Wednesday 25 November 2020

Remigiusz GRZELA - „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną? Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata”

 :Grzelę  uprzedzili  poniekąd  Piotr  Gacek  i  Dariusz  Michalski,  choć  sukcesu  raczej  nie  odnieśli: Gacek 6.53 (19 ocen i 3 opinie),  Michalski  6.43 (70 ocen i 12 opinii). Grzela okazał  się  pracowity,  bo  z  historii  Kaliny  i  Dygata  zrobił  wątek  wiodący  do  wiarygodnego  zobrazowania  najciekawszej  epoki  XX  wieku,   bo  okresu  mojej  młodości.  Taki  młodziak,  a  mu  się  udało!! Chwała  mu  za  to!!

Remigiusz Grzela (ur. 1977 ) – polski prozaik, poeta i dramaturg….    Strona  w  Wikipedii tak  bogata,   że  osiągnięć  starczyłoby  dla  staruszka  w  moim  wieku.. https://pl.wikipedia.org/wiki/Remigiusz_Grzela   

A  ja  go  nie  pamiętam,  więc  wciskam  klawisz  w  „mojej  biblioteczce”  na   LC  i  już  mam:  10/10  za  Było, więc  minęło. Joanna Penson – dziewczyna z Ravensbrück, wychowanka „Solidarności”, lekarka Wałęsy”,  czytane  w  2016…    …czyli  moja  skleroza  zdobywa  coraz  to  nowe  przyczółki.  

No  to  czeka  mnie  wyśmienita  lektura  o  polskich odpowiednikach  Marylin Monroe  i  Arthura  Millera.  

Od  pierwszych  stron  tysiące  ciekawostek  podawanych  z  wdziękiem,  w  lekkiej  formie,  a  cytuję  trafną  uwagę  Krystyny  Morgenstern  (ur.1935):

„… nikt z nas nie miał nic więcej niż osobowość, lgnęliśmy do siebie. Nie mając niczego, mieliśmy wszystko. Odpadali  edynie  ci, którzy nie mieli nic do powiedzenia…”

Dużo  cytatów  legendy  tych  lat, Jerzego  Afanasjewa;  np.  o  Cybulskim (i  nie  tylko):

„…Czy samotny, pozostawiony sam sobie człowiek może się pokryć rdzą? Rdzą niemożliwości, nieufności, borykania się?”

Wypada   zacytować  samą  Kalinę,  nawet  jeśli  to  banał:

„Tęsknić za czymś,  czekać – to jest właśnie  szczęście. Zna  pan  coś  takiego  jak  smutek  rzeczy dokonanych? Najpiękniejsze  marzenia   te  niespełnione”.

Ale  teraz  piękne:  sam  tow. Kliszko  na  posiedzeniu  BP PZPR,  oczywiście, o  Kalinie:

„….„Czy polskiemu górnikowi rzeczywiście należy urozmaicać jego święto jakąś cycatą wywłoką, potykającą się o własny biust i błyskotki?”.

Z  „Disneylandu”  Dygata:

„…Zabawna rzecz. Człowiek jest piekielnie do samego siebie przywiązany, a wciąż tylko o tym marzy, żeby być kimś innym”.

Nie  będę  Państwa  dalej  męczył;   to  należy  samemu  przeczytać.  A  Grzela  po  raz  drugi   dostaje  ode  mnie  10/10,  bo  to  moja  młodość  świetnie  opisana

PS  Dygat:  „… Aktorstwo Polski, grając rolę bohaterską, musi zakładać maskę męczeństwa i z niego czerpać tytuł chwały. Musi na moment zawisnąć na krzyżu, aby móc potem wybuchnąć świetlaną siłą zmartwychwstania. Zmartwychwstanie – oto chwalebny symbol Polski, który serdecznym potem wypracowali jej wieszczowie i poeci. Moc narodowa Polski zawiera  się w zmartwychwstaniu. A na to, żeby zmartwychwstać, trzeba umierać w męczeństwie”.

PS II  „..Prawda była gorzka. Kalina nie znosiła występów.

