest końcem tej czasowości, w której byliśmy zanurzeni w życiu naszym, i być może, jak się domyślamy, wejściem w inną czasowość, o której nic nie wiemy (prawie nic). Wszystkie zatem wsporniki naszej myśli są narzędziami, za pomocą których uwalniamy się od przerażającej rzeczywistości czasu, wszystkie zdają się temu służyć, by czas prawdziwie oswoić”.
W 1965 r., wraz z Marią Ossowską i Tadeuszem Kotarbińskim, sporządził opinię w sprawie pojęcia wiadomości, która została wykorzystana przez obronę w procesie Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, oskarżonych o "rozpowszechnianie (...) fałszywych wiadomości" w Liście otwartym do Partii.
A teraz parę jego myśi na tematy pzeróżne:
O SENSIE WIARY: „...wykreślenie wiary w Boga pozbawia etos jego podstawy... Jeśli ktoś nie uznaje, że człowiek i cały świat pochodzą ze STWÓRCZEGO ROZUMU ...to pozostają mu tylko „przepisy drogowe” ludzkiego zachowania, które można projektować i uzasadniać z punktu widzenia ich wartości użytkowej...”.
O ŚRODKACH ANTYKONCEPCYJNYCH (w rozmowie z Dziwiszem): „...nie sposób zrozumieć stanowiska Kościoła zakazującego stosowania śr. antykoncepcyjnych przy jednoczesnej akceptacji stosunków płciowych w czasie, gdy kobieta jest w chwilowym lub stałym stanie wykluczającym możliwość zajścia w ciążę”.
O RELACJI KOŚCIÓŁ - PAŃSTWO: ...”Jeśli Kościół nie potrafi przez nauczanie swoje i wpływ duchowy.. ...ograniczać grzechów, ...jeśli więc posłanie jego jest mało skuteczne... to sam siebie winić powinien, niż żądać świeckiego ramienia..”.
O BOSKIM DARZE WOLNOŚCI: „Zamiast WOLNYCH ludzkich podmiotów Bóg mógł stworzyć istoty niezdolne do grzechu, ale tylko za cenę pozbawienia ich WOLNEJ WOLI, która nieuchronnie zawiera w sobie zarówno możliwość grzechu, jak i ziszczone akty jego popełnienia. I BÓG obliczył, że świat zamieszkany przez bezgrzeszne automaty wytworzy znacznie mniej dobra niż ten zawierający ludzkie istoty, które mając WOLNE WYBORY mogą często wybierać ZŁO. ...I to jest świat, w którym żyjemy”.
O RELIGII: „Religia jest sposobem, w jaki człowiek akceptuje swoje życie jako nieuchronną porażkę”.
O OBŁUDZIE POLAKÓW (por. Havel) „Okazuje się, że wszyscy dzielnie walczyli z komunizmem przez pół wieku, nieprawdaż? Innych nie było, wszyscy krew przelewali przez te wszystkie dziesięciolecia, oprócz garstki sprzedawczyków. To jest potrzebne dla dobrego samopoczucia...”.
O DZIEJOWEJ „SPRAWIEDLIWOŚCI” „...ci, którzy wyprowadzają naród z domu niewoli będą okrzyczani ZŁOCZYŃCAMI i OPLUWANI przez tenże naród...”.
O DZIENNIKARZACH: „..kto więcej szkody narobił: czy te łapsy ubeckie, co za nami chodziły, czy na przykład ta część polskiej żurnalistyki, która się specjalizowała w opluwaniu ludzi, w oszczerstwach i kłamstwach. A oni nie musieli być zapisani w ubeckich aktach jako tajni współpracownicy, bo i bez tego byli stuprocentowo dyspozycyjni.
O KOMUNIZMIE: ...był ideokracją i dlatego był niszczycielski, a nie dlatego, że jego idee były fałszywe”.
O ROLI PREMIERA: „Premier jest premierem obywateli państwa, a nie szefem narodu zdefiniowanego przez kryteria etniczne..”.
O PRZYCZYNACH UPADKU POLSKI w XVIII w: „...Polska upadła nie przez jakiś kataklizm, lecz w wyniku rozmaitych okropnych naszych przywar i win, w wyniku głupoty i samolubstwa bardzo licznej części przynajmniej szlachty i magnaterii polskiej, w wyniku obojętności na sprawy publiczne, państwowe..”.
