Tuesday 31 July 2018

William NICHOLSON - "Sąd nad prawdziwą miłością"


William Benedict Nicholson (ur. 1948) - brytyjski scenarzysta, dramaturg oraz pisarz, większych sukcesów brak, publikuje od 2000, ta jest z 2005 i ma na LC, po 13 latach, 5,58 (45 ocen i 7 opinii).

Egzaltację czuć juz od pierwszej strony:
"...Z niewidocznych drzew, łopocząc skrzydłami,zrywają się gawrony i wznoszą w niebo z krakaniem. Ostrzegawcze brzmienia giną w powolnym nurcie rzek, w moim spokojnym oddechu.. Czuję zapach wilgotnej trawy, a ostre, nieprzejrzyste powietrze przyprawia mnie o dreszcz..."

Znaczy się poeta, który patrząc na chmury, widzi obłoki. Bo bohater Nicholsona, pisarz Bron jest zadufanym narcyzem przedstawiającym się w pierwszej osobie:
...Jestem dość wysoki i raczej śniady, - ciemnokasztanową czupryną i ciemnobrązowymi oczyma, szczupły i nerwowy, często się uśmiecham...”

Niedopowiedziane: jestem samcem, na widok którego wszystkie kobiety padają klap, klap...
No to jeszcze niezbyt wyszukany chwyt, że bohater książki pt „Sąd nad prawdziwą miłością” dostaje zlecenie na książkę pt „Księga prawdziwej miłości”, dzięki czemu wszelkie głoszone bzdety autor może zwalić na stworzoną przez siebie postać.

Co jeszcze? Mamy „odkrywcze” pytania:
Dlaczego mężczyźni i kobiety nie mogą być przyjaciółmi?”

oraz popisywanie się własnym intelektem jako Brona-pisarza, umieszczającego w swojej debiutanckiej książce anegdoty z życia znanych postaci.
Ponadto „cienisty obłok przerzedził się i nasiąkł różem”, natomiast „zniknął ostatni poblask złotego światła”, a uczucie „wywołała jasna poświata na obrzeżu chmury”. Kiedy na tej samej stronie :

W koronie kasztanowca na padoku rudzik pokrzykiwał natarczywie cik-cik-ciii...”

– to odczytałem to jako wezwanie do zaprzestania lektury, czego i Państwu życzę. PAŁA!!



Carolyn PARKHURST - "Psy z Wieży Babel"


TO JEST CHORE !!! Zamiast nauczyć się psiego ”języka”, jak mój ukochany Dr Dolittle, chcą zmusić psa do mówienia poprzez operację krtani. PRZERAŻAJĄCE !!

Carolyn Parkhurst (ur.1971) - amerykańska autorka, jak dotychczas, pięciu książek. Tą zadebiutowała w 2003 pod tytułem "The Dogs of Babel", a w Wlk. Bytanii wydano jako "Lorelei's Secret". Stała się bestsellerem i znalazła się na listach bestsellerów i notable-books New York Times.

W przeglądzie "Entertainment Weekly" Viva Hardigg pisze (Wikipedia):

"Parkhurst tells her tale with considerable skill... Parkhurst packs a serious literary arsenal, which she wields to good effect. Layers of allegory, symbolism, and mythic reference add texture and tension to the plot's unfolding. The name Lexy itself can be read as a gloss on lexicon, one that Paul, a disciple as faithful as his biblical antecedent, tries to catalog. Lexy named Lorelei for the Rhine maiden who lures sailors to their deaths with her siren song, underscoring the notion that Paul's desire to hear the dog's voice could lead to his undoing. Just how far should an individual probe in the name of science and love before perversion outstrips purpose? Despite Parkhurst's flirtations with the supernatural in exploring that question, 'The Dogs of Babel' remains at its core a humanistic parable of the heart's confusions."
Zwracam uwagę na naciąganą symbolikę tak tytułu, jak i imion. I perwersję. A o powyższym tekście, to podziwiam Hardigg, że tak opanowała technikę patosu. Ja to tylko współczuję Lorelei, bo nie dość, że zależna od świra, to jeszcze szpetnie ją okaleczyli.
Jako miłośnik zwierząt, nie mogę zrozumieć zachwytów, bo tęsknota za żoną nie usprawiedliwia męczenia psa.
Już na 16 stronie opisuje przypadek Wendella Hollisa, do którego MIMO TO sam później zwraca się z zamiarem okaleczenia Lorelei:
...Przez kilka lat Hollis przeprowadził zabiegi chirurgiczne na ponad setce psów, operacyjnie zmieniając kształt ich podniebień, aby uzdatnić je do wypowiadania słów...”
Psy pozdychały, paru udało się uciec, a Hollis szczęśliwie trafił do więzienia, czego życzę autorce i wszystkim idiotom entuzjazmującym się okaleczaniem zwierząt. Niestety Lorelei i tak wycięli larynx (krtań). Dodajmy, że autorka (ustami bohatera) urabia czytelnika absurdalnym kłamstwem, że jeden z dręczonych psów zeznawał przed sądem o stosowanych torturach !!!
Co za idiotyczny pomysł, jakby granicę stanowiła krtań! Kościół, który jest wyrocznią w Polsce jasno stawia sprawę różnic między człowiekiem a zwierzęciem !!
Społeczeństwo, gdzie bogiem jest „money” a pies jest „tylko psem”, niech się lubuje w takich głupotach, lecz Polakom kochającym zwierzęta - nie wypada. Z przyczyn pedagogicznych - PAŁA !!
PS Poprzedniej żonie bohater książki tak miło odpowiedział na pisemną prośbę o rozmowę (s.27):
...Pieprz się. Mdli mnie od tych twoich pierdolonych karteczek”
Fajny facet!. Miłej lektury!

Sunday 29 July 2018

Steven HASSAN - "Psychomanipulacja w sektach"


Książka po ponad 20 latach ma na LC 7,84 (19 ocen i 4 opinie), a o autorze czytam w Wikipedii

"....Steven Alan Hassan (born 1954) is an American mental health counselor who has written on the subject of mind control and how to help people who have been harmed by the experience. He has been helping people exit destructive cults since 1976..... ...Hassan became a member of the Unification Church in the 1970s, at the age of 19, while studying at Queens College. In his first book, " Combatting Cult Mind Control" (1988), he described his recruitment as the result of the unethical use of powerful psychological influence techniques by members of the Church. He spent over two years recruiting and indoctrinating new members, as well as fundraising and campaigning....."

To właśnie ta książka z 1988, została w Polsce wydana pod tytułem "Psychomanipulacja w sektach"
Przekartkowałem to-to i doszedłem do wniosku, że skoro do tej pory Państwo, nie czytaliście tego, to nie ma sensu tych staroci polecać. Polecam w zamian "Listzy św. Pawła", bo prześledzenie prozelityzmu chrześcijaństwa jest o wiele ciekawsze.