„Nienawidzę polskiej publiczności jak mało kogo – zwierzyła się swojej matce, co skrzętnie odnotowała z podsłuchu esbecja. – Polska jest krajem chamów, hołoty – mówiła. – Polacy to chamska dzicz. Polskiego chamstwa nie da się z niczym porównać…”


Saturday 21 November 2020

Maria MAMCZUR - „Żony gejów. O tym, czego nikomu się nie zdradza”

Maria Jolanta Mamczur (z domu Chojnacka) – polska dziennikarka, reporterka, malarka.                                   Z wykształcenia jest magistrem socjologii (specjalizacja - socjologia religii) Uniwersytetu  Warszawskiego.  Pierwsze  reportaże  jak  i  jej  pierwsza  wystawa  datowane   są  na  1991 rok,  co  pozwala  przypuszczać,  że  autorka  jest  pod  pięćdziesiątkę,  a  może  i  po, w  każdym  razie  temat  nie  powinien  jej  szokować,  a   przykład  biseksualnego  Iwaszkiewicza  oświecać.   Dla  mnie   temat  jest  wydumany,  bom stary  i  wiele  w  życiu  widziałem,  a  jakoś   mało  szczęśliwych  małżeństw  spotkałem,  tak  więc   trudno  mnie  uważać taką  dewiację  za  najgorsze  zagrożenie  dla   udanego   stadła..

Już  na  pierwszych  stronach  pada  odważne  stwierdzenie:

„Związek geja z kobietą nigdy nie będzie sukcesem”.

Czyżby??!! 

Na  LC  6.47 (152 ocen i 36 opinii),  a  czytelników  jeszcze  więcej  od  maja  223.  Nie  dziwię  się,  bo  ciekawość   „tych  spraw”  w  społeczeństwie  duża,  a  temat   przez  księdza  proboszcza  zakazany,  no  to  cichcem  se  poczytamy.    Ja  nie  za  bardzo,  bo  stary  jestem,  dużo  w  życiu  widziałem,  więc  zaskoczyć  mnie  trudno,  a  że  za  gejami  nie  przepadam to  insza  sprawa. 

No  i  właśnie,  jakoś  to  się  czyta,  lecz  coraz  większa  nuda  ogarnia,  bo  reportaż  jak  reportaż,  o  nieszczęściach  ludzkich   można  bez  końca  pisać,  tylko  po  co,  jak   w  realu  tego  bez  liku. 

34%  tekstu  to  zwierzenia  kobiet,  mniej  więcej  tyle  samo  mężczyzn,  głównie  biseksualnych,  a  ostatnia  ćwiartka  to  rozmowy  z  profesorami  Izdebskim  i  Starowiczem,  dziennikarzem  Dzierżanowskim  i  psychoterapeutą Kurczakiem,  lecz  i  w  tych  rozmowach  żadnych  rewelacji  nie  wyczytałem. Ale  ja  stary…

Powiem  więc  tak:  dla  mnie  nuda,  lecz  doceniam  jej   wartość  dla  młodszych  i  mniej  doświadczonych,   a  wobec  aktualnie  wrednej  atmosfery  wobec  LGBT,   trafia  w  sedno  spraw  poniekąd  zakazanych,   przez  co  jest  społecznie  potrzebna  i   jak  widać,  czytana  chętnie  będzie.  6/10                                                                                                                                                                                  

Saturday 14 November 2020

Anne Applebaum, Paweł Potoryczyn - „Matka Polka”

 Wywiad  wybitnego  intelektualisty,  autora  rewelacyjnej  książki  „Ludzka  rzecz” (ja 10/10)  Pawła  Potoryczyna (ur.1961)  z  laureatką  Pulitzera,   autorką  „Gułagu”  i  in.,   żoną  Radka  Sikorskiego,   amerykańską  Żydówką,  niesamowicie  błyskotliwą  i  wszechstronnie  wykształconą   Anne  Applebaum (ur.1964).   

Niezorientowanym  polecam  stronę  Anne  w  Wikipedii,  a  co  do  Pawła,  to  zachęcam  do  przecztania  mojej  recenzji  „Ludzkiej  rzeczy”  https://wgwg1943.blogspot.com/search?q=Ludzka++rzecz

Wywiad -  rzeka,  więc  tematów  co  niemiara,  a  ja  szczególnie  polecam  charakterystykę  PiS:

„….część elity partyjnej PiS-u to nihiliści, którzy wiedzą, że niszczą, część to naiwni, którzy wierzą nihilistom, i liczni w tej formacji cynicy, którzy śmieją się w drodze do kasy. Ideologów, którzy naprawdę w to wszystko wierzą, prawie nie ma, a ci, którzy są, reprezentują dość niskie IQ. Najliczniejsi, cynicy, którzy zdają sobie sprawę, że brakuje im innych talentów i kompetencji, wybierają ideologię jako metodę budowania kariery.”

