Sunday, 5 August 2018

Patrick O'DONNELL - "Tajne operacje, szpiedzy i sabotażyści"


Patrick K. O'Donnell (ur.1969) Wikipedia:
"......is a best-selling American author who has written eleven books on military history. His most recent book is 'The Unknowns: The Untold Story of America's Unknown Soldier and WWI's Most Decorated Heroes Who Brought Him Home'....."

Ta wydana w 2004 pod tytułem "Operatives, Spies, and Saboteurs: the unknown story of the men and women of World War II's OSS" (polskie wydanie 2015) ma na LC 5,86 (7 ocen i 0 opinii).

OSS to Office of Strategic Services (Biuro Służb Strategicznych) - agencja wywiadowcza działająca w latach 1942 – 1946; poprzednik CIA

Wstęp nie zachęca, bo autor ma czytelnika za idiotę wygłaszając taką maksymę:

....szpiegostwo z samej swojej natury nie może być uważane za «honorowe», «czyste», «prawe» czy «przyzwoite» […]. Stany Zjednoczone zawsze szczyciły się tym, że nie korzystają z usług szpiegów, a ich oficerowie wywiadu akredytowani w krajach zamorskich zawsze mają nieskazitelnie czyste ręce”

Nim uśmiech zszedł z mojego oblicza, wyczytałem:

.......W 1940 roku Donovan pojechał za ocean jako oficjalny wysłannik prezydenta Roosevelta, aby ocenić szanse Wielkiej Brytanii w toczącej się wojnie. Mając nadzieję uzyskać amerykańską pomoc, premier Winston Churchill zapewnił mu nieograniczony dostęp do największych brytyjskich tajemnic obronnych i wywiadowczych....”

Nieograniczony ?? To Churchill zdrajcą ??? Ale to małe piwo przed śniadaniem, jak mówił cieć w serialu „Dom”, bo mam prawdziwą perełkę (s.25 – e-book):

.....Jedna z proponowanych misji miała polegać na zrzuceniu wydawnictw pornograficznych do kwatery Hitlera, aby Führer się od nich uzależnił....”

To poniekąd uwiarygadnia powojenny zrzut stonki na PRL, ha, ha !!!. Parę zdań dalej o tych europejczykach, którzy podjęli ryzyko współpracy z wywiadem USA:

....liczni cudzoziemscy agenci zginęli, wypełniając swoje obowiązki, i po wojnie nie doczekali się uznania ze strony OSS ani CIA....”

Fajnie !! No to przystępujemy do szkolenia agentów m.in. przez Fairbairna - „pogromcę z Szanghaju” (s.40):

......Pogromca z Szanghaju” udzielił następującej rady, jak uwolnić się z niedźwiedziego uścisku: „Żeby przerwać niedźwiedzi uścisk […] rozluźnijcie mięśnie […] złapcie go za jądra. Ujarzmijcie go”. Zapytany, czy typowy amerykański kursant niechętnie posługiwał się „techniką Fairbairna”, ponieważ kłóciła się z amerykańskim poczuciem sportowego zachowania, major Fairbairn odparł: „Odczuwa wrodzony wstręt do tego typu walki...."

Panie Patricku! A co z Indianami i Afro-Amerykanami? Co z Ku-Klux-Klanem? Czy i dla nich łapanie za jaja przekraczało ich wrażliwość ?? Wyszkoleni agenci doszli do perfekcji; nauczyli się nawet wsypywać cukier do paliwa, by uszkodzić silniki (s.45) !!! Ale......(s.48):

"........Major Fairbairn uczył nas posługiwania się nożem i walki wręcz. Niestety, jeden z rekrutów niechcący zabił drugiego podczas pozorowanej walki”

Współczuję, lecz przede wszystkim sobie, że stary, a głupi, bo nie odłożył tego bełkotu po pierwszej stronie. PAŁA!!!!





No comments:

Post a Comment