Ostatnia
książka Joanny Ckmielewskiej
(1932 -2013), wydana
w roku jej
śmierci.
I już od
pierwszej strony tarzam
się ze śmiechu,
bo......:
„....kołatały się
we mnie resztki
nadziei, że zdołam
go uczłowieczyć. Idiotka.
Uczłowieczyć mężczyznę!..”
Nie mogę nie
wynotować odkrywczej uwagi,
że...(s.76):
„...Lata są
od tego, żeby
upływać...”
Bo
tradycyjnie wątek kryminalny,
nawet korpus bez
głowy, a głowa
bez reszty, mają
znaczenie uboczne wobec
groteskowo przedstawionych postaci,
ich zachowań i
stosunków między nimi.
Np jedna z
bohaterek zapadła w
milczenie i... (s.111):
„....Dźwięk
żaden z niej
nie wychodził i
wyglądało na to,
że nie wyjdzie
już nigdy w
życiu...”
Clou
poznajemy na s.269:
zbrodni dokonano:
„....w efekcie....
...Żadnej premendyntacji nie
było...”
Wyszło może nie
najlepiej, bo głównym
walorem jest rutyna
autorki w tym
gatunku, lecz moja
miłość do Pani
Joanny plus żal,
że to ostatnia
Jej książka i
następnych nie będzie,
usprawiedliwia moje 10/10
No comments:
Post a Comment