O Morawieckim,  AK  i  polskich  faszystach:

„…Słuchaj, bardzo trudno znaleźć w ogóle w historii II wojny światowej Polaków, którzy otwarcie kolaborowali z Wehrmachtem. A jednak Morawieckiemu się udało... O co tu chodzi? Musiał tam pojechać, żeby publicznie oddać hołd jakimś faszystom polskim? Polscy faszyści? Musisz się naprawdę postarać, żeby znaleźć jakichś polskich faszystów. Znajdziesz wielu komunistów, trudniej będzie znaleźć prawdziwych faszystów. To jest taka część Polski, której nie znałam wcześniej. Nie wiedziałam, że do dzisiaj istnieją ludzie, którzy mają coś na tyle pozytywnego do powiedzenia o faszystach, że aż składają im wieńce na grobach. To jest część tego nurtu ideologicznego, który widzi w żołnierzach wyklętych coś ważniejszego niż w Armii Krajowej. Dla nich AK nie ma znaczenia; nie ma znaczenia, że to była szósta co do wielkości armia w tamtej wojnie. A teraz? To jest tak, jakby AK zniknęła i została jakaś grupa tragicznych samobójców, którzy walczyli, kiedy wojna już się skończyła i nie było jakichkolwiek szans na zwycięstwo. Rabowali, mordowali kobiety i dzieci, gwałcili, pacyfikowali całe wsie. Jakaś garstka, mikroskopijna mniejszość ma zarządzać zbiorową wyobraźnią? Przecież to jakaś kompletna deformacja historii Polski. I ci sami ludzie, którzy dziesięć lat temu z dumą mówili o AK, teraz  ją  lekceważą...” 

Wspomnienie  słynnego  wystąpienia  Adama  Michnika   w Loyola Marymount University, chyba w 98 lub 99:

„Relacja polskich antysemitów i amerykańskich polakożerców nie jest relacją symetryczną. A wiecie państwo dlaczego? A dlatego, że jeszcze nie słyszałem, żeby jakiś Żyd powiedział, że Polacy rządzą światem”.

Porównanie  Kaczyńskiego  z  Chavezem:

Nie sądzę, że jest jakaś wielka różnica między tym, co robi Kaczyński, a tym, co Chávez zrobił w Wenezueli. To są bardzo podobne instynkty, mimo że Chávez uważał, że jest marksistą, a Kaczyński uważa się za nacjonalistyczną prawicę…”

O  Macierewiczu:

„….polska armia została zniszczona przez Macierewicza przy całkowitej bierności polityków, którzy mienią się „patriotami”. Różne rzeczy umiem sobie wytłumaczyć z punktu widzenia PiS, ale nie to, że pozwolili wariatowi o dziwnych związkach z Rosją zdemolować armię, usunąć wszystkich oficerów wyszkolonych w Stanach…”

Powyższe  cytaty  zapewnią   wywiadowi  licznych  czytelników;      dochodzi  druga  w  nocy,  a  ja  kończę  recenzję  jak  Anne  wywiad:  „ I’m just lucky…”,     ja  -  bo   spędziłem  wieczór  z  inteligentnymi   ludźmi.    10/10   mimo,  że  nie  ze  wszystkimi  ocenami  Anne  się  zgadzam,  a  niewątpliwie  na  najwyższą  ocenę  ma  również  mój  zachwyt  Potoryczynem.

 

Friday 13 November 2020

Cixin Liu - „Wędrująca Ziemia”

 Autora  nie  trzeba  przedstawiać,  bo  to  objawienie  ostatnich  lat  (ode  mnie  3x10/10; 2x7/10).  Trylogia  („Problem  trzech  ciał”,  „Ciemny  las”,  „Koniec  śmierci”  2008-2010)  to  niewątpliwe   arcydzieło,  które  zapewnia  autorowi  czołową  pozycję  nie  tylko  w  literaturze  fantastycznej.  Opowiadania    o  8-10  lat  wcześniejsze  i    pierwszymi  próbami  chińskiego  inżyniera   dobiegającego  czterdziestki  (ur. 1963).

I  na  tym  można  recenzję  zakończyć,  bo  opowiadania    niezłe,  szczególnie  tytułowe,  i  daję  im  z  przekonaniem  7/10,  lecz  „vita  brevis,…..”,  ergo   proponuję  ponownie  przeczytać  trylogię,  a  nie  rozdrabniać  się  na   utwory  cenne,  lecz  nieporównanie  słabsze   od  niej,  nazwijmy  je  etiudy.