Żeby nie byc gołosłownym proponuję Państwu stronę:

.....z której cytuję opinie krytyczne:

"Critical Viewpoints
John B. Brown II of the "Pagan Unity Campaign" criticized a policy stated in the book (page 114) which says that although Hassan had '"decided not to participate in forcible interventions, believing it was imperative to find another approach"', "Forcible intervention can be kept as a last resort if all other attempts fail." Brown states that this indicates that Hassan advocates resorting to a forcible intervention if all other attempts fail.
According to Douglas Cowan, in this book Hassan utilizes a language opposing "freedom" and "captivity", based on the conceptual framework of brainwashing and thought control, and the alleged abuses of civil liberties and human rights. He writes that these are the precipitating motivation for secular anticultists such as Hassan.
Irving Hexham, professor of Religious Studies at the University of Calgary, writes that Hassan's description of destructive cults (page 37), as "a group which violates the rights of its members and damages them through the abusive techniques of unethical mind control" is not helpful as he fails to describe how to decide if a group is a cult or not, what are "abusive techniques" and what is "mind control".
As the title explicitly indicates, Combatting Cult Mind Control falls squarely within the category of books whose authors adopt anti-cult movement theories and rhetoric concerning new religious movements, including the theory that participants in such movements are "victims" of "mind control." This theory is not universally accepted by scholars of religion. Other theories concerning new religious movements attribute free will and informed choice to the participants, and challenge the mind control model put forward by the author here..."
Wg mnie tania sensacja, szkoda czasu, 3/10




Olgierd ŚWIERZEWSKI - "12 moich żon"


Olgierd ŚWIERZEWSKI - "12 moich żon"
Śmiertelnie niebezpieczne związki

Zszokowany wynikami na LC - 5,25 (4 ocen i 3 opinie) - szukam ciekawej recenzji w internecie, nie udaje mnie się, a jedyne warte przytoczenia znajduję na:
https://www.polskieradio.pl/7/173/Artykul/2156924,12-moich-zon-Rozterki-czystej-duszy

".....Książkowy dziadek powtarzał swojemu wnukowi, że miłość to siła napędowa ludzkiego życia. Autor powieści Olgierd Świerzewski w audycji "Moje książki" przyznał, że wzorował postać Stanleya na własnym dziadku.
- Miałem to szczęście, że mój dziadek rzeczywiście był takim człowiekiem. Nauczył mnie wiele, przede wszystkim tego, co ja nazywam czystą, jasną duszą. Pewne ideały trzyma się w sercu, mimo że świat nie wygląda tak różowo, jak to sobie wyobrażaliśmy - mówił Świerzewski.
Główny bohater jego książki wiedziony przesłaniem dziadka wikła się w rozmaite romanse, próbując znaleźć prawdziwą miłość...."

Moje starania wyjaśnienia niskich ocen wynikają z zachwytu pierwszą książką tego autora - "Zapach miasta po burzy", dla której 10 gwiazdek to za mało. No to zaczynamy !!

W trakcie lotu dwuosobowym samolotem bohater książki relacjonuje całe swoje życie mordercy in spe. Bohatera, o "czystej duszy", Malcolma Starskiego, ukształtował dziadek Stan (Stanisław), były pilot RAF, wraz z babką – Anną Gordon, a historią ich pięknej miłości wprowadza nas autor w retrospektywną opowieść o "sile napędowej życia" Malcolma tj miłości.
Dygresja: „czyste dusze” kojarzą się z publikacją Instytutu Witkacego pt „Witkacy!! czyste dusze w niemytej formie”

Rozwinięty intelektualnie, rozpoetyzowany Malcolm,zostaje poddany ohydnej seksualnej inicjacji zaaranżowanej przez ojca (s.40 – e-book)
...... ojciec Malcolma miał inną koncepcję erotycznej inicjacji syna.... ..zabrał syna w dniu jego osiemnastych urodzin do przykoszarowej dziwki, intensywnie pachnącej tanimi perfumami kwiatowymi. Dla Malcolma było to przeżycie zgoła inne i rozczarowująco krótsze od obrazów, jakie stworzył w swej wyobraźni, w której odkrywał rozkosz pierwszego palącego dotyku wspólnie z inkaską księżniczką pośród zielonych, strzelistych iglic andyjskich szczytów....”

Ta „inkaska księżniczka” obok wspomnianej wcześniej „Obrony Sokratesa” i wschodu słońca porównanego z obrazem Moneta, zapowiada inteligentną, świetną lekturę. I tak jest faktycznie, a przyjemność zwiększa lekkość stylu i wszechobecna ironia. Podkreślić też należy zachowanie dobrego smaku w odważnym opisie przygód erotycznych.

Nie ujawniając treści przytaczam cytat, którym zbolały Malcolm się pociesza (s.73):
......miłość to nic więcej, tylko somatyczne objawy nerwicy spowodowanej tęsknotą za kimś bliskim...”

Malcolma nerwicę płciową, trafnie określa płatny morderca O'Shea (s.170):
....– W sumie, Starski, niezły z ciebie szajbus – odezwał się O’Shea. – Masz w sobie jakiś urok, który baby wyczuwają. Tę nieporadność w kontaktach z nimi rekompensujesz romantycznym szaleństwem...”

No więc Malcolm nawija mordercy o swoich 12 żonach, a ja muszę pożalić się na konstrukcję książki. Mianowicie Świerzewski przedstawia po kolei: Libankę, Włoszkę, Kenijkę, Australijkę, Meksykankę, Hinduskę, Izraelitkę, Brazylijkę, Amerykankę, Japonkę, Ukrainkę i Chinkę, parę stron o czym innym i znowu krótka historia każdej w powyższej kolejności. Mimo, że wypisałem sobie wszystkie, to i tak mam trudności z zapamiętaniem równocześnie 12 historii „cykanych” po kawałku. Może to moja skleroza, lecz wydaje mnie się, że i młodemu czytelnikowi jest trudno pamiętać 12 równoległych wątków plus tajemnice alkowy uchylane przez mordercę. Każda z tych historii jest niewątpliwie ciekawa, lecz chyba wolałbym poznawać je kolejno całe.

Opis tych 12 żon znajduję dużo dalej (s.940) w wypowiedzi przyjaciela Malcolma:
....– Oszustka z Ukrainy, siostra arabskich terrorystów.. ..córka chińskiego generała, niewolnica indyjskiego szefa celników, dziennikarka, którą ściga mafia narkotykowa, izraelska pilotka, zapłodniona przez ciebie kowbojka, Brazylijka zajmująca się czarną magią, narkomanka ze Stanów, Włoszka, w której kocha się mafioso z Sycylii, i Japonka pewnie na usługach yakuzy. Zapomniałem o kimś? Kenijka hoduje tarantule?...”

