Thursday 3 May 2018

Brygida HELBIG - "Anioły i świnie w Berlinie ! Fikcja literacka"


Brygida Helbig (ur.1963 w Szczecinie), o której nigdy nie słyszałem, ma ciekawy życiorys. Wikipedia:
"......polska literaturoznawczyni, nauczycielka akademicka i pisarka mieszkająca od 1983 w Niemczech. Zainteresowania naukowe: literaturoznawstwo (specjalność: literatura i kultura polska), slawistyka, germanistyka, komparystyka, krytyka literacka, gender, asymilacja kulturowa i komunikacja międzykulturowa. Jako autorka pisze w języku polskim i niemieckim...."

A dalej fakty bardzo mnie bliskie, bo magisterium z „Pałuby” Irzykowskiego, doktorat u Marii Janion na temat New Age, a habilitację z młodopolskiej Komornickiej (1876 - 1949), co przydało się przy pisaniu monografii pt „Strącona bogini” (na LC – 8 gwiazdek). Wykładała na Uniwersytecie Humboldtów i Uniwersytecie Szczecińskim.

Ta książka jest z 2005 i uzyskała na LC 7,38 (8 ocen i 1 opinię), a czytelników zaledwie 32. Szkoda, bo jest to króciutka (70 stron), lecz bardzo dojrzała, historia emigrantki, o której Przemysław Czapliński pisze na: http://wyborcza.pl/1,75517,3074956.html

.....W opowieści tej najciekawsze jest połączenie satyry z czułością. Oto autorka przedstawia historię młodych emigrantów, których NiemcyZachodnie przyjęły nie z powodu uznania dla "Solidarności" i nie z racji współczucia za stan wojenny, lecz z przyczyn konsumpcyjno-egoistycznych. Niemcy chcieli odświeżyć swoje żołądki, pobudzić krążenie krwi, podrażnić podniebienie. Dlatego zabrali się za przetwarzanie "towaru z Polski" - przyjęli półprodukty, które trzeba było zamienić na produkty pełnowartościowe. Z perspektywy autorki było to jak tuczenie istot przeznaczonych do zjedzenia. "Wywiezieni (...) otrzymali status późnych przesiedleńców i wszczęli stosunkowo beztroski żywot stypendystów Otto Benecke Stiftung, pobierających codziennie naukę języka niemieckiego, a co miesiąc pięćset marek w banku".
Dalszy ciąg jest prosty, choć przecież heroiczny: bohaterka opowieści, Gisela Stopa, idzie na studia, wychodzi za mąż, adoptuje dziecko, a nade wszystko - zaczyna tworzyć literaturę. Po studiach zostaje na uniwersytecie, ale kiedy wszystko jest na najlepszej drodze, kiedy Gisela mentalnie pożegnała się z pierwszym mężem i zaczęła pracować nad drugim, kiedy Polska wkroczyła do Unii - następuje likwidacja polonistyki w Berlinie. W ostatniej scenie Gisela kroczy ulicami Berlina otoczona aniołami. Anioły "wirowały nad wiaduktem S-bahnu, nad hotelem Maritim, ambasadą amerykańską i nad domem towarowym Dussman, nad rusztowaniami i dźwigami, z których co rusz spadały polskie kurwy. Wielkodusznie rozpinały nad Giselą swe wielkie, białe skrzydła"....."

Nieprzeciętna inteligencja i niepowtarzalny styl, lecz przede wszystkim ironia i szydzenie ze wszystkiego. Gorąco polecam, świetna zabawa, godzina śmiechu, mimo smutnych refleksji. 10/10



No comments:

Post a Comment