O RELACJI MIĘDZY II RP a KOMUNIZMEM: „...reagowałem dość ostro na pewną tradycję polską, której nie lubiłem, na tradycję KLERYKALNO-BIGOTERYJNO-NACJONALISTYCZNĄ, ANTYSEMICKĄ, ENDECKĄ, która wydawała mi się ZŁOWROGA KULTURALNIE, jak też po prostu odpychała mnie osobiście. KOMUNIZM, jak sobie wyobrażałem, był pewną kontynuacją tradycji, która mi była bliższa, a więc RACJONALISTYCZNEJ i kosmopolitycznej, TRADYCJI SWOBODNEJ MYŚLI itd...”.
O MARKSIE: „Przecież MARKS, a nie STALIN, powiedział, że cała idea komunizmu może być wyrażona w jednym haśle: ZNIESIENIE WŁASNOŚCI PRYWATNEJ... ...Marks... powiedział, że w przyszłym ustroju nie będzie już rządów nad ludźmi, lecz tylko administrowanie rzeczami, ale jakoś nie przyszło mu do głowy, że rzeczom nie można wydawać rozkazów, że administruje się rzeczami przy pomocy ludzi,... ...że wobec tego system absolutnego zarządzania rzeczami, jeśli ma być skuteczny, musi być systemem absolutnego zarządzania ludźmi. Chociaż więc Marks całkiem inaczej to sobie wyobrażał, KOMUNIZM zgodny z jego założeniami nie może być niczym innym jak NIEWOLNICTWEM..”.
O NAPIĘCIU MIĘDZY POTRZEBĄ WOLNOŚCI I POTRZEBĄ BEZPIECZEŃSTWA: „Z jednej strony, ludzie chcą mieć SWOBODĘ, naturalnie, chcą być możliwie niezależni od reguł i restrykcji przez państwo narzucanych, ale z drugiej strony, chcą od tego państwa coraz więcej i więcej środków ochrony i bezpieczeństwa. Chcą, żeby państwo troszczyło się o całe ich życie, dawało pełne zabezpieczenie pod wszystkimi względami. Więc z jednej strony, tego państwa nie lubią, bo ono się rozrasta i coraz bardziej interweniuje w ich życie, z drugiej - sami powodują ten rozrost, żądając od państwa coraz więcej narzędzi ochrony i opieki. Ale nie można mieć jednego i drugiego. Obserwujemy infantylizację życia politycznego, związaną z rozwojem tego, co przecież jest niekwestionowanie dobre, mianowicie WELFARE STATE... ...zakłada się, że państwo jest zobowiązane dostarczyć każdemu pracę. Ale to jest możliwe tylko w warunkach całkowitej regulacji gospodarki przez państwo, czyli w warunkach pracy przymusowej... ....Ludzie chcą BEZPIECZEŃSTWA i domagają się tego od państwa. Coraz dalej idące wymagania stawiane państwu zawierają w sobie POTENCJAŁ TOTALITARNY...”.
I na zakończenie odpowiedź na nużące pytanie o rodzaj wyznawanej filozofii:
wg TP 30/2013: w jednym z listów: „NIE MAM JA ŻADNEJ FILOZOFII.. ..Podejrzewam także, że wszystko, co w tej dziedzinie ważne, dawno zostało powiedziane.. ..i że to, co robimy, to na ogół powtarzanie rzeczy dawnych w zmodyfikowanym wedle obyczajów naszej cywilizacji języku. Nie mam zatem żadnej filozofii i nie mam wrażenia, bym jej potrzebował”. W tym samym artykule: „Wszystkie pisma Leszka Kołakowskiego przenika świadomość obecności zła -- tego, że nie jest ono dziełem przypadku; że to nieodłączny towarzysz ludzkiego losu... ..Pokazuje również zło, które zagnieżdża się wszędzie tam, gdzie rozum ludzki zgłasza pretensje do wszechwiedzy..”.
Podzieliłem się z Państwem moimi wypisami z nadzieją, że tak skomasowane komuś kiedyś się przydadzą