Książka jest wielowarstwowa: bohater Malcolm, neurotyk po pierwszym nieudanym związku z nimfomanką, „samotny fiucina” (s.880) jak o sam o sobie mówi, uosabia psychikę i lęki przeciętnego mężczyzny, który za wszelką cenę szuka bardziej stabilizacji niż miłości. Jest jednocześnie klamrą spinającą fascynujące opowieści o tragicznych losach „12 żon” - kobiet spragnionych miłości , jego własną oraz płatnego mordercy. Wszyscy szukają akceptacji, a mentalność bohatera przypomina „Jana Serce”. Ale ta warstwa jest ledwie pretekstem do rozważań filozoficznych, socjologicznych w szerokim tych tematów rozumieniu.

W trakcie rozważań intelektualnych Świerzewski przemyca rozbawiający mnie wpis (s.375):
.......– Nie zniżaj się do poziomu dyskusji z ludźmi pozbawionymi elementarnego poczucia gustu i znajomości literatury. Ludzie, a zwłaszcza ci dokonujący przypadkowych wpisów w internecie, są zazwyczaj całkowicie pozbawieni empatii... ...Gdybym wpadł na niedorzeczny pomysł i zaczął się przejmować tym, co tam wysmarowano, musiałbym się zastrzelić....”

Dalej, ciekawy wywód filozoficzny, z którego (z braku miejsca) przytaczam tylko końcowe zdanie (s.380):
.....Tym, czym w ujęciu metaforycznym dla Dantego jest piekło, tym dla Platona jest jaskinia, w której przykuci do ścian niewolnicy mogą widzieć jedynie cienie tego, co dzieje się na zewnątrz.."

No i pojawia się problem, bo autor rozkręcił się intelektualnie tak, że mogę tylko sygnalizować ciekawe kwestie, jak np (s.382):
"......– Homer... ..nie planował w przeciwieństwie do Joyce’a napisać dzieła uniwersalnego. Moim zdaniem, wyszło mu ono w sposób niezamierzony. Oczywiście mógł się czegoś domyślać, ale głównie pisał dzieło marynistyczne. A to, że tak jak Conradowi czy Hemingwayowi udało mu się nadać historii metaforyczne znaczenie, wyszło niejako przypadkowo, obok głównego zamierzenia..."

Decyduję się na wyeksponowanie cytatu z Seneki (s.389):
".....Jeżeli nie wiesz, do jakiego portu płyniesz, żaden wiatr nie będzie właściwy..”

Lektura coraz ciekawsza, lecz z moją recenzją kiepsko, bo ilość tematów przerasta moje zdolności recenzenta; teraz z innej beczki (s.399):
....marzenia są objawem pychy i zaprzeczeniem słów: „Niech się dzieje wola twoja”........”

I jeszcze aktualny truizm (s.524)
....Zwycięzców nikt nie osądzi, bo to oni ustanawiają prawa i mianują sędziów....”

Na życie Malcolma ważny wpływ mają: praca w korporacji i równoczesne prowadzenie audycji radiowej na wzór Jacka Lucasa, (gra go Jeff Bridges) z filmu „Fisher King”. W obu przypadkach prowadzący audycję ma nie do przecenienia wpływ na psychikę słuchaczy, a w przypadku Malcolma staje się przyczyną poznania części tytułowych żon. Przy okazji polecam Państwu „Fisher Kinga”, bo to jeden z najpiękniejszych filmów jakie widziałem w życiu. A co do książki, przekroczyłem połowę i z przyczyn zrozumiałych rezygnuję z dalszych cytatów.

Jednak robię wyjątek dla hasła reklamowego towarzyszącego „Powiększeniu” Antonioniego (s.688):
....Czasem rzeczywistość jest najdziwniejszą fantazją ze wszystkich...”

I dla dewizy życiowej (s.917):
.....Życie jest po to, aby żyć, a nie oszczędzać je na później...”

Kwalifikowanie książki nie ma większego sensu, bo jedni potraktują ją jako romans, inni jako thriller a jeszcze inni jako książkę przygodową. Ja widzę w niej chęć autora do przekazania swoich przemyśleń na wszystkie tematy egzystencjalne. Nie mam wątpliwości, że starania Świerzewskiego zasługują na 10 gwiazdek


Wednesday 25 July 2018

Rosamunde PILCHER - "Spod znaku bliźniąt"


Nic mnie nie mówi nazwisko Pilcher, a że zbiór polskich książek jest w tutejszej bibliotece bardzo ograniczony, wziąłem dwie książki, a w domu odkryłem, że ta jest napisana przez Rosamunde (ur.1924), a druga przez jej syna Robina (ur.1950). No to niechcący wydam „rodzinny” werdykt, kto mnie bardziej odpowiada.

Rosamunde Pilcher (de domo Scott) - angielska autorka licznych nowel, powieści i romansów ,zaczęła pisać w 1949 pod pseudonimem Jane Fraser, a później pod swoim nazwiskiem (po ślubie w 1946). Ta książka jest z 1976 i ma na LC 6,2 (69 ocen i 10 opinii)

Z obowiązku poniekąd przeczytałem do końca, a z opinią uprzedziła mnie „lubka” z LC:

Naiwniutka powieść dla kobiet. Może i dobrze zabija czas, ale trudno to nazwać nawet średnią literaturą. Zmęczyłam i nie polecam..."

"lubka" dała 2 gwiazdki, ja będę bardziej wyrozumiały dla banalnego czytadła z oklepanym pomysłem dwóch bliźniaczek podobnych fizycznie, a różnych psychicznie i dam gwiazdek 3. Szkoda czasu, również nie polecam


Robin PILCHER - "Warte ryzyka"


Dopiero co zrecenzowałem Rosamunde Pilcher, a teraz biorę się za jej syna (ur.1950). Książka napisana 14 lat temu, wydanie polskie 2007, na LC ma 6 (57 ocen i 6 opinii). I to jest pozycja najwyżej oceniona na LC ze wszystkich jego trzech. Lista fanów pusta i taka po mnie tez zostanie.

„Niedaleko pada jabłko od jabłoni” i w myśl tego dostaliśmy równie bezwartościowe czytadło jak „Spod znaku bliźniąt” jego matki. Czytać można, bo „miłe, lekkie i przyjemne”, ale po co ?? Rywalizacji rodzinnej też nie rozstrzygnę, bo podobnie jak mamie, dam gwiazdek 3.


