WOLNE LEKTURY”
REWELACYJNIE WYWIĄZUJĄ SIĘ Z EDUKACYJNEJ MISJI. DZIĘKUJĘ!
Opis (bardzo
dobry) „Wolnych Lektur”:
„...’Zmysły,
zmysły’ to zbiór felietonów autorstwa Tadeusza Boya-Żeleńskiego dotyczące
tematyki różnych kwestii związanych z seksualnością: antykoncepcją i aborcją,
ale także edukacją seksualną, świadomością młodzieży oraz relacjach
partnerskich młodych ludzi.
Boy, znany ze swoich mistrzowskich
felietonów, porusza tematy związane z miłością fizyczną w sposób wolny od
zbędnej pruderii, choć elegancki, humorystyczny i lekki, ale mocno uderzający w
XX-wieczne realia. Autor krytykuje ściśle konserwatywne i nieugięte stanowisko,
wytykając Kościołowi marginalizowanie trudnych sytuacji, niedostrzeganie
faktycznych problemów społecznych i nieodpowiadanie na rzeczywiste potrzeby
ludzkie. Przeciwny jest wrogiemu stanowisku wobec homoseksualistom i pragnie
dostrzec, że młodzież podejmuje życie seksualne coraz wcześniej, przez co
potrzebuje fachowych wskazówek, a nie kar i zawstydzania. Głos Tadeusza
Boya-Żeleńskiego był na początku XX wieku jednym z najgłośniejszych w kwestii
seksualności i praw oraz obyczajów z nią związanych.”
Aktualność tych
feletonów, po 100
latach, najlepszym dowodem
tkwienia w ciemnogrodzie.
Mnie
bardziej interesują osobiste
„wycieczki”, jak ta
o Chwistku (s.9 e-book):
„...Widzę,
kochany analfabeto, który mnie czytasz, zdumienie na twojej twarzy: kto to jest
w ogóle Chwistek? Wstydź się, dzikusie. Leon Chwistek, malarz, matematyk
i logik, autor zajmującej tezy filozoficznej, znanej powagom europejskim,
jest w świecie inteleklualno-artystycznym postacią nader popularną.
Urzędownie jest docentem czy profesorem uniwersytetu lwowskiego. Jest
teoretykiem nowych szkół malarskich. Czci go Tadeusz Peiper, St. Ign.
Witkiewicz uważa Chwistka za
„najtęższego logika w Europie”, mając zarazem jego teorię za wierutny
nonsens....”
O Chwistku pisałem
m.in recenzując Witkacego
„622 upadków Bunga”:
„...Leon Chwistek (1884 – 1944), malarz,
filozof, matematyk, teoretyk formizmu, współtwórca najsławniejszego sporu
intelektualnego z Karolem Irzykowskim (1873 – 1944), autorem „Pałuby”,
szachista, mąż Olgi Steinhaus (1892 - 1962), siostry geniusza matematyki Hugona
Steinhausa (1887 – 1972), którego córka Lidia wyszła za Jana Kotta, ofiara Stalina,
któremu idiotycznie zaufał..”
Niestety, nie
mogę się wygadać,
bo moja tzw
recenzja rozrosłaby się
do co najmniej
1000 stron, więc
ograniczę się do
paru cytatów mających
zachęcić Państwa do tej lektury.
O walce
z prostytucją (s.21):
„....Za przykład, jak daremne jest działanie na jednym
tylko odcinku, może służyć dotychczasowa walka z prostytucją, którą
podejmuje się zazwyczaj w imię „moralności” — tej samej moralności, która
prostytucję wydała i która jej koniecznie potrzebuje... Czy można się
dziwić, że walka jest daremna?..”
Boy,
szydząc z propagowanych zasad
regulacji urodzin, podaje
za Lindseyem, przykład rodziny
Smith z Denver
(s.37):
„....Pan
Smith był człowiekiem sumiennym i zdolnym myśleć rozsądnie. Jego
spowiednik oznajmił mu, że stosowanie środków ochronnych jest grzechem
i że wstrzemięźliwość jest jedyną drogą do ograniczenia ilości dzieci.
Dzieci, które przychodziły na świat co roku, groziły ruiną materialną,
a celibat nie był do przeprowadzenia w praktyce.
Pan Smith zwrócił się do sądu, prosząc o informacje o środkach
ochronnych. Sąd nie miał prawa udzielenia mu jakichkolwiek informacji
i odesłał go do kliniki. Tam również odmówiono mu ze strachu przed
odpowiedzialnością prawną. Smith wreszcie znalazł wyjście; popełnił
samobójstwo. Przyjaciele jego zebrali
fundusz dla dopomożenia rodzinie, która została bez środków do życia. Pomiędzy
prawem a kościołem rodzina Smithów została starta na miazgę”.
