Ponad 60 lat
temu my – Polacy, stworzyliśmy
pojęcie Wielkiej Czwórki
Amerykańskich Pisarzy, pojęcie
niezrozumiałe dla Amerykanów,
szczególnie odnośnie niedocenionego tam
Caldwella. Czas robi swoje, więc
podaję obecne dane z LC
świadczące o braku
szacunku naszych wnucząt
dla ówczesnych idoli.
Przypomnę, że ten
brak respektu dla
starszych dostrzegł już
100 lat temu
Boy:
"Pamiętajcie,
drogie dziatki,/ nie żartować z ojca, matki,/ bo paraliż postępowy /
najcenniejsze trafia głowy.".
Hemingway: „Stary
człowiek i morze”
5.65!!!!/10 - 18 459
głosów (Na pocieszenie
dodam, że Hemingway
ma 35 122 czytelników, którzy
ocenili „Komu bije
dzwon” na 7,55/10, a „Pożegnanie
z bronią” na
7,05/10)
Steinbeck: „Myszy
i ludzie” 7.81/10 – 7031 głosów
(wydane wcześniej, przed
Gomułką), a hity
„Tortilla Flat” i
„Ulica Nadbrzeżna” odpowiednio
7,10 – 2264 i 7,14 – 289 (!!!)
głosów, (Na pocieszenie
dodam, że Steinbeck
ma 14 344 czytelników, którzy
ocenili „Grona gniewu”
na 8.23/10, a „Na
Wschód od Edenu” na 8.46/10)
Faulkner: „Azyl”
6,75!!!/10 -225 głosów, „Requiem
dla zakonnicy” 6,08!!!/10 – 37
(!!!) głosów. (Na wątpliwe pocieszenie
dodam, że Faulkner
ma 3 131 czytelników,
którzy ocenili „Absalomie, Absalomie” na 7,68/10,
„Światłość w sierpniu”
na 7,39/10, ale „Sartoris”
już tylko 54 głosy
i 7.04/10).
Caldwell: „Poletko
Pana Boga” 6,45!!!!/10 – 155 głosów (Pocieszyć nie
mam czym, bo
czytelników zaledwie 918,
„Sługa Boży” dostał 6,55!!!/10,
„Jenny” 6,53!!!/10, a „Ziemia
tragiczna” 6.79!!!!/10)
Tak więc
„świętości” mojej młodości
zostały zbrukane, a
umyślna reedycja moich
recenzji Caldwella w
zeszłym roku, przyniosła
wzrost ilości opinii
średnio o dwie
(zaledwie). Tymczasem, im
dłużej żyję tym
bardziej doceniam właśnie
Caldwella, który był
nadzwyczaj odważny w
sprawach obyczajowych i
religijnych. Pisać o
prostytucji, w tym
nieletnich, tumiwisizmie, alkoholizmie
i wszechpotężnej abnegacji
w ówczesnej pruderyjnej
protestanckiej Ameryce, wyznającej
etos pracy, było
prowokacyjne, a samozadowolenie marginesu
społecznego jest rodem
z Colas Breugnon,
w którego jednej
z recenzji znalazłem
zdanie, pasujące do wszystkich książek
Caldwella:
„…Pomimo
sypiącej się idylli jest to bardzo pozytywna, tętniąca życiem i humorem
książka…”
Ja
bym dodał jeszcze
pojęcia: groteska i
czarny humor. Natomiast
absolutnym nieporozumieniem jest
pisanie o rasizmie,
bo nie o
kolor skóry chodzi,
a o „inność”,
czyli LGBT+++. Przecież
dyskryminowanymi w kolejnych
książkach są: i
albinos, i karzeł,
i każdy „różny”
od otoczenia. A
więc tematyka wyjątkowo
aktualna. Gorąco jeszcze
raz polecam i
tradycyjnie 10/10 dla
czytelników z poczuciem
humoru i absurdu.
PS
Trzecie zdanie tej
książki to credo
większości bohaterów Caldwella,
które nadaje życiu
sens i zapewnia
szczęście:
„…Powiadał,
że się nie zmieni i nikt nie zdoła go namówić, by zrezygnował z trybu
życia, do jakiego przywykł..”
Carpe diem!!