Pozostaję  w  nadziei,  że  zdążę  przeczytać   nowy  utwór  Cixin  Liu  dorównujący  trylogii

Monday 9 November 2020

Roman ZAJĄC - „Trzej królowie. Tajemnica mędrców ze Wschodu”

Zacznijmy  od  autora:  do  tej  pory  znałem  i  ceniłem  Marka  Zająca (ur.1979),  publicystę  „Tygodnika  Powszechnego”,  a  teraz…    Roman  Zając  (ur; 1973) – (na  podstawie  Wikipedii)  „.. biblista i demonolog, absolwent Instytutu Nauk Biblijnych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego….      …..Maturę zdał w 1992 w liceum im. Tadeusza Kościuszki w Gostyninie. W latach 1992–1997 studiował teologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracę magisterską pt. Rozwój koncepcji Szatana w Księgach Starego Testamentu napisał pod kierunkiem ks. prof. Ryszarda Rubinkiewicza SDB. W latach 1997–2001 studiował na Instytucie Nauk Biblijnych KUL, uzyskując tytuł licencjata teologii biblijnej.

Obszarem zainteresowań naukowych Romana Zająca jest literatura międzytestamentalna, a zwłaszcza apokryficzna Starego i Nowego Testamentu oraz demonologia biblijna.

Od 1993 związany jest ze wspólnotą muminkową Ogród, działającą w ramach ruchu Wiara i Światło.

Od 2001 jest pracownikiem Biblioteki Uniwersyteckiej KUL.

Autor licznych artykułów popularnonaukowych i haseł ekcyklopedycznych (m.in. w Encyklopedii Katolickiej i Leksykonie teologii fundamentalnej). Jako publicysta współpracuje z Ekumenicznym Serwisem Informacyjnym – Kosciol.pl. oraz portalami internetowymi TwojaBiblia.pl, Stacja7, Czas na Biblie.pl. Publikuje w pismach Któż jak Bóg, List, Biblia krok po kroku, Egzorcysta, Szum z Nieba, w anglojęzycznym kwartalniku The Angels oraz białoruskiej gazecie Слова Жыцця. Jest jurorem Ogólnopolskiego Konkursu Biblijnego organizowanego przez stowarzyszenie "Civitas Christiana"…”

Może  wydawać  się   długo,  lecz  zapewniam,  że  warto,  bo  na  LC    ma  zaledwie  2  fanów  i 74 czytelników,  lecz  jego  dotychczasowe  dwie  pozycje  zyskały  oceny 8,44 i 7,38,  a  to  jest  dla  mnie  wystarczającym  powodem,  by   poświęcić  mu  trochę  mojego  czasu  i  uwagi.

To  teraz  temat  (Wikipedia):

„..Trzej Królowie, Trzej Mędrcy, Trzej Magowie.. − według tradycji chrześcijańskiej osoby, które miały podążać za Gwiazdą Betlejemską, przybyć do miejsca narodzin Jezusa Chrystusa i przekazać mu dary. Tradycyjnie uznawani są za świętych w katolicyzmieprawosławiu oraz w starożytnych Kościołach Wschodu…    …..Jedyna informacja o mędrcach znajduje się w Ewangelii Mateusza (2,1-12), gdzie nie podano ich liczby. Współczesna egzegeza, badając w sposób krytyczny źródła historyczne i literackie, zwraca uwagę, że opowiadanie Ewangelii Mateusza o pokłonie królów nie ma charakteru ściśle kronikarskiego. Zarówno wśród wiernych jak i uczonych można znaleźć dwie grupy, jedna uznaje, że jest to opowieść o historycznym wydarzeniu, druga, że jest to refleksja na tematy, które mają swój początek w Starym Testamencie....

Więcej  na   https://pl.wikipedia.org/wiki/Trzej_Kr%C3%B3lowie

A  więc  stary  dylemat   Jezus  i  wydarzenia  z  nim  związane  -  historyczny  a  apologetyczny.    Tak  przygotowani  możemy  przystąpić  do  lektury.