Richard LOURIE - "Autobiografia Stalina"


Zacznijmy od faktów: 1. Stalin nigdy autobiografii nie pisał, 2. Koszmary po przeczytaniu tej książki, nawiedzały tylko Miłosza, który jako wykładowca i przyjaciel autora chciał w ten sposób napędzić mu czytelników. (potwierdzają to recenzje na LC)

Jestem przeciwnikiem „powieści historycznych”, w których nie wiadomo co jest faktem, a co fantazją, bo po latach efekt jest jak z kradzieżą tzn czytelnik pamięta, lecz nie wie co -prawdę czy fikcję. (Z kradzieżą, po odpowiednim czasie, nie wiadomo czy byłeś okradziony czy sam byłeś złodziejem, jedynie pewne, że Twoje nazwisko kojarzy się z kradzieżą).

Przekonywanie, że Stalin był zbrodniarzem jest co najmniej żenujące, a ilość w y b i t n y c h dzieł na jego temat i jego zbrodni przekracza możliwości percepcji przeciętnego czytelnika. Tak ad hoc przypominam autorów takich jak: Simon Montefiore, Dmitrij Wołkogonow (1928-95, trylogia: Lenin, Stalin, Trocki) czy odkrywczyni rewelacji w okresie mojej młodości, córka Stalina, Swietłana Alliłujewa (1926-2011).

Przedstawię Państwu dwie opinie przeciwstawne, a mimo to obie słuszne. Pierwsza - Piotra Kofty (ur.1973, syn Jonasza). Całość na:

...Oczywiście to apokryf – ale jakże celny. Nie jest to również rzecz dla każdego: wizyta w umyśle cynicznego psychopaty, wielokrotnego mordercy ogarniętego manią wielkości, człowieka, który rzucił wyzwanie ludzkości i Bogu, może być dla wrażliwszych czytelników nieco kłopotliwa.Z drugiej strony Lourie nie bawi się w epatowanie okropieństwami, on po prostu pisze literaturę – zwięzłą, zgrabnie puentowaną, miejscami nihilistycznie zabawną..."

Druga to z LC, godło „Meszuge” (przytaczam fragment):

....Według autora „Autobiografii” Stalin był egocentrycznym megalomanem, który mówi często o sobie w trzeciej osobie i który właściwie opętany jest jedną tylko ideą – zniszczeniem, aż do fizycznego unicestwienia, Lwa Trockiego.
Autentyczne wydarzenia historyczne, kolejne Międzynarodówki, rewolucje w Rosji, wojna z Niemcami… wszystko to Stalin widzi jedynie w powiązaniu z Trockim i w związku z nim.
No cóż… ja Stalina nie znałem… może i był taki… Tylko jakoś jest to wszystko bardzo mało przekonujące…"

Uważam, że w zabawę "z apokryfem" może bawić się t y l k o doświadczony czytelnik, z zasobem wiedzy pozwalającym na odróżnienie fikcji od faktów. Ponadto, wydaje mnie się, że szczegółowa wiedza np na temat zamordowania Trockiego i faktycznych powiązań Mercadera jest tak fascynująca, że wysiłek autora w stworzeniu nowych okoliczności jest zbędny.

Reasumując: książka jest napisana bardzo ciekawie i czyta się ją dobrze, lecz zarzut dezinformacji
młodych, niedoświadczonych czytelników jest tak zasadny, że odradzam im lekturę tego "apokryfu" i dlatego stawiam gwiazdek tylko 6 (również jako średnia z mojej – 6/10, Kofty – 5/6 i "Meszuge" 3/10)

PS Ciekawostki: w swoich notatkach znajduję, że Saul Bellow był umówiony z Trockim, za pośrednictwem byłego ochroniarza Trockiego - Glotzera na spotkanie w dniu 21.08.1940 r., w Meksyku. Pamiętamy, że Trocki (Bronstein) zabity został dzień wcześniej przez Mornarda (Mercadera) toporkiem do rąbania lodu. A nasz Jan Kott kolegował się w Paryżu z nim tj Jacques Mornard

Tuesday 24 July 2018

Erica SPINDLER - "Morderca bierze wszystko"


Erica Spindler (ur. 1957) - amerykańska pisarka, autorka powieści z gatunku thrillera romantycznego. Publikuje od 1987, ta jest co najmniej 13 z 2005, na LC ma 7,1 (996 ocen i 105 opinii). Dodajmy, że ta książka ukazała się również pod tytułem "Labirynt białego królika" i ma na LC 7,11 (1112 ocen i 118 opinii), co w sumie czyni moją opinię 224-ą i jako taką - całkowicie zbędną, skoro prawie wszyscy wyrażają się o książce z uznaniem. To ja się przyłączam i stawiam 7/10


James SIEGEL - "Wykolejony"


James Siegel (ur.1954) był czym innym zajęty, więc zadebiutował późno, bo w 2001 książką pt "Epitafium"; ta jest druga w jego karierze (2003). Polskie wydanie w 2008, a po 10 latach na LC słabo: 6,6 (260 ocen i 29 opinii). Cały jego dorobek to cztery książki

Lepiej wychodzi przegląd recenzji, bo przeważają oceny 7 gwiazdkowe i ciepłe słowa. Pozornie jest to historia osaczonego, lecz po zakończeniu książki naszła mnie refleksja na temat tego „biednego osaczonego”.Nie mogę ujawniać treści ani szczegółów, by nie popsuć Państwu lektury, lecz powiem, że bohater nie dość, że „frajer” i tchórz, to amoralny przestępca, paskudny charakter, typ patologicznego kryminalisty. Nie ma żadnych zahamowań w okradaniu rodziny i pracodawcy czy też w wynajęciu płatnego mordercy, aż po.... Trudno go polubić

Zaletą książki jest zwięzłość, krótkie rozdziały, wartka akcja, a to wszystko powoduje, że czyta się szybko i z zainteresowaniem. A jeszcze: częściowe rozwiązanie kłopotów bohatera przez niezwiązany z treścią zamach bombowy, w którym ginie ponad 100 osób, jest delikatnie nazywając, żenujący, brakuje jeszcze trzęsienia ziemi i tsunami.

Pomysł i temat oklepany i mocno wyeksploatowany, a koniec przewidywalny, lecz za to, że wciąga to aż 6/10

Monday 23 July 2018

Irena OBERMANNOVA - "Proszę się nie rozłączać"


„World Almanac 2007” podaje cztery nazwiska prozaików z adnotacją „(Czech)”: Capek, Hasek, Havel i Kundera (jako ciekawostkę podam, że ani jednego Polaka - prozaika z wyjątkiem (Pol-US) Singer). Do tych czterech dodaję mnie bliskie nazwiska: Tomas Halik, Ota Pavel, Hrabal, Żiżek, Patocka, Skvorecky i Legatova. No i „naszego” Szczygła, który mnie naszych sąsiadów bardzo przybliżył. Z chęcią poznaję następne nazwisko z nadzieją, że zasłuży na moją pamięć i uznanie.

