Friday, 25 May 2018

Jerzy ANDRZEJEWSKI - "Idzie skacząc po górach.."


Najpierw oniemiałem, gdy na LC ujrzałem 6,67 (3 ocen i 1 opinia), zacząłem więc pisać notkę i nagle sobie przypomniałem (skleroza), że ten utwór recenzowałem w ramach "Trzech opowieści", które mają ciut lepiej, bo 7,24 (25 ocen i 2 opinie). Nim ją przytoczę wyjaśniąm:

Uważam go za najważniejsze dzieło Andrzejewskiego, bo stało się zaczątkiem jego nowej pięknej, opozycyjnej postawy wobec PRL. Stary endek, a później czołowy członek peerelowskich elit, do tego pijak i pedał, stał się odważnym, konsekwentnym, zdecydowanym opozycjonistą, inicjatorem wselkich akcji antyustrojowych (np list 34). O naśmiewaniu się z megalomanii piszę w recenzji, o popaździernikowej odwilży 1956 sądzę, że wszyscy słyszeli, lecz o zaciskaniu pasa i kształtowaniu się obywatelskiego oporu raczej nie, więc przypominam. Społeczeństwo miało już po dziurki w nosie "komunistów" czy "sowieckich agentów" takich jak Picasso, Gerard Philipe, Dolores Ibarruri, Hemingway (po opadnięciu fali fascynacji) czy Paul Robeson. Warszawska ulica żartowala; co to jest? Białe, siedzi na białych jajach i jest symbolem pokoju? - Picassowski gołąbek pokoju. - A czarne, siedzi na czarnych jajach i śpiewa o pokoju? Paul Robeson. Nie ma więc co się dziwic, że ta książka będąc kpiną z Picassa stała się bestsellerem.

To teraz przedruk z recenzji "Trzech opowieści":

"Idzie skacząc po górach" (1963)
Ale to był bestseller 53 lata temu!! Picasso - genialny cap. To z pierwszego zdania książki:
"A więc stary Antonio Ortiz raz jeszcze zadziwił świat, stary staruch, genialny cap !"
Bo osiemdziesięcioletni knur Ortiz to Picasso (1881 – 1973), a 22 – letnia Francoise Piller to Francoise Gilot. Artysta - geniusz Ortiz przypisał sobie prawo ignorowania wszelkich praw moralnych, bo wszystko jest tylko tworzywem dla jego twórczości. Tytuł zaczerpnięty z „Pieśni nad pieśniami” ma podkreślać jego niezależność:
....idzie skacząc po górach, przeskakując pagórki...”
Interpretacji tytułu, jak i rozważań o „człowieku suwerennym” nie będę powielał, bo to temat wyczerpany. Zacznę z innej beczki, bo według mnie....
JEST TO BEZWZGLĘDNIE NAJLEPSZA KSIĄŻKA ANDRZEJEWSKIEGO,
w której najpierw stworzył postać super MEGALOMANA, by następnie go OŚMIESZYĆ. Właśnie dlatego książka jest genialna, bo nie chodzi o jednego megalomana Picassa, w dodatku ufajdanego komunizmem, lecz też o rodzimych bohaterów, w tym Miłosza, Iwaszkiewicza i oczywiście samego Andrzejewskiego. A książka jest genialna dlatego, że Andrzejewski wzniósł się ponad własną megalomanię i wszystko wyszydził. Ironizując strywializował wzniosłość tworzenia. Bo historia o wenie pochodzącej od Francoise jest prymitywna blagą, „ściemą” stworzoną na potrzeby wernisażu.
Kwestię ironii świetnie ujął autor opracowania dla Wikipedii:
..Ważną rolę w utworze pełni ironia, zawarta przede wszystkim w sposobie kształtowania wypowiedzi przez narratora. Ironia ta wyraża się w ukazywaniu trywialności ukrytej za wzniosłą twórczością Ortiza. Ironia ta jest przez badaczy postrzegana jako wyraz kryzysu światopoglądowego, dotykającego Andrzejewskiego, a także jako środek zabezpieczający autora przed wpadnięciem w konwencję wzniosłego pisania o twórczości artystycznej. Ma również wskazywać na ironiczne połączenie w człowieku wartości duchowych z cielesnością...."
Odbieram to jako krytyczną refleksję nad dotychczasowym łajdactwem tak politycznym, jak i erotycznym. Ze względu na stosunkowo skromne opracowanie tej opowieści w porównaniu z „Ciemnościami..” i „Bramami raju”, przepisuję bardzo trafne słowa z:
Zabawna, dowcipna, ostra książka. Dzieło naszego nieżyjącego już wielkiego pisarza dziś dopiero zyskuje pełnię swej wymowy. Kpina ze środowiska intelektualistów i artystów. Kpina z wielkich postaci kultury. Bohaterowie tej książki mają pierwowzory w wielkich i sławnych, jak Pablo Picasso i opromienionych legendą, jak Marek Hłasko. "W powojennej Polsce Jerzy Andrzejewski budził kontrowersje zarówno swoim pisarstwem, jak i swoim zachowaniem. Umarł potępiony przez jednych, adorowany przez innych, ale zawsze z tego samego powodu: że radykalnie zmieniał nie tylko poglądy, ale cały swój światopogląd, a już szczególnie opcje polityczne. Ożywiały go bowiem i dręczyły ambicje najwyższe." - Jerzy Adamski”
Skoro już padło nazwisko Hłaski, wypada dopowiedzieć, że największą miłością pisarza był Kamil Baczyński, o którego rywalizował z Iwaszkiewiczem. Z „Trzech opowieści” tylko ta odbywa się współcześnie i to jest według mnie jej dodatkowym plusem.
TO WARTO PRZECZYTAĆ!!!! 10/10






No comments:

Post a Comment