A  tu  od  razu  zachwyt,  bo  autor  mało  tego,  że  zaczyna  od  tych  wątpliwości  szarego  człowieka,  to  je  ubarwia  krawatem  Donalda Trumpa  czy  strofą  Szymborskiej. Wspaniały  wstęp  autor  kończy  szczegółową  informacją  co  czeka  czytelnika:

„…Na potrzeby tej książki założyliśmy oczywiście, że biblijni Magowie nie byli postaciami pochodzącymi wyłącznie ze sfery wyobraźni, a więc symbolicznymi i wyimaginowanymi, aczkolwiek jako Trzej Królowie są już niewątpliwie postaciami z mitu, podobnie jak król Artur z legend o Camelocie i rycerzach Okrągłego Stołu, który ma niewiele wspólnego z historycznym władcą Brytów Arturem.”

No  i  po  około   stu  stronach  lektury  wiem  już,  że  „normalnej”  recenzji  nie  napiszę.   Bo  czy  można  recenzować  encyklopedię ,  leksykon  czy  „vademecum”?   Można,  lecz  po  co?.  Lepiej  wyrazić  radość  ze  spotkania  z  inteligentem,  w  dodatku  niezwykle  pracowitym  i  obdarzonym  talentem  pedagogicznym.   Bo  tekst  Zająca  to  kopalnia  wiedzy,  a  każde  hasło  jest  pretekstem  do  sypania  wiadomościami  o  czymkolwiek (np.  królowej  Saby – p.pod  recenzją*),  nawet  luźno  związanym  z  tematem.  I  właśnie  ta  rozbudowa  tekstu,  te  dygresje   trzymają    czytelnika  w  napięciu    uniemożliwiającym  przerwanie  lektury  choć  oczy  się  kleją,  a  świt  do  okna  puka.  

Mam  pretensje  do  Zająca,  bo  zwykłem  czytając   robić  notatki,  a  on   podaje  tyle perełek  wiedzy,  że  pytam,  nie  oczekując  odpowiedzi: „ Co  robić,  panie  Zając?”.    Albo  inaczej;  Zając  to   niebezpieczny  intelektualista  tnący  brzytwą  Ockhama   byty,  które  odradzają  się  jak  głowy  hydry,   czyli  na  miejsce  dwóch  opcji  pojawiają  się  co  najmniej  cztery.

Z  szerokiego,  wszechstronnego,  w  tym etymologicznego,  omówienia   „magów”  wyciągam  jedno  zdanie,  przyswajalne  dla  przeciętnego  czytelnika:

„…W czasach hellenistycznych słowo „magowie” często było synonimem ludzi wysoko wykształconych, biegłych w astronomii, matematyce i medycynie, którzy stanowili prawdziwą intelektualną elitę jako nauczyciele, lekarze, kapłani, znawcy gwiazd i interpretatorzy snów…”. 

Jednakże   satysfakcję  czytelnika  z  nabytej  wiedzy  autor   drażni  nieustannie,  a  trzy strony  dalej  nadmienia:

„..W dramacie Sofoklesa Edyp nazwał w ten sposób ślepego tebańskiego wróżbitę Tejrezjasza, obdarzonego przez bogów umiejętnością przepowiadania przyszłości…”

…by  dalej  uzupełnić,  że  Apulejusz:  

„… Zwrócił..    .. uwagę na dwuznaczne stosowanie słowa mágos, podkreślając,  że w Persji jest ono odpowiednikiem łacińskiego sacerdos (kapłan), a tymczasem błędnie stało się określeniem handlarza iluzji, szarlatanerii i czarodziejstwa….”

Przykład   „magów”  podaję,  by  uzmysłowić  czytelnikowi  intelektualne  zacięcie  autora  do  szerokiej  interpretacji  haseł.    A  przecież  chrześcijaństwo   dopiero  nadchodzi, a  z  nim  dalsza  semantyka  tego  pojęcia…..

Tak  więc  lektura  tej  książki  jest   wielka  przygodą intelektualną, w  której  trzej  królowie  są  zaledwie  wątkiem  prowadzącym.  Nie  mogę  jednak   pominąć  przywoływania  przez  autora  rehabilitowanego  ostatnio  Orygenesa  jak  i  uwagi:

„..W czasach nowożytnych tezę o Jezusie jako hellenistycznym magu propagowali chociażby Max Weber, Georgij Gurdżijew i Robert Graves, ten ostatni w quasi-historycznej powieści Król Jezus (1946)…”

Lekkość   lekturze  nadają  aktualne  uwagi  które  z  reguły  podzielam  np.:

„..Znam wielu ludzi z tytułami naukowymi, których nigdy nie nazwałbym mędrcami. I na odwrót, zdarzało mi się czasem spotkać człowieka bez wykształcenia, którego mądrość zaskakiwała…”

Też  uważam,  że  nie szata,  ani  tytuł  naukowy ,  zdobi  człowieka,  a…..