Irena Obermannova (ur.1962), poza tym nic więcej nie wiem, a ta książka, bodaj czwarta w jej dorobku jest z 2005 roku. Na LC 5,58 (50 ocen i 6 opinii), to jak na 11 lat od polskiego wydania raczej kiepsko.
A tymczasem już czwarte zdanie mnie rozbawiło i spowodowało wzrost zainteresowania lekturą:

...Kiedy obsra cię ptak, pomyśl sobie – jak to dobrze, że Pan Bóg nie dał skrzydeł krowom..”

Niestety, moje dobre słowa na tym się kończą. Oprócz zastrzeżeń do jazdy na usuniętej macicy (żenada), mamy bełkot, żenujące prostactwo i takiż humor. Szkoda gadać ! PAŁA !!..Jedyne, co dodam, to, że spotykane w innych recenzjach porównania do Grocholi bardzo krzywdzą naszą pisarkę, bo miała ona wiele wpadek, lecz również i wzloty, o czym świadczą moje gwiazdki dla jej książek: 3, 6, 7, 7, 9, 10


Saturday 21 July 2018

Małgorzata WARDA - "5 sekund do IO"


Nie ma literatury młodzieżowej, ani dla kobiet, a jest literatura dobra bądź zła, a tamte błędne pojęcia dyskryminują autora i czytelnika. To co, byle samiec miałby być mądrzejszy od przeciętnej kobiety?A to niby dlaczego? A młodzież jest niedorozwinięta?? I mniej pojętna od starych? Nie wierzę, by od czasów mojej młodości nastąpił aż taki regres. A ja, bardzo przeciętny chłopak, w wieku 13 lat, porzuciłem Sienkiewicza, Prusa i przede wszystkim ulubionego Żeromskiego na rzecz Steinbecka, Faulknera i całej amerykańskiej reszty, bo akurat był rok 1956 i zaczęto wydawać literaturę zachodnią dotychczas zakazaną. A całego Prousta przeczytałem w wieku 15 lat, a bawiłem się setne przy "Pałubie" Irzykowskiego. Oczywiście, czytałem i literaturę mniej ambitną, dla rozrywki i relaksu, lecz i dorośli ją czytali. (Rodziewiczównę, Meine Reida, Karola Maya i oczywiście cykle Ani z Avonlea i Dr Dolittle)
Mam na LC 802 znajomych i ich lektury nie są determinowane ani przez wiek, ani przez płeć, tylko przez zainteresowania i osobisty rozwój intelektualny.
No to proszę nie traktować młodych ludzi jak niedorozwojów, którym można wcisnąć "gorszą" lekturę. A może to jest asekuracja autora i wydawnictwa, by czytelnik był wyrozumiały dla szmiry ??
Mam 75 lat i z przyjemnością czytam dobre książki reklamowane czy kwalifikowane jako literatura kobieca bądź młodzieżowa i nagradzam duża ilością gwiazdek, a złym stawiam pałę, bez względu na ich obłudne przeznaczenie.
Szczęśliwie, nie muszę rozważać powyższego w przypadku tej książki,bo jest całkiem niezła, choć pierwsze moje spotkanie z autorką skończyło się 5 gwiazdkami („Środek lata” z 2007). Widocznie 8 lat do wydania tej, pozwoliło młodej autorce (ur. 1978) poprawić warsztat.
Książka jest o osamotnieniu i ciężkim losie, a dobre wróżki, elfy, krasnoludki i jędze zastąpił wirtualny świat gier komputerowych. To tak w skrócie, bo po co pisać więcej skoro na LC widzę 7,5 (233 ocen i 69 opinii).
Wyrażę się jaśniej: czy Mika mogłaby mieszkać w eleganckiej willi z bogatymi, kochającymi i kochanymi rodzicami oraz z rodzeństwem, chociażby z aktualnie odseparowaną siostrą? Wydaje mnie się, że nie, bo by nie miała tak silnej motywacji. A więc dobry pomysł autorki. Nie znam gier komputerowych i nie gustuję w wirtualnych światach, więc stawiam tylko 7 gwiazdek, a ciąg dalszy z chęcią przeczytam. Fajna książka dla KAŻDEGO !!

Friday 20 July 2018

Waldemar BORZESTOWSKI - "Bulterier Samson i ja"


Zaczynam od końca tj mojej końcowej refleksji: JAK PIES WYCHOWAŁ CZŁOWIEKA - świetna, zabawna, relaksująca lektura szczególnie dla czytelników z poczuciem humoru i miłością do zwierząt.
Teraz profesjonalny recenzent, często przeze mnie cytowany - Jarosław Czechowicz, lecz przedtem istotna uwaga: sam fakt, że Czechowicz Borzestowskiego recenzuje dowodzi, że książka jest warata uwagi. Recenzja, bardzo ciekawa, na:

Clou recenzji to zdanie:
".....Borzestowski podjął się tematu dość naiwnego i wielokrotnie już eksploatowanego, ale zrobił to z niepowtarzalnym wdziękiem...."

Pragniecie uroczej, beztroskiej rozrywki ? To macie !!! I w tej kategorii pewne co najmniej 7/10

"Waldemar Borzestowski (ur. 1964) – prozaik, malarz, dziennikarz. Był m.in. szefem działu prenumeraty w dużym koncernie prasowym oraz robotnikiem torowym, kupował stare książki na aukcjach i oprowadzał konie po parkurze. Sporo podróżował. Współpracownik wielu pism literackich. W 1999 roku ukazał się jego zbiór opowiadań „Nocny sprzedawca owoców”. Mieszka w Gdańsku."






Amy TAN - "Córka Nastawiacza Kości"


Kolejna książka o sensie poznania własnych korzeni i korzyści płynących z ich poznania. Tym razem opcja chińsko – amerykańska, z konfliktem pokoleń między matką i córką. Poznanie losów i zrozumienie matki ułatwia poznanie samego siebie, a to prowadzi do idylli czyli happy endu..
Nieszkodliwa historyjka "ku podtrzymaniu ducha". Literatura "lekka, łatwa i przyjemna", z uatrakcyjniającym folklorem chińskim, a że takiej potrzebujemy to gwiazdek 7.

Wednesday 18 July 2018

Tadeusz CEGIELSKI - "Nowy lepszy morderca"


Tadeusz Cegielski (ur.1948) - historyk, pisarz, również autor powieści kryminalnych).Ta ma na LC 5,54 (13 ocen i 6 opinii). Podobno to jest trzeci tom serii, więc nie wiem czy się połapię.

Książkę polecono mnie z atencją, bo autor, jak i osoba polecająca. wolnomularzami są, lecz ja akurat nie jestem uczulony na „masonów, Żydów i cyklistów”.

