Przy 7,49 (7892 ocen i 826
opinii) na LC muszę się streszczać, by ktoś mnie
przeczytał, a poza tym wypada powiedzieć coś oryginalnego.
P o p i e r w s z e: oprócz
wszystkich zalet wymienianych w moich trzech recenzjach
(„Władca Lewawu” 1989 7 gwiazdek; „W krainie kota”
1998 7 gw.; „Dobry adres to człowiek” 2004 10 gw.)
Terakowska (1938 – 2004) wykazała niesamowitą o d w a g ę
zmierzając się z tematem upośledzonego dziecka. Nie musiała
tego robić, bo miała ugruntowaną pozycję poprzednimi 10
pozycjami (ta - napisana w wieku 63 lat w 2001 roku), a
jednak podjęła niewdzięczne i nader trudne wyzwanie, od
którego większość z nas ucieka. Nie od pisania o Downie,
lecz w ogóle od tego tematu, ciesząc się, że nas
bezpośrednio nie dotyczy.
P o d r u g i e: efekt.
Terakowska nie tylko udzieliła wielkiego wsparcia rodzinom
zmagającym się z takim problemem, nie tylko głęboko
poruszyła wszystkich czytelników, lecz przede wszystkim
obiektywnie przedstawiła i przeanalizowała postawy moralne,
tak bezpośrednich uczestników, jak i osób postronnych,
wykazując c h ę ć z r o z u m i e n i a, jak i wiarę w
ludzką d o b r o ć.
P o t r z e c i e: stworzyła
alternatywny świat przemawiający zarówno do ludzi
wierzących, jak i ateistów, dający n a d z i e j ę
P o c z w a r t e: nestorka
„Tygodnika Powszechnego” Józefa Hennelowa (ur.1925)
napisała na http://terakowska.art.pl/poczw/recenzje.htm
„....Moralitet
o naiwnych ludziach sukcesu, parze małżeńskiej przekonanej, że
powodzenie życiowe można do najmniejszego szczegółu
zaprogramować, a potem dosięgniętej urodzeniem nieuleczalnie
chorego dziecka, ten moralitet poszerzony został o wymiar
niedostępny czyjemukolwiek doświadczeniu, a jednak nie baśniowy;
Dorota Terakowska spróbowała pokazać duchową rzeczywistość
upośledzonego dziecka, wspaniałą i bogatą, choć widoczną na
zewnątrz w przejmującej, dramatycznej karykaturze szokujących dla
otoczenia zachowań. Nie tłumaczy nam tego jednak żadną racjonalną
perswazją - byłoby to skazane na klęskę. Pisarka ten świat
dziecka po prostu dla nas tworzy.... ......Historia Adama,
Ewy i ich córeczki kończy się optymistycznie na miarę najlepszej
baśni - a przecież baśnią nie jest. Jest, nie waham się napisać,
literackim, odważnym credo, które czytelnik przyjmuje jak dar. Z
wdzięcznością."
Dobrze,
że Hennelowa do "optymistycznie" dodała "na
miarę najlepszej baśni", bo ja tego optymizmu nie
czuję, a widzę dobrą wolę Terakowskiej w chęci dodania
otuchy osobom dotkniętym niesprawiedliwym, bo wybiórczym,
losem. Bo finał, to przecież jeszcze jedna wersja
tragedii Hioba. 8/10
No comments:
Post a Comment