Długo go nie znałem, ale
poznałem dzięki lekturze "Marmurowego fauna",
któremu dałem 6 gwiazdek. Nim samego siebie zacytuję,
dodam, że to amerykański klasyk, prekursor amerykańskiej
powieści psychologicznej, przedstawiciel romantyzmu owładnięty
"obsesją grzechu", lecz trąci myszką, a że
klasyk to wypada go znać, by w razie potrzeby umieć
błysnąć swoim oczytaniem.
A przy „Marmurowym faunie”
pisałem:
„Nathaniel
Hawthorne (1804 – 1864) - "pisarz romantyczny, uważany za
jednego z największych wpływowych twórców literatury
amerykańskiej XIX wieku..." (Wikipedia). Przez 74 lata życia
nie słyszałem o nim i w takiej niewiedzy pewnie bym umarł, gdyby
nie mój drogi "Jonasz", który w ostatnim pakiecie książek
"Marmurowego fauna" umieścił...."
Teraz,
w bibliotece w Toronto, wpadła mnie w oko "Szkarłatna
litera" (1850), która na LC ma 6.3 (904 ocen i 57
opinii).
Tytuł
wyjaśnia Wikipedia:
"...Tytułową
szkarłatną literą jest znak hańby wyszyty na ubraniu głównej
bohaterki ku przestrodze społeczeństwa i ostracyzmowi jednostek
zagrażających moralności tłumu. Najprawdopodobniej zwyczaj ten
był autentycznie obecny w purytańskich społecznościach. Znakiem
hańby jest tu szkarłatne duże A, pochodne od słowa 'adultery',
czyli 'cudzołóstwo' w języku angielskim..."
Oprócz
cudzołożnicy, stereotypowo: mąż, kochanek i dziecko z
"grzesznego" związku. Kupa śmiechu i wesela, bo
ten protestancki, amerykański purytanizm trwał jeszcze ponad
sto lat, skoro ja go pamiętam z lat 50. XX wieku, a
teraz się cieszę z "normalności" i równocześnie
zbulwersowany jestem przeginaniem pały w drugą stronę tj
do pornografii i rynsztoka zalewającego amerykańską
literaturę.
Reasumując:
klasykę należy znać, a żeby do niej zachęcić postawię
7 gwiazdek, choć tak naprawdę, to wynudziłem się wielce
No comments:
Post a Comment