Akcja przebiega w 1960 roku, a ja ten czas dobrze pamiętam, bo właśnie wtedy zdałem maturę i dostałem się na PW; natomiast autor miał 12 lat. Piszę o tym, bo ciężki, nudny język nie pasuje do atmosfery tamtych lat. Mimo obecnych w książce tramwajowych „winogron” czy czarnego rynku z roznoszoną po domach cielęciną, atmosfera jest duszna, ziejąca przedwojenną tytułomanią i snobizmem pseudo arystokratycznym. Do tego dygresje jak np. o pochodzeniu Stanisława Jerzego Leca, zbędne, bo, nic nie wnoszące do treści.

Ta cała opowieść, nie dość, że jest nudna, to opisuje jakiś nierealny świat dziwnych postaci, powiązanych z emigracją londyńską, otwarcie się do tego przyznających w obecności aktywistów, funkcjonariuszy i sympatyków tzw reżimu. A ja pamiętam prawdziwą realistyczną scenę z „Cmentarzy” Hłaski, w której dzieciak śpiewa „Międzynarodówkę”, by zagłuszyć „Wolną Europę” słuchaną przez ojca, bo sąsiedzi donoszą... Emerytowany, bo emerytowany, lecz major Milicji Obywatelskiej uczestniczy w tym cyrku bez obaw?? W PRL nie było nietykalnych, i właśnie funkcjonariusze reżimu byli szczególnie pod lupą ubecji. Samo utrzymywanie znajomości z takim towarzystwem było źle widziane i niebezpieczne.

Po krótkiej odwilży Października 1956, Gomułka i ubecja zaczęła zaciskanie pasa na szyi rozbrykanego narodu, więc brak zahamowań w gadulstwie bohaterów książki jest niewiarygodny.

Szkoda gadać, utytułowany autor niech lepiej zostanie przy swoich dziełach historycznych, a kryminały zostawi profesjonalistom mniej wykształconym.
Nie zmęczyłem do końca, bo każdą nudną książkę można zmóc, lecz nie kryminał, który ma służyć rozrywce i emocjom, i nie pozwalać na nawet chwilowe oderwanie od lektury. PAŁA !!


Tuesday 17 July 2018

Ida FINK - "Wiosna 1941"


Ida Fink (1921 – 2011) - polskojęzyczna pisarka pochodzenia żydowskiego. Wikipedia:

....Urodziła się w Zbarażu... ...Po ataku III Rzeszy na Związek Radziecki w 1941, trafiła z rodzicami do zbaraskiego getta. W 1942 uciekła z siostrą i do wyzwolenia ukrywała się po aryjskiej stronie... ...W 1957 wyemigrowała do Izraela... ..Zaczęła publikować swoje utwory w 1971. W swojej twórczości zajmowała się przede wszystkim tematyką Holocaustu.... ..Jej opowiadanie pt. 'Zabawa w klucz' znalazło się w arkuszu rozszerzonym na maturze z języka polskiego w 2005, zaś opowiadanie 'Przed lustrem' – w 2012....

Oba wspomniane opowiadania znajdują się w tym zbiorze. Ogółem jest ich 22, większość - bardzo dobrych, część słabszych, wszystkie wstrząsające, lecz wybór ich z trzech zbiorów z lat 1987, 1996 i 2001, to raczej zasługa Wydawnictwa.

Napłakałem się tyle w trakcie lektury, że nic składnego nie jestem w stanie napisać. Szczęśliwie znalazłem recenzję mojej ulubionej Justyny Sobolewskiej, której fragmencik przepisuję z:

...Jej opowiadania krążą wokół tematu Zagłady, ale tak naprawdę Fink opisuje cały świat: znajdziemy tu portrety ocaleńców i małych miasteczek zamieszkanych przed wojną przez Żydów, pierwszą miłość i utratę złudzeń.... ......W zbiorze „Wiosna 1941” znalazło się też opowiadanie „Wiosenny poranek”, którego nigdy nie udało mi się przeczytać bez wzruszenia. Pewien człowiek prowadzony na śmierć z żoną i dzieckiem niespodziewanie mówi, że rzeka ma kolor piwa. „W obliczu śmierci piwo mu na myśli” – dziwi się przypadkowy przechodzień. Dziecko ma miękkie policzki, jeszcze ciepłe od snu. Kolumna ludzi przypomina szarą rzekę płynącą do ujścia. Dzięki Fink i my tam jesteśmy...."

A ja cóż ? Pomijam truizmy, zostaje stwierdzenie: MISTRZOSTWO KRÓTKIEJ FORMY 10/10





Waldemar ŁYSIAK - "Żołnierz"


To jest "zły Łysiak" w przeciwieństwie do "dobrego" tj napoleonisty. Kompromitacja Wydawnictwa, bo „złego Łysiaka” skompromitować się nie da. Szkoda gadać! PAŁA!

Monday 16 July 2018

Katarzyna ENERLICH - "Prowincja pełna złudzeń"


Enerlich ma na LC 22 książki, 102 fanów, a ta, ósma z cyklu, ma 6,99 (73 ocen i 23 opinie).
Czytałem jej "Oplątani Mazurami", dałem 4 gwiazdki i pisałem:

"...A poza tym wolność mamy i każdy może pisać co chce, a jak komuś nie pasuje, to przecież czytać nie musi...."

I to podtrzymuję. A że książka miła i sympatyczna, to mimo amatorszczyzny, nie będę psuł humoru autorce ani jej fanom i daję gwiazdek 6.



Laura LIPPMAN - "Co wiedzą zmarli"


Laura Lippman (ur.1959)- amerykańska autorka wielokrotnie nagradzana. O tej książce Wikipedia:

".....'What the Dead Know' is a crime thriller by Laura Lippman published in 2007. The story, set in Baltimore in 2005, is about an investigation into a woman who claims to be Heather Bethany, a girl who had gone missing thirty years before. The book was critically acclaimed. It won the 2007 Quill Award in the mystery/suspense/thriller category and 2008 Anthony Award for Best Novel.
Reviewers saw 'What the Dead Know' as a success both as a well-crafted mystery and as an emotionally powerful novel. 'The Guardian' called it a "realistic and poignant detailing of emotional hide-and-seek, ... an excellent mystery and a thoughtful exploration of the nature and effects of grief and loss.". The reader is kept guessing to the end as to the identity of the mystery woman."
Stary lis ze mnie więc zajrzałem na goodreads: https://www.goodreads.com/book/show/351648.What_the_Dead_Know
Rating 3.54, lecz czytam kolejne oceny: 1, 1, 4, 3, 3, 3, 2... A to koresponduje z ocenami na LC 5,62 (196 ocen i 29 opinii)
Tak więc nie dajmy się okłamywać, bo jak na książkę laureatkę DWÓCH PRESTIŻOWYCH NAGRÓD, to wynik żenujący. Przytoczyłem wynik z goodreads, by nie zwalać winy na tłumacza.
To kolej na mnie, znanego Państwu z radykalnych ocen. No cóż PAŁA, bo ten "mystery/suspense/thriller",tak mnie znudził, że nie doczytałem do końca. Odradzam.




Cixin Liu - "Koniec śmierci"


Długo przeze mnie oczekiwana trzecia część trylogii.
Z recenzji Mateusza Ucińskiego na:

".....Cixin Liu najlepiej udało się wyjść poza granice swoistego, gatunkowego getta, łącząc fantastykę, techno thriller z zagadnieniami naukowymi...."

Nie tylko naukowymi, bo poruszane liczne kwestie filozoficzne, psychologiczne, socjologiczne etc w dodatku nawiązujące do historii ludzkości podnoszą rangę książki do arcydzieła.
Cała recenzja warta przeczytania, a ja w końcu zdecydowałem się z niej ściągnąć bardzo dobre streszczenie, bo jest pomocne po miesiącach przerwy w lekturze (oczekiwanie na ten tom):

"....Trylogia "Wspomnienie o przeszłości Ziemi" rozpoczyna się w Chinach roku 1967. Szaleje rewolucja kulturalna uderzająca przede wszystkim w elity intelektualne tego kraju. Ye Wenjie, młoda astrofizyczka, jest świadkiem linczu na swoim ojcu, profesorze uniwersyteckim, a ona sama, jako element ideologicznie niepewny, trafia do reedukacyjnego obozu pracy. Leży on u stóp góry, na której znajduje się tajna baza naukowa chińskiej armii. Zadaniem ośrodka jest obsługa gigantycznej anteny skierowanej w niebo. Młoda dysydentka z czasem odkrywa, że nadajnik jest tylko kamuflażem dla misji, nad którą w rzeczywistości pracuje chińska Armia Narodowo Wyzwoleńcza, i która to misja może z Państwa Środka uczynić mocarstwo o skali dotąd niespotykanej. Chiński projekt z czasów Mao może przynieść przerażające konsekwencje. Z tych mrocznych i okrutnych czasów akcja powieści przenosi się do współczesnych Chin – kraju, w którym dynamicznie rozwijają się nowe technologie, a przed naukowcami otwierają się szerokie perspektywy rozwoju. Jednym z uczonych jest Wang Miao – wybitny specjalista z zakresu nanomateriałów, który pewnego dnia zostaje zaproszony na tajne posiedzenie wojskowej komisji śledczej. Jej członkowie składają się z reprezentantów wywiadu, policji oraz obserwatorów z ramienia NATO i CIA. Skąd ten dziwny skład? Otóż na całym świecie popełniają samobójstwa wybitni naukowcy. W pozostawionych listach pożegnalnych jako powód swojej decyzji często podają zawalenie się ich systemu wartości, w którym nauka i badania stanowiły o sensie życia. Ktoś pokazuje im, że prawa, którym dotąd ufali, nie istnieją. Tropy prowadzą do międzynarodowego klubu "Granice Nauki" zrzeszającego uczonych z całego świata, dywagujących nad tym, czy nauka i jej możliwości mogą mieć swój koniec. Niebagatelne znaczenie ma też wirtualna gra – "Trzy ciała", której uczestnicy, wspomagani przez komputerowo wygenerowanych geniuszy nauki, takich jak: Galileusz, Leonardo da Vinci czy Isaac Newton, mają uratować cywilizację i rozwiązać zagadkę chaotycznego ruchu słońca.
Kto zatem stoi za coraz większym chaosem ogarniającym Ziemię? Organizacja terrorystyczna, która z nihilizmu uczyniła nową religię, czy obca cywilizacja, która w subtelny sposób wpływa na losy naszej planety? A może to część o wiele większego spisku, zaplanowanego nawet nie na dekady, a całe stulecia?.."

Nie czuję się na siłach recenzować to dzieło, więc zamieszczam jedynie sprawozdanie z lektury.
Zaczynam od ciekawego porównania (s.39 – e-book):
"........Świat, w którym toczy się nasze codzienne życie, jest tylko pianą unoszącą się na powierzchni oceanu doskonałej rzeczywistości....."

No i parę stron dalej zaczynamy podróż filozoficzną pytaniem (s.51):
"....Czy Natura jest rzeczywiście naturalna ?"

poprzedzone pytaniem o Boga (s.43):
"– Wierzy pan w Boga?.. – Jakiego „Boga” ma pani na myśli? – Po prostu Boga... - Nie..."

Bo Człowiek Myślący jeśli w Boga wierzy, to nie w osobowego Boga trzech popularnych religii monoteistycznych. Ale nie o to chodzi, a o ogrom wymaganej pracy czytelnika, skoro już te dwa pierwsze z brzegu cytaty, wywołują lawinę myśli czy komentarzy. A to zaledwie początek.
Poprzednie tomy przeleciałem w euforii, obiecując sobie, że do nich wrócę, lecz czy na pewno będę miał czas, siły i ochotę ?? Dlatego ten tom postanowiłem kontemplować, a próbkę zapisać, póki miejsca starczy. No i znowu mam piękną myśl (s.71):

....Lekarz może wyleczyć tylko te choroby, które mają być wyleczone, a Budda może zbawić tylko tych, którzy mają być zbawieni”.

A tymczasem czytam o eutanazji, kupnie gwiazdki z nieba dla ukochanej i pięknej miłości Tianminga i Cheng Xin. Dalej: hibernacja jako forma eskapizmu, nanotechnika i neuroscience.
Zdanie z przyszłości, lecz wydaje mnie się trafne (s.254):

.... sumienie i obowiązek nie są ideałami: nadmiar któregokolwiek z nich postrzegany jest jako choroba psychiczna, zaburzenie osobowości spowodowane presją społeczną....”