Boy słusznie dopuszcza
istnienie przypadków homoseksualizmu ze
snobizmu, gdyż pisze (s.54):
„....ekscesy
bywają raczej reakcją przeciw zakazom i ograniczeniom... .... przypuszczam, że projektowane zniesienie ustaw przeciw pederastii spowoduje zmniejszenie się ich cyfry: odpadną wszystkie snoby....”
Naśmiewa
się z „tradycyjnego” narzeczeństwa
(s.113):
„....Narzeczeństwa
takie obowiązywała czystość. On nie mógł skalać tej, która miała być jego żoną;
przestałaby go być godna. Takie były wówczas pojęcia. Ona bałaby mu się oddać —
w formie zaliczki — bo, na zasadzie wiekowych aforyzmów
o mężczyznach, obawiałaby się — często słusznie — że się z nią
wówczas nie ożeni...”
Cudownie „boyowska”
ocena wydarzeń historycznych (s.132,9):
„...Wojna siedmioletnia to był owoc przymierza trzech kobiet — Elżbiety rosyjskiej, Marii
Teresy i pani de Pompadour — przeciw Fryderykowi pruskiemu. Ale Fryc był pederastą i nie bał się
kobiet....”
Dalej
wspaniałe szkice o
Stendhalu, Villonie, Benjaminie
Constant ( Constant, Benjamin (1767–1830) — polityk i pisarz
francuski, pochodzący ze Szwajcarii, autor m. in. powiastki Adolf i licznych dzieł z zakresu filozofii
politycznej), Balzacu ....
a to ledwie
połowa książki
Powraca
temat „świadomego macierzyństwa (s.212 i n.):
„...Otóż
w tym rzecz: tu już nie chodzi o dyskutowanie, czy Polska potrzebuje
więcej obywateli, czy mniej; ale jakim kosztem odbywa się ta produkcja, często
złudna... ... Idea ‘Świadomego macierzyństwa’ przedziera się
z niezmiernym trudem przez gęstwę uprzedzeń i ciemnoty,
a zwłaszcza splątanych interesów...
.... zdumiewający jest chaos pojęć, jaki w tej mierze panuje
w świecie. Nigdy stare powiedzenie Montaigne’a, że to „co jest zbrodnią
z jednej strony rzeki, jest cnotą na drugim jej brzegu”, nie było równie
prawdziwe. Bo oto widzimy, że to, co w jednym kraju uznane jest za sprawę ‘użyteczności publicznej’, w drugim rzekomo zagraża moralności
i wszelkim obywatelskim cnotom...
... Świeżo czytałem artykuł arcybiskupa ormiańsko-wschodniego obrządku
doktora Schmuckera, w którym oświadcza się stanowczo za regulacją, nie
widząc w niej nic sprzecznego z zasadami chrystianizmu; podczas gdy
nasze pisemka klepią wciąż, że idea ‘Świadomego macierzyństwa’ przeciwna jest ‘etyce chrześcijańskiej’... .... Aby
więc zrozumieć, w jaki sposób sprawa tak prosta i jasna mogła się tak
zaciemnić, trzeba policzyć, ile zabobonów, ile interesów wspiera się na
nieograniczonej płodności. Najpierw kler, który pod naciskiem częściowo
ustępuje, ale niechętnie. Dalej kapitalizm, widzący taniość robotnika
w jego nadmiernej podaży. Nacjonalizm, który w „napięciu
demograficznym” (jak to melodyjnie nazwano) widzi element ekspansji.... ..... Ale pewni ludzie nawykli do tego, że
to co się głosi, nie potrzebuje mieć nic wspólnego z własnym życiem,
z własnymi uczynkami. Ten sam dziennikarz, który osobiście robi, co może, aby ograniczyć przyrost swej
progenitury, będzie plótł duby smalone o „mocarstwowym stanowisku”,
o potrzebie maksimum urodzeń i będzie zwycięsko potrząsał... nie powiem
czym, w odpowiedzi Trewiranusowi. I dlatego, kończąc tych kilka słów,
stawiam formalny wniosek, aby, w przewidywaniu akcji, jaką wytoczą
przeciwko nam, ustalić zawczasu statystykę rozrodczości naszych publicystów...”
Wiele
jeszcze kontrowersyjnych tematów,
w tym o „Wyznaniach” J.J.Rousseau, o Janie
Styce, o „Panu Tadeuszu”, a
całość podsumowuje ostatnie
zdanie Wielkiego Krytyka (s.338):
„...Bardzo
to pięknie, że łamiemy ręce nad wagonami zboża topionymi w morzu, ale
równie pilnie trzeba radzić nad pudami szczęścia ludzkiego, wciąż jeszcze topionymi
w morzu głupstwa, obłudy i niezaradności..”
Reasumując:
czytanie Boya to
wielka radość i
intelektualna uczta, a więc 10/10
No comments:
Post a Comment