Inteligent  Zając  ma  wyczucie  co,  gdzie  i  kiedy   wypada  powiedzieć   i   aby  zachęcić  tych z  Państwa,  którzy  nie  przepadają   za   publicystyką  czy  literaturą   popularno-naukową,  przytaczam  za  nim  stary  dowcip  z  okresu  mojej  młodości:

„…W czasach PRL-u popularność zyskał dowcip, że Trzej Królowie byli pierwszymi komunistami, bo przyszli ze Wschodu, prowadziła ich gwiazda i pchali się do żłobu.”

Jeszcze,  by  uatrakcyjnić  recenzję  ciekawy  fragment  o  K + M + B,  tradycyjnie  rysowanych  na  drzwiach  praktykujących   katolików :

„…jest to często po prostu informacja dla księży, gdzie przyjmuje się kolędę, czyli wizytę duszpasterską połączoną z pobraniem koperty, skutkiem czego niektórzy złośliwi antyklerykałowie w sposób prześmiewczy odczytują to jako „Koperta Musi Być”. Pewnego razu zwiedzałem w gronie kilku osób klasztor Karmelitów w Lublinie i mój znajomy, człek prosty, nie mógł wyjść ze zdziwienia, że nad drzwiami refektarza było napisane: C+M+B, a nie K+M+B. Myślał, że ktoś się pomylił, i chciał zwrócić temu komuś uwagę, aby poprawił. Ale prawda jest taka, że właśnie w ten sposób pisano wcześniej, ponieważ pierwotnie był to skrót łacińskiej inskrypcji błogosławieństwa: Christus Mansionem Benedicat (Chrystus mieszkanie błogosławi), ewentualnie skrót od Christus Multorum Benefactor (Chrystus dobroczyńcą wielu)….”

Wystarczy,    a   ja  powtarzam,  by  zachęcić  jak  najwięcej  z  Państwa,  że  czyta  się  „łatwo,  lekko  i  przyjemnie”    wzbogacając  równocześnie  swoją   wiedzę  w  różnych  materiach.   9/10.  Dlaczego  nie  10/10?     Bo   tekst    zbyt  bogaty,    za  dużo  szczegółów   dla  przeciętnego  czytelnika,  ergo  życzę   Romanowi  Zającowi  takiego  wydawcy  i  przyjaciela  jak  Gordon  LISH,  który  Raymondowi  Carverowi (Clevie)   skracał  teksty  o  połowę.

*”…Według Biblii w X wieku p.n.e. królowa Saby złożyła dyplomatyczną wizytę królowi Izraela Salomonowi, słysząc o jego mądrości i bogactwach.  Tu warto po raz kolejny wyjaśnić, że nie miała ona wcale na imię Saba. Do tego niefortunnego błędu przyczyniły się tak zwane Proroctwa królowej Saby, w których wyraz Saba jest błędnie interpretowany jako imię własne królowej (utożsamianej z rzymską wieszczką Sybillą), a nie nazwa jej państwa. W Polsce jest to dość popularne imię dla psów („Ludwiku Dorn i psie Sabo! Nie idźcie tą drogą!” – apelował ongiś prezydent Kwaśniewski). Używany stosunkowo często zwrot „królowa Saba” jest błędny, ponieważ chodzi o nazwę krainy. Salomona nie odwiedziła królowa Saba, ale królowa Saby! Józef Flawiusz podaje, że imię tej królowej brzmiało Nikaule, Koran nazywa ją Bilkis, a tradycja etiopska utrzymuje, że miała na imię Makeda. Istnieje możliwość, że królowa Saby posiadała (tak jak jej poddani, a przynajmniej ich część) ciemny kolor skóry, choć Biblia o tym nic nie wspomina. Orygenes utożsamił ją z bohaterką Pieśni nad pieśniami. Uważał on, że słowa: „Śniada jestem, lecz piękna” (Pnp 1, 5) świadczą o tym, że była czarna. Co ciekawe, Święty Hieronim przetłumaczył te słowa na łacinę właśnie jako „Nigra sum, sed formosa”, co tym bardziej utrwaliło ten pogląd. Relacja biblijna z wizyty władczyni…”