No i zaczęły się schody (s.354), bo o ile o teorii strun czytałem np. u laureata Templetona, ks. prof. Michała Hellera, to M-teorię unifikującą wszystkie wersje teorii superstrun poznaję z Wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/M-teoria
Przyznam szczerze, że przeczytanie tego artykułu wraz z odsyłaczami i ułożenie zdobytych wiadomości w mojej starczej głowie zajęło mnie dwa dni, a i tak chyba wszystkiego nie zrozumiałem.
Mój nawyk rozumienia tego, co czytam, często komp likuje lekturę, a i życie też.
Ze względu na 8 lat jakie upłynęły od wydania tego tomu podaję aktualną wzmiankę na temat fal grawitacyjnych, tak istotnych w książce (Wikipedia):
".......Fale grawitacyjne – przemieszczająca się z prędkością światła w próżni zmarszczka w czasoprzestrzeni. W mechanice nierelatywistycznej fala ta objawia się jako rozchodzące się drgania pola grawitacyjnego. Źródłem fal grawitacyjnych jest ciało poruszające się z przyspieszeniem. Do uzyskania obserwowalnych efektów ciało musi mieć bardzo duże przyspieszenie i ogromną masę. Obiekt emitujący fale traci energię, która unoszona jest w postaci promieniowanai. Kwantem promieniowania grawitacyjnego może być grawiton, hipotetyczna cząstka. Fale grawitacyjne zaobserwowano po raz pierwszy w 14 września 2015 r. 3 października 2017 r. Rainer Weiss, Barry C. Barish i Kip S Thorne otrzymali Nagrodę Nobla z dziedziny fizyki za 'za decydujący wkład w stworzenie detektora LIGO i obserwację fal grawitacyjnych."
Występujące w książce równolegle z falami grawitacyjnymi neutrina poruszają się też z prędkością światła (a może nawet ją przekraczają).
Wracając do treści dowiaduję się, że kohabitacja Trisolarian z ludźmi przyniosła efekty (s.367)”
....Umysły Trisolarian nie były już przejrzyste. W ciągu poprzednich dwóch stuleci nauczyli się myśleć strategicznie: kłamać, oszukiwać, używać podstępów. Była to prawdopodobnie największa korzyść, jaką odnieśli z badania ludzkiej kultury.”
Nie tłumaczy natomiast autor, czy Trisolarianie sami z siebie wpadli na pomysł przesiedlania ludzi, czy też małpują Stalina bądź polski ONR krzyczący przed wojną „Żydzi na Madagaskar” (s.420):
...Trisolarianie... ...stworzą rezerwaty dla ludzi w Układzie Słonecznym, a konkretnie w Australii i na jednej trzeciej powierzchni Marsa...."
Przedstawiony plan uzupełniony został przepisem wykonawczym (s.424), skądinąd dobrze nam znanym:
.....Po roku od rozpoczęcia akcji przesiedleńczej wszyscy, którzy znajdą się poza rezerwatami, zostaną.... ...zlikwidowani..."
Niestety, zmuszony jestem do przerwania publikacji moich notatek, gdyż zdradziłbym rozwój akcji, a tego przecież nie wypada Państwu zrobić. Ale pierwsze hasła rzucę:
skończyła się era zdegenerowanej ludzkiej wolności”, „eksterminacja”, ”teokracja”, „totalitaryzm” i „kanibalizm”.A dalej.....
Podkreślam więc jeszcze raz, że to ARCYDZIEŁO i polecam do powolnej lektury
PS s. 638 „sfera Dysona” - https://pl.wikipedia.org/wiki/Sfera_Dysona
s. 821 „punkty libracyjne” - https://pl.wikipedia.org/wiki/Punkt_libracyjny
s.874 „promień Schwarzschilda” - https://pl.wikipedia.org/wiki/Promie%C5%84_Schwarzschilda
s.1335 „antymateria” - https://pl.wikipedia.org/wiki/Antymateria
s.1375 „Supermembrana” - https://en.wikipedia.org/wiki/Supermembranes



Tuesday 10 July 2018

Zuzanna GŁOWACKA - "Manhattan pod wodą"


Okładka:
".....zbiór felietonów, pisanych w latach 2008 – 2012, dla miesięcznika 'Bluszcz'..."

Zuzanna Głowacka (ur.1980) - córka Janusza, w NY od czwartego roku życia. Więcej o niej i o tym zbiorze w wywiadzie z ojcem na

..... i z autorką na:

Felietony niezłe, tylko tytuł fałszywy, bo mało o mieście, a więcej o życiu autorki w NY. Poziom miesięcznika "Bluszcz", bardziej wyrafinowanym czytelnikom polecam w zamian Magdalenę Rittenhouse, której książce dałem 10 gwiazdek; recenzja na\

A Głowackiej, uwzgledniając pochodzenie i że to debiut, proponuje gwiazdek 6



George ORWELL - "Anglicy i inne eseje"


George ORWELL - "Anglicy i inne eseje"

Eric Arthur Blair (1903-1950), lepiej znany pod pseudonimem George Orwell, uprawiał wszelkie gatunki pisarstwa z poezją włącznie, a światową popularność zdobył genialną, alegoryczną powieścią "Folwark Zwierzęcy" (1945) oraz dystopijną, antytotalitarną, uważaną powszechnie za genialną - "Rok 1984" (1949). (Choć sam nie uważam jej za "genialną", podziwiam, że autor wyprzedził o 2 lata Hannah Arendt "The Origins of Totalitarianism" )

Ten zbiór zawiera 15 jego esejów z bardzo różnych lat i o bardzo różnej wartości literackiej. Nie zanudzając Państwa, stwierdzam, że mnie wyszła średnia około 6 gwiazdek, na co wpłynęła nie tylko jakość, lecz również tematyka niektórych esejów - zupełnie mnie nie interesująca. Nie mam natomiast żadnej wątpliwości, że książka zasługuje na 10 gwiazdek ze względu na wartość poznawczą, w głównej mierze dzięki przypisom, o których pisze Michał Komar w swojej recenzji na:

"...Edycja Muzy opatrzona jest przypisami, dzięki którym współczesny polski czytelnik może lepiej zrozumieć sens starań pisarskich Orwella. Większość z nich jest dziełem Petera Davidsona, wydawcy "The Complete Works of George Orwell", niektóre napisał sam Orwell, inne zaś wyszły spod pióra Bartłomieja Zborskiego...."

Komar wskazuje błędy w przypisach (o czym proszę samemu przeczytać), lecz nieznacznie one zmniejszają korzyści płynące z ich lektury. Tematyka esejów jest tak bogata, iż każdy domaga się osobnego, szczegółowego komentarza, a to jest tu przecież niemożliwe.

Mimo, że czytam je ponownie po 16 latach, to ze względu na tematykę, jak i przypisy, raczej studiuję te eseje niż czytam i dlatego ostrzegam Państwa przed powierzchowną lekturą, gdyż będzie to czas stracony. Proszę również zapomnieć o szumie wobec jego dwóch najpopularniejszych dzieł, bo wtedy tendencyjnie pozytywnie oceniamy każde słowo Orwella, nawet kiedy jest kontrowersyjne lub niesłuszne. Przypominam, że jego wczesne "Na dnie w Paryżu i Londynie" (1933) oceniłem na 1 gwiazdkę, a "Bez tchu" (1939) na 7.

Kończę, powtarzając, że wartość poznawcza jest nie do przecenienia i gratuluję sukcesu Wydawnictwu "